Share
 

 Uliczki

Go down 
AutorWiadomość
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Uliczki Empty
Temat: Uliczki   Uliczki EmptySro 18 Gru - 16:02



Uliczki

Wysogród pełen jest alejek najróżniejszego rodzaju. Niektóre z nich są niezwykle wąskie, wijąc się między zbudowanymi blisko siebie budynkami. Jeszcze inne zdolne są pomieścić nie tylko przelewające się przezeń tłumy pieszych, ale również pojedyncze stragany handlarzy. Pomimo sporego zagęszczenia ludzi, ponad ich zapachem, wciąż przebija się tu kwiatowy aromat  charakterystyczny dla Wysogrodu.

Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Uliczki Empty
Temat: Re: Uliczki   Uliczki EmptyCzw 19 Gru - 21:41

3 VII 165

Czasami odrywała się od przebywania w swojej komnacie i czytania ksiąg… i to nie tylko po to, by posprawiać pozory przed rodziną i gośćmi, pojawiającymi się w Wysogrodzie. Mimo wszystko nie lubiła pozostawać w ciągłej bezczynności.
Ilekroć rozglądała się po zamku i jego okolicach, przed oczami stawały jej sceny z przeszłości. Różane ogrody, po których chodziła z Lyonelem. Fontanna, przy której jej palce muskały struny harfy dla ich wspólnej uciechy; dziedziniec, na którym brat pokazywał jej, jak obchodzić się ze sztyletem; sept, do którego chodzili z rzadka, ale jednak, by się wyciszyć; korytarze i uliczki, po których przechadzali się, rozmawiając przyciszonymi głosami… Rok, uświadomiła sobie, wręcz na palcach przesuwając się w kierunku wyjścia z zamku. Ten księżyc znaczy już rok od jego odejścia.
I choć minęło tyle czasu, wciąż z reguły przywdziewała czerń - tak jak i tego dnia. Miała na sobie gładką suknię, nałożoną na jedwabną, długą do połowy uda koszulę, i adekwatną do ostatniej mody – dopasowaną, bez dekoltu, z rozkloszowanym lekko dołem i z jedną dodatkową warstwą spódnicy. Luźne rękawy sukni sięgały dłoni, ale były wycięte na ramionach; biorąc pod uwagę ciepły klimat, być może bardziej praktyczne byłoby odsłonięcie nawet całych ramion, ale Ceryse za tym nie przepadała, zwłaszcza poza bezpiecznym azylem swojej komnaty. Dodatkowym akcentem były subtelne, zielono-złote zdobienia przy wycięciach w rękawach, na ramionach Tyrellówny, przypominające wszystkim wokół, z kim mają do czynienia. To nie tak, że się obnosiła ze swoim pochodzeniem. Czuła jednak, że i tak wiele osób rozpoznaje jej twarz, bo przecież to nie był pierwszy raz w ciągu dwudziestu pięciu lat jej życia, jak wychynęła poza zamek… a poza tym w pewnym sensie dodawało jej to powagi – podobnie jak fryzura, która przytłaczała ją swą misternością. Parę kosmyków opadało na jej twarz, reszta jednak była zapleciona w skomplikowany warkocz, jaki z rana przygotowała jej służąca.
Klucząc bez celu między alejkami,  zastanawiała się, czy sama nie dodaje sobie cierpienia, trzymając się czerni, rozpaczliwie wypatrując wspomnień w każdym kącie Wysogrodu i przebywając w samotności. Wiedziała jednak, że jej dusza nie zazna spokoju, dopóki szczątki Lyonela nie powrócą do domu… lub dopóki ona go nie opuści na rzecz Końca Burzy, cokolwiek nadejdzie pierwsze. Dzień jej ślubu z Rogaczem zbliżał się jednak wielkimi krokami, a z każdym dniem bezczynności ze strony króla malała szansa na odzyskanie ciała jej brata, co mogło oznaczać tylko jedno. I choć Koniec Burzy i Taedher Baratheon oznaczali niepewność, konieczność przyzwyczajenia się do nowego środowiska, zmiany przyzwyczajeń, a wreszcie: wymóg bycia przykładną żoną i z pewnością również i matką, wolała to, niż tkwić tutaj i czekać, aż Baelor I w końcu zdecyduje się coś zrobić w sprawie Dornijczyków i zaginionych ciał, bo ten dzień zapewne nigdy nie nadejdzie. A przynajmniej tak się jej wydawało, biorąc pod uwagę, ile już minęło czasu.
Choć wydawała się pogrążona w myślach, była świadoma otoczenia i przesuwała spojrzeniem po straganach maluczkich handlarzy, po służbie zmierzającej do zamku, po zwykłych prostaczkach, zajmujących się swoimi sprawami. Nie zatrzymując wzroku dłużej na kimkolwiek, oglądała ich twarze, przyglądała się, co robią, co niosą, w którą stronę zmierzają. Może nie było to najbardziej fascynujące zajęcie, a jednak zawsze lubiła to robić… a choć Wysogród wciąż był jej domem i choć nigdy się jej nie stało, to z jakiegoś powodu nie czuła się w pełni bezpiecznie, spacerując po ciasnych uliczkach; przytroczony do uda sztylet ciążył jej lekko, przypominając, że w razie czego może obronić się sama.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Uliczki Empty
Temat: Re: Uliczki   Uliczki EmptyPią 20 Gru - 10:39

Poranek w Wysogrodzie zaczął się dość rześko, witając wstających wcześnie rano chłodnym powietrzem i rosą osadzoną na liściach różanych krzewów. Pierwsi z mieszkańców, którzy z racji czekających obowiązków, znaleźli się na nogach skoro świt zmuszeni byli przemęczyć się nieco z nienajprzyjemniejszą aurą, pocieszając jedynie, że w ciągu kilku godzin pogoda miała zapewne poprawić się znacznie. Tak też właśnie stało się, a gdy słońce wzniosło się wysoko ponad horyzont, nikt zdawał się nie pamiętać już o towarzyszącym jego wschodowi zimnie. Promienie rozgrzewały wybrukowane uliczki, ściany budynków, a przede wszystkim krążących wszędzie ludzi. W samym zamku i poza nim życie nigdy nie przystawało, niezależnie od tragedii dotykających rządzący regionem ród. Nikt nie mógł pozwolić sobie na zatrzymanie się tylko dlatego, iż jeden z jego przedstawicieli poległ, zwłaszcza że od śmierci tegoż upłynęło już wiele księżyców. Ludzie oczywiście opłakali swego lorda, wypili za jego pamięć, poczęli jeszcze głośniej złorzeczyć dornijczykom, ale czas pędził nieubłaganie dalej. Zapewne o wiele mocniej, niż zgon jednego człowieka, niezależnie jak wysoko nie byłby urodzony, społeczność lokalna odczuła stratę towarzyszących mu w tysiącach mężów Reach. Ojcowie, bracia, synowie, mężowie - oni wszyscy ruszyli na Południe tylko po to, by dołączyć do setek nieodzyskanych z pól bitw ciał wojowników, którzy polegli dla ambicji Korony. Ich rodziny w równym stopniu pragnęły zapewne móc pogrzebać zmarłych, co sama Ceryse, ale szanse na to były jeszcze mniejsze, niż w przypadku Lyonela Tyrella.
Tam, gdzie szlachcianka mogła pozwolić sobie na długotrwałą żałobę i wyglądanie dnia ślubu, krewniacy poległych z ludu nie mieli podobnego luksusu. Ściany komnaty pozwalały uniknąć zmierzenia się z rzeczywistością, teraz jednak pozostawała ona doskonale widoczna dla kobiety. Im dłużej spacerowała wśród ulic, tym częściej między kramami i dokonującymi zakupów mieszczanami, migały jej o wiele nędzniej wyglądające osoby. Były to głównie kobiety i małe dzieci, ubrane w stroje mające lata świetności już dawno za sobą, o umorusanych twarzach. Zapadnięte policzki wskazywały, iż pomimo tytułu spichlerza Westeros, Reach wcale nie stanowiło krainy miodem i mlekiem płynącej. Faktycznie produkcja żywności stała tu na wysokim poziomie, trzeba jednak było posiadać wystarczająco złota, by móc za nią zapłacić.
Kątem oka, przy jednym ze straganów dostrzegasz wiekową kobietę. Zdaje się, że jej rozmowa z handlarzem trwała już od dłuższej chwili, a większość słów zginęła w hałasie zatłoczonej uliczki. Mimo to dzięki swej spostrzegawczości dostrzec możesz wzburzenie na twarzy mężczyzny, z którego kolejnych wypowiedzi jesteś w stanie wychwycić, wypowiedziane wzburzonym tonem, "Poszła precz, żebraczko". Scena nie wydawała się budzić szczególnego zainteresowania ludzi wokół - zapewne zdążyli się już przyzwyczaić do podobnych sytuacji.
Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Uliczki Empty
Temat: Re: Uliczki   Uliczki EmptySob 21 Gru - 3:17

Ach, tak. Naturalna kolej rzeczy, prawda? Wojna pochłonęła tysiące istnień z samego tylko Reach. Zapewne każdy, kogo właśnie mijała, kogoś stracił, ale oni nie mogli sobie pozwolić na przeżywanie tej straty równie długo, co Ceryse. Musieli pracować, jeżeli chcieli utrzymać siebie i swoje rodziny; uprawiali winogrona, melony, jabłka, brzoskwinie i niezliczone inne owoce, które wymagały troskliwego doglądania, jeżeli miały się do czegokolwiek nadawać, produkowali wina, utrzymywali konie, trudnili się rzemiosłem i handlem, wreszcie: dbali o złote róże, dumę Wysogrodu, którą kiedyś była tak zafascynowana, a która teraz stała się jedynie kolejnym irytującym elementem tła. Nic z tych rzeczy – ani wielu innych, o których zapewne nawet nie miała pojęcia, obserwując życie prostaczków głównie z okien zamku – nie mogło czekać, aż kotłujący się we wnętrzach ból po stracie bliskich w końcu zelżeje. Mieli… cel. A ona? Nigdy nie zaznała trudów pracy. Nie miała prawdziwych obowiązków, które cokolwiek by znaczyły. Nie miała czegoś, co by ją nagliło i co by mogło wyciągnąć ją z tego stanu zawieszenia, w jakim trwała nawet nie od księżyców, jak można by pomyśleć, a tak naprawdę od całych lat, odkąd tylko Lyonel wyjechał na wojnę.
I, szczerze powiedziawszy, napawało ją to złością, z jednej strony kierowaną w stronę tego prostego ludu, który tak po prostu przeszedł nad śmiercią nie tylko swojego pana, ale i własnych bliskich, a z drugiej na samą siebie i to, jak zorganizowany był świat. Choć zachowywała obojętną twarz i wciąż przesuwała wzrok po kolejnych mijanych osobach, czuła gorzki posmak gniewu nawet teraz, podczas tej przechadzki, która w założeniu miała zająć jej myśli i może nawet ją odprężyć. Była tak skupiona na sobie, na poszukiwaniu jakiegokolwiek odwrócenia uwagi od własnych uczuć, że nie potrafiła współczuć najbiedniejszym. Czy współczułaby im wcześniej? Czy przejęłaby się ich zapadniętymi policzkami i brudnymi łachmanami, gdyby Lyonel wciąż tu był? Może. Może, nawet jeżeli jej serca nie ukłułaby zwykła empatia, to zwróciłaby chociaż uwagę na to, jak źle wpłynęła wojna na ich region. Teraz jednak… praktycznie pomijała ich wzrokiem, jakby nie chcąc wiedzieć o ich istnieniu.
I dopiero głośna rozmowa i zagniewana twarz handlarza przykuły jej uwagę na tyle, by oderwała się od swoich uczuć i myśli, a nawet zwolniła kroku. Poszczególne słowa do niej nie docierały, przynajmniej na początku, jednak w końcu usłyszała trzy konkretne. Poszła precz, żebraczko. Brwi córki Lorenta ściągnęły się lekko, gdy zastanowiła się przelotnie, czy w ogóle warto było się w to wtrącać. Po krótkim zawahaniu zdecydowała się podejść bliżej, i wyprostowała się, zatrzymując się kilka kroków od handlarza i kobiety, która najwyraźniej próbowała na nim coś wymusić.
Co się tu dzieje? – spytała sucho, zerkając na handlarza.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Uliczki Empty
Temat: Re: Uliczki   Uliczki EmptyNie 22 Gru - 15:39

Podczas gdy ty pomijałaś wzrokiem ludzi wokół, oni postępowali wręcz odwrotnie. Kilkanaście par oczu zdawało się podążać za każdym ruchem osoby, która tak bardzo odstawała swą postacią na szarym tle zwykłych mieszkańców. Każdy krok był śledzony, każdy gest czy zmiana w mimice nie mogły umknąć czujnej uwadze. Zapewne tylko handlarz z kramiku, do którego zdecydowałaś się zbliżyć, oraz skupiona na swym rozmówcy starowinka nie zwrócili w pierwszej chwili większej uwagi na twe pojawienie się. Dopiero słowa rzucone pod ich adresem. Dopiero znalazłszy się bliżej mogłaś przyjrzeć się lepiej obu zaangażowanym w zamieszanie ludziom. Stojący za drewnianym straganem z owocami mężczyzna mógł liczyć sobie z czterdzieści, może czterdzieści pięć dni imienia. Był raczej krępej postury, próżno było doszukiwać się w jego sylwetce śladów jakichkolwiek treningów - zapewne swe życie spędził raczej z mieszkiem złota, niż mieczem, w dłoni. Być może właśnie to pozwoliło mu uchować się przed naborem i kontynuować swe interesy w Wysogrodzie. Ubranie miał schludne, wykonane z całkiem dobrej jakości materiałów, a jego pierś zdobiła brosza, która mgliście kojarzyła ci się z jednym ze zgrupowań kupieckich regionu. Rumieniec wstąpił na jego pucułowatą twarz naznaczoną zmarszczkami - czerwień ta była zapewne wynikiem emocji, które wzbudziła w nim awantura. Stojąca obok ciebie kobiecina prezentowała się znacznie mniej okazale nawet od tego dość zwyczajnego kupca. Sięgała ci do ramienia, a pomimo przywdziania luźnych tkanin byłaś w stanie ocenić, że stanowiła osobę niezwykle chudą. Siwe włosy ukryte zostały pod chustą, spod której spoglądały na świat głęboko osadzone smutne oczy w kolorze popiołu. Trudno było ocenić jej wiek, jednak wszystko wskazywało na to, że była starsza od was obojga - być może razem wziętych.
- Plaga, ot co - żąchnął się mężczyzna, wciąż jeszcze piorunując spojrzeniem babuszkę. - Jak szarańcza spadli na nas i obżarliby by wszystkich do gołych kości, gdyby tylko im na to pozwolić.
Dopiero dawszy upust swej frustracji przeniósł wzrok na ciebie, przyglądając się uważnie tak twarzy, jak i noszonemu ubiorowi. Trudno było powiedzieć czy rozpoznał w twej osobie członkinię rodu sprawującego rządy w regionie, ale najwyraźniej coś musiało mu zaświtać, bowiem jego mina złagodniała nieco. Podobnie uspokoił się nieco jego ton, gdy odezwał się w końcu bezpośrednio w twoim kierunku.
- Wybacz Pani za tę scenę, jednak inne odpowiedzi zdają się nie trafiać do tych bezczelników. Wydaje im się, że wszystko im się należy - a przecież każdy z nas ma rodziny do wykarmienia!
"Żebraczka" wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, pozostała jednak cicho. Najwyraźniej w ciągu wielu lat życia odebrała wiele lekcji, w tym tę, by nie odzywać się niepytana, gdy rozmawiają potężniejsi od niej. Trudno jej było w ogóle patrzeć w ich stronę i, by tego uniknąć, spuściła głowę, skupiając spojrzenie na splecionych palcach kościstych dłoni. Gdyby pozbawić staruchę jej symbolu, wskazującej drogę zagubionym lampy, być może właśnie tak mogłaby się prezentować.
Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Uliczki Empty
Temat: Re: Uliczki   Uliczki EmptyPon 23 Gru - 3:46

Skupiała spojrzenie na zaczerwienionej twarzy handlarza, jednak zerkała także przelotnie na starszą, chudą kobietę, a wszystko to przy utrzymaniu bezpiecznego dystansu od jednego i drugiego. Lekko zmrużyła oczy i minimalnie uniosła podbródek, zauważając, że mężczyzna nawet na nią nie spojrzał, ale może to lepiej: przez to, że nie rozpoznał od razu, z kim ma do czynienia, wypowiedział swoje prawdziwe myśli, a nie uładzone na potrzeby kontaktu ze szlachcianką zwroty. Choć określenia przezeń użyte były niewybredne, czy może raczej: ordynarne i obrzydliwe, dobrze obrazowały sytuację, jakiej była świadkiem. Najwyraźniej kobieta próbowała wymusić na handlarzu podzielenie się owocami i nie pojmowała odmowy… a Ceryse całkowicie rozumiała punkt widzenia mężczyzny. Właściciel straganu, choć nie należał do najbiedniejszych, biorąc pod uwagę jego ubiór i broszę, na pewno ciężko pracował – w odróżnieniu od kobiety, którą miał po drugiej stronie – i próbował utrzymać nie tylko siebie, ale i swoją rodzinę, więc zrozumiałym było, że nie chce nikomu oddawać za darmo źródła swojego dochodu. Byłoby to wysoce nierozsądnie: w ten sposób w którymś momencie sam skończyłby w tym samym miejscu, w którym znalazła się staruszka. Tymczasem żebracy… jedynie zawracali głowę tym, którzy próbowali zarobić na życie i być użyteczni dla siebie, dla swoich rodzin, dla innych, którym dostarczali towary, a nawet dla samych Tyrellów, do których ostatecznie trafiały podatki ściągane z prostego ludu, żyjącego na podległych im ziemiach. Zamiast podejmować próbę pasożytowania na wysiłku innych i prowokować handlarza do awantury, marnując mu czas i zapewne zniechęcając innych do podejścia do jego straganu, kobiecina sama mogłaby znaleźć sobie coś do roboty, lub nakłonić do tego swoją rodzinę, która zapewne trudniła się podobnym… zajęciem, co ona.
Rozumiem, panie – odparła już z całkowitym spokojem, posyłając blady uśmiech mężczyźnie. Jej palce splotły się na brzuchu w wyuczony sposób, swą bladością kontrastując z czarną tkaniną sukni. – Domyślam się, iż nie możesz sobie pozwolić na rozdawanie owoców swojej ciężkiej pracy. Myślę, że najlepiej by było, gdybyś się oddaliła od straganu tego ciężko pracującego mężczyzny, kobieto – dodała, przy drugim zdaniu zwracając spojrzenie ku milczącej żebraczce. Gdyby ta zamierzała w tej chwili protestować, Ceryse wiedziała, że wciąż ma inne środki, do których mogła się odwołać, a które nie były tylko sugestią.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Uliczki Empty
Temat: Re: Uliczki   Uliczki EmptyPon 23 Gru - 16:27

Handlarz rzeczywiście mówił szczerze i nawet jeśli w drugiej z wypowiedzi hamował się nieco przez wzgląd na wysoki status społeczny rozmówczyni, to wciąż starał się możliwie autentycznie przekazać własne wzburzenie. Z pewnością nie był jedynym sprzedawcą, który musiał zmagać się z ciągłym nagabywaniem - zwłaszcza ci, mający w swej ofercie towary spożywcze stanowili łakomy kąsek dla wszelkiego rodzaju nędzników, z których część zdolna była posunąć się nawet do kradzieży. Ceryse nie mogła mieć o tym wiedzy, ale temat ten poruszany był już kilkakrotnie przed obliczem jej brata, lorda Wysogrodu. Strażnicy zostali uczuleni, by zwracać uwagę na ewentualnych podejrzanych o te drobne przestępstwa, ale żadna ilość patroli nie była w stanie zapewnić porządku w całym mieście. Ograniczali ilość awantur, interweniując tak często, jak fizycznie byli w stanie, jednak co Tyrellówna mogła sama dostrzec, bywali nieobecni w przypadku niektórych konfliktów.
Słowa szlachcianki najwyraźniej wystarczyły, by buzujące w nim uczucia jeszcze bardziej ostygły i nawet kolor z jego twarzy zdawał się powoli schodzić, ustępując miejsca zdrowszemu odcieniowi. Nawet jego przyspieszony oddech, objawiający się gwałtownym falowaniem klatki piersiowej, zwolnił nieco.
Dla kontrastu żebraczka zdawała się być zupełnie nieporuszona całym zajściem. Słuchała to jednej, to drugiej osoby, nie unosząc nawet ku nim początkowo spojrzenia. Zresztą nie padały przecież żadne słowa, których nie miała okazji usłyszeć już nieraz w życiu. Świat nie był przyjemnym miejscem, a miliony rzeczy mogły uczynić go jeszcze bardziej okrutnym. Płeć, wiek, majątek (a raczej jego brak) - wszystko to i wiele więcej potrafiło uczynić rzeczywistość niemal nie do zniesienia. Trudno było doszukiwać się wokół, choć odrobiny dobra, empatii, niezależnie jak intensywnych prób w tym względzie by się nie podjęło. Na pewno nie miała co liczyć na niego ani ze strony proszonego o jałmużnę kupca, ani przypadkowo przechodzącej uliczką arystokratki.
Raz jeszcze nieznajoma wyglądała jakby chciała powiedzieć coś więcej i w końcu, cichym głosem, wyrzuciła z siebie cisnące się na usta słowa.
- Niech Siedmiu da każdemu podłóg jego czynów - stwierdziła enigmatycznie, obdarzając was obu spojrzeniem szarych oczu. Następnie, dość niemrawo, odwróciła się, by ruszyć w tylko sobie znanym kierunku. Jej drobna postać szybko zginęła w rzece ludzkich ciał, przepływającej zatłoczoną uliczką.
- Gdyby tylko nas tak słuchali... - mruknął do siebie sprzedawca, odprowadzając wzrokiem starowinkę i kręcąc z dezaprobatą głową. - A przecież staramy się, psia- Ekhm, robimy co w naszej mocy.
Najwyraźniej mężczyzna czuł się w obowiązku, by wyjaśnić Ceryse w dalszym ciągu, z jakich powodów nie był zdolny ot tak przekazać część swych towarów "na ładne oczy". Co prawda kobieta wzięła jego stronę jeszcze przed chwilą, ale najwyraźniej nie był pewny, że faktycznie była przekonana co do jego racji. Albo zwyczajnie próbowała uciszyć własne sumienie, wymieniając na głos powody dla takiego, a nie innego postępowania.
Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Uliczki Empty
Temat: Re: Uliczki   Uliczki EmptyPią 27 Gru - 1:36

W zasadzie była lekko zdziwiona, że w pobliżu nie zauważyła straży. Po intensywnie czerwonych policzkach mężczyzny można by stwierdzić, iż mężczyzna krzyczał na staruszkę już jakąś chwilę, a mimo to nikt nie zareagował… prawda jednak była taka, że Ceryse nie miała pojęcia, jakie są realia funkcjonowania straży, ile jest strażników, czy są w stanie ogarnąć cały Wysogród, i tak dalej, więc choć w pierwszym odruchu miała ochotę po powrocie do zamku spytać chociażby lorda Leo, gdzie podziewają się straże w czasie, gdy ona jest zmuszona do interweniowania na ulicach, tak druga myśl, jaka jej przyszła do głowy, podpowiadała jej, że to niezbyt rozsądne. W końcu strażnicy nie byli w stanie być wszędzie i zawsze; wiedziała jednak, że w razie gdyby kobiecina postanowiła protestować albo zrobić coś gorszego, mogła posłać kogoś, by poszukał najbliższego patrolu, i oni załatwiliby to w inny sposób. Wolałaby jednak nie marnować czasu w ten sposób… ani nie marnotrawić go także na, chociażby, proszenie czy grożenie żebraczce. Miała pod ręką wszystkie te środki, a jednak preferowałaby uniknąć ich wykorzystywania.
I na szczęście uniknęła. Przymrużyła lekko oczy, gdy usłyszała niespecjalnie wyszukaną sugestię, jaka padła z ust kobiety, jednak odwróciła od niej wzrok, gdy ta zaczęła się oddalać. Nie poczuła palącego wstydu, nie poczuła nawet odrobiny poczucia winy czy wyrzutów sumienia, na co zapewne liczyła staruszka. Może gdyby była bardziej bogobojna? Może gdyby… była kimś zupełnie innym, a nie Ceryse Tyrell. Nie, jak już to gdzieś w głębi odczuła satysfakcję, że starucha w odeszła bez dalszej awantury, nawet jeżeli to nie było wyzwanie czy trudność… może pojawiła się w niej również nuta tak dobrze znanej jej w ostatnimi czasie emocji: gniewu, zwykłej złości, że ta prostaczka próbuje ją w jakiś sposób pouczyć, całkiem jakby była lepsza, żebrząc na ulicach. Nie zatrzymywała się nad tym dłużej, zamiast tego skupiając spojrzenie na handlarzu. Zaraz jednak opuściła je na jego stragan, na który wcześniej nie zwróciła większej uwagi.
Zechciałbyś, panie, opowiedzieć, co masz na sprzedaż? – spytała po krótkiej chwili, przechodząc gładko nad tą… drobną niedogodnością, jaka ich spotkała.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Uliczki Empty
Temat: Re: Uliczki   Uliczki EmptyPon 30 Gru - 9:26

Wyraźnie szczęście dopisało młódce, skoro udało je się uniknąć "marnowania czasu" na utarczce z proszącą o jałmużnę kobieciną, a zamiast tego, przystąpić mogła do rozmowy z właścicielem straganu. Większość jego asortymentu widoczna pozostawała już gołym okiem, wystawiona w plecionych, wiklinowych koszach i obszernych, drewnianych skrzyniach. Pomimo tego sprzedawca natychmiast poczuł się w obowiązku opowiedzieć szlachciance o swych produktach, wczuwając się w swą rolę i starając zapomnieć o przykrym incydencie, w którym mieli udział jeszcze chwilę temu.
- Wszystko, co tu widzisz pani, to owoce ziem Reach, wzniesione ciężką pracą naszych ludzi - słowo "pracą" zostało mocniej przez niego zaakcentowane, zapewne w ramach odniesienia do wszystkich tych, którzy zamiast parać się nią woleli liczyć na litość bardziej produktywnych członków społeczeństwa. - Brzoskwinie oraz czerwone jabłka pochodzą z sadów samego Wysogrodu, wspaniała soczystość, zdrowa i rumiana skórka. Te zielone jabłka sprowadzone są Jasnej Wody, potrafią stać dużej niż inne, bez utraty walorów smakowych. Sliwki przybyły tu z Darkdell, podobnie jak te niemalże czarne winogrona - lepsze od nich są jedynie te arborskie, acz w ich przypadku odległość sprawia, że często trafiają do nas już zupełnie nieużywalne. W końcu melony akurat ta dostawa przywieziona została z Horn Hill, nieco mniejsza, ale za to odporniejsza na nieurodzaj i wymagająca mniej nadzoru w uprawie.
Mężczyzna zalał Ceryse potokiem kolejnych słów, zyskując na animuszu, im bardziej zagłębiać się mógł w temat. Nieprzyjemności, które mieli za sobą, wcale nie zdołały zepsuć mu trwale dnia, zwłaszcza gdy przyszło zachwalać własne towary przed członkinią jednego z wielkich rodów. Przy przechodzeniu między każdym z produktów wskazywał ręką na odpowiednie miejsce na straganie, które ten zajmował, tak by Tyrellówna mogła na własne oczy przekonać się o prawdziwości jego opisów. Faktycznie prezentowane owoce zdawały się w każdej części zadowalające - nie były zupełnie pozbawione skaz, ale wyglądały dość zadowalająco, nawet jak dla kogoś przyzwyczajonego do najwyższej klasy żywności oferowanej osobą z familii rządzącej Wysogrodem.
Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Uliczki Empty
Temat: Re: Uliczki   Uliczki EmptyPią 3 Sty - 23:59

Choć tak naprawdę nie była szalenie zainteresowana towarami, jakie znajdowały się na straganie mężczyzny, a bardziej szukała dystrakcji i ewentualnie chciała choć trochę zorientować się, jak tak naprawdę wygląda sytuacja gospodarcza Reach te kilka księżyców po wojnie, to jednak wysłuchała słów handlarza z uprzejmym zainteresowaniem, które starała się okazać lekkim kiwaniem głową w odpowiednich momentach. Jej wzrok z kolei przesuwał się po wskazywanych przezeń towarach, choć w ciemnych oczach bardziej niż zachwyt czy jakąkolwiek choćby ciekawość prędzej było widać krytyczną ocenę każdego jednego jabłka, śliwki czy melona. Owoce jej nie zaimponowały, bo – nawet jeżeli były w zadowalającym stanie – wciąż było im daleko do najlepszej jakości, do jakiej była przyzwyczajona. Może nie było nic dziwnego w tym, jak prezentował się handlarz, skoro nie oferował niczego specjalnego?
Starała się jednak ukryć fakt, że nie jest zachwycona, bladym uśmiechem i spojrzeniem powracającym co jakiś czas do twarzy mężczyzny. W końcu, gdy skończył mówić, zapadła chwilowa cisza, w której Ceryse jeszcze raz powiodła wzrokiem po wszystkich owocach na straganie mężczyzny i kiwnęła lekko głową.
Imponujące. Jabłka wyglądają znakomicie, panie; jestem pewna, że lord się z nich ucieszy, więc przyślę wkrótce po nie służbę. Dzięki ci, panie, za twój czas – odezwała się, dbając o tym, by milczenie nie przerodziło się w niezręczną, uporczywą ciszę – nie zwlekała więc długo, chociaż najchętniej nie odpowiadałaby wcale. Ale cóż… słowa, słowa, słowa. Puste słowa, gdyż Ceryse nie zamierzała nikogo tu wysyłać, a już tym bardziej nie po jabłuszka dla lorda gówniarza. W końcu nie była od spełniania jego zachcianek… a czym było jedno niewinne kłamstwo wobec ulicznego handlarza? Niczym. Przecież równie dobrze służba mogła się zgubić i trafić nie na ten stragan, a może pana lorda akurat nie będą interesowały jabłka, tylko coś innego, czego nie znajdzie się u tego konkretnego mężczyzny. Może gdyby była w lepszym nastroju, dla własnego kaprysu jeszcze potargowałaby się z mężczyzną, po czym i tak by nic nie kupiła, teraz jednak… czuła lekki ból głowy, o czym zorientowała się w trakcie wypowiedzi handlarza. Skinęła mu lekko głową, po czym oddaliła się w stronę zamku.

zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Uliczki Empty
Temat: Re: Uliczki   Uliczki Empty

Powrót do góry Go down
 
Uliczki
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Wysogród-
Skocz do: