Share
 

 rather death than slavery

Go down 
AutorWiadomość
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

rather death than slavery Empty
Temat: rather death than slavery   rather death than slavery EmptyPią 17 Lip - 13:25


23 dzień VIII 165
Dziedziniec Starego Pałacu w Słonecznej Włóczni
Amaya & Sylva Martell


Podróż powrotna do domu z Królewskiej Przystani zdawała się być najgorszą żeglugą, jakiej doświadczyło dornijskie słońce. I choć nie różniła się wcale od drogi na koronację króla Baleora, to co działo się w czasie pospiesznego powrotu księżniczki na ojczystą ziemię, wydawało się być dlań samej jak najgorszy koszmar, jakoby co najmniej przedstawiający zamarznięcie na skutej lodem ziemi Północy, z dala od domu, z dala od tego co znała i miłowała całym sercem.
I choć zejście na ląd i ponowne ujrzenie Słonecznej Włóczni zdawało się być niczym najbardziej wyczekiwane wytchnienie, Amaya nie potrafiła pozbyć się nieprzyjemnego wrażenia, że miasto, które było jej tak drogie, po jej powrocie nie jest już takie samo. Że powietrze, które tak ochoczo nabrała w płuca, skrzący piach pod stopami, rozświetlona palącymi promieniami architektura miasta – że wszystko to, choć takie samo, jest w istocie czymś obcym, zmienionym, oddanym, zaprzedanym. Jak gdyby nad całym Dorne za sprawą złowieszczych czarów zawisła ciemna chmura. Kłębowisko mrocznych obłoków w czerni i czerwieni, czekające tylko na to, by znów zesłać krwawy deszcz.
Sojusz, do którego posunął się jej drogi brat nie był nie tylko zdradą, ale okazem odrażającej naiwności, zgniecenia przeszłości w drobny mak, a ubranie tegoż haniebnego czynu w otoczkę wiary, chęci pokoju – jak siarczysty policzek wymierzony w jej lico, i lico wszystkich Dornijczyków, którzy poświęcili dziadków, ojców, synów, zaciekle broniąc swojej ojczyzny.
A policzek ten bolał ją ze zdwojoną siłą, ilekroć przypominała sobie, że to ona sama stanowi element tej obrzydliwej układanki i konspiracji.

Żal i furia wypełniały młode serce księżniczki, gdy ta wkraczała na królewski dziedziniec, zaciskając palce na fałdach swojej sukni, aż ciemne knykcie zbielały momentalnie. Rozglądała się wokół, jakby w budynkach i całym obszarze stolicy starała się dostrzec coś, co mogło spowodować tak katastrofalny ciąg wydarzeń. Coś, co przekonało Morsa do czynów tak odrażających, że wciąż było jej słabo na samą myśl.
Świdrując spojrzeniem okolicę, natrafiła wreszcie na drobną sylwetkę zajmującą miejsce na jednej z kamiennych ławek i momentalnie zatrzymała się w miejscu. Krótki wdech, ciężki wydech, uniesienie dłoni i charakterystyczne zadarcie podbródka ku górze.
Zostawcie nas – wypowiedziała hardo do otoczki, która kroczyła przy jej drobnej osobie w czasie całej drogi powrotnej do domu. Niedługo później kroki księżniczki skierowały się do najmłodszej przedstawicielki rodu Martell, która swoją obecnością uraczyła królewski dziedziniec.
- Otrzymałaś mój list, Sylvo? - wypowiedziała z wyraźną trudnością we własnym głosie, jakby samo wspomnienie zawartości tegoż pisma napawała ją niepokojem i zgrozą.
Powrót do góry Go down
Sylva Martell
Sylva Martell
Wiek postaci : 14 dni imienia
Stanowisko : Maskotka Martellów
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t899-sylva-martell#4391https://ucztadlawron.forumpolish.com/t912-sylva-martell#4618

rather death than slavery Empty
Temat: Re: rather death than slavery   rather death than slavery EmptyNie 19 Lip - 11:17

Od momentu, gdy pod czujnym okiem Zahiry oraz strażników ze Słonecznej Włóczni powróciła w mury pałacu, zdawała się wręcz emanować niezadowoleniem. Świadomość, iż była teraz pod stałą obserwacją wcale nie polepszała humoru, czyniąc ewentualne kolejne próby dania nogi ze stolicy regionu o wiele trudniejszymi. Nic więc dziwnego, że póki co dawała sobie czas na opracowanie nowych planów, udając w miarę niewinną. Bocząc się na innych ograniczała się do własnego towarzystwa, którym cieszyła się i w dniu powrotu krewnych z Królewskiej Przystani. Choć normalnie wyszłaby im naprzeciw, witając wylewnie zwłaszcza swego ojca, biorąc pod uwagę okoliczności zdecydowała się zaniechać podobnego zachowania, zamiast tego siadając z boku i przesuwając końcem patyka po piasku u swych stóp. Nie przerwała tego nawet, gdy usłyszała zbliżające się kroki.
- Tak - mruknęła pod nosem, jeszcze przez chwilę z lekkim zmarszczeniem brwi utrzymując spojrzenie jasnych oczu utkwionym w artystyczny rysunek mający pozwolić jej w tak ulotnej formie przelać swe frustracje na świat. Były one dość abstrakcyjne, acz z jej perspektywy i będąc świadomym ostatnich wydarzeń nietrudno było domyślić się, że pseudo-nietoperz wyskrobany patykiem w gruncie w rzeczywistości przedstawiać miał smoka, a dziwne drzewo o czubku wymierzonym w niego było w rzeczywistości balistą. Bardzo prawdopodobne, że Martellównę zainspirowała do tego księga opisująca z dornijskiej perspektywy pierwszą z nieudanych prób podporządkowania sobie Południa przez Targaryenów i ich sromotną porażkę na tym froncie. Z jakiegoś powodu historyczne tomy, które dawniej czytywała z obowiązku w ramach zajęć, nagle okazały się wyjątkowo zajmującą dla dziewczęcia lekturą, wciąż jednak mniej przejmującą z pewnością, niż treść wspomnianego przez kuzynkę listu.
- Jak on mógł? - wyrzuciła z siebie, unosząc w końcu twarz ku górze i patrząc w oczy Amayi z nieskrywaną frustracją, ściągając ku sobie brwi. Nie wskazała dokładnie o kim było mowa w jej niemalże wysyczanym pytaniu, ale nie trzeba było podawać miana mężczyzny, który wydawał się w tym momencie stanowić źródło całego nieszczęścia w dopiero rozkwitającym życiu młódki. Właśnie tak obecna sytuacja wyglądała zresztą w jej mniemaniu, gdy wszelkie dotychczasowe przewidywania dotyczące przebiegu jej przyszłości okazały się legnąć w gruzach przez jedną tylko decyzję suwerena. Nic dziwnego, że jakkolwiek kochała ojczyznę i swą rodzinę, to tak w tym momencie nie miała w sercu żadnych ciepłych uczuć dla księcia Morsa, ani też jego nowego zwierzchnika ze smoczego rodu. Wszyscy trafili na jej własną, osobistą czarną listę, pokonując nawet znienawidzonego nauczyciela valyriańskiego i jedną z grubych kucharek, która zawsze znajdywała czelność by odmówić jej dodatkowej porcji ciastek pomarańczowych.
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

rather death than slavery Empty
Temat: Re: rather death than slavery   rather death than slavery EmptyNie 19 Lip - 13:38

Do uszu najmłodszej siostry dornijskiego Księcia nie dotarła jeszcze wieść o buncie młodej Martellówny i jego stłumieniu już tego samego dnia. Gdyby jednak Amaya dowiedziała się o ucieczce Sylvy, czyżby dziwiła się jej wyborom? Dornijczycy byli zbyt dumni, zbyt wiele poświęcili i poświęcali do tej pory, każdego dnia w obronie swej ojczyzny, by zdrada księcia Morsa mogła ich nie obejść, czy zostać jakkolwiek zaakceptowana. Dlatego też dla księżniczki nie byłoby szokiem odkrycie, iż młoda Dornijka o porywczym, dzikim sercu, które znała przecież tak dobrze, niemalże jakoby Sylva była jej własną, młodszą siostrą – że ta właśnie, słoneczna dusza nie będzie w stanie z dumą zignorować policzka wymierzonego w jej lico przez własnego krewnego.
W sercu Amayi płonął żal i wyrzut niemalże taki sam jak ten, który przeżywała Sylva. I choć dornijska księżniczka nie zdecydowała się na ucieczkę (wszakże czy miała w ogóle do tego okazję, przebywając cały swój okres swoistej żałoby na morzu?), nie musiała długo zastanawiać się, pytać, dociekać tego, co powodowało grymas na buzi młodej Martell.
Krótko skinęła głową na jej zapewnienie, a kiedy jasne spojrzenie kuzynki wreszcie uniosło się ku górze, przez twarz Amayi przemknął krótki wyraz prawdziwej, tak długo skrywanej przed wszystkimi rozpaczy. Bynajmniej nie była ona spowodowana jej osobistym dramatem, w końcu aranżowane małżeństwa nie były niczym niespotykanym, nawet pośród tak wyzwolonej ludności jaką była społeczność Dorne. Fakt jednak, że ów wybrankiem, nie tylko dla niej, ale i dla jej najbliższej rodziny, okazał się być Smok, napawał ją odrazą, wobec której nie trzeba było się zastanawiać ni chwili.
W czasie swojej podróży długo rozmyślała. Nad aktem zdrady, nad pobudkami swego brata, nad wiankiem na głowie Króla Baleora, która niedługo później spoczęła na dornijskiej czuprynie, przypieczętowując czyn tak obrzydliwy, że trudno było jej wtedy nie zwrócić zawartości uczty. Do tej pory było jej trudno. Myśleć, patrzeć, oddychać, żyć - tak jak niegdyś.
Bez słowa spoczęła na ławce obok kuzynki.
– Nie chcę, byś płynęła na Smoczą Skałę, Sylvo, to okropnie niebezpieczne... – wyszeptała, odnajdując drobne dłonie dziewczęcia, by niedługo później opleść je własnymi w czułym, acz stanowczym geście – Mors postradał zmysły. Zbłądził, oszalał, opętał go....Siedmiu samych wie kto. – wymamrotała, zaciskając na moment zęby na dolnej wardze ust – Nie wolno...nie wolno nam na to przyzwolić. Nie po tym wszystkim. Nie po ofierze mojej matki...
Powrót do góry Go down
Sylva Martell
Sylva Martell
Wiek postaci : 14 dni imienia
Stanowisko : Maskotka Martellów
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t899-sylva-martell#4391https://ucztadlawron.forumpolish.com/t912-sylva-martell#4618

rather death than slavery Empty
Temat: Re: rather death than slavery   rather death than slavery EmptyPon 20 Lip - 19:57

Wypuściła z dłoń patyk, a ten poturlał się pod ich nogi, by po chwili zniknąć pod ławką. Dłonie, teraz pozbawione zajęcia, zacisnęły się na kawałku tkaniny tworzącej jej ubiór, jakby potrzebowały jakiegoś zajęcia w tej trudnej chwili.
- Pan ojciec nie chciał mnie nawet widzieć na koronacji, przez wzgląd na me bezpieczeństwo. A teraz? - zapytała, ni to oczekując odpowiedzi, ni podzielenia jej żalu, że wcześniejsza troska zdawała się ulecieć przez okno w chwili podejmowania decyzji tyczących przyszłości ich wszystkich. Czy rzeczywiście czekały ją dni spędzone w Królewskiej Przystani, wśród smrodu i nieżyczliwych spojrzeń wysłanników całego Westeros? A może właśnie życie na Smoczej Skale, na mapach prezentującej się niczym kawałek kamienia wystający z morza, gdzie nawet Targaryenowie nie przebywali już często. Tak czy inaczej wizja lat spędzonych w wilgotnym i chłodnym klimacie północy wcale nie była zdolna uszczęśliwić jej osoby, a jedynie skuteczniej wykrzywiała usta w podkówkę.
Wpatrywała się w księżniczkę, mając nadzieję usłyszeć od niej jakiekolwiek racjonalne wyjaśnienie podobnego aktu ze strony Morsa, ale w jej słowach wybrzmiewały jedynie podejrzenia samej Sylvy. Ich książe podjął decyzję karygodną, które nie poparłby żaden dornijczyk o zdrowych zmysłach. Zdradził swój lud, swą rodzinę i wszelkie ideały, którym hołdowali od wielu wieków, zaczynając jeszcze nim pierwszy valyriański pomiot postawił stopę na tym kontynencie. Żadne argumenty nie były zdolne wybronić Morsa przed surowym osądem.
- Byłaby wciąż z nami gdyby nie Targaryeni - szepnęła na wspomnienie o matce Amayi, a ciotce dziewczęcia - kobiecie, która wywarła tak wielkie piętno na ich życiu, a odebrana im została zdecydowanie zbyt szybko. - Nigdy nie zgodziłaby się na taki układ. Walczyłaby do śmierci lub wolności, jak my wszyscy. Ja… próbowałam uciec stąd, ale przyłapali mnie. Nie wiem jak inaczej mam się temu wszystkiemu sprzeciwić.
Brzmiała na pełną żalu, ale też niezwykle bezsilną w tej zupełnie nietypowej sytuacji, w której nawet szczególne traktowanie na jakie mogła na ogół liczyć nic jej nie dawało. Była zdecydowanie zbyt młoda, by poradzić sobie z podobnym wyzwaniem, a dotychczasowi mentorzy w znacznej mierze okazywali się nagle jej wrogami i popierali to narzeczeństwo.
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

rather death than slavery Empty
Temat: Re: rather death than slavery   rather death than slavery EmptyWto 21 Lip - 14:53

Z ust starszej Dornijki uleciało ciche, ciężkie westchnięcie, które znalazło również ujście w delikatnym uścisku na drobnych dłoniach kuzynki. Nie była w stanie wyobrazić sobie, nie tyle co samego życia na Smoczej Skale, bądź w Królewskiej Przystani, choć już sama myśl o tym napawała ją grozą i absurdem. Jednak bardziej abstrakcyjne było dla niej założenie, że Dorne rzeczywiście miałoby się ugiąć przed jaszczurzym królem. Że miałoby na dobre zgiąć kolano, oddać wszystko to, co budowało ich potęgę od pokoleń w...darze? Darze za co? Wieki wojen, krwi, bólu i przemocy, która spłynęła na nich jak valyriański ogień, tylko dlatego, że uzurpator rościł sobie jakieś dziwaczne prawo, by móc trzymać ich w garści. Prędzej rzuciłaby się ze szczytu Włóczni, niż patrzyła, jak jej drogi brat pogrąża wszystko, co było jej drogie, w katastrofie tkaną z ułudą wiary. Gdyby tylko Aliandra to widziała...
– Nie potrafię tego zrozumieć, Sylvo... czymże muszą być zaślepieni, by nie dostrzegać, że nie tylko nas ośmieszają, co odsłaniają gardła, jak gdyby tylko czekali na ostrze? – wyszeptała w taki sposób, jakby samo wspomnienie tego, co stało się na uczcie, wprawiło ją w chwilowy letarg.
Kiedy młodsza reprezentantka rodu Martell zaczęła mówić o matce, szczęka Amayi zacisnęła się mocno, tak, że księżniczka przez moment poczuła tępy ból spowodowany wzajemnym naciskiem zębów. Ileż poświęceń jej pierworodny oddawał teraz ich najeźdźcy, z którym Księżna Dorne walczyła tak zaciekle, do ostatniej kropli krwi?
– Uciec? – powtórzyła za dziewczęciem, a ciemne brwi ściągnęły się nieco w wyrazie zdumienia – Dokąd...jak?
Powrót do góry Go down
Sylva Martell
Sylva Martell
Wiek postaci : 14 dni imienia
Stanowisko : Maskotka Martellów
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t899-sylva-martell#4391https://ucztadlawron.forumpolish.com/t912-sylva-martell#4618

rather death than slavery Empty
Temat: Re: rather death than slavery   rather death than slavery EmptyNie 26 Lip - 13:40

Przynajmniej jedna z nich nie pomyślała ani przez chwilę o rzucaniu się ze szczytu Włóczni, acz patrząc na impulsywność Sylvy, może tak było lepiej. W innym wypadku po koronacji mogłoby im przyjść obchodzić o wiele mniej przyjemne obchody okołopogrzebowe.
- Myślisz, że coś nam grozi. Jako Dorne i jako… narzeczonym? - wspomnienie "ostrza" dało jej nieco do myślenia, a właściwie pokierowało zmartwienia w zupełnie nowym kierunku. Północniacy mogli chwalić się swoim kodeksem honorowym, ale wgłębi duszy byli równie zwodniczy, co dornijczycy, nawet jeśli posługiwali się intrygą w znacznie bardziej toporny sposób. Wciąż, potrafili najmować skrytobójców czy podawać sobie nawzajem trucizny.
Nie rozumiała zupełnie, jak wszyscy mogli dziwić się tak jej próbie ucieczki, wciąż uważając to za jedno z lepszych posunięć w swym wciąż jeszcze dość krótkim życiu.
- Chciałam udać się do rodziny mamy. Byłam już na statku… Okazał się szmuglować coś. Zatrzymali nas strażnicy i teraz jestem znów tutaj - już sam powrót do tych wspomnień wystarczył, by skrzywiła się jakby poczęstowano ją wyjątkowo gorzką pomarańczą. Doprawdy, gdyby nie ten głupi kapitan możliwe, że byłaby już daleko stąd, znajdując odrobinę spokoju od durnych planów kuzyna i pokazują wszystkim tym, którzy chcieli decydować za nią, że nie zamierzała ot tak dać dyrygować sobą niczym lalką podrygującą na sznurkach.
- Może powinnyśmy uciec razem? Gdzieś za Wąskie Morze? Do Myr czy Tyrosh? - zagaiła, pozwalając sobie na chwilę oderwać od ponurych myśli na rzecz przyjemnej fantazji. Tylko ona i kuzynka, dwie dzielne dornijki, przemierzające Wąskie Morze by odnaleźć lepszą przyszłość na ziemiach Essos. Zabrałyby tyle złota, by móc komfortowo tam żyć, a w razie konieczności zarobienia mogłyby zabawiać śpiewem czy tańcem, a przy odpowiedniej sposobności opróżniać kieszenie nieświadomych obcych. Może znalazłaby tam sobie przystojnego najemnika, gotowego porzucić hulaszczy styl życia lub piękną kurtyzanę, która oddałaby jej zazdrośnie strzeżone serce. A może znalazłaby jedną z tych maegi i nauczyła się tworzyć zaklęcia? Ach, było tyle możliwości, a wszystkie one zamykały się wraz z perspektywą zostania częścią królewskiej familii.
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

rather death than slavery Empty
Temat: Re: rather death than slavery   rather death than slavery EmptyNie 26 Lip - 21:20

Wystarczająco było im strat, by opłakiwać jeszcze jedną z nich. Amaya w istocie podchodziła do poddania Dorne jak do swego rodzaju żałoby. W prawdzie jej naród nie umarł – żył i tlił w sobie pokłady żalu, dotąd nie skrywane, a taką przynajmniej nadzieję miała księżniczka. Że tak jak ona sama – jej lud uzna decyzje księcia Morsa za przejaw czystej herezji, który zamiast naprawiać to, co wojna wyrządziła Dorne, zrobi z ich ojczyzny kraj o niewiadomym pochodzeniu. Że to, czego dopuścił się ich własny władca odebrane zostanie jako splunięcie na wszystkie lata wyrzeczeń, poświęceń, na litry przelanej krwi ich przodków. Ich ludzie nie mogli wierzyć w to, że rzeczywiście nastał czas pokoju, odbudowy i dobrobytu. Nie po tym, co przeszli. Nie po tym, co wyrządzili im smoczy najeźdźcy.
– Jestem tego niemalże pewna, Sylvo – odpowiedziała bez zawahania, spoglądając w jasne oczy kuzynki. Sojusz z Baelorem w założeniu gwarantował im Pokój, ale czy oddanie niepodległości Dorne nie było same w sobie spełnieniem najgorszych koszmarów martellskiego rodu? – Król jest zaślepiony wiarą, głupotą i naiwnością. Nie każdy smok podziela jego zdanie. Widziałam na własne oczy, jak własna rodzina władcy jest w stanie jawnie sprzeciwić się jego woli. Jak myślisz, jak bardzo nie są zadowoleni z tego, że Baelor w istocie przysiągł uchować nas od złego, skoro na samej koronacji swego króla byli w stanie wyrazić swą dezaprobatę? Co zatem będą w stanie zrobić pod płaszczem anonimowości? – wyszeptała, mimowolnie ściszając głos, jakby zaledwie kilka dni w Królewskiej Przystani wytworzyło w niej ten podejrzliwy nawyk, którego przecież kiedyś w Dorne nie używała – Twój wybranek jest zaledwie dzieckiem. Ale czy nie sądzisz, że chociażby jego rodzina, jego ojciec lub brat, którzy tak ochoczo walczyli u boku Daerona, zechcą pomścić śmierć swego dawnego władcy? – nikt nie był bezpieczny. Amaya była tego pewna. Jedyną niewiadomą był fakt, komu uda się uderzyć jako pierwszemu. Jak wiele czasu im zostało, by przygotować się do odpowiednich działań.
Z sykiem wciągnęła powietrze, kiedy dziewczyna opowiadała o swej ucieczce, na moment zawieszając wzrok gdzieś w przestrzeni dziedzińca, pragnąc wyobrazić sobie młodą Martellównę ukrytą na statku, z nadzieją na ucieczkę do Essos. Nie mogła się jej dziwić. Czy nie zrobiłaby tego samego, będąc w jej wieku? Na Siedmiu, mając przecież 14 dni imienia, miała w głowie jedynie taniec, zabawy i hulanki – nie wojnę, spisek czy, o zgrozo, małżeństwo, tym bardziej z największym wrogiem, do którego nienawiść wpajano im od lat najmłodszych.
– Sylvo, ucieczka nie jest wyjściem – powiedziała po krótkim westchnieniu, które wypuściła ze swych ust po pytaniu kuzynki. Dorne było ich domem. Ich spuścizną, ojczyzną, ucieleśnieniem wszelkich wartości. Były rodziną książęcą, nie pierwszymi lepszymi panienkami, którym nie podobał się los zamążpójścia, które zaplanował ich ojciec. Na ich barkach spoczywała odpowiedzialność – Nie zostawię Zahiry. Nie zostawię Dorne pod panowaniem mojego niezrównoważonego brata. – ostatnie słowa niemalże wysyczała, przemycając w nich cień obietnicy, nad którym młodsza Martellówna mogła gdybać.
Powrót do góry Go down
Sylva Martell
Sylva Martell
Wiek postaci : 14 dni imienia
Stanowisko : Maskotka Martellów
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t899-sylva-martell#4391https://ucztadlawron.forumpolish.com/t912-sylva-martell#4618

rather death than slavery Empty
Temat: Re: rather death than slavery   rather death than slavery EmptyWto 28 Lip - 13:50

Bała się krzywdy ze strony mieszkańców pozostałych Siedmiu Królestw? Może trochę, choć strasznie mocno nie chciała się przyznać do tego ani przed sobą, ani tym bardziej przed osobami wokół. Na Południu czuła się bezpieczna niczym część kłębowiska węży, z których żaden nie rzucał się drugiemu do gardła, a urodzenie wśród nich dawało niemalże odporność na wszędobylski jad. Północ była inna, zupełnie jej nieznana z niebezpieczeństwami, na które nie przygotowało wychowanie pod czujnym wzrokiem ojca oraz reszty krewnych. Poza pałacowymi murami nie mogłaby liczyć na znajomość zakamarków i skrótów, a także wierną jej rodzinie służbę, znającą wagę pełnionych obowiązków. Jej "wybranek" mógł być mocno młodociany, być może więc wiek i świadomość wagi ich relacji powstrzyma go przed zbytnimi zapędami czy chęcią zemsty, ale co z jego ojcem, którego sama widziała spętanego w klatce niczym zwierzę? Wujem, który razem z Martwym Smokiem przemierzał ich ziemie pragnąc je podbić.
- Przecież nie są głupi. Wiedzą, że nasza krzywda oznaczałaby kolejny konflikt… - taką przynajmniej miała nadzieję, chociaż patrząc na słowa Amayi i ostatnie wydarzenia można było nabrać pewnych wątpliwości.
Zapewne większość Martellów postąpiłaby podobnie na miejscu młodej księżniczki, ale nie przyznawali się do tego głośno lub też wypierali podobnej lekkomyślności. Ot, zapomniał wół, jak cielęciem był, moralizując na brak rozsądku młodego pokolenia południowców. Amaya może była jeszcze zdolna coś wskórać, ale Sylva? Już sama sytuacja z narzeczeństwem, przy którego ogłoszeniu nie była nawet obecna, pokazała jej jasno, jak niewiele znaczy jej zdanie w całych tych rozgrywkach prowadzonych przez starsze osoby. Była niczym pionek w ich rękach, przesuwany po planszy według uznania czy też marionetka podrygująca przy każdym ruchu nadgarstka mających większą władzę. Nic nie znaczyło jej dumne nazwisko, ni fakt, że przecież była już dorosła - na tyle, by być uznaną za kobietę czy zostać obiecaną w ramach mariażu, ale nie dość, by choćby zostać zaangażowaną w snucie planów.
- Więc co nim jest? Całe życie walczyliśmy z nimi, a teraz nagle przyrzekamy wierność. Gardziliśmy Targaryenami, a teraz mamy traktować mieszanie z nimi jako zaszczyt. Nawet sama Zahira kazała mi na to patrzeć pozytywnie - zauważyła z wyrzutem, wspominając rozmowę, jaką odbyła z kuzynką w dniu w którym dotarły do nich wieści. Co prawda malowała ona wówczas jedynie interesujący obraz w kwestii sukcesji co do tronu, ale jasnym było, że akurat zaręczyny Martellówny z Rhaegonem nie budziły w siostrze Morsa aż tak negatywnych odczuć, jakby gotowa była wykorzystać to do politycznych rozgrywek, nie zważając na szczęście Sylvy, a właściwie jego brak. Nic dziwnego, że skupiona na własnej tragedii, nie roztrząsała jeszcze znaczenia ostatniej z wypowiedzi rozmówczyni, dopiero później mając wrócić do analiz jej znaczenia.
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

rather death than slavery Empty
Temat: Re: rather death than slavery   rather death than slavery EmptyPon 3 Sie - 16:24

Mogłyby gdybać – wspólnie, lub każda skrycie we własnym wnętrzu – czy Smok był osobnikiem tak haniebnym, że odważyłby się na skrzywdzenie dziecka. Sylva może i była dojrzała, była panną gotową do ożenku, odnajdującą się w życiu zapewne dużo lepiej, sprawniej i bardziej, niźli północne królewny i księżniczki, czy inne szlachetnie urodzone niewiasty. Wciąż jednak pozostawała dzieckiem – dzieckiem, które zostało przeznaczone innemu dziecku – nikt nie mógł wierzyć, czy być pewnym, że jedynie niewinny wiek jest w stanie uchronić, jedno bądź drugie. Mały książę Smoczej Skały był mimo wszystko całkowicie pominięty, zepchnięty na drugi plan w dornijskich knowaniach, przepełnionych rządzą zemsty. Ale czy Targaryeni również lekceważyli dzieci, ze względu na sam fakt, iż ów dziećmi byli? Amaya szczerze w to wątpiła, bardziej przejęta losem młodszej krewnej, niźli swym własnym.
– Nie wszyscy podzielają wolę Króla, słuchaj uważnie, Sylvo – szepnęła, na moment podnosząc głowę i własne spojrzenie, jakby chciała skontrolować okolicę i upewnić się, czy nikt w okolicy nie podsłuchuje ich rozmowy – Mors pragnie pokoju. Odbudowy Dorne, spokoju, ubierając to wszystko w wielką pobożność i oświecenie płynące od samych Siedmiu. Pokoju, ale za jaką cenę? Myślisz, że Targaryeni są w stanie pogrzebać własną dumę? Nie generalizuj ich i nie lekceważ, potrafią być tak samo porywczy jak wielu z nas. Przy tym, że wielu z nich nie grzeszy mądrością, czy umiejętnością głębszego pomyślunku – mruknęła, marszcząc nos ledwo zauważalnie, jakby mówiła o czymś wyjątkowo odrażającym, czy musiała znaleźć się w pomieszczeniu wypełnionym przykrym zapachem. Zamilkła na chwilę, by niedługo później wypuścić powietrze z ust – Dlatego właśnie, musimy wykorzystać to, w czym ich przewyższamy – wypuściła krótki szept, by niedługo później zagryźć wargę i na kilka krótkich chwil spuścić spojrzenie na własne dłonie, analizując w myślach słowa kuzynki, przepełnione bezradnością, wyrzutem i poczuciem niesprawiedliwości. Nie mogła jej winić, za nic – za ucieczkę, niemożność, niezrozumienie. Czy gdyby sama została wyrwana z własnego azylu i przeznaczona na zamieszkanie w odległej krainie, i boku największego wroga, nie pragnęłaby uciec do Essos, uciec gdziekolwiek?
– Na pewno nie jest nim to, na co zgodził się Mors – stwierdziła, wracając ciemnym spojrzeniem w stronę młodszej Martell – Ale nie jest nią także porzucanie naszego domu. Nie bez powodu nazywa się nas żmijami. Jesteśmy niezachwiani, nieugięci i niezłomni, nieważne czego dopuszcza się mój brat.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

rather death than slavery Empty
Temat: Re: rather death than slavery   rather death than slavery Empty

Powrót do góry Go down
 
rather death than slavery
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Retrospekcje-
Skocz do: