Share
 

 Sylva Martell

Go down 
AutorWiadomość
Sylva Martell
Sylva Martell
Wiek postaci : 14 dni imienia
Stanowisko : Maskotka Martellów
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t899-sylva-martell#4391https://ucztadlawron.forumpolish.com/t912-sylva-martell#4618

Sylva Martell Empty
Temat: Sylva Martell   Sylva Martell EmptySro 5 Lut - 18:51


Sylva Martell
They should have warned you that little princesses grow up to be red rocks and raging seas, sun blazed deserts and warrior queens


5 dzień VI księżyca 151
zaręczona
Słoneczna Włócznia
Allyrion
Siedmiu
152 cm | 41 kg
Meika Woolard

Statystyki
Siła: 15
Precyzja: 12
Zręczność: 15
Zwinność: 26
Inteligencja: 41
Odporność: 31

Żywotność: 60
Wytrzymałość: 60
Umiejętności
Blef: 11
Charyzma: 26
Jeździectwo: 10
Percepcja: 10
Siła woli: 7
Broń drzewcowa: 21
Broń dystansowa: 10
Walka wręcz: 5
Ekonomia: 5
Etykieta: 10
Heraldyka: 2
Język valyriański: 5
Pływanie: 5
Taniec: 4
Śpiew: 3
Sztuka przetrwania: 1
Wspinaczka: 3
Zielarstwo: 1
Zoologia: 1
Biografia
All I ever wanted was the world
I can't help that I need it all

Nie pamięta czasów, gdy ojca nie było u ich boku - zna je tylko z opowieści służby zdradzanych po godzinach utyskiwania i męczenia jej członków oraz pojedynczych słów matki, nielubiącej wyraźnie wracać wspomnieniami do tego okresu. Wszystkie te historie zdają jej się równie nierealistyczne, co te omawiające żyjące na odległym Skagos jednorożce czy konie w paski dosiadane w Essos. W jej świadomości istniał bowiem od zawsze, gotowy wysłuchać choćby najbardziej niedorzecznych skarg, zapewnić czego tylko zapragnęłaby. Czasem mawiało się, że rodzice stanowili w oczach swych dzieci bogów, ale to ona miała w tej relacji wrażenie bycia wręcz nadludzką istotą, na której skinienie oczekiwał cały świat z Trystanem Martellem na czele, nawet jeśli sama na codzień wpatrywała się w niego odziedziczonymi po matce jasnymi oczętami z nabożnym uwielbieniem. A skoro tak prezentowała się jej rzeczywistość, to nie miała skrupułów, by wykorzystywać ją na własny użytek, korzystając ze wszelkich nadarzających się sposobności i samodzielnie tworząc nowe. Tak przynajmniej wyglądało jej życie przez pierwsze kilka lat kroczenia po tym świecie, a bajka skończyła się nagle, bez żadnej zapowiedzi. Gdy nadeszła wojna nie rozumiała do końca sensu wydarzeń - z dnia na dzień liczne swobody skończyły się, zastąpione coraz większą nerwowością, a w końcu strachem. Nie czuła go po raz pierwszy, czasem towarzyszył jej w obliczu spotkania z jadowitym wężem grzejącym ciało na ścieżce twierdzy czy też w nocy, gdy ogarniały ją koszmary, ale nigdy nie był jeszcze tak wyraźny. Nieprzyjaciel pojawił się na horyzoncie zupełnie bez zapowiedzi, błyskawicznie niszcząc wolność każdego z dornijczyków, ale na koniec dnia ledwie kilkuletnia wówczas dziewczynka zdolna była pojąć jedynie własną tragedię. Nagłe pozbawienie tytułu "księżniczki", równie oczywistego, co bajkowego zabolało ją okropnie. Nikt nie zdawał się skłonnym poświęcić jej ilości uwagi, do której przyzwyczaiło ją wychowanie, budując pokłady frustracji na cały świat, ale pozwalała rodzinie nakierować ją w stronę sztandarów z czerwonym smokiem i ludzi pod nimi stojących. Słuchała opowieści o przodkach, którzy mieli umknąć na swych łodziach przez pół znanego świata, a wszystko po to, by ich następcy w kilka stuleci później mieli raz jeszcze zmierzyć się z valyriańskim plemieniem. Nie wszystkie demony nawiedzały regiony pozostałe po Zagładzie - część z nich, o białych włosach i fioletowych oczach, sięgnęła ku ich ukochanemu Południu, zaduszając wielu z jego mieszkańców i raniąc jeszcze więcej osób, zabierając niektórych ze sobą, ku swojemu leżu. Szczęśliwie ona sama pozostała w rodzinnej siedzibie, tak bezpieczna, jak tylko dało się w czasach niepokoju.

You say that I'm kinda difficult
But it's always someone else's fault

Uwielbiała uczucie, gdy gorący piasek przesypywał się pod stopami, ilekroć przychodziło jej wydostać się poza mury twierdzy - zawsze pod czujnym okiem straży, ale mimo wszystko wolna i niepokorna, z duchem równie dzikim, co ten dornijskich wierzchowców. Zrzucała wtedy sandały, zupełnie ignorując piekący ból wywołany gorącem i biegła, rozsypując wkoło białozłote ziarna. Część z nich nieodmiennie trafiała między materiał ubrań a zarumienioną słońcem skórę, ocierając ją nieprzyjemnie i znacząc różowymi śladami, które pozostawały na niej jeszcze na długo po zrzuceniu odzienia. Znaczyła wraz z pojawiającymi się od słońca piegami zarumienione policzki i ramiona dziewczęcia. Ziarna piasku gubiły się też między ciemnymi kosmykami, a wyczesywanie ich ze skalpu było czynnością równie pracochłonną, co przyjemną dla dziewczyny. Służki potrafiły spędzić i godziny zajmując się jej włosami, a ona wciąż kręciła nosem niezadowolona, zmuszając je do dalszych starań. Zasługiwała na nie, była wszak "księżniczką", niezależnie co mówił valyriański nieprzyjaciel, a służba rodzinie Martellów pozostawała niespotykanym zaszczytem. Nic więc dziwnego, że pozwalała sobie względem niej na sporą wybredność, przebierając w przydzielanych jej do pomocy kobietach, jakby były jedynie strojnymi dodatkami do jej osoby. Była w tym jednak metoda, widziała w tym sposób odseparowanie drobin skały od kawałków złota, jeśli przez szlachetny kruszec rozumiało się osoby skłonne spełniać zachcianki najmłodszej z Martellów. Były więc to osoby skłonne przeszmuglować jej cytrynowe ciastko z kuchni, usprawiedliwić spóźnienie Sylva na zajęcia własną opieszałością w szykowaniu młódki; poprawić jej humor, ilekroć zwieszała nos na kwintę. A ona, choć początkowo mogła wydawać się zdystansowana i niewdzięczna, ostatecznie obdarzała je wszystkie swoją sympatią, uznając za wartościowe podobnego zaszczytu. Nauczyciele mogli liczyć na jeszcze surowszą ocenę z jej strony, wszak jednym z ich zadań było wytykanie popełnianych przez nią błędów w deklinacji valyriańskich słów czy też poprawiania jej, gdy po raz kolejny myliła członków dynastii królewskiej (przez co swoją drogą absolutnie nie czuła się winna, wszak wszyscy Targaryeni zdawali się nosić na przemian ze cztery imiona wybierane zdawać się mogło losowo i wypełnione po brzegi sławetnym valyriańskim "ae").
Podobnie co z dorosłymi, sprawa miała się z jej towarzyszami zabaw. Uwielbiała otaczać się wianuszkiem rówieśników, na ogół dzieci chorążych jej rodziny oddanych do Słonecznej Włóczni na wychowanie, wśród których nieodmiennie dobierała sobie kilku faworytów mogących liczyć na szczególne traktowanie tak długo, jak okazywali jej należyty szacunek i nie nudzili jej się.

Got you wrapped around my finger, babe
You can count on me to misbehave

Nie była jedynie córeczką tatusia, ale też bratanicą Aliandry Martell, o czym wiadome było wszem i wobec a księżna Dorne dawała o tym do zrozumienia na każdym kroku. Podczas gdy przynajmniej młodsza z jej własnych córek odnajdywała powołanie w bardziej "kobiecych" dziedzinach, Sylva zdawała się kobiecie przypominać głowę rodziny - niezależną i łatwo popadającą w gniew, miejscami wręcz apodyktyczną, z ciągotkami do sztuk walki - łuk i włócznia miały stać się na przestrzeni treningów przedłużeniem jej ręki. Nie obyło się niejednokrotnie bez szpecących jej ciało siniaków, zdecydowanie niepasujących do wizerunku członkini rodu o królewskich korzeniach, musiała jednak jakoś je przeboleć - to dzięki tym bolesnym lekcjom stawała się prawdziwie dumną dornijką, która nie potrzebowałaby żadnego rycerza do obrony przed zagrożeniami czyhającymi w świecie na ciekawe niego panny. W wyniku wychowania zapałała również miłością do końskiego grzbietu. To właśnie na nim posadzono ją na nim, gdy miała ledwo parę lat, a gdy pierwszy raz spadła na ziemię z płaczem, wołając o pomoc, krewna zakazała interweniować komukolwiek do momentu, gdy dziewczynka sama nie podniosła się z ziemi. Obolała i zupełnie nierozumiejąca podobnego zachowania nestorki rodu podeszła do niej w końcu, z wyrzutem próbując uzyskać, choć odrobinę współczucia ze strony kobiety albo przynajmniej usłyszeć powód dla podobnie oschłego traktowania najmłodszej Martellówny. Świat nie będzie się nad Tobą rozczulać, kochana - powiedziała jej wówczas Aliandra, brzmiąc jednocześnie na pełną miłości i zupełnie oschłą. Zawsze taka była - pełna paradoksów, niczym nierozwikłana łamigłówka, zaprzątała nieustannie głowę dziewczęcia, które podglądało ją w obowiązkach i lgnęło w wolnym czasie, ilekroć tylko nie spędzała go akurat z ojcem. To właśnie ta dwójka stała się w jej oczach wzorem do naśladowania, autorytetem, z którego pragnęła w życiu czerpać i do którego aspirowała.
Nie zdołała rozwiązać wszystkich tajemnic ciotki, nim życie tej dobiegło końca - nieważne jak bardzo nie pędziłaby jej na spotkanie Sylva, jak nie popędzałaby wierzchowca, mając w pamięci słowa z wysłanego przez krewną listu, nie miała zdążyć na ostatnie pożegnanie ze swą krewną. Przeżyła jej śmierć niezwykle mocno, a życiowa tragedia rzuciła cień na mające nadejść radosne nowiny zwiastujące koniec wojny.

Get what I want 'cause I ask for it
Not because I'm really that deserving of it

Wygrali, twierdziły głosy jej rodaków. Słowo roznosiło się po świętującym tłumie, który dostrzegała w dole ze swej sypialni w jednej z wieży. Wypełniało usta służby, oddającej się uciechom i zaniedbującej swe własne obowiązki. Gościło na wargach jej własnych krewnych, nabierając w końcu autentyczności. Z satysfakcją obserwowała farsę z pieszą pielgrzymką nowego władcy Północy, razem z innymi szlachcicami podśmiewała się za jego plecami, stawiając nawet część swego kieszonkowego w zakładach, kiedy też cherlawy człowieczek wyzionie ducha. Przegrała wówczas całkiem sporo złota, ale jego utrata nie bolała jej wcale, wszak nigdy nie poznała właściwie wartości pieniądza. W całym tym szaleństwie skradła nawet swój pierwszy pocałunek, dość nieudolnie, ale z wielkim entuzjazmem czepiając się o dwa dni imienia starszego dziewczęcia o czarnych oczach i włosach pachnących migdałami. Różnica wieku nie była nawet szczególnie zauważalna - nie z odważnym makijażem i bogatym strojem, do których upodobanie wykazywała księżniczka.
Wymykając się nocą ze swego pokoju, spaliła część z posiadanych ksiąg, służących wcześniej do nauki valyriańskiego - języka okupanta, którego uparcie odmawiała nauczenia się, unikając przyswojenia nawet jego podstaw. Wszyscy znów byli wolni, ona sama miała dopiero właściwie zasmakować swobód, a perspektywa wybrania się do Królewskiej Przystani nieco kolidowała z tymi planami, ale i tak skłonna była zaskamować skarbów stolicy, o których słyszała dotąd jedynie w opowieściach handlarzy i dawnych jeńców. Odmowa przyszła z dość niespodziewanej strony albowiem to jej własny pan ojciec zadecydował o pozostawieniu dziewczęcia w Słonecznej Włóczni, pod opieką służby oraz Zahiry, co wywołało u Martellówny mało produktywny opór.
Ostatecznie wraz z siódmym księżycem z ogromnym "smutkiem" pożegnała rodzinę, by następnie korzystając z niezbyt uważnego nadzoru matki zagarnąć butelkę wina i książki o treściach zdecydowanie nieprzeznaczonych dla młodych panien, przy których lekturze, jak głosił wstęp, "gorsety same się rozpinały". Sylva nie nosiła co prawda takowej części garderoby, ale wiedziała doskonale, co autor miał na myśli. Obok jazdy konnej i delektowania się smakołykami z Południa, oddała się grzesznym sesją czytelniczym, ciesząc towarzystwem innych mieszkańców dworu w podobnym do własnego wieku. Nie zamierzała wszak zachowywać tych wszystkich dobroci dla siebie - potrafiła wspaniałomyślnie się nimi dzielić tak długo, jak "przyjaciele" okazywali należytą wdzięczność. Miała przecież wszystko i niczego nie ubyło jej od pokazania kompanom skrawka świata, który dla nich pozostawał zupełnie poza zasięgiem. Nie mogła przewidzieć, co planują dla niej zasiadający ci na szczycie, ale nikt nie mógł spodziewać się, by przyjęła próby podobnego pokierowania jej życiem z należytą dla świeżo upieczonej narzeczonej pokorą.




rzut na percepcję
Powrót do góry Go down
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Sylva Martell Empty
Temat: Re: Sylva Martell   Sylva Martell EmptyPon 10 Lut - 12:10




AKCEPTACJA
Never forget what you are, for surely the world will not. Make it your strength. Then it can never be your weakness. Armour yourself in it, and it will never be used to hurt you.



Podczas gdy inni przelewali pot i krew, Ty przelewałaś wino i bawiłaś się do utraty tchu. Mimo to jednak masz w sobie żar poprzedniej księżnej, mimo że nie jesteś jej córką. Świecisz jasno swoją dziecięcą jeszcze świeżością oraz niewinnością, powoli burzoną przez okrutną rzeczywistość świata. Czy zdołasz oprzeć się decyzjom losu czy ugniesz swój kark, jak Dorne?
Przyznawane atuty to:
Dorne: Dziecko Słońca
Nowe Pokolenie
Kokietka


Prócz puli punktów otrzymujesz skórzany kołczan, malowany złotem i wysadzany rubinami w Twój rodowy symbol, który daje +5 do precyzji gdy strzelasz z łuku. Oprócz tego otrzymujesz również żelazny pierścień z ukrytym schowkiem wielkości grosika, który znalazłaś podczas wędrówki po plaży, który daje Ci +5 do rzutu na siłę woli gdy go nosisz.

Powrót do góry Go down
 
Sylva Martell
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Sylva Martell
» Amaya Martell
» Aedalar Martell
» Zahira Martell
» Aedalar Martell

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Dorne-
Skocz do: