Share
 

 Viserys Lefford

Go down 
AutorWiadomość
Viserys Lefford
Viserys Lefford
Wiek postaci : 18
Stanowisko : giermek namiestnika zachodu
Miejsce przebywania : casterly rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t598-viserys-leffordhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t609-viserys-lefford

Viserys Lefford Empty
Temat: Viserys Lefford   Viserys Lefford EmptyWto 17 Gru - 21:59


viserys lefford
nie należę do tych, do których należy ten świat, nie należę też do tych, którzy chcieliby należeć do tego świata


25 III 147
(wolny) jak ptak
złoty kieł, the westerlands
lannister z lannisportu
siedmiu
172 | 66
julian mackay

Statystyki

Siła: 10
Precyzja: 25
Zręczność: 25
Zwinność: 20
Inteligencja: 80
Odporność: 20

Żywotność: 90
Wytrzymałość: 50
Umiejętności

Blef - 45
Charyzma - 55
Logika - 65
Percepcja - 20
Podszywanie się - 20
Broń sieczna - 10
Ekonomia - 40
Sztuka - 20
- gra na lutni - 10
- poezja - 10
Biografia
    Viserio.
    Szept matki pieścił zmysły, rozciągając swój zasięg wzdłuż dolin, pnąc się po wzgórzach, płynąc po wietrze. Delikatnie zdeformowana końcówka imienia na jej języku była lżejsza niż pyłki kwitnących drzew w dzień jego narodzin. Jej oczy, jej nos i jej usta, choć policzki bardziej czerwone w kontraście z jej anemicznymi, wyczerpanymi z kolorów wielogodzinnym porodem. Podobno od początku było widać, że jest oczkiem w jej głowie, oknem na inną rzeczywistość. Zacisnąwszy powieki, widziała niejednokrotnie jego jednego, przez pryzmat tych zielonych oczu, zbyt radosnych na wojskowe skrzywienie i zbyt szklanych na uleganie twardej ojcowskiej ręce, lepiącej uparcie figurę dziedzica z tego jej małego królewicza.
    Zbyt często słyszała, że psuje ten twór, ten materiał tak przecież idealnie spreparowany, przyrządzony zgodnie z przepisem, aby w odpowiednim czasie godnie wstąpić na ojcowskie stanowisko. A ona przecież widziała w nim o tyle więcej - to serce aksamitne i palce podłużne, jakby przez Siedmiu zaprojektowane do tańca po strunach lutni, i to spojrzenie tak czujnie studiujące wszystko, co działo się wokół. Jasne włosy opadały mu czasem aż na oczy, bo niezwykle nie lubił się strzyc, a ona nie zmuszała go do tego, no przecież nigdy by na to nie wpadła, bo nawet z tą niesforną czupryną przypominał jej anioła, wysłannika Światłości, poetę - nie wojownika.Ta miłość nadawała sens życiu - dwóm życiom właściwie, bo tak jak ona nie oddychała dla nikogo poza nim, tak i on w cieple matczynych ramion odnajdywał ukojenie, na pohybel ojcowskim strofom.
    W pewnym sensie świadoma była, jak wiele mu odbiera, jak silnie okalecza pozwalając dojść do głosu tej niepokornej wrażliwości ratującej go z opresji lordowskich oczekiwań i prób mężnej wytrzymałości, z którymi mierzyć musiała się pozostała część jego rodzeństwa - bo nie był jedyny, co to to nie, ale dla niej najważniejszy, tak czuły i stworzony wprost na jej podobieństwo, jakby jakaś igraszka głupia albo zemsta Wszechświata przywołała go do życia, nadając rolę rodowego wybrańca. I w ten sposób to wnętrze tak piękne i szczere, bezlitosnym wyrokiem skazane zostało na zagładę, powolną degradację, pełen bólu powrót do znienawidzonego profanum, przed którym uciekało wytrwale (z jej pomocą zwresztą) przez długie dziecięce lata.
    Tak jak grzechem jest zniewalać wolne i dzikie zwierzę, tak ona widziała skrajną niestosowność w tym przeznaczeniu go na potępienie, bezwstydne odarcie z tego piękna, które wytrwale w sobie nosił. Wyjęcie spod prawa naturalnego, oddanie w ten zbrukany krwią wszystkich rodów Westeros świat poza jej kloszem -
    Zezwalając na empirystyczne poznawanie przyrody i obcowanie z każdego rodzaju sztukami wyzwolonymi, jednocześnie tę okrutną rzeczywistość, tak groźną i brudną, i skrajnie sprzeczną z jego anielską naturą, pokazywała mu jedynie przez szybkę, czasem pozwalając w nią zapukać, czasem nawet zbliżyć się do nieosłoniętego eksponatu bliżej niż na długość wyciągniętego ramienia.

       Viserys.
    Szorstki głos ojca wybrzmiewał zza kadru. Niby nieobecny, a jednak czuwający stale gdzieś tam na górze, tak jak siły nadprzyrodzone i z podobną dezaprobatą przyglądający się temu, co wyprawiało się na jego włościach. Nie rozumiał swojej żony, kobiety tak mądrej i oczytanej, która nagle straciła zupełnie głowę dla najstarszego syna, który wyrastał - zdecydowanie za szybko - w zupełnie przekorny sposób wyłamując się ze wszelkich jego oczekiwań, targając na strzępy depcząc i spluwając na każdą ojcowską zasadę w sposób bezczelny i zuchwały. Wbrew wszelkim zapewnieniom Lady Złotego Zęba, nie był on w żaden sposób wyjątkowy, za to porządnie rozpieszczony i do bólu przekonany o własnej nadzwyczajności - jedno spojrzenie znających świat i ludzi lefferdowskich oczu, a już wiadomym stało się, że oto Siedmiu pokarało ich za przewinienia przodków…
    A może to tylko on, może tylko ten chłopak i jeszcze kobieta, połączeni razem, w tej niepozornej rodzicielskiej relacji zgubili cały ród? Zgubili, stłamsili, pogrzebali i dali temu świadectwo na tej ziemi jego przodków, kiedy Viserys marnował kolejne godziny na czytanie bezużytecznych liryków, wygrywanie kolejnych akordów czy snobistyczne analizy matematycznych wykresów, ignorując kompletnie wszelkie zajęcia związane z umiejętnościami naprawdę użytecznymi dla przyszłego dziedzica Złotego Zęba. Całe szczęście pozostała dwójka była lepsza, zwłaszcza średni syn, wyrastający w oczach lorda na potomka o wiele lepszego niż pierworodny, który wydawał mu się nie do naprawienia nawet po śmierci lady Lefford.
    Racją jest, że długo po tym wydarzeniu nie trzeba było przekonywać Viserysa do porzucenia wszelkich tak w ojcowskich oczach miernych i zawstydzająco bezproduktywnych zadań, jednakże równie ciężkim wyzwaniem okazało się nakłonienie go do powzięcia jakichkolwiek akcji, a przeciągana przez niego w uparty sposób żałoba wpędzała w myśli rezygnacyjne każdego kolejnego nauczyciela, proszonego przez Lorda do posiadłości. Z czasem to przedziwne dziecko wróciło do wertowania po nocach opasłych tomisk. Co czytało? Tego lord Lefford już nie wiedział i nie pragnął się dowiadywać. Prawdziwie istotnym w jego oczach był się fakt, że wszystkie te iście damulkowe zainteresowania z każdym kolejnym tygodniem były coraz solidniej wypierane, a w ich miejsce głowa rodu z całych sił wtłuc się starała chociaż w okrojonym stopniu stosowne zajawki. Nawet całkiem mu się udało - z tego co zaobserwował coraz częściej ten zaśmiecony bzdurami umysł chłonął wiedzę o daninach, cłach i inflacjach, co szczytem ambicji nie było, ale stanowiło dobrą podstawę do dalszych szkoleń.
    Niedługo potem, z okazji dziesiątego dnia imienia, nieukształtowany w wojowniczym harcie dziedzic zaproszony i z ojcowskim błogosławieństwem odesłany został na dwór leffordowskiego zwierzchnika, do Casterly Rock. Niejako była to dla niego ostatnia szansa, aby wziąć się wreszcie za siebie i udowodnić, że wart jest cokolwiek więcej niż beczułka wina stojąca w piwnicy. Ileż w lordzie Złotego Zęba pozostawać musiało wiary w tego tułającego się bez wyraźnego celu młodzieńca, aby na jego barki przełożyć odpowiedzialność za reprezentowanie rodu przed Lannisterami! On sam pozostał w rodowej posiadłości, z jednej strony załamany tą okrutną pomyłką losu, z drugiej wzmocniony w swojej determinacji, aby uczynić pozostałym synów silniejszymi. Sam przed sobą nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czemu odsunięcie Viserysa wydawało mu się najsłuszniejszą opcją - czy chodziło o przekazanie zadania wyszkolenia przyszłego pana Złotego Zęba lepiej wykształconym ludziom? Podkreślenie wierności wobec Namiestnika Zachodu? Zwykłe pozbycie się z zamku ostatniej osoby, w której można było odnaleźć tę samą iskrę, która przewodziła życiu jego zmarłej małżonki…?

    Lefford.
    Ciche łkanie zniewolonej duszy.
Skrzęt zbroi.
    Piekące oczy (piach i powietrze).
Zgrzyt mieczy.
    Powolne przekartkowywanie ksiąg.
Lot strzały.
    Złość pośród chaotycznych zapisków.
Łuk (tryumf).
    Głębokie zadumy i natłok spraw
Poważnych.
    Skrupulatnie liczone wartości
Jednostek.
    Artyzm w tęgim, pojemnym rozumie.
I siła.
    Lub brak świętości w sercu grzesznika.
Giermek nie
    Pan własnego, marnego żywota.


Powrót do góry Go down
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Viserys Lefford Empty
Temat: Re: Viserys Lefford   Viserys Lefford EmptySro 18 Gru - 16:56




AKCEPTACJA
Never forget what you are, for surely the world will not. Make it your strength. Then it can never be your weakness. Armour yourself in it, and it will never be used to hurt you.



Ciężko jest żyć jednocześnie w dwóch światach. Jesteś jeszcze młody i masz czas by zostać panem własnego losu. Czy zdecydujesz się wybrać formę, którą podarowała ci matka, czy głośniej rozbrzmią słowa ojca... A może odnajdziesz jeszcze jedną opcję? Krzywe spojrzenia i gorzkie słowa są tylko kroplą w słodkim morzu satysfakcji. Nie bój się ryzykować.  

Przyznawane atuty to:
Spłacamy swe długi
Szlachcic
Przygnębiony

Na start prócz puli punktów do wydania otrzymujesz również bogato iluminowany zbiór poezji, który dostałeś od matki jako prezent przed opuszczeniem Złotego Kła. Zbiór zapewnia Ci +5 do rzutu wymaganego do użycia umiejętności poezji. Kolejnym przedmiotem jest krótki miecz, będący pożegnalnym prezentem od Twego ojca. Zapewnia on +12 podstawowego współczynnika obrażeń, a także +5 do umiejętności walki bronią sieczną.

Powrót do góry Go down
 
Viserys Lefford
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Viserys Lefford

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Archiwum-
Skocz do: