Share
 

 Maxwell Hightower

Go down 
AutorWiadomość
Maxwell Hightower
Maxwell Hightower
Wiek postaci : 35
Stanowisko : lord Starego Miasta
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t654-maxwell-hightower#1489https://ucztadlawron.forumpolish.com/t663-maxwell-hightowerhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t964-korespondencja-maxwella-hightowera#5078https://ucztadlawron.forumpolish.com/t964-korespondencja-maxwella-hightowera#5078

Maxwell Hightower Empty
Temat: Maxwell Hightower   Maxwell Hightower EmptyWto 24 Gru - 1:08


Maxwell Hightower
“Lighthouses are not just stone, brick, metal, and glass. There's a human story at every lighthouse; that's the story I want to tell.”


14 VII 130
żonaty
STARE MIASTO
lannister
WIARA SIEDMIU
184 cm | 79 kg
Dan Jeannotte

Statystyki
Siła: 61
Precyzja: 45
Zręczność: 42
Zwinność: 52
Inteligencja: 80
Odporność: 70

Żywotność: 120
Wytrzymałość: 80
Umiejętności
Blef: 41
Charyzma: 61
Jeździectwo: 23
Logika: 61
Percepcja: 41
Taktyka: 30
Siła woli: 48
Zastraszanie: 16
Broń sieczna: 41
Walka wręcz: 26

Ekonomia: 40
Etykieta: 15
Heraldyka: 15
Język obcy (starovalyriański): 16
Sztuka (malowanie): 26
Biografia
Pierwsze dziecko swych rodziców, syn pierworodny, przyszły dziedzic. Jego los został zapisany z góry, od początku do końca, a przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe. Nie podlegało to żadnym dyskusjom już od samego początku. Oczywiście dano mu zaznać nieco z życia dziecka, ale nie szastano tym zbyt mocno. Ojciec miał bardzo dokładną wizję przyszłości ich rodu, do której potrzebował idealnego spadkobiercy. Maxwellowi ograniczono kontakt z rówieśnikami, a zamiast nich otoczono go różnego rodzaju nauczycielami. Matka odnosiła się do tego dość specyficznie twierdząc, że chłopak jest na to po prostu zbyt młody, ale nieszczególnie ruszało to Morgana. Co prawda darzył żonę szacunkiem, który jednakowoż trwał jedynie do pewnego momentu. Śmiało mogła prawić o kwiatach, ubraniach i tym podobnych "kobiecych sprawach", ale polityka i sprawy ich rodu pozostawały pod jego jurysdykcją.
W taki oto, dość specyficzny, sposób świat poznał ich pierworodny. Wychowawcy karcili go za wszelkie odstępstwa od normy, ale chłopak szybko zorientował się, iż ich władza ograniczała się jedynie do krytyki i zwracania uwagi. Nikt nie był na tyle głupi, aby chociażby dotknąć dziedzica Starego Miasta. Nie oznaczało to jednak, że Max był nietykalny, nic z tych rzeczy. Sprawiedliwość bowiem wymierzał mu własnoręcznie ojciec. Nauczyło go to zręcznego manewrowania pomiędzy różnymi zachowaniami oraz dość trafnego oceniania ryzyka. Ojciec szczególnie naciskał na kształcenie, które miało zrobić z niego dobrego polityka oraz handlarza. Znalazły się tam więc chociażby ekonomia, taktyka czy logika. Chciał mieć pewność, iż Maxwell godnie zajmie jego miejsce. Matka z kolei kontrolowała naukę etykiety oraz wszelkich innych, bardziej formalnych kwestii, które łaskawie pozostawił jej małżonek. Nie zaniedbywano jednak przy okazji rozwoju fizycznego chłopaka. Co prawda nie wykazywał wybitnych zdolności szermierczych, ale dzięki wieloletnim treningom przysposobił sobie zasady walki zarówno z użyciem broni jak i pięści.
Wielokrotnie manipulował swymi nauczycielami. Początkowo korzystając ze swej pozycji, ale z biegiem czasu nabrał wprawy. Po latach musiał przyznać, że motywacja, jaką była wizja oberwania od ojca pasem była niezwykle skuteczna. Warto też wspomnieć, iż w unikaniu konsekwencji nieraz pomagała mu matka. Mimo słów męża nie potrafiła skazać swego pierwszego dziecka na tak okrutny los. Starała się jak mogła, aby obdarzyć go chociaż cieniem prawdziwego dzieciństwa, przemycając mu różnorakie zabawki oraz zabierając z różnych zajęć. Można śmiało rzec, że to właśnie jej zawdzięczał fakt nie stania się skorupą pozbawioną ludzkich emocji. Oczywiście wszystko to robiła z umiarem, w ramach rozsądku. Nie chciała bowiem zaalarmować o swych poczynaniach męża, domyślając się jego reakcji. Nie bała się jednak o siebie, a Maxwella, którego życie stałoby się jeszcze cięższe. Wiele nocy spędziła na modlitwach do bogów, aby wspomogli jej pierworodnego.
Pomoc przyszła, ale w dość nieoczekiwany sposób. Było to bowiem kolejne dziecko, jego młodszy brat, Arthur. Po tym wydarzeniu życie zaczęło się zmieniać. Powoli, stopniowo, niezwykle topornie, ale jednak. Ojciec, uspokojony nieco faktem, że nie posiadał już jednego, a dwóch synów postanowił złagodzić nieco bicz nad starszym z nich. Prawda była jednak zgoła inna. Za wszystkim stała Leila, która pojawienia się drugiego potomka upatrywała w woli bogów, którzy zechcieli ją wysłuchać. Korzystając z tego przekonała męża do obdarowania Maxa odrobiną wolności i dzieciństwa, którego mimo wszystko zaczynało mu brakować. Powoli zaczął też wchodzić w okres większej świadomości, a także licznych, chociaż krótkich buntów. Morgan może i przyzwolił mu na pewną listę swobód, ale ani myślał dać mu większą wolność. Sytuację pogarszał również fakt, iż Arthur nie zapowiadał się tak zadowalająco jak Maxwell. Nauczyciele dyplomatycznie określili jego inteligencję na przeciętną, co zdecydowanie nie usatysfakcjonowało lorda. Wciąż trzymał go na postronku, chcąc kierować każdym jego krokiem.
Z upływem czasu stawało się to jednak coraz trudniejsze. Młody dziedzic zadawał się głównie z dziećmi lepiej urodzonych, ale i to z czasem uległo zmianie. Ludność, którą miał w przyszłości władać okazała się bowiem znacznie bardziej intrygująca. Gdy jego brat nieco podrósł, Max stał się jeszcze bardziej buntowniczy, ku zgrozie rodziców niejednokrotnie zabierając go ze sobą. Oczywiście w granicach rozsądku. Wiedział, że ojciec spierze mu skórę, jeśli Arthurowi spadnie z głowy chociaż włos. Może i nie był zbyt bystry, ale wciąż miał ich nazwisko, a więc był ważny. Może nie jako polityk, ale wykazywał zdolności do miecza, co Morgan oczywiście postanowił odpowiednio wyeksploatować. Jeden syn jako dziedzic, drugi jako jego protektor oraz potencjalna opcja na zdobycie nowych koneksji. Był przystojny i zwinnie machał ostrzem, co działało na jego korzyść. Zresztą, z Maxwellem wcale nie było inaczej. Plan wobec niego od samego początku był niezmienny i niezachwiany. Wyszkolić, wydać za odpowiednią osobę i osadzić na miejscu ojca, gdy ten w końcu zaniemoże.
Póki co jednak cieszył się rzadkimi chwilami wolności i radości, zawiązując młodzieńcze przyjaźnie oraz zdobywając pierwsze doświadczenia miłosne, co zdecydowanie nie było jego mocną stroną. Potrafił się pięknie wysławiać i rzucać różnymi fragmentami poematów z głowy, ale gdy przychodziło do improwizacji miękły mu kolana. Na szczęście jednak z biegiem czasu się wyrobił. Strach pomyśleć, co czekałoby jego rodzinę z przywódcą, który ma problemy w komunikacji z płcią przeciwną. Niezwykle przydatna okazała się przy tym jego siostra, Meredith. Przez pierwsze lata jej życia często pomagał matce w opiece nad tą małą istotą. Był nią całkowicie i szczerze zauroczony. Była niezwykłym i przyjemnym oderwaniem od brata. Potrafił wręcz godzinami siedzieć i po prostu wywoływać uśmiech na jej twarzy z pomocą różnych wygłupów. Z czasem jednak podrosła, dołączając do zabaw jego oraz Arthura. To właśnie wtedy Maxwell dostrzegł, że opiekuńczość względem dziewczynki działała na jego korzyść w oczach panien, co skrzętnie wykorzystywał.
Dalsze lata jedynie pogłębiły relację tej trójki, chociaż po czasie samoistnie ta z siostrą zaczęła brać górę. Nie oznaczało to jednak, że odrzucał brata, nic z tych rzeczy. Korzystając z nabytego doświadczenia oraz faktu przeżycia kilku lat więcej niż oni w pewnym stopniu prowadził ich przez życie. Nierzadko spędzali razem czas podczas lekcji, po których on sam tłumaczył im kwestie, których nie potrafili pojąć. Uwielbiał w takich sytuacjach słuchać Meredith, która potrafiła doskonale łączyć fakty, nierzadko szybciej od Arthura. Oczywiście nie poprzestawali tylko na tym. Byli w końcu dziećmi. Mini-bijatyki, przepychanki, żarty, można rzec, że prowadzili nieustanną wojnę z nieustannie zmieniającymi się wrogami i sojusznikami, wszystko zależało od tego, kto akurat oberwał. Początkowo była to głownie siostra ze względu na swój wiek, ale wyjątkowo szybko zaadaptowała się do sytuacji, sprawiając, iż to środkowy z rodzeństwa stał się główną ofiarą. Pewnego razu w ramach zemsty niemal doprowadził do śmierci Meredith, co zdecydowanie nie ucieszyło Maxwella. Kulturalnie, z użyciem kija, wytłumaczył bratu, że powinien zacząć używać rozumu, gdyż mógł skrzywdzić tym siostrę. Nie martwił się, że może za to oberwać od ojca, gdyż nawet jego brat nie był na tyle głupi, żeby wspomnieć o tej sytuacji Morganowi, który na niego zdenerwowałby się równie mocno.
Niestety lata leciały, a dziedzic rodu Hightower, przyszły lord Starego Miasta starzał się wraz z ich upływem. Co prawda wciąż był młody, a jego relacje z rodzeństwem nie osłabły, do którego zresztą dołączyła jeszcze jedna siostra, ale siłą rzeczy w końcu nadszedł czas, w którym ojciec postanowił sprawić mu żonę. Upatrzywszy odpowiednią kandydatkę załatwił wszelkie formalności, czyniąc z niej narzeczoną syna. Próbował się temu sprzeciwić, ale wszelkie formy bunty zostały szybko stłamszone. Z niemałą frustracją chłopak zaakceptował swój los. Zresztą, wiedział dobrze, że miał znacznie lepiej od sióstr, które w przyszłości będą zwykłymi podmiotami, które trzeba będzie dobrze sprzedać. On sam nigdy nie był fanem tego podejścia, na co spory wpływ miały nauki matki jak i przebywanie z Meredith, która skutecznie udowodniła mu, iż kobiety wcale nie muszą być słabsze i głupsze, jak zwykł mawiać ojciec. Postanowił więc pozostać cicho z nadzieją, że uda mu się wpłynąć na inną decyzję w kwestii sióstr. W taki oto sposób stał się mężem, a jakiś czas po tym ojcem. Miało to niestety negatywny wpływ na jego dotychczasowe. Dość szybko i gwałtownie porzucił wielu znajomych, ale przede wszystkim zabawy z rodzeństwem. Ojciec w końcu poprawił poluzowany niegdyś postronek nie chcąc, aby Maxwell przypadkiem ośmieszył ich imię. Był teraz mężem, musiał zacząć zachowywać się tak, jak wymagało jego przyszłe stanowisko. Oczywiście wciąż utrzymywali stały kontakt, ale wspólne wypady ograniczyły się do minimum, chociaż Meredith wciąż potrafiła wydobyć z niego owego starego ducha rozrabiaki. Zresztą, wciąż nie potrafił wyrzucić prezentów, które dała mu, gdy była jeszcze małym dzieckiem.
Lata płynęły, każde z nich było coraz starsze, a on sam powoli zaczął przyzwyczajać się do myśli swojej przyszłości. Żona, córka oraz bliźniaki, chłopcy. Dzięki ich przyjściu na świat nie musiał się już dłużej użerać z ojcem, który koniecznie chciał mieć zapewnioną męską linię rodu. Wziął sobie jednak do serca własne wychowanie, nie chcąc skazywać na to samo własnych potomków. Dbał o odpowiednie ich wykształcenie, ale rozpoczął je w odpowiednim momencie, nie ograniczając im przy tym elementów dzieciństwa. Co prawda to, jak kształtował się on sam dało mu pewne korzyści, ale wolał dać im to samo nieco inną drogą. W międzyczasie oczywiście wciąż poszerzał swoja wiedzę, podróżując po siedmiu królestwach, zdobywając kontakty, koneksje, ale przede wszystkim poznając życie. Ojciec zabrał się za to co prawda dość późno, ale Maxwell cieszył się z tej możliwości, próbując skorzystać na tym najbardziej, jak tylko mógł. Morgan był coraz bardziej stary i chorowity, co niechybnie przybliżało moment, w którym on sam miał zasiąść na krześle ojca. Była to więc korzyść dwojaka. Z jednej strony poznawał świat, a z drugiej cieszył się nowo poznaną wolnością, która nie trwała jednak długo. W ciągu kilku następnych lat faktycznie został lordem, obejmując we władanie Stare Miasto, zdecydowanie odczuwając ciężar tej odpowiedzialności. Ku swemu rozgoryczeniu stało się to jednak już po tym, gdy ojciec sprzedał jego siostrę Baratheonom. Wiedział jednak, że była kobietą, która sobie poradzi. Zresztą, dobrze wiedziała, że zawsze miała i będzie miała w nim wsparcie. Póki co musiał jednak przede wszystkim skupić się mieście, które było teraz od niego zależne. Dodatkowo na głowie miał również wypowiedzianą przez króla Daerona I Targaryena wojnę z Dorne. Siłą rzeczy musiał zając się wysłaniem odpowiedniej liczby ludzi rodowi Tyrellów, których byli wasalami. W skład owych oddziałów z lekko niechęcią wliczył w końcu także swego brata, na jego własną prośbę zresztą. Co prawda ich relacje nieco osłabły na przestrzeni lat, ale wciąż byli rodziną. Maxwell zdecydowanie nie chciał stracić nikogo z ważnych dla niego osób, ale ku jego szczerej uldze Arthur radził sobie dość dobrze.
Pomimo początkowych lat niechęci do bycia dziedzicem finalnie zaakceptował swoją rolę jako lorda Hightower. Co prawda nie był fanatykiem jak jego ojciec, ale pragnął rozwijać swoje ziemie, dbając przy tym o swoich mieszkańców. W przeciwieństwie do Morgana jednak uważał, że ich przyszłość zależała od dopasowywania się do zmieniających się czasów. Przez lata obserwacji zarówno ojca jak i ludzi zamieszkujących Stare Miasto zorientował się, jak ważne były dla nich tradycje i niechęć do świeżego podejścia do różnych kwestii. Z racji tego swoje zmiany, o ile w ogóle zdecydował się jakąś finalnie wprowadzić na większą skalę, były stopniowe. Wszystko to poprzedzały zawsze długie przygotowania gruntu, aby nie odebrano ich negatywnie. Przy okazji stał się mecenasem wielu artystów oraz wynalazców, ludzi, którzy głosili idee, które zdołały go zaintrygować na tyle, aby sięgnął po mieszek ze złotem. Fakt śmierci brata zachwiał dość mocno jego osobą, wywołując w nim, do pewnego stopnia, wyrzuty sumienia. Może i nie byli w najlepszych relacjach, ale rodzina pozostawała rodziną. Miał na sobie odpowiedzialność za tysiące innych istnień, a przede wszystkim swoją rodzinę, więc nie pozwolił sobie na zbyt długą żałobę. Lata zarządzania były dla niego niezwykle pracochłonne i trudne, przez co osłabły jego kontakty z rodzeństwem, ale wciąż stara się być oparciem, na które mogą liczyć w chwili potrzeby.  


Powrót do góry Go down
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Maxwell Hightower Empty
Temat: Re: Maxwell Hightower   Maxwell Hightower EmptySro 25 Gru - 17:44




AKCEPTACJA
Never forget what you are, for surely the world will not. Make it your strength. Then it can never be your weakness. Armour yourself in it, and it will never be used to hurt you.



Czasami bywa tak, że ten, komu przypada dziedzictwo rodu, wcale go nie chce. Dobrze, że szybko zorientowałeś się, że z Arthura nie byłby żaden lord, a w szczególności ktoś, kto miałby poprowadzić i powiększyć rodową fortunę jednego z najbogatszych rodów w Reach. Ten obowiązek spadł na Twoje barki i mimo początkowej niechęci, jako Lord Starego Miasta, sprawiasz się znakomicie. Ojciec poskąpił Ci dzieciństwa, jednak przygotował Cię do przyszłego życia. Warto pomyśleć, czy aby na pewno był aż taki zły w swoich pomysłach.

Przyznawane atuty to:
Koneserzy wina
Szlachcic
Lord
Magnat
Słaby zmysł: wzrok

Na start prócz puli puntów do wydania otrzymujesz również księgi rachunkowe, bez których nie poradziłbyś sobie z prowadzeniem tak wielkiego, znaczącego interesu, ani nie powieliłbyś majątku. Bez nich jedynie łut szczęścia mógłby Cię wspomóc. Całe szczęście masz je przy sobie i dają Ci +5 do rzutu na ekonomię.  Drugim przedmiotem, który otrzymujesz, jest kolorowe liczydło wspomagające twój trzeźwy umysł i zdolność logicznego myślenia, sprawiając, że otrzymujesz +5 do rzutu na logikę, ponieważ jest z Tobą od najmłodszych lat, gdyż otrzymałeś je jako prezent od matki.

Powrót do góry Go down
 
Maxwell Hightower
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Archiwum-
Skocz do: