Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17 Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów Miejsce przebywania : Królewska Przystań
| Temat: Re: Komnaty królewny Haerys Sro 1 Kwi - 15:05 | |
| Posłusznie otworzyła usta, pozwalając maestrowi na przeprowadzenie badania. Wyszło ono zgodnie z nadziejami Haerys - pozytywnie, dzięki czemu poczuła się nieco pewniej w swej roli chorowitej dziewczyny, wymagającej kilku dni odpoczynku. - Ach, oczywiście, to gorączka musiała poplątać mi język...Niedźwiedzia Wyspa, pamiętałam ją z twych lekcji, maestrze - odparła nieco zakłopotana, udając zarówno chorobę, jak i fakt swej pomyłki. Zapewne i tak zapomni o prawidłowym nazewnictwie już za kilka księżyców, ale na razie w ogóle się tym nie przejmowała. Sama Moira nie zwróciła jej uwagi, mądra dziewczyna: może miała jednak jakieś pozytywne strony? Nieistotne, Erys zaczęła nieco wiercić się pod kołdrami, kocami oraz pierzynami, jednym uchem słuchając wieści o Winterfell, drugim zaś je wypuszczając. Lubiła opowieści o dalekich krainach, ale w stanie poddenerwowania i przejęcia kłamstwem nie potrafiła odpowiednio się skupić. Przetarła znów oczy, udając zmęczenie i zmarkotnienie; powstrzymała nawet chichot, gdy dotyk maestra na nogach wywołał łaskotki. Leżała ze zbolałą miną, wzdychając ciężko raz po raz, by podkreślić swój niewesoły stan. - Czy długo będę tak osłabiona, maestrze? - spytała słabiutko, jakby właśnie przepłynęła wody morza oddzielającego ją od Essos, kątem oka zerkając na przygotowywane specyfiki. Kolejne obrzydlistwa, znów się wzdrygnęła, ale zmieniła odruch ciała na szereg udawanych dreszczy wywołanych gorączką. Zakasłała też, by ukryć uśmiech zadowolenia z wydanego przez maestra werdyktu. A więc była wolna! Uniknęła okropnego upokorzenia, upodlenia, na jakie skazał ją król. - Co za okropna wiadomość - zakwiliła prawie, poruszona, przymykając oczy. - Ale muszę być posłuszna sugestion maestra, powinnam zebrać siły...I nie zarazić słabością żadnego biedaka. Falyse na pewno sobie poradzi, zwłaszcza przy wsparciu służby - dodała opiekuńczym tonem, uchylając powieki tylko na moment, by nie obnażyć ich roziskrzenia, bynajmniej spowodowanego gorączką. - Dziękuję za twą pomoc, maestrze. Proszę, byś zajrzał do mnie jeszcze wieczorem...mam nadzieję czuć się już nieco lepiej, ale kto wie, co szykują dla mnie bogowie - powiedziała w końcu zbolałym, zmęczonym tonem, obiecując sobie, że ohydną miksturę wyleje do kwiatów albo da do wypicia Moirze. Na razie jednak znów zakopała się pod kołdrę, zakasłała kolejnych kilka razy i pożegnała zafrasowanego maestra, w głębi duszy odczuwając szaleńczą ulgę wywołaną uniknięciem zesłania do jadłodajni dla plebejuszy. rzut na 88| ztx2 |
|