Share
 

 Qiu Ming

Go down 
AutorWiadomość
Qiu Ming
Qiu Ming
Wiek postaci : 27
Stanowisko : Podróżnik
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t725-qiu-minghttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t765-qiu-ming#2399

Qiu Ming Empty
Temat: Qiu Ming   Qiu Ming EmptyCzw 2 Sty - 1:16


   
Qiu Ming
Why would a living person worry about what happens after they die?
I'll just live freely for as long as possible.
Rok Szarej Małpy która kradnie jadeit(138)
wolny
Posiadłość rodziny Qiu
Lan
Dziewica Światła i Lew Nocy
1.83m | 70kg
xiao zhan

Statystyki

Siła: 27
Precyzja: 41
Zręczność: 51
Zwinność: 80
Inteligencja:51
Odporność:20

Żywotność:80
Wytrzymałość:100
Umiejętności

Chatyzma: 44
Jeździectwo: 3
Logika: 43
Mistycyzm: 41
Percepcja:41
Siła woli:41
Walka wręcz:10
Broń egzotyczna:80

Anatomia: 27
Etykieta: 13
Ekonomia: 3
Język obcy(Bastard Valyrian): 10
Język obcy(Yi Ti): Wrodzony
Nawigacja: 3
Pływanie: 1
Sztuka (flet): 40
Biografia

   Młodzieniec z długimi czarnymi włosami stał na prawej burcie i przyglądał się dziwnemu zamkowi na wyspie. Z tego co wiedział wybudowała go rodzina pochodzące z Valyrii, królestwa która mogłoby nawet dorównać Złotemu imperium Yi Ti, gdyby nie katastrofa naturalna. W sumie ten mały zameczek nie robił na nim wrażenia, może i spełniał się jako forteca obronna, ale daleko mu było do pałaców z jego ojczyzny. Ogarnął go smutek na wspomnienia z ojczyzny, gdyby tylko mógł wrócić do Yi Ti i żyć w spokoju.

   W roku błękitnego kraba który szczypie jadeit (160), cesarz zorganizował wielkie polowanie na bazyliszki, z okazji rozpoczęcia nowej dekady. Wszystkie wielkie dynastie szlacheckie przybyły do Yin, aby ich synowie mogli się wykazać i wsławić imię rodziny na cesarskim dworze.
   Qiu Ming był pod wielkim wrażeniem stolicy imperium, co prawda odwiedził już niejedno miasto Yi Ti, ale żadne nie było tak wielkie jak Yin. Co chwila mijały go miliony ludzi w najróżniejszych strojach, był nawet w stanie rozpoznawać nawet kilku quatheńczyków którzy wyróżniali się swoją bladą skórą. Mimo że rodzina Qiu posiadała status szlachecki, okres ich chwały przypadał na czas dynastii szkarłatnych cesarzy, teraz byli zaledwie cieniem swej dawnej potęgi.
   Jak to jest w zwyczaju każda rodzina musi oddać hołd cesarzowi, zanim podejdzie do zawodów. Z reguły cesarz nawet nie zwraca uwagi kto mu obecnie się kłania i  bije przed nim pokłony. Tak też i było w przypadku rodziny Qiu, kiedy to Ming wraz ze swoim kuzynem, któremu będzie partnerował podczas polowania, oraz z głową rodziny, kłaniali się praktycznie leżąc i przysięgali swą lojalność. Chłopak nie mógł wyjść z podziwu. Nie dość, że pałać był wielkości całej ziemi jaka należała do jego rodziny, to jeszcze większość używanych rzeczy była zrobiona lub ozdobiona złotem. Nawet strażnicy mieli pozłacane zbroje i bronie. Sala tronowa, gdzie zasiadał cesarz, była tak ogromna że ledwo dało się dostrzec na jej drugim końcu złotą postać na złotym tronie. Dla bezpieczeństwa cesarza  żadna osoba bez pozwolenia nie mogła się zbliżyć na mniej niż tysiąc kroków, oczywiście specjalnie wyselekcjonowaną służbę zakaz ten nie obowiązywał. Niżsi stopniem oficerowie mogli zbliżyć się na odległość pięciuset kroków, dwieście pięćdziesiąt kroków był limitem dla zarządców prefektur, sto kroków dla oficerów wysokiego stopnia, pięćdziesiąt dla urzędników państwowych, 10 dla wszelkich ministrów i generałów. Jeśli ktoś oddał wielkie zasługi dla państwa i cesarza jego limit mógł zostać zmniejszony, a nawet całkowicie zniesiony. Nikt z rodziny Qiu nie mógł przekroczyć tysiąca kroków, więc żaden z większych panów nie zwrócił na nich uwagi, jakiś sługa wręczył im medaliony symbolizujące uczestnictwo w polowaniu, a następnie ich wyprowadzono z sali tronowej.
   Polowanie miało rozpocząć się dopiero nazajutrz, dlatego też wszyscy którzy brali udział w turnieju łowieckim mogli się zatrzymać w pałacu. Będąc ciekawskim świata, Qiu Ming szybko udał się pozwiedzać cesarską siedzibę. Po pewnym czasie trafił do jednego z wielu ogrodów zdobiących pałac. Wszędzie rosły nieznane mu dotąd drzewa i kwiaty, którym towarzyszyły posągi przedstawiające dziwnie ubranych ludzi, a na środku ogrodu stała mała altanka.
   Mimo początkowej ekscytacji z odwiedzenia pałacu cesarza, zmęczenie po podróży w końcu i temu energicznemu młodzieńcowi dało się we znaki. Bez namysłu usiadł na jednej z ław w altanie, wyciągnął zza pasa flet, i zaczął grać jedną z pieśni, którą nauczyła go matka, gdy jeszcze żyła. Muzyka wypełniła pusty ogród. Qiu Ming tak oddał się swemu zajęciu, że nie zauważył jak do ogrodu weszło kilka osób i zaczęło mu się przyglądać. Gdy tylko Ming przestał grać, jeden z mężczyzn odezwał się wzburzony.
   - Kim jesteś że masz czelność siedzieć gdy książę stoi? - nim artysta zdążył zareagować, najbardziej dostojny mężczyzna z grupy przemówił.
   - Spokojnie Mu Feng, ten dżentelmen nawet mnie nie zauważył, ponadto dał nam ładny popis swych umiejętności. - Bez wątpienia był on księciem, lecz Qiu Ming nigdy go nie widział. Zresztą większość swego życia spędził w rodzinnej posiadłości, trenując walkę mieczem oraz grę na flecie - Wybaczam mu brak ogłady, ale kim jesteś? Pierwszy raz cię widzę w pałacu.
   - Jestem Qiu Ming panie, przybyłem na polowanie - Mo Feng znowu chciał coś powiedzieć, zapewne skarcić go za brak etykiety, ale ów dostojnik podniósł dłoń uciszając go nim cokolwiek pisnął.
   - Z reguły osoby idące na polowanie posiadają medalion potwierdzający jej udział, lecz u ciebie go nie widzę. Mógłbyś mi go pokazać?
   - Tak, tak mój medalion - młodzieniec zaczął szukać znaku dzięki któremu mógł miał pewne przywileje, w tym przebywanie na terenie pałacu, po dłuższej chwili z zakłopotanym uśmiechem na ustach powiedział - Widzisz panie, niestety musiałem go przez przypadek zostawić w pokoju.
   - Za wtargnięcie do cesarskiego pałacu grozi nawet kara śmierci - Mo Feng odezwał się z satysfakcjonującym uśmiechem.
   - Spokojnie Mo Feng, weź ludzi i idź do komnaty panicza Qiu, przeszukaj ją dokładnie.
   - Ależ panie, mam cię zostawić samego, bez ochrony z tym człowiekiem? - zaprotestował pokornie Mo Feng.
   - Nie sprzeciwiaj mi się, w pałacu tylko nieliczni mogą posiadać broń, a flet nie jest czymś czym można by mnie zabić.
   - Tak Panie - sługa ukłonił się, następnie wraz z grupką ludzi ruszył w kierunku jednego z wyjść ogrodu. Qiu Ming zastanawiało to skąd Mo Feng będzie wiedział która to jego komnata, przecież o nic go nie zapytał, a w pałacu było na pewno tysiące jeśli nie miliony komnat.
   - A więc co cię przyciągnęło młodzieńce do ogrodu którym się zajmuję?
   - Chciałem tylko zwiedzić cesarską siedzibę panie - słysząc że ma przed sobą osobę odpowiadającą za wystrój ogrodu, Ming nie mógł się oprzeć ciekawości - Czemu te rzeźby przedstawiają różnych ludzi w dziwnych strojach?
   - Więc zaintrygowała cię moja kolekcja - dostojnik podszedł do najbliżej z rzeźb, zaś młodzieniec poszedł za nim.
   Rzeźba przy której stali przedstawiała postać okrytą kapturem i maską zasłaniającą twarz. Wszystkie rzeźby były rozmiarów człowieka i wykonane z marmuru, niektóre posiadały dodatki w postaci kamieni szlachetnych lub złotych.
   - Ta przedstawia mieszkańca krainy cienia - przechodzili od rzeźby do rzeźby, a każda następna różniła się od poprzedniej. Książę wymieniał najróżniejsze nazwy, niektórych Qiu Ming nigdy nawet nie słyszał, Qarthu, Ibbenu, Wysp Letnich, Dothraków, Ghis, Wolne Miasta na zachodzie, Leng, Jogos Nhai. W końcu zatrzymali się przy rzeźbie przedstawiającej mężczyznę w zbroi z mieczem w ręku, w otworach na oczy świeciły szmaragdy - To moja ulubiona, przedstawia Valyriańskiego smoczego lorda, rzeźba smoka za dużo miejsca by zajęła..
   - Z tego co mi starsi mi mówili panie, Valyria upadła ponad 100 lat temu - wtrącił Qiu Ming wpatrując się w rzeźbę. Co szokowało trochę jego rozmówcę, gdyż mało kto był odważny przerywać mu w wpół zdania.
   - Tak, tak ich imperium upadło, ale prawie wszystkie wolne miasta na zachodzie wywodzą się od jej kolonii. Ponoć daleko na zachodzie żyje rodzina posiadająca jeszcze smoki. Podbili jakieś mało znaczące królestwa, i władają nimi pod tytułem żelaznego tronu.
   - Tak, tak patriarcha mówił mi kiedyś o tym, i że wszystkie smoki wyginęły przez te ich bratobójcze wojny.
   - Najnowsze plotki mówią o młodym smoku, który podbił ostatnie królestwo na zachodnim kontynencie.
   Do ogrodu wszedł Mo Feng wraz ze swoimi ludźmi, pokłonił się dostojnikowi, a gdy ten na niego spojrzał i gestem pozwolił mu przemówić, sługa przemówił.
   - Twój pokorny sługa melduje, że Qiu Ming jest tym za kogo się przedstawia - następnie podał coś swojemu przełożonemu - oto jego medalion, który był w jego komnacie.
   - Dobrze się spisałeś Mo Feng - książę przyjrzał się przedmiotowy który trzymał w ręce, następnie oddał go stojącemu obok młodzieńcowi - Nie zgub go więcej, bo nie wszyscy będą tak wyrozumiali jak ja. Mo Feng wyślij dwóch ludzi którzy odprowadzą panicza Qiu do jego komnaty.
   - Dziękuje panie - młodzieniec pokłonił się, a następnie odszedł wraz z ludźmi którzy mieli go odprowadzić. Gdy zniknął w bramie ogrodu dostojnik odwrócił się ku przeciwległemu wyjściu, i wypowiedział:
   - Ciekawy młodzieniec, obserwuj go Mo Feng, może się nam przydać - następnie ruszył przed siebie.
   - Tak jest mój panie - dało się słyszeć odpowiedź Mo Fenga.


   Rodzinie Qiu nie udało się wsławić w polowaniu na bazyliszki, dodatkowo napięcie między nimi a rodziną Cheng wzrosło. Wielkie było zaskoczenie, kiedy sam trzeci książę Bu Gao wysłał posłańców z propozycją przyjęcia na służbę Qiu Ming. Służba jednemu z synów cesarza, była chlubą dla całej rodziny, patriarcha rodziny Qiu nawet nie rozważał odrzucenie tej propozycji. Odmowa członkowi rodziny cesarskiej byłaby uznawana za obrażę, tak więć Qiu Ming nie miał żadnego wyboru i musiał udać się na dwór cesarski. Ku zaskoczeniu młodzieńca, osoba której miał służyć, była dostojnikiem którego spotkał pamiętnej nocy w ogrodzie pełnym rzeźb. Głównym zadaniem Qiu Minga było towarzyszyć księciu i go zabawiać swoją grą na flecie, lub rozmową, czasami nawet się sparingowali na miecze w ramach rozrywki. Z biegiem czasu książę Bu Gao zaczął traktować Qiu Minga bardziej jak przyjaciela, niż sługę, co oczywiście nie podobało się innym członkom rodziny królewskiej i Mo Fengowi, który starał się ukazywać księcia zawsze z jak najlepszej strony. Qiu Ming podczas swego pobytu na dworze królewskim, ciągle wpakowywał się w jakieś tarapaty z powodu swojego charakteru, przez co narobił nie tylko sobie, ale również swojemu panu wiele problemów. Mimo starań Mo Fenga, Bu Gao w wyniku skandalów jakie wywoływało zachowanie Qiu Minga na cesarskim dworze, został wysłany ze specjalną misją do nowego Ghis. Sam książę, fascynujący się obcą kulturą, i Qiu Ming który zaraził się zainteresowaniem swego pana, nie potraktowali tego jako kary, inaczej było w przypadku pozostałych służących i Mo Fenga.

   Nowe Ghis nie umywało się do Qarthu ani tym bardziej do Yin, jednakże nadal było jednym z największych miast jakie widział Qiu Ming w swoim życiu. Mimo że początkowo miasto go fascynowało, po dwóch tygodniach miał już go dosyć. Gdzie tylko spojrzał widział ten kult harpii. Większość czasu miał wolne więc mógł go spędzać jak chciał, początkowo oglądał walki gladiatorów, chodził do tawern, lub burdeli, ale nic nie przyciągnęło jego uwagi zbytnio walki były nudne i przewidywalne, do tego stopnia że udało mu się wygrać kilka zakładów z jakimiś nowobogackimi młodzieniaszkami. Alkohol w Ghisis był okropny, jedyne co dało się pić to ten, który był sprowadzony z Yi Ti, a satysfakcja z odwiedzenia domów publicznych drastycznie spadła gdy dowiedział się że większość kobiet to niewolnice. Będąc artystą muzycznym starał się również wsłuchiwać w poszczególne utwory, ale żaden nie sprzyjał zbytnio do gry na flecie.
   Nawet Bu Gao był rozczarowany wizytą w Ghis. O wiele bardziej interesujący był ich pobyt w Qarth, ale obowiązki zmusiły ich do podróży dalej. Całe szczęście że ich dwutygodniowy pobyt w Nowym Ghis miał się właśnie skończyć, jedyne rozczarowanie było w tym że książę i jego przyjaciel chcieli ruszyć dalej ku miastu zwanym Volantis, zaś obowiązki wysokiej pozycji zmuszały cesarskiego potomka do powrotu.
   Qiu Ming grał na czarnym flecie który miał przyczepiony czerwony frędzel, był to jeden z prezentów jakie otrzymał od księcia, innym z podarków był miecz który został wykuty przez jednego z najlepszych cesarskich kowali. Wielu uważało że te podarki nie były tylko dowodem przyjaźni do młodego panicza Qiu. Północ zbliżała się już coraz bardziej, Qiu Ming odłożył swój flet i zamierzał udać się na spoczynek, gdy usłyszał dziwny głos za plecami, który nie należał ani do nikogo kogo znał:
   - Przykro mi - flecista odwrócił się, miał na tyle szczęścia że ostrze przecięło ubrania i skórę z boku.
   Nim jednak zdał sobie dobrze sprawę z powagi sytuacji, zamachowiec wykonał swój ruch próbując jednym ruchem poderżnąć mu gardło. W ostatniej chwili Yi Tish zdążył obrócić głowę, aby gardło nie zostało zranione. Miał tylko ułamek sekundy na reakcję, nie był zbyt dobry w walce wręcz, ale postawił wszystko na jedną kartę. Szybko przeszedł do kontrataku, próbując zwalić przeciwnika całym swoim ciężarem ciała, w nadziei że hałas przyciągnie czyjąś uwagę. W wyniku przewrócenia przeciwnik wypuścił sztylet, rozpoczęła się szamotanina, pomiędzy Qiu Mingiem, a jak się później miało okazać Qartheńczykiem, która została przerwana przez ludzi zwabionych hałasem.
   - Co tu się dzieje? - odezwał się spokojnym tonem Bu Gao, wkraczając do pokoju.
   - Panicz Qiu z kimś walczył - po tym zdaniu szepty przeszły po tłumie stojącym w drzwiach.
   - Nic ci nie jest Qiu? - książę zwrócił się zatroskanym tonem w stronę przyjaciela - Jesteś ranny, szybko zawołajcie mojego medyka. Gdzie jest jego przeciwnik?
   - Nie żyje panie, chyba zażył jakąś truciznę - Mo Feng zdjął kaptur z zamaskowanego trupa, ukazała się twarz młodego mężczyzny o bladej karnacji, bez wątpienia był to mieszkaniec Qarthu - to bez wątpienia zabójca z gildii Strapionych…
   Więcej z wydarzeń po zamachu Qiu Ming nie pamiętał, stracił przytomność, później się dowiedział że ostrze było zatrute. Medyk bez problemu poradził sobie z wyciągnięciem trucizny z organizmu, problem została jedynie rana, która mogła zostawić po sobie mały ślad w postaci blizny.
   Gdy Qiu Ming się obudził, zastał siedzącego przy nim Bu Gao, czytającego jakiś dokument, w drugim końcu pokoju stał Mo Feng, z każdą chwilą coraz bardziej zniecierpliwiony.
   - Długo spałem?
   - Tylko 2-3 godziny - odpowiedział książę, odkładając książkę, oraz uśmiechając się - Nie wstawaj, medyk zalecił ci odpoczywać.
   - Panie pozwól, że twój sługa przemówi - Mo Feng zbliżył się do nich, a gdy Bu Gao machnął ręką, ten kontynuował wypowiedź - Zamachowiec dostał się przez okno i bez wątpienie jego celem był panicz Qiu.
   - Czemu uważasz że to panicz Qiu był celem zamachu? Nie uwzględniasz pomyłki zamachowca?
   - Panie jest prawdopodobieństwo, że to ty mogłeś być celem zamachu, lecz wielu strażników twierdzi że przez ostatnie kilka dni widywali qarthenczyka w pobliżu. Bez wątpienia obserwował on panicza Qiu.
   - Nie wiem jak, ale stałeś się celem zamachowców przyjacielu.
   - Ja, celem zamachowców? Dobre sobie - dla Minga była to niepojęta myśl - Kto niby chciał mnie zabić?
   - Obawiam się, że niektórym nie podobają się twoje stosunki z paniczem Qiu, panie. - wypowiadając te słowa służący spojrzał krótko na rannego - jeśli to możliwe dla bezpieczeństwa panicza Qiu należałoby go oddalić z dala od twego dworu panie.
   - Znaj swoje miejsce sługo, nie mów mi kogo mam trzymać na dworze - zwykle spokojny książę uniósł się tym razem, lecz szybko powrócił do swego poprzedniego stanu - Decyzja o odejściu należy do panicza Qiu.
   - Panie obawiam się że w najbliższym czasie zamach może się powtórzyć, wracamy przez Qarth, a panicz Qiu może nie mieć tym razem szczęścia uniknąć zamachu - wymawiając te słowa Mo Feng skłonił się nisko, nie tylko by okazać szacunek swemu panu, ale również by ukryć przed nimi chytry uśmieszek.
   - Dobrze przemyślę to jeszcze niech panicz Qiu jeszcze odpoczywa, jutro o zmierzchu wyruszamy do domu - Bu Gao wstał i ruszył ku drzwiom, Mo Feng ruszył za nim. Qiu Ming dostał idealny powód aby ruszyć w świat nie hańbiąc swojej rodziny..


   Bu Gao na wieść o zamiarach swego przyjaciela, chciał aby Qiu Ming zabrał ze sobą jedną z dzionek która przypłynęła w orszaku książęcym, po namowach Mo Fenga skończyło się tylko na pokaźnej sakiewce. Książę obiecał również zadbać, o rodzinę Qiu, by nie upadła, jednocześnie wymuszając od Qiu Ming obietnica powrotu po dziesięciu latach do Yi Ti.
   Qiu Ming poczuł się już prawie w pełni sił, przypasał swój miecz, któremu nadał jakże wdzięczną nazwę “Jakkolwiek”. Nie mógł się zdecydować jaką dać nazwę więc, gdy zapytał Mo Fenga o pomoc w nazwaniu, ten mu odrzekł by nazwał go jakkolwiek, więc i tak zrobił. Chwycił swój czarny flet i zapiął go z tyłu pasa. Dziś miała się skończyć jego ośmiodniowa podróż do Volatnis.
   Marynarze uwijali się na galerze przed przycumowaniem do portu. Yi Tish poczuł rozczarowanie, kapitan statku opowiadał mu o jakże cudownym mieście Volantis, spadkobierczyni valyriańskiej tradycji, pierwsza córa imperium. Wizja jaka powstała w głowie młodzieńca była czymś, do czego smutna rzeczywistość się nie mogła umywać. Największe wolne miasto na zachodzie, było wielkości co najwyżej kilku dzielnic Yin, których są setki jeśli nie tysiące. Może gdyby nie te kilka lat spędzonych na dworze, na pewno wielkość miasta zrobiłoby na nim wrażenie, zostało mu cieszyć się tylko obcą kulturą.
   Port tętnił życiem, wiele osób było ciekawych, jakieś to towary przywiozła z dalekiego Ghis galera. Wiele osób pewnie liczyło na zakup niewolników, tudzież wielkie zaskoczenie było kiedy pierwszą osobą jaka zeszła na ląd, był dziwnie ubrany człowiek z mieczem i fletem. Niektórzy byli bardziej światowi i domyślali się że człowiek ten pochodzi z Yi Ti, jeszcze bardziej zaciekawił ich ładunek okrętu. Przybysz zaś minął ich jakby nigdy nic i udał się w swoją stronę.
   Mieszkaniec Yi Ti udał się w stronę placu rybnego, gdzie według załogi i innych podróżnych, miała znajdować się najlepsza oberża w mieście. Mijając ludzi z najróżniejszych krańców świata, łatwo było trafić na plac rybacki, głównie dzięki zapachowi jaki roztaczały ryby. Kupcy przekrzykiwali się chwaląc się jakością i świeżością swoich ryb. Qiu Ming rozpoznawał niektóre gatunki ryb; dorsze, sardynki, węgorze i małże. Niektórzy sprzedawali nawet żółwie; największy był chyba rozmiarów konia, co niezwykle zaciekawiło flecistę, lecz po co miałby mu być potrzebny martwy żółw wielkości konia.
   Jak przewidywał największy budynek na placu był tą osławioną karczmą o nazwie “Dom Kupca”. Po wkroczeniu w jej progi, podróżnika zalała chmara różnorodnych dźwięków, każdy posługiwał się w różnym języku. Nie zastanawiając się długo podszedł do szynku gdzie siedziała oberżystka.
   - Pokój na kilka nocy - Qiu Ming wypowiedział słowa w łamanym valyrańskim którego nauczył się podczas pobytu w Nowym Ghis, jak i również na statku. Położył również kilka monet używanych w Ghisis. Karczmarka nawet na niego na spojrzała, wzięła monety i przeliczyła.
   - Mina zaprowadź gościa do pokoju - szesnastoletnia dziewczyna o długich brązowych włosach, z tatuażem łzy na prawym policzku, pojawiła się nagle obok gościa i od niechcenia wykonała gest, aby podążać za nią. Za placami Yi Tish usłyszał jeszcze krzyk oberżystki - Pięć nocy, jak chcesz więcej dopłać.
   W korytarzu w którym się znaleźli było pełno drzwi, z niektórych dało się słyszeć jakieś rozmowy, pochrapywanie lub uniesienia miłosnego. Skręcili w prawo, następnie wyszli po schodach, i znów skręcili tylko że w lewo. Dziewczyna otworzyła kluczem drzwi do jednego z pokojów.
   - To wasz pokój panie - dziewczyna oddała klucz Qiu Mingowi, i uciekła w kierunku z którego przyszli. Jedyne co podróżnik był w stanie zobaczyć to kawałek jej spódnicy znikający za rogiem, nie przejął się zbytnio tym.
   Pokój nie był wielki; łóżko, skrzynia na dobitek i nocny w rogu w razie potrzeby. Był środek dnia, więc źródłem światła było okno wychodzące na zachód, z którego widać było czyjś pomnik pozbawiony głowy. Mimo że te kilka lat na dworze przyzwyczaiło go do luksusu, nie zapomniał gdzie się wychował.
   Dzień był jeszcze młody, a flecista nie zamierzał spędzać go samotnie w pokoju karczemnym. Włożył swój bagaż do skrzyni, nie było go dużo dwa dodatkowa ubrania i coś do zjedzenia, po upewnieniu się że ruchomości są bezpieczne, ruszył w stronę drzwi. Na statku słyszał że słodkie wino z Volantis jest sławne we wszystkich miastach, nie mógł sobie pozwolić aby okazja spróbowanie tak wytrawnego trunku mogła go ominąć.
   Wspólna hala była wypełniona ludźmi wszelkiego rodzaju, goście podzielili się na grupki, większość to była wypełniona kupcami. Niczym się nie przejmując, Qiu Ming usiadł przy pierwszym lepszym stole, następnie podniósł rękę i zawołał jedną z dziewek służebnych, jak to robili inni.
   Młoda ciemnowłosa dziewczyna podeszła, nie znający tutejszych obyczajów znaczenia niewolników, Yi Tish zdziwił się że i również ona miała tatuaż łzy na policzku. Niektórzy mężczyźni, zwłaszcza ci którzy wyglądali na bardziej jurnych klepali dziewki służebne, a te jakby nigdy nic wykonywały swoją pracę. Przez chwilę Qiu Ming zastanawiał się czy by tak nie zrobić, ale mimo wszystko nie pasowałoby tak traktować kobietę, nawet służącą w karczmie. Może poproszenie o dzban wina, i jakąś regionalną potrawę było zbyt ogólnym zamówieniem, ale kto by się tym przejmował.
   Gdy dziewczyna odeszła, flecista zaczął przyglądać się ludziom przebywających w karczmie. Główną klientelą byli kupcy, prawie wszyscy pochodzili z wolnych miast, ale trafili się również wśród nich ci z ghisis. Gdzieś tam w cieniach siedziały postacie o odmiennym stroju, gdyby Qiu Ming był kiedyś w Westeros bez problemu rozpoznałby w nich mieszkańców tego kontynentu.
   Kiedy dziewczyna przyniosła posiłek, Yi Tish dał żądaną kwotę wraz z małym napiwkiem. Odkąd wyruszył z Yin nie pił tak dobrego wina, słodkie wino ustępowało tylko “Uśmiechowi Cesarza”, które pito na cesarskim dworze. Danie które mu podano było ze słodkich buraków, ponoć jest to podstawowy składnik w Volantis.
   Gdy Qiu Ming delektował się swoim posiłkiem, w karczmie praktycznie nic się nie zmieniło, tylko kilku kupców zaczęło się coraz głośniej kłócić. Zirytowany podróżnik wyciągnął flet za pasa, zastanowił się chwilę, a następnie przyłożył instrument do ust. Po sali roznosiła się spokojna i relaksująca melodia, która miała źródła we flecie podróżnika z Yi Tish. Muzyka która niegdyś była grana w Yi Ti rozbrzmiewała w “Domu Kupca”, wszyscy przebywający w sali ucichli, nawet kłócący się kupcy zaniemówili.
   Kiedy Qiu Ming skończył grać, pozostali którzy przebywali w sali jeszcze przez moment byli osłupieni, skorzystał z okazji i wrócił do swojego pokoju, zostawiając niedojedzoną zupę ze słodkich buraków.
   Przez następne kilka dni był zaczepiany przez różnych ludzi z prośbą o to by zagrał dla nich. Odmawiał póki nie poczuł że jego sakiewka jest prawie pusta, z przymusu zagrał dla kilku bogatszych kupców którzy hojnie go wynagrodzili. Kiedy już znudziło mu się Volantis postanowił ruszyć dalej na zachód.

   Lys dla Yi Tisha prawie niczym nie różniło się od Volantis. Z całą pewnością mógł stwierdzić, że zarówno kobiety jak i burdele były na o wiele lepszym poziomie, szczególnie te luksusowe. Jak to bywa w świecie im lepsza, tym i większa cena, dlatego też i prostytutki żądały więcej za swe usługi, choć raz Qiu Mingowi zdarzyło się że jego gra na flecie została uznana za zapłatę.
   Mimo całego piękna Lys, dla tego flecisty to miasto posiadało jeden bardzo wielki minus. Alkohol, który w porównaniu do tego w Volantis, nie mógł się nawet umywać. Dobrze chociaż że wielu kupców importowało ten towar od najstarszej córy. Zapewne pobyt w Lys by się przedłużył, gdyby nie pewien incydent.
   W pewną gwiaździstą noc kiedy Qiu Ming wychodził z domu publicznego o jakże odmiennej nazwie “Krągła Kokoszka”, usłyszał odgłos szarpaniny oraz kobiecy krzyk. Gdy dobiegł na miejsce, jego oczom ukazał się następujący obraz; bandytę próbującego odciągnąć kobietę od starszego, już nieprzytomnego mężczyzny, którego kopało trzech kolejnych. Niewiele myśląc wyciągnął swój miecz z pochwy i ruszył w stronę napastników.
   Zabicie pierwszego napastnika było banalnie proste, dzięki efektowi zaskoczenia Qiu Ming mógł bez problemu wbić “Jakkolwiek” w gardło przeciwnika od tyłu. Pozostali zauważając to wystający kawałek klingi, oraz że z ich kompana zaczęła wylewać się krew, znieruchomieli na chwilę, wyraźnie zdziwieni. Flecista wykorzystał ten moment na oswobodzenie ostrza. Trup powoli opadał na ziemię, a rzezimieszki wyciągnęli swoje bronie i ruszyli bez żadnej taktyki na Yi Tisha. Ich ciosy spadały niczym grad na Qiu Minga, ale żaden nie był dla niego zagrożeniem, traktował je niczym zabawę i unikał bez problemu. Po trzydziestu sekundach znudzony szermierz, najpierw zranił pierwszego mężczyznę końcem swojego ostrza w przedramię, tak że ten z bólu upuścił swój tasak. Następnie wykonując natychmiastowy obrót, wbił połowę swej klingi w brzuch drugiego napastnika, widząc bandyta który przytrzymywał wyrywającą kobietę puścił ją i ruszył z nożem na nieosłoniętego wojownika. Qiu Ming nie wiedział co właśnie niewiasta krzyknęła, ale domyślał że nie było co nic dobrego, zostawił miecz w brzuch przeciwnika sam zaś odwrócił się w stronę krzyczącej, w wystarczającym momencie aby zobaczyć ostrze zmierzające w jego stronę oraz wykonać odpowiedni unik. Bezbronny wojownik znów znalazł się pod gradem ciosów, tym razem przeciwnik był o wiele szybszy od poprzednich, Qiu Ming musiał się bardziej namęczyć aby nie dać się zranić kątem oka zauważył że kobieta zaczęła uciekać, zaś bandyta któremu wcześniej prawie odciął dłoń ruszył za nią próbując ją złapać.
 Ruchy napastnika były coraz wolniejsze, widać zmęczenie dawało mu się we znaki, w jednej z krótkich przerw pomiędzy ciosami wymierzonymi w niego wyciągnął swój swój czarny flet “Dawny płomień”, mimo iż był to świetnie wykonany instrument posiadał doskonałą wytrzymałość, o czym mógł już nie raz się przekonać. Kiedy przeciwnik wykonał następny cios, Qiu Ming szybkim ruchem ręki zbił ostrze tak by to zmieniło swój tor lotu, a następnie korzystając z chwili, wykorzystał swoje kolano, aby uderzyć tam gdzie żaden mężczyzna nie chce być uderzony. Rzezimieszek zwinął się z bólu upuszczając swój nóż, dla Yi Tisha była to doskonała okazja, złapał jeszcze spadającą broń, i błyskawicznie przeciął gardło właścicielowi noża.
   Nieprzytomny starzeć jeszcze się nie obudził, Yi Tish przyklęknął przy nim aby sprawdzić jego stan, lecz gdy tylko to zrobił usłyszał że za rogiem biegnie grupka ludzi, a łuna światła ich pochodni była coraz bliżej. Niewiele myśląc, wstał z kolan, i w biegu ruszył w jakąś boczną alejkę, po drodze wyciągając swój miecz z trzeźwi trupa.
   Nazajutrz plotki o morderstwie w nocy było słychać w całym mieście, jak się okazało zostali zamordowani prawi obywatele podczas odbierania długu od jednego ze swoich dłużników, z racji że stary kupiec był praktycznie bez grosza przy duszy, ci chcieli zabrać jego córkę jako niewolnice. Windykacja została przerwana przez jakiegoś przechodnia, który zamordował dwóch i jednego ciężko ranił, władze miasta już rozpoczęły poszukiwania winnego, lecz jedyna wskazówka jaka doszła do uszu ludzi była to że był to cudzoziemiec.
   Qiu Ming wiedział że prędzej czy później dojdą do wniosku że mordercą była osoba z Yi Ti, a tych w całym mieście można pewnie zliczyć na palcach jednej ręki, nie pozostało mu nic innego niż opuścić Lys, zabrał swoje ruchomości i czym prędzej udał się do portu w poszukiwaniu statku który zabierze go w nieznane.
  Z niewielu okrętów które odpływały w interesującym terminie, oraz jeszcze wolnymi miejscami jeden płynął do Volantis, a tam już nie chciał wracać, drugi zaś podążał do krain o której kiedyś opowiadał mu Bu Gao, miasta rządzonego przez potomków Valyriańskich lordów smoków, Królewskiej Przystanii.
 
   Ciekawostki
   - Kiedy miał 14 lat jego ojciec zginął w wyniku najazdu Jogos Nhai, niecały rok później z powodu żałoby umarła również matka.
   - Ojciec zawsze wmawiał mu że kłamstwo nie jest godne prawdziwego mężczyzny, i zawsze go ostro za nie karał, przez co podąża ścieżką bez kłamstwa.
   - Za najlepsze wino na świecie uważa “Uśmiech Cesarza” i nic nie jest w stanie zmienić jego opinii.
   - Mimo iż jego ojciec był synem patriarchy rodziny, nigdy nie był dobrze traktowany w klanie, z powodu nieznanego pochodzenia jego matki. Wewnątrz klanu krążyły pogłoski że jego rodzicielka pochodzi z Carcosa, ale nikt nie wiedział co to za miejsce.
- Często towarzyszył swojemu suzerenowi podczas różnych wizyt w bibliotekach cesarskich, gdzie mógł zgłębiać swoją wiedzę, oraz rozmawiać z wieloma uczonymi w pismach.



Powrót do góry Go down
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Qiu Ming Empty
Temat: Re: Qiu Ming   Qiu Ming EmptySob 4 Sty - 18:09




AKCEPTACJA
Never forget what you are, for surely the world will not. Make it your strength. Then it can never be your weakness. Armour yourself in it, and it will never be used to hurt you.



Mimo twojego urodzenia, dane ci było dostąpić zaszczytu przebywania w otoczeniu syna cesarza i towarzyszyć mu w wędrówkach po odległych krainach. Jednak twoja przyjaźń z nim nie była wcale dobrze widziana, a kiedy twoje życie stało się zagrożone, jasne stało się, że oto dane ci było wyruszyć w swoją drogę samemu, za towarzysza mając jedynie swój flet i miecz. Oby ich obecność okazała się wystarczająca, a melodia pierwszego zawsze koiła serca.

Przyznawane atuty to:
Dar języków
Wśród elit
Wirtuoz
Czytanie i pisanie

Prócz początkowej puli punktów do rozdania, otrzymujesz również czarny flet, do którego doczepiony został przyczepiony czerwony frędzel. Daje ci on +5 do gry na flecie i + 5 do rzutów na charyzmę. Oprócz tego otrzymujesz Jakkolwiek - miecz jian, który otrzymałeś od syna cesarza. Posiada współczynnik obrażeń +15 i daje +3 do rzutów na charyzmę.

Powrót do góry Go down
 
Qiu Ming
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Qiu Ming

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Archiwum-
Skocz do: