Share
 

 Flynn Longbow

Go down 
AutorWiadomość
Flynn Longbow
Flynn Longbow
Wiek postaci : 27
Stanowisko : Łowczy rodu Stark
Miejsce przebywania : Północ
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t726-flynn-longbowhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t773-flynn-longbow

Flynn Longbow Empty
Temat: Flynn Longbow   Flynn Longbow EmptyCzw 2 Sty - 2:56


Flynn Longbow
Nigdy nie zapominaj o tym, kim jesteś, bo świat na pewno o tym nie zapomni. Uczyń z tego swoją siłę, a wtedy przestanie to być twoją słabym punktem. Zrób z tego swoją zbroję, a nikt nie użyje tego przeciwko tobie.


Wiosna 138 roku
Kawaler
Po złej stronie Muru
Klan Czarnego Szpona
Starzy Bogowie
187 cm | 96 kg
Mark Rowley

Statystyki
Siła: 51
Precyzja: 61
Zręczność: 56
Zwinność: 50
Inteligencja: 26
Odporność: 26

Żywotność: 100
Wytrzymałość: 80
Umiejętności
Anatomia: 10
Nawigacja: 26
Rzemiosło (łuczarz): 26
Sztuka przetrwania: 26
Tropienie: 26
Wspinaczka: 10
Zielarstwo: 10
Zoologia: 26

Jeździectwo: 10
Percepcja: 41
Tresura: 26
Skradanie się: 26
Zastraszanie: 10
Broń sieczna: 41
Broń drzewcowa: 10
Broń dystansowa: 61
Walka wręcz: 10
Biografia

Prolog, czyli krótka historia miłości matki, której nie pamięta i ojca, którego nigdy nie poznał


W dniu, w którym tron obejmował Baelor Targaryen Pierwszy Tego Imienia, historię tą mógł opowiedzieć tylko jeden człowiek, choć on sam pewnie uważał inaczej. Był już mężem może już nie w sile wieku, ale gorzko pożałowałby swych słów ten, kto ośmieliłby się nazwać go starcem. Pewnie nie raz myślał o tamtych dniach i nocach, grzejąc swoje zmęczone kości przy kominku. Wspomnienia kruczoczarnych loków i oczu błękitnych jak bezchmurne zimowe niebo były wciąż wyraźne, choć minęło już tyle lat…

- Argh! - jęknął, gdy ktoś szarpnął go i obrócił na drugi bok. Zwymiotował i splunął krwią. - Kim jesteś?
Próbował zogniskować spojrzenie, ale promienie słoneczne odbijały się od śniegu i raziły go tak, że łzy same napływały do oczu. Było tak zimno, że krople zamarzały mu na policzku, on zaś był zbyt słaby, by je zetrzeć.
- Taka duża Wrona, a płacze jak dziecko. - Kobiecy głos naśmiewał się z niego, on nie miał nawet siły, by się odciąć, a co dopiero myśleć o srogiej nauczce.
Wiedział, że była jedną z Dzikich i zastanawiał się, kiedy zakończy jego żywot. Bawiła się nim jak kot myszą. Syknął, gdy pociągnęła go za brodę.
- Masz brodę, więc nie jesteś babą. Nie jesteś też bystry, bo uprawiałeś zapasy z niedźwiedziem. Wrony przyjmują w swe szeregi obłąkanych? Oby, wtedy sami się wybijecie. - Jej śmiech, taki czysty, szczery i zaczepny rozbudził w jego sercu pragnienia, które zdawały się pogrzebane na wieki.
- Żyję - wychrypiał wreszcie.
- Jeszcze - dodała.

Przeżył dzięki niej. Ustrzeliła niedźwiedzia, który zaskoczył go podczas zamieci, a później opiekowała się nim przez kilka długich tygodni. Żyli w ziemiance skrzętnie skrytej przed światem. Jedli orzechy, korzonki i jagody, wędzone ryby oraz niedźwiedzie mięso. Ona doglądała jego ran, a on opowiadał jej o świecie poza Murem, taki mieli układ. Spali na skórach wtuleni w siebie, by zachować ciepło. Namiętność pojawiła się naturalnie, tak jak po nocy przychodzi dzień.

Obudził ich dźwięk rogu.
- Wstawaj. Nadchodzą. Zbieraj się.
- Kto nadchodzi? - Zaczął się ubierać.
- Blaiz Czarny Szpon i jego ludzie.
- Obronię cię...
- Musisz wracać do swoich, Wrono - przerwała i rzuciła mu jego miecz. Sama była gotowa do drogi. Kołczan przypięła do pasa, a na plecy zarzuciła plecak.
- Maya, znasz moje imię. Nie mów tak do mnie…
- Co, nagle wstydzisz się, kim jesteś? - Odepchnęła go od siebie, ale zaraz przyłożyła dłoń do jego policzka. Na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Sen minął, kochany – szepnęła. - Pora się obudzić. Jesteśmy, kim jesteśmy. Nasze światy spotkały się na chwilę, obwąchały się jak wilki i teraz zaczynają na siebie warczeć.
- Nie musi tak być! – zaprotestował.
- Ale tak jest. W twoim świecie zadziobią nas wrony, w moim rozszarpią nas wilki. Osobno przeżyjemy. Biegnij na Mur. Ja udam się na wschód.
W milczeniu zbierali swoje rzeczy ponaglani przez zbliżający się dźwięk rogu. Unikali swoich spojrzeń, bo nie chcieli ranić się jeszcze bardziej.
- Weź to - Chwycił ją za nadgarstek i wcisnął jej w dłoń sztylet w ozdobnej pochwie. Ostrze było wykonane z doskonałej stali, mocne, ostre i świetnie wyważone. Rękojeść wykonano z kości słoniowej i przyozdobiono w roślinne motywy. Nad jelcem wygrawerowano „Wierny sobie. W zgodzie z rodziną.” - Dostałem go od ojca, gdy wyjeżdżałem na Północ. Teraz należy do ciebie. To jedyne, co mogę ci dać.
- Nie mów nic – Położyła mu palec na ustach. – Dostałam od ciebie znacznie więcej.
Pocałowała go w usta. To był ostatni pocałunek w jego życiu, ale wypalił się w jego duszy słodko-gorzkim piętnem. Później udali się każde w swoją stronę ścigani odgłosami rogów.

~*~


Obóz stał w ogniu. Mężczyźni nawoływali do odwrotu i próbowali bronić się przed nacierającymi czarnymi diabłami. Strażników Muru było jednak zbyt wielu. Zaskoczyli cały klan, choć to oni mieli napaść na Wrony pod osłoną nocy i wybić ich w pień.
- Gdzie ona jest! Mów! – Nocny Strażnik ciągnął rudowłosego mężczyznę za włosy z dala od bitewnej zawieruchy.
Pancerna pięść spadła na Blaiza raz, drugi, trzeci. Wódz wypluł pokruszone zęby i zaśmiał się odzianemu w czerń napastnikowi prosto w twarz.
- Szukasz jej od wielu miesięcy, Wrono, wiem o tym. Ja szukałem jej znacznie dłużej.
- Mów! Gdzie jest Maya!
- Maya o Chłodnym Sercu nie żyje - Blaiz Czarny Szpon z satysfakcją patrzył, jak ból i szaleństwo wykrzywia twarz wroga. Swoim kłamstwem zadał mężczyźnie ostatni cios, który będzie jątrzył się w jego sercu jak zatruta strzała do końca życia. - Należała do mnie - dodał i splunął krwią. - Odtrąciła mnie, a ja nie przyjmuję odmowy. Nigdy! Zabiłem ją i jej syna. Strąciłem ich ze skały jak…
Blaiz zakrztusił się krwią i spojrzał w dół. Ostrze miecza rozcięło jego brzuch i wnętrzności wylały się na ziemię, parując i topiąc śnieg, który momentalnie zabarwił się szkarłatem.
- Zdechniesz jak pies, ty i wszyscy twoi ludzie. Będę was tropił do końca życia.

Tak narodził się Czarny Centaur. Z bólu i pragnienia zemsty się narodził.



Rozdział I, czyli chłopak wydarty zimie i dzieciństwo w Winterfell


- Panie, spójrz! - zakrzyknął łowczy i wskazał przed siebie. - Coś tam leży w śniegu.
Cregan Stark, Lord Winterfell i Namiestnik Północy, wybrał się z synami oraz ze swymi najbardziej zaufanymi ludźmi na polowanie. To było pierwsze polowanie z dziećmi. Chłopcy stawali się powoli młodzieńcami i musieli uczyć się obowiązków panów Północy.
- Co to? - Jonnel wyciągał szyję z ciekawości, próbując dostrzec znad głowy konia to, co wskazywał łowczy.
- Wyglądają jak wilki - rzekł podekscytowany Rickon i chwycił za rękojeść krótkiego miecza.
Cregan dostrzegł odruch chłopaka i uśmiechnął się pod nosem.
- Hest, ser Willemie, weźcie ludzi i ruszajcie przodem - rozkazał senior rodu i ruszył za swymi ludźmi, a tuż za nim chłopcy.
- Na bogów, to kobieta! - krzyknął ser Willem Cassel, zbrojmistrz na Winterfell.
- Dzika! - dodał Hest, który był łowczym i sokolnikiem na zamku. - Broniła się przed wilkami. Miała celne oko.
Podjechali wszyscy, by przyjrzeć się lepiej. Kilka wilków leżało w różnej odległości od siebie, a każdy jeden przeszyty był strzałą. Kobieta otulona była w grube futra a jej czarne loki tworzyły koronę wokół jej głowy.
- Nie była jednak dość szybka - zakpił jeden ze zbrojnych i kilku mężczyzn zaśmiało się.
- Ty nie ubiłbyś połowy - odciął się Hest i zbrojny mruknął coś tylko pod nosem, ale więcej już nie komentował makabrycznej sceny.
Obok ciała kobiety leżały dwa truchła wilków. Wyglądało, jakby wtulała się w ich futra, by ogrzać zziębnięte i poranione ciało. W dłoni trzymała nóż. Ostrze było zakrwawione aż po rękojeść. Ser Willem rozwarł sztywne palce i przyjrzał się broni.
- To nie jest robota Dzikich - rzekł zbrojmistrz i spojrzał na swego pana. - Broń wykonano po tej stronie Muru, ale na pewno nie na Północy.
- Może komuś ukradła? - podsunął Jonnel i spojrzał pytająco na ojca.
- Może - zgodził się Cregan - ale prędzej zabrała ostrze pokonanemu tropicielowi z Muru.
- Też tak sądzę, panie - rzekł ser Willem. - Pytanie, co tu robiła?
- I jak się przedostała za Mur? - Rickon zeskoczył z konia i ostrożnie podszedł do zbrojmistrza, by przyjrzeć się sztyletowi.
- Na bogów, patrzcie! Tu jest dziecko - Hest był wyraźnie wstrząśnięty. Przywołał ich gestem i wskazał na niewielkie zawiniątko ze skór wciśnięte pomiędzy kobietą a martwym wilkiem. - Żyje!
- Zajmijcie się nim, na bogów! - rozkazał lord Cregan. - Rozpalcie ogień, ogrzejcie, dajcie coś zjeść.
Ludzie szybko wzięli się do roboty, a Hest ostrożnie wyciągnął dzieciaka. Był to chłopiec, na oko miał może za sobą dwa lata, może mniej. Dzieciak oddychał jeszcze, mamrotał coś niewyraźnie jak to dziecko, był zziębnięty i na tyle osłabiony, że nie miał siły nawet płakać.
- Co z nim zrobimy, ojcze? - Jonnel nie mógł usiedzieć na siodle.
- Prawo nakazuje odesłać Dzikiego na Północ - rzekł ser Willem niepewnie i spojrzał wyczekująco na lorda Starka.
- To przecież dziecko - zaprotestował Rickon, ale ojciec uciszył go gestem dłoni.
- Nie odeślemy go za Mur - zdecydował Lord Namiestnik. - To tylko dziecko, a my nie mamy pewności, po której strony Muru przyszedł na świat.
Ser Willem Cassel uśmiechnął się pod bujnym wąsem. Wiedział, że Stark sprytnie rozegrał swoją decyzję, podpierając się brakiem dostatecznych informacji na temat urodzenia chłopca. Nie musiał tego robić, wszak Namiestnik Północy stanowił tu prawo. Niemniej było to mądre posunięcie.
- Jak go więc nazwiemy? - Jonnel wyglądał na więcej niż ucieszonego. Bardzo cieszył się na samą myśl o polowaniu, ale nie sądził, że przywiozą do domu taką zdobycz. Będzie co opowiadać przez wiele kolejnych dni.
- Panie, znałem kiedyś człowieka imieniem Flynn - rzekł Willem. - Drań miał więcej szczęścia niż rozumu. Śmierć trzymała się od niego z daleka.
- Niech będzie Flynn - zgodził się Cregan i uśmiechnął się szeroko. - Miejmy tylko nadzieję, że nasz Flynn będzie miał jednak nieco więcej rozumu.

~*~


Młody Flynn początkowo wychowywał się u łowczego Hesta, ale gdy był już na tyle duży, by móc wykonywać pierwsze proste prace dla swego pana, został oddelegowany pod opiekę ser Willema Cassela i zamieszkał na zamku. Zawsze jednak łączyły go silne więzy z Hestem i jego żoną, którzy traktowali go niemal jak przybranego syna.
Ser Willem, choć uwielbiał chłopaka i to z wzajemnością, był mężem, który cenił sobie zasady. Nie traktował więc Flynna z pobłażliwością i zlecał mu zadania jak każdemu innemu ze swoich podopiecznych. Dla ser Cassela nie istniało coś takiego jak taryfa ulgowa. Flynn nauczył się więc, jak oporządzać konie w stajni, pomagał na kuchni, rąbał drewno, chodził po wodę do studni i wykonywał wszystkie polecenia zbrojmistrza. Zawsze było co robić za zamku.
Flynn nie był jednak zwykłym parobkiem. Cieszył się pewnymi względami Starków i traktowany był jak swego rodzaju maskotka. Powszechnie uważano, że chłopak przynosi szczęście i że śmierć kroczy daleko od niego. Pozwalano mu więc bawić się z najmłodszym pokoleniem Starków, ale zawsze pod czujnym okiem zbrojmistrza lub innego opiekuna młodych Starklingów. Mógł również uczęszczać na nauki maestra pod warunkiem, że wypełni wszystkie prace zlecone mu danego dnia. Nauczył się więc czytać i pisać, a później ćwiczył fechtunek oraz strzelanie z łuku razem z dziećmi szlachetnych gospodarzy.

~*~


- Flynn, pracuj nogami i nie patrz na dłonie przeciwnikowi - ser Cassel pouczał Flynna, gdy chłopak kolejny raz oberwał od młodego panicza po nadgarstkach i upuścił drewniany miecz. - Nie podążaj oczami za bronią jak za dzierlatkami. Patrz przeciwnikowi w oczy i miej baczenie na całą jego sylwetkę. W przeciwnym razie każdy twój ruch będzie łatwy do odczytania.
- Staram się ser Willemie, ale on jest lepszy, a mnie lepiej wychodzi strzelanie z łuku.
- Pewnie, że jest lepszy, ale ciesz się, bo masz od kogo się uczyć. I staraj się bardziej, na bogów. Co zrobisz, jak skończą ci się strzały w kołczanie, he?
Flynn podniósł miecz i natarł na młodego Starka. Drewniane miecze uderzyły o siebie, chłopcy odskoczyli poza zasięg broni i znowu natarli. Tym razem Flynn nie dał się trafić w nadgarstek, umiejętnie sparował cięcie od dołu, skrócił dystans i przewrócił przeciwnika na ziemię.
- Brawo. I o to mi chodziło - zakrzyknął ser Casel. - Ty zaś paniczu pamiętaj, by nie stosować dwa razy tego samego fortelu na jednym przeciwniku. Zaskakuj i nie daj się zaskoczyć. Flynn, koniec na dzisiaj treningu. Zmiataj do stajni i oporządź konie.

~*~


- Flynn! - mocny głos ser Cassela przebijał się nad codziennymi odgłosami tętniącego życiem Winterfell. - Gdzie jest ten nicpoń? Zawsze trzeba go szukać, jak jest najbardziej potrzebny.
- Wysłałem go do lasu, by znalazł dla siebie odpowiednie drzewo pod łuk - rzekł Hest i wygładził dłonią gęstą brodę. - Miał mieć dzisiaj wolne. Okłamał mnie?
Zbrojmistrz położył masywną dłoń na barku przyjaciela i rzekł uspokajająco:
- Nie, nic z tych rzeczy. Chciałem pokazać mu mapy Westeros, by zaznajomił się nieco ze światem, ale jak ma już pożyteczne zajęcie, to dobrze.
- Chłopak ma talent do łuku. Chcę nauczyć go rzemiosła - rzekł Hest.
- Słusznie, słusznie - ser Willem pokiwał głową i pchnął łowczego w stronę gospody. - Chodź, napijmy się ale. Znając zamiłowanie Finna do błąkania po lesie, pewnie wróci o zmierzchu.
- Założę się, że przyniesie królika.
- Tedy powiedz Beth, że wpadnę na potrawkę.
Tak też było. Flynn coraz częściej spędzał wolny czas poza miastem. Uwielbiał piesze wędrówki, godziny spędzone w lesie, podchodzenie zwierzyny i noce pod gołym niebem. Coś go pchało ku naturze, ale z drugiej strony uwielbiał słuchać ludzi. I na tym się zazwyczaj kończyło. Flynn wyrósł na rosłego młodzieńca o wesołym usposobieniu, choć do nowych znajomości podchodził z dystansem. Potrzebował czasu, by się otworzyć. Zdecydowanie nie należał do ludzi, którzy łatwo nawiązywali kontakty z rówieśnikami. Był typem samotnika. Flynn lubił swoje towarzystwo i nigdy się nie nudził. Czy to w mieście, czy poza miastem – zawsze było co robić.


Rozdział II, czyli wybory młodego mężczyzny


- Podejdź tu, chłopcze - lord Winterfell przywołał Flynna i młodzieniec przyklęknął na jednym kolanie przed swoim panem.
- Ser Cassel rzekł mi, że już zaczynasz rozglądać się za dziewkami, choć słyszałem, że to one za tobą wodzą wzrokiem - rzekł Cregan i puścił oczko swemu zbrojmistrzowi.
- Panie? - Flynn chrząknął, bo nie wiedział, jak wybrnąć z tej sytuacji. - Nie wiem, co rzec.
- Hahahaha, a co masz mi mówić? - namiestnik roześmiał się i uderzył otwartą dłonią o oparcie swego siedziska. - Zachowaj swoje miłosne podboje dla siebie. Mnie najbardziej interesuje, co zamierzasz począć ze swoim życiem. Na moje oko nie jesteś już dzieckiem. Czym chcesz się zająć?
- Nie rozumiem, panie - Flynn był wyraźnie zmieszany. Spojrzał kątem oka na ser Cassela i Hesta, którzy stali nieopodal. Potoczył wzrokiem po Jonnelu i Rickonie, ale ci jakoś dzisiaj wyjątkowo milczeli. Uśmiechali się tylko głupkowato pod nosem.
- A jednak ma tyle samo oleju w głowie, co twój stary druh, ser Willemie.
Cała piątka zaśmiała się głośno, jakby lord Cregan powiedział jakiś przedni żart.
- Chłopcze, lord Stark chce wiedzieć, co zamierzasz począć ze swoim życiem - ser Cassel zabrał wreszcie głos. - Chcesz do końca życia pomagać w kuchni lub przy koniach, co oczywiście nie jest niczym ujmującym, czy masz może inne ambicje? Możesz dołączyć do zbrojnych. Wiesz, jak robić mieczem. Sam cię szkoliłem.
Flynn uniósł głowę i spojrzał na lorda Starka. A więc o to chodziło. Przyszedł czas dorosnąć.
- Panie, ser Willemie - chłopak zaczął niepewnie i wciągnął głęboko powietrze. Nie był przygotowany na taką rozmowę. - Pochlebia mi twa propozycja, panie, ale chciałbym służyć Winterfell w inny sposób. Zarówno ser Cassel jak i Hest byli dla mnie jak ojcowie, obaj wychowali mnie i nauczyli wiele, ale ja lepiej czuję się poza murami miasta. Chciałbym pójść w ślady Hesta i zostać łowczym, jeśli pan pozwoli, lordzie. Pragnę służyć w terenie, mieć baczenie na lasy i żyjącą w nich zwierzynę. Chcę pilnować bezpieczeństwa na traktach, łapać kłusowników i polować.
- Masz moje błogosławieństwo, Flynn - rzekł lord Stark. - Od tej pory jesteś łowczym na moich ziemiach. Służ godnie. Hest, przydziel młodemu Flynnowi jedną z leśniczówek.
- Tak jest, panie.

~*~


Świętowali długo wybór Flynna. Miód lał się gęsto, nie brakowało jadła, a przyjaciele gratulowali chłopakowi wyboru. Wszyscy byli dumni, a najbardziej Hest, który po kryjomu ocierał łzy cisnące mu się do oczu. Łowczy miał same córki, więc tym bardziej umiłował sobie Flynna.
- Chłopcze, nie zaskoczył mnie twój wybór - rzekł ser Cassel i objął Flynna ramieniem. Gęsty wąs był już siwy, ale zbrojmistrz miał jeszcze krzepę w łapie.
- Nie jesteś więc zły, panie?
- Ani trochę. Każdy musi obrać własną drogę - Willem uśmiechnął się pokrzepiająco i położył na stole zawiniątko. - Mam coś dla ciebie. Czekałem wiele lat, by ci to wręczyć.
Stary zbrojmistrz rozwinął materiał i oczom Flynna ukazał się sztylet o rękojeści wykonanej z kości słoniowej i przyozdobionej w roślinne motywy. Obok broni leżał naszyjnik z prymitywnych koralików i kości różnych zwierząt.
- To wszystko, co zostało po twojej matce. Wiesz, że była Dziką. Nie ukrywaliśmy tego przed tobą.
Flynn skinął głową. Gardło miał tak ściśnięte, że nie mógł wydobyć z siebie głosu.
- Chcę, byś to wziął. To całe twoje dziedzictwo.
Chłopak chwycił naszyjnik i obejrzał go uważnie. Powąchał ozdobę, jakby chciał wyczuć zapach swojej matki. Echa najstarszych wspomnień wróciły i pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.
- Wierny sobie. W zgodzie z rodziną - przeczytał, gdy wziął w dłoń sztylet. - Co to znaczy?
- Sam to zinterpretuj - rzekł ser Willem i uśmiechnął się lekko.
Flynn spojrzał na starego zbrojmistrza, a następnie wyłowił spośród wielu znajomych sylwetkę Hesta oraz roześmiane twarze młodych Starków.
- Tu jest cała moja rodzina. Winterfell jest moim domem.


Powrót do góry Go down
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Flynn Longbow Empty
Temat: Re: Flynn Longbow   Flynn Longbow EmptySro 8 Sty - 13:34




AKCEPTACJA
Never forget what you are, for surely the world will not. Make it your strength. Then it can never be your weakness. Armour yourself in it, and it will never be used to hurt you.



Nie znasz swego ojca ani matki, ale nie można powiedzieć, jakoby bogowie odwrócili się od Ciebie. Nie tylko jako dziecko ochronili Cię przed śmiercią z głodu, wyziębienia czy kłów dzikich zwierząt, ale dali pod opiekę jednemu z najpotężniejszych rodów Siedmiu Królestw. Wychowałeś się wśród lordowskich dzieci, ucząc nawet pisać i czytać - umiejętność, którą nie może się pochwalić większość pospólstwa. Prócz tego stałeś się biegły w walce oraz wyrobie łuku, umiejętnościach, które czynią Cię niezwykle przydatnym członkiem zamkowej społeczności. Być może zostaniesz, w Winterfall, a może tajemnice przeszłości okażą się zbyt kuszące. Czas pokaże.

Przyznawane atuty to:
Nadchodzi zima
Czytanie i pisanie
Łowczy
Pomidor

Prócz puli punktów do wydania otrzymujesz doskonale wykonany prosty łuk, wykonany z drewna w kolorze sadzy, który sam miałeś okazję stworzyć z pomocą swego mentora, zadający podstawowy współczynnik obrażeń w wysokości +25. Ponadto w Twym ekwipunku znajduje się również sztylet o rękojeści wykonanej z kości słoniowej i przyozdobionej w roślinne motywy. Wygrawerowane na nim słowa „Wierny sobie. W zgodzie z rodziną.” pozostają tajemnicą, którą sam musisz odkryć. Jego podstawowy współczynnik obrażeń to +13.

Powrót do góry Go down
 
Flynn Longbow
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Flynn Longbow

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Archiwum-
Skocz do: