Share
 

 H'Aldaor L'Arter

Go down 
AutorWiadomość
H'Aldaor L'Arter
H'Aldaor L'Arter
Wiek postaci : 40
Stanowisko : Kapłan
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t778-h-aldaor-l-arterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t793-h-aldaor-l-arter#2838

H'Aldaor L'Arter Empty
Temat: H'Aldaor L'Arter   H'Aldaor L'Arter EmptyCzw 9 Sty - 22:26


H'Aldaor L'Arteris
"To go north, you must go south. To reach the west, you must go east. To go forward you must go back, and to touch the light you must pass beneath the shadow."


Gdzieś w 125 Roku po Inwazji
Wolny
Tyrosh
~
Pan Światła
183| 83
Mads Mikklesen

Statystyki
Siła:80
Precyzja:80
Zręczność:40
Zwinność:60
Inteligencja:80
Odporność:60

Żywotność:70
Wytrzymałość:130
Umiejętności
Alchemia 40
Blef 45
Charyzma 72
Logika 10
Mistycyzm 80
Percepcja 30
Siła woli 80
Zastraszanie 40
Broń sieczna 80
Broń obuchowa 1
Walka wręcz 5
Jeździectwo 5
Język - Valyriański
Język Obcy - Wspólny

Anatomia 35
Etykieta 5
Nawigacja 1
Sztuka (taniec) 1
Sztuka (śpiew) 1
Sztuka (poezja) 1
Pływanie 1
Wspinaczka 1
Zielarstwo 26

Biografia
Pierwsze co pamiętał to czarny wzrok czerwonego kapłana. Ojciec przyniósł go do świątyni, chorego, przepełnionego gorączką. Od kilku dni majaczył i widział czarne kształty. Ludzi? Bestie? Zwierzęta?

Kapłan spojrzał na niego. Na twarzy miał maskę z czarnego kamienia, a dłonie, szyję, ramiona, każdy kawałek odsłoniętej skóry pokryty był skomplikowanymi tatuażami. Dłonią dotknął jego czoła. Poczuł gorąc. Spojrzał w oczy i zobaczył ciemność - podobną ciemność, jaką widział niegdyś...

- Mogę go uratować. Ale to będzie kosztować...
- Ile? Nie mamy wiele, ostatnio pira...
- Nie pieniądze. Uratuję go, ale będzie musiał wstąpić do Świątyni. Oddać się pod moje nauki.
Jego ojciec spojrzał z przerażeniem. "Oddać się pod moje nauki". Czyżby... miał zostać jedną z świątyn...
- Widzę to w jego oczach. Zostanie kapłanem.
Ojciec spojrzał na niego. Ostatni raz w życiu. I zgodził się.


Życie to śpiew, życie to taniec.

Siedział w mroku. Na kolanach miał czarny miecz, który przekazał mu jego Mistrz, zaś przed sobą świecę. Mały płomyk ledwie rozjaśniał ciemność. Trzecią godzinę wpatrywał się w niego, ale przez cały czas nic nie widział. A może widział - widział właśnie nic. Ciemność, cienie... A potem... bestie, ludzie. Zamaskowane postacie. Siedmioramienne gwiazdy. Krew. Wiele krwi...

Zawodzenie śmierci i balet ostrzy.

Płynęli na wschód. Do Asshai, do Cienistych Ziem. Jak dotąd jego nauczyciel nauczył go wszystkiego, czego mógł w Tyrosh. Ale miał jeszcze wiele nauki, tak przynajmniej mu mówił. Zostało mu przeznaczone zostanie Tkaczem Cieni... tak przynajmniej mu mówił. Podróż dłużyła się. Nigdy nie opuścił Tyrosh - aż do teraz.

Na górze rozległy się jakieś krzyki i wrzaski. Chciał wyjść na górę, zobaczyć co to takiego, co się dzieje, ale jego Mistrz kazał zostać mu w kajucie. Podał mu błękitne wino. Leżał na pryczy, a jego myśli powoli zaczęły odpływać gdzieś dalej - w tym samym czasie gdy na górze rozgorzała walka z łowcami niewolników...

Żyje, by walczyć.

- A to panowie - młody adept maga z dalekiego wschodu, z Asshai. Wojownik szkolony w walce mieczem, odczytywaniu znaków z ognia, o wielkiej sile tak mięśni, jak i intelektu. Możecie nabyć go za jedynie cztery uncje złota. Czy mam cztery funty złota?
Widzę cztery funty! Czy mam cztery i pół? Cztery i pół! Pięć? Osiem! Dwanaście...



Walczy, by żyć.

Serce biło mu jak oszalałe. Ale w głowie był spokojny. Pamiętał najważniejszą zasadę walk. Sparował kolejny cios, ale jego ostrze też nie trafiło celu. Uchylił się, odskoczył - ale za wolno. Grot włóczni przeciwnika drasnął go w pierś. Nic poważnego. Jego przeciwnik myślał jednak, że już wygrał - trafił go. Krwawienie go osłabi, każdy kolejny cios będzie męczył bardziej. Musiał to skończyć szybko. Albo i nie?

Jego oponent zrobił wypad po raz kolejny. Ostrze znów błysnęło, znów drasnęło skórę i przecięło mięśnie. Ból.

Dawno nie czuł.

Zaatakował, lecz przeciwnik ponownie zdołał sparować jego cios, odrzucając ostrze na bok. Włócznik ponownie rzucił się na niego.

Tym razem nie próbował unikać. Cios trafił go w biodro. Ale wykorzystał tę chwilę. Jego ostrze błysnęło, przebijając szyję przeciwnika, który już cieszył się na zwycięstwo. Ale teraz wydobył z siebie ostatni, bulgoczących krzyk.

Zagłuszył go ryk widowni.

Daje życie i Śmierć.

Ale żąda obu.

- Na prawdę wydaje Ci się dobry? Nie ma w nim za krzty wiary...
- Ale była. Trzeba ją tylko wzbudzić ponownie. Rozniecić.
- Tak. Ale dla niego nie ma życia poza Areną.
- Dokładnie... Dlatego możemy ponownie pokazać jak wygląda życie. A przynajmniej jak będzie wyglądać, gdy znów przyjmie płomień do swego serca.
- Za taką cenę... Nie lepiej kupić setki dzieci? W czym on jest lepszy, niźli inny wojownik? I tak zazwyczaj to my szkolimy Ogniste Dłonie...
- Tak. Ale on nie ma być Ognistą Dłonią. Ma być jednym z nas. Miałem Wizję. I tym razem się nie mylę.


Zmiana która nic nie zmienia.

Wcześniej jego sensem była walka. Ciągła walka o swoje życie. O jedyną rzecz, którą ma. Teraz jednak nie miał i jego. Jego życie należało bowiem do Pana Światła. A przynajmniej tak mu mówili. Godzinami patrzył w ogień. Dniami czytał księgi. Miesiącami wznosił modły. Uczył się, by być kapłanem boga, którego nie zna. Nawracać ludzi w to, czego sam w głębi duszy nie wyznawał.


Kapłan bez Wiary.

Wiedza bez Celu.

- Szybko się uczy. Przypomina sobie. Wie już więcej, niż wielu spośród tych, co spędzili u nas kilka lat.
- Tak. Ale jego emocje... są wyprane
- Co masz przez to na myśli?
- Jest niczym Inny. Zawsze pusty. Na jego twarzy nie pojawiają się emocje. Umie je udawać... ale zdaje się ich nie czuć.
- I co uważasz, że powinniśmy z tym zrobić?
- Posłać go gdzieś. Daleko stąd. Daleko na wschód. Albo zachód. Widziałem Wizję. Tutaj... tutaj on nie ma celu. Musi znaleźć go samemu. Wraz z Panem Światła.

Noc jest ciemna

i pełna strachów.

Patrzył w ogień. Czerwone płomienie majaczyły nad czarnymi węglami. Szukał czegoś. Jakiegoś celu. Rozkazu. Sensu. Ale nie widział nic. Widział jedynie ciemność, która spowijała jeszcze więcej ciemności. Z jakiegoś powodu wiedział, że musi szukać tej ciemności. Żeby ją zwyciężyć? A może okiełznać?
Cień zatańczył na ziemi, gdy wiatr zawiał.
Ognisko zgasło, a jego spowiła ciemność. Ostatnia iskra z ogniska wziosła się w powietrze i poszybowała w powietrzu, prosto w stronę zachodzącego księżyca.

Zachód. Tam się uda.

Zaraz wstaje nowy dzień. Na razie nie mógł jednak słyszeć własnych myśli.

Zagłuszał je ryk wiatru.


Powrót do góry Go down
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

H'Aldaor L'Arter Empty
Temat: Re: H'Aldaor L'Arter   H'Aldaor L'Arter EmptyWto 14 Sty - 15:33




AKCEPTACJA
Never forget what you are, for surely the world will not. Make it your strength. Then it can never be your weakness. Armour yourself in it, and it will never be used to hurt you.



Oddano Twoje życie wielkiej sprawie. To prawda, że nie miałeś na to wiele wpływu, jednak szansa, którą dano ci w świątyni R'hllora nie powinna zostać odrzucona czy zmarnowana na głupoty. Zdążyłeś się przekonać, że Pan Światła ma Cię w swojej opiece, choć musisz uważać - Westeros pod rządami nowego króla nie jest bezpiecznym miejscem dla takich, jak Ty.

Przyznawane atuty to:
Dar języków
Czerwony kapłan
Czytanie i pisanie
Berserker
Przygnębiony

Prócz początkowej puli punktów do rozdania otrzymujesz również czerwone szaty, tradycyjny strój kapłana Twej religii. Gdy je nosisz, zapewnia ci bonus +5 do rzutu na charyzmę w kontaktach z wyznawcami R'hllora. Ponadto w Twoim ekwipunku znajduje się również hubka i krzesiwo, tak konieczne do stosunkowo szybkiego i prostego dostępu do ognia. Poza użytkiem religijnym zapewniają ci jeszcze bonus +5 do rzutu na sztukę przetrwania. Korzystaj z nich rozsądnie.

Powrót do góry Go down
 
H'Aldaor L'Arter
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Archiwum-
Skocz do: