Share
 

 Jessar Sand

Go down 
AutorWiadomość
Jessar Sand
Jessar Sand
Wiek postaci : 33
Stanowisko : Bękart Lorda Yronwood
Miejsce przebywania : Królewska Przystań/ Dorne
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t788-jessar-sandhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t799-jessar-sandhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t835-see-the-wonders-that-can-be-worked-with-lies#3259

Jessar Sand Empty
Temat: Jessar Sand   Jessar Sand EmptySob 11 Sty - 16:51


Jessar Sand

Fear is only your enemy if you allow it to be


IV DZIEŃ ÓSMEGO KSIĘŻYCA 132 P.P.
wdowiec
Twierdza Yronwood
Vaele (pomniejszy ród Pentos)
R'hllor
178 | 88
Joaquin Phoenix

Statystyki
Siła: 54
Precyzja: 50
Zręczność: 61
Zwinność: 61
Inteligencja: 61
Odporność: 43

Żywotność: 90
Wytrzymałość: 110
Umiejętności
Alchemia: 20
Blef: 61
Charyzma: 44
Jeździectwo: 27
Kradzież:11
Logika: 20
Percepcja: 50
Podszywanie się: 11
Skradanie się: 1
Taktyka: 11
Siła woli: 11
Zastraszanie: 42
Broń sieczna: 44
Broń drzewcowa: 50
Anatomia: 20
Ekonomia: 11
Etykieta: 11
Język obcy (starovalyriański) 11
Otwieranie zamków: 1
Pływanie: 1
Sztuka przetrwania: 11
Zielarstwo: 11

Biografia

... Impulsywność jest dobra w każdej dziedzinie... pod warunkiem, iż nie zagłusza i nie usypia myślenia...

Bękart. Mieszaniec. O ile w tej południowej, nieobyczajnej  krainie można mówić o jakiejkolwiek nieprawości miłosnych stosunków. Wzgardzone dziecię z nieprawego łoża poczęte wszakże nie z miłości acz z najczystszego chorobliwego pożądania tego, co winno być im zakazane i tego, czego w istocie posiąść nie można. Poczęte z chciwości wielmożnego ojca Lorda Yronwood'a, który jak przystało na Dornijczyka nie zgoła wyznaczać był sobie jakichkolwiek granic, podniecany szaleństwem być może wcale nie swoim, acz bliżej nieznanej młódki pomniejszego rodu pochodzącego z Pentos, opętanej obłąkańczą chorobą spaczonej duszy. Owładnięty obsesją jej czarnego spojrzenia demonicznych źrenic, które zgasło w momencie wyplucia na świat w najgorszych, szarpiących jej wnętrzności mękach- potomka. Jak gdyby sami Bogowie ukarali ją śmiercią za niechęć jegoż utrzymania. Taaa... Jam jest te dziecię, które należało wyrżnąć z łona matki nim łapnęło pierwszy oddech życia, miast uznając za swego, ofiarowawszy dach nad głową i wychowanie nigdy w duchu nie akceptując. Być może zbytecznie moje ciemne, gwałtowne spojrzenia pełnych wyższości oczu przypominały im wszystkim nieprzewidywalność szaleństwa dzieci andalskiej krwi. Doszukując się go we mnie i znajdując, jako że rysowało się ono od zawsze całkiem przejrzyście. Doszukując się go i nie przyznając przed całą resztą a nadto , może nawet i przede wszystkim przed samym sobą, że się je znalazło.

… Gloryfikacja szlachetności i honoru, których to złamanie grozi śmiercią… lub zwycięstwem...

Nie dane mi było zaznać błogiego i beztroskiego dzieciństwa danego innym lordom, które zawsze dostawało wszystko, czego tylko zapragnęło bez najmniejszej nawet prośby skierowanej ku ojcom. Wszystko musiałem z nich wydrzeć swoim nienagannym uporem i zawziętością godną najznamienitszych wojowników i maestrów. Koniec końców dostawałem to, czego chciałem, bo przebiegłości nigdy mi przecież nie brakło. Nauczyłem się wprawnie sterować każdym wręcz ruchem, każdą bardziej spolegliwą personą, nakręcać ich przeciwko sobie, mamić kłamstwami i komplementami, by w końcu przybrać skruszoną minę ofiary, podczas gdy tak naprawdę to oni wszyscy nieudacznie i naiwnie się nimi stawali a wszyscy ci, którzy zawoalowaną przeze mnie prawdę odkryli zapewne w jakiś niewytłumaczalny sposób doceniali nad wyraz rozwijające się po dziś dzień we mnie talenty i cechy, których prawowici i honorowi lordowie nie posiadają. Nie sposób się w mojej osobie przecie jakiegokolwiek dobra czy prawości doszukać, choć wielu uparcie twierdzi, że ono tkwi w każdej żywej istocie. Być może nawet w swojej naiwności uzna, żem prawym i bezgrzesznym.  

Jedynie oczy widzą prawdę. Patrz oczyma. Słuchaj uszami. Wąchaj nosem i czuj przez skórę. Potem dopiero myśl. W ten sposób poznasz prawdę.

Nie zwykłem do wyrzucania z siebie zanadto mnogiej ilości słów bez znaczenia, zamknięty w sobie raczej obdarzając umiłowaniem nie wyrazy lecz ich celowość. Z rozmysłem badałem i obserwowałem innych, wyciągając odpowiednie wnioski i ucząc się ich. Zdawać by się mogło, że z niezwykłym talentem wyciągałem na wierzch to, co skrzętnie ukrywano, zawsze jednak zatrzymując to wszystko dla siebie pozostawiając  właścicieli tych myśli w niewiedzy z uporczywymi pytaniami w ich głowach. Wie, a może nie? Może jedynie domyśla się tego, co ukrywam?

***
Dorne. Pogranicze.

- Obiecałem sobie, że zrobię z ciebie wojownika godnego herbu Yronwood- syczący głos ojca, który w cieniu księżyca wyciąga mnie znad nóg młodziuteńkiej jak i ja sam jeszcze kurwy, wywlekając mnie z rozpostartego w tej bezkresnej, porośniętej chwastami suchotniczej krainie namiotu.  
- Mam ćwiczyć na środku pustyni grzęznąc w piachu, walcząc z twoimi psami?

Miecz wyciągnięty w moim kierunku, z uporem wciśnięty wręcz w jedną z moich dłoni. Jego ciężar sprawia, że słaniam się na nogach a może to wino tak łapczywie pite owej nocy. Staram za wszelką cenę odeprzeć atak. Jeszcze raz. I jeszcze. Ląduję na ziemi z ostrzem przyciśniętym do mego gardła, gorącym i palącym zaciśniętą z niemocy krtań. Czuję metaliczny posmak krwi w moich ustach. Rzucam się na ziemi. Piach wiruje w swym cichym, rozdygotanym tańcu wokół mnie, wciskając w nozdrza łączy z krwią tworząc gęstą, paskudną papkę ciążącą w głębi ściśniętego nienawiścią i niemocą gardła. W końcu wyrywam się z uścisku, a może to ten pies odpuszcza… Łapię za miecz i ciskam nim prosto pod nogi mego ojca.

-Pokażę ci co się dzieje, kiedy nie potrafisz władać bronią.

Owej nocy pierwszy raz w życiu widziałem martwe ludzkie ciało a raczej cały przerażający pieprzony tłum tych, których zawiodło życie i wiara w zwycięstwo ich władcy. Nie mogło być inaczej… Brutalnie pchnięty nienawistnymi rękoma szanownego ojca w ten cholerny stos, zbrukany i splamiony krwią wyciekającą jeszcze z rozoranych stalą ciał.  Moja głowa zbliżona do jednego z ledwie widocznego zza krwawej zlepki dogorywającego ostatniego żywota wojownika. Jego przerażone oczy wbite prosto w moje. Staram się za wszelką cenę oddychać, łapiąc głębokie hausty świszczącego boleśnie w płucach powietrza. Pochwycić czegokolwiek… Czegokolwiek, tylko nie dłoni ojca… Z perspektywy minionego czasu twierdzę, że Pan Światła zabrał wówczas nie tylko owego wojownika, z którym skrzyżowałem spojrzenie w jego ostatnich chwilach, ale zabrał też jakąś część mnie i dał mi coś w zamian…. Nienawiść...


***

Wydawanie rozkazów wszystkim tym, gorzej urodzonym ode mnie, czy to pomniejszym strażnikom, czy napotykanym w oberżach i burdelach rzezimieszkom szło mi nad wyraz gładko, zwłaszcza wtedy gdy w parę z płonącym spojrzeniem umiejętnie wbijałem ostrza w nad wyraz finezyjnie wybrane przeze mnie miejsca czy to przestrzeni nad ich głowami, czy to mięśni i ścięgien. Od zawsze uważałem, że siła jest jedynie zbędnym dodatkiem, kiedy wiesz gdzie i jak uderzyć, nie wahając się ani przez moment. Nienaganny spryt i wiedza. Wiedza przede wszystkim…  czyni najpotężniejszych wojowników. Długie ostrze na niewiele zda się w małych komnatach a sekundy które wydasz na wyzucie go z pochwy sprawią, że twa dłoń opadnie odcięta na ziemię, nim zdołasz ściąć nim czyjąś głowę. Ogrom ciężko opancerzonej armii robi wrażenie, ale nie uchroni króla przed śmiercią, kiedy kto inny z nadzwyczajnym rozmysłem i starannością opracuje strategię potajemnego wtargnięcia w jej szeregi. Dlatego też miast większości czasu spędzać na piaszczystych arenach trenując z pospolitymi żołdakami, ja studiowałem wpierw księgi maestrów Cytadeli. Anatomia ludzkiego ciała. Zielarstwo i alchemia wszelkiej maści trucizn, którymi wystarczyło nasączyć stalowe ostrza. Skrytobójca. Wojownik.

Noc jest ciemna i pełna strachów.

W końcu po latach studiów ksiąg i zaciętych treningów ze stalą przyszedł czas by w zaciemnionej osłonie trwającego nocnego nieba, w świetle słabego światła pustynnego księżyca, brocząc w piachu oddać się tej najstraszliwszej walce, jakiej należało jak dotąd mi się podjąć. Walce z samym sobą... Na grzbiecie najbardziej wytrwałego dornijskiego rumaka dzieliłem noce, za dnia podziwiając odległe krainy, zza dającej schronienie i pewną anonimowość płachty kaptura badając miasta, ucząc się panujących w innych krainach zwyczajów i nasłuchując opowieści bohaterów, podróżników i kurew, goszcząc w odwiedzanych przeze mnie kolejnych burdelach, spragniony napitku i ciepłoty kobiecych ud. Doprowadzając zmęczone ciało do granic możliwości, a umysł do poddania i powrotu na rodowe ziemie. Tylko, które winny nimi być dla mnie? Rozdwojony. Bez zbędnego towarzystwa, na które miałbym spoglądać. Niewiele interesowało mnie to, co działo się w Dorne, czy innych zakątkach królestwa, choć może powinno było… Może po prostu bliżej mi było do Wolnych Miast Valyrii, z których podobno pochodziła ma matka. Nienawiść zarówno do niej, jak i wielmożnego ojca zdawała się być nieprzejednana.

***

Volantis. Morze Letnie.

Wyczuwalny z oddali nad wyraz silny zapach kłębiącego się w powietrzu, bezgranicznie dławiącego dymu, mknącego przejmująco pod mieniący się czerwienią księżyc, zawieszony nad nocnym niebem. Próbuję otworzyć swoje oczy szerzej. Dostrzec w otaczającej jeszcze chwilę wcześniej ciemności to, skąd dobiega. Zbliżam się z każdym krokiem bliżej. Nie mogę oddychać. Zapach z nienawistną mocą przybiera na sile otaczając przeraźliwym fetorem palonych trzewi, który wbija się głęboko w nozdrza, zastygajac w ich głębi przenika do wnętrza, czyniąc spustoszenie we wnętrzu organów. Palące bicie serca, które wciąż przyspiesza, wypełnia nabrzmiałe żyły. I mimo, że wszystko zdaje się być tak realne, to nie mogę się ruszyć. Tkwię bezsilnie przed tym obrazem. Wmawiam sobie, że to wszystko jest jedynie przeraźliwym snem. Za wszelką cenę próbuję otworzyć zaciśnięte z całą mocą powieki, odkryć źródło owych wyziewów, ale one wcale nie są zamknięte lecz otwarte nadzwyczaj mocno, niczym w przerażeniu ostatniego dechu życia.  W przestrzeni zawieszam przeraźliwy krzyk. Łączy się on z jękiem konających w płomieniach wzniesionego z drewnianych pali ogniska. Trzepoczące na wietrze, unoszące się strzępki spopielonego materiału. W buchających ku górze płomieniach unosi się mnogość oczu wypełnionych czerwienią odbić. I zdawać by się mogło, że z tej całej przerażającej swą mocą mojej tylko i wyłącznie nie dającej się wytłumaczyć ekstazy na twarzy księżyca pojawia się rysa, na niebie jawi się krwawiąca gwiazda, która oślepia mnie swoim blaskiem. I jeśli kiedykolwiek miałbym się czegoś bać, to boję się właśnie snów. Zaśnięcie zdaje się być niejako pewnym rodzajem śmierci, a sny szeptami Innego Boga, który pragnie wciągnąć moją osobę w swą wieczną noc.

- Noc jest ciemna i pełna strachów, mój książę. Tylko ogień przynosi ukojenie. Czyżbyś nie odczuwał ekstazy płynącej z tegoż rodzaju oczyszczenia? - słowa rudowłosej kapłanki skąpanej jakoby w jaskrawym blasku błogosławionych płomieni czerwonego pana, które tylko ona dostrzega przenikają w głębię sennej, acz tak niepodważalnie realistycznej wizji. Zaciskam dłonie na jej gardle. Wpatruję z wściekłością w te płonące ogniem nade mną oczy. Zrzucam ze swoich bioder. Z jej oczu spływa strużka krwi, czarnej i dymiącej.

- Ten, kto zamknął się w nienawiści już się skończył, mój Lordzie. Nigdy nie zapominaj o tym, kim jesteś, ale uczyń z tego swoją siłę, a wtedy przestanie to być twoim słabym punktem. Zrób z tego swoją zbroję, a nikt nie użyje tego przeciwko tobie.


***


Wszystkie te lata wygnania, na które sam siebie skazałem, wypełnione nienawiścią do ojców, do rodzinnego Dorne jak i samej swojej osoby musiały w końcu minąć. Nie, żeby ten płomień palący mnie od środka z mijającym czasem wygasł, trawiąc doszczętnie resztki ducha, ale sądzić ośmielam się, że stał się silniejszy, niewygaśle stabilny, czekający w milczeniu, by pochłonąć. Bycie niewidzialnym, bezpańskim i pomijanym pozwoliło wyuczyć się cech, których książętom i królom braknie. Na dworze nie nauczysz się tego, jak utrzymać zagarnięte przez siebie królestwo. Czasem winno się zejść do jego podziemi. Wojen nie wygrywają wcale miecze czy włócznie,  a żeby dotknąć światła należy w pierwszej kolejności przejść przez cień. Czasem niektóre gromadzone przez nas informacje, pozornie niewiele znaczące wykorzystane w odpowiedni sposób wystarczą, by obalić króla czy zniszczyć królestwa. Tylko i wyłącznie one dają rzeczywistą władzę...


Burdel Halabarda. Granice Dorn.

- Dochodzą słuchy, że w Volantis odwiedziła cię pewna kapłanka przepowiadając w obłokach dymu, żeś z bękarta staniesz księciem- niewzruszony wyraz twarzy Barish’a robi wrażenie w otaczającym zamkniętą komnatę półmroku. - Tam władza księcia to jedynie ceremoniał. Zdobna lektyka i eskorta strażników. Wiesz, że każdego roku musi on rozprawiczyć dziewicę morza i dziewicę pól a ten cały starożytny rytuał ma zapewnić miastu dobrobyt na lądzie i morzu?


Kiwam jedynie głową, zupełnie nie przykładając wagi zupełnie zbędnym informacjom, które przecież nie wnoszą nic dla mnie nowego. Raczę swe usta winem, czekając na ciąg dalszy. Na coś, co by mnie zainteresowało.

- Ośmieliłbym się rzec, że winna była dostrzec cię właśnie na tronie tegoż miasta. Gorzej jeśliby przydarzyła się klęska głodu albo jakaś przegrana wojna, bo wtedy to księciu podrzyna się gardło dla przebłagania bogów. Przydałoby się wprowadzić ten zwyczaj tutaj, w Dorne. Wówczas może bardziej nasi książęta by się starali rozwiązać problem wyniszczających krainę konfliktów, miast przesiadywać w swoich ogrodach i wydawać swe córy za mąż. Jakby to miało przynieść rozwiązanie.
- Nie sądziłem, że twoja szpiegowska siatka miast zajmować się księstwem kieruje swoje oczy na moje poczynania w Volantis.
- Jak wiesz, moje oczy kierują się w każdym kierunku, przyjacielu.
- Jeśli już chcesz wiedzieć… To zwykła świątynna dziwka, nie kapłanka. Kupują ich tam, jak zwykłych niewolników.
- A jednak jej zawierzyłeś, skoro mnie odwiedzasz.
- Może przyszedł czas na to, by ktoś bardziej rozumny wyciągnął Dorne z przepaści rozciągniętych wydm?


***

* Pomimo wychowania w twierdzy Yronwood, jako bękart Lorda, nie koniecznie czuje do  rodu, czy jego ziem przywiązanie tak naprawdę nie mogąc odnaleźć swojego przeznaczenia. Co nie oznacza, że nie ma w zamyśle walczyć o godziwe dla siebie w nim miejsce.

* Latami podróżował po miastach Essos długi czas nie zostając w nich rozpoznanym. Skrywając prawdziwą tożsamość i zastępując ją zupełnie doń nie należącymi, wyćwiczył talenty znajdowania się we właściwych miejscach w odpowiedniej chwili, opłacając szpiegowskie siatki kupców i kurew.

* W Volantis wziął sobie za żonę jedną z ladacznic domu uciech, którą koniec końców zbytecznie znudzony odsprzedał w niewolę. Nie przywiązuje wagi do ponownego ożenku czy pozostawienia po sobie potomstwa. Nie przywykł do monogamii a miłość traktuje jak dotąd jedynie pod względem jej fizyczności.




Powrót do góry Go down
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Jessar Sand Empty
Temat: Re: Jessar Sand   Jessar Sand EmptySro 15 Sty - 17:01




AKCEPTACJA
Never forget what you are, for surely the world will not. Make it your strength. Then it can never be your weakness. Armour yourself in it, and it will never be used to hurt you.



Choć zrodzone z nieprawego łoża dzieci mają na ogół w Dorne lepszy żywot, niż ma się to w przypadku reszty Siedmiu Królestw, to Twemu dzieciństwu daleko było do szczęśliwego. Ojczysty kontynent Twojej matki również nie okazał się tym, co niektórzy nazywają "domem", a lata tam spędzone dobiegły końca wraz z powrotem do księstwa Południa. Osłabionego konfliktami, wykrwawionego przez walki, stanowiącego idealne pole do rozgrywki dla tych, którzy gotowi są zaryzyskować wiele dla równie wielkich wygranych.

Przyznawane atuty to:
Dar języków
Czytanie i pisanie
Bękart
Żmija
Truciciel

Prócz początkowej puli punktów do rozdania otrzymujesz również zwoje z Volantis, które udało Ci się zyskać niekoniecznie legalnymi sposobami, a które dają +5 do rzutów na inteligencję. Ponadto otrzymujesz również kosztowny pas wykonany starannie w jednym z Wolnych Miast Essos, który zapewnia modyfikator +5 do rzutów na charyzmę.

Powrót do góry Go down
 
Jessar Sand
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Jessar Sand
» I dream of gardens in the desert sand

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Archiwum-
Skocz do: