Share
 

 Kay Selmy

Go down 
AutorWiadomość
Kay Selmy
Kay Selmy
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Złoty kłos, rycerz, Dziedzic Żniwnego Dworu
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t924-kay-selmy#4744https://ucztadlawron.forumpolish.com/t939-kay-selmyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t962-zaleznosci-miedzy-rodzajami-zboza#5067

Kay Selmy Empty
Temat: Kay Selmy   Kay Selmy EmptySro 12 Lut - 15:07


Ser Kay Selmy
“Knighthood lies above eternity; it doesn’t live off fame, but rather deeds.”


7 II 141
Siódmy dzień drugiego księżyca, 141 po podboju
Kawaler
Harvest Hall
Tarth
Siedmiu
174 | 68
Jake Stormoen

Statystyki
[51] Siła
[61] Precyzja
[26] Zręczność
[20] Zwinność
[41] Inteligencja
[41] Odporność

[90] Żywotność:
[70] Wytrzymałość:
Umiejętności
Proste:
[26] Nawigacja
[40] Anatomia
[10] Sztuka przetrwania
[10] Tropienie
[10] Wspinaczka
[1] Pływanie
[1] Sztuka - Taniec

Złożone:
[61] Broń obuchowa
[61] Charyzma
[41] Siła woli
[26] Logika
[26] Percepcja
[26] Jeździectwo
[26] Taktyka
[1] Blef
[1] Zastraszanie
[1] Broń sieczna
[1] Broń drzewcowa
[1] Walka Wręcz
[X] Czytanie i pisanie
Biografia

Dziedzictwo

Czym było straszliwe uczucie, które potrafiło sięgnąć gardła i zabrać wszelki oddech... To strach? Strach przed nieznanym, czy może niepewność... Taka, która nie ma sobie równych, lecz można ją przygasić, kodeksem i zasadami, które należy sobie wypracować, wtedy każdy problem, nawet ten płonący ogromnym ogniem, nie jest barierą której nie da się przekroczyć. Kay nigdy nie czuł się dobrze w roli, jaka w trakcie życia mogła mu przypaść. Zawsze liczył na to, że ojciec i matka, dadzą mu młodszego brata, na którego kiedyś, będzie mogła spaść ta wielka odpowiedzialność zarządzania. Obawiał się, że zbyt duża ilość władzy może go zmienić, że przez nią przestanie robić to, co jest słuszne. Już jako kilkulatek mógł się cieszyć z posiadania młodszego brata. Ojciec był dumnym i szlachetnym wojownikiem, który nie chciałby jego syn był choćby w calu " mniejszy " pod względem honoru i oddania, niżeli jest on sam. Miał swoje chwile gdzie ustatkował swoją renomę, w trakcie poprzednich wojen, które dla niego szczęśliwie jego potomek ominął, przychodząc na świat później. Kay nie był pierwszym dzieckiem Lorda Harvest Hall. Pierwsza była jego dużo starsza siostra, która miała bardzo wyidealizowany pogląd rycerstwa. Nic dziwnego skoro sam stary Selmy uchodził za jednego z dobrych rycerzy. Wszystko to również odbiło się na młodzieńcu, który nie zamierzał zawieść nikogo, lecz najbardziej spośród wszystkich, samego siebie. W historiach Westeros, było wiele wzorców, za którymi mógł podążać. Młodzieniec chcący otrzymać honor rycerski, został oddany pod kuratelę Baratheonom, dokładnie to Olyverowi Lordowi Burzy, zacieśniając zarazem więzy pomiędzy rodami. Na samym dworze, zdołał poznać wielu z zamkowych bywalców, nie wspominając o pozostałych członkach rodziny Baratheonów.

Giermek Rycerza

Kilka lat w służbie Olyvera udowodniło, że rycerstwo w tej idealnej postaci, rzeczywiście nie jest tylko częścią legend czy zmyślonych opowieści. Sam Olyver miał wiele wartości, które chłonął, poprzez obserwację swojego Lorda. Jego ojciec dokonał mądrego wyboru i cieszył się, że padło właśnie na niego. Ojciec Kay'a, Lord Selmy, miał wielką nadzieję, że w przeciwieństwie do Borrosa, Olyver nie uwikła się w wojny, dzięki temu jego syn będzie miał znacznie większe szanse na przetrwanie, nie chciał jednak by chłopak okazał się tchórzem. Poza tym obecność na dworze Lorda Burzy mogła pokazać mu, jak ważne jest odpowiednie zarządzanie ziemiami, coś, czego zawsze się obawiał. Kay nie był jedynym Selmym na Końcu Burzy. W okresie jego giermkowania, Taedher młodszy brat Olyvera, wziął za żonę najstarszą córkę Lorda Selmyego. Olennę, starszą siostrę Kay'a. On cieszył się z tego obrotu spraw, ponieważ posiadanie przy sobie bliższej rodziny sprawiało, że mógł czuć się raźniej. Zdążył się zadomowić już dawno, mógł o sobie mówić, że spędził pół życia na dworze swojego Lorda ojca, a drugą na dworze swojego pana, Lorda Burzy. Bycie giermkiem kogoś takiego jak Olyver było w jego mniemaniu nie tylko wyróżnieniem, ale i ścieżką którą inni nie mieli szczęścia podążać. Zawsze wyobrażał sobie uroczystą ceremonię, w której sam zostanie pasowany na rycerza, wraz z innymi szczęśliwcami. To miała być najważniejsza chwila w jego życiu. Los chciał jednak inaczej.

Biały Giermek

To, że nie złożył przysięgi, wcale nie oznaczało, że już wcześniej nie próbował być rycerzem, jakim ma się stać. O to przecież chodziło. Dążenie do ideału. Stąd nie zwykł mówić słów na wiatr ani dokonywać czynów, które inni uznaliby za niewłaściwe a takich, ludzie popełniali wiele. Jak mówił kodeks, bronił słabszych i dotrzymywał słowa. Choć wszystko wedle ramienia prawa i własnego sumienia. Co udowodnił, gdy udawał się w odwiedziny do ojca. Miał okazję natrafić na osobliwą sytuację, gdzie kobieta udawała zbrodniczą napaść na siebie i swój honor wraz ze swoim wybrankiem, który miał pokonać i okraść " dobrego samarytanina ". Z początku, wystąpił idealnie w swojej roli chcąc uratować niewiastę w opałach i nie żądając w zamian niczego, bo tak nakazywał rycerski obyczaj. Szybko jednak zwietrzył podstęp i od razu ich skonfrontował. Byli zdesperowani tak bardzo, że nawet zaatakowanie podróżnego i pozbawienie go życia, mieściło się w granicach ich sumienia. Kay jednak odparł skierowany na niego atak i obezwładnił niedoszłego mordercę. Nie zrobił mu krzywdy, tylko go ogłuszył. Wolał wierzyć, że zrobił dobry uczynek, bo słysząc o ich kiepskim losie, dał im trochę pieniędzy, by nie musieli napadać, oni jak to lud, byli wdzięczni takiemu obrotowi sprawy. Wstyd jaki ich ogarniał, był ogromny, za sprawą czynu, jakiego się dopuścili. Nigdy się im nie przedstawił jako syn Lorda, jego wygląd sugerował jednak już wtedy stan wyższy. Kay liczył, że to odczucie, które będzie im towarzyszyć jest dla nich wystarczającą karą. Bardzo się nie pomylił, bo gdy wracał z odwiedzin w zamku ojca, spostrzegł, że na tym samym odcinku drogi, chłopi sami powołali milicję strażników dróg, by odwdzięczyć się za otrzymaną szansę, jak to określali " Złotego Kłosa " Tak określali dobrego rycerza, który nosił na tarczy trzy łodygi pszenicy. Selmy nigdy nie przyznał się otwarcie do tego, że chodzi o niego. Giermek miał więcej niż jedną szansę, by pokazać, że rzeczywiście szlachetny z niego osobnik. Zawsze jednak obawiał się zalecania do panien, nie chciałby żądze przejęły nad nim kontrole, ani nie zamierzał złożyć deklaracji, która potargałaby jego honor, a co za tym idzie i ojca. Zastanawiał się, kiedy faktycznie wybiorą mu małżonkę. Uważał, że tak będzie prościej będzie wiedział, że nic w tej kwestii nie zmieni i wtedy jego bolączki zwyczajnie znikną, jeśli będzie w stanie tę damę pokochać. Najbardziej obawiał się, że jego relacja zacznie się i pozostanie, czysto polityczna, jak ta należąca do jego siostry i Taedhera. Choć relacje drugiego syna lorda burzy z jego siostrą nie były wspaniałe, to on nie miał nic przeciwko niej, byli w końcu rodziną. Cieszyła się, że na dworze jest jeszcze ktoś komu może się wyżalić.

Burza

Ogromna burza, która nadciągnęła pewnego dnia, była symbolem, zwiastującym coś złego. To coś wisiało w powietrzu. Dokończenie podboju to musiało się w końcu stać, Dorne nie mogło zostać pozostawione same sobie w nieskończoność. Walki skończyły się szybko, początkowo. Zapowiadało się, że poddanie Słonecznej Włóczni, będzie końcem wszelkich walk. Powstańcy jednak nie zamierzali zrezygnować z walki o swój kraj. Selmy był daleki od winienia ich za to, walczyli w końcu o swoje, a gdy tylko im to odebrano, stali się jedynie bardziej zaciekli. Od tej chwili prowadzili walki z kwiatem, którego wygaśnięcie byłoby smutnym wydarzeniem, choć zapewne bardzo szczęśliwym dla Króla Daeriona. Nie wspominając już o stratach w ludziach. W wyniku walk podjazdowych i innych niekorzystnych sytuacjach dotykających zwykłą ludność. Oficjalnie, Kay nie był w pozycji do oceny ruchów innych szlachciców, wszak wciąż był jedynie giermkiem, który usługiwał prawdziwemu Lordowi i rycerzowi, lecz jego pasowanie odłożono, do czasu uspokojenia się sytuacji w Dorne. Nim jednak do tego doszło, jego siostra Olenna, zmarła, pozostawiając jego, jak i innych członków rodziny w żałobie. Kay widział nie jeden raz, że Olenna kocha Taedhera na zabój, jest w swoim uczuciu całkiem osamotniona i nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, wielokrotne próby dania mu dziedzica spełzły u niej na niczym i nikt nie mógł powiedzieć dlaczego. Chłopak pozbierał się po śmierci siostry dość szybko, musiał to zrobić, gdyż sytuacja na południu zbliżała się do końca i również chciał zostawić ten burzliwy okres za sobą. Pomagał mu w tym podarunek od niej, licząc, że zrobi z niej dobry użytek, Olenna sprawiła mu prezent w porozumieniu z ojcem. Miał go otrzymać w chwili swojego pasowania, lecz jej śmierć i wichry wojny, sprawiły, że dotarł do niego wcześniej. Mająca dość ostre, kwadratowe kształty, tarcza z żelazodrzewa, wzmacniana metalowymi okuciami, herbem jaki przedstawiała był ten należący do jego rodziny. Był to dość drogi prezent, zwłaszcza, że żelazodrzewo było bardziej domeną północnych regionów, choć zdarzały się i na południu w niewielkich skupiskach. Wiedział jakie to drzewo ma właściwości. Zastanawiał się czy kiedyś, dane mu będzie docenić wartość północnego drewna. Ten podarek dawał mu do myślenia, wprawdzie nie wiedział jak bardzo maczali w tym palce Baratheonowie, to doceniał gest i wiedział, że nawet w najgorszym możliwym okresie, siostra chciała by był bezpieczny. Z jednej strony, nie wiedział co sądzić o Taedherze z drugiej... Czy mógł go winić za to, co się stało? Możliwe, że jego siostra umarła z powodu niezaspokojonej i nieodwzajemnionej miłości, lecz czy to była wina jej męża? Siedmiu musiało tak zdecydować. Selmy nie był straszliwie religijny, możliwe, że miało to coś wspólnego, z tym że spędził wiele lat u Baratheonów, lub z tym że nigdy nie pochwalał i nie wyobrażał sobie usprawiedliwiania, czegokolwiek wiarą, a już zwłaszcza rzezi, czy wśród ludzi, czy wykorzystywania innowiernych chłopek.

Nie było już na to rady, po śmierci lorda Lyonela z rąk Dornijczyków, oczywiste było, że król nie pozwoli na dalsze obrazy i sprzeciwianie się koronie. Podbój rozpoczął się ponownie, tym razem ze zdwojoną siłą. Wielu lordów zdecydowało się towarzyszyć królowi w kolejnej wyprawie na południe. Niektórzy byli bardziej chętni i zapaleni do walki od innych. Choć Selmy również czekał na swoją własną próbę, miał udowodnić, że potrafi być również rycerzem na polu bitwy i przetrwać, to nie był pewien, czy chce, by jego ścieżka naznaczona była krwią i zwłokami Dornijczyków, którzy walczą o własną ziemię. Jako poddany, musiał poddać się woli swojego pana, dlatego ruszył razem z nim.

Dziedzic Furii

Mieli za sobą kilka bitew, które pozwoliły ponownie zapanować nad większością południowych ziem. Polowania na Lordów w trakcie walk nie były niczym nowym. Nie wszyscy mieli wystarczająco Honoru, by spełnić, chociaż to jedno z praw rycerskiego kodeksu, dlatego właśnie emanowanie rodowym symbolem w trakcie bitwy, potrafiło być gwoździem do trumny. Symbol na tarczy, nie prowokował jednak niczego, tak jak większość wojowników z danej Ziemii i jej lord dzierżył podobną. Ich zbroje, również bardzo się nie różniły. Mimo oficjalnie bycia giermkiem Olyvera, walczył wraz z nim, obok niego, tak jak i inni, którzy mieli dość honoru i odwagi. W obecnej chwili połową jego życia był czas niepokoju, jednak próba prawdziwej odwagi, musiała jeszcze nadejść. Pod koniec roku, gdy dotarli pod Słoneczną Włócznię, od zwycięstwa dzieliło ich ledwie kilka starć, których nikt nie mógł już zatrzymać. Los z jakiegoś powodu zadecydował inaczej i wielu wojowników zapłaciło za to najwyższą cenę... Olyver był odważny, prowadził swoich ludzi do boju, jak przystało na Lorda Burzy. Czasami jednak zbłąkana strzała, przedostaje się przez deszcz i zadaje najgorszą z możliwych ran. Kay był wtedy obok Lorda, gdy strzała trafiła go pomiędzy blachy wizjera, prosto w oko. Zaskoczenie nie opuszczało jego twarzy, ten niefortunny przypadek był kpiącym wręcz zrządzeniem losu. Był środek bitwy a on stracił Lorda, któremu służył od tak dawna, żołnierze stracili przywódcę i zaraz, jak tylko dotrze do nich ta wiadomość, stracą wszelkie morale i zapał do walki. Jeśli coś miało się wydarzyć, to na pewno śmierć Olyvera i wielu innych nie mogła pójść na marne. Kay już to widział, nawet w tym zamieszaniu związanym walką wznosiły się szepty i krzyki o śmierci Lorda i tym, że nie mają już za kogo walczyć. Cóż można było zrobić, by podnieść wojsko na duchu i zapewnić ich, że nie umierają na marne i sprawa wciąż ma znaczenie? Choć ta wojna nigdy nie należała do niego, podjął decyzję. Wszyscy byli zbyt zajęci walką o życie, by zwrócić uwagę na jego poczynania. Selmy ściągnął hełm z głowy swojego wodza, założył go na głowę, rzucił własną tarczę, z zamiarem jej późniejszego odnalezienia i wziął tą należącą do Olyvera. Swój młot rycerski przyczepił do pasa a w dłoni ścisnął miecz należący do rycerza. Ich zbroje były wystarczająco podobne, by nikt się nie połapał. Choć różniła ich postura i ci którzy byli bliżej dostrzegli jego poczynania. Ostatecznie nikt tego nie zakwestionował. Selmy nie ruszył jednak w wir walki, a na szczyt pobliskiego wzgórza, u którego podnóża odbywało się starcie. Wspinaczka nie była łatwa, jednak gdy tylko znalazł się na szczycie, wszelkie krzyki o śmierci Olyvera ustały, pokazał przecież wszystkim, że żyje. To wystarczyłoby kontynuowali walkę. W tym zamieszaniu nawet i różnica ich głosu nie zrobiła na ludziach wrażenia. Widzieli dowódcę, który żył i nie poległ od zbłąkanej strzały...

Po bitwie, która okazała się trudnym zwycięstwem, okupionym krwią wielu ludzi, na które nie byli gotowi. Selmy nie zdejmował hełmu, dopóki nie ustalono dokładnie, kto jeszcze z dowodzących przetrwał bitwę. Dopiero wtedy zdjął hełm i ujawnił prawdę. Nie było tutaj o czym mówić. Gdy tylko zobaczyli pod hełmem należącym do Olyvera, młodszego mężczyznę o krótkich ciemnych włosach i niebieskich oczach zrozumieli wszystko, postawa, poruszanie się, nawet wzrost. Dopiero wtedy stało się to zupełnie jasne, Olyver rzeczywiście poniósł wtedy śmierć a Kay zrobił co mógłby informacja stała się oficjalna dopiero po bitwie. Wszyscy tylko porozumiewawczo kiwnęli do siebie głowami, zrozumieli się bez słów. Lord Olyver miał bardzo dużo do stracenia, znacznie więcej niż Selmy, lecz to właśnie jego wybrała tamta strzała. Oddali cześć zmarłym dowódcom, przed zabraniem ich ciał, tych które zdołali odnaleźć. Tych zmarłych, których się udało, najpewniej odesłano do domu. Po tym, jak otrzymali informacje o wynikach innych bitw, okazało się, że straty, które ponieśli, były znacznie liczniejsze, niż się spodziewali. Wielu innych, ważnych lordów również straciło życie na przestrzeni tych kilku dni. Kay, siedząc i obserwując Dornijskie słońce, przypomniał sobie rozmowę Olyvera z bratem, podczas której ten drugi uznał całą tę wojnę za " marnowanie ludzi ". W obecnej chwili nie mógł się z nim bardziej zgodzić, choć jego myślenie doprowadziło go do tego stwierdzenia, nie z chłodnej kalkulacji jak Taedhera, lecz troski o ich losy, oraz ich rodzin. Choćby sam Olyver, którego rodzina i tak poniosła wiele strat w tym okresie. Teraz dwie najważniejsze w jego życiu kobiety, zostały same. Selmyemu zależało na utrzymaniu ludzi, którzy przetrwali do tej pory, żywimi aż do chwili, gdy wrócą do domu.

Złoty kłos

Kilka kolejnych tygodni pełne było niepewności. Nikt nie wiedział, co się wydarzy. Miało dojść do podpisania pokoju pomiędzy buntownikami a Królem. Tak brzmiał pierwszy list, który otrzymał oddział, którego częścią był Selmy. To był dzień celebracji nadchodzącego spokoju i zapowiedź powrotu do wojny w zwycięskiej chwale. Kilka osób zostało wtedy pasowanych na rycerzy za swoje uczynki w walce, pośród nich był Kay, który żałował, że nie mógł mieć pełnej i uroczystej ceremonii. Nie potrafił zrezygnować, z tego honoru, który mu przypadł. Radość skończyła się równie szybko, jak się rozpoczęła. Dotarł do nich drugi list informujący o śmierci króla Daeriona i ataku na jego orszak. Nikt nie przyjął tego lekko. Pozbawieni dyrektyw dowódcy podjęli decyzję o powrocie do domu. Niektórzy nie mogli zrezygnować ze swojej zemsty. Kay również należał do tych rozgoryczonych złamaniem wszelkich zasad i kodeksów, których dopuścili się Dornijczycy, poprzez atak na orszak z pokojową flagą. Stracili wszelki Honor, to jednak nie oznaczało, że on musiał go tracić i zapominać o nim w możliwej walce z wrogiem. Stało się jednak inaczej, jego następnym wyzwaniem i próbą nie był wróg, lecz przyjaciel.

Nie mogli podróżować w nieskończoność bez odpoczynku. Zatrzymywali się w wioskach, które mijali w trakcie podboju. Jeden z przystanków wywoływał szczególne emocje, znajdował się w okolicy trasy, którą miał przeprawiać się królewski orszak. Nie trzeba było wiele, by żołnierzom puściły nerwy. Mieszkający tam Dornijczycy mieli ponieść konsekwencje, w końcu mogli wspierać rebeliantów, którzy dopuścili się królewskiego mordu. Selmy potrzebowałby dowodu do jakiegokolwiek wyroku. Inni, nie potrzebowali go do bezpodstawnej zemsty na prostym ludzie. Niektórzy chcieli wykorzystać kobiety inni ukarać mężczyzn za to, że żyją. Kay nie mógł stać obojętnie w przypadku takiego postępowania. Dla niektórych Honor i podejmowanie " właściwej decyzji " nie znaczył zbyt wiele, dla niego wprost przeciwnie. Podjęta, w tej chwili samotna walka w obronie Dornijskich wieśniaków nie była dla niego powodem dyshonoru, niektórzy mówili, że to wspieranie wrogów, jednak utarczki słowne nie mogły rozwiązać tego konfliktu. Niektórzy z ludzi podległych Olyverowi i ci, którzy pochodzili z jego ziem, stanęli po stronie Selmyego. Jego oponent, jeden z kilku rycerzy, pasowanych tego samego dnia co on, nie zamierzał zrezygnować i rzucił rękawicę, której Kay nie mógł odrzucić. To był pojedynek o coś więcej niż honor. Mówiło się, że siedmiu sprzyja tym, których sprawa jest im bliższa, poddano to osądowi bożemu, oni mieli zdecydować, który z nich ma racje. Młodzieniec z Harvest Hall dzierżył w trakcie walki swój młot rycerski, jego celem nigdy nie było pozbawienie oponenta życia, zamierzał go rozbroić i sprowadzić do Ziemii. Nigdy nie należał do grupy pojedynkowiczów. Turnieje jakimś sposobem również go omijały. Liczył, że to wystarczy, by ten się poddał. Nie wystarczyło, bo pozwolił przeciwnikowi wstać i podnieść broń, oponent nie walczył czysto, zaatakował go w plecy nożem. Nie była to poważna rana, lecz bardzo niespodziewana. Selmy ponownie obezwładnił wroga, wytrącając mu z rąk broń. Dla towarzyszących mu ludzi stało się jasne, że Selmy go nie zabije, a ten się nie podda. Kwestia czasu nim popełni błąd i zginie od ciosu, który byłby niegodny rycerza.

Walka trwała jeszcze dobre kilka minut, jeden z żołnierzy po stronie Selmyego nie wytrzymał napięcia i sam włączył się do pojedynku, zadał równie niespodziewany cios " Czarnemu rycerzowi ". Ta sytuacja jedynie zaogniła konflikt, który doprowadził do wyrwy między wojownikami. Powstały dwa obozy. Rankiem po drugiej grupie nie było śladu, a Selmy potrzebował kilku dni, by rana zaczęła się goić. Ostatecznie również ruszyli, rozstająć się z farmerami w zgodzie, na tyle jak mogły się rozstać dwa narody podzielone wojną. Rana zagoiła się szybko i nie pozostawiła nawet śladu. Gdy w końcu udało mu się przeciąć swoje drogi z Taedherem, zwrócił przedmioty, które należały do Lorda Burzy, właśnie jemu. Powrót do domu, mimo że przyniósł radość rodzinie z powrotu, zarówno Syna, jak i Ojca, to Kay nie był zadowolony z tego, co przyniosła mu ta wojna. Wprawienie w boju i nowy tytuł sprawił, że Ojciec zaczął szukać dla niego kobiety, która miałaby stać się w przyszłości jego żoną.


  • Kay jest człowiekiem pełnym ideałów - Nie mylić z idealnym - Idea jak i sam uczynek znaczy dla niego bardzo dużo.
  • Zwykle nie myśli w kategoriach własnego zysku
  • Dokonany uczynek i idee które do niego doprowadziły stawia wysoko. Zwłaszcza w chwili gdy wynik okazał się skuteczny
  • Honor jest jedną z największych świętości jakie wyznaje. Dlatego często trudno mu podjąć decyzję w chwili gdy kłóci się ona z jego wartościami a wie, że " tak należy postąpić "
  • Ze względu na powyższe, nosi w sobie konflikt i obawę, że splami swój honor w oczach innych, czyniąc coś co jest uniwersalnie słuszne.
  • Uważa, że świat byłby lepszy, gdyby wszyscy kierowali się w życiu honorem, lecz zarazem robili to co słuszne.
  • Wszystko to sprawia, że jest dość łatwowierny. Nie zwykł do kłamstw i gry na pokaz. Jego gra jest tą rzeczywistą.
  • Nie boi się stanąć w szranki z zagrożeniem, jeśli w słusznej sprawie.




Powrót do góry Go down
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Kay Selmy Empty
Temat: Re: Kay Selmy   Kay Selmy EmptyPon 17 Lut - 17:55




AKCEPTACJA
Never forget what you are, for surely the world will not. Make it your strength. Then it can never be your weakness. Armour yourself in it, and it will never be used to hurt you.



Choć Kay nigdy nie dążył ani do władzy, ani do sławy, jeden czyn sprawił, że zyskał szacunek w oczach wielu. Zawsze stara się czynić to, co dobre, kierując się zasadami honoru, by z czystym sumieniem móc nazywać się prawym człowiekiem. Wierzy w ideały, próbując wyciągnąć rękę do każdego, kto znajduje się w potrzebie. I chociaż jest to postawa godna wielkiego podziwu, Selmy wciąż musi niestety pamiętać, że jeśli ktoś ma miękkie serce, musi mieć przy tym bardzo twardy tyłek.

Przyznawane atuty to:
Gniew burzy
Biały Rycerz
Szlachcic
Odważny

Na start, prócz puli punktów do wydania, w twoje ręce trafia tarcza z żelazodrzewa, którą niegdyś dostałeś w prezencie od swojej rodziny. Kiedy jej używasz, dostajesz bonus +5 do rzutów na blok. Drugim przedmiotem, który otrzymujesz, jest hełm Olyvera Baratheona, który zabrałeś z pola bitwy po jego śmierci. Nieszczególnie nadaje się do użytku przez Kay'a, gdyż zmarły Lord Burzy był bardziej rosłym mężczyzną i rozmiar zwyczajnie nie pasuje, ale zdecydowanie stanowi dla Selmy'ego ogromną wartość sentymentalną, oferując bonus +5 do rzutów na siłę woli.

Powrót do góry Go down
 
Kay Selmy
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Kay Selmy

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Archiwum-
Skocz do: