Share
 

 Sala treningowa

Go down 
AutorWiadomość
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Sala treningowa Empty
Temat: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyCzw 23 Lip - 13:11



Sala treningowa

Położona niedaleko Dziedzińca, słoneczna arena pod częściowym zadaszeniem, otoczona strzelistymi oknami, o posadzce wykonanej z wielokolorowego kamienia. Mimo względnej prostoty w swej estetyce – na wskroś przesiąknięta dornijską kulturą i charakterem, zdającym się unosić w powietrzu. Ulokowana nieopodal zbrojowni, której wyposażenie stanowi nieodłączny element aktywności dziejącej się na sali. Pomieszczenie przeznaczone głównie dla familii książęcej, kryjące w swych murach wspomnienia wszystkich Martellów.

Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyCzw 23 Lip - 14:08

4 X 165

Nieustępliwe słońce Południa krwawo wybierało swą kryjówkę za horyzontem, wpuszczając przez nagie okiennice promienie, w odcieniach od jasnego złota po gorzkie bordo, tańcząc misternie na wielobarwnej posadzce sali w choreografii tak urokliwej, że gdyby tylko dzieciom z pospólstwa było dane oglądać tenże teatr świateł, nie byłyby w stanie odwrócić wzroku od cudów na pałacowej podłodze przez długie chwile.
Dla najmłodszej z sióstr dornijskiego Księcia ów świetle zjawiska pozostawały niezauważone. Tak samo jak cuda pałacu, cuda pustynnej Krainy i zachodzące słońce, które niegdyś napawało ją zachwytem ilekroć chowało się za linią horyzontu. Które były jej tak znane i drogie, a teraz, mimo całej swej krasy, blask jego wydawał się obcy. Stłamszony.
Broń Martellów z cichym świstem przecięła ciężkie, duszne powietrze wypełniające salę, równocześnie gdy z ust Księżniczki wydostało się krótkie westchnienie połączone z nutą poirytowanego warknięcia. Kaskada hebanowych pasm zaplecionych w długi warkocz smagnęła eter, a długa włócznia na moment uderzyła o posadzkę, kiedy Amaya nabierała tchu, by niedługo później, znów zaatakować – tym razem nie niewidzialnego przeciwnika, w tarczę na drugim końcu sali. Skórzane spodnie i luźna, ciemna tunika z wiązaniem na klatce piersiowej pozwalały na nieskrępowane ruchy, choć codzienne odzienie Martellówny nie należało do tych zbytnio uprzykrzających żywot. Fantazyjne suknie w intensywnych kolorach nie były jednak odpowiednim wyborem na trening, nieważne jak bardzo nie słynęłyby z tego, iż nie krępują nadto ruchów.
Uniesienie dłoni, obrót i zamaszysty rzut w towarzystwie uparcie zaciśniętej szczęki, sprawiły, że dzierżona w dłoni księżniczki włócznia, poszybowała w stronę tarczy z wyszczególnionym, czerwonym środkiem, stanowiącym dla kobiecego oka cel ów rzutu.


47 + 43 / 2
+3
= 48
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyCzw 23 Lip - 15:06

W przeciwieństwie do Amayi, Lancel wciąż chłonął piękno świata, który miał okazję ujrzeć po raz pierwszy w życiu, nigdy dotąd nie był tak daleko od domu. Gorąc narastał z każdym kolejnym pokonywanym dniem morskiego szlaku, by sięgnąć szczytu na lądzie w Słonecznej Włóczni - nie nazwanej tak wcale bez powodu, słońce było tu większe, niż na zachodzie. Inność architektury, barwność targów, a nawet zapach powietrza przesycony orientem ustępowały jednak książęcym pałacom, w których się zatrzymali. Nie zamierzali przeciągać swojego pobytu ani nadużywać gościnności Martellów - czy też wystawiać ich na próbę cierpliwości, zdawało mu się, że niezbyt chętnie reagowali na obecność obcych - ale pragnął wykorzystać tę podróż do cna, odkrywając krainy dotąd tak dla niego obce. Pustynie, oazy, lasy tak inne od tych, które znał - i piękne kobiety, znacznie odważniejsze i silniejsze od tych, zamieszkiwały wszędzie na północ stąd. Gorąc, do którego nie był przyzwyczajony, męczył, ale Lancel z tym zmęczeniem nieustannie walczył. Zdążył przerzucić się na dornijską modę doceniając walory tkanych tutaj materiałów, znacznie bardziej przewiewnych niż ubrania, które wziął ze sobą. Tylko rycerski pas pozostał w jego stroju niezmiennym - i oręż u pasa, który, choć lichy, pozostawał symbolem jego statusu. Do zbrojowni zaszedł właśnie z orężem - pozostawić go do naostrzenia, po drodze mijając salę, na której dostrzegł kobietę tańczącą w feerii pstrokatych barw.
W zasadzie dopiero w Dorne po raz pierwszy dostrzegł kobietę, która potrafi posługiwać się orężem. Początkowo jej nie poznał, zwrócona tyłem i w prostym odzieniu w niczym nie przypominała księżniczki - dopiero, gdy kątem oka wyłapał jej profil, poznał w niej Amayę. Widział ją w trakcie królewskiej koronacji, minął ją już w Słonecznej Włóczni, lecz nie miał okazji pomówić z nią wprost. Nie odezwał się, pozostając u progu, w ciszy obserwując rzut drzewcem: trafiającą prosto do celu wyznaczonego sobie zapewne przez Dornijkę. Jej gesty były pełne precyzji, a ruchy pełne gracji.
- Księżniczko - powitał ją skinięciem głowy, nie zamierzając dłużej czaić się w ciszy. Jeśli obyczaje Słonecznej Włóczni były choć odrobinę podobne do tych panującej w Królewskiej Przystani, ktoś zdążyłby go oskarżyć o zamach, którego nie planował - starał się z szacunkiem podchodzić tak do swoich gospodarzy, jak do ich obyczajów. - Masz dobre oko, pani - Oparty o próg sięgnął po jedną ze stojących opodal włóczni, był doskonałym szermierzem, ale włócznią nie walczył nigdy, nie w ten sposób. Z drzewcami miał do czynienia, sięgając po kopię z końskiego grzbietu - była to broń podobna, choć znacznie cięższa; nigdy też nie próbował posłużyć się nią stojąc na własnych nogach, manewrować nią w sposób bardziej wymagający. Zamierzał obrócić włócznię w dłoniach, nieproszony dołączając się do ćwiczeń księżniczki, jednak jego palce całkiem się poplątały, a oręż przeleciał przez ręce, z głośnym łoskotem nieporadnie opadając na barwną posadzkę.

rzut na zręczność: (2+26)+2=16
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyCzw 23 Lip - 16:57

Wymysły Morsa Martella wciąż stanowiły zagadkę dla dornisjkiej księżniczki. Koronacja, choć była swoistym apogeum obłędu Księcia, uruchomiła cały mechanizm absurdów, a pozbawione sensu decyzje, założenia i plany, spadały na Południe jak niewidziany od wieków deszcz. Pojawienie się Lannisterów w Dorne –  ich wizyta poprzedzona zaproszeniem z rąk samego Namiestnika Południa – budziła w Amayi skrajne uczucia. Jak bardzo jej drogi brat zaślepiony był chęcią pokoju, naprawą stosunków między rodami, skoro z taką łatwością zapomniał o relacji smoczych uzurpatorów z rodem z Casterly Rock? A może, w istocie, doskonale wiedział, jakież stosunku łączą Lwy ze Smokami i tym samym zdecydował się ugościć przedstawicieli złotego rodu, chcąc brnąć dalej w swoją przebrzydłą konspirację. Martellówna coraz częściej zastanawiała się nad szaleństwem, które majaczyło niebezpiecznie nad osobą starszego z braci, przyłapując samą siebie na myślach, które zakładały uwolnienie Dorne z decyzji szaleńca.
Z drugiej zaś strony, była księżniczką. Dumną reprezentantką swego rodu, która bardziej niż własne pokrewieństwo respektowała zasady dobrego taktu, manier i dworskiego wychowania. Lannisterowie byli ich gośćmi. Gośćmi, których należało traktować z szacunkiem i, o zgrozo, troską? Choć w samym założeniu to skazywało ich na dornijską łaskę, Amaya nie zamierzała zbytnio uprzykrzać im życia. Nie teraz. Mieli dużo ważniejsze rzeczy do roboty. Poza tym, jakże miło było w końcu spędzić odrobinę czasu w towarzystwie kogoś, kto nie miał paskudnych, fioletowych ślepi i białej czupryny. Bowiem to w smoczej reprezentacji Amaya ukorzeniła swą niechęć i obrzydzenie, bynajmniej nie w Lannisterach.
Grot włóczni z cichym brzdękiem przebił tarczę, nimże jednak Dornijka, w geście samozadowolenia pozwoliła sobie samej na cień uśmiechu, do jej uszu dotarł czyjś głos, który chwilę później, za sprawą krótkiego spojrzenia w odpowiednim kierunku, przypisany został jednemu z jej lwich gości.
– Sir Lancel – rzuciła, nieco zdumiona, nie spodziewawszy się jego obecności w tej części zamku, o tejże porze – Czyżby mój drogi brat zaniedbywał cię aż nadto, Panie, żeś poszedł szukać rozrywki, bądź ukojenia, w walce? Zapewniam, w Dorne znajdziesz ciekawsze aktywności warte uwagi – rzuciła, leniwie lustrując spojrzeniem sylwetkę jegomościa. Na jego komplement zareagowała krótkim, nieco wyuczonym w geście grzeczności, uniesieniem kącika ust. Zerkając przez ramię w kierunku Lannistera, przeszła miękkim krokiem przez pomieszczenie, by ostatecznie wysunąć ostrze swego oręża z tarczy, dając sobie jednak chwilę, na oględziny swojego dzieła, jakby analizowała każdy milimetr dzielący grot włóczni od idealnego, w jej mniemaniu, środka obranego celu.
Obróciwszy broń w dłoniach, zareagowała krótkim uniesieniem ciemnej brwi ku górze, gdy martellowski drzewiec upadł na posadzkę, wypełniając pomieszczenie głuchym łoskotem. Zdawać by się mogło, że na ustach pojawił się cień uśmiechu, mieszającego w sobie rozbawienie z szyderstwem i litością. A może po prostu tańczące w sali promienie zachodzącego światła wytworzyły na twarzy księżniczki tenże grymas?
– Jak mniemam, nie dzierżyłeś jeszcze w dłoniach dornijskiej włóczni, sir. – powiedziała wprost, podchodząc w jego stronę pewnym krokiem, zaciskając palce na rękojeści przedmiotu, który jej był tak bliski, jak rycerzowi bliski był miecz.
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyCzw 23 Lip - 18:30

Nie był naiwny, wybywając w kierunku Słonecznej Włóczni nie spodziewał się na miejscu przepełnionego radością powitania, nie spodziewał się też łagodnych nastrojów w samym Dorne. Pustynny lud utrzymał namiestnictwo południa, przysługujące dotąd Tyrellom, ale w konsekwencji zwyciężonej wojny utracił niepodległość. Książę Mors dążył zapewne do powstrzymania dalszej rzezi, gdyby Dorne nie uległo w tym momencie, musiałoby ulec wkrótce - nie przewidział jednak słabości nowego władcy Siedmiu Królestw. Baelor prędzej ponownie przemaszerowałby po drodze złożonej z żywych węży, niżeli wzniecił kolejną wojnę. Miłował pokój, dobroć i miłosierdzie, na przekór światu i na przekór wszystkim pozostałym możnym. Jak długo utrzyma się u władzy - trudno było orzec, na razie zdawał się nieszkodliwym idiotą na tronie, jakich w historii było już wielu. Zdawało się, że nad Daeronem i jego pychą znacznie trudniej było zapanować - Baelorowi wystarczyło dać odpowiednią zabawkę. Kogoś biednego lub nowy sept, który będzie z pewnością uosobieniem skromności władcy. Niepokój wśród Dornijczyków wydawał się naturalny, a zawarty pokój kruchy. Nie spodziewał się, by Dornijki lepiej reagowały na przyszły ślub niżeli dramatyzujące na oczach wszystkich siedmiu królestw smoczyce.
- Wasz brat, pani, z pewnością ma ważniejsze zajęcia, niżeli oprowadzanie gości po swych włościach - wyznał bez ogródek, tuż po krótkim ukłonie wywołanym dźwiękiem swojego imienia. Nie oczekiwał, by Martellowie poświęcali im więcej czasu, niżeli tyle, ile było konieczne - a już zwłaszcza, że nie będzie czynił tego sam książę. Kącik jego ust wygiął się jednak w uśmiechu, gdy posłyszał dalsze słowa księżniczki, być może ona miała na tę sprawę inny pogląd. - Jeśli jednak poczytujesz to za zaniedbanie, czy stan rzeczy nie powinien ulec zmianie? Z zaszczytem powitamy twoje towarzystwo podczas poznawania uroków tej pięknej krainy, księżniczko. Jakież to li aktywności przychodzą ci pierwsze na myśl? - Doskonale wiedział, że nie miała tego na myśli, lekko uniesiona broda i kącik ust trwający w uśmiechu stawiały jej coś na wzór wyzwania; zielone oczy szukały reakcji w jej źrenicach. Nie przybyli tu po to, żeby się zabawić, musieli odpocząć w pół drogi do celi, nabrać sił i zadbać, by ich wyprawa nie pozostała dyplomatycznym pustosłowiem. Ale - mogli się zabawić przy okazji. O Dorne wiedział niewiele, Caster znacznie więcej: ale z ciekawością chłonął nowe otoczenie, zachłystując się tym, co dotąd znał tylko z opowieści. Nie dodał, że dobra walka była przeważnie jego ulubioną rozrywką.
I uśmiech ten nie spełzł z jego twarzy, gdy między palcami prześlizgnął się oręż; pochylił się po niego, podrzucając lekko dłonią i chwytając w dłoń już pewniej, obróciwszy drzewcem - powoli, nieśpiesznie, oswajając się z nową bronią, jej ciężarem, szukając punktu równowagi - między jedną a drugą dłonią, zaryzykował wykręcenie młynka, ale zatrzymał broń, nim się przechyliła, wiedząc, że temu nie podoła. O włos a włócznia upadłaby ponownie.
- To widać? - zadziwił się teatralnie, choć przed momentem nieszczególnie się popisał; wciąż nie szło mu dobrze, jednak wyłapał okiem ułożenie palców kobiety, usiłując dłońmi naśladować jej ruchy, chwycić drzewce podobnym chwytem do tego, którym trzymała go ona.  - Rycerska kopia jest znacznie większa - Dwukrotnie, może nawet trzykrotnie, trudno było mu ocenić na oko długość trzymanej w ręku włóczni. - I znacznie cięższa - dodał, unosząc włócznię w górę jedną ręką, upuszczając ją lekko, nieznacznie, na ledwie zauważalną odległość, by w locie uchwycić ponownie, szukając środka ciężkości. - Wymaga więcej siły, a przy tym pozwala na zdecydowanie mniej subtelności - mówił dalej, bo może i nie popisał się czynem, ale o walce wiedział sporo, może zaskakująco sporo jak na pokaz, którego dał popis przed momentem. - Dobrze to trzymam? - zapytał, unosząc spojrzenie znad drzewca na księżniczkę, z nieodgadnionym uśmiechem przyglądając się jej lekkiemu krokowi, którym się doń zbliżała.
   
zręczność jeszcze raz: (26+32)/2+2=31, trochę lepiej, niewiele, ale przynajmniej już tym nie rzucam :/
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyCzw 23 Lip - 19:24

Naiwność i głupota nowego władcy, któremu, na litość Siedmiu, teraz podlegała, bawiła ją ilekroć próbowała zrozumieć pobudki kierujące młodym Smokiem. Czy widząc Dorne na własne oczy, dostrzegając pustynne pola bitwy, krew ściekającą po gorących piaskach; mordy, spiski i intrygi, które rządziły Południem – czy i wtedy Baleor byłby gotowy tak przychylnym, pełnym miłosierdzia okiem spoglądać na Dornijczyków? Czy pragnąłby pokoju za wszelką cenę, nakazując swym poddanym miłować się mimo wszelakich niesnasek, zakorzenionych w ich dziedzictwie od pokoleń?
Amaya była młoda. Nie należała do grupy uczonych. Nie była najznakomitszą wojowniczką, nie potrafiła także z odpowiednim oddaniem planować wojennych taktyk. Nie posiadała ducha i hartu własnej matki, ani zaciętego uporu siostry – ale wciąż nie mogła nadziwić się temu, jak łatwo, smoczemu chłopcu, przychodziło decydowanie o losach możnych tego świata, który przeżyli, rozumieli i respektowali wiele więcej, niż jego dziecięca, przepełniona rzekomo głęboką Wiarą głowa, zdołałaby kiedykolwiek pojąć.
Mors Martell w istocie zapewne miał na swej książęcej głowie sprawy wyższej wagi, niźli zabawianie lannisterskich gości, chociażby zastanawianie się nad tym, z jaką szybkością i zaciętością, znienawidziła go własna rodzina. Jednak sugestia, która wypłynęła z ust rycerza stojącego nieopodal sprawiła, iż wargi księżniczki wpierw rozchyliły się nieco, nadając jej buzi wyrazu delikatnego zdziwienia, by w ułamku sekundy przyjąć na siebie uśmiech, należących do tych określanych jako zagadkowe, czy wręcz chytre. Chytrość ta czaiła się rzecz jasna w związku z myślami, jakie odwiedziły jej umysł, a które były swoistym zwieńczeniem tego, z czego słynęły jej rodzinne strony.
– To zależy, cóżże dla Was jest rozrywką, sir – odpowiedziała, a uniesione kąciki dopełniło spojrzenie, którym odpowiedziała na to płynące z oczu Lannistera, będące niemą odpowiedzią na jego zaczepkę i stanowiące podłoże do potencjalnych rozważań Lwa – Ma ojczyzna słynie z widoków, które zapierają dech w piersiach wszystkich możnych Westeros, lecz krajobrazy są tylko małą namiastką w porównaniu do uciech, z jakich słynie Dorne, a o których niewątpliwie słyszałeś, plotki bądź przechwałki, Panie, w swych stronach. – oznajmiła, w międzyczasie lekko obracając w dłoni włócznię – Samo wino u nas....cóż, dostarczyć może więcej zabawy niźli to, które pija się w Królewskiej Przystani – dodała, z nutą rozbawienia w głosie, choć samo wspomnienie napoju stolicy, które ktoś o wątpliwie zdrowych zmysłach, śmiał nazwać winem, powinno obudzić w niej wspomnienie odrazy.
Swobodny krok zakończył są chwilową podróż, i księżniczka przystanęła nieopodal swego rozmówcy, by móc, z delikatnie uniesionymi brwiami, w wyrazie zainteresowania z nutą rozbawienia, przyjrzeć się poczynaniom Lannistera, który, zaiste, z dornijską bronią nie mógł mieć jakiegokolwiek do czynienia. Lustrowała, jak próbuje przyzwyczaić włócznię do swych dłoni, określić jej wagę, środek ciężkości, wymierzyć długość i odpowiedni chwyt.
– Poprawnie – stwierdziła, nie potrafiąc pohamować kąciku ust, który znów delikatnie drgnął ku górze. Bez zbędnego zastanawiania się, sięgnęła dłonią po oręż trzymany przez Lancela i zmieniła nieco jego ułożenia w dłoniach mężczyzny, w taki sposób, by mógł nieco pewniej poczuć się z obcą bronią.
– Subtelność pozwala na bycie precyzyjnym – stwierdziła, odnosząc się do słów mężczyzny sprzed chwili, przenosząc wzrok z broni w dłoniach Lancela, na tę, którą dzierżyła sama – Lekkość na płynność ruchów. Szybsze reagowanie i szybsze ciosy – wraz ze słowami uniosła włócznię wyżej, by zaraz potem podrzucić ją w powietrzu, tak, jakby broń zupełnie nic nie ważyła, płynnie ją złapać, a później obrócić między smukłymi palcami, tym samym sprawiając, że oręż wykonał pełny obrót, znacząc w powietrzu kształt koła. Było w tym krótkim pokazie coś niemalże bajkowego – zupełnie tak, jakby Amaya nie rozprawiała o broni, nie pokazywała Lannisterowi poprawnego zachowania względem dornijskiego oręża – lecz jakby opowiadała mężczyźnie o pasji, zamiłowaniu, jak gdyby pokazywała mu coś graniczącego co najmniej ze sztuką, nie wojenną, a tą pełną estetyki.

posługiwanie się bronią drzewcową
84 + 76 /2 + 15 = 95

8)
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyPią 24 Lip - 1:35

Jego uśmiech się pogłębił, choć nie śmiały się oczy. Potrafił znaleźć rozrywkę w wielu miejscach, w których szukać jej bynajmniej nie powinien, a spojrzenie w istocie Dornijki rozbudziło wyobraźnię - nie mniej, niż dalsze słowa. Krajobrazy Dorne zdążył poznać, choć wiedział, że poznał je pobieżnie: na dokładniejsze zapoznanie potrzebowałby wielu długich miesięcy, których spędzić tutaj nie mógł. To, co ujrzał, robiło jednak na nim niemałe wrażenie, świat tak inny od tego, który znał on, rośliny, tereny i ich kształty, a przede wszystkim górujące nad tym wszystkim olbrzymie słońce - męczące, trudne do zniesienia, ale wciąż piękne, jak piękna była gorąca południowa kraina. Podtrzymał jej spojrzenie, o chwilę zbyt długo.
- Zdążyłem przekonać się co do prawdziwości zachwytów nad tutejszą przyrodą i jej urodą, pozostałych przyjemności... nie przyszło mi zakosztować. Powiedzcie pani, ile jest prawdy w tych plotkach, a ile w przechwałkach? Ciekawi mnie koloryt, byłbym ignorantem, nie szanując tutejszych kultur, rozrywkę znajdę zatem we wszystkim, co uznacie tego miana wartym. Więcej ode mnie wiecie o swoich ziemiach i tak jak niewątpliwie potraficie rozpoznać, jakie wspomnienia warto stąd wywieźć - Bo przecież podjęła rzucone wyzwanie, niemo, ale jasno deklarując swoją wolę. - Przyznać trzeba, że o konkurencję wina ze stolicy nie jest wcale trudno - wyznał, drżącym z rozbawienia kącikiem ust; Amaya była na koronacji nowego władcy, widziała podane trunki - rozcieńczone wino wodą, gdzieniegdzie podmienione malinowym sokiem, budzącym zgorszenie wśród możnych usadzonych przy kolejnych stołach. Wychwycił przytyk do nowego władcy, nie zamierzał go bronić. Nie miał o nim lepszego zdania. - Lecz w naszych stronach mawia się, że najlepsze wino pochodzi tylko z Arboru w Reach. Ten tytuł też zamierzacie im odebrać? - Wchodził z wolna na cienki grunt, odwołując się do niedawnych zdarzeń, namiestnictwo południa Martellowie przejęli wszak po Tyrellach. Nie była to roszada, która w jakikolwiek sposób wpływała na interesy Zachodu, ton jego głosu pozostał lekki, w zasadzie rozbawiony, choć niewątpliwie również nieco prowokacyjny. - Z przyjemnością sam ocenię, jeśli zechcecie mi potowarzyszyć - zakończył, gdy była już obok; nie odejmując spojrzenia od jej oczu ni wtedy, gdy skomentowała jego chwyt - na próżno było szukać w tym pochwały, ale nie wydawał się szczególnie zrażony - ni wtedy, gdy palcami sięgnęła jego dłoni, które przesunął - nieco opieszale - podług jej wskazówek. Wysłuchawszy zalet śmiercionośnej broni wbił włócznię w barwną posadzkę obok, wspierając ciężar ciała na jej drzewcu - spojrzeniem chłonąc widok popisującymi się umiejętnościami kobiety; zdawała się rzeczywiście radzić sobie z tym orężem doskonale, rozumiała się z nim, jak i on rozumiał się z mieczem - i było w tym coś niezwykłego.
- W Królewskiej Przystani księżniczki są zdecydowanie mniej wojownicze - Na północ od Dorne rola kobiet sprowadzona była do roli matek, nieliczne wyjątki sprowadzały na swoją rodzinę hańbę - może z wyjątkiem kilku niewielkich wiosek na dalekiej północy. Tutaj, w Dorne, kobiety wywalczyły sobie swoją pozycję - bo w ich żyłach płonął ogień sycący pustynię. - Przemawiała przez was skromność, pani, gdy mówiłyście, że znajdę tu ciekawsze rozrywki, nie każdemu przyszło ujrzeć dornijską włócznię prowadzoną tak sprawną dłonią. Pięknie ta sztuka wygląda w tańcu. Ale - czy w prawdziwej walce nie zawiedzie? - zapytał, wciąż prowokacyjnie; ruchy Amayi wydawały się doskonale wyćwiczone, jej ramiona były silne, potrafił to ocenić, musiała być wyśmienitą wojowniczką. Ale wciąż - była kobietą. Jednym okiem podpatrzył ruchy jej dłoni, kiedy zakręciła włócznią młynek, pojmując, że winien odgiąć przy tym jeden z palców - kolejnym razem podołał, korzystając z odległości, która ponownie ich rozdzieliła, obracając włócznię w powietrzu między palcami, zakręcając nią pełne koło - by na końcu pochwycić go w pokazany wcześniej przez Amayę chwyt. Gotów do ataku lub też obrony, wysuwając drzewce przed siebie próbnie, do bloku, na krótko, po chwili nonszalancko opuszczając gardę. Znaczącym spojrzeniem odnalazł znów oczy kobiety, szukając u niej choćby niemej zgody na tę zabawę, z wolna odsuwając się również samemu: półokręgiem, niby lew zachodzący ofiarę. Nie zaatakowałby pierwszy, nie niewiastę a już na pewno nie księżniczkę - nawet, jeśli ta z pustynną bronią urodziła się przy boku, a on - trzymał ją w ręku pierwszy dzień. - Zatańczmy razem - rzucił wciąż prowokacyjnym tembrem, po ludzku ciekaw jej umiejętności.

do trzech razy sztuka, zręczność: (71!!!+26)/2+2=51 !!
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyPią 24 Lip - 13:02

Dorne nie słynęło na kontynencie jedynie ze swej gorącej krwi, charakteru nie do złamania, czy butnego nastawienia do niemalże wszystkiego, co charakteryzowało Północ, której miano przyjęło wszystko poza rodzinnym miejscem Dornijczyków. O rozwiązłości, niecodziennych fantazjach i uciechach słonecznej krainy krążyły legendy, i kiedy jedni dziwili się, nierzadko z niesmakiem, na myśl o lubieżnych zachciankach mieszkańców Południa, ich nieprzyzwoitych nawykach, gro było takich, którzy pragnęli choć raz doświadczyć na własnej skórze tego, co obecny władca tak potępiał, w całej swej wspaniałości i pobożności.
Księżniczka pozwoliła sobie na tę zaskakującą dlań samej wymianę spojrzeń, w akompaniamencie nieodgadnionych uśmiechów i grymasów, tak, jakby prowadziła z Lannisterem jakąś dziwaczną, niemą grę, polegającą na rzucaniu sobie wzajemnie nieokreślonych wyzwań za pośrednictwem nieustępliwych spojrzeń.
– Pragniesz więc, panie, poznać jeszcze bliżej tutejszą florę, czy bardziej interesuje cię kultura i...zwyczaje mego regionu? – zapytała, we własnej głowie wertując lokacje, które, zaiste, mogłyby dostarczyć jej gościom nieco wrażeń. Jednak to, co dla niej było normalnością, Lannister traktował zapewne jako największą z egzotyk, wszakże czy na Zachodzie istniało coś takiego, jak chociażby Wiszące Ogrody, czy królewskie łaźnie? Sama wycieczka krajoznawcza mogła uraczyć obcych swymi walorami, nie mówiąc o tym, jakie potrafiły być dornijskie kobiety. Jednak czy jej, jako księżniczce, siostrze samego Namiestnika Południa, wolno byłoby zabrać Lwa do przybytku słynącego z uciech? A może winna reprezentantki takiego lokum zaprosić do pałacowych włości, wybierając jedne z tych kobiet, które od lat wielu gościły w książęcych komnatach, by tym razem zakosztowały niecodziennych obcokrajowców? Uśmiechnęła się sama do swych myśli, poniekąd rozbawiona, że nawet w obliczu czasów tak dlań nieprzychylnych, potrafiła jeszcze myśleć o tak przyziemnych potrzebach.
– Gdybyśmy mieli, sir, rozprawiać nad tym, ileż należnego nam, zamierzamy wkrótce odebrać, nie starczyłoby nam dnia na takież rozważania. A mniemam, że nie tak pragnąłbyś spędzić ze mną swój cenny czas. – odpowiedziała na jego krótki przytyk w stronę Tyrellów, posyłając mu krótki, niejasny uśmiech. Czymże było pozbycie się możnych z Wysogrodu, skoro Dorne utraciło własną niezależność? Oddało ją bez walki, od tak?
Sunąc dłońmi po drewnianej powierzchni włóczni w dłoniach mężczyzny, uniosła wreszcie spojrzenie na zielone ślepia, jedną ze swych brwi unosząc ku górze i tym samym nie potrafiąc także pohamować delikatnego, poniekąd rozbawionego uśmiechu, słysząc propozycję czy też prośbę płynącą z ust Lannistera.
– Chcesz, sir, bym towarzyszyła ci w zwiedzaniu mej krainy, czy pomogła wybrać odpowiednie szlaki, które dostarczyły najwięcej przyjemności? – zapytała z chwilowym błyskiem w oku. Czy nie zabawnie byłoby spoglądać na rozszerzone ze zdumienia oczy Lwa, gdyby pokazywała mu wszystko to, z czego słynęło Dorne, nie próbując wybierać miejsca na dyplomację czy próby pokazania samej siebie, ale także jej rodzinnych włości, ze strony, która mało przypominała północne zwyczaje? Już po samych strojach, biżuterii, czy sposobie wysławiania się Dornijczyków, można było zauważyć ogromną przepaść, jaka dzieliła ten butny naród od reszty Westeros.
Po swym krótkim pokazie, wsparła broń o wielobarwną posadzkę, podnosząc wreszcie spojrzenie na swego rozmówcę. Któżby pomyślał, że lannisterski rycerz tak chętny będzie do dzierżenia w dłoni nie miecza, a dornijskiej włóczni, w dodatku z książęcą reprezentantką Martellów.
– W Królewskiej Przystani wszystko jest zdecydowanie mniej wojownicze – skomentowała krótko z cieniem sarkastycznego uśmiechu na ustach, powstrzymując samą siebie od krótkiego prychnięcia. Spoglądając, jak Lannister powoli oswaja się z włócznią, zaczęła zastanawiać się, jakże niecodziennym widokiem w jego mniemaniu musiała być kobieta posługująca się bronią. Sposób, w jaki wychowywały się, zachowywały i spędzały czas dornijskie księżniczki w niczym nie przypominał przepełnionych pychą, hipokryzją i nieporadnością Targaryenek czy innych panien, do których towarzystwa mógł nawyknąć Lancel. Cóżże miały, poza nazwiskiem uzurpatora, białowłose kobiety? Upór? W porównaniu z Martellowskim stanowił on żałosną atrapę prawdziwej stanowczości.
Prośba płynąca z ust jej gościa sprawiła, że brew księżniczki na ułamek sekundy znów poszybowała ku górze. W ciemnych ślepiach błysnęło zaintrygowanie, a usta ozdobił uśmiech chytrości i entuzjazmu, rzucający jednak w stronę Lacela nieme, cwane pytanie, jak gdyby Amaya chciała się dowiedzieć, czy rycerz rzeczywiście jest pewien swoich próśb.
Nie czekając jednak zbytnio długo na jego reakcję, stanęła w odpowiedniej pozycji, by niedługo później, bez żadnego uprzedzenia, pytania bądź sygnału, zaatakować. Atak ten jednak nie był nie do przewidzenia – Lannister był, bądź co bądź, jej gościem, który dodatkowo nigdy nie miał do czynienia z orężem, jaki dzierżyła ona. Nie zamierzała wykorzystywać przeciw niemu swojej pozycji i doświadczenia w tak niewinnym miejscu i sytuacji. Wymierzona w stronę rycerza włócznia, lekko przecięła powietrze, a Amaya, chcąc – nie tyle co wyrządzić faktyczną krzywdę Lannisterowi – obrała sobie za cel wypróbowanie czujności swego gościa i sprawdzenie jego czasu reakcji, ciekawa tego, w jaki sposób zdecyduje się odeprzeć jej atak. Siła z jaką księżniczka zamachnęła swą bronią nie byłaby w stanie faktycznie go zranić; co najwyżej zostawić po sobie zadrapanie, rozciąć materiał lekkiej szaty, którą zdecydował się przyodziać, czy przyozdobić ciało Lwa kilkoma otarciami i siniakami.


celność (2+3) = 50%
(1 + 18 + 7) / 2 = 13
wytrzymałość 85-3 = 82
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyPią 24 Lip - 14:29

Wyglądało na to, że spodobała mu się ta gra - gra, której zasad nie znało ni jedno ni drugie, lub też w którą każde z nich grało podług własnych - o lubieżności tutejszych krain słyszał wiele, więcej jednak o bucie i zawziętości tutejszych kobiet, zdawało mu się, że te cechy potrafił odczytać z iskrzących oczu księżniczki, z jej ruchów, ruchów przypominających nieco waleczną pustynną żmiję, płynnych, niebezpiecznych i jadowitych. Rozsądni ludzie żmij unikali, ale rozsądek nigdy nie był cechą, którą przypisałby mu ktokolwiek. Spoglądał prosto w jej oczy nieprzerwanie i równie nieustępliwie jak wcześniej, podtrzymując rzucone wyzwanie i rad z tego, że go podchwyciła.
- Florę niewątpliwie poznam przy okazji, z pokładu miałem okazję dostrzec niejedną dziką plażę, podczas gdy balkony Słonecznej Włóczni pozwalają podziwiać barwną linię horyzontu. Wasze krajobrazy to coś, co wprawia w zachwyt, ale nad krajobrazem jestem w stanie zadumać się nawet w samotności. Kultury nie poznam sam, zwyczajów też nie, lecz możesz być pewna, pani, że docenię każdą chwilę, którą zgodzisz się mi ofiarować - Dostrzegał zagadkowy uśmiech na jej twarzy i nie mógł wiedzieć, co się za nim kryło, ale nie przestawał prowokować: skrzętnie omijając propozycje dopowiedziane wprost, które mogłyby urazić panią tych ziem. Słyszał o... otwartości Martellów, ale wpojone za dziecka zasady nie pozwalały mu wychylić się poza sztywną etykietę rządzącą jego światem; niedopowiedzenia jednak potrafiły niekiedy przekazać znacznie więcej niż słowa.
- Kruchy pokój wkrótce legnie w gruzach - skwitował krótko jej słowa, nie odejmując bynajmniej spojrzenia od jej oczu; wiedzieli to wszyscy, od momentu wskazania warunków śmiesznego pokoju. Na Targaryenów wściekli byli wszyscy, od Zachodu po Północ, przez Dolinę, Dorzecze i Reach, tylko Żelaźni Ludzie zapomnieni jak zawsze mogli wrócić na swoje statki. Zastanawiał się, od której strony padnie kamień, który puści lawinę - przez cały czas stawiał na Dolinę lub Reach. Dorne zyskało wiele, reparacje, tytuły, wpływy na tronie znacznie wyższym niżeli tron samego Dorne. Ale tutejszy lud był inny niż ludy na północ stąd, tutejszy lud pragnął wolności ponad władzę. Baelor był słabym władcą. Słabym charakterem i pozbawionym autorytetu. Trudno mu będzie utrzymać dawną siłę smoczych panów. Czy rzeczywiście nie był to temat, na który chciał pomówić, nie był pewien. Ale pewien był, że dostrzegł figlarny błysk w oku księżniczki Amayi.
- Czymże byłyby te przyjemności bez równie przyjemnego towarzystwa? Mówisz, pani, ze wachlarz tutejszych uciech jest tak szeroki, nie jestem pewien, czy sam wszystkie z nich rozpoznam - odparł bez drgnięcia choćby powieką, jego ton był lekki, naznaczony trudną do uzasadnienia pewnością siebie - zdecydowanie, kobiety z jego stron były znacznie mniej odważne - przyuczane do skromności i cnoty. Skinął na jej dalsze słowa jedynie głową, nie odpowiadając ni słowem - znacząc jednak jej zdanie szacunkiem, którym powierzał jej słowom szczerość. Bo w istocie - była kobietą inną od tych, które znał.
Na jej kolejny chytry uśmiech odpowiedział kolejnym, drapieżnym; wysuwając włócznię przed siebie - z końskiego grzbietu posługiwał się kopią wielokrotnie, włócznia była jak kopią - ale znacznie mniejsza i pozwalająca obracać ją w dłoniach niby ostrze, lżejsza od niego zdawała się zwrotniejsza; wierzył, że szybko załapie podstawy, wszak do szermierki talent miał wyjątkowy, w trakcie walki potrafił się odnaleźć, a jako rycerza uczono go radzić sobie w przeróżnych sytuacjach. Zdawało mu się, że jego brak doświadczenia być może nieco zrekompensuje słabość jej płci, czyniąc ten taniec ciekawszym. Amaya wydawała się pewna siebie, nie inny był on.
Spodziewał się jej ataku - brak zapowiedzi z jej strony nie zdołał go zaskoczyć; przygotował się do jej natarcia zawczasu. Zdążył zwinnie uskoczyć w bok, polegając na szybkości reakcji własnego ciała: przeważnie ćwiczył w pełnej zbroi płytowej, bez ciężaru czuł się znacznie mniej ograniczony stalą. Oręż w jego rękach też był lżejszy od miecza - pozwalał zareagować szybciej, ciśnięta włócznia mogła przeciąć powietrze - a on wykorzystał siłę jej impetu, by zaatakować ją od boku - i cisnąć włócznią ku jej szyi, polegając bardziej na fizyczności, niżeli subtelnym kunszcie. Nie potrafił wyzbyć się nawyków, jego oręż nie sunął przez powietrze płynnie, różnił się ciężkością od miecza - broń zamierzał jednak wyhamować, nim zetknie się z jej skórą. Nie zamierzał ranić niewiasty, nawet sińcem - a już na pewno nie zamierzał ranić księżniczki na jej dworze.

obrona:
13-4=9 (brak zbroi)
Unik: 9+4+4=17; unik udany 100%
Unik 100% vs Atak 50% -> przejęcie inicjatywy przez Lancela
Celność: 4+9=13; atak udany 100%
Obrażenia: 19+4=23 (bonus za włócznię nie dodaje się) -> nie chcę zadać żadnej rany

Wytrzymałość: 87-6-5=76
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyPią 24 Lip - 16:55

Martellówna miałaby go za głupca, gdyby podchodził do niej w ten sam sposób, w jaki jego osoba zwracała się do kobiet z Północy. Choć świadoma była, że pewnych nawyków czy rutyn nie sposób uniknąć, a stereotypy są w stanie przykleić się do umysłu niczym złośliwy, uwierający rzep, czy kamyk w misternie wiązanym sandale, Lannister okazałby się głupotą i naiwnością, gdyby przez myśl przeszło mu ocenianie dornijskiej księżniczki wartościami, jakimi odznaczały się królewskie panny z jego stron. Amayi daleko było do cnotliwości, niemalże tak daleko, jak odległa była jej delikatność i bezsilność. Skromność nie miała miejsca, ni w jej ciele, ni umyśle. Choć ruchy, które charakteryzowały posługiwanie się bronią w jej wykonaniu, nijak przypominały ciężkich wymachów prezentowanych przez mężczyzn, istotnie, można było przyrównać jej styl walki, a także sam chód i poruszanie ciała, do ciała pustynnego węża. Brakowało tylko, by Lancelowi dane było ujrzenie dornijskich tańców, wtedy zapewne jego wyobrażenie o wijącej się w gorących piaskach żmii, nabrałoby znaczenia niemalże dosłownego.
– Cóż więc innego mi pozostaje, panie, niźli zaproponowanie, by jutro, najlepiej już w porze poranka, wybrania się na....wycieczkę po Dorne – stwierdziła z nutą rozbawienia w głosie – Dziś słońce za moment schowa się za horyzontem, a nie jestem w prawdzie pewna, czy południowy mrok nie będzie dla ciebie wyzwaniem zbyt niepokojącym, sir – rzuciła, pozwalając sobie na teatralne westchnienie, które nijak nie współgrało z czysto przebiegłym uśmiechem na jej wargach, dopełnionym błyskiem w oku, który próbował wystawić cierpliwość, ale także ciekawość Lannistera na próbę.
Jego słowa spowodowały, że plecy księżniczki spięły się nieco, a ona wyprostowała, na kilka krótkich chwil zaciskając mocniej palce na włóczni. Zdawać by się mogło, że przez kobiecą twarz przemknął cień aprobaty, a może wręcz pobudzenia. Lannister miał rację, zresztą nie tylko on – mało kto rzeczywiście wierzył w to, że Korona poradzi sobie z utrzymaniem pokoju na swych ziemiach. Sojusznicy przesypywali się przez smocze palce jak piach, ale nawet Amaya, wychowywana na surowych piaskach pustyni, wiedziała, że kruchy surowiec nie jest nieskończony. Na pewno nie w rękach Targaryenów. Pytanie brzmiało, komu przypadną zaszczyty wywołania rebelii. Nie raz marzyła, że to właśnie Martellowie jasno i wyraźnie skruszą absurdalny sojusz, ale wiedziała doskonale, że tak jawne działania nie przyniosłyby im tyle korzyści, ileż mogła sprawnie zaplanowana intryga. Byli żmijami, nie smokami. Nie musieli wygrażać się, palić wiosek i żądać subordynacji, by rozpętać istne piekło. Tego brakowało smoczym uzurpatorom – subtelności i sprytu. Czy nie zwieńczeniem tego wszystkiego była teraz jej mała zabawa z Lwem?
Unik w wykonaniu Lancela wywołał krótki uśmiech na twarzy księżniczki, tak, jakby ta dziwna, niecodzienna dlań samej sytuacja rzeczywiście stanowiła dla niej świetną zabawę. Przez salę treningową przetoczyło się wielu możnych, ale Amayi nie było jeszcze dane walczyć ze złotym Lannisterem.
Świst włóczni dzierżonej przez Lancela wypełnił eter, a księżniczka, dostrzegając kątem oka jak drzewiec przecina przestrzeń z jej boku, wpierw wygięła plecy w łuk, by zaraz potem odchylić także głowę do tyłu i tym samym pozwolić włóczni zatoczyć trasę nad nią samą, unikając ciosu, który w rękach Lannistera wyhamował nieco. Korzystając z ów zjawiska, chwilę później zniżyła nieco ciało, by wykorzystać swoją pozycję i zaatakować go od dołu, celując włócznią w bok rycerza nieopodal klatki piersiowej. Nie zamierzała jednak próbować wbijania grotu włóczni w jego ciało – posłała atak od bocznej strony, pozwalając sobie ewentualnie na potencjalne draśnięcie nieskrytego pod pancerzem miejsca, które kryło żebra. Siła, z jaką posłała jednak cios nie mogła jednak zbytnio wyrządzić krzywdy, co najwyżej zostawić po sobie niedużą szramę, jak po skaleczeniu.


obrona
23 - 9= 14
unik: 7+4+3+5 = 19
krytyczny unik -> przejęcie inicjatywy przez Maykę
celność: 9+5 = 14 → atak udany w 100%
obrażenia: 2+18+7 = 27 → nie chcę zrobić zbytniej krzywdy

Wytrzymałość: 82-7-6 = 69
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyPią 24 Lip - 17:43

Kącik jego ust drgnął ponownie, spojrzenie nie utraciło drapieżności, gdy przyglądał się jej - poprzez dwie gotowe do ataku włócznie - tajemniczemu błyskowi w oku, jej słowa niosły obietnicę, obietnicę, w której już teraz położył nadzieję. Wychował się na królewskim dworze, służył jako giermek dzisiejszego przywódcy Białych Płaszczów - jeśli wierzyć tradycji, najlepszego szermierza Westeros, spędził mnóstwo czasu z trzema królewnami zamieszkującymi Czerwoną Twierdzę, żadna z nich nie miała w sobie jednak hartu pustyni. Po części budziło to w nim podziw, podziw wzniecony nie tylko jej charakterem, ale i umiejętnościami zgrabnej włóczniczki.
- Mówicie, pani, że wasze ziemię są tak niebezpieczne wieczorami? Jakież to niosą zagrożenia dla swojej księżniczki? - zapytał, wciąż prowokującym tembrem, spodziewając się, że atrakcje spotykane po zmroku okazać się mogą znacznie ciekawsze niżeli te z rana. Nie zamierzał oponować, oddając jej przewodnictwo w wycieczce po pustynnych przyjemnościach, ale nie byłby sobą, gdyby przynajmniej nie spróbował postawić jej kolejnego wyzwania. Doskonale słyszał, że mówiła o nim, mieszkańcy tych stron zapewne nie rozpoznaliby w nim Lannistera, ale w towarzystwie Amayi - dornijskiej księżniczki - nie był na ulicach miasta zwyczajnym przybyszem z północy. Nie znał tych ziem ni w połowie na tyle dobrze, by pertraktować z nią w inny sposób. - Mną martwić się nie musisz, pani, dla mnie mrok przyjemniejszy jest od dnia. Słońce zdaje się wtedy znacznie mniej dotkliwsze - bo choć piękne, większe jest od tego, które zachodzi nad moim domem co dnia. Wspaniale byłoby móc wyrwać się spod mocy jego ognistej korony choć na kilka chwil - zapewnił, umyślnie obchodząc dookoła argumenty, które były sednem jego myśli, a które wciąż - pozostały niedopowiedziane. - Cóż mogłoby wzbudzić mój niepokój tak silny? - dopytał, bo choć i to było oczywiste - po ledwie skończonej wojnie tacy jak on nie byli tu mile widziani - udał, że dygresji nie zrozumiał. W jego stronach mocno przestrzegano prawa gościnności. - Czy masz już w myślach szlak naszej podróży? - dopytał, z tym samym drżącym rozbawieniem uśmiechem na ustach, naznaczonych nutą arogancji. Nie do końca wiedział, czego się spodziewać, wyobraźnia podsuwała różne obrazy, ale Lancel nigdy nie obawiał się nieznanego - pozostawał żądny tak przygód, jak nowych wyzwań. A nade wszystko leniwych rozkoszy, których słodką obietnicę wyczytał gdzieś między wierszami, przeto zdawało mu się, że rozumiał się z księżniczką całkiem dobrze.
Z pewnością tak było w walce: lubił wyzwania, zdawało się, że czynił to podobnie jak i ona. Uśmiech nie schodził ni z jej ni z jego twarzy, gdy włócznie ze świstem przecinały powietrze, jego chwyt zdawał się coraz pewniejszy, środek ciężkości odnaleziony - walczył podobnym orężem z siodła, toteż potrafił odnaleźć się w tym świecie stosunkowo szybko, choć daleko mu było do spektakularnych umiejętności księżniczki. Zatrzymane ostrze nie tknęłoby Amayi nawet, gdyby zatrzymać go nie zdążył - księżniczka umknęła przed nim bez trudu, w istocie zwinna jak kobra, a kąciki Lancela uniosły się wówczas wyżej; dostrzegał w tym tańcu zabawę, oczywiście, że tak, znacznie przedniejszą, niżeli taniec tradycyjny. I, podobnie jak i ona: walczył z przeciwnikiem dla siebie co najmniej egzotycznym. Nie był pewien, co go w tej egzotyce zadziwiało najbardziej: fakt, że była kobietą, księżniczką, czy Dornijką w ogóle.
Odsłonił się, pozwolił jej to wykorzystać - księżniczka nie zwlekała, zareagował jednak szybko, cofając się pół kroku i zdążył wysunąć przed siebie włócznię, podrzuciwszy ją lekko, by momentalnie złapać, błyskawicznie przesuwając dłonie na odległe krańce  - parując cios długim drzewcem włóczni. Odnalazł ponownie jej oczy, z mocniej wygiętym uśmiechem, skinąwszy głową - po części z aprobatą za poprzedni ruch, po części zapraszając do dalszej zabawy. Inicjatywa leżała po jej stronie.

Obrona:
Zwinność: 27-9=18
Unik: 2+7+4=13; unik udany 100%
Atak 100% vs Unik 100% -> obrażenia nie zadają się
Wytrzymałość: 76-5=71
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyNie 26 Lip - 21:19

Kiedy zjawienie się Lannisterów na Martellskim dworze było już dla rodziny książęcej, a na pewno dla młodszej siostry Księcia, niemałym zaskoczeniem, tak wspólny wieczór w towarzystwie młodego Lwa, upływający nie na płytkich rozmowach przy dornijskim winie, wymianie nic nie znaczących uprzejmości – a w sali treningowej w akompaniamencie umiłowanej broni księżniczki – był czymś, czego Amaya nie mogła się spodziewać. Zapewne gdyby włócznia nie absorbowała jej tak bardzo, gdyby przyjemność płynąca z wymachiwania drzewcem, z niedopowiedzianych spojrzeń, gestów i uśmiechów, nie była dlań samej czymś niebywale intrygującym, pewnie wtedy zastanawiałaby się nad tym, czy spędzanie czasu w tenże sposób ze swym, bądź co bądź, wrogiem, jest zgoła odpowiednie. Może Lannisterowie nie byli głównym obiektem, w którym Dorne ulokowało swą nienawiść i żal – wciąż jednak byli zbyt blisko związani z Koroną, by uczucia, jakimi darzyło ich Południe, nazwać można byłoby choćby neutralnymi.
– Bynajmniej nie dla swej księżniczki, sir – odpowiedziała wprost, posyłając mu uśmiech na granicy rozbawienia. Amaya nie obawiałaby się wieczornych spacerów po rodowych okolicach, nieważne jak bardzo niektóre lokacje rzeczywiście nie były miejscem odpowiednim dla kobiety, tym bardziej wysoko urodzonej. Jednak towarzystwo cudzoziemca wędrującego po zmroku po pustynnych terenach mogłoby stanowić niemałą sensację dla wielu Dornijczyków, a powszechnie wiadomym było, że temperamentnym mieszkańcom Południa nie trzeba było wiele, by obudzili w sobie nienawiść, czy chociażby chęć rozrywki. Skoro jednak Lannister wybrałby się na przechadzkę wraz z nią, czy rzeczywiście nie byliby zgoła bezpieczni? Któżby jednak wierzył, w obliczu zagrożenia, w tytuły dziewki w przebraniu? Oczywistym było, że samotne wędrówki po zmroku musiałyby zostać owiane nutą tajemnicy; nikt nie pozwoliłby księżniczce na takiej wyprawy, sam na sam z Lwem, pod osłoną nocy. Mogliby liczyć tylko na swój oręż i swe umiejętności. I siebie nawzajem.
Zapewnienia Lancela znalazły odpowiedź w kolejnym, subtelnym uniesieniu kącików w wykonaniu księżniczki.
– Użyj swej wyobraźni, panie – odpowiedziała krótko. Skoro rodzina książęca była tak niecodzienna, butna, nieskłonna do subordynacji, a zamiast to – chętna do walk, słynąca z podstępów, intryg, niewahająca się przed zemstą i przelaniem krwi; nawet tych niewinnych – jakże, przy takim rodzie panujących, wyglądać mogło pospólstwo, mijane co dnia na dornijskich ulicach? Południe miało swój temperament i ducha, który w dzień potrafił zachwycać, czarować i bawić, by w nocy, w najmniej spodziewanym momencie, ukazać swe jadowite kły.
– Aleś niecierpliwy – stwierdziła z widocznym rozbawieniem, między jednym a drugim ciosem, między jego, a swym unikiem, przemycając widoczny, krótki śmiech na swych ustach w ich drobne starcie – Czyż nie bardziej obiecująco klaruje się w twym umyśle słodka niewiadoma? – rzuciła, unosząc delikatnie brew ku górze.
Sparowanie ciosu w wykonaniu mężczyzny spowodowało, że księżniczka podzieliła ów pełen aprobaty uśmiech, doprawdy zaczynając odczuwać dziecięcy wręcz entuzjazm z ich zabawy, tak jakby wcale nie walczyła z rycerzem rezydującym w Królewskiej przystani, którego, według własnego systemu wartości i zwyczajnego widzimisię, chętna powinna być skrzywdzić.
– Szybko się uczysz, sir... - krzyżując wzrok z Lannisterem, posłała mu rozbawione, wciąż jednak pełne wyzywającego wydźwięku spojrzenie, nim poruszyła porozumiewawczo brwiami i wycofała swą włócznię, by zaraz potem po raz kolejny smagnąć nią powietrze i zaatakować swego przeciwnika, tym razem w okolicę łydki, wciąż jednak darując sobie ruchy nadto agresywne, w jej mniemaniu zbyteczne w tejże sytuacji.

atak
celność: 4 + 3 = 7 → 50%
obrażenia: 4 + 18 + 7 = 29
29*50% = 14,5 -> 15
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyNie 26 Lip - 23:36

Wciąż i nieprzerwanie odnajdując spojrzeniem jej ciemne oczy, tak inne od oczu księcia, roześmiał się krótko, bezgłośnie, nie urągając etykiecie, rozsądku miał niewiele, odwagi znacznie więcej, prawdopodobnie podobny spacer nie przysporzyłby mu ni w połowie takich obaw, jakich rzeczywiście przysporzyć powinien.
- Księżniczka nie pozwoliłaby mnie skrzywdzić - stwierdził zatem lekkim, wciąż przepełnionym nieuzasadnioną pewnością siebie tonem głosu; jego usta wciąż złożone były w uśmiechu, zaś słowa, które padły, były nie pytaniem, a stwierdzeniem - obserwował przy tym jej lico uważnie, szukając reakcji. Bynajmniej nie był tak naiwny, by powierzać jej swoje życie i ufać jej łasce, słowa były jedynie elementem gry, którą oboje podjęli, gry niebezpiecznie ocierającej się o zbytnią poufałość. - Powinienem? - zapytał jednak teraz, z głębszym uśmiechem, gdy nakazała mu użyć jego wyobraźni, być może szukając granic i subtelnie szukając tych, za które przejść mógł, tudzież nie powinien. Podejmował jej sugestie nie mniej odważnie, obracał słowa użyte przeciwko niemu całkiem opacznie, wtrącając je w te rymy rozmów, w których widział je najlepiej. Jasno przekazując, że zagrożenia się nie obawiał - przeskakując po nim do sedna, które interesowało go najmocniej: wachlarza uciech gorącego Dorne.
- Cierpliwość nigdy nie była moją mocną stroną - przyznał, brał co chciał, wtedy kiedy chciał. - I nie uwierzę, pani, by mogła stać się twoją - odbił piłeczkę, choć nic to wspólnego z tematem nie miało: próbował ją poznać. - Jesteś, jak ja, w gorącej wodzie kąpana - zaryzykował osąd, nie podpierając się w zasadzie niczym prócz pierwszego wrażenia: nieustannie lustrując jej lico spojrzeniem. - Ale zatem - niechaj będzie niewiadoma. Jeśli w swych słowach, pani, krasisz ją słodyczą, z pewnością warta będzie poczekania - ocenił, by wycofać się szybkim półkrokiem, gdy księżniczka cofnęła swoją włócznię. Musiał przyznać, że jak na kobietę walczyła bardzo dobrze: ale po pierwszym pokazie, którego stał się szczęśliwym świadkiem, niczego innego nie mógł się spodziewać. I odczuwał z tego radość, bo nic nie sprawiało mu podobnej satysfakcji, co dobra walka: zwłaszcza wymagająca, a ta taką była. Nie tylko przez wzgląd broni, do której wcale nie przywykł - ale i przez wzgląd na przeciwnika, z którym bynajmniej nie miał doświadczenia się mierzyć. Ci, z którymi walczył - czy to ćwiczeniowo, czy na poważnie przelewając krew na własnych ziemiach - prezentowali styl znacznie bliższy do stylu, który sam praktykował. Amaya walczyła inaczej, lżej, polegając na wiotkości własnego ciała odpowiednio operując ciężarem oręża. Walczył ze sobą, by nie dać się jej ruchom rozproszyć.
- Walczyłem już kiedyś - zdradził z wciąż rozbawionym uśmiechem, zupełnie tak, jakby sam jego tytuł tego nie sugerował; nie walczył nigdy włócznią, nie z Dornijką, a z możnymi, z wybitnie wyszkolonymi rycerzami i bandytami, którzy nie kierowali się żadnymi zasadami. Był jeszcze bardzo młody, nie miał doświadczenia wielkich wojowników, ale dużo ćwiczył - właśnie dlatego tak łatwo przyszło mu docenić kunszt księżniczki. Szermierzem był wszak wyjątkowo utalentowanym, potrafił orientować się w walce, reagować na uderzenia, wykorzystywać okazję; jego ciało było bardzo dobrze wyćwiczone. - Powiedz, pani, od jak dawna nosisz przy sobie tę włócznię? - Czy kobietom pozwalano szkolić się w walce już od dziecka - nie wiedział, ale miał okazję poznać nieco świata. Kiedy Amaya wybiła z ofensywą, Lancel zgrabnie przeniósł ciężar ciała na prawą nogę, odskakując w bok; nieobciążony zbroją, z bronią lżejszą od tej, której używał przeważnie, mógł sobie pozwolić na więcej. Zepchnęła go do obrony - ale po prawdzie nie czuł urażonej dumy, zaszczytem było móc ujrzeć, jak sprawnie książęca rodzina włada bronią.


Obrona:
Zwinność: 15-7=8 (zbroi nie ma)
Unik: 1+1+4+4=10; unik 50%
atak 50% vs unik 50% - > obrażenia nie zadają się
Wytrzymałość: 71-3=68
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyWto 28 Lip - 18:20

Lannisterski animusz stanowił zagadkę tegoż popołudnia dla martellskiej księżniczki. Gdy wpierw goście z Zachodu wkroczyli na ich ziemie, stanowiąc momentalnie powód do niechęci i podejrzliwości, którego, mimo wszystko, nie wypadało jej nadto ukazywać, tak teraz batalia, która bardziej na myśl przywodziła taniec, aniżeli faktyczną walkę z Lwem, stanowiła powód, dla którego usta Dornijki wyginały się w zaintrygowanym uśmiechu, zupełnie jak gdyby była dzieckiem, które cały dzień skazane było na znudzenie pałacowym włościami, by wreszcie zasmakować odrobiny rozrywki. Nieważne jak bardzo ta rozrywka była nieodpowiednia z uwagi na ich pochodzenie, polityczne zagrania i bliskość, na którą, zaskakując samą siebie – pozwalała mu – zarówno słownie jak i fizycznie, niebywale rozbawiona ale i pełna entuzjazmu wobec ich wzajemnej pogawędki, opierającej się przede wszystkim na rzucaniu nieodgadnionych wyzwań.
– Czyżby? – mruknęła z wyraźną wesołością, nie oczekując jednak odpowiedzi ze strony Lancela. Czy faktycznie była tak wspaniałomyślna i miłosierna, by w razie zagrożenia stłumić podsycany żądzą zemsty, niechętny wobec cudzoziemców lud? Czy ich buntownicza postawa, którą należało ukierunkować przeciwko księciu Dorne, a tym samym również Koronie i jej sprzymierzeńcom, faktycznie byłaby w stanie pominąć lannisterski ród? Na samo wyobrażenie sobie takich niebezpieczeństw, nie mogła pohamować kolejnego z tajemniczych uśmiechów – Skoro niecierpliwość i ciekawość przemawia przez ciebie, panie, a z tego co widzę, tak właśnie jest, sądzę, iż owszem – powinieneś – stwierdziła, pozwalając mu później na osądy, których dopuszczał się wobec jej osoby, niezrażona jakkolwiek jego opiniami, wciąż uśmiechając się w nieco pobłażliwy sposób, jakby Lancel był na dornijskim dworze kimś w rodzaju zagubionego turysty, oczarowanym pięknem Południa, nie dopuszczając do siebie świadomości jakichkolwiek niebezpieczeństw czyhających na takich jak on w tej jakże zachwycającej krainie, począwszy już od samej rodziny książęcej, która – istotnie – mogła stanowić w oczach cudzoziemca swego rodzaju azyl i opokę cywilizacyjną na obcych ziemiach.
– Czymże jednak się kierujesz, sir, by wysnuwać takie wnioski? – spytała wprost, nie negując jednak jego słów. Dorne było znane ze swej porywczości, i Amaya nie stanowiła w tej materii wyjątku, nawet ze swą dość spokojną, jak na Martellowskie standardy, naturą.
Pozwoliła sobie na krótki, przepełniony aprobatą pomruk, kiedy Lannister po raz kolejny uchylił się od ciosu jej włóczni, jak gdyby była zadowoloną z postępów ucznia trenerką, bynajmniej nie księżniczką władającego rodu, która bratała się z przyjacielem największego wroga.
– Ach tak? – rzuciła krótko, gdy mężczyzna przyznał, że oręż nie jest mu całkiem obcy. Odsunęła się nieco, by oprzeć swą włócznię o kamienną posadzkę i powolnym spojrzeniem zlustrować sylwetkę rycerza, z kącikami ust wciąż drgającymi do igrającego z ogniem uśmiechu
– Miałam niecałe dziesięć dni imienia, gdy matka wreszcie pozwoliła mi na ćwiczenia z siostrą. Zahira jednak dużo bardziej ukochała sobie łuk. Mnie, mimo wszystko, przekonuje bliższy dystans, sir. – stwierdziła, niekontrolowanie uśmiechając się na samo wspomnienie tamtych czasów. Gdy matka wciąż była przy ich boku, gdy Amaya nie przejmowała się wojną, a tym, że starsza siostra zachowuje się nieodpowiednio, zupełnie nie jak dama. Gdyby wiedziała, już wtedy, w jakich czasach przyjdzie im żyć, sama nie przyłożyłaby się do jakiejkolwiek lekcji dobrych manier czy dworskiej etykiety, by móc być jeszcze lepszą w walce.
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptySro 29 Lip - 0:59

Wątpliwość w jej słowach nijak nie sprawiła, by zwątpił we własne; tych akurat pewien. Dorne było zmęczone, zniszczone wojną, potrzebowało odpocząć, podczas gdy młody lwy nabierały na ich dworze tchu przed dalszą drogą, korzystając z gościnności pustynnego ludu, całkiem otwarcie, z oficjalną wizytą. Śmierć dziedzica Skały u progu Starego Pałacu oznaczałaby pewnie kolejną wojnę: na dodatek wojnę z Zachodem, który Podbojem króla-chłopca zmęczył się najmniej i który tym razem niewątpliwie postarałby się bardziej. Nie było w tym miłosierdzia - czyste wyrachowanie, od zawsze świadom był, jak wiele znaczył: nie przez fakt, że cokolwiek osiągnął. A przez fakt, że uprzedził o pół chwili brata bliźniaka, przychodząc na świat jako najstarszy syn Namiestnika Zachodu. Tylko głupiec wziąłby na siebie odpowiedzialność jego utraty - a księżniczka wydawała się - co było właściwie przyjemną odmianą w wachlarzu zapoznanych księżniczek i królewien - mądra. Był pewien swoich umiejętności i zaradności, ale wiedział, że naprzeciw wściekłego tłumu na niewiele się zdadzą: arogancja, z jaką podchodził do niebezpieczeństwa, wynikała raczej z tego, że pod dachem Martellów musiał pozostać nietykalnym, bo jego głowa była zwyczajnie zbyt cenna, by stracić ją dla czystej zabawy. W słowach księżniczki nie dopatrywał się jednak powagi, nie chciał, nie zamierzał schodzić z lekkiego tonu, bo wobec ich prywatnej gry, czymkolwiek ona nie była, wielka polityka zdawała mu się zwyczajnie nudna - wciąż zresztą lekceważył niebezpieczeństwo.
- Ani chybi - odparł zatem na jej słowa, niezrażony wcale jej pobłażliwością; samej księżniczce przyglądał się dokładnie tak jak otaczającemu go krajobrazowi - Amaya była silna, silna psychicznie, przepełniona uporem i zawziętością, walecznością, na którą nie pozwalano kobietom w jego stronach. Jej pobłażliwość zbywał własną, choć lepiej skrywaną, mimo wszystko nie potrafiąc przypisać jej cech, od których się odcinała: bo wciąż - była kobietą. Bardzo piękną, imponującą mu kobietą, które przeważnie trzymano z dala od jakichkolwiek niebezpieczeństw. Na wpół arogancki, na wpół zawadiacki uśmiech obserwował miedziane lico nieoczekiwanej przeciwniczki, gdy światła zatańczyły na jej twarzy.
- Przeczuciem - rzucił po chwili, nie kłamiąc zresztą wcale, zbłąkany wzrok ponownie uchwycił jej ostre spojrzenie. - Mylę się, pani? - Nie mylił, przecież widział, w księżniczce płynęła gorąca krew: zupełnie tak jakby gorąc nie wylewał się w tym miejscu zewsząd. Wystarczyło dostrzec, z jakim zapałem kieruje włócznią, jak zwinnie obraca ją w dłoniach i jak tańczy do jej rytmu - jak tańczy z nim, dlatego właśnie odnajdywał w tym przyjemność, dzieląc porywcze emocje z kimś, kto zdawał się je pojmować. Bezgłośnie wypuścił z ust powietrze, w krótkim śmiechu wybrzmiałym po jej zdumieniu, by zaraz nabrać oddechu w płuca ponownie - kątem oka dostrzegł opuszczoną broń - wolniej, uspokajając przyśpieszone bicie serca po tej krótkiej wymianie uprzejmości. Sam nie opuścił broni: ale i nie zaatakował, gdy uczyniła to księżniczka; cofnął się w pół kroku, przerzucając drzewiec włóczni z ręki w rękę, dwukrotnie, by finalnie pochwycić go i przygotować do ataku - ruch w domyśle miał być szybki, nie do końca wyszło mu to sprawnie - i bez większego celu, ot sprawdzając możliwości broni, której w ręku nie miał jeszcze okazji trzymać. Z każdej sztuki walk, z każdej potyczki, z każdego stylu odmiennego od tego, który znał - mógł się nauczyć czegoś nowego. Po chwili dopiero oparł włócznię o posadzkę śladem Amayi.
- Dość wcześnie - skomentował krótko, oczywiście, później niżeli chwycił za broń on, ale nie było w tym nic dziwnego, jako chłopiec miał więcej siły. Młodzi rycerze zaczynali w bardzo wczesnych latach. - Zatem to nie tylko talent, ale i długie lata zroszone krwią potem - Uniósł lekko podbródek, prócz wyzwania w jego spojrzeniu zdawała się odbijać tym razem aprobata. - Doskonale walczysz, pani, śpieszę podziękować, że mogłem to ujrzeć: w moich stronach księżniczki zwykły wojować bardziej tupnięciem nogą niżeli ostrym grotem. Mniejsze to robi wrażenie, choć efekt niekiedy daje nawet lepszy. - - Drżące kąciki ust z trudem powstrzymywały uśmiech. - Całe szczęście, księżniczko, trzymanie dalszego dystansu byłoby wielce nieodżałowaną stratą - zapewnił ją spokojnym tonem, jakby rzeczywiście myślał teraz o walce - w zasadzie nie do końca. - Włócznia zdaje się być ci przyjaciółką, piękna to relacja: tak jak pięknie jest móc polegać na czymś równie niezawodnym - Doskonale wiedział przecież, o czym mówił. Obrócił włócznię w ręku, ważąc ją nieprzerwanie: poznając nową broń z ciekawością dziecka, które dostało do rąk nową zabawkę. W myślach zastanawiał się nad jej słowy, Zahiry nie miał okazji jeszcze poznać. - Nie ćwiczyłyście z braćmi? - Niekoniecznie potrafił sobie wyobrazić siebie przyuczającego małą Leanę do chwycenia za broń: a jednocześnie tak przedziwnie było myśleć, że mógłby zrobić to ktoś inny.
- Słowo się rzekło, widzimy się po zmierzchu - oznajmił lekko, z wyraźnym zadowoleniem. - Wyznaczyłaś czas, pani, wyznacz i miejsce. Gdzie mam się pojawić? - W zasadzie mógłby wyjść i teraz, ale księżniczka spędziła w tej sali znacznie więcej czasu od niego - być może zamierzała zmienić strój, nie wiedział ani nie zamierzał pytać.

zręczność: (50+26)/2+2=40
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa EmptyPon 3 Sie - 15:03

Dornijczycy byli porywczy i nieprzewidywalni. W całej jednak krasie swego temperamentu i gorącej krwi, jej – jako osobie reprezentującej władający Południem ród, nie wolno było kierować się tylko i wyłącznie słońcem gorejącym w żyłach. Nie mogła dać się ponieść swym pragnieniom, które w obliczu ostatnich wydarzeń przybierały kształt makabrycznych wizji. Nie mogła robić z Lannisterów przykładu, wiadomości dla smoczego króla, po tym, jak zdecydowała się ich ugościć we własnym domu. Nie było sensu i pomyślunku w bezmyślnym eliminowaniu swoich przeciwników, nieważne jak bardzo nie czułaby we własnej krtani palącego posmaku, dyktowanego chęcią zemsty.
Prawdę mówiąc, przecinając raz po raz powietrze włócznią, nie czuła tegoż palącego odczucia w swym przełyku. Nie myślała o tym, jakie konszachty łączą Lannistera z Koroną, jak bardzo mogłaby wzburzyć rody Zachodu, a być może także samego władcę drobnym zamachem, przepełnionym fałszem i perfidną intrygą. Nie zastanawiało jej to, ile dzieli ją od wywołania wojny, która bynajmniej nie była Dorne potrzebna, ale której nadejścia, mimo wszystko, księżniczka wyczekiwała. Tę batalię miało wywołać jednak zgoła coś zupełnie innego, nijak związanego z zamachem na życie lannisterskiego rycerza.
Kąciki ust znów drgnęły ku górze, gdy pewien siebie wyjawił jej swe pobudki dla których oceniał jej osobę w sposób trafny, choć dość oczywisty zważywszy na jej pochodzenie. Pozostawiła krótkie pytanie bez odpowiedzi, choć sam wybór takiego zachowania zatwierdzał jego wyobrażenia. Amaya w istocie nie różniła się od temperamentnych Dornijczyków, a cierpliwość była tym, z czym ciężko było jej sobie podać dłonie w geście zgody. Choć wydawała się być nieco spokojniejsza i wyważona, niźli siostra, wciąż nie mogła znaleźć nici porozumienia ze starszym bratem – Księciem Dorne – który to pokładów cierpliwości miał w jej oczach aż nadto. A może po prostu brakowało mu kręgosłupa moralnego i odpowiedniej postawy.
Oplotła palcami powierzchnię włóczni, na krótką chwilę przekrzywiając głowę w jedną ze stron, przyglądając się w międzyczasie jak Lannister okręca bronią w powietrzu. Nie skomentowawszy jego wyczynów pozwoliła sobie wesprzeć ciężar własnego ciała na opartej o posadzkę włóczni, wciąż badawczo sunąc spojrzeniem po sylwetce swego towarzysza treningu.
– W twych stronach, panie, ciężko oczekiwać po pannach umiejętności ciekawszych niż szydełkowanie czy dramatyczne zawodzenie na temat mariażu – mruknęła, powstrzymując samą siebie przed wywróceniem ciemnymi oczyma. Pozwoliła sobie jednak na lekki, sarkastyczny uśmiech, doskonale uzupełniający to, co Amaya w istocie sądziła o północnych pannach z wyższych sfer – Efekt jest tylko efektem. Poleganie tylko na własnym nazwisku potrafi być zgubne. W dzisiejszych, niespokojnych czasach rozsianie jakiejkolwiek plotki nie jest trudne. W obliczu zniesławienia, tupnięcie nóżką arcy królewny może, niestety, spełznąć na niczym – oznajmiła, wyraźnie rozbawiona potencjalną wizją takiego zdarzenia – Świat nie składa się z ludzi honoru i bluźnierczych barbarzyńców. Nawet najbardziej lojalny może okazać się zdrajcą, chociażby z ekonomicznych pobudek, bo takowe wy – Lannisterowie – zapewne bylibyście w stanie zrozumieć. – dodała, unosząc delikatnie jedną z brwi ku górze.
Ciemne spojrzenie spoglądało na Lancela jeszcze przez kilka krótkich chwil, nim księżniczka nie przeszła przez salę, by niedługo później odłożyć drzewcową broń na jeden ze stojaków stojących pod marmurową ścianą.
– Zdecydowanie bardziej odpowiadało mi towarzystwo siostry – skwitowała krótko, kiedy powierzchnia włóczni spotkała się z metalowym stelażem, wypełniając pomieszczenie cichym brzdękiem. Jakiś czas później, Amaya wreszcie wróciła spojrzeniem do Lannistera, odwróciwszy się przez ramię. Nie trzeba było długo czekać na kolejne uniesienie kącików ust w jej wykonaniu, i zaintrygowane ogniki tańczące w mroku tęczówek.
– Skoro więc pragniesz, sir, poznać tutejsze zwyczaje... zatem niech będzie miejska kapliczka. Naszą wycieczkę rozpoczniemy od modlitwy – stwierdziła, z rozbawionym uśmiechem błąkającym się na ustach. By nie zdradzać jednak nadto swej wesołości, odwróciła wzrok, by niedługo później miękkim krokiem przejść przez salę i dopiero znikając w przejściu, posłać Lancelowi krótkie spojrzenie.


zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Sala treningowa Empty
Temat: Re: Sala treningowa   Sala treningowa Empty

Powrót do góry Go down
 
Sala treningowa
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Sala lordowska
» Wielka Sala
» Sala lordowska
» Wielka Sala
» Sala Lordowska

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Stary Pałac-
Skocz do: