Share
 

 Are we the hunters? Or are we the prey?

Go down 
AutorWiadomość
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptyPią 21 Sie - 18:30


158 ROK PO PODBOJU
Trzy dni po upadku  Słonecznej Włóczni
STARY PAŁAC, DORNE

Amaya Martell & Maegon Velaryon


Strach zmieniał się w bezsilność. Bezsilność w żal. Żal w furię.
Furię, której nie była w stanie ogarnąć, która wyzwalała w niej pokłady złości wcześniej nieznane, nieporównywalne z kaprysami książęcej rodziny, których przejawy wykazywała od lat najmłodszych. Trwoga wymieszana z rozgoryczeniem, ze strachem o życie kogoś, kto winien znaczyć dla niej nie więcej co zwyczajny krewny, zdawała się pożerać ją od środka. Dyktowała uczucia dotąd nieznane, nie potrafiące znaleźć ujścia w nawet najżałośniejszym płaczu, a już sam przejaw cichego szlochu wpędzał ją w okrutne poczucie winy.
Nie mogła pokazywać słabości. Nigdy więcej.
Spoglądanie na pewne siebie oblicza okupantów wywracało jej żołądek do góry nogami. Spoglądanie na pełne smutku i tego samego żalu, który tlił się w jej trzewiach, ślepia matki, sprawiało, że miała ochotę krzyczeć. Paść na kolana na środku dziedzińca starego pałacu w Słonecznej Włóczni, wykrzyczeć całemu światu, ale przede wszystkim smokom, że są niewarci nawet stawiania stopy na ich ziemi, co dopiero obwoływania się jej panami.
Spoglądanie, jak widmo jej życia, tracone, z chwili na chwilę, oddala się już teraz, by niedługo w kajdanach wypłynąć do Królewskiej Przystani, pozostawić ją, samej sobie, samą wobec świata, wobec smoków, wobec wszystkich okropieństw, jakie plugawiły jej dom, wywoływało burzę w jej środku.
Każdy kolejny krok stawiany w pałacu, w miejscu, które od zawsze było jej domem, azylem, teraz przypominał ostrożne stąpanie po rozżarzonym magmą gruncie, gotowym w każdej chwili buchnąć śmiercionośnym ogniem. Nie obawiała się strażników, którzy siłą wtargnęli w mury książęcych włości, roszcząc sobie do nich prawo, dyktowane ugiętym kolanem księżnej. Nie obawiała się ich spojrzeń, wyniosłych, choć wciąż z cieniem podejrzliwości. Mieli ku niej przecież powody. Ich towarzystwo obdarzała pogardą, którą jej osoba ociekała wzdłuż i wszerz, ilekroć mieli sposobność chociażby minąć się wśród pałacowych włości. Jedynie w kilku korytarzach zachowała wolność, w innych zaś skazana na nieustanną obecność smoczych najeźdźców, pilnującą każdego jej kroku, jak gdyby drobna księżniczka miała podczas chwili nieuwagi, jednym, złowieszczym podmuchem zniszczyć wszystkie ich dotychczasowe starania. I tak zamierzała zrobić. Przysłonięty żądzą zemstą umysł nie pozwalał jednak na racjonalny pomyślunek i znalezienie sposobu.
Wycieczka z pałacu do miejskiej kapliczki na pokorne modły była jedynie próbą zabicia czasu, zlustrowania spojrzeniem oddziałów wroga, przekonania się na własnej skórze, jak wiele krwi spłynęło po ulicach jej ojczyzny. Jak wiele zniszczyli, jak wiele zagarnęli, zgrabili i zrównali z ziemią. Otaczający ją zewsząd, nieduży oddział żołnierski wykonywał ogromnie dużo hałasu, doprowadzając ją do szału jeszcze bardziej.
Powrót do góry Go down
Maegon Velaryon
Maegon Velaryon
Wiek postaci : 29
Stanowisko : dworzanin [i pajacynka]
Miejsce przebywania : pływam sobie po wodach
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t729-maegon-velaryon#1995https://ucztadlawron.forumpolish.com/t745-maegon-velaryon#2159https://ucztadlawron.forumpolish.com/t746-korespondencja-maegona-velaryona

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptySob 22 Sie - 8:42

Smak zwycięstwa był ciężki do opisania. Radość, duma, szczęście przepełniało nad brudem, potem i krwią wylaną w walce. Teraz mogli odpocząć, wyczyścić swe ostrza i załadować magazyny statków, które były porządnie nadszarpnięte przez wojnę. Można było też bez obaw przejść się po ulicach gorącego Dorne, które bezlitośnie pokazywało, że to nie będą ulubione klimaty Maegona. Gorącz i skwar powodował, że dosyć często spacerował w cieniu, bądź chłodził się w tutejszych akwenach wodnych. Wykorzystywał fakt, że był synem wielkiego wojennego wodza, który wykazał śmiałość i hardość ducha podczas dowodzenia statkiem przy uciekającym okręcie, które bezlitośnie dogonił przy lysyjkich wodach, jak i zniszczył bez cienia litości. Był dumny z tego dokonania, gdyż zyskał wtedy przychylne spojrzenie ze strony ojca i możliwość swobody w Dorne do czasu wypłynięcia.
Nie musiał jak strażnicy, chodzić w pełnej zbroi w takim upale, więc cieszył się swobodnym kaftanem z wyszytym konikiem morskim, który dawał przepustkę do wielu korytarzy. Zanim wpadnie rozkaz od ojca o wypłynięciu, próbował zwiedzić Słoneczną Włócznię na tyle, ile słońce nie będzie mocno wadzić.
Tego dnia nie miało być nic innego. Poranek minął spokojnie wśród chłodnej wody i soczystych owoców. Powiedział dwójce strażników, którzy z nim chodzili, żeby zjawili się za pół godziny przy wyjściu i stamtąd udadzą się do portu. Musiał załatwić jedną sprawę na statku, a sam nie będzie szedł przez miasto, które dopiero co z trudem zdobyli. Sam w tym czasie zdołał na spokojnie ubrać się, upewnić, że nie ma żadnych rozkazów od ojca i króla, po czym wszedł w korytarze, mało znane jemu. Miał kilka punktów orientacyjnych, dzięki którym udawało się orientować, gdzie się obecnie znajdywał, aby nie musieć co chwilę pytać strażnika o dobrą drogę.
Idąc wzdłuż korytarzy, nagle napotkał strażników, którzy szli przy byłej księżniczce Dorne. Na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech ani myśląc, żeby się ukorzyć przed nią. Nie była jego panem, ani też kimś ważnym w jego mniemaniu. W końcu to była kobieta, nawet ładna niezaprzeczalne, ale nadal była z tego słabszej płci. Za to znalazł pomysł, jak poprawić sobie dzień.
- Widzę Pani, że orszak nieustępliwie pani towarzyszy. Lubi panienka tutejsze wody?- bezpardonowno podszedł do niej, mijając orszak, który przepuścił Velaryona po ujrzeniu jego herbu na kaftanie. Na ustach gościł zawadiacki uśmiech, który był na pograniczu z bezczelnością.
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptySob 22 Sie - 11:14

Księżniczka zaczynała rozumieć sens słów układanych w straszliwe opowieści o smoczych najeźdźcach. Dorne nie bez powodu pozostawało nieugięte. Nie bez powodu nie bratało się z Targaryenami, nie bez powodu nie uznawało zwierzchnictwa uzurpatora, który całą swą potęgę zyskiwał dzięki smokom. Dzięki ogniu i krwi. Całe Westeros było naznaczona ich szałem. Ich krwawą żądzą, zniszczeniem, okrucieństwem, które wymusili wieki temu, podporządkowując swym władaniom inne rody. Południe wciąż jednak pozostawało niezłomne.
Aż po dziś dzień.
Nie rozumiała dotąd, jak wiele znaczą walki, które jej rodzina toczyła – ciszej lub głośniej, zagrzewając serca do wojny. Nie rozumiała godzin, dni i miesięcy, które starsza siostra spędzała na treningu, nie rozumiała uporu matki, który porównywalny był z zaciętością nieustępliwej Nymerii.
Aż po dziś dzień.
I przede wszystkim nie rozumiała, co znaczy strata. Czymże jest utracenie własnej tożsamości, niepodległości, wolności – wśród której przecież się wychowała, która stanowiła dla niej początek i koniec, była wolnościową alfą i omegą, splatającą jej i całego południa losy - w jedno. Nie rozumiała także, jak bolesna może być perspektywa wyrwania siłą czegoś, co było przecież jej. On należał do niej, nieważne jak często pragnęła zrobić mu krzywdę.
Aż po dziś dzień.
Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po jej plecach, kiedy ciemne ślepia zlustrowały twarz, którą wolałaby zapomnieć. Podobizna morskiego stworzenia wyszyta na kaftanie jedynie spotęgowała frustrujące uczucie, przez które księżniczka niemal od razu rozpoznała w mężczyźnie przed sobą tego, któremu przypadł zaszczyt zaopiekowania się dornijskimi jeńcami, a także dostarczenie ich Królewskiej Przystani.
Z butą, rozdrażnieniem i wściekłością tańczącą w ciemnym spojrzeniu utkwiła wzrok w Velaryonie, czując, jak za sprawą jego słów narasta w niej irytacja, którą coraz ciężej było ukrywać pod maską dyplomacji.
– Nie przypominam sobie, bym udzieliła ci głosu. A takowe przyzwolenie potrzebujesz, zwracając się do księżniczki. Tytułu jeszcze mi nie odebraliście – wysyczała, niemalże jak rozjuszony grzechotnik, z nutą ostrzeżenia w głosie – Wody? Tutejsze wody? – powtórzyła po nim, niemalże z niedowierzaniem, nie potrafiąc poradzić sobie z grą, jaką zapragnął wobec niej prowadzić, zbyt zaabsorbowana furią wypełniającą jej wnętrze – Zapewne nie raczą tak bardzo, jak świadomość tego, że przelewało się krew niewinnych ludzi, chcąc sięgnąć po nieosiągalne, wyłącznie po to, by spełnić kaprys głupca.
Powrót do góry Go down
Maegon Velaryon
Maegon Velaryon
Wiek postaci : 29
Stanowisko : dworzanin [i pajacynka]
Miejsce przebywania : pływam sobie po wodach
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t729-maegon-velaryon#1995https://ucztadlawron.forumpolish.com/t745-maegon-velaryon#2159https://ucztadlawron.forumpolish.com/t746-korespondencja-maegona-velaryona

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptySob 22 Sie - 12:28

Każdy doznał strat z rąk smoczych jeźdźców, jak i samych smoków. Część osób, aby zmniejszyć stratę, przystało ze strachu, a niektórzy próbowali siłą zmienić los, co często kończyło się pobytem w lochu, bądź śmiercią. Nawet ci najbardziej wierni doznali szkód, lecz pomimo tego, służyli dalej wiernie. Strach jest jego elementem, ale też i chęć zrobienia zamieszania w tej smoczej dynastii. Maegon nie interesował się polityką, w głowie miał nieokrzesane morze, morskie eskapady i ewentualne morskie bitwy. Chciał pływać po morzu niczym Pan. Bliźniak był dziedzicem, więc to on musiał bardziej interesować się polityką.
Potem on powypływał nagle, a Maegon musiał zadbać o wyspę. Próbował nawet z dobrym skutkiem, kiedy nagle nadeszło widmo wojny, a Maegon został w to zamieszany. Płynął nie przez politykę, ale aby wykazać się umiejętnościami, aby zyskać dodatkowe szlify w morskiej walce.
Teraz miał okazję cieszyć się niezwykłym efektem końcowym i liczył, że będzie mógł wkrótce wypłynąć znów na wody. Do tego jednak było potrzebne słowo od ojca, który zajęty jest politycznymi sprawami.
On tymczasem dostał od losu małą księżniczkę, której syczenie rozbawiło blondyna jeszcze bardziej.
- Ona tak zwykle robi? Nie suszy jej od tego syczenia?- zapytał się pierwszego bliższego strażnika żartobliwym tonem. Dwie sekundy później zaraz wrócił spojrzeniem na dornijską księżniczkę. Nie był okrzesanym dyplomatą, chociaż Baela starała się mocno wpoić zasady etyki. Jednakże o ile dobrze pamiętał, nie potrzebował żadnej zgody od małej dziewczynki, która nie miała władzy nad swoją krainą.
- Skoro tak pani nazywasz swoich ludzi i swych braci, to ja nie będę się sprzeciwiać.- odparł dalej wesołym tonem, obracając śmiało jej słowa przeciwko niej samej. Oni osiągnęli cel — zdobyli Dorne, zmieniają władzę i kruszą wszelkie fałszywe fundamenty. Czy to było nieosiągalne? Gdzie tam, wszystko było pewne do zdobycia, odkąd zostało to sprytnie rozplanowane w królewskich komnatach. Więc tylko jeden kraj może mieć głupców — Dorne. - Chciałem jedynie zaproponować spacer bez tłumu, lecz skoro wolisz syczeć na każdą osobę i określać siebie mieniem głupca, to ja może nie będę przeszkadzać.- powiedział spokojnym głosem, z ciekawością wpatrując się w młodą dornijkę. - No, chyba że chcesz zmienić zdanie. Wychodzę w miasto, jakbyś chciała wiedzieć. - dodał wesołym tonem. Co było kuszącą wizją, cały śledzący orszak na terenie pałacu, czy spacer w towarzystwie narwańca, lecz po mieście ze zdecydowanie mniejszą świtą?
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptySob 22 Sie - 12:45

Daeron był w jej oczach głupcem. Głupcem, porywającym się ze swoistą motyką na dornijskie słońce. Pragnący niemożliwego, nie cofający się przed niczym, odrzucając wspomnienia i doświadczenia swych przodków, zapominając o smoku poległym za sprawą ludzi o gorącej krwi.
Amaya tym bardziej nie mogła zrozumieć, że matka faktycznie ugięła kolano...Że Dornijczycy przegrali bitwę, że najeźdźca dobył murów jej domu, uprzednio plądrując miasto i nazywając je swym. Nigdy nie było jego. Nigdy nie należało do Targaryenów, a to, co przysłoniło gorące słońce Dorne musiało niedługo ustąpić.
Wygrana bitwa nie oznaczała wygranej wojny.
Była tego pewna, tak samo jak pewna była żalu i rozgoryczenia władającego jej młodzieńczym sercem. Nieprzystosowana do agresji, nieznająca dotąd widma strachu, straty, okrucieństw, jakie sprowadzili na jej ojczyznę Targaryeni - była niemalże jak dzikie zwierzę siłą zamknięte w złotej klatce, wijące się dziko, nieskore do ugody.
Jego przepełniony bezczelnością komentarz znalazł odpowiedź w chmurnym grymasie na jej twarzy, przez co przez kilka krótkich chwil rzeczywiście przypominała wyglądem naburmuszone dziecię, rozkapryszoną dziewczynkę.
– Jak śmiesz... – rzuciła zaraz potem, gdy bez skrępowania Velaryon przyrównał jej lud do głupców. Tych, którzy walczyli i ginęli w imię wolności. W imię wartości, tradycji i dziedzictwa chronionego przed najeźdźcami od pokoleń. W imię tego, co smok zapragnął bezpodstawnie im odebrać – Jeśli twój władca jest tak samo zapatrzonym w siebie, ślepym głupcem, nie boję się o los moich ludzi. Jesteście zepsuci do granic możliwości – wciąż sycząc obrzuciła go nienawistnym spojrzeniem, by następnie z pogardą splunąć na podłoże – Może to valyriańskie kazirodztwo wyzwala w was głupotę wymieszaną z szaleństwem?
Zlustrowała go spojrzeniem na nowo, niemalże z niedowierzaniem, słysząc jego absurdalną propozycję. Zaraz potem zerknęła na strażników ją otaczających, i znów przeniosła wzrok na jasnowłosego mężczyznę.
– Zamierzam iść do miejskiej kaplicy. Błagać Ojca, by osądził was, nim dotrzecie do portu. A wobec tych, których nie zdąży...tych zamierzam oddać w opiekę Nieznajomego, by zatopił te wasze przeklęte statki, z wami, czy bez was na pokładzie, bez różnicy.
Powrót do góry Go down
Maegon Velaryon
Maegon Velaryon
Wiek postaci : 29
Stanowisko : dworzanin [i pajacynka]
Miejsce przebywania : pływam sobie po wodach
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t729-maegon-velaryon#1995https://ucztadlawron.forumpolish.com/t745-maegon-velaryon#2159https://ucztadlawron.forumpolish.com/t746-korespondencja-maegona-velaryona

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptySob 22 Sie - 13:08

Głupcami to byli dornijczycy, że nie potrafili przyjąć norm i buntowali się tak długo. Co dzięki temu zyskali? Tylko krew swych najbliższych, żal, rozpacz i ból po utracie swych ulubionych miejsc, z których zostały ruiny. Wojna została wygrana, wszelkie bitwy zakończone i nie było już żadnych możliwości obronnych dla buntowników. Należało zaakceptować rzeczywisty stan faktyczny i iść z nim dalej, niż grzebać się w brudnej i fałszywej przeszłości. Przynajmniej tak uważał Maegon, a zachowanie młodej Martellówny uświadczyło w nim taką myśl.
- O, teraz porównujesz naszego króla do swojego księcia poziomem głupoty. Interesujące...- odrzekł wesołym tonem, nie bacząc na to, jak bardzo bezczelny teraz jest. I słyszy tylko, jak to źle ona mówi o swoim ludzie, o swoim księciu. Nie zamierzał przykładać wagi do jej obraźliwych słów, które słyszą też i jej strażnicy. Widać było, że jest zdenerwowana i brakowało jeszcze charakterystycznego tupnięcia stopą. Uśmiechnął się szerzej do jej strażników, kiedy ta swoją śliną zadbała o nowy dodatek na jej posadzce. Będzie co opowiadać później, zdecydowanie!
- Ze strażą nie wyjdziesz, wiesz dobrze o tym. Mogę pójść z Tobą i nawet pomodlę się, aby Wojownik dał nam siły na podróż powrotną, żeby każdy miał równe szanse. Tylko pohamuj sycenie i plucie, bo nie zabieramy ze sobą dzbana pełnej świeżej wody.- oznajmił, będąc zdecydowanie w wesołym nastroju. - I też pokażę Ci, jedno miejsce, które warto, abyś ujrzała, zanim zechcesz zatopić nas w objęciach Nieznajomego.- dodał, kierując wzrok na najbliższego jej strażnika. Zaraz dostrzegł dowódcę jej orszaku, któremu skinął głową na powitanie. Widział, jak już zbliża się do nich, więc pozostało czekać na ostateczną decyzję młodej księżniczki.
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptySob 22 Sie - 14:44

Młoda Martell nie spodziewała się, że bezsilność może być tak parszywym uczuciem. Że przekonanie, że nie jest w stanie nic zrobić, by odpędzić najeźdźców, by podnieść własną matkę z kolan, by zatrzymać smoka przed zabieraniem w odległe krainy części jej rodziny – przekonanie to nie dawało jej spać, pożerało od środka, targało młodym serce w te i wewte, balansując jej uczuciami pomiędzy potrzebą płaczu, a dziką żądzą zemsty.
Strach, o to co nadejdzie, o każdy kolejny dzień był przejmujący, nieporównany z niczym co czuła do tej pory, przez co zrozumienie zagrywek, jakie cechowały wojnę przychodziło jej z tak wielką trudnością. Wyrwana siłą z różowej bańki beztroski musiała zmierzyć się z prawdą.
Pokręciła głową na kolejne, wszakże nad wyraz przepełnione rozbawieniem słowa Velaryona, bliska fuknięciu pełnego rozdrażnienia. Gryząc się jednak w porę w język, uniosła brew ku górze, pogardliwym spojrzeniem lustrując jego twarz, gdy znów zapragnął przypomnieć jej, w jakiej sytuacji się znalazła, jak gdyby towarzystwo żołnierskiego orszaku z tępym wyrazem twarzy nie przypominało jej o tym dostatecznie, ilekroć stawiała krok w miejscu, które przecież było jej domem.
– Czyżbyś ofiarowywał mi łaskę? – prychnęła, nie potrafiąc pohamować wywrócenia oczami, choć gest ten zwyczajnie nie przystawał księżniczce – Chcesz okazać mi odrobinę nadziei, że mam jeszcze cień wyboru? Daruj, panie. Skoro jednak mogę się zgodzić, bądź nie, chociaż w teorii, wolę samej zadecydować, niźli miałbyś mnie wlec do miasta siłą – odburknęła hardo, tym samym wybierając jego towarzystwo, niźli strażników, zaciskając szczękę do tego stopnia, że zabolały ją zęby pod wzajemnym naciskiem.
Ciemna brew księżniczki drgnęła ku górze, w wyrazie podejrzliwości, niechęci i nuty ciekawości.
– Jakiego miejsca? – wolałaby od razu oddać barbarzyńców Nieznajomemu. Na Siedmiu, wolałaby w ogóle z nim nie rozmawiać, a najlepiej roztrzaskać jego głowę o jedną z ciężkich ścian pałacu.
Jednak jak widać, mało kogo obchodziło już, cóż młoda księżniczka wolała.
Powrót do góry Go down
Maegon Velaryon
Maegon Velaryon
Wiek postaci : 29
Stanowisko : dworzanin [i pajacynka]
Miejsce przebywania : pływam sobie po wodach
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t729-maegon-velaryon#1995https://ucztadlawron.forumpolish.com/t745-maegon-velaryon#2159https://ucztadlawron.forumpolish.com/t746-korespondencja-maegona-velaryona

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptySob 22 Sie - 15:17

Czuł, że wykonał dobrze swoje zadanie, że mógł w pełni korzystać ze smaku wygranej, lecz też nie zamierzał zbytnio znęcać się nad przegranymi. Oni musieli po prostu zrozumieć, że zmienia się władza, wracają prawowite rządy i wszelkie próby buntu będą się kończyły potem, krwią i łzami. Maegon w każdym momencie byłby gotów zaatakować każdego buntownika, który zechce w jego obecności ponownie wznieść rebelię. W końcu tak młodemu blondynowi tłumaczono powody walk, więc najwyraźniej musiało tak być i tyle. Nie szukał prawdy po drugiej stronie, bo po co? Widział jedno, ufał swojemu ojcu, jego rozkazom, więc najwidoczniej to musiała być prawda.
- Nazywaj to, jak chcesz, pani.- oznajmił z wesołym uśmiechem na ustach. Nie skomentował wywrotu jej gałek ocznych, a po jej burknięciu, wzruszył nieznacznie ramionami. Liczył, że to ją jeszcze nieco rozdrażni i rzuci kolejną falę swoich żali i złowieszczych, wręcz dziecięcych życzeń. Skupił się bardziej na rycerzu, który stanął obok nich.
- Zabieram panienkę ze sobą, moja straż już czeka przy wyjściu. Nie ma potrzeby, abyście krążyli wokół nas, lecz jeśli nie będziecie chcieli odpuścić, to idźcie z dystansu za nami. - oznajmił krótko. Nie miał tytułu żadnego, więc i autorytet wśród rycerzy był nikły, lecz bardzo liczył, że rycerze widząc jego herb, jak i grzeczną prośbę, uszanują wolę i chociażby będą iść z oddali. W razie, jakby zostali nagle zaatakowani, bądź sama księżniczka zechce nagle zniknąć.
Nie spotkał się z dużym oporem, zasłyszał kilka słów i niechętne przytaknięcie, lecz to młodemu Velaryonowi wystarczyło, aby wskazać młodej brunetce kierunek w stronę wyjścia pałacu, przy którym napotkają straże Maegona, w sumie dwóch sztuk rycerzy, którzy będą szli tuż za nimi.
Nawet nie myślał, aby zaoferować jej swoje ramię, zakładał, że i tak je odrzuci, więc nie było sensu nawet tego proponować. Tak przynajmniej to sobie tłumaczył, kiedy wykonał już pierwsze kroki.
- Miejsce, do którego będziesz częściej przychodziła, to ci gwarantuję. Chodźmy.- powiedział łagodnym tonem, nie zdejmując z ust swojego uśmiechu. Wolał poddać to jej wyobraźni, aby zaczęła próbować zgadnąć, co za ewentualne brednie mówi.
- To jak, lubisz wodę? Pomińmy fakt skażenia jej krwią. Wojna niesie ze sobą różne konsekwencje, w tym krew walczących. - pamiętał, że nadal nie odpowiedziała mu na to pytanie. Sam zaś skierował ich spokojny spacer na główną ulicę, która próbowała na nowo tętnić życiem, choć zdecydowanie w mniejszej skali. - Miałaś już okazję żeglować po morzu, czy może bawiliście się w tworzenie domków z piasku?- dodał, próbując w całej swojej bezczelności, spróbować rozpocząć rozmowę na neutralnym gruncie. Co innego było powtarzanie różnych plotek, a co innego usłyszenie ich potwierdzenie, bądź zaprzeczenie z ust jednego z obiektów plotek.
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptySob 22 Sie - 17:47

Amaya nie zamierzała niczego rozumieć. Nie zamierzała z niczym się oswajać, przyswajać do wiadomości, godzić z losem, który wybrali dla niej, jej rodziny i całego Południa, smoczy najeźdźcy. Nie zamierzała dawać im satysfakcji, czy chociażby tłumić prawdziwych emocji rozpalonych w jej wnętrzu. Miała spoglądać jak zraszają krwią, jak burzą mury, jak wyrywają jej z rąk najbliższego, by zakuć go w kajdany i wywieźć do Królewskiej Przystani, na dowód chwały i wygranej króla głupca, i wciąż łudzić się z tym, że taka jest naturalna kolej rzeczy?
Choć jawny bunt w chwili, gdy zdawać by się mogło – mieli ich w garści, porównywalny był z podpisaniem na siebie wyroku śmierci, księżniczka nie potrafiła patrzeć inaczej. Ciężko było jej spojrzeć poza horyzont naznaczony zemstą, która w chwili obecnej stanowiła dla niej spektrum całego jestestwa.
Zadowolony wyraz na twarzy Velaryona, podsycany jego radosnym uśmiechem sprawnie przysłaniał jej racjonalny pomyślunek i utrudniał kojarzenie faktów. Igrał z nią. Droczył się niczym z rozjuszoną kotką, czerpiąc z ów zabawy radość i zabawę. A ona, pochłonięta gniewem, dawała się łapać w tę jego idiotyczną, okraszoną ironią i sarkazmem grę.
Podejrzliwie łypała, to na jasnowłosego, to na orszak uzbrojonych, skonanych słońcem żołnierzy, którym skurpulatnie utrudniała życie, na tyle, ile mogła – wlokąc ich za sobą po najbardziej krętych korytarzach książęcego pałacu, celowo wybierając najdłuższe z dróg, których oni jako obcokrajowcy, nie byli świadomi.
Kiedy oni wymieniali spojrzenia, słowa i gesty, Amaya rozmyślała tylko nad jednym. Nad zemstą.
Towarzystwo Velaryona, zamienione za żołnierskie wysłannictwo przyjęła z obojętnością, nie okazując po sobie ni ulgi, ni pogłębionego rozdrażnienia. Strażnicy przynajmniej z nią nie rozmawiali, on natomiast wypowiedział w jej stronę wystarczającą ilość słów, by zapragnęła uciąć mu język, jak gdyby samych czynów było mało.
Gdy znów wspomniał o miejscu, później o wodzie, ciemne brwi Dornijki zmarszczyły się nieco, gdy z wysoko zadartym podbródkiem ruszyła u jego boku, z poirytowaniem przyjmując do własnych uszu i świadomości obecność dwójki strażników za sobą.
– Nie zamierzam wsiadać z tobą na żaden statek. Prędzej skonam, niż popłynę z wami do Królewskiej Przystani – wypowiedziała butnie, niemalże oburzona jego słowami, gdyż tak właśnie odczytała jego intencje – jakoby chciał zabrać ją ze sobą, siłą bądź kolejnym zdradzieckim postanowieniem w imieniu króla. Po cóż pytałby o wodę i morską żeglugę?
– Nie po otwartym morzu, czego nie żałuję – kłamała, oczywiście że kłamała. Ileż to razy pragnęła, by zabrali ją ze sobą na wyprawę po Essos? – Moje doświadczenie na morzu nijak powinno cię interesować.
Powrót do góry Go down
Maegon Velaryon
Maegon Velaryon
Wiek postaci : 29
Stanowisko : dworzanin [i pajacynka]
Miejsce przebywania : pływam sobie po wodach
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t729-maegon-velaryon#1995https://ucztadlawron.forumpolish.com/t745-maegon-velaryon#2159https://ucztadlawron.forumpolish.com/t746-korespondencja-maegona-velaryona

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptyNie 23 Sie - 12:59

Niech czym prędzej pogodzi się z nową rzeczywistością. W innym przypadku popadnie w szaleństwo, nawet gorsze od tej Targaryeńskiej, którą już zdołała mu wytknąć. Kusiło, aby dalej ją naciągać na linkę szaleństwa, skoro tak łatwo dawała kierować się emocjami. Wiedział, że nie powinien, ale to tak zabawnie dla niego wyglądało. Miał ochotę pośmiać się, lecz chyba pośmieje się później, w grupie znajomych, próbując naśladować nadętą księżniczkę. Może jakby na samym początku nie uniosła się swoim tytułem i syczeniem, nie zachowywałby się tak mocno bezczelnie. Nie wyzywał jej, nie bił ani nie przymuszał jej do niczego, zgodnie z rozkazami.
Spokojnie stawiał kroki, ciesząc się jednocześnie, że nie otacza ich cała ta spora świta, a jedynie dwóch rycerzy, przez co spokojnie mogli skręcić w mniejszą uliczkę bez większych problemów. Starał się obserwować trasę, aby nie zgubić się w gąszczu małych uliczek. Nie bez powodu pytał o wodę, lecz zdecydowanie nie było to, co ona sądziła.
- Nie będziesz musiała.- odrzekł wesołym tonem, uśmiechając się do niej wesoło. Widząc jej butę na twarzy, puścił księżniczce oczko. Zabawne, że byłą gotowa do poświęcenia swojego życia, aby tylko nie wsiąść na statek. Przekaże tę wiadomość zdecydowanie, jeśli będzie trzeba i ją zabrać gdzieś statkiem. - Masz rację, nie powinno, lecz ciekawi, czy mówione o Was plotki są prawdą, czy utkaną fasadą fałszu. No, chyba że sama też bawisz się fasadą, to już sama sprowadzasz opinię na siebie i swoich ludzi.- wzruszył się ramionami, jakby powiedział coś oczywistego dla niego. Nawet nie myślał, że księżniczka mogłaby jego teraz właśnie okłamywać, mimo że jest pełna złości i buty. - Ale jak nie pływałaś po otwartych morzach, to pewnie zdołasz się domyślić. Zauważyłem to wczoraj, kiedy spacerowałem po obrzeżach Włóczni, trzy kilometry od portu na południe. Nie wiem, jak daleko w głąb dosięgła piechota, lecz to z pewnością powstało na skutek toczonych wojen.- mówiąc spokojnym głosem, doszli do końca ulicy, przed oczami mieli dwa niewyraźne i niewydeptane szlaki idące na południe. Jeden zaraz kierował się na wschód, w stronę wybrzeża, a drugi na zachód, w głąb kraju. Stali na wzniesieniu sięgającym około trzech metrów wysokości, zaś na dole można było ujrzeć coś mało wyrazistego, lecz będące małą, podłużną nitką. - Zejdę pierwszy i Ciebie złapię, zgoda?- mówiąc, nie czekał na jej odpowiedź i ostrożnie podszedł do krawędzi. Zaraz jednak usiadł na niej, odwrócił się twarzą w stronę księżniczki i jakby nic, zeskoczył na dno korytarza. Pozostawała kwestia, czy księżniczka zechce przyjąć pomoc, czy sama spróbuje zejść po nierównym wzniesieniu. - Teraz ty.- powiedział głośniejszym tonem, zaraz też wyciągając swoje dłonie do góry, aby młoda dziewczyna zobaczyła, gdzie on stoi.
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptyNie 23 Sie - 22:11

Gorąca krew Martellów wychodziła na światło dzienne, i kiedy zadane przez smoki rany zdawały się wciąż niemiłosiernie krwawić, nie była w stanie myśleć o intrygach, które doprawdy bardziej godne byłyby prawdziwej żmii, niźli wyrzucanie z siebie wszelakich emocji kłębiących się w jej wnętrzu. Księżniczka jednak dostatecznie zrozpaczona była obecną sytuacją, rozgoryczona i wściekła, by myśleć o czymkolwiek innym niż chęci starcia z ust Velaryona tego parszywego uśmiechu.
Każdy kolejny krok stawiany w jego towarzystwie, choć kładziony na ziemiach, które znała tak dobrze, przypominał jej ostrożne stąpanie po terenach wroga. Wszakże mogła wykorzystać znajomość tutejszego terenu i zwieść nieco konika morskiego długą wędrówką bez celu czy składu. Przez myśl jednak nie przyszło jej, by rzeczywiście wykazywać w jego stronę tę jakże subtelną złośliwość, kiedy w gamie uczuć szumiących jej w głowie przodowała przede wszystkim zwyczajna żądza krwi, której do tej pory nie potrafiła zrozumieć. Zawalczyła z nader natarczywą pokusą uderzenia go z otwartej dłoni, kiedy ośmielił się puścić w jej kierunku oczko.
– Jakie plotki? – burknęła marudnie, jak gdyby nic opinia jego ludu ją obchodziła. Obchodzić przecież nie mogła. Miała na głowie ważniejsze zmartwienia niźli spekulacje, które o Dorne powtarzano na Północy. Zmarszczyła nieco brwi, przyglądając się uważnie jego obliczu, analizując pewny siebie uśmiech na licu jasnowłosego, i naturalnie – węsząc podstęp w jego zachowaniu. Nie ośmieliłby się zrobić jej krzywdy. Gdyby faktycznie zależałoby mu na śmierci księżniczki, nie fatygowałby się na rozpoczęcie tej dziwacznej gry, którą wobec niej prowadził. Już dawno mógłby wydać odpowiedni rozkaz, lub sam ubrudziłby sobie ręce. Był w jej mniemaniu barbarzyńcą – podłym najeźdźcą, czegóż mogła się więc spodziewać po jego zachowaniu? Jego propozycja musiała być jedynie kolejną sztuczką w całym spektrum jaszczurzych ekscesów i rozkazów.
Wzniesienie, do którego ją doprowadził było jej znajome, choć zdecydowanie rzadko odwiedzane. Z brwią uniesioną ku górze zlustrowała go powolnym, niemalże okraszonym niedowierzaniem spojrzeniem, by z buńczucznym grymasem skrzyżować ręce na klatce piersiowej, posępnie zerkając na kilka krótkich chwil na straż, która zatrzymała się nieopodal.
– Jesteś niepoważny – wycedziła niemalże momentalnie po jego słowach, z powątpiewaniem spoglądając jak Velaryon zeskakuje z drobnego urwiska na dalsze partie gruntu – Niech Siedmiu ma mnie w opiece, kompletnie żeś zwariował – ciche warknięcie opuściło jej wargi, gdy przykucnęła przy brzegu skarpy, gotowa zsunąć się z niej niżej. Po ostrożnych próbach zeszła w końcu niżej, wciąż z rozgoryczeniem i upartością wymalowaną na twarzy, nie czekając wcale długo, by zmniejszyć dzielący ją między mężczyzną dystans, a później gwałtownie naprzeć na jego ciało własnym. Obniżenie terenu pozwoliło jej uniknąć spojrzenia strażników, którzy pozostali na górze, kiedy księżniczka podłożyła wpierw łokieć, później przedramię pod szyję Maegona, przyszpilając go, na tyle na ile pozwalał jej niższy wzrost i wątpliwa siła, do piaskowej skały urwiska.
– Czego jeszcze chcesz? Hm, no czego? – wysyczała, a w ciemnym spojrzeniu znów zatańczył ogień – Bo mogę ci wyjawić, czego ja pragnę. Uduszenia cię tu i teraz. I wierz mi, nie zamierzam się wahać.
Powrót do góry Go down
Maegon Velaryon
Maegon Velaryon
Wiek postaci : 29
Stanowisko : dworzanin [i pajacynka]
Miejsce przebywania : pływam sobie po wodach
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t729-maegon-velaryon#1995https://ucztadlawron.forumpolish.com/t745-maegon-velaryon#2159https://ucztadlawron.forumpolish.com/t746-korespondencja-maegona-velaryona

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptyCzw 27 Sie - 9:37

Uśmiech nie potrafił zejść z jego twarzy. Bawił się przednio, nie myśląc nawet, aby przejść na bezpieczniejszy temat do rozmów. Po co, skoro można było w ten sposób poznać jej prawdziwą naturę. Ujrzeć jakieś sekrety, które są oplatane wśród zasłyszanych plotek. Jak się złościła, ale mimo to szła z nim, to najwidoczniej nie było jej tak źle. W końcu, gdyby było jej tak koszmarnie, to by zgłosiła to dowódcy swej straży, prawda? Tak to się robi w cywilizowanym miejscu... A może Dorne także nie jest cywilizowane? Może to było podstawą do wprowadzenia tak radykalnych zmian, czego sami mieszkańcy po prostu nie umieją ani dostrzec, ani docenić?
A może potrzebowali nieco chłodu, bo ciepło od słońca tak przegrzało ich komórki, że zrobiły z nich smaczną jajecznicę?
- Na przykład, że słońce tak tu grzeje, że spala wam komórki, na skutek tego budujecie domy z piasku, bądź spicie w wykopanych przez Was nor z piasku.- powiedział wesołym tonem z niebywałą lekkością. - Czy też że nie znacie się całkiem na gospodarce, bo u was sam piach jest.- dodał, wzruszając ramionami. Mógł sobie żartować, bawić się nieco jej kosztem, lecz zdecydowanie nie zamierzał jej skrzywdzić. Bądź co bądź, ale to była kobieta, nieco rozkapryszona i przepełniona chęcią zemsty. Nie zamierzał pokazywać jej dosadnie, że nie ma zamiaru zakopać jej w piasku i urządzić pogrzebu wśród raków i węży. Planował jedynie pokazać jej jedno miejsce, które zauważył tuż po przybyciu na te ziemie. Nic nie byłoby w tym niezwykłego, gdyby nie jedna rzecz, która tak mocno przykuła uwagę młodego Velaryona, że aż ten zdecydował sie pokazać to młodej księżniczce.
Zanim jednak miał okazję to pokazać, musiał zmierzyć się z oślim uporem Martellówny. Czy raczej z jej nieposkromionym charakterem, które niespodziewanie zaczęło się ukazywać. Przyległ do ściany skarpy czując, jak ona oplata jego szyję, lecz na jego twarzy nie było widać żadnego strachu. Ba, uśmiechał się wesoło, jednocześnie też chwytając swoimi dłońmi za jej szyję, lecz tak jak ona, nie zwiększył siły nacisku na jej szyję. Uśmiechnął się zawadiacko do młodej dziewczyny, jednocześnie też widząc w jej spojrzeniu ogień.
- To na co czekasz? Duś.- powiedział hardo. - Tylko weź pod uwagę, że ani razu nie zaatakowałem Ciebie, nawet teraz, kiedy strażnicy nie zejdą do nas. Tylko oplotłem Ci szyję, tak jak ty moją. Wiesz, żeby sprawdzić, czy nie zostało uszkodzone.- dodał, ściszając nieznacznie swój ton. Przez cały ten czas dziewczyna miała szansę udusić Maegona, jeśli oczywiście miałaby na to dosyć sił, by odeprzeć jego potencjalne próby bronienia się przed śmiercią. Na razie tylko obserwował, czując przy szyi jej delikatną skórę. Ba, nawet nieco podniósł swój podbródek, aby ta mogła spróbować w pełni coś zrobić. Dodatkowo zaczął delikatnie opuszkami małych palców na obu dłoni badać teren przy jej karku, jakby to miało dowieść prawdziwość jego słów. - A jeśli zmienisz zdanie, to kilka metrów na lewo od ciebie znajduje się mała strużka wody. Zamocz w niej swoje dłonie i zgarnij z jej niewielkiego dnia garść mułu, po czym pozbądź się zbędnego piasku.

Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptyPią 28 Sie - 14:57

Okropnie żałowała, że nie jest w stanie od tak oddzielić od siebie emocji i rozsądku, który zapewne nakazywałby jej powolne, przemyślane działanie, niźli rzucanie się na wroga – dosłownie i w przenośni. Ryzykowała wiele, choć zdawało jej się, że do stracenia nie ma już nic. Jej dom poddał się woli najeźdźców, a ona sama, choć przekonana o tym, że wkrótce uda im się stanąć z kolan i pomścić wyrządzone krzywdy, czuła się zwyczajnie...bezsilna. Zdesperowana, bezsilna, przepełniona żalem i goryczą za to, co czynił smoczy władca, a w obecnej chwili Velaryon, obejmując pieczę nad grupą jeńców, którzy mieli niedługo pożegnać dornijską ziemię i wyruszyć w nieprzyjazną podróż prosto do paszczy jaszczura.
Jego słowa sprawiły, że księżniczka niemalże boleśnie wywróciła czarnymi ślepiami, wzdychając ciężko, z nutą politowania w głosie, zirytowana praktycznie do granic możliwości, o ile takowe jeszcze istniały.
– Na Siedmiu, myślałam, że już bardziej absurdalni być nie możecie – rzuciła niemalże od niechcenia, ni zirytowana, ni rozbawiona rzekomymi plotkami dotyczącymi Dornijczyków. Jak idiotyczne musiało być myślenie ludzi z Północy, by rzeczywiście ktokolwiek z nich mógł wierzyć w wyssane z palca, dziecinne opowiastki, zbudowane na skretyniałych stereotypach – Wasze wąskie myślenie w końcu was zgubi, zapamiętaj moje słowa. Bezrozumna nacja... – ostatnie ze słów burknęła bardziej do samej siebie, niźli kierując ów słowa w stronę Maegona.
Wściekłość spowodowana beznadziejną sytuacją dostatecznie przysłoniła jej zdrowy rozrachunek i nim się obejrzała, dociskała własne przedramię do szyi valyrianina, wbijając w jego twarz jadowite spojrzenie, niczym rozjuszona kobra prezentująca złowieszczy kaptur. Uśmiech na jego twarzy jedynie potęgował szaleńcze zapędy, a krew w żyłach księżniczki płynęła gorącym słońcem, gdy wydawała się całkowicie nieprzejęta dłońmi, którymi oplótł jej szyję, w ramach rewanżu, zupełnie nie przyjmując do wiadomości, że to on mógłby mieć przewagę, gdyby zdecydowała się na zaciśnięcie własnych palców i próbę pozbawienia go tchu raz na zawsze.
– I to powinno być dla mnie argumentem? Winnam darować ci życie, skoro ty nie próbowałeś odebrać mojego? – prychnęła, na moment przyciskając własną rękę do jego krtani bardziej – Szkoda, żeś nie był taki łaskawy względem mojego ludu. I na Siedmiu, daruj sobie pieprzenie o tym, co winno robić się z rebeliantami – wysyczała, marszcząc brwi, kiedy słowa Maegona z groźby zmieniły swój tor na rozprawę o miejscu, które wszakże stanowiło powód ich pobytu na piaskowej skarpie.
– Co...? – mruknęła cicho, z niezrozumieniem wymalowanym na miedzianym licu lustrując jego zadowolony grymas – Bogowie mi świadkiem, że zakopię cię w piachu osobiście – syknęła, odsuwając wreszcie przedramię od jego szyi, by z gniewnym wyrazem strzepnąć jego wyciągnięte ręce z własnej krtani, i niedługo później skierować kroki w stronę miejsca, które jej wskazał, w którym w istocie zamoczyła dłonie w niewielkim strumieniu. Ciekawość była pierwszym stopniem do piekła – zbyt nęcąca, sprawiające, że faktycznie darowała mu życie, chociażby na ten moment, porzucając chwilową okazję do uduszenie go tu i teraz, byleby sprawdzić, czymże był punkt, o którym rozprawiał Velaryon. Naiwnie, ale i z niecierpliwością zgarnęła garść mokrego piasku, by niedługo później wypłukać jego nadmiar pod drobną strugą krystalicznej wody.
Powrót do góry Go down
Maegon Velaryon
Maegon Velaryon
Wiek postaci : 29
Stanowisko : dworzanin [i pajacynka]
Miejsce przebywania : pływam sobie po wodach
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t729-maegon-velaryon#1995https://ucztadlawron.forumpolish.com/t745-maegon-velaryon#2159https://ucztadlawron.forumpolish.com/t746-korespondencja-maegona-velaryona

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptyPon 31 Sie - 13:09

Cicho zaśmiał się pod nosem, słysząc jej oburzenie o zasłyszanych plotkach. Doprawdy, to był piękny komplement z jej ust, który nie wiąże się z syczeniem, czy też pluciem. - To możesz powiedzieć, jak jest naprawdę.- spróbował zachęcić młodą księżniczkę, aby ta opowiedziała swoją historię. Niech pokaże, ile — według niej — było prawdy w tych plotkach. Maegon wysłucha z pewnością, lecz trudno było na ten moment stwierdzić, jakie wnioski z tego wyniesie.
Nim jednak dojdzie do miłych i przyjaznych rozmów, musiał poskromić jej złowieszczą naturę. Nie zaciskał jej karku, mimo iż odczuwał, jak ona zacieśniła swój uścisk i momentalnie zaczął odczuwać nieprzyjemny dyskomfort wywołany zablokowaniem nieco dróg oddechowych.
- Byłem... zabijałem szybko, aby nie cierpieli.- wypowiedział prawie że jednym tchem, unosząc wyżej swoją brodę. Czuł na swej krtani jej zacisk, ona z pewnością wyczuła, jak niepewnie przełknął ślinę. Próbował grać na zwłokę, nie chcąc robić zbyt pochopnych kroków. Ale musiał przyznać, że podczas walk, rzeczywiście starał się, aby przeciwnicy doznali szybką i niemal bezbolesną śmierć. Tortury były zbędne, a nawet według młodego Velaryona, nieodpowiednie do sytuacji. Niektórzy lubią obserwować, jak przeciwnik wykrwawia się, krzyczy i prosi o śmierć. Podczas walki powinno się ginąć z honorem, bez takich tortur.
Nie wiedział jednak, czy to szczęście, a może jego inteligencja uratowała przed chęcią zaciśnięcia swych dłoni na jej szyi. Mógłby ją nieco poddusić, aby osłabić, lecz chciał zobaczyć, czy rzeczywiście jest gotowa do popełnienia tego brutalnego aktu, jakim jest zabójstwo. Słownie była, jednakże skoro dała się skierować na nie myśli i zwolniła swój uścisk.
Było blisko Ulżyło, kiedy mógł swobodnie już pokręcić swoją głową na wszystkie strony. Jednocześnie też z grzecznym uśmiechem skinął księżniczce głowę.
- Do usług.- powiedział żartobliwym tonem, zaraz też zabierając swoje dłonie z jej szyi. W zamian zaraz wymasował sobie kark i obojczyk, obserwując kątem oka, jak Martell podchodzi do małego strumyka i wykonuje jego polecenia. Spokojnym krokiem podszedł do niej, a następnie kucnął, co by zrównać swój wzrost do niej.
- Teraz obserwuj, czy wśród czarnego mułu nic nie pobłyskuje pod wpływem promieni słonecznych. Może ukuć, jeśli będziesz to robić zbyt energicznie.- powiedział swobodnym tonem, zaraz też nabierając na swoje dłonie nieco mułu z dołu strumyka. Pozwalał, aby piasek swobodnie się przemieszczał, lecz też czujnym wzrokiem wyszukiwał błysku, który zwiastuje tylko jedno — bursztyn, oszlifowany jedynie przez matkę natury. Maegon w celu szybszego i bezpieczniejsze znalezienia, pomagał sobie dłońmi, które nader delikatnie i powoli ocierały się o siebie. Dzięki temu pozbywał się nadmiaru piasku i wyczuwał różne twarde i malutkie kamyczki. Nieudane próby wyrzucał na brzegu, tuż obok siebie, aby mieć większą szansę na znalezienie skarbu. Dopiero przy trzeciej próbie, kiedy pozbył się nieco piasku, coś zabłyszczało w jego dłoni, na co sam zareagował wesołym uśmiechem. - Zdumiewające jest to, że to dosięga aż z morza. Może wiesz, która część Waszego akwenu obfituje w takie skarby?- zadał pytanie, spokojnie oczyszczając dłoń i potencjalne znalezisko z mułu. Chwilę to trwało, bo robił to spokojnie i ostrożnie. Za to, kiedy jego oczu ukazał się mały, drobny, lecz piękny bursztyn, przeczyścił go już w samej wodzie i ułożył na swej otwartej dłoni, aby następnie ukazać go młodej księżniczce.
Powrót do góry Go down
Amaya Martell
Amaya Martell
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Księżniczka Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1147-amaya-martell#8806https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1154-amaya-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1196-all-you-restless#9529https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1199-korespodencja-amayi-martell#9597

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  EmptyPon 21 Wrz - 16:35

Młoda Martell nie miała pojęcia, co czaiło czy czaić się mogło pod burzą jasnych włosów i valyriańską kopułą czaszki. Szaleństwo - bez wątpienia obłęd musiał dotyczyć każdego z nich, skoro w najlepsze rozmawiał, ale i decydował się na żarty w obliczu i sytuacji nijak przypominającej chętną do śmiechów i radości chwilę. Amaya może i faktycznie wniosłaby kąciki ust ku górze w jego towarzystwie – a raczej towarzystwie jego ciała u własnych stóp.
Przepełniona gwałtownością, podpowiadającą czyny niewiele mające cech wspólnych z rozsądkiem zareagowała tym, co tańczyło w jej duszy bezsprzecznie – agresją, nie chcąc przez ułamek sekundy dłużej drażnić się z nim w ten dziwaczny, pokrętny sposób. Nie podejmowała prób rozmowy z Velaryonem, nie myślała nawet o tym, by w dyplomatyczny sposób powiedzieć mu, jak bardzo myli się ze swymi stereotypami i domysłami odnośnie dornijskiego ludu. Pragnienie odkupienia krwi swych ludzi wzięło górę.
– Pieprzenie – warknęła krótko, nim nie wyzwoliła jego karku z objęć własnych palców i niezbadanych pragnień układających się w prostolinijną żądzę zemsty. Absurdalności całej sytuacji nie dyktowały jednak jej działania – przepełnione miernym pomyślunkiem i agresywnością w ruchach, a fakt, że faktycznie posłuchała jego poleceń, zwabiona młodzieńczą, naiwną i głupiutką wręcz ciekawością, przyklękając w wyznaczonym miejscu i czyniąc, jak powiedział. Nieustępliwość malowała się na miedzianym licu, powodowana rozgoryczeniem, złością i zwyczajnym brakiem cierpliwości, kiedy ciemne ślepia księżniczki uparcie pragnęły doszukać się czegokolwiek wartego uwagi w mieszaninie piasku i ziemskiego mułu. Gdy kolejne ułamki sekund upływały, a w jej dłoniach wciąż majaczyła tylko nijaka zbieranina gruntu, zaciskając szczękę przeniosła spojrzenie na blondwłosego towarzysza u swojego boku.
Wystarczyło, by otworzył usta, snując swą dziwaczną, północną opowieść z krain wiecznego morza o błyszczących, brunatnych kamieniach, by młoda Martell faktycznie otrzeźwiała. Zmrużone ślepia osiadły na połyskujących odłamkach w dłoniach mężczyzny, by zaraz potem zbieranina w dłoniach księżniczki z cichym łoskotem nie poszybowała w dół.
– Absurd – warknęła, nie kryjąc swego rozdrażnienia, które przybyło z powrotem tak prędko, jak się ulotniło. Ciemne dłonie obmył wąski pęd strumyka, zaraz potem młoda kobieta wyprostowała się dumnie. W irytacji jej zachowania brakowało jedynie tupnięcia nogą do pełni obrazka.
– Pragniesz jeszcze grabić moją ojczyznę ze złóż natury? Mało ci tych świecidełek na waszych paskudnych, północnych plażach? – przekładając jego intencje, jakimikolwiek by nie były, na własny język, bliska była splunięcia pod jego nogi, nie zawracając sobie głowy zbliżającą się strażą.
– Zapłacicie nam za wszystko. Przysięgam, że jeszcze będę miała twoją łeb na palu, Velaryon – syk godny naczelnej żmii wydostał się z jej gardła, nim nie odwróciła się ku niemu tyłem, kipiąca złością i wszechobecnym urażeniem, by niedługo później zostawić po sobie tylko wirujące w oddali płowy barwnej sukni.


koniec, zt x2
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty
Temat: Re: Are we the hunters? Or are we the prey?    Are we the hunters? Or are we the prey?  Empty

Powrót do góry Go down
 
Are we the hunters? Or are we the prey?
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Retrospekcje-
Skocz do: