Share
 

 Sandor Martell

Go down 
AutorWiadomość
Sandor Martell
Sandor Martell
Wiek postaci : 28 dni imienia
Stanowisko : brat Morsa Martella
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t571-sandor-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t630-sandor-martell

Sandor Martell Empty
Temat: Sandor Martell   Sandor Martell EmptyNie 15 Gru - 23:25


Sandor Nymeros Martell
Don’t provoke me, I can’t be gentle.


2 IV 137
kawaler
Słoneczna Włócznia
Martell
Siedmiu
180 | 83
Michele Morrone

Statystyki

Siła: 52
Precyzja: 40
Zręczność: 60
Zwinność: 50
Inteligencja: 48
Odporność: 30

Żywotność: 100
Wytrzymałość: 80
Umiejętności

Blef 10
Charyzma 40
Jeździectwo 40
Logika 50
Percepcja 10
Tresura 25
Siła woli 23
Zastraszanie 60
Broń sieczna 65
Walka wręcz 21

Etykieta 20
Język obcy
- valyriański (dialekt braavoski) 10
- valyriański (dialekt Pentos) 10
Zoologia 26
Biografia

And I'm afraid I won't get out alive
No, I won't sleep tonight


Kolejne martwe ciało leży u moich stóp: drobna sylwetka odziana w zwiewne, kolorowe szaty, otulające krągłości gładkiej skóry. Nawet nie wiem, jak miała na imię. Niespełna o zmierzchu wirowała w powabnym tańcu, a w powietrzu unosił się zapach jej perfum; nie doczekała świtu. Twarz dziewczyny zastygła w przerażeniu, naznaczona niezrozumieniem. Nie po to przyszła do mojej alkowy. Miała uszczknąć szczęścia, a posmakowała jedynie śmierci. W ręku trzymam jedwabny sznur. Zaciskam na nim palce tak mocno, jakbym i z tego pragnął wydusić życie, dokładnie tak samo jak z kobiety, która teraz była li i jedynie martwą skorupą, pustą powłoką; jak wylinka zrzucona przez węża. Raz jeszcze pudło; raz jeszcze to nie była ona. A wiedziałem, że wystarczy zamknąć oczy, a widmo powróci, tak żywe, jakby stała tu przede mną. Nie stała. Dlatego Nieznajomy zabrał kolejną córę ludu.

~*~

Mawiano mi, że nie drażni się węża, ale nigdy nie słuchałem. Zafascynowany tymi stworzeniami, specjalnie podnosiłem każdy kamień i obserwowałem każdą nagrzaną powierzchnię, gdzie tylko mogły wygrzewać się te gady. Łapałem je i chwaliłem się matce albo straszyłem nimi rodzeństwo, ku utrapieniu starych sept, które sprawowały nade mną opiekę. Pewnego dnia cię ukąsi i umrzesz ostrzegały, ale nie słuchałem. Krnąbrny i uparty, nigdy nie słuchałem.
Nie oszczędzono mi szlacheckiego wychowania. Chłonąłem wiedzę i miałem bystry umysł, brakowało mi jednak cierpliwości i systematyczności. Wszystko chciałem mieć na już, na nic nie chciałem czekać. Wiedziałem, że jeżeli sam sobie czegoś nie wezmę, choćby i siłą, to niczego nie dostanę. Maestra doprowadzałem do białej gorączki przemycanymi do sal lekcyjnych wężami, a nauczycieli fechtunku: swoim brakiem pokory. Zuchwały i arogancki, a przy tym na tyle urokliwy, że ciężko było się na mnie złościć. Wykorzystywałem to. Mors często stawał w mojej obronie, powołując się na mój gorszy dzień. Chyba nie dopuszczał do siebie myśli, że to nie gorszy dzień, a po prostu zły charakter.

~*~

— Twoja matka to kurwa. — Naprawdę usłyszałem te słowa, czy tylko wyobraziłem sobie, że padły, odzwierciedlając me własne myśli, kłębiące się trującą mgłą w głowie? Za dużo napatrzyłem się w dzieciństwie i później, gdy byłem już bardziej rozumny, na wszystkich tych mężczyzn, którzy odnajdowali swoją drogę do komnat mej matki. Zaciskałem wtedy dłonie w pięści, chociaż wzroku nie odwróciłem nigdy i wciąż tego nie robię, nieważne obelżywy widok się przed nimi maluje. I tym razem go nie odwróciłem, gdy sformułowanie to zawisło w powietrzu rozgrzanym słońcem. Słowa zatańczyły pomiędzy drobinami kurzu, tak jednak niezgrabnie, że nadepnęły mi na palce jak nieumiejętna tancerka. Nigdy nie słynąłem z powściągliwości. Tam, gdzie moje rodzeństwo przodowało w dyplomacji czy ekonomii, ja zwyczajnie się nie sprawdzałem. Moja nikła cierpliwość przekładała się na to, że bardzo szybko każdy mieszkaniec Słonecznej Włóczni przekonał się, że nie warto wystawiać jej na szwank. Z jakiegoś powodu jednak mężczyzna, który popełnił tę niefrasobliwą wypowiedź zakrawającą na herezję, zapomniał o tym. A może znów, to tylko ja szukałem zaczepki?
Ostrze spadło nagle, bez ostrzeżenia. Podobno właśnie dlatego byłem gorszy od najpodlejszej żmii: bo nawet te ostrzegały, zanim skoczyły, zatapiając jadowite kły w napastniku. Krew zrosiła ściany z gliny, głowa potoczyła się między straganami, a wokół zapadła grobowa cisza. Lepkie rżnięcie ścielące gęsto trupa. Potoczyłem wzrokiem po tłumie.
— Ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia? Nie? — Zapytałem retorycznie, wycierając ostrze miecza, po czym chowając je do pochwy. Patrzyłem z wyzwaniem. Czy ktoś jeszcze miał ochotę się odezwać? Rzucić mi rękawicę? Stanąć w obronie poległego? Nic podobnego.

~*~

Nigdy specjalnie nie mieszałem się w politykę, tę pozostawiając starszym braciom. Włóczyłem się raczej po pustyniach, chętnie rozprawiając z watażkami lokalnych band rozbójników, które rabowały karawany. Przywoziłem później ich głowy i wywieszałem przed wejściem do Miasta z desek, ku przestrodze. Zwykłem mawiać wtedy zuchwale, że Nieznajomy się mnie nie ima, a żadne słońce i żadna pustynia nie są w stanie wyrządzić mi krzywdy, bo są po mojej stronie. Myliłem się.
Gorące powietrze falowało na horyzoncie, zniekształcając ciągnące się, zdawać by się mogło bez końca, wydmy piachu. Ukrop odbierał rozum, a drobne ziarna wraz z każdym zbawiennym podmuchem dostawały się do oczu, ust i nosa. A choć zawsze kroczyliśmy wśród zdradliwych piasków ostrożnie, tym razem przegapiliśmy zagrzebanego w złocie pustyni ognistego żmija. Pozornie mogłoby się zdawać, że był niczym większy, bardziej wściekły i ziejący ogniem wąż, przeliczyłem się jednak okrutnie; moja wiedza o gadach mnie nie uratowała, a odniesione wtedy rany niemal zabiły.
Może byłoby lepiej, gdyby tak właśnie się stało?
Wtedy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Majaki toczonego gorączką umysłu? Najgorszy koszmar? Efemeryczna zjawa? Widziałem ją pod zamkniętymi powiekami wyraźnie; jaśniała jak słońce, a spojrzenie miała ostrzejsze od włóczni. Snuła opowieść, której końca byłem ciekaw jak niczego dotąd; chłodnymi palcami gasiła żar gniewu i bólu. Wiedziałem, że jeśli jej nie dostanę, kimkolwiek by nie była, nigdy nie zaznam spokoju.

Po spotkaniu z ognistym żmijem pozostały mi wijące się sploty blizn na plecach, ramieniu i torsie: płomień pocałował mnie namiętnie, ale gardziłem taką kochanką, a niektórzy mawiali, że ten sam ogień wciąż tlił się gdzieś w moich oczach. Jakby raz rozpalony obłęd, nie miał nigdy zgasnąć. Naznaczył mnie i od tamtego czasu wyróżniał, zupełnie jak mój wzrost i nieprzejednany apetyt przemocy.

Szukałem jej w każdej kobiecie, którą spotkałem. Prosta dziewka, kurtyzana z Essos, a może nadobna pani? Gdzie się kryła? Choćbym miał przekopać cały świat, nie zamierzałem spocząć, dopóty dopóki jej nie odnajdę i nie posiądę. Chory z frustracji, tę wyładowuję na wszystkich tych nieszczęśnicach, które, choć pozornie wydawały się do niej podobne, nigdy nią nie były. Prawda kryła się w opowieści, jednak żadna z tych kobiet jej nie znała, a w gorączkowej plątaninie ciał, rozgrywającej się na scenie skotłowanej pościeli, odnajdowały tylko śmierć.

~*~

Brałem udział w bitwach; nad polami walk unosiły się lamenty żywych. Pasmo śmierci ciągnęło się za nami, nieważne, czy odnosiliśmy zwycięstwo, czy okrywaliśmy się wstydem po porażce. Śmierć króla mnie nie ucieszyła; na jego miejsce pojawi się kolejny, choć gdyby to ode mnie zależało, potopiłbym jego potomków jak niechciane kocięta. Hołduję jednak przekonaniu, że koronowane głowy krótko trzymają się karku, jeśli tylko w pobliżu znajdzie się ktoś odpowiednio życzliwy. Sam objąłem dowództwo nad strażą Słonecznej Włóczni i moim zadaniem jest trzymać równie życzliwych, z daleka od mojego brata.




Powrót do góry Go down
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Sandor Martell Empty
Temat: Re: Sandor Martell   Sandor Martell EmptyPią 20 Gru - 18:17




AKCEPTACJA
Never forget what you are, for surely the world will not. Make it your strength. Then it can never be your weakness. Armour yourself in it, and it will never be used to hurt you.



Słońce jest w Twym herbie oraz w Twojej głowie, a włócznia pragnienia przebija Twoje serce. Twoje ukochanie węży oraz Pani, której poszukujesz ciągle, zajmują miejsce w Twojej głowie. Może jedno wynika z drugiego, któż to wie?

Przyznawane atuty to:
Dorne: Dziecko Słońca
Szlachcic
Pomylony
Odważny


Prócz puli punktów otrzymujesz również kosz do przenoszenia węży, który dodaje +6 do Tresury. Oprócz tego otrzymujesz również strój pustynnego herszta, który dodaje +5 do rzutu na zastraszanie, gdy go nosisz.

Powrót do góry Go down
 
Sandor Martell
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Sandor Martell
» Shaira Martell
» Trystane Martell
» Emberlei Martell
» Trystane Martell

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Archiwum-
Skocz do: