Share
 

 all you have is your fire

Go down 
AutorWiadomość
Galhaelar Targaryen
Galhaelar Targaryen
Wiek postaci : 30
Stanowisko : Książę Smoczej Skały, Dziedzic Żelaznego Tronu, Smoczy Rycerz
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t739-galhaelar-targaryen#2111https://ucztadlawron.forumpolish.com/t758-galhaelar-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t759-twas-not-by-fire-but-was-forged-in-flame#2294

all you have is your fire  Empty
Temat: all you have is your fire    all you have is your fire  EmptyCzw 9 Sty - 13:47


1 VII 165
Komnaty Książęce
Haerys Targaryen & Galhaelar Targaryen




Jego ciało zapadło się w miękkim materacu; łoże z baldachimem przyjęło go w swoje ramiona dosyć serdecznie, pozwalając Elarowi na chwilę odpoczynku. Sam fakt, że potrzebował go po podróży irytował dumnego, smoczego księcia. Jednakże mimo znacznej poprawy formy, nadal nie wrócił do pełni sił. Dla mieszkańców Czerwonej Twierdzy jawił się jako zaledwie cień barczystego, postawnego mężczyzny, który swoją rozbudowaną sylwetką budził podziw. Dłonie nadal nie były pewne, gdy chwytał za rękojeść miecza. Bladość twarzy zlewała się z jasną pościelą, materiał białej, lnianej koszuli swobodnie spływała po jego ramionach, a długie rękawy zasłaniały rozległe ślady po obecności szerokich, żeliwnych bransolet, pętających jego nadgarstki. Za każdym razem, kiedy na nie zerkał, czuł ciężar kajdan.
Nie chciał się z nikim widzieć, nie był na to gotowy. Obecnie jego twarz obdarta była z masek, za którymi mógł ukryć dosłownie wszystko co tliło się w jego głowie i sercu. Do spotkania z ojcem potrzebował opanowania, które nie pozwoliłoby mu rozpaść się na kawałki przed oczami ojca, który również mógł poszczycić się niechwalebną historią niewolniczą. Zatem w jego oczach mógłby znaleźć zrozumienie, ale także pogardę. Nie był także gotów z siostrą-żoną, czy też młodszym bratem. Elar był obecnie niczym ranne zwierzę, musiał samotnie zagoić swoje rany, a gdy w pobliżu pojawiało się zagrożenie to szczerzył kły. Tak było w przypadku Falyse i Aediona - nie ufał im. Nie był w stanie obnażyć się przed nimi całkowicie ze wszystkim swoimi ułomnościami. Jednakże najwięcej miało kosztować go spojrzenie w oczy królewskim siostrom. Szczególnie Haerys - jak miał jej powiedzieć, że jej kochany brat poległ na jego rękach, jakie usprawiedliwienie mógł znaleźć dla siebie, wszakże nie sprowadził króla Daerona żywego do Królewskiej Przystani. Jednakże złożył mu obietnicę, której miał zamiar dotrzymać. Czy to jednocześnie oznaczało wątpliwości względem jeszcze niekoronowanego króla? Być może, nie stanowiło to tematu rozważań Elara. Chociaż tyle mógł zrobić - dotrzymać słowo.
Potrzebował jeszcze kilku chwil, aby poczuć, że naprawdę wrócił. Problem tkwił w tym, że mury Czerwonej Twierdzy i ulice Królewskiej Przystani wydawały się obce, inne. A może to on się zmienił? Czuł niewysłowioną pustkę w środku, przed którą zdołał się uchronić po powrocie z pierwszego podboju. Czy i tym razem uda mu się uciec przed nadchodzącą ciemnością?
Powrót do góry Go down
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

all you have is your fire  Empty
Temat: Re: all you have is your fire    all you have is your fire  EmptyPią 10 Sty - 14:16

Ruszyła ku komnatom przeznaczonym Galhealarowi od razu, gdy tylko wieści o jego przybyciu dotarły do jej uszu. Nie przejmowała się przestrogami służek, zaniepokojonymi spojrzeniami strażników i wręcz niechętnym poleceniom sept; lekceważyła wszystko i wszystkich, po raz pierwszy od dawna zrywając się z łóżka z werwą, wręcz żywiołowo, narzucając na ramiona wierzchnią suknię. Cierpiała, żałoba opanowała ją całkowicie, oblała ją chłodem, pomalowała cerę na biało, podkreślając niezdrowym fioletem oczy, zmatowiła włosy, poorała usta spierzchniętą suchością, ale wyjątkowo nie przejmowała się wyglądem, nie dobierała barwy kołnierza do kroju ubioru, nie spryskiwała się wonnościami z Essos: wręcz biegła przez wąskie korytarze ku niemu, ku ostatniemu tak bliskiemu, żyjącemu mężczyźnie.
Został uwolniony, nie wiedziała jeszcze jakim kosztem, nie chciała też dopytywać o Baelora. Wystarczyła wiadomość, że obaj powrócili żywi, choć ranni, na różne sposoby. I że Galhealar znajduje się już w domu, odpoczywając po podróży i doznanych okrucieństwach. Musiała go zobaczyć, niezależnie od wszystkiego; nawet od swojego wyglądu, pozbawionego typowego uroku.
Bez pukania pchnęła ciężkie drzwi, ignorując pełne szacunku pomruki strażników, broniących wrót do sypialni rekonwalescenta i niczym srebrzysta burza wpadła do środka, od razu kierując się ku łożu. – Elar– wyrzuciła z siebie drżącym z emocji głosem, przystając na moment przy materacu, z góry obserwując tak odmienionego krewnego. Zapadnięte policzki, poszarzała cera i tak wątłe ciało skryte pod lniana koszulą i prześcieradłami; wręcz chude, zajmujące tak niewiele miejsca na szerokim łożu. Nawet oczy się zmieniły, nie błyszczały dumą i pewnością siebie, nie ciskały smoczych gromów, nie skrywała się w nich prowokacja, jedyna, która nie wywoływała w Haerys paniki. To właśnie spojrzenie Targaryna przeraziło ją bardziej od zakatowanego przez Dornijczyków ciała. – Zostawcie nas samych – rozkazała wyniośle krzątającym się dookoła sługom i maestrom, wkładając całą siłę w to, by brzmieć jak królewna, a nie jak oszalałe z żałoby dziecko. Gniewne spojrzenie ucięło wszelkie protesty, a cichy trzask drzwi podkreślił ciszę, która zapadła wokół nich.
Pozwalając w końcu gorącym łzom spłynąć po twarzy Erys, a jej samej – usiąść na krawędzi łoża, drżącymi palcami sięgając ku twarzy blondyna. – Co oni ci zrobili, mój miły- wyszeptała zrozpaczona, poruszona widokiem Elara: nie litowała się, po prostu cierpiała razem z nim, przerażona świadomością, że do Królewskiej Przystani powrócił już uzdrowiony z najgłębszych ran: jak więc musiał wyglądać wcześniej? – Co oni nam zrobili – powtórzyła prawie bezgłośnie, gładząc go po policzku, później po szyi, instynktownie zsuwając palce w dół, by spleść je z jego dłonią – po drodze nieświadomie rażąc jednak świeżo zabliźnione miejsca pod rękawami koszuli. Dornijczycy skrzywdzili Elara, ale skrzywdzili też całą ich rodzinę, całą Koronę; zabrali Daerona, Młodego Smoka, który miał wynieść ich ku wspaniałej przyszłości.
Powrót do góry Go down
Galhaelar Targaryen
Galhaelar Targaryen
Wiek postaci : 30
Stanowisko : Książę Smoczej Skały, Dziedzic Żelaznego Tronu, Smoczy Rycerz
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t739-galhaelar-targaryen#2111https://ucztadlawron.forumpolish.com/t758-galhaelar-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t759-twas-not-by-fire-but-was-forged-in-flame#2294

all you have is your fire  Empty
Temat: Re: all you have is your fire    all you have is your fire  EmptySob 11 Sty - 0:33

Miękkość materaca nadal wydawała mu się obca - nawet jeżeli przez kilka ostatnich miesięcy goił swe rany, goszczony przez komnaty na Końcu Burzy, to miękkość i delikatność tkanin nadal wywoływały dziwne uczucie, rozchodzące się po ciele księcia. I zapewne miało tak pozostać, póki rany zadane jego duszy nadal były świeże i niezaleczone. Dopóki jego umysł i ciało pamiętało panujący żar, ciepło metalowych prętów i ciężar kajdan.
Purpurowe spojrzenie śledziło wzory na materiale baldachimu - dobrze je znał. Te same komnaty przez wiele lat służyły mu jako azyl w stolicy fałszu i ułudy. Wszystkie tajemnice tego pomieszczenia zostały już przez niego odkryte. Zatem dlaczego nie czuł się, jakby wrócił do domu? Dlaczego jego własne łoże wydawało mu się obce? Czy na Smoczej Skale znalazłby spokój ducha? Zapewne nie. Bo wcale nie chodziło o miejsce. On się zmienił. Za pierwszym razem czmychnął demonom, czającym się w ciemnościach jego umysłu i pierwszy podbój nie pchnął go na krawędź szaleństwa. Był smoczym rycerzem, człowiekiem, którego duch pozostał niezłamany, aż do teraz.
Trwał w bezruchu, po chwili przymykając powieki, to znowu je otwierając. Ciemność przywodziła obrazy, których oglądać ponownie nie chciał. Szczególnie w chwilach takich jak ta, gdy jego umysł nie miał się czym zająć, a myśli niczym nieograniczone, galopowały przed siebie. Nie chciał nikogo widzieć - takie było życzenie księcia i początkowo grymas irytacji oszpecił jeszcze bardziej jego twarz. Jednakże ten znikł, gdy komnatę wypełnił głos, wypowiadający jego imię. Pod płaszczem rozedrgania od razu rozpoznał głos młodszej kuzynki, słodkiej Erys. - Erys - jego głos nieco zachrypł, wszakże nie miał okazji zbyt często wydostawać się na powierzchnię. Pobrzmiewała w nim nuta przyjemnego zaskoczenia, które także zapaliło na chwilę iskierkę w purpurowych oczach. Podniósł się, podciągając na rękach. Wątłe mięśnie napięły się pod materiałem lnianej koszuli. Poczucie winy i niewysłowiona ulga walczyły w sercu Targaryena niczym dwie bestie. Jej obecność koiła serce i katowała umęczoną duszę. Jak miał spojrzeć w oczy tej, którą darzył uczuciem ciepłym i serdecznym, a którą zawiódł. Czy był gotowy ujrzeć ten zawód we fioletowych tęczówkach? Sine ślady pod jej oczami, rozedrgany głos i tak odmienna prezencja nie pozostawiały złudzeń - królewska siostra nosiła ogromny ciężar na swych ramionach.
Co oni zrobili...
Nie znajdował odpowiedniej odpowiedzi. Przynieśli ból, cierpienie i żałobę. Po raz kolejny, zetknięcie się delikatnych palców Haerys z cienką skórą na zapadniętych policzkach wywołało dziwne uczucie. - Nie zamartwiaj się tym, moja droga. Wróciłem - odparł w końcu, formując usta w słabym uśmiechu, w którym kryła się iskierka nadziei. Owszem, jego najgłębsze rany zagoiły się z pomocą maesterów i świeżego powietrza na Końcu Burzy, jednakże te poważniejsze, niewidoczne na pierwszy rzut oka nadal były otwarte; rzęsiście krwawiły, sprawiając, że z książęcych oczy uciekała powoli niezachwiana pewność siebie. Smoczy płomień zgasł, został jedynie żar, który może z czasem rozbłyśnie ponownie. - Odebrali nam więcej niż byliśmy w stanie poświęcić - słowa przynosiły ból, ale jednocześnie nie mógł odejść od tematu. Dał słowo. Nie mógł powstrzymać zaciskających się szczęk, kiedy nawet najdelikatniejszy dotyk kobiecej dłoni podrażnił delikatną skórę na nadgarstkach, która dopiero niedawno odbudowała, która nadal nosiła na sobie świeże ślady po minionych wydarzeniach. A jednak, po pierwszym wrażeniu dyskomfortu palce Haerys ukoiły pulsujący ból skuteczniej niż wszelakie smarowidła. Jego oczy chciały powiedzieć jej tak wiele, ale słowa więzły gdzieś na wysokości krtani. Nie był w stanie ubrać w słowa kotłujących się w jego głowie myśli. - Byłem z nim - wykrztusił w końcu. W jego oczach nie pojawiły się łzy, ale niewysłowiony ból, który wylewał się poza granice purpurowych tęczówek. Obserwował jej twarz, w napięciu czekał na jej ruch. Jaki wyrok wyda oblicze pięknej Haerys?
Winny?
Powrót do góry Go down
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

all you have is your fire  Empty
Temat: Re: all you have is your fire    all you have is your fire  EmptyNie 12 Sty - 13:12

Stroniła od dotyku, bała się go, a już perspektywa spoglądania na mężczyznę leżącego na łożu, okrytego tylko prześcieradłami i lnianą koszulę, powinna wywoływać w niej panikę i obrzydzenie. Powinna, ale tak się nie działo, nie w przypadku Elara, wymykającego się wszystkim stworzonym przez zaburzoną psychiką Haerys zabezpieczeniom. Nigdy nie zastanawiała się, dlaczego to jego dopuszczała do siebie, owszem, powoli, przez długie lata wzdrygając się, gdy otwierał przed nią ramiona, ale jednak, w końcu, potrafiąc się w nie wtulić bez dreszczy niepokoju. Może dlatego, że był Targarynem, bliskim krewnym, buzującym tą samą krwią, a może dlatego, że znajdował się blisko Daerona. W pewien sposób miłość do starszego brata przenosiła się na towarzyszących mu braci broni, kompanów, idących razem w bój, choć fizycznie znacznie różnił się od Młodego Smoka. Starszy, bardziej barczysty, brodaty, znacznie dojrzalszy - dopiero teraz dostrzegała w nim smukłość i pewną delikatność, która wcale jej nie raziła. Martwiła, tak; bała się o niego, pewna, że rodzina utraci również Galhaelara; że ją okłamują, nie chcąc porazić serca królewny kolejną okropną wiadomością.
Dopiero, gdy go ujrzała, gdy dotknęła, upewniła się, że nie jest marą, wizją zrodzoną z ognia, w który wpatrywała się ostatnimi czasy prawie bez przerw, ściskając w ramionach podarowane przez Daerona smocze jajo. Elar żył, oddychał, słaby i wycieńczony, ale niepokonany. Ulga i żal mieszały się ze sobą we łzach, przez które spoglądała na niego tak, jakby widziała go po raz pierwszy po dekadach rozłąki. - Wróciłeś - powtórzyła słabym tonem, nieco świszczącym od tłumionego szlochu. Płakała, ale nie pozwalała sobie na żałosne piśnięcia. - Wyglądasz okropnie - powiedziała znów, jak zwykle brutalnie szczera, w ferworze emocji zupełnie zapominająca o dobrej etykiecie. Zdarzało się jej to często, zwłaszcza w gronie rodzinnym, gdy surowo oceniała stroje Falyse albo krzywiła się na przesadną hojność odwiedzającej biedaków Shaeny. Tym razem w oceniających słowach nie było złości ani zawodu, uśmiechnęła się tylko smutno, pochylając się nagle nad nim i składając na jego ustach krótki, przelotny pocałunek. Wyglądał okropnie, ale dalej był jej Elarem, ukochanym krewnym, starszym o ponad dekadę, ale mimo to czuła się tak, jakby całowała także i Daerona. Czule, wręcz cnotliwie, nie tyle w pieszczocie, co w wyrazie oddania i szacunku. - Lordowie Burzy roztoczyli nad tobą dobrą opiekę? Brakuje ci czegoś, mój miły? - wyszeptała, podnosząc się, wcale niezawstydzona tym przejawem uczucia, ciągle przejęta spotkaniem, widokiem jego słabości, żalem i ulgą, jaką czuła, mogąc go dotknąć, gościć tutaj, w domu.
Nawet przez załzawione oczy zauważyła spięcie szczęk, lekki grymas bólu: od razu podniosła dłonie znad jego nadgarstków, przyglądając się rękawom koszuli. - Mogę? Chcę...chcę zobaczyć, co ci zrobili - spytała wprost, buńczucznie, a lśniące od łez oczy zamigotały czymś jeszcze, powoli bardziej podkreślone rodzącym się gniewem niż ulgą. Spuściła wzrok w dół, na jego dłonie, które ujęła, sięgając palcami ku lnianemu materiałowi z zamiarem podwnięcia go, odkrycia ran, dostrzeżenia tego, czego dopuścili się Dornijczycy. Na nim - i na Daeronie; wspomnienie brata, zakłuło ją bólem, zatrzymała się w pół ruchu, skuliła ramiona. - Zostałeś z nim do końca, nie opuściłeś naszego króla - powiedziała w końcu cicho. Nie mógł dostrzec w jej twarzy żalu, pretensji lub gniewu, nie na niego: raczej bezbrzeżny smutek i tęsknotę. - Jak...to się stało? Czy...czy on cierpiał? - spytała, tym razem nie mogąc ukryć piskliwości: ciągle trzymała też palcami krawędź rękawów męskiej koszuli, ale dłonie drżały zbyt mocno, by mogła obnażyć rany wbrew jego woli.
Powrót do góry Go down
Galhaelar Targaryen
Galhaelar Targaryen
Wiek postaci : 30
Stanowisko : Książę Smoczej Skały, Dziedzic Żelaznego Tronu, Smoczy Rycerz
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t739-galhaelar-targaryen#2111https://ucztadlawron.forumpolish.com/t758-galhaelar-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t759-twas-not-by-fire-but-was-forged-in-flame#2294

all you have is your fire  Empty
Temat: Re: all you have is your fire    all you have is your fire  EmptyPon 13 Sty - 2:23

Nigdy nie naciskał - chociaż zawsze widział ten moment zawahania, czuł pod palcami drżące ciało księżniczki to nigdy nie dociekał co sprawiło, że nawet najmniejszych dotyk ją mierził. Widział w jej oczach pewnego rodzaju pustkę, której nie rozumiał aż do teraz. Gdy przekroczyła próg komnaty i ich spojrzenia się spotkały, Elar miał wrażenie, że po raz pierwszy jest w stanie pojąć ogrom nieszczęścia, który spotkał Erys. Czymkolwiek było z pewnością na to nie zasłużyła, jednakże on nie mógł zrobić nic innego, jak być przy niej. Być może z czasem jej rany zabliźnią się i będzie w stanie wyznać mu wszystko, tak jak on zbierze się na odwagę i odsłoni przed kimkolwiek każdy fragment swej poranionej duży.
Obecność Haerys dała mu złudna nadzieję na to, że istnieje nikła szansa na poczucie się w murach Czerwonej Twierdzy jak w domu. Jej obecność manifestowana delikatnym dotykiem i drżącym z emocji głosem sprawiała, że książę chociaż przez chwilę karmił się złudzeniem, jakoby członkowie rodziny czekali na niego z rozpostartymi szeroko ramionami, w których znajdzie ukojenie. I chociaż głos zdrowego rozsądku, który coraz częściej musiał wyłaniać się spod pustynnych piasków szaleństwa to teraz odzywał się nad wyraz wyraźnie. Najgorsze miało być dopiero przed nim - wizyta Erys była łagodnym preludium, ciszą przed burzą. Burzą, która nosiła imiona jego młodszego rodzeństwa. Niepewnie uniósł rękę, gdy wpatrywał się w jej oczy przysłonięte łzami i delikatnym ruchem kciuka starł chociaż kilka z nich. - Wybacz, księżniczko, gdybym spodziewał się wizyty, zapewne przygotowałbym się do niej stosownie - odparł, a w jego głosie dosyć nieudolnie tańczyła nutka rozbawienia. Być może w ten sposób chciał udowodnić jej, że jakiekolwiek rany znaczyły jego ciało i duszę powoli się zabliźniały. A może oszukiwał samego siebie? I żartobliwością zasłaniał swoje kalectwo. Wszakże jego duch został złamany, ale ona nie musiała o tym wiedzieć, nikt nie musiał. Spierzchnięte wargi przyjęły delikatny pocałunek pokornie i może z lekkim zaskoczeniem.
Czy to twoje błogosławieństwo, Erys?
- Nie zdołam się odwdzięczyć gościnności lordowi Końca Burzy i jego najbliższym, otoczyli nas opieką i dali schronienie - taka była prawda. Baratheonowie zrobili dla Korony wiele, zdaniem Elara dopełniając swych obowiązków wobec Korony. Chciał jednak wierzyć, że pomnąc na ich dawną relację, zarówno matka obecnego lorda Końca Burzy, jak i stryj młodzieńca tym chętniej udzielili pomocy królewskiemu orszakowi, widząc jego obecność wśród ocalałych. Dla Erys byli lordami Końca Burzy, dla niego Merry stanowiła symbol beztroskiej młodości, a Taedher był mu przyjacielem podczas walk w czasie trwania podboju Dorne.
Ślady kajdan już na zawsze miały przypominać mu o niewoli w Wyl, miały być symbolem ciężaru doświadczeń, który będzie musiał nieść przez życie. Uchylił delikatnie wargi, zastanawiając się nad osądem. Nie był pewien, czy Haerys powinna ujrzeć rozległe blizny znaczące jego nadgarstki. Jednakże obydwoje zostali sparaliżowani, kiedy w ich myślach i rozmowie pojawił się Daeron - Młody Smok, który miał poprowadzić ich w stronę chwały. Wraz z wiekiem Elar począł rozważniej dobierać słowa, pustosłowie zaczęło go drażnić, dlatego chciał odpowiedzieć jej na to pytanie odpowiednio. Cierpienie było nieodłączną częścią śmierci wojownika, ale nie wydaje mu się, aby cielesny ból ostudził wówczas gorącą krew króla. - Daeron był wojownikiem i odszedł od nas jako wojownik - przez chwilę znowu widział życie ulatujące z fioletowych oczu młodszego kuzyna. Znowu miał wrażenie, że ten sam gniewny ryk kumuluje się w jego klatce piersiowej, a jego pięści miały za chwilę uderzyć w ziemię. Obserwował jej drżące dłonie, po czym najdelikatniej jak potrafił ujął je w swoje, zdecydowanie większe. Zamknął je w szczelnym uścisku, chcąc w ten sposób pokazać swoją obecność i gotowość. Wrócił do niej, był tu, aby ją złapać, gdy kolana ugną się pod ciężarem cierpienia i bólu. Po chwili puścił jej dłonie, podwijając materiał lnianej koszuli. - Nie chcę, abyś patrzyła na mnie przez pryzmat tych blizn, są jedynie śladem przeszłości - która dalej była żywa w umyśle księcia, jednakże księżniczka Haerys nie musiała zaprzątać sobie tym głowy. - A my bardziej niż wcześniej musimy skupić się na budowaniu przyszłości - dodał po chwili, nieco patetycznie, jednakże czy w czasach mroku patos nie był jedną z latarni, które prowadziły do światła, wskazywały drogę?
Powrót do góry Go down
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

all you have is your fire  Empty
Temat: Re: all you have is your fire    all you have is your fire  EmptyPon 13 Sty - 12:32

Przywykła widzieć go dumnego, pewnie przemierzającego korytarze Czerwonej Twierdzy z wysoko uniesioną głową – miał ku temu powody, był Targarynem, pierwszym synem, zdolnym wojownikiem i mądrym mężczyzną, dojrzałym i odpowiedzialnym. Silnym w swym zdecydowaniu, dającym bezpieczeństwo a nie zagrażającym. Haerys z trudem więc obserwowała go osłabionego, przykutego do łóżka rekonwalescencją, pozbawionego zadziornego i nieco aroganckiego blasku w jasnych oczach. Straciła Daerona, bezpowrotnie – i obawiała się, że utraci również Galhealera. Wrócił z niewoli, żył, oddychał, mogła go dotknąć, upewnić się, że jest z nią ciałem, lecz coś w nim zgasło. Wyczuwała to, wrażliwsza na aury albo po prostu znająca go za dobrze, by móc zignorować niepokojącą szarość tęczówek, powoli przeżeranych…przez co? Lęk? Słabość? Czy Dornijczycy zniszczyli w nim ducha, złamali siłę woli? Nie, to nie było możliwe.
- Nie wątpię, Elarze. Nie do twarzy ci w lnianej bieli – szepnęła jeszcze, uśmiechając się przez łzy, czując ulgę, że jednak są w stanie rozmawiać jak dawniej, z odrobiną czułego droczenia. –Ale już niedługo przywdziejesz swój karmazynowy strój Targarynów, a później zbroję – dodała z mocą, pewnie; opadnięcie z sił było przecież tylko chwilowe. Ciągle miała przed sobą syna możnego rodu, smoczego arystokratę – nie wyobrażała sobie, by stan marazmu mógł utrzymać się długo. Egoistycznie naprawdę potrzebowała Elara, jego wsparcia, cienia Daerona, sunącego za nim. Czy gdyby zmrużyła oczy i wypiła wystarczająco wiele wina, mogłaby pomylić go z nim? Smutek znów ścisnął ją za gardło, równoważony jednak przez ulgę. Baratheonowie dobrze zaopiekowali się Targarynem, zapewnili mu bezpieczeństwo, uleczyli na tyle, na ile to możliwe – i nigdy nie zostanie im to zapomniane.
- Upewnię się, by otrzymali odpowiednie podziękowania. Zrobili dla nas tak dużo, - choć rzecz jasna, opieka nad Targarynem to ich obowiązek– powiedziała miękko, jak zwykle nie rezygnując z buńczucznej dumy, brzmiącej irytująco w ustach nadąsanej nastolatki. Dziś takową nie była, usta drżały ze smutku, oczy nie ciskały gromów a ramiona garbiły się. Była naprawdę wdzięczna za pomoc każdego, kto wykazał się odwagą podczas ostatnich tygodni, pomagając wrócić Elarowi do zdrowia.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – powtórzyła stanowczo, pewna, że Elar chciał ją ochronić przed brutalnym opisem. Zawsze to robił, ale była już kobietą; kobietą w żałobie po ukochanym, mogącą usłyszeć najgorsze wieści. –Czy cierpiał? Co mu zrobili? Czy poszanowali jego ciało? – wyszeptała, wpatrzona w niego błagalnie, znów wahając się pomiędzy tym, czy chce usłyszeć prawdę czy kłamstwa łagodzące bolesną ranę. Rozdartą jak przedramiona mężczyzny: posiniaczone, pełne blizn i otarć. Wpatrywała się w nie w milczeniu, ale na jej twarzy nie rysowała się typowa dla Haerys odraza dla brzydoty – a tylko niezrozumienie, później zamienione w złość. Gorącą, piekącą bardziej od łez, zalewającą ją nagłą żywiołowością.
- Zmieciemy ich z powierzchni ziemi – wyartykułowała dokładnie, wręcz cedząc słowa, z niepokojącym spokojem, puszczając dłonie Elara: ciepłe, spokojne, bliskie. Nie tego teraz potrzebowała, gniew dodał jej sił, czyszcząc z łez pełne złowrogiego blasku oczy. – [/b]Wyrżniemy każdego, kto przyłożył rękę do królobójstwa i do uwięzienia Targaryna[/b] – ciągnęła, wstając z łóżka gwałtownie, wyjątkowo nie chwiejąc się ze słabości przy nagłej zmianie pozycji. Haerys, masz siedemnaście lat i nigdy nie miałaś w ręku miecza, więc… Z a m k n i j się. Przystanęła, przyciskając palce do skroni, chcąc uciszyć wewnętrzny głos, odzywający się od śmierci Daerona coraz rzadziej, przyćmiewany przez nowy, ale starszy, dzikszy, jakby sam rdzeń szalonej krwi wyrywał się ku wrzaskowi ślepego gniewu, w wykonaniu młodej królewny mogąc budzić tylko niepokój o jej zdrowie psychiczne. Jak jednak miała pozostać normalna wobec takiego okrucieństwa? Więzili Elara w kajdanach, jak psa. – Przeszłość jest ważna, to dziedzictwo, to wspomnienie smoków, które powrócą – nie zgodziła się z nim, zapalczywie kontynuując krążenie po pokoju, jak zwierzę zamknięte w klatce. Lub jak pałająca zemstą kobieta ograniczona warunkami pokoju z Dorne. Jak Baelor mógł do tego dopuścić? – Krew i ogień, to nasze zawołanie. Nie wybaczenie i odpuszczanie win; nie tym, którzy zranili nas tak potwornie – dodała z żarem, ponownie odwracając się ku niemu, a fioletowe cienie pod oczami podkreślały tylko ciemną barwę oczu. Nie fiołkową, nie mdłą i pastelową, a bliską granatowi wieczornego nieba tuż nad ognistym zachodem słońca. – Świetlaną przyszłość wybudujemy na kościach zdrajców – dodała chmurnie, z królewską dumą i majestatem, powoli powracając do łoża Elara. –Wierzę, że mój brat, Baelor, odzyska rozsądek i podejmie odpowiednie decyzje, a piaski Dorne spłyną krwią. Za każdą ranę, jaką ci zadali, mój miły- dodała, tym razem nie przysiadając na brzegu łoża, a przykucając przy nim, jak wtedy, gdy była małą dziewczynką, opierającą policzek materac, wsłuchają w czytającego jej Daerona lub Shaenę. Skulona czuła się bezpieczniej, już nie płakała, a choć oczy pozostały wilgotne, to tlił się w nich żywszy ognik zemsty. – Czy mówił coś o mnie? – spytała w końcu szeptem, zza kurtyny srebrnych, nieuczesanych włosów, jak zwykle łaknąc uwagi. Nawet, gdy Młody Smok zniknął, rozmył się w chmurach razem ze swoimi dzikimi przodkami. Wojowali wspólnie, wyczuwała też, że łączy ich szczera przyjaźń – może na tyle szczera, by Daeron wspomniał jej imię? Chciała wiedzieć, że znajdowała się w jego sercu do końca, tak jak i on miał do końca jej dni żyć w niej.
Powrót do góry Go down
Galhaelar Targaryen
Galhaelar Targaryen
Wiek postaci : 30
Stanowisko : Książę Smoczej Skały, Dziedzic Żelaznego Tronu, Smoczy Rycerz
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t739-galhaelar-targaryen#2111https://ucztadlawron.forumpolish.com/t758-galhaelar-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t759-twas-not-by-fire-but-was-forged-in-flame#2294

all you have is your fire  Empty
Temat: Re: all you have is your fire    all you have is your fire  EmptyPią 17 Sty - 18:50

Z dnia na dzień przekonywał się o tym, że chociaż jego ciało opuściło klatkę, w której przyszło mu spędzić kilka miesięcy, to myśli nadal były spętane kajdanami. Duchem siedział w rogu tej klatki, całkowicie nagi, obnażony ze wszystkiego. Nie był pewien czy mogło go uleczyć coś innego niż czas - jedynie on mógł sprawić, że w końcu pozwoli sobie stamtąd wyjść i swoją słabość przekuje w budzące grozę oręże. Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. Dornijskie piaski zasypały smoczy ogień, przykryły go grubą warstwą, ale nie sprawiły, że ten zgasł. Żar nadal się tlił, póki oddychał, a ziemie Westeros nosiły bliskich jego sercu.
- Na wszystko przyjdzie czas, moja droga - wszyscy chcieli odpocząć od ciężaru miecza w dłoni, chociaż gdyby zaszła taka potrzeba byłby tym, który stoi w pierwszej linii wraz z dzielnymi wojownikami, którzy byliby gotowi raz jeszcze przelać swoją krew. Nigdy nie chował się za rzędami smoczych żołnierzy, stroniąc od walki. Jego miecz raniło wrogów, przecinało ze świstem powietrze, a klinga niejednokrotnie skrzyżowała się z klingą wroga. Czy ona to pojmowała? Czy była w stanie ujrzeć w umęczonym ciele i duchu Elara obraz Siedmiu Królestw po wojnie? Wszyscy zmęczeni, z ranami w sercu chcieli spokoju, chociaż nie broniliby się przed podniesieniem swego oręża, aby pomścić tych, którzy odebrali im tak wiele. Przyszło im wierzyć, że być może, gdyby Młody Smok dostał od bogów więcej czasu to miałby szansę na zebranie doświadczenia, nabrania pokory i mądrości, która przychodziła wraz z wiekiem i wtedy upodobniłby się do swego kuzyna, przynajmniej w oczach Haerys, która postrzegała Księcia Protektora Smoczej Skały jako silną i dojrzałą personę. Miał zatem nadzieję, że zawierzy jego osądom.
Spojrzał na nią, a w jego oczach przez chwilę mogła znaleźć niewysłowiony ból i hańbę, którą sam siebie obarczył. - Konał od ran zadanych podczas nierównego starcia - odparł, ubierając swoją wypowiedź w słowa dobitne. Był pewien, że wyobraźnia poprowadzi ją sama i będzie w stanie domyśleć się ile bólu mogą przynieść rany zadane w starciu wojowników. Ściągnął usta - na następne pytania nie był w stanie jej odpowiedzieć. Widział jego ciało leżące bezwładnie wśród pustynnych piasków, ale sam naznaczony bitewnymi ranami poddał się woli zamachowców, trafiając do niewoli. - Chciałbym móc odpowiedzieć na te pytania - ale oraz dalsza część wypowiedzi zawisła w powietrzu. Czy musiał ubierać w słowa oczywistość?
Rozumiał bardziej niż ktokolwiek inny jej rozgoryczenie, wszakże był jedynym naocznym świadkiem królobójstwa i pierwsze tygodnie spędzone w klatce wypełnione były krzykiem smoczej krwi, domagającej się zemsty za śmierć króla i krewnego. Później jednak ochłonął, pozwolił się przygnieść ciężarowi dornijskich piasków. Nie mogli działać chaotycznie, nie teraz, gdy wszyscy byli osłabieni i rody miast pójść z nimi ramię w ramię, będą knuć i spiskować, chcąc zagłady i klęski dziedziców valyriańskiej spuścizny. Nie powiedział nic, jego purpurowe spojrzenie wodziło za wzburzoną sylwetką Haerys, która domagała się natychmiastowego rozlewu krwi, ukazania zdrajców za ich haniebne, niehonorowe postępowanie. I on był w stanie to zrozumieć, nawet jeżeli doświadczenie podpowiadało mu rozsądniejsze rozwiązania. Zbierał myśli, w jaki sposób miał ją przekonać? - Nawet zraniony smok potrzebuje czasu na odzyskanie sił - zaczął, skupiając na niej swoje spojrzenie. - Lepiej niż ktokolwiek rozumiem twą chęć wymierzenia sprawiedliwości, ale teraz jesteśmy niczym zraniony smok, musimy odzyskać siły i pozwolić na to tym, którzy przelali za naszą sprawę krew, którzy stracili swych bliskich. Wtedy pójdą za nami, gdy nadejdzie czas, a nie zwrócą się przeciw nam - nie winił jej za gwałtowność. Była dziewczęciem młodym, które nigdy nie musiało oglądać okrucieństwa wojny, nawet jeżeli jej konsekwencje dotknęły ją boleśnie. Gdy zauważył, jak klęczy przy łożu postanowił stanąć o własnych nogach. Pierw siadł na krawędzi łoża, jego dłoń niepewnie dotknęła jej oblicza, odsłaniając jej twarz z srebrnych pasm. - Miła, twój brat jest człowiekiem o odwadze większej niźli możesz sobie wyobrazić. Podjął decyzję trudną do zaakceptowania, słuchanie o niej mierźli nasze uszy i zadaje cios w krwawiące serce, ale wierzę, że to słuszna decyzja, a na wymierzenie sprawiedliwości naszym wrogom przyjdzie jeszcze czas - wszakże zemsta najlepiej smakuje na zimno. Wstał z łoża, prostując majestatycznie swą zmarnowaną sylwetkę, obleczoną w mało królewskie materiały, które jednak dawały swobodę poruszania się. W rogu komnaty stał jego miecz, podarowany przed laty przez jego ojca, Viserysa. - Zmusił mnie, abym przysiągł na ten miecz, że swe życie poświęcę, aby bronić wszystkiego, co było drogie jego sercu. A wiem, że ty byłaś - powiedział, wyciągając z pochwy miecz, którego klinga błysnęła w świetle. Jego dłoń delikatnie zadrżała od ciężaru półtoraręcznego miecza. Nadal był cięższy niż pamiętał. Oczywiście w złożonej przysiędze nie było faktycznego przymusu. Złożyłby ją z własnej woli. I musiała o tym wiedzieć, wszakże Elar dał się poznać jako honorowy mężczyzna, zwany przez niektórych Smoczym Rycerzem. Rzucił tęskne spojrzenie swemu wiernemu ostrzu i włożył je z powrotem. Naznaczone bliznami dłonie nie były jeszcze gotowe, aby z tą samą pewnością dzierżyć długi miecz. Jedna natrętna i irracjonalna myśl nawiedzała jego myśli: to on powinien wrócić, nie ja.
Powrót do góry Go down
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

all you have is your fire  Empty
Temat: Re: all you have is your fire    all you have is your fire  EmptyNie 19 Sty - 11:27

Konał. Cierpiał. Zdradzony, porzucony, świadom, że wydaje ostatnie tchnienie, osierocając całą Koronę. Twarz Haerys wykrzywiła się brzydko, poorana bólem: chciała to usłyszeć i jednocześnie pragnęła cofnąć czas. Gorące łzy znów napłynęły do jej oczu a głośno bijące serce zagłuszyło inne słowa; k o n a ł. A ona nie zdążyła się z nim odpowiednio pożegnać, znów mu odmówiła, znów wyślizgnęła się spod stęsknionego ciała, znów też nie odważyła się zdradzić mu tego okropnego sekretu. I została sama, przygnieciona jeszcze mocniej ciężarem żałoby. Płakała cicho, skulona, pewna, że obraz umierającego Daerona powróci w snach ze zdwojoną siłą - ale chociaż tak mogła w pewien sposób przy nim być, choć w koszmarach znów spoglądać w identyczne jak jej oczy, w tak samo skrojone usta, w odbicie krwi Targarynów w rysach przystojnej twarzy, której nigdy już nie ujrzy.
- Obiecaj - ścisnęła mocno dłoń Elara, przyglądając mu się z dołu, nie mając siły się podnieść, nie teraz, gdy obraz konającego Daerona - samotnie, z daleka od niej, na obcej ziemi, przerażonego, zdradzonego i cierpiącego w agonii - pojawiał się pod powiekami przy każdym mrugnięciu. Ból stawał się nie do zniesienia, nie wiedziała, czy kiedykolwiek odnajdzie siły, by wstać z tej podłogi, przestać się kulić, ale musiała to zrobić. Dla niego, dla Targarynów, dla smoczego dziedzictwa, zagrożonego jeszcze mocniej niż przed kilkunastoma księżycami. - Obiecaj mi, że zrobisz wszystko, by go pomścić - szepnęła, zaciskając drobne, smukłe palce wokół jego; chciała zmiażdzyć mu kości, poczuć go, mięśnie, ciało, wspólną krew, lecz była za słaba. Prawdziwa moc lśniła jednak w jej oczach, niczym błaganie i ognista przestroga w jednym. - Obiecaj, że niezależnie od wszystkiego - i wszystkich, zdawało drżeć niewypowiedziane - sprawimy, by cierpieli, by odpowiedzieli za zadaną nam krzywdę - wychrypiała, nie odrywając od niego intensywnego, prawie władczego spojrzenia, tak, jakby to ona spoglądała na mężczyznę z góry, a nie kuliła się u brzegu łóżka, zmęczona, przerażona, z twarzą wilgotną od łez. Musieli to zrobić, ogień i krew, to zawołanie słyszeli od maleńkości - i to jemu musieli się podporządkować. Miała nadzieje, że rozumiał: nie liczyły się decyzje Baelora, o którym wypowiadał się z takim spokojem. Nie chciała słyszeć o tym, że postąpił rozsądnie; szalony umysł królewny domagał się zemsty, okrutnej - bezsensownej? - ślepej zemsty.
Pragnienie paliło się jednak w indygowych oczach coraz słabiej, jakby stanowczy ton Gahealara zdecydowanie skracał wodze rozszalałego zwierzęcia, bez bicia i krzyków, samą siłą swego charakteru i wiedzy o tym, jak należało postąpić. Przygryzła dolną wargę, tłumiąc kolejny spazm płaczu. Targaryen brzmiał więcej niż rozsądnie, wydawał się mieć jakiś plan, patrzeć dalej niż w najbliższą godzinę czy księżyc. Nic dziwnego, był doświadczonym wojownikiem, mężczyzną w kwiecie wieku, który nie raz musiał podejmować najtrudniejsze decyzje. Mimo to nie stracił ognistego ducha, piękna Targarynów, tak mocno oddziałujące na roztrzęsioną królewnę.
Przymknęła powieki, gdy szorstka dłoń Elara odgarnęła włosy z jej twarzy, muskając wilgotny od łez policzek - wtuliła twarz w męską rękę, twardą od miecza, ciężką, a jednak ta bliskość nie budziła w niej lęku. Wzięła głęboki oddech, pachniał chorobą, maściami od maestra, czystą, lnianą pościelą i słodko-gorzką wonią siebie, mężczyzny, Targaryna. - Masz rację - szepnęła prawie niesłyszalnie, trawiąc słowa dogaszające furię odwetu. Tak, ranny smok potrzebował odpoczynku, czasu, by łuski stwardniały, a ogień ponownie buchał morderczym płomieniem, zanim ostre zęby rozerwą na kawałki tego, kto ośmielił się podnieść broń na Koronę. - Ufam mu, ufam Baelorowi. To mój brat, choć zaślepia mnie rozpacz - ale dlaczego to takie trudne? Skąd znajduje siłę na to, by... patrzeć tym tchórzliwym szczurom prosto w oczy, proponować pokój bez żadnych konsekwencji? - głos się jej załamał, oparła się plecami o drewniany podest łóżka: a może to powstający z niego Elar, zwiększający dzielący ich dystans, zabierał ze sobą uświęcony spokój? Szczęśliwie nie całkiem, oddychała przecież spokojniej, głębiej, a głos, niedawno żałośnie piskliwy od płaczu, powracał do typowej melodyjności. - I ufam tobie - dodała ciszej, wpatrując się w powstającego z łoża mężczyznę, wojownika, poranionego, osłabionego, ale i tak pełnego niemożliwej do podrobienia dumy. Emanującej z jego sylwetki jeszcze wyraźniej, gdy ujął w dłonie miecz, lśniący w półmroku, odbijający blask świec - i blask oczu Galhealara Targaryna, przywołującego słowa złożonej Daeronowi przysięgi. Ostatnich słów, życzenia, które napełniało ją zarówno nadzieją, jak i smutkiem.
Powoli, zwinnie, podniosła się z podłogi, tym razem znów przysiadając na krawędzi łoża, nie śmiejąc zbliżyć się do pełnego chwały wojownika, ujmującego tak ważny dla nich obojga miecz. Przez dłuższą chwilę milczała, wzruszona. - I on był mi drogi, najdroższy, najbliższy sercu - wyszeptała cicho, zastanawiając się, czy podczas wspólnej wojaczki Daeron mógł zdradzić krewnemu coś więcej o łączącej go z siostrą relacji. Mającej w końcu przynieść zranionej dziewczynie sprawiedliwość - a może szansa na to, by podzielić się z kimś ciężarem hańby nie zginęła wraz z Daeronem? Skoro Młody Smok ufał Elarowi, ona także powinna, nie bacząc na podświadomy lęk. Nie chciała, by widział w niej brudną, zbrukaną wywłokę, ale, skoro sam był tak pełen chwały i powagi, to jak inaczej mógłby na nią spojrzeć? - Tak bardzo cieszę się, że los zwrócił mi choć ciebie - powiedziała cicho, zaplatając dłonie przed sobą, na kolanach, umykając wzrokiem w dół. Mówiła szczerze, choć radość była obcym uczuciem, bliskim jednak uldze, że syn Namiestnika znajdował się już w domu. Przy niej.
Powrót do góry Go down
Galhaelar Targaryen
Galhaelar Targaryen
Wiek postaci : 30
Stanowisko : Książę Smoczej Skały, Dziedzic Żelaznego Tronu, Smoczy Rycerz
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t739-galhaelar-targaryen#2111https://ucztadlawron.forumpolish.com/t758-galhaelar-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t759-twas-not-by-fire-but-was-forged-in-flame#2294

all you have is your fire  Empty
Temat: Re: all you have is your fire    all you have is your fire  EmptyWto 4 Lut - 23:13

Wspomnienie wydawało się żywsze, kiedy patrzył w lustrzane odbicie spojrzenia Młodego Smoka.
Teraz nie znajdował się już w komnatach, które powinny zapewniać mu poczucie bezpieczeństwa - znowu brodził w piasku, na kolanach u boku króla. Jego dłonie zmęczone od serii precyzyjnych cięć, rozpaczliwie teraz próbowały uciskać ranę, która okazała się śmiertelna. Blade place spływały szkarłatem królewskiej krwi. Purpurowe oczy wypełnione były areną dla walczących ze sobą szaleństwa i rozsądku, który podpowiadał nieuniknione. Nie musiał sobie wizualizować momentu upadku Młodego Smoka. To on był tym, który wysłuchał jego ostatniej woli, to on patrzył jak oczy młodzieńca powoli spowija całun śmierci. Później był już tylko szał, smoczy gniew wydostający się z jego klatki piersiowej wraz z ostatnim rykiem, zwiastującym rozpacz i furię. Reszta zlewała się w całość.
Był sam pośród zdrajców, tych którzy podnieśli rękę na Króla i tych, którzy okryli swe nazwisko hańbą, umykając śmierci. Napływające wspomnienia zrzuciły maskę opanowania z twarzy księcia protektora. Uciekał wzrokiem, nie chciał, aby pochwyciła jego spojrzenie, ponieważ w miejsce, w którym dotąd była pustka mogła dostrzec widmo wszystkich tych emocji rozdzierających serce smoczego rycerza, w chwili gdy patrzył jak smok upada. Po raz kolejny. Jej słowa wymusiły na nim powrót do tego co działo się tu i teraz.
Kolejne niepohamowane ambicje młodych smoków, kolejne obietnice, jak wiele jesteś w stanie z nich złożyć i jak wielu będziesz mógł dotrzymać? Drwiący głosik odbijał się w jego głowie. Syczał kpiąco, będąc solą na rany, których nikt nie widział i których nikt nie mógł uleczyć. - Obiecałem Daeronowi, że uczynię wszystko, aby ochronić wszystkich i wszystko co miłował, zatem i tobie poręczę słowem, że do ostatniego tchu będę służył koronie, sprawiedliwości i dobru królestwa - odparł głosem jednostajnym, chociaż w oczach iskrzyła się obietnica. Pragnął, aby zapłacono za śmierć poległych, aby ktoś odpowiedział za przeprowadzoną zbrodnię. Tragedia wpisywała się w wojnę, Młody Smok wiedział o tym przekraczając granicę Dorne. Jednakże on nie zginął w uczciwej walce. Zginął niosąc pokojową chorągwie, niósł nadzieję a w zamian dostał śmiertelną ranę. Królestwo krwawiło i umierało wraz z nim. Chciał, aby wiedziała, że on nigdy nie zapomni obrazów, których szczegóły zachował dla siebie, ale które pojawiały się w jego snach nieustannie.
Lniana koszula stała się jego tarczą, zasłoną pomiędzy poranionym ciałem a wzrokiem królewny. Bo właśnie tak prezentował się - skóra stanowiąca niegdyś smoczy pancerz stała się płótnem dla okrutnego artysty, który swym narzędziem naznaczył książęce ciało. Nosił na sobie znamiona prowadzonych walk, miesięcy spędzonych w kajdanach i ślady prymitywnej chęci zaznaczenia swojego stanowiska. Wtedy to on był więźniem, a Dornijczyk katem. Ślady kajdan, obnażone przed słodką Haerys to jedynie preludium do kakofonii bólu i cierpienia oraz zdeptanej dumy. Dzierżył w dłoniach miecz, przywoływał słowa złożonej przysięgi i ogarniała go wątpliwość. Czy mógł stać się filarem? - Zapewne ta sama siła, która pozwoliła mu bosą stopą przejść przez dół pełen syczących żmij - musiała wiedzieć co wydarzyło się w Wyl. I chociaż legenda wyprzedzała nowego króla to Elar nie miał zamiaru jej zabijać bo w istocie, czyn kuzyna był objawem heroizmu. A co dało mu tę siłę? Być może wiara, a może wrodzona odwaga krążąca w żyłach smoka. Kącik ust drgnął delikatnie. Czy był na to gotów? Przyjąć na swe barki kolejne zaufanie, kolejne oczekiwanie? Nie miał wyboru. - Nie zawiodę twego zaufania i wiedz, że obdarzam cię także swoim, bądź cierpliwa - pewne rzeczy wymagały czasu. Pewne decyzje nie powinny być podejmowane pochopnie i żywił nadzieję, że kuzynka zawierzy jego osobie i w chwilach zwątpienia pomni jego słowa.
- I ty byłaś w jego sercu, Erys - zwrócił się do niej z pewną miękkością w głosie, o którą trudno byłoby go kiedyś posądzić. Daeron zaufał mu na tyle, aby zwierzyć się ze szczególnego uczucia, którym obdarzył swą młodszą siostrę. Tym bardziej mógł zrozumieć szał rozpaczy ogarniający Haerys, chociaż nigdy nie będzie w stanie powiedzieć, że zna to uczucie, pozbawiony szansy na oddanie swego serca komukolwiek. To zostało w Dorne, dogorywając w klatce wiszącej nad syczącymi żmijami. - Rad jestem, że mogę was ujrzeć jeszcze jeden raz - chociaż to on powinien być tym, który powrócił z dornijskiej niewoli. Jaki bogowie mieli w tym cel?  Odebrali królestwu Ojca, w zamian pozostawiając przy życiu jego - księcia protektora. Czy tym miał właśnie się stać? Protektorem nie tylko Smoczej Skały, nie tylko własnej rodziny, ale Królestwa? Cichym głosem rozsądku, balansującym obsesyjną wiarę nowego króla? Niemniej jednak cieszył się - czuł ulgę przynajmniej częściowo. Bo chociaż ciałem mógł być tu, postacie członków rodziny nie były już pustynną marą. Mógł ich dotknąć, czuć ich obecność.
Powrót do góry Go down
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

all you have is your fire  Empty
Temat: Re: all you have is your fire    all you have is your fire  EmptyPią 7 Lut - 9:21

Chciała przywrócić go rodzinie, sprawić, by w pełni poczuł, że znajduje się w domu – miała ambitne plany, wizje tego, jak otoczy go wsparciem i opieką, lecz podniosłe wizje roztrzaskały się w starciu z rzeczywistością. To ona potrzebowała wsparcia, osłabiona, rozhisteryzowana, pogrążona w żałobie i cierpieniu. Czysto emocjonalnym, dalekim od katuszy, jakie musiał znosić więziony w Dorne syn Namiestnika – dlaczego więc sądziła, że Galhaelar rozumie ją jak nikt inny? Że są w tym mroku i smutku razem, że znają głębokość swych ran, że wspólne przeżywanie raz po raz tortur pomoże im szybciej się zabliźnić?
A na świeżej tkance zbudować nową potęgę, twardszą, wszak zniszczona skóra regenerowała się jeszcze mocniejsza, jak smocze łuski, które wystawione na ostrza i ogień tężały, stając się niemal niemożliwą do zniszczenia zbroją. Rozognione spojrzenie Haerys nie odsuwało się od twarzy Elara, ponawiającego przysięgę, która uspokoiła ją, metaforycznie ocierając łzy i rozluźniając spięte mięśnie. Powstała, znów wyprostowana, dumna, choć pobladła z żałoby, i podeszła do mężczyzny, ściskając jego wolną dłoń we własnych: znacznie mniejszych, delikatniejszych, ledwo oplatających palcami szeroki nadgarstek. – Ufam ci i wierzę, że uda nam się przetrwać ten koszmar razem – wyszeptała, podniesiona na duchu choć odrobinę obecnością Protektora Smoczej Skały. Jedynego mężczyzny, który był dla niej opoką, którego się nie obawiała, którego się nie brzydziła. – Mój ból zmniejsza się odrobinę, gdy wiem, że byłeś przy nim do końca – dodała ciszej, podnosząc głowę, by spojrzeć Elarowi prosto w oczy. Smutne, pochmurne, ponure: niósł na barkach olbrzymi ciężar. Nie tylko makabrycznych wspomnień, ale i przyszłości: musieli stawić jej czoła na nowo, osłabieni, boleśnie doświadczeni przez los. Obserwując niezrozumiałe – na razie? – działania przyszłego Króla.
Haerys odsunęła się odrobinę, wzdychając ciężko. – Chciałabym otrzymać od bogów taką siłę, odnaleźć ją w sobie – wyznała cicho, ze wstydem, że może nie modli się tak gorąco; że wątpi. W tajemnicze warunki pokoju z Dorne, w decyzje Króla, w to, że przyniosą one Daeronowi pośmiertną sprawiedliwość.
A jej odrobinę wytchnienia i nadziei na to, że rozpacz kiedyś złagodnieje. Uśmiechnęła się smutno i znów spojrzała zaszklonymi oczami na poważną twarz smoczego rycerza. – Znasz mnie od siedemnastu lat, wiesz, że cierpliwość nie jest jedną z cnót, którymi mogę się pochwalić – odparła spokojniej, chwiejąc się na czubkach palców, w zastanowieniu, w słabości – nieistotne, uległa w końcu poczuciu osamotnienia, po prostu wtulając się w ciało Galhaelara. Jak dziecko, nie jak kobieta: pragnęła pocieszenia, jedynej bliskości, jaka jej pozostała, w końcu szerokie ramiona Daerona już nigdy nie miały zapewnić królewnie bezpieczeństwa. Zaciągnęła się głęboko zapachem Elara, innym od słodkiej woni Młodego Smoka. Tęsknota ścisnęła ją w żołądku, ale nie płakała, po prostu wtulając się w lnianą koszulę, z twarzą skrytą przed wzrokiem mężczyzny: znów czuła się mała, słaba, potrzebująca męskiej protekcji. – Czy Falyse powitała cię odpowiednio? – spytała cicho, nie mając na myśli nic niemoralnego, choć mogło to tak zabrzmieć. Nie chciała, by ta wredna jędza dokładała trosk Synowi Namiestnika – potrzebował spokoju, by w pełni wyzdrowieć, a później…A później zacząć wymierzać sprawiedliwość. Naiwnie wierzyła w rozlew krwi, w to, że będzie mogła rozkoszować się widokiem głowy Morsa Martella zatkniętej na pal – i o tym właśnie myślała, gdy tak czule wtulała się w swego krewnego, w końcu bez łez i rozpaczy. Zaczynała rozumieć, że nienawiść dawała jej równie wiele siły, co miłość.
Powrót do góry Go down
Galhaelar Targaryen
Galhaelar Targaryen
Wiek postaci : 30
Stanowisko : Książę Smoczej Skały, Dziedzic Żelaznego Tronu, Smoczy Rycerz
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t739-galhaelar-targaryen#2111https://ucztadlawron.forumpolish.com/t758-galhaelar-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t759-twas-not-by-fire-but-was-forged-in-flame#2294

all you have is your fire  Empty
Temat: Re: all you have is your fire    all you have is your fire  EmptySro 18 Mar - 15:29

Chociaż rany im zadane różniły się, to ich głębokość pozostawała ta sama, prawda? Niezależnie od przyczyny emocjonalnej agonii, obydwoje cierpieli, odnajdywali łudząco podobny krok w spojrzeniu fioletowych oczu. Biła od nich ta sama, szczera chęć odciążenia drugiej osoby, ale jednocześnie sami byli ułomni, niekompletni i pozbawieni jakiejś części siebie. Może właśnie dlatego odnajdywali nadzieję w sobie? Elar nie do końca wpasowywał się w wyrwę pozostawioną przez Młodego Smoka w sercu Erys, ale i ona swym kształtem nie pasowała idealnie do pustki pozostawionej po kawałku duszy pozostawionym wśród piaskowych odmętów. Jednakże byli. Chociaż minimalnie zapełniali bolące miejsce, stanowili opatrunek na rany, które nigdy nie miały się zabliźnić, a może na teraz wystarczy im chociaż uśmierzenie bólu.
Pozwalała mu zapomnieć, chociaż na chwilę o skwarze, o skrępowanych dłoniach. Zupełnie jakby okrutnie podbudowywał własną siłę na jej cierpieniu. Chociaż może było w tym coś szlachetnego; widząc słabość młodszej kuzynki zdawał sobie sprawę z tego, że on nie może okazać swojej. Czas na podniesienie się z kolan. Co z tego, że nogi drżały pod wpływem ciężaru doświadczeń i wspomnień, które od dnia wyzwolenia miały nawiedzać jego skołatane myśli. - Musimy być zjednoczeni bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej - odparł. Pytanie czy on sam będzie w stanie wznieść się ponad swoją niechęć i krzywdy z przeszłości, aby stanąć w jednej linii obok małżonki i młodszego brata. To nie miało znaczenia. Nie teraz, kiedy patrzył na pobladłe od żałobnego cierpienia lico Haerys. Nie zasłużyła na to, żadne z nich nie zasłużyło; zbyt młodzi i niedoświadczeni przez życie, przyjmowali okrutne ciosy z opuszczoną gardą. - Ostatnią twarzą, którą widział należała do członka rodziny - czy to nie było błogosławienie? Wielu z nich nie miało okazji spojrzeć w oczy tych, z którymi łączyły nas więzy krwi. Jedynie Daeron wiedział kogo zobaczyć we fiolecie elarowych oczu.
- Masz ją w sobie, w twoich żyłach płynie smoczy ogień, czerp z niego siłę - płynęła w niej ta sama krew, która wypełniała żyły Młodego Smoka. Mogła odnaleźć w sobie tą samą moc, wierzył w to. Bo jedynie wiara w siebie nawzajem im pozostała. Elar przestał zanosić modły do bogów, chociaż nadal klęczał pokornie w świątyni. Jednakże jego myśli były niespokojne, rozważania mogłyby zostać uznane za heretyckie. Nie potrafił odnaleźć swojej duchowej drogi, która pozwoliłaby mu na odnalezienie spokoju. - Bo ona przychodzi z czasem, najdroższa - uspokoił, a usta uformowały się w delikatnym uśmiechu. Przygarnął ją, objął w opiekuńczym geście. Miał stać się jej oparciem, wedle życzenia konającego na pustyniach króla i swego własnego. Uśmiechnął się ponuro. - Nie poruszajmy tego tematu - chociaż głos Elara był delikatny - wszakże nie śmiał podnosić go na królewnę - to zabrzmiała w nim stanowczość.
To spotkanie dodało mu sił, uświadomiło, że prócz syczących żmij byli też ci, którzy prawdziwie wyglądali jego powrotu do zdrowia.

/zt x 2
Powrót do góry Go down
Sponsored content

all you have is your fire  Empty
Temat: Re: all you have is your fire    all you have is your fire  Empty

Powrót do góry Go down
 
all you have is your fire
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Retrospekcje :: Zakończone-
Skocz do: