Share
 

 Ulica Jedwabna

Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyNie 24 Lis - 15:44



Ulica Jedwabna

Część stolicy, w której nie chce być widziany żaden szacowny mąż czy dbająca o swą reputację kobieta, niezależnie od statusu. Właśnie tutaj można znaleźć wszelkie przybytki oferujące miłe towarzystwo pań lub panów na wybraną ilość czasu. W zależności od ciężaru sakiewki i gustu można pozwolić sobie tu na naprawdę wiele. Trudno przejść tędy bez zostania zaczepionym przez atrakcyjne, odważnie ubrane kobiety zachwalające usługi.

Powrót do góry Go down
Niesnaska
Niesnaska
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Członkini Bandy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t798-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t821-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t822-drobne-niesnaski#3221

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyPią 24 Sty - 0:13

Niesnaska wyszła z jednego z przybytków. Co niektórzy mogliby posądzić ją o pewne frywole, lecz ci którzy odważyliby się to zrobić, bardzo szybko przekonaliby się, że bardzo się mylili. Choć jej mina i spojrzenie na okolice było znacznie mniej złowrogie niżeli przed wejściem, kilka minut wcześniej. Cóż taka kobieta jak ona mogła osiągnąć w tym miejscu przez kilka minut... Mogła na przykład, znudzić się czekaniem w środku, ot co.

Westchnęła lekko obracając się jeszcze i rzucając spojrzenie na budowlę którą opuściła, odsunęła się od niej i poczęła rozglądać za jakimś najbliższym miejscem na którym mogłaby się usadzić. Wszak nie była sama. Jarres i kilku jego przybocznych byli w środku. Ponoć mieli załatwiać jakiś interes. No a Addy przypadło znaleźć sobie przytulne miejsce i obserwować. Choć na ulicy było trochę ludzi, to wypatrywanie tych właściwych, nie stanowiło żadnego problemu. Krok pierwszy, odpędzić się od nachalnych wyzyskiwaczy. To, że jest tutaj, nie znaczy, że ma ochotę korzystać ani dać się wykorzystać. Krok drugi to pilnowanie własnej sakiewki. Pośród takich ludzi, można spodziewać się wszystkiego a w obecnej chwili nie zależało jej bardziej na niczym, niż nie wyjść stratną na tym interesie, który zamierza ubić Jarres. Poza tym, obecność na zewnątrz pozwalała również i jej poobserwować dyndające sakiewki u co niektórych jegomościów, których obecność na tej ulicy, oficjalnie się nie odbywa. Było przed południem, licząc, że Szef uwinie się szybko, pozostawało jej sporo czasu na znalezienie jakiejś fuchy, lub szybkiego zarobku.

Kto wie, może ten sam do niej przyjdzie, nie wyglądała jak tania lafirynda, ani tym bardziej, żadna lafirynda. Jak na tą okolicę... Po prostu inaczej. Włosy, dzisiejszego dnia spięte razem. Na szyi miała przewiązaną swoją niebieską wstążkę ze srebrnymi wyszyciami, czasami lubiła ją eksponować na szyi. Biała, luźna koszula z niewielkim dekoltem, możliwie jak najmniej prowokującym, choć lubiła również sobie pofolgować i w tej kwestii. W talii oczywiście ciemny skórzany pas z mieszkiem, dosyć widocznym a tuż obok niego, wyraźnie widoczna pochwa na sztylet wraz z wystającą rękojeścią. Spodnie o brązowej barwie i wysokim kroju, wyraźnie szyte na pannę. No i nie mogło zabraknąć wysokich butów, zwyczajnych o kolorze smoły, które naturalnie tutaj pasowały.
Powrót do góry Go down
Billie Rivers
Billie Rivers
Wiek postaci : 21
Stanowisko : Objazdowa bardka, a także wrzód na tyłku Arwynda Tully'ego
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t782-billie-rivershttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t838-billie-rivers

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyPią 24 Sty - 1:58

Ponieważ w Królewskiej Przystani była po raz pierwszy w życiu, nie mogła się posiąść z zachwytu. Nigdy nie widziała tylu ludzi w jednym miejscu, tak różnych, tak ciekawie odmiennych - czuła się, jakby trafiła do skrojonego na jej miarę raju. Co prawda zapach był nie do końca taki, jaki sobie wymarzyła, ale nie można mieć wszystkiego, prawda? Trzeba się cieszyć z tego, co los daje i że zdrowie dopisuje.
Nie czuła się przytłoczona, wręcz przeciwnie, stolica wzbudzała w niej nieposkromione pokłady energii, którą musiała w jakiś sposób spożytkować, bo inaczej by wybuchła. Włóczyła się więc po mieście, starając się pochwycić swoimi błękitnymi jak woda oczyma to, co ją otacza. Widoki były różnego rodzaju, niektórzy raczej uznaliby większość z nich za nieprzyjazne wobec wzroku szanującej się panienki, ale Billie absolutnie się nie szanowała. Na dodatek każde doświadczenie uważała za cenne, bo na inspirację twórczą składało się wiele różnorakich czynników i trafiały się one w najmniej spodziewanych momentach.
Przystań po pewnym czasie okazała się jednak labiryntem i dziewczyna, chcąc nie chcąc, musiała przyznać, że w pojedynkę nie sposób przetrawić wszystko, co działo się wokół. Była zmuszona z przykrością dojść do tego wniosku wtedy, gdy spostrzegła, że w zasadzie to się zgubiła. Nie miała zielonego pojęcia, gdzie nogi ją zaniosły, a byłoby bardzo niefortunnie, gdyby zaplątała się w meandrach uliczek tak bardzo, że spóźniłaby się na koronację.
Zatrzymała się na środku ścieżki pomiędzy budynkami, ignorując krzyk jakiegoś jegomościa, żeby nie blokowała drogi. Była głęboko w swoich myślach, próbując ustalić swoje położenie. Próby były daremne, ale lepszy rydz, niż nic. Odsunęła się tylko, żeby swoim rozklekotanym wózkiem nie zrobił jej czasem z dupy zajazdu, po czym poczęła przesuwanie wzroku po otaczających ją przechodniach. Większość mężczyzn była zachlana i cokolwiek grubiańska, panie za to nie kryły się ze swoimi krągłościami, decydując się na raczej skąpe odzienie. Chwilę jej zajęło zorientowanie się, że najzwyczajniej w świecie trafiła pomiędzy skupisko przybytków raczej wątpliwej rozkoszy, acz niewątpliwej rzeżączki.  
Dlatego odczuła poniekąd ulgę, gdy jej oczom ukazała się istota, której aparycja nie przywodziła na myśl domów uciech. Przyodziała firmowy uśmiech, którym roztapiała nawet najbardziej skostniałe z zimna serca, poprawiła kubraczek i dziarsko zbliżyła się do ciemnowłosej kobiety.
- Śliczna pani dobrodziejko. - zaczęła przemiłym głosem, ale szybko dotarło do niej, że wziąwszy pod uwagę okolicę, takie teksty mogą być zrozumiane raczej opacznie. - Przepraszam najmocniej, że się narzucam, ale chyba stopy poniosły mnie w miejsce nieco... dla mnie nieodpowiednie. Jak opuścić tę alejkę cielesnych uniesień? - spojrzała na nią skruszonym wzrokiem, jakby chciała od ręki ją przeprosić, gdyby jednak obraziła ją na samym starcie, ale to wrażenie zniknęło szybko, ustępując dzikiej iskrze zainteresowania. Potrząsnęła nieco głową, a razem z nią burzą swoich rudych loków, jakby chciała się pozbyć dziwnego uczucia związanego z miejscem, w którym się znajdowały. Wyglądała na nieco zblazowaną zaistniałą sytuacją, ale absolutnie nie dawała wrażenia osoby nieśmiałej. Może była drobna i niepozorna, ale w całej jej osobie było coś, co dawało odczucie skrajnego chaosu zamkniętego w małej kobietce.
Powrót do góry Go down
Niesnaska
Niesnaska
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Członkini Bandy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t798-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t821-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t822-drobne-niesnaski#3221

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyPią 24 Sty - 13:13

Skupisko przybytków rzeżączki, przyjemności, oraz warto nadmienić — Mnóstwa złota. Nie tylko takiego, którymi już ktoś napełnił sobie kieszenie, lecz również tego, które dopiero do czyjejś kiesy może spaść. Z rąk, czy to naiwniaków, czy jakiegoś zdesperowanego, dyszącego niedźwiedzia pozbawionego futra. Nie tylko tacy chadzali tymi ulicami, czego świadectwem była sama Addy i zaczepiająca ją ruda czupryna.

W pierwszej chwili nie zwróciła uwagi, myślała, że zaczepia kogoś obok. Przecież taka chudzina nie mogłaby chcieć czegokolwiek od niej, było jednak inaczej. Miły głos, jakby zwiastujący nadchodzącą pieśń uderzył w końcu i ją, otrzeźwiała ze swojego zapatrzenia w kierunku drzwi. Odruchowo sprawdziła czy mieszek dalej jest przy pasie. Nie spodziewała się, że kiedyś — Zwłaszcza w miejscu takim jak to, zatraci się w odmęcie własnych myśli. Ruda kruszyna kontynuowała, począwszy od pochlebstwa, które gdy dotarło we właściwe miejsce, nie wprawiło rozmówczyni w żaden szczególny nastrój. Możliwe, że powinno było. Jej reakcja nie była całkiem oschła, ta ruda ptaszyna wywołała pewnego rodzaju emocję, samą swoją obecnością, temu odczuciu było najbliżej do ciekawości. Dla Niesnaski ta mała osóbka była wyraźnie elementem nie pasującym do obrazka, lub dopiero próbującym się dopasować — Tego musiała się dowiedzieć.

— Nieodpowiednie? A co jest w tej alejce dla ciebie nieodpowiedniego? — Pochyliła się opierając dłonie na kolanach, podczas gdy złączyła nogi razem. Dłonie skrzyżowała, nie odrywając ich od kolan, spojrzała z ciekawością na swojego gościa, w jej spojrzeniu brakowało zwyczajowej iskry, którą raczyła tak wielu, którzy mogli być groźni. Czym to chuchro zagrozi?

— Ooo, wstydzisz się? Nie ma czego, wiele panienek musi tak zarabiać i te lepsze wcale nie mają najgorzej... Póki nie noszą czyjegoś bachora... — Wzruszyła odruchowo ramionami spoglądając w dalszą część alejki, za siebie. Delikatnie mruknęła wydając z siebie tylko zwyczajowe " MHM "

— Świetnie, już ci przeszło. W pierwszej chwili miałam wrażenie, że będziesz ryczeć jak ruda wiewiórka. — W ciemnych oczach pojawiła się pewna szalona iskierka. Zwykle by się odsunęła by zrobić więcej miejsca, tego jednak było wystarczająco, czekała aż wiewióra popisze się czymś — Może śmiałością? I sama się przysiądzie. Mogła wszak wciąż błąkać się po tej okolicy, szukając wyjścia pośród niebezpiecznych ścieżek.

— Tak się składa, że wiem jak stąd wyjść. Mogę cię zaprowadzić, musisz jednak dotrzymać mi towarzystwa przez trochę czasu. Czekam na kogoś i dopiero jak wyjdzie, będą mogła się stąd ruszyć. — Zerknęła dokładniej na ubiór kruszyny, nie wyglądała jak panna która musi się oddawać za pieniądze, bardziej na taką która mogłaby zacząć. Jakiś sukces by odniosła. Instrument skrywany na plecach szeptał całkiem coś innego — Możliwe, że znacznie ciekawszego i bardziej interesującego niż mogłaby się spodziewać.

— A to pewnie sporo kosztowało, prawda? — Wskazała delikatnie na instrument, z zainteresowaniem, ale nie zbyt dużym by jej nie spłoszyć.
Powrót do góry Go down
Billie Rivers
Billie Rivers
Wiek postaci : 21
Stanowisko : Objazdowa bardka, a także wrzód na tyłku Arwynda Tully'ego
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t782-billie-rivershttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t838-billie-rivers

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyPią 24 Sty - 15:56

Gdyby zaistniała taka potrzeba, Billie pokusiłaby się o wyciągnięcie rączki odrobinę dalej, by spróbować objąć opiekę nad cudzą sakiewką. Nie przyznawała się do tego głośno, bo kradzież nie była chwalebnym czynem, ale czasem nie ma innego wyjścia. Zarobki barda zależą tylko i wyłącznie od dobrej woli ludzi, a o nią bywało coraz ciężej. Przyszły trudne czasy, pełne bólu i żalu przyniesionego przez niefortunny obrót wojny, a zraniony człowiek rzadko ma na tyle dobry humor, by rzucić komuś nadmiar swojego grosza. Na szczęście odkąd trzymała się z Tullym, nie przymierała głodem, a i na chłód nie można było narzekać w tej części Westeros, więc nikczemna adopcja cudzego majątku nie była dłużej wymagana.
Kątem oka pochwyciła ruch kobiety w kierunku swoich pieniędzy, ale absolutnie nie poczuła się z tego tytułu obruszona. W pełni rozumiała, że w takiej okolicy chwila nieuwagi wystarczyła, by stracić gros swojego dobytku, a złodzieje czyhali za każdym rogiem. Aparycja nie miała tu nic do rzeczy, bo choć Billie zdawała się być zagubionym niewiniątkiem, diabeł tkwił przecież w najdrobniejszych szczegółach.
- Choć moje pozornie łagodne usposobienie mogłoby sugerować, iż, w istocie, takie miejsca budzą we mnie wstyd - zaczęła poetycko, energicznie gestykulując rękoma, jednak zachowując przy tym specyficzną grację ruchów. - Niestety takiego uczucia nie mam w zanadrzu. - uspokoiła, podnosząc nieco otwarte dłonie, jakby naprawdę chciała umyć ręce od jakichkolwiek domniemań w tym kierunku. - No i tak, to prawda, żadna praca wszakże nie hańbi, nawet jeśli to służenie częściami ciała owianymi słodką tajemnicą. Chodzi o coś zupełnie innego. Proszę się rozejrzeć. - najpierw rozpostarła ramię, by przejechać nim zamaszyście wokół widoku zza swoich pleców, jakby chciała zaprezentować jej gamę przemieszczających się alejką ludzi, a następnie wskazała tą samą ręką na siebie. - Absolutnie nie pasuję do takiego obrazu, choć pewnie przy odrobinie starań mogłabym się dostosować. Już nie wspominając, że większość tutejszej klienteli mogłaby mnie zgnieść w rękach jak uporczywego robaka. - zaśmiała się perliście, podpierając się pod boki. Była doskonale świadoma swojej kruchej postury, a także zupełnego braku siły, jeśli miałaby się równać z rosłymi facetami. Ba, większość dziewczyn też by ją zapewne zmiotło z planszy, aczkolwiek nie smuciło jej to wcale, w końcu każdy musi mieć jakieś słabości!
- O, to się świetnie składa, ja jestem absolutnie stworzona do dotrzymywania towarzystwa. - posłała jej kolejny dziki uśmiech, po czym podeszła do siedziska dziewczyny, by wcisnąć swój chudy tyłek tuż obok. Musiała się nieco podciągnąć na rękach, by w ogóle się wsunąć na miejsce, bo była niskim skrzatem, co swoją drogą musiało wyglądać nieporadnie i komicznie zarazem. - Nie wiem, na kogo czekasz, ale to trochę nieodpowiedzialne, żeby zostawiać kogoś samego w takiej okolicy. Nie dalej jak kilka minut temu widziałam, jak ktoś oberwał lepę w czapę za krzywe spojrzenie, rosły chłop był, a się złożył jak snopek siana. - wyznała, cały czas próbując się umościć na miejscu. Wszystko mówiła z taką lekkością, jakby przemoc była jedną z niewinnych dziewczęcych plotek, które nie robiły już na niej szczególnego wrażenia.
- A, moja lutnia? - odruchowo spojrzała na swoje plecy, po czym zaśmiała się wesoło. - Pewnie tak, ale to nie mnie zelżała kieszeń. Dostałam ją lata temu, choć już swoje przeszła. - w tym momencie zdjęła ją z pleców i zaprezentowała obdrapane miejsce na zagięciu pudła. - O tutaj, tym dokładnie miejscem, przylutowałam gościowi w łeb. Rozumiesz, przylutowałam lutnią? Nieważne, mam głupie poczucie humoru. Rozchodzi się raczej o to, że korzystam z niej także w potrzebie skorzystania z broni obuchowej i sprawdza się fenomenalnie. - Billie była chodzącą instytucją dzielącą się faktami, o które nikt absolutnie nie pytał, nie zamykając się ani na chwilę, więc trochę współczuła kobiecie. W końcu zdecydowała się na towarzystwo rudej, nie wiedząc jeszcze, że gada bez ustanku.
Powrót do góry Go down
Niesnaska
Niesnaska
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Członkini Bandy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t798-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t821-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t822-drobne-niesnaski#3221

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptySob 25 Sty - 1:10

Wyciąganie rączki po czyjąś sakiewkę było dość zwyczajną praktyką w tych stronach miasta. Ludzie zawsze byli dziwną zgrają, którą trudno jest odczytać. Jedni, przygnębieni wojną i stratą będą trwonić pieniądze, gdyby jutra nie było — Pozostali, trzymać się będą złamanego miedziaka, jakby nadejść miały jeszcze gorsze czasy. Niewiniątko czy nie, aparycja to jedno, fakty to drugie, tego zamierzała się trzymać, trafiła już na kilka niepozornych osób w swoim życiu. Najbardziej niepozorni bywali wieśniacy i kapłani. Jeżeli miało to jakieś znaczenie — Resztę łatwiej było odczytać. Jak chociażby wielmożów którzy zawsze mają się za kogoś ważniejszego, niżeli w rzeczywistości są. Bywali tacy, którzy zdawali się zapominać o tym niewielkim piedestale na którym stali. Zwłaszcza gdy ktoś wytrącił im go z pod nóg.

Słuchanie Billie i jej natłoku słów już w pierwszej chwili doprowadziło do uniesienia brwi w geście niezadanego pytania przez Niesnaskę. Istotnie, żadna praca nie hańbiła... Słowa te były w rzeczywistości głupim i nic nie wartym stekiem bzdur. Oczywiście, że ta praca hańbiła, pozbawiała wszelkiego szacunku jaki tylko można było do siebie mieć.

— Myślę, że jednak hańbi. Najlepiej znają się na tym szlachcice których córki ktoś zbałamucił — Musiała wtrącić swoje trzy grosze. Hańba, nie miała jednak żadnego związku ze statusem życia i obfitością sakiewki. Billie jednak zaczęła w niemal teatralny sposób prezentować jej tą nieszczęsną okolicę. Dokładnie tak jakby występowała w roli, lecz przybyła na nie te przedstawienie.

— Nie pasujesz. To tylko kwestia chęci. Włosy rozpuszczone już masz, pierwszy krok za tobą. Odsłoń trochę cyca, pokaż nóżkę i więcej starań nie potrzebujesz. O klientelę się nie martw, jak zobaczą żeś kruszyna to będą ostrożni... Ci którzy nie wezmą Cię za zwyczajną, tanią dziwkę. Ale nie przejmuj się. Zarówno to co nosisz jak i ta lutnia pewnie utrzymają cię jeszcze długo z daleka od tej alejki — Nie ważne jak mówili, ważne były fakty a Billie nie pokazała jeszcze by rzeczywiście myślała o pracy w tym biznesie. Prawdę mówiąc to by Adelaidę bardziej zdziwiło, zwłaszcza jak zaczęła mówić jeszcze więcej. W tej profesji mówienie za dużo lub mówienie za mało na pewno nie należało do topowych atutów.

— Jesteś trochę jak wyjęta z cyrku, wiesz? — Perliste uśmiechy, eksponowanie okolicy. Może to jakiś nieznajomy dla niej talent, lub naczelna kuglarka ziem korony? Przez chwilę przez myśl przeszło jej, że chłopakom przydałaby się taka towarzyszka na rozładowywanie ich napięcia. I to wyłącznie w dobrym tego słowa znaczeniu.

— Zostawić kogoś samego? — Zdziwiła się, spróbowała się obrócić to w lewo to w prawo, tak jakby próbowała rozglądać się z niedowierzaniem po najbliższym otoczeniu.

— Wiewióreczko, najlepszą metodą na sytuacje w której zostałaś sama - jest perswazja. Nauczysz się jeszcze. — Klepnęła jedną z dłoni na rękojeść noża. Dość szybko i delikatnie by nie zwracać ku niemu zbytniej uwagi. Czy Billie dojdzie do właściwego wniosku czy nie, to już jej własna sprawa. Spojrzenie i możliwość postawienia krzyżyka na drogę, czasami bywały większym straszakiem niż towarzystwo jakiegoś lalusia.

— Widocznie pijak albo góra mięcha. Bardzo tożsame. Myślisz, że w towarzystwie jakiegoś lalusia byłabyś bezpieczniejsza? — Znów obejrzała ją z góry na dół, w duchu sama karcąc się za wyrażoną opinię. To oczywiste, że jeżeli laluś z którym by przyszła, rzucał się w oczy jak ona, to byłoby tylko gorzej. Kłopoty lubią takie osoby. Tak mamy jeden ewenement na skalę ulicy a nie dwa.

— Naprawdę przylutowałaś nią komuś? — Zainteresowała się tą nadzwyczajną opowieścią o silę i potędze lutni wzrastającą ponad ostrza mieczy i toporów. Prawdę mówiąc nie miała powodów by nie wierzyć. Ten ciut mniejszy od niej worek kości, mógł rzeczywiście mieć " aż tyle " siły by przygrzmocić komuś na tyle słabo, by ani nie zrobić mu przesadnej krzywdy, ani nie zniszczyć lutni.

— Szkoda tego grajka. Drugiego ciosu może nie wytrzymać. Nigdy nie grałam, ale ładnie brzmi jak strugają te nitki w karczmie. Podobno kosztują fortunę. By kupić drugą, to pewnie już musiałabyś zatrudnić się w zamtuzie bo chyba tyle nie masz — Skinęła głową przed siebie w kierunku budynku, tego samego który opuściła kilkanaście minut temu. Zgarbiła się trochę i zagryzła lekko wargę przyglądając się przechadzającym ludziom, co jakiś czas zerkając w stronę drzwi.

— Masz jakieś imię, czy wolisz " Wiewióreczko ", dorzuciłabym do zestawu jeszcze skrzata, lecz sama nie mam dużo więcej. — Zaśmiała się raz, uśmiech na jej twarzy pozostał jeszcze przez chwilę, choć sam odgłos jak raz się pojawił, tak więcej się nie odważył, jak na razie.
Powrót do góry Go down
Billie Rivers
Billie Rivers
Wiek postaci : 21
Stanowisko : Objazdowa bardka, a także wrzód na tyłku Arwynda Tully'ego
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t782-billie-rivershttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t838-billie-rivers

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptySob 25 Sty - 4:31

Popatrzyła na nią zdziwiona, kiedy skontrowała jej opinię o hańbiącej naturze wszelakiego zatrudnienia. Aż na chwilę się zamknęła, jakby rozważając sens jej słów, po czym wzruszyła energicznie ramionami, przez co rude loki nań spoczywające sprężyście podskoczyły.
- Może masz rację, nie wiem. Wiesz, nikt mi nigdy córki nie zbałamucił. - przyznała, kiwając głową w taki sposób, jakby powoli zaczynała się zgadzać z jakąś odkrywczą filozoficzną tezą. - Głównie dlatego, że żadnej nie mam, nie miałam i raczej mieć nie będę! A przynajmniej się na to nie zapowiada. - może jej słowa zabrzmiały dołująco, ale wypowiedziawszy je zaśmiała się, bo w rzeczywistości bardzo cieszył ją taki stan rzeczy. Wolność i niezależność ceniła sobie niezmiernie, każdego dnia chwaląc swój pomyślunek, który podkusił ją do zwiania z domu lata temu. Nie ckniło jej się wcale, ale to wcale, a na dodatek czerpała z życia pełnymi garściami. Żyć, nie umierać, a najlepiej śnić na jawie.
- Panienko droga, żeby odsłaniać cyca, to trzeba go najpierw mieć! - wyszczerzyła zęby, po czym klepnęła się porządnie w klatkę piersiową. Odpowiedział im dźwięk raczej przypominający klaśnięcie, niż cokolwiek innego spodziewanego u kobiety. - Z przodu plecy, z tyłu plecy, Siedmiu trzyma ją dla hecy! Ale dziękuję za rady, a nuż się kiedyś przydadzą. Kto wie, co życie przyniesie. - skinęła głową w podziękowaniu, a nawet by się pewnie ukłoniła teatralnie, gdyby nie siedziała na tyłku od dłuższej chwili. Mogłaby niby zejść, ale jakoś nie chciało jej się drugi raz wdrapywać na murek. Kobieta pewnie nie weźmie jej na poważnie w tym momencie, ale Billie naprawdę nie wykluczała żadnego zajęcia. Doskonale zdawała sobie sprawę, że los może się kiedyś przestać do niej uśmiechać, kopnąć w tyłek, a następnie zostawić w alejce takiej jak ta. W takich momentach często nie ma innego wyjścia, niźli rozłożyć nogi, więc nie chciała piętnować takiego sposobu na życie.
- Wiem, dziękuję. - odparła naturalnie, jak gdyby usłyszała zwyczajny komplement. - Chętnie dołączyłabym do cyrku, ale jakoś niedane było mi jeszcze spotkać żadnej trupy. Może kiedyś! Teraz w sumie kręcę się z takimi przerośniętymi małpami z Essos, a to całkiem jak cyrk, więc prawie że marzenie spełnione. Trzeba się cieszyć z małych rzeczy. - oświadczyła, przyznając się otwarcie do swojego towarzystwa. Po chwili dotarło do niej w sumie, że żadnego z kompanów Tully'ego nie można było nazwać małą rzeczą, bo byli rosłymi chłopami, przy których ze swoją posturą wyglądała wręcz przekomicznie, ale jakoś nie uznała tego za aż tak istotne, by sprawę sprostować.
- Ach, rozumiem! - wzniosła okrzyk, po czym pokiwała głową z uznaniem. - Nic tak nie zniechęca mętów, jak ostrzegawcza kosa między żebra. Szanuję. - uśmiechnęła się szelmowsko, gratulując jej skłonności do przemocy. Sama chciałaby być zdolna do skrytobójstwa, albo chociaż jakkolwiek ambitniejszej samoobrony niż krzyk, gryzienie i porządny zamach lutnią. Ba, Arwynd to się nawet starał nauczyć ją strzelać z łuku! Niestety Billie była tylko mocna w gębie, pary w rękach nie miała za grosz, więc trening jeszcze trochę potrwa.
- No, a jakże. - żachnęła się nieco, że w ogóle podała jej opowieść w zwątpienie. Ruda wiewióra była przecież nieustraszona, jeśli ktoś obrażał jej kunszt artystyczny, musiał się spotkać ze srogą karą!
- Cwaniak powiedział mi, że mam przestać wyć. No to mu odpowiedziałam, że jak się nie odstosunkuje od mojej osoby, to ja mu dopiero dam powód do wycia. Coś tam dalej się pluł pod nosem, szuja, niewiele wyższy ode mnie. To sobie pomyślałam, o nieee, nie będzie mi gówniarz pyskował! No i mu zasadziłam przez czerep, raz a konkretnie. Potem co prawda musiałam spieprzać w podskokach, ale co dostał w ten głupi łeb, to moje. Mam nadzieję, że go parchy obrosną. - wyglądała na zezłoszczoną, ale broń boże nie na dziewczynę! Raczej zirytowała się na wspomnienie tego ciula, któremu życzyła obecnie wszystkiego najgorszego. Jakby go spotkała gdzieś ponownie, to nie omieszkałaby mu przyfasolić raz drugi, nawet kosztem rozwalonej lutni. Czasem pewne kwestie wymagają poświęceń i ona była gotowa je ponieść.
- No tak, przecież! Gdzie moje maniery! - nagle marudny humor wyparował, na rzecz zaaferowania się sprawami grzecznościowymi. Przełożyła lutnię do jednej dłoni, a drugą wytarła asekuracyjnie o spodnie, tak w razie, gdyby jednak okazała się być brudna. W końcu nie będzie podawać upapranej ręki, to bardzo niegrzeczne. - Nazywam się Billie, ale, oczywiście, Wiewióreczka brzmi też świetnie, więc wybór pozostawiam tobie. - tutaj wyciągnęła doń swoją prawą dłoń, mając nadzieję na przyjazne danie sobie graby. Po cichu też liczyła, że jeśli już do tego dojdzie, to kobieta będzie delikatna i jej nie połamie palców.
Powrót do góry Go down
Niesnaska
Niesnaska
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Członkini Bandy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t798-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t821-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t822-drobne-niesnaski#3221

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptySob 25 Sty - 16:45

Każda miała swoje doświadczenia i własne pojęcie o świecie, jeśli jakiekolwiek. Trudno jednak operować wiecznie frazesami opartymi tylko i wyłącznie na odczuciach innych oraz przeczuciu.

— No tak. Nie wyglądasz na amatorkę ciepłego mleka i podwójnych porcji — Złączyła w tej chwili dłonie razem i pokręciła głową z lekkim uśmiechem po rzuconej przez Billie rymowance dotyczącej całkiem płaskiej dziewczyny. Trudno było w pewien sposób od razu nie polubić tej gadatliwej osóbki. Była idealną zmianą tutejszego klimatu, chyba najlepszą, jaką można było sobie wymarzyć. — Przyniesie pewnie tylko to co będziemy chciały, żeby przyniosło — Wspomnienie o cyrku dobitnie podkreśliło dystans Billie i humor jaki w sobie nosi. Wiele jej brakowało do takiej zwyczajnej, skalanej złem dziewki, która próbowała przeżyć. Z jakiegoś powodu sprawiała wrażenie osoby, której sporo się w życiu poszczęściło. — Może nawet założysz własną grupę! Myślałaś o tym? — Wtrąciła całkiem niepoważnie, choć wspomnienie o Essoskich małpach z którymi trzymała, zaciekawiło ją straszliwie. Trudno było jej ukryć zainteresowanie, zwłaszcza jak obróciła się całkiem w kierunku rudej, zarazem zmieniając nieco pozycję w której siedziała — Essoskich małp? Może powiesz mi coś więcej? Zabrzmiało to ciekawie. Chyba nigdy nie znałam zbyt długo żadnego ludzia z Essos, hah — Szeroko wytrzeszczyła na chwilę oczy, by zaraz wrócić do całkiem normalnej mimiki — Mieszkańcy Essos to była ciekawa zgraja, zwykle mieli przy sobie sporo grosza, szczególnie gdy przybywali z królewskiej przystani. Tam przecież były te wielkie banki o których tyle się mówiło, tam kwitł całkiem inny świat, również pełen pieniędzy i przygód.

— Prawie spełnione. Widzę, że stać cię na więcej niż tylko prawie — Ale to od niej samej zależało, co faktycznie uznawała za spełnione marzenie. — Nie myślałaś by zabrać się tam z nimi? — To pytanie też musiało paść, ruda lubiła przygody i widać było to po samym sposobie bycia jaki prezentowała swoją osobą. Te pełne pozytywnych myśli emocje nie ustawały, nawet i w chwili w której pojawiał się tak poważny temat jak metal pomiędzy żebrami. Czy to była pierwsza oznaka szaleństwa, czy któraś z kolei której Niesnaska nie wyłapała? Czy to ważne? Chyba nie, póki rozmawiają i zapewnia jej " rozrywkę ". Addy również robiła dobrą minę do zlej gry w przypadku tego nieszczęsnego metalu. Wolałaby wbijać go w czyjeś ciało, tylko wtedy gdy to konieczne, z jakiegoś powodu zbyt łatwo potrafiła uznać to za konieczne.

— Nie zrozum mnie źle, masz mało siły i tylko spryt, lub cwaniactwo może ci pomóc. Cios lutnią kiedyś nie wystarczy i będzie po lutni, będzie koniec lutowania. Z łuku taka mizerna też nie postrzelasz. Wymaga za dużo siły, daleko też nie rzucisz... Zostają ci jedynie ostre zabawki. — Sama nie wiedziała dlaczego jej to wszystko mówi, kruszyna byłaby znacznie prostszym celem gdyby jej takich informacji nie przekazywać. Na pewno ktoś zapłaciłby za informację o takiej pannicy, która to bez strachu sama po najgorszych ulicach się włóczy i śmiele o swoim losie opowiada.

— A kim był ten szczęśliwiec mogący poczuć wgniecenie twojej zabawki? — Jedna tajemnica, którą mogła rozwikłać prostym pytaniem. Nie żeby miało to jakieś większe znaczenie, ale mogło powiedzieć o samej Billie ciut więcej, teraz mimo wszystko cedziła słowa, by porozumiewać się z Niesnaską, dokładnie w jej języku, dostrzegła to. To była pewnego rodzaju gra, a gry są fajne, prawda? Dalszemu pytaniu o imię towarzyszyło coś więcej niż wypowiedzenie słów. Gest przywitania jakim raczyli się głównie mężczyźni. To jeszcze bardziej rozbawiło Adelaidę. Pasowało do tego kruchego wizerunku jak ulał.

Addy wyciągnęła odruchowo lewą rękę, dopiero gdy wyciągnęła ją do " tego " przywitania, zdała sobie sprawę, że coś tutaj nie zagrało. Cofnęła ją i dopiero podała jej drugą, prawą, uprzednio również mimikując gest rudej, ten ze spodniami. Już udzielił się jej podobny nastrój. Lekko ścisnęła wiewiórcza łapkę, choć nie za mocno. Tyle o ile. — Niesnaska — I teraz oczekiwała konsternacji i masy pytań odnośnie tego dlaczego akurat tak a nie inaczej, dlaczego nie normalne imię. Nigdy nie odpowiadała na takie pytania, więc może to będzie dobra okazja by to zrobić. Czasem było po prostu prościej na " ej ty " niż sprowadzać to do imion.
Powrót do góry Go down
Billie Rivers
Billie Rivers
Wiek postaci : 21
Stanowisko : Objazdowa bardka, a także wrzód na tyłku Arwynda Tully'ego
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t782-billie-rivershttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t838-billie-rivers

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyNie 26 Sty - 0:47

Chyba nie było na tym świecie miejsca, do którego Billie pasowałaby jak ulał. Była chodzącą mieszanką wybuchową wszystkiego, co skrajnie pozytywne. Na dodatek żadnej myśli nie trzymała się dłużej niż minutę, zmieniając obiekty zainteresowania w trymiga, bo w istocie miała podzielność uwagi trzymiesięcznego szczeniaka. Z jednej strony super, bo nic nie było w stanie jej zasmucić, gdyż zapominała o tym od ręki, ale z drugiej wielu się irytowało na jej brak skupienia.
- Własną? Nie, to niedorzeczne. - parsknęła, uznając pomysł dziewczyny za niebywale głupi, aczkolwiek uroczy. - Ja się nie nadaję do stania na czele absolutnie niczego. Poszlibyśmy z torbami, a ja nie chcę nikogo ciągnąć ze sobą na dno. - naprawdę nie uważała się za dobry materiał na lidera, nawet czegoś tak prozaicznie nieskomplikowanego jak trupa artystyczna. Była zbyt chaotyczną personą, by czemukolwiek przewodzić, no i nigdy nie wiedziała na pewno, kiedy zachować powagę, a kiedy nie. Wolała uczepiać się kogoś jak rzep psiego tyłka i z dziecięcą ciekawością śledzić każdy ruch, by wyciągać z tego cenne lekcje. Albo chociaż inspiracje do głupich piosenek.
- Tully i jego kompania. - odpowiedziała od razu na pytanie o grupę małp, z którą się trzyma. - Wrócili na łono siedmiu królestw niedawno przed koronacją. Chyba siedmiu? Ja już naprawdę nie pojmuję, jak to w końcu jest z tym Dorne. - w tym momencie podrapała się w czubek głowy, wyraźnie nie ogarniając kwestii politycznych. Miała ważniejsze rzeczy do roboty, na przykład obserwowanie gąsienic, jak przeistaczają się w motyle. - Wiesz, pan Oscar zabrał się tam lata temu, wrócił z całą rodziną oraz zgrają mężnych wojów i wszyscy wyglądają, jakby się z cyrku urwali. Albo przynajmniej jakiejś kopalni. - każdy jeden był albo dziwny z twarzy, albo spalony słońcem, przez co wyróżniali się na tle pospólstwa okropecznie. Billie oczywiście uważała to za bardzo interesującą cechę, bo nad miarę szanowała odmienność od wyznaczonych ram. Tradycja i bycie normalnym było zdecydowanie za nudne, nikt przecież nie będzie chciał słuchać śpiewek o rolniku zmierzającym na sianokosy, albo o dziewce wypychającej zwyczajnego beboka na ten świat.
- Pytasz dzika, czy sra w lesie. OCZYWIŚCIE, że bym chciała. - podniosła głos, wręcz wypluwając z siebie słowa, przez co mogła, acz nie musiała, nieopatrznie opluć rozmówczynię. - Ale oni dopiero co stamtąd przyjechali, wątpię, że prędko wrócą. Jeśli chodzi o podróże, to ja jestem pierwsza, poznawanie świata jest ekscytujące - kontynuowała pełnym emocji głosem, włączając do tego żywą gestykulację rękoma i potrząsanie lokami w zdecydowanym nadmiarze. - Ale sama to wiesz, mogę sobie co najwyżej zaginąć na środku stolicy, tak jak zrobiłam to dokładnie w tym oto momencie. - wreszcie wzięła oddech, wzdychając ciężko, jakby z bólem, że w pojedynkę jest taka nieporadna. Czasem sobie myślała, że gdyby była rosłym chłopem jak Arwynd, to nic nie byłoby w stanie jej zatrzymać, w absolutnie żadnej kwestii. Niestety, a także bardzo niefortunnie, urodziła się kobietą.
- Ja wiem, ja wiem. Tylko wiesz, ja jestem chyba zbyt roztrzepana na ostre zabawki. Jeszcze sobie wybiję oko, a oczy mi się całkiem przydają! - zmarszczyła brwi, wydając się zmartwioną takim stanem rzeczy. Była z lekka pomylona, ale również w pełni świadoma swoich słabości. Noży jej lepiej do rąk było nie wkładać, bo zanim zrobiłaby komukolwiek krzywdę, pocięłaby najpierw siebie. Choćby dlatego, że kichnie w niefortunnym momencie i wpakuje sobie czoło prosto na ostrze. Była do tego zdolna. - Może powinnam nosić ze sobą jakiś kij? Albo wiosło chociaż. - powiedziała to całkiem serio, spoglądając na ciemnowłosą w poszukiwaniu opinii z drugiej ręki. Po chwili zaczęła się nawet zastanawiać, czy grabie nie byłyby jeszcze lepszym wyjściem, ale im skuteczniej brzmi broń, tym większe ryzyko, że Billie dostanie od niej rykoszetem.
- Nikim! Oto, kim był! - znowu się wzburzyła na wspomnienie tamtego pajaca, który raczył obrażać jej twórczość. - Jakiś tam grajek, zapchajdziura z podrzędnej karczmy, ot co! Skakał do mnie, że jest lepszym bardem ode mnie, a nawet porządnie rymować nie umiał! Bezczelne, doprawdy, kiedy ktoś staje z prawdziwą sztuką twarzą w twarz, a potem na nią pluje. Nie wiem, skąd się takie ewenementy biorą, ale podobno głupich nie sieją, jeno sami na świat przychodzą. Współczuję serdecznie jego rodzicom, bo to zdecydowanie ciężki, jeśli nie tragiczny przypadek. - odrobinę za mocno zagotowała w środku, ale przynajmniej zrzuciła z siebie dużo negatywnych emocji, a to dobrze. Uważała, że nie potrzebuje smutku i gniewu w swoim życiu, bo to bardzo toksyczne emocje, więc starała się ich pozbywać najszybciej, jak się dało. Odetchnęła, jakby z ulgą, po czym klepnęła się w uda, jakby oznajmiała czas na przejście do innego tematu rozmowy. - Ale! Nieważne, co było to było, pozostało mieć tylko nadzieję, że strzał lutnią przez łeb poukładał mu wszystkie klocki pod sufitem tak, jak bogowie przykazali. - uśmiechnęła się szeroko, jakby naprawdę życzyła dobrze chłopakowi, z którym przyszło jej się zmierzyć, po czym zdecydowała się nie poruszać dalej jego kwestii. Zresztą, powiedziała wszystko, co wiedziała, więc po co dalej drążyć.
Usłyszawszy jej imię, przechyliła głowę i przez chwilę patrzyła pytająco, bo w istocie nie była pewna czy dobrze usłyszała. Raczej spodziewała się jakiegoś normalnego miana, ale w końcu doszła do wniosku, że może po prostu woli się przedstawiać za pomocą swojego pseudonimu. Może trzymała się incognito, kto wie! Przecież Billie robiła identycznie, nie mogła więc jej mieć tego za złe. To byłaby straszna hipokryzja.
- Niesnaska. - powtórzyła, najwyraźniej chcąc się upewnić, czy dobrze załapała. Wypowiedziała jej imię z niezwykłą ostrożnością, jakby właśnie rozpoczynała deklamację pierwszego wersu wzniosłej poezji. - Miło leży na języku. - pochwaliła, posyłając jej kolejny uśmiech, tym razem nieco łagodny, zgoła odmienny od tych pełnych szaleństwa, którymi uraczała ją wcześniej. - Sama sobie je wybrałaś? - zapytała, unosząc brwi w zaciekawieniu. Była bardziej niż pewna, że ani matka, ani ojciec nie byli aż tak niezdecydowani, by nazywać ją w ten sposób. Musiała to być ksywka, nie było innego wyjścia.
Powrót do góry Go down
Niesnaska
Niesnaska
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Członkini Bandy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t798-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t821-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t822-drobne-niesnaski#3221

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyNie 26 Sty - 16:58

Szczeniaczki miały do siebie to, że przywiązywały się do matki. Gdy nie było mamy, czują się zagubione. Czyżby Billie była właśnie takim maluchem, zabranym od matki, zagubionym a cała ta maskarada uwagi i ciepłoty, była maską mającą skryć to przed innymi? Tudzież ich odtrącić? Teoria wielkiego cyrku prowadzonego przez Billie, nie była wcale aż tak niedorzeczna jak mogło się jej wydawać. Potrafiła przyciągać uwagę, to było najważniejsze w roli przodowniczki.

— Wydaje ci się. Dużo mówisz, porwałabyś tłum. — Najważniejszym elementem prowadzenia, zawsze było dobranie odpowiedniej kompanii, nawet i Tully miał jakieś powody by zabrać tego rudzielca ze sobą. Czy osobiste, czy grupowe, nie ma to znaczenia. — Znalazłabyś kogoś do pomocy — Dno czy nie, bez spróbowania, nie miała opcji się o tym przekonać, ludzie będą gadać, ale co z tego?
Słysząc jednak wspominkę o grupie do której należała, ludziach Tullyego, jakiegoś szlachciury z dorzecza, który wyprawiał się za wąskie morze... Oznaczało tylko jedno. Jej wcześniejsze przytyki o pieniądzach całkiem rozbiły się o ścianę. Podróżowanie z kimś takim to czyste złoto. Była zaskoczona takim doborem towarzystwa przez małą i kruchą Billie, jak to było właściwie możliwe?
— Zadajesz się ze szlachcicami? — Spytała z zainteresowaniem w głosie, sprawdzała teren, nie miała bladego pojęcia czy sposób w jaki to robi w ogóle należał do delikatnych, nie miała wprawy w byciu subtelną. — Co ze sobą przywieźli? — To pytanie było prawie jak trzaśnięcie kogoś sakiewką po twarzy, Addy chyba nie była jednak nic a nic subtelna. Drzwi były ostatnim punktem jej zainteresowania. Interes poza jej zasięgiem, zdawał się znacznie bardziej rozwijać w jej głowie.

— No... W ostateczności mogę cię odprowadzić, jeśli nie chcesz się zgubić w innym zakątku miasta. — Przewracała oczami gdy wypowiadała co kolejne słowo, to w lewo, to w prawo. Sama nie wiedziała czy ubrać to bardziej w przymus czy w życzliwą ofertę. Billie pewnie weźmie to za drugą opcje, tym lepiej. — Wiosło? To tylko na rzece, zbyt duże, nieporęczne, siły potrzeba. Ty jej chucherko nie masz — Chude rączki, chude nóżki, może i faktycznie nie nadaje się do samoobrony, ani do innych potrzeb. — Ah, zastanawiałam się w sumie jak wyglądają takie szlacheckie uczty — Wtrąciła całkiem zmieniając na chwilę temat. Nigdy nie miała okazji na takiej być, nie miała nawet okazji być na uczcie w wersji kupieckiej. Trochę bida, że jej doświadczenie ograniczało się do tych niższych zabaw czy uciech.

— Nigdy nie miałam chęci zwiedzania. Raczej ograniczałam się do tego co widzę — Nie było to do końca prawdą, chciała zwiedzić trochę świata, nie dla samego zwiedzania, jednak dla tego co można było w trakcie takich podróż osiągnąć i posiąść. Bogactwa, chwała, skarby. To bardziej ją interesowało niż samo postawienie stopy na piasku którego nikt nie zna. Kogo obchodzi piasek i ktoś całkowicie nieznajomy — Niespotykalny dla świata, nie liczący się o głupim, nawet nie rymujacym się imieniu — kto odkrył nową wysepkę na wąskim morzu, która i tak nie zostanie zamieszkana. Nie lubiła być zamykana w czterech ścianach, jak to miało miejsce w sepcie. Tam poza wioską nie widziała nic, nie miała perspektyw.

— A więc jesteś nie tylko wszechstronnie utalentowaną zabawiarką i figlarką, jeszcze bardka i odkrywczyni! No proszę! Myślę, że takie konflikty najlepiej rozegrać w języku najbardziej znanym przez związanych w konflikcie. Powinniście zagrać przeciwko sobie i zobaczyć kogo ludzie docenią bardziej! Pokazałabyś im, że lepiej grasz. Tak tylko wgniotłaś lutnie a on się skwasił tym, że zrobiło to dziewczę. — Posiadanie piersi miała zarówno wiele wad jak i zalet. Pierwszą i najbardziej bolesna z wad była oczywista. Druga, mniej im było wolno, zabawki w rękach prawdziwych mężczyzn, lecz co jeśli nie ma jej w niczyich rękach? Zalety, nieco mniej oczywiste, lecz również się wyłaniały z tego obrazku. W pewnym sensie, znacznie więcej uchodziło im płazem, ot Billie stłukła barda, który nie zrobił nic by jej przeszkodzić. Co do Niesnaski, któż podejrzewałby dziewczynkę — podopieczną Septu o zamordowanie trzech chłopaków z wioski? No nikt. Wystarczyła odrobina przygotowania pod to ziemi.

— Wierzysz w siedmiu, Wiewióreczko? Jak myślisz, nie martwią się o ciebie rodzice jak tak gubisz się na ulicy? — Wiara to ciekawe zjawisko. Niektórzy wierzą, bo liczą na to, że im się to opłaci, inni z potrzeby zysku... Zdarza się, że pojedyncze jednostki robią to bo nie mają powodu, lub nie znają innego sposobu.

— Tak, Niesnaska. — Przywykła do niego. Nie było to jej wymarzone miano, aczkolwiek było to pierwsze słowo które przyszło jej na myśl gdy spytano ją o imię cały ten czas temu. Wynikało ze zwykłego nieporozumienia, w mianie tych, którzy stracili wtedy życie. Gdyby miała przyznać, to cała jej egzystencja, była jednym wielkim nieporozumieniem, dlaczego więc nie przyjąć tego jako swoje własne miano? — Nigdy nie sprawdzałam jak leży ani jak stoi, ale miło, że ci się podoba — Wróciła wtedy myślami do przeszłości i sytuacji w sepcie, która zapoczątkowała to wszystko. Wyraźnie jej mina stała się znacznie bardziej markotna niż jeszcze chwilę temu. Niezbyt lubiła mówić na swój temat, jak na ironię, w rozmowach o sobie czuła się bardzo obco.

— Kiedyś ktoś... — Wtrąciła ponuro i westchnęła ciężko — ...kiedyś padło i się przyjęło — Nie chciała zbyt dzielić się swoją przeszłością, to było zbyt dużo. Wymyślanie czegoś na poczekaniu raczej nie było jej mocną stroną, dlatego nie siliła się na żartobliwe historie, czy wręcz niepoprawne. Mimo wszystko Billie zasługiwała na JAKĄŚ odpowiedź, choćby szczątkową, jaka tutaj padła. Nie mogła zostawić pytania bez odpowiedzi. Całe szczęście, że nie zapytała o jej rodziców. Byłby to problem wielkości królestwa, jeśli chodzi o udzielenie odpowiedzi.
Powrót do góry Go down
Billie Rivers
Billie Rivers
Wiek postaci : 21
Stanowisko : Objazdowa bardka, a także wrzód na tyłku Arwynda Tully'ego
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t782-billie-rivershttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t838-billie-rivers

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyPon 27 Sty - 0:41

Billie była odłączona od matki z własnej, acz przymuszonej woli. Za bardzo ceniła sobie swoją wolność, by móc pozostać w ryzach rodziny, która najwyraźniej bardziej przejmowała się swoim dobrobytem, niż spokojem ducha własnej córki. Oczywiście, że odkąd zdecydowała się na samotną wyprawę, a życie zdążyło kilkukrotnie jej pokazać, na co je stać, zaczęła doceniać każdy promyk szczęścia i czerpała zeń, ile się dało. Niemniej, była pozytywnie zakręcona odkąd pamiętała i wcale nie uważała tego za jakiś mechanizm radzenia sobie z dziecięcą traumą.
- Dużo gadam, ale niekoniecznie z sensem. Do porywania tłumów w imię czegoś większego, trzeba czegoś więcej niż puste słowa. Pięknie mówić potrafi wielu, oczywiście z różnym powodzeniem. Pewnie mogłabym mamić słodkimi frazesami niejednego, ale po co obiecywać ludziom coś, czego nie mogę im zapewnić? - zapytała, nadal nie rozumiejąc, czemu próbowała przekonać jej do idei własnego ugrupowania. Nie nadawała się do opieki nad nikim innym poza sobą, ledwie ogarniała swój szalony umysł; sprawowanie pieczy nad cudzym sercem wydawało się ją przerastać, więc wolała się w to nie mieszać. Zobowiązania ją za bardzo odstraszały, więc wolała się nie angażować na dłuższą metę. Może dlatego wizja mariażu ją tak petryfikowała?
- Nie wszyscy są szlachicami. - odparła, by nie sprawiać mylnego wrażenia obracania się wśród nie wiadomo jakich elit. Na dobrą sprawę większa część kompanii była zwykłymi zwerbowanymi wojakami. - Poza dużą ilością broni chyba nic szczególnego. Przynajmniej nie zwróciłam na to uwagi. Co, już ci się oczka zaświeciły, nie? - posłała jej szelmowski uśmiech, jakby doskonale sobie zdawała sprawę, że Niesnaska uroczyście knuje coś niedobrego. Nie miała zamiaru jej o to winić, wiedziała, że każdy ma inne priorytety w życiu; jeśli ktoś wiódł życie z dala od ścieżki prawa, nie miał ogródek, by zarabiać poprzez okradanie innych.
- Powinnam zmierzać w kierunku Czerwonej Twierdzy. - poinformowała, wskazując na górujący nad miastem zamek skinięciem głowy, po czym założyła za uszy włosy, które zdążyła w ten sposób doprowadzić do nieładu. - Niby zadanie banalne, zdaje się być równie proste jak podążanie za gwiazdą. Aczkolwiek meandry uliczek i alejek w tym mieście są okrutnie pogmatwane. Można błądzić i błądzić, nigdy nie docierając do upragnionej oazy. Jeśli jeszcze dodać do listy szarlatanów i hucpiarzy czyhających na nieostrożnych... No ciężko cierpieć tutaj na brak doznań. - to nie tak, że jakoś szczególnie obawiała się o swoje życie. Gdyby miała je dziś stracić, niczego by nie żałowała, bo w prawdzie żyła każdego dnia tak, jak sobie tylko zamarzyła. Niestety nie była aż tak głupia, by pchać się w objęcia śmierci, wiedząc, że może w taki, czy inny sposób je ominąć.
- Uczty są... no inne dla każdego. Zależy z czyjej perspektywy na nie patrzysz! - zachichotała, jakby zbierało się na niezwykle ciekawy dyskurs. - Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dosłownie. Szlachta oczywiście zazwyczaj bawi się przednio, w końcu przed nimi ustawiają stoły uginające się od frykasów, a wino leje się strumieniami i zdaje się nie kończyć. Tylko wiesz, haczyk jest w tym zazwyczaj, bo w przypadku przedsięwzięć pokroju koronacji trzeba wysłuchiwać przemów i przechwałek, które nie każdy trawi. Potem obdarowują się cudami-niewidami, próbując prześcignąć jeden drugiego w konkursie na podlizywanie się swojemu seniorowi, co potrafi przyprawić o mdłości. W tle cały czas przygrywają odwieczne scysje pomiędzy wszystkimi wasalami, bo przecież wszyscy muszą się spierać o byle pierdołę. Polityka strasznie bruździ momenty, kiedy naród powinien skupiać się wyłącznie na zabawie. Według mnie to niedorzeczne. - rozkręciła się z opowieścią, jakby mówiła z pierwszej ręki osoby doświadczonej. W rzeczywistości świadkiem była niejednej uczty, zarówno za życia obecnego, jak i przeszłego. Dlatego zaczerpnęła z każdej z perspektyw, na własne oczy widząc ciemne strony każdej pozycji. - Służba za to lata za szanownym państwem, bo przecież musi być na zawołanie, jeść może tylko oczami, a jedyną pociechą są ewentualne kłótnie i afery, tudzież kompromitacje na polu reputacji. No i plotki, ploteczki. Czasem cenniejsze niż zapłata w złocie. - zaśmiała się chytrze, wręcz nie mogąc się doczekać kontentu, jakiego dostarczy jej zbliżająca się uczta. Miała nadzieję, że będzie miała o czym piosnki pisać, a im bardziej pikantne to będą opowieści, tym lepiej!
- Coś ty, z konia spadła? Nie mogę się z nim ścierać. - spojrzała na nią spod byka, jakby zaczęła bluźnić na jej oczach. - Jeszcze by wygrał, i co wtedy? Sztuka jest bardzo grząskim gruntem, bo każdy człek ma inne gusta. Co jeśli trafiłabym na publiczność, która woli miałkie teksty w akompaniamencie kakofonii? Wstyd do końca życia, nie zostanie mi nic, niż wrócić na dorzeczańskie łono, uwiązać sobie kamień u szyi i skoczyć do rzeki. I to byle jakiej, naprawdę, przecie każda mnie poniesie na tamten świat. - oczywiście, że chciała się zemścić na tamtym, pożal się boże, grajku, ale ryzyko było zdecydowanie zbyt duże, by Billie odważyła się je podjąć. Miała w tym polu wiele do stracenia, więc po prostu wolała go unikać w miarę możliwości i nigdy więcej nie musieć się nim przejmować.
- Wierzę, bo to opłacalne. - odparła wprost, nie mając zamiaru się z tym szczególnie kryć. - Widzisz, jeśli tam na górze faktycznie ktoś jest i w niego nie wierzysz, to w razie śmierci masz trochę przekichane. Jeśli zaś wierzysz, nie możesz przegrać, bo jeśli bogowie istnieją, to wygrywasz, a jeśli ich nie ma, to nic nie tracisz. Wtedy będzie ci wszystko jedno. - dla niej takie podejście do religii było zupełnie logiczne i raczej nie wkładała w to serca. Po prostu robiła to, co było najkorzystniejsze. - Jeśli zaś chodzi o rodziców... Mam dwa krzyżyki na karku, nie jestem już dzieckiem, więc ich protekcja nade mną nie ma już mocy. - odparła, ale nieco spochmurniała, tak samo jak ona przy kwestii jej imienia. Najwyraźniej Billie też miała pewne kwestie, których wolała nie poruszać w rozmowach z nikim. Każdy miał swoje demony, po prostu nie wszyscy decydowali się na ich ukazywanie światu.
- Nie wyglądasz, jakby to imię przynosiło ci radość. - przechyliła głowę na bok, przysunęła ją doń bliżej i spojrzała na nią od dołu, jakby próbowała dojrzeć swoimi błękitnymi oczyma głębie jej duszy, gdzie skrywała wszystkie sekrety. Była trochę niepokojąca. - Nie sądzisz, że powinnaś przybrać takie, na którego dźwięk się radujesz? - zapytała, czekając na odpowiedzieć cały czas w tej samej, przerażającej pozycji i formie. Była to jakaś wersja charyzmy, aczkolwiek niekoniecznie czarująca.
Powrót do góry Go down
Niesnaska
Niesnaska
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Członkini Bandy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t798-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t821-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t822-drobne-niesnaski#3221

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyPon 27 Sty - 8:48

Nie każdy potrafił przemawiać. Zwłaszcza tak by porwać za sobą tłumy, lub podciągnąć po gafie, lub zapomnianym fragmencie przemowy. Billie, wedle Adelaidy spełniała przynajmniej te dwa ostatnie warunki. To już chyba było coś, czyż nie? Choć mogła twierdzić inaczej, to w świecie niezbyt wielu było dobrych mówców, szczególnie tak dobrych by porwać ludzi swoją opowieścią. Szlachetkowie zwykle mieli się za bardzo charyzmatycznych, potrafiących przemawiać do swoich poddanych, w większości przypadków, nie była to prawda, ludzie wracali do swoich zajęć, kompletnie nieprzejęci wygłoszoną mową, lub czymkolwiek ten występ był.

— Żyjąc na ulicach takie jak ta — Przejechała ręką w powietrzu, eksponując ulicę w całej okazałości, od lewej do prawej, odrobinę — próbując imitować gest Billie z przed kilkunastu chwil. — Wiesz, że jesteś warta, tylko tyle ile siebie sama cenisz, potrafisz i możesz to udowodnić. Kogo obchodzi co powiedzą inni? —

Informacje o przywiezionym z Essos żelastwie przyjęła z małym entuzjazmem, co prawda jakiś fikuśny miecz z Essos mógłby być coś wart, lecz na pewno nie był na tyle wartościowy, by ryzykować napaść na szlachetka ze zbrojnym ramieniem w postaci drużyny uzbrojonych wojów. To, że nie każdy nosił tam swój własny herb nie było czymś co Niesnaskę zdziwiło, wszędzie byli nisko urodzeni, ale i tak tacy należący do szlachetnej drużyny, mieli lepiej niż nie jedni no i kto wie ile nieślubnych dzieci jakiegoś lordziska tam służyło. — Właściwie to przestały się świecić jak tylko powiedziałaś więcej — Rzuciła dość ciężko. I rzeczywiście tak było, w tej chwili ta informacja była mało wartościowa. Jeszcze mniej gdy tylko Billie wydała się ze swoją wycieczką do Czerwonej twierdzy. Dziewczyna dodawała fakty i tylko istotne osobistości, szlachetnym nazwiskiem, były tam zapraszane, szczególnie teraz, na koronację, która miała odbyć się niedługo.

— Jeśli czegoś się nauczyłam, to tego, że trzeba szacować ryzyko. Nikt nie zaryzykuje, prawdopodobnie nawet i tutaj napaści na szlachcica. Wiesz co robią takim których złapią? — Jeśli masz szczęście to tylko cię powieszą — Dalej są już lochy, tortury, wyrywanie paznokci, łamanie na kole, wyrywanie kończyn, rozrywanie... Nie wiem czy ktoś wraca. — Jeśli przypadną baty za jakiś mały występek, to pociosane plecy... Chyba są znakiem szczęścia od bogów. Chyba szlachcic musiałby się z dupą na głowę zamienić by nie ściąć swojego doczesnego nikczemnika. — Ty się chyba nie musisz martwić. Wrócisz sobie do twierdzy i będzie wszystko dobrze.

Kwestia uczt pozostała bez wtrąceń ze strony Niesnaski. Nie miała za bardzo co dodać, więc skupiła się na słuchaniu, choć skupienie na ilości wypowiadanych przez Billie słów było trudne, bo ich również było dużo a to był akurat wyjątkowo nudny temat. Niepotrzebnie go poruszała. Jedno nie pozwoliło jej pozostać cicho, kwestia służby — Ale po uczcie jedzą normalnie i wszystko mają zapewnione, bo służą Lordom i wszelkim innym podobnym —

— Chcesz tam iść tak bardzo, mimo, że wiesz jak będzie i to cię denerwuje? Czego właściwie chcesz od czerwonej twierdzy? Po prostu wiesz, że jest tam lepiej, nikt tego nie ukryje — By iść w paszczę lwa, nawet tak bogato zdobionego jak czerwona twierdza, uczta pełna szlachty, jeśli się tego nie lubiło, ani nie czerpało korzyści... To nie było możliwe, mniejsza lub większa, korzyść w tym jakaś była, nawet jeżeli bardzo mało intratna z punktu widzenia osoby trzeciej. W końcu ktoś spełniał marzenia, prawda?

— Nigdy nie jeździłam na koniu, jeśli to coś warte. — Takiej odpowiedzi Billie mogła się nie spodziewać, ale cóż można powiedzieć więcej osoba która nigdy własnego konia nie miała, ani nie musiała o takowego dbać. Już w ogóle na nim jeździć. — Pomyśl o tym co mówiłam wcześniej, kogo obchodzi co inni powiedzą? Jeśli będziesz pewna, że wygrałaś — Zwycięstwo jest twoje. — Jeśli przegrasz, to się poprawisz.
Wiara natomiast, była bardzo ciekawym zjawiskiem. Najwięcej grzeszników, zawsze gromadziło się pod jej skrzydłami. Ciemnowłosa nie wiedziała sama, czy była jeszcze godna spojrzenia opatrzności. Miała swoje własne zbrodnie za uszami. Czy zabicie kapłana i splądrowanie septu wraz z bandą najemnych zbirów nie czyni jej wyklętą dopóki ktoś nie wskaże jej palcem? Tego nie wiedziała. Czasami jednak obawiała się wizyty wewnątrz takiej budowli, możliwe, że obawiała się boskiego odwetu.

— Bo nie przynosi. Coś znaczy, o czymś mi przypomina. — Miała ochotę powiedzieć więcej, już otwierała usta by kontynuować, lecz się powstrzymała. Rozwodzenie się nad tym było całkowicie niepotrzebne i nie zamierzała tego robić. Nie teraz, nie tutaj, nie w tej chwili. — Myślę, że raczej nie chciałabym by ktoś wykrzykiwał moje imię... — Uśmiechnęła się lekko, może ciut tragicznie, ciut po szelmowsku. Trudno powiedzieć czego w tej czarze było więcej. — Gdyby ono miało jakieś znaczenie... Nie wiem nawet jak chciałabym się nazywać. Choć zwykle wiem czego chce, tego jednak nie. Co uznajesz za prawdziwe imię? To, które nadali ci rodzice, czy to jak sama chcesz się nazywać? Czy to jak mówią na ciebie inni? —
Powrót do góry Go down
Billie Rivers
Billie Rivers
Wiek postaci : 21
Stanowisko : Objazdowa bardka, a także wrzód na tyłku Arwynda Tully'ego
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t782-billie-rivershttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t838-billie-rivers

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyWto 28 Sty - 0:30

Widząc, że naśladuje jej teatralne ruchy, którymi uraczyła ją jakiś czas temu, zaśmiała się wesoło, zupełnie jakby przesłanie jej wypowiedzi zupełnie do niej nie dotarło, a jedynie skupiła się na istocie papugowania. Po chwili dopiero zorientowała, że przecież powinna coś odpowiedzieć.
- Mnie obchodzi. - powiedziała, wskazując na siebie, jakby w ogóle była jakaś niejasność, o kogo mogło jej chodzić. - Gdybym miała głęboko w poważaniu opinię innych, dalej tworzyłabym do szuflady. Poza tym lubię sprawiać radość ludziom. - tutaj uśmiechnęła się nieśmiało, jakby lekko zawstydzona własnym wyznaniem, przez co wyglądała nader uroczo. Oczywiście, że się ceniła, miała o sobie nawet całkiem niezłe mniemanie, ale jakoś nie czuła potrzeby udowadniania komukolwiek swojej wartości. Dlatego wolała się nie mieszać w żadne popisy, omijając szumne utarczki. Zresztą, nadmierne zwracanie na siebie uwagi mogło jej się odbić czkawką, a tego wolała uniknąć.
Kiedy mówiła o torturach, patrzyła na nią z nieukrywanym przerażeniem dziecka, które miało się moczyć w nocy z racji tego, co właśnie usłyszało. Billie na szczęście zapomni o tym za jakieś circa siedem minut, więc wilgotne prześcieradło jej nie groziło, ale obecnie była niebywale poruszona.
- Słodki Ojcze w morelach. - wydusiła, nadal nie mogąc pozbyć się trwogi, która wstrząsała ją bardziej i bardziej z każdym kolejnym słowem Niesnaski. - Przecież to okrutne! Jeszcze tę chłostę to można by było przeboleć... Ale łamanie kołem? Zielonego pojęcia nie mam, jak to się uskutecznia, a ciarki mnie na sam dźwięk słowa przechodzą! O paznokciach wolę nawet nie wspominać, bo zwrócę śniadanie... - w tym momencie zbladła, więc asekuracyjnie zasłoniła sobie usta dłonią, żeby czasem jednak nie uraczyć koleżanki pawiem prosto na jej odzienie. Billie chętnie uciekała się do przemocy, ale takiej w samoobronie, ewentualnie takiej, która nie sprezentuje komuś długotrwałego uszczerbku, bez względu czy to na zdrowiu fizycznym, czy psychicznym. Celowemu męczeniu ludzi zdecydowanie się sprzeciwiała, uważając, że barbarzyńskie okrucieństwo do niczego nie prowadzi, a nawet skutkuje jeszcze większą ilością nienawiści i jadu w narodzie.
- No tak, będzie lepiej, to jasne jak słońce podczas żniw. - potrząsnęła głową, nie do końca rozumiejąc, do czego próbowała zmierzać jej towarzyszka. - Nie zrozum mnie źle, ja bardzo lubię uczty i ludzi, gwar i śpiew, nawet taniec - zaczęła, unosząc brwi i patrząc na nią szeroko rozpostartymi oczyma. - Po prostu nieszczególnie oczekuję tej konkretnej. - w tym momencie zgasła, garbiąc się nieco. Brodę przybliżyła nieco bliżej klatki piersiowej, jakby próbowała schować głowę między barkami. Doskonale zdawała sobie sprawę, że będzie tam jej rodzina, a nie potrafiła odmówić Arwyndowi i tak po prostu nie przyjść. Musiała być bardzo ostrożna podczas tej imprezy i nieszczególnie jej się to podobało. Była wolnym duchem, więc ograniczenia, zwłaszcza takiego kalibru, ją zwyczajnie przytłaczały.
- Jazda na koniu jest bardzo przyjemna, koniecznie powinnaś spróbować! - rzuciła, jakby ujeżdżanie wierzchowców było dla wszystkich ogólnodostępnym chlebem powszednim. Dopiero po jakimś czasie załapała, że konie nie są tanie, na drzewach nie rosną, więc zwykłych ludzi na nich zwyczajnie nie stać. - Możesz przejechać się na moim. - dodała z uśmiechem, układając plany na przyszłość. Billie chętnie zabrałaby ją ze sobą na przejażdżkę, bo ceniła sobie dobre uczynki. - Jeśli przegram, wieści pójdą w świat, a potem we wszystkich pobliskich karczmach będę znana jako ta gorsza. A wiesz co idzie w parze ze złą opinią? Złe datki. - spojrzała znudzonym wzrokiem, po czym westchnęła ciężko. Trudne było życie wędrownego barda na łasce i niełasce ludzi. Aczkolwiek pewnie życie złodziejki było gorsze, więc wolała się nie targować z dziewczyną, kto ma gorzej.
- Po co przypominać sobie o złych rzeczach? Na darmo psujesz sobie humor, no i co ci z tego? - pokręciła głową, jakby z niedowierzaniem, spoglądając na nią badawczo. - Ból wcale nie uszlachetnia. Trzymanie urazy czyni ludzi zgorzkniałymi, a życie na ciebie nie poczeka, aż przełkniesz gulę żalu i goryczy. Trzeba brać je takie, jakie jest, korzystać ile się da. - w tym momencie poklepała ją po plecach, jakby pragnęła dodać jej otuchy, choć sama nie do końca wiedziała w czym. Może w sięganiu po szczęście? Takie prawdziwe, odczuwalne w duszy, nie takie mierzone w ilości złota w swojej sakiewce. - Jakie to ma znaczenie? To, co zowiesz różą, pod inną nazwą równie by pachniało. - zachichotała, decydując się na dosyć poetycką odpowiedź. - Nazwałam się Billie, bo to miano zawsze dobrze mi się kojarzyło. Dlaczego miałabym się przejmować imieniem, które wybrali mi rodzice, nie pytając mnie nawet o zdanie? Czy jeśli nazwaliby mnie Udręką, czy miałabym obowiązek się tak legitymować? Nie wiem jak ty, ale ja nie mam zamiaru robić czegoś, czego za żadne skarby nie chcę, nawet jeśli inni tego ode mnie wymagają. Nikt za mnie życia nie przeżyje, więc to ja powinnam o nim decydować. - wyznała, rzekomo na temat imienia, a jednak dla niej te słowa miały o wiele większą głębię i jeśli Niesnaska zwróciła na to uwagę, mogła dojrzeć to w spojrzeniu rudowłosej. W jej oczach tańczyły silne emocje, zarówno zawzięcie, jak i żal do czegoś nienazwanego. Czegoś, co siedziało w ciemnym zakątku jej duszy.
Powrót do góry Go down
Niesnaska
Niesnaska
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Członkini Bandy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t798-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t821-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t822-drobne-niesnaski#3221

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyWto 28 Sty - 17:19

I tutaj się różniły. Gdzie Addy wolała nie myśleć o opinii którą mogli uraczyć ją inni, tak Billie zdawała się przejmować nią, aż do przesady. Ostatecznie Niesnaska nie miała pojęcia, czy Billie faktycznie ją zrozumiała. No ale nie można mieć wszystkiego i oczekiwać podobnego zdania w każdym temacie. — Do niczego cię przecież nie zmuszę. Ale gdyby obchodziła mnie opinia innych, pewnie do tej pory pomagałabym przy uroczystościach i pieliła grządki w wiejskim sepcie — Zsunęła się z murku, czy czegokolwiek co zajmowały. Stała teraz na równych nogach, przekrzywiła nieznacznie głowę, wyłączając się na moment. Wpatrywała się w stronę drzwi. — Co jakiś czas, ktoś wchodził pomiędzy nią a drzwi zasłaniając ten widok, utrudnienie nigdy nie trwało długo, dlatego chwilę została w tej pozycji. Dostrzegła to, co chciała zobaczyć od samego początku. Opisany jej przez szefa osobnik, wkraczał do lokalu. Miała już pewność, że zaraz zaczną prowadzić rozmowę. Jeśli miałoby zrobić się gorąco, była w pogotowiu by go dorwać.

— Chcesz być tą sławną która gra na instrumencie? Czy wolisz zostać zapamiętana jako ta, która zalutowała lutnią innemu bardowi? — Proste pytanie i prosta odpowiedź. Tak, albo nie. Innej opcji w tym przypadku nie było. Prawdę mówiąc, zwracanie na siebie uwagi było najlepszym co taka Billie mogła robić, choć Niesnaska nie wiedziała o tym kim rzeczywiście owa wiewióreczka jest, to wątpliwe by ktoś podejrzewał sławną bardkę o bycie córką Lorda która uciekła. Najciemniej pod pochodnią.

— Sama nie chcę wiedzieć ani widzieć takiego koła. Ale jeżeli jesteś ciekawa, to może powinnaś odwiedzić jakiś publiczny pręgierz. Może uratujesz jakąś duszyczkę przy pomocy melodii, albo uprzyjemnisz torturę. Obawiam się, że z kołem można mieć tylko jedno spotkanie... Żadna z nas go nie chce — Obróciła się plecami do tłumu, chwila nieuwagi raczej nie będzie kosztować ją życia. Skrzyżowała ręce na piersi wysłuchując kolejnej kwestii uczty. Nie miała bladego pojęcia jak długotrwale reagować na wiedzę odnośnie uczt. Tam było dobrze, cała śmietanka królestwa, najlepsi ludzie, jedzenie... Sama szlachta. Czy powinna zacząć patrzeć na Rivers jak na jakąś szlachcianeczkę? — Jak to jest, że w ogóle cię tam wpuszczą? —

— Pewnie i bym spróbowała, gdybym takowego miała, ale pewnie taki koń jest warty więcej niż ja i cała banda tutejszej gawiedzi — Ukrywanie śmiechu w tej chwili byłoby całkowicie niemożliwe. Pokręciła głową i zaczęła się po prostu śmiać, nie, żeby to było rzeczywiście śmieszne — To było tragiczne i niestety prawdziwe. Tutejsi ludzie byli pewnie mniej warci niż szmaty które nosili a ona? Pewnie nie było inaczej i w jej przypadku, choć, mogła polemizować, że jej sakiewka i tak jest pełniejsza niż większość tutejszych, lecz by mieć, trzeba komuś zabrać. — Masz konia? Musi ci się bardzo powodzić w tym graniu, wybacz, że myślałam, że ludzie nie są łaskawi z groszem — Z każdą chwilą Rivers ujawniała coraz większego rąbka tajemnicy grubego mieszka. Choć nie myślała o niej jak o kurczaku którego należy pozbawić piór i wsadzić do garnka, to ciekawiła ją ta cała wiewiórkowa historia. Nie każdy przecież trafia się tak nie pasujący do okolicy, nie tylko zachowaniem ale i wyglądem.

— Poza tym. Słyszałam, że potem strasznie pod brzuchem boli. — Wtrąciła. Przechadzając się z lewej na prawą, kilka kroków, jeden za drugim, jakby nie mogła się czegoś doczekać, lub musiała pozbyć się jakiejś energii która nagle się pojawiła. Prawdopodobieństwem było też to, że zwyczajnie musiała rozruszać nogi od tego siedzenia.

Skupiając spojrzenie na Billie z całkiem poważną miną rzekła — A teraz jesteś znana jako kto? Niby masz konia, zapraszają cię na wielką ucztę... A z drugiej strony mówisz, że nie jesteś sławna. O co tutaj chodzi? — Niesnaska brała pod uwagę swoją własną niewiedzę, mogła nie znać sławnej artystki. Zbyt dużo tutaj bogackich niepewności, na jakie zwykli ludzie, nie mogliby sobie pozwolić. No i jeszcze kwestia samego nastawienia dziewczyny, takiego, które nie zaznało jeszcze zła świata. Choć... Może Addy źle ją ocenia, kto wie czy nie jest to jedna wielka gra z jej strony.

— Ból nie uszlachetnia? Kto tak mówi? Dlaczego w ogóle miałby uszlachetniać? — Ruda nie obawiała się prawić swoich morałów. Słów rzucanych niczym na wiatr, przez osóbkę, która nie zaznała jeszcze złego w świecie, kogoś kto miał zwyczajnie zbyt dużo szczęścia i myśli, że zdobył wystarczającą mądrość by dzielić się z nią innymi. Prawda była inna, nie było takich, którzy zrozumieliby wszystko i każdego. — A co ty wiesz o braniu z niego garściami i korzystaniu ile się da, co?! — Nie wytrzymała, podniosła głos, wykonała krok w przód, szybko, gwałtownie, towarzyszyło temu też jej spojrzenie, całkiem inne niż przedtem, uważnie wpatrujące się w zwierciadła na twarzy Billie, ich celem nie była obserwacja, przebicie się przez tą wiotką tarczę i zobaczenie tego, co znajduje się po drugiej stronie, jeśli jest cokolwiek. — No właśnie, to my wybieramy kim jesteśmy, choć czasem nie mamy wyboru i po prostu stąpamy przed siebie... — Mówiła z przejęciem, głosem podniesionym jakiego wcześniej, Billie nie miała okazji usłyszeć, nie było to ani wycie ani prawdziwy krzyk. Głośniej, groźniej.
Powrót do góry Go down
Billie Rivers
Billie Rivers
Wiek postaci : 21
Stanowisko : Objazdowa bardka, a także wrzód na tyłku Arwynda Tully'ego
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t782-billie-rivershttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t838-billie-rivers

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptySro 29 Sty - 1:03

Na słowa o sepcie zdziwiła się, o czym wyraźnie dała znać, nagle potrząsając głową i dając lokom sobie zawtórować. Na dodatek posłała dziewczynie zaciekawione spojrzenie, jakby naprawdę nie tego się spodziewała.
- Nie sądziłam, że wzrastałaś pod skrzydłami świętobliwych. - uśmiechnęła się wrednie, próbując pokazać, co dokładnie ma na myśli. Zdołała już dodać dwa do dwóch i domyślić się, że Niesnaska nie parała się praworządnymi pracami. Wręcz przeciwnie, śmiała twierdzić, że trzymała się typów spod ciemnej gwiazdy, o ile sama takim nie była. Billie oczywiście nie miała zamiaru oceniać, każdy orze jak może, kogo może i po kim może. Personalnie uważała świat za piękny, ale wiedziała, że nie dla każdego takim się jawi. Czasem potrafi być okrutnym miejscem, jeśli spogląda nań osoba bez krzty wrodzonego optymizmu. Nie wszystkich stać na spojrzenie przez różowe okulary.
- Wcale nie chcę. Skąd pomysł, że zależy mi na rozgłosie? - na jej buzię wpełzł enigmatyczny uśmieszek, jakby rzeczywiście chowała pewne asy w rękawie swojego kubraczka. No bo przecież, artysty bez parcia na szkło było trzeba ze świecą szukać, a tutaj napatoczyła jej się samodzielnie taka jedna ruda, która choć emanuje szampańską osobowością, wcale nie liczy na przyciąganie cudzego wzroku. Chciała, by jej dzieła były znane wszem i wobec, ale wcale nie zależało jej, by widniał pod nimi jej podpis. Nie chciała być wychwalana, wynoszona do rangi idola; miała zupełnie inne priorytety.
- Nie ma opcji. Pikawa mi wysiądzie i będą mnie musieli spod tego pręgierza zimną eskortować na podmiejski cmentarz. - pokręciła głową, stanowczo zaprzeczając propozycji Niesnaski, bo naprawdę wolała nawet nie wchodzić w promień takiego przybytku. Mniej wiesz, lepiej śpisz.
- Arwynd się zakręcił w dobrym towarzystwie, załatwił mi robotę. Wiesz, gdzie uczta, tam i muzyki potrzeba, a im jedna lutnia w tę czy we w tę różnicy nie czyni. Nie jestem jakąś gwiazdą wieczoru, cudów sobie czasem nie wyobrażaj! - pomachała ręką, jakby chciała odgonić sprzed nosa myśli o rzekomym stawianiu jej na jakimś piedestale. Prawdą było, że Billie miała pojawić się na przyjęciu tylko i wyłącznie w charakterze służby, nikt za szlachciankę mieć jej nie będzie.
- Nie kupiłam go przecież za te wyżebrane grosze. - prychnęła, słysząc jej śmiech. Zaczynała się zastanawiać, jaki obraz jej osoby maluje sobie w swojej głowie, skoro zaczęła zadawać takie pytania. Jeśli myślała, że Rivers tak naprawdę śpi w atłasowych pieleszach, najlepiej wypchanych pieniędzmi, tak naprawdę ukrywając się za ułudą biednej bardki, to się grubo myliła. Rudowłosa może i była w stanie zamydlić oczy niejednemu, ale aż takich ambicji nie miała, by kreować tak prominentną iluzję. - Przytuliłam go przy okazji wyprowadzki z domu, raczej za nim nie tęsknią. - wyznała, wywracając oczyma, jakby próbowała dojrzeć swoją potylicę. Pewnie tymi słowami zrodzi kolejne pytania, ale nie przyszła jej do głowy żadna lepsza odpowiedź. Na dodatek nadal nie mijała się z prawdą, za co sobie szczerze winszowała, bo już dawno tak długo nie wytrzymywała w stronieniu od kłamstwa.
- O ten młyn, co już nie chodzi. - odburknęła, bo w rzeczywistości poczuła się niezwykle atakowana przez dziewczynę. Zaczynała wtrącać nos w nieswoje sprawy i nawet osoba z tak wielkimi pokładami cierpliwości jak Billie poczęła się burzyć. - Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz. - dorzuciła kolejne trzy grosze, wyjątkowo ostre jak na nią, po czym podciągnęła nogi i stanęła na murku, otrzepując następnie swój tyłek. Najwyraźniej również nie miała ochoty dłużej siedzieć. Nie chciała też zdradzać jej całego swojego życiorysu, który nie uważała za cokolwiek chwalebny i przyjemny do pertraktowania o nim, więc wolała to uciąć, zanim rozkręci się na dobre.
- Ludzie. Wynoszą na piedestał blizny, ogłaszając je dowodami chwalebnych czynów. Przyjemnością nazywają turnieje, w których wygrywa ten, który wklepie drugiemu wystarczająco mocno. Wyprawiają wojny, by za pomocą przemocy udowodnić swoją wyższość nad innymi. Bólem brukują sobie drogę do świetności. - słowa lały się z jej słów niczym spokojnie biegnący potok, kiedy górowała nad nią z poziomu podwyższenia, na którym chwilę temu siedziały. Kiedy skończyła mówić, zeskoczyła z niego z lekkością, po czym spojrzała wymownie na dziewczynę. Ta podniosła na nią głos, bo najwyraźniej Billie poruszyła nie ten trybik co trzeba, uwalniając bolesne skojarzenia w głowie ciemnowłosej.
Rudzielec odwdzięczył się jedynie grzecznym uśmiechem.
- Jesteś zła. - tę oczywistość wyartykułowała bardzo powoli, widocznie wdrażając do ich dysputy jakiś rodzaj własnej retoryki. - Ale czy aby na pewno na mnie? - zapytała, odwracając się przodem do niej. Odwzajemniła jej świdrujące spojrzenie, nadal posyłając jej ten dziwny uśmiech. - Bądźmy ze sobą szczere, czy aby na pewno czujesz się szczęśliwa czatując na jakiegoś łajdaka, tak w razie czego, gdyby tym ważniejszym robota nie poszła po myśli? - znowu przechyliła głowę, tak jak wcześniej, kiedy próbowała dociec prawdy skrywanej za fasadą, którą dzielnie próbowała budować przed światem jej towarzyszka. Billie bardzo łatwo rozpracowała, dlaczego i po co siedziała tutaj, wystarczyło dodać do siebie kilka danych, jak zmiana spojrzenia dziewczyny, gdy jakiś typ wszedł do środka, a potem nagłą zmianę trybu oczekiwania w wyczekiwanie, wręcz gotowość do pogoni za zwierzyną. Na dodatek wcześniej wspomniała, że czeka na kogoś, kto jest w środku, a więc musiał być ktoś jeszcze poza ich celem. Billie wcale nie była głupia, ani ślepa. Po prostu świetnie wychodziło jej zgrywanie takiej.
Powrót do góry Go down
Niesnaska
Niesnaska
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Członkini Bandy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t798-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t821-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t822-drobne-niesnaski#3221

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptySro 29 Sty - 23:37

— Co, aż taka zdziwiona? — Przekręciła głowę i lekko rozłożyła ręce pytająco, jakby oczekiwała dalszej odpowiedzi, choć tak naprawdę jej nie oczekiwała. Skupiony wzrok opuścił jej twarz już po chwili. Również się powoli uspokajała. Kwestia Septu wcale nie była tak drażliwa, chociaż leżała bardzo blisko kwestii imienia. — Ugh... Nie wiem o co ci chodzi z tym uśmiechem. — Nie była przekonana co do intencji rudej, zwłaszcza teraz. Czyżby sobie coś wyobrażała? Myślała, że wie wszystko odnośnie jej? To był ten uśmiech, w pewien sposób oceniający.

— Nie z wyboru. Jestem tu gdzie jestem bo wybrałam... Choć wielki wybór to nie był — Westchnęła ciężko. Dla niej było to proste, albo ścieżka A albo ścieżka B. Zazwyczaj innej nie masz. Kiedyś miała mniej hamulców niż teraz, brak zachowawczości i znajomości świata, mimo strachu, kiedyś jej pomógł, miała wtedy szczęście. Równie dobrze, łotry mogły nie przystać na jej ofertę, albo po wszystkim i tak się z nią zabawić. Było jednak inaczej, to była szansa.

— Każdemu grajkowi zależy. Bo im więcej ma pieniądza tym więcej ma pieniądza... Znaczy... Sławy więcej, to pieniądza więcej — Zakłopotała się sama swoim zakręconym w tej chwili językiem, dostrzegła pomyłkę i od razu się poprawiła. To nie było trudne, aczkolwiek Billie nie wyglądała na taką która potrafi utrzymać się za " rzeczywiste " miedziane grosze. To nie była jej bajka, pieniądze przychodziły i odchodziły, musiała więc albo być sławna by zarobić na grze, lub być bogata. To pierwsze w jakiś sposób już było spełnione, nie dostaje się zaproszeń do twierdzy od tak.

Tortury i ich kwestia obyła się bez komentarza czy widocznej reakcji, co samo w sobie było pewnego rodzaju odpowiedzią. Szybko jednak pojawił się znów temat jakiegoś jej znajomego. Kim był ten wspomniany Arwynd. Niesnaska zmarszczyła brwi słysząc imię, zaczęła analizować co już wie i to, czego dowiedziała się właśnie w tej chwili. — To ten twój chłoptaś jest w stanie załatwić pracę w czerwonej twierdzy? No proszę, musi mieć dobre kontakty albo nazwisko — Po prawdzie do tej pory nie zostało powiedziane, że Arwynd to Tully, ciemnowłosa nie znała szlachciców po imionach acz wielkie nazwiska kojarzyła, bo któż by nie chciał wiedzieć kogo się obawiać, kto może ściąć ci głowę jeżeli pojedziesz dwie wioski zbyt daleko na północ.

Addy nie kryła zdziwienia, kontakty ze szlachtą, jak widać są bardzo korzystne, choć wciąż zastanawiało ją, dlaczego akurat ona? Co było w Billie takiego specjalnego, że wpuszczą tam właśnie ją? Na pewno było więcej bardów, lepszych, lepiej znanych, o potwierdzonej opinii. To musiał być blef — Nie wierzę, że będziesz tam grać. Tam nie wpuszczają byle kogo — i powiedziała to z dozą niepewności. — Grosze... Wiesz, że dla niektórych te twoje " grosze " to dorobek dni albo tygodni? Nie wskazuję tutaj siebie ale zajrzyj w gorsze miejsca niż to, na pewno zobaczysz — Miała na myśli te najgorsze miejsca, w których to i dziwka dawała niemal darmo a o nóż w plecach najłatwiej, tam gdzie rozwodnione do granic możliwości piwo, to był szczyt marzeń. — Zabrałaś z domu? Hmm, nie zachowujesz się jak córka farmera. Ciekawi mnie co sprzedawał twój ojciec? Na pewno nie sprzedawał zwierząt ani owoców. — Zbyt wiele jej brakowało na bycie córką farmera, zbyt niezależna, zbyt... Inna, zresztą, która córka farmera uciekłaby ze wsi? Ojciec by ją za kudły zawlókł do domu i wsadził do wyra męża. Billie to zagadka, zadaje się z osobami które mają chody u szlachty, wygląda bogato, nie docenia pieniądza... Dokładnie tak jakby przychodził on łatwo, zbyt łatwo. Nie miała wielu opcji by zgadywać, dlatego musiała postawić na dwie jedyne. Córka bogatego kupca lub szlachta. Kto inny zabrałby z domu konia, kto byłby w stanie to zrobić i stwierdzić, że nie tęsknią za nim? To też mógł być fortel. Adelaida przetwarzała każdą z tych danych, jedna po drugiej.

— O proszę, wielka pani wiewiórka oburzona! — Rozłożyła ręce na boki by zaraz zaprzeć je o pasek, jedną po lewej, drugą po prawej stronie, w pobliżu perswazji. — Tylko się nie potknij, bo jeszcze coś sobie zrobisz, wspominałaś, że krucha jesteś — Przekręciła się lekko w bok po wypowiedzeniu tej kwestii i skupiła na ponownej obserwacji drzwi. Jak na tą chwilę panował spokój, klienci wchodzili i wychodzili - co jakiś czas. Tego jednego, nigdzie nie widziała. — Dużo o sobie mówisz a jednak nie mówisz nic. Dlaczego? To jakaś ckliwa historyjka o tym jak zostałaś kupiona, czy może coś w rodzaju. " Byłam zakochana, lecz tato nie docenił mojej miłości, więc uciekłam a jemu się po drodze umarło, albo znalazł inną? " — Kpiła i to bardzo jawnie. Choć po prawdzie sama nie wiedziała co chciała w tej chwili osiągnąć - Przyznania się do jednej z tych historii? Może - Opowiedzenia innej, jeszcze lepszej? Również bardzo możliwe — Jesteś wędrowną grajką, opowiedz jakąś historyjkę. —

Przemowa jaką uraczyła ją Billie pozostawiała Niesnaskę w konsternacji, miała lekko otwarte usta, stała jakby odurzona, chciałoby się powiedzieć, że ktoś właśnie grzmotnął ją mentalnie w trybiki i się zacięły. Uruchamiały się ponownie, podczas gdy ta mielarka do ziarna którą miała w głowie, zaczynała ponownie przetwarzać dane. Nie wiedziała jak powinna zareagować, trwało to więc chwilę.

— A jak ty byś się czuła, gdybyś czekała tutaj na swojego Arwynda i jego znajomków którzy tam zabawili w jakiejś sprawie? Aż tak się w tej kwestii nie różnimy. Bo wiesz co różni moich od twoich? — Poruszyła się, w miejscu, przełknęła ślinę i nabrała powietrze — To, że twoi mają zbroje i szlachetne nazwiska. - Zachowaniem, charakterem, intencjami, celami wcale się nie różnią. Szlachta to takie samo łajdactwo. Co więc za różnica? I tak nikt nie może tego zmienić —
Powrót do góry Go down
Billie Rivers
Billie Rivers
Wiek postaci : 21
Stanowisko : Objazdowa bardka, a także wrzód na tyłku Arwynda Tully'ego
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t782-billie-rivershttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t838-billie-rivers

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyPią 31 Sty - 1:22

Wzruszyła ramionami, bo na dobrą sprawę, sama nie wiedziała, czy dalej była zdziwiona. Owszem, na początku czuła się zaskoczona wieścią, ale gdy dała jej chwilę namysłu, wiele rzeczy zaczęło prezentować się z sensem. Skoro ktoś wzywany przez pustkę do czynienia nieprzyzwoitego wychowywał się w miejscu, które miało być trwałym przypomnieniem, że zło należy dobrem zwyciężać, ciężko było mu się dziwić, że zaczął się w pewnym momencie dusić. Dziewczyna pewnie musiała się czuć wyobcowana, zwyczajnie niepasująca do układanki, a jednak niedająca się utemperować, by jakoś się w te ramy wcisnąć. Może dlatego Billie uśmiechała się tak dziwacznie? Może zwyczajnie rozpracowała ten cały schemat i zaczynała zauważać potencjał do zrozumienia swojej rozmówczyni? Przecież ruda również z własnej woli sięgnęła po wdzięczne miano czarnej owcy.
- Winszuję. Niewielu pokusza się o odwagę, by zrobić coś po swojemu. - spojrzała na nią błyszczącymi oczyma, jakby faktycznie była z niej szalenie dumna, co samo w sobie można było spokojnie przyrównać do psa liżącego się po przyrodzeniu. Wszakże Billie szumnie głosiła o wolności wyboru, podpierając to swoim własnym przykładem, bo przecież sama robiła prawie wszystko, co sobie zamarzyła. Hulaj dusza, piekła nie ma, są jedynie zmarnowane dni na czekaniu na nadejście końca.
- Nie samym chlebem żyje człowiek. - oświadczyła podniośle, jakby zaraz miała głosić jej kolejne poruszające frazesy pokroju "pieniądze szczęścia nie dają" oraz "chwytaj dzień". - Czasem istnieją wyższe pobudki niż chciwość. Wierz mi, bądź nie, ale bogactwo wcale nie czyni ludzi lepszymi. - oczywiście nie miała zamiaru mówić tego głośno, ale przecież Billie już kiedyś żyła we względnym dostatku i wcale nie czuła się wtedy lepiej. Wręcz przeciwnie, czuła się, jakby płaciła cenę własnej swobody w zamian za błyskotki, których nawet własnowolnie nie wybrała. Przyszła na świat, według niektórych jako szczęściarz, a dopiero porzucając okowy szlacheckiego urodzenia poczuła, że jest w stanie oddychać pełną piersią.
- Czy ty mnie słuchasz? Czy może masz wir powietrzny między uszami? - nadymała się nieco, czując się niekomfortowo z faktem, że Niesnaska ciągle piła o jej przywileje. Wiedziała, że po prostu jest zazdrosna, bo sama pewnie chciałaby chociaż raz posmakować życia wyższych sfer, ale ruda miała swoje granice cierpliwości i mogła odbijać piłeczkę tylko do pewnego momentu. - Tully. Panowie Dorzecza. - powtórzyła, tym razem wolno artykułując każdą sylabę, tak na zaś, żeby nie musieć więcej powtarzać. Nie chciała nazywać dziewczyny głupią, bo to byłoby niezwykle nieuprzejme, ale powoli zaczynała odbierać wrażenie, że nie jest najzwinniejsza na umyśle. Billie oczywiście sama też wielu rzeczy nie pojmowała, ale jeszcze się jej nie zdarzyło zadawać dwa razy tego samego pytania w tak krótkim czasie.
- Mogłabym być teraz bardzo niemiła, ale sobie daruję, nie ma za co. - odprysknęła, kiedy ta zasugerowała, jakoby rudowłosa była byle kim. Cisnęło jej się na usta dużo brzydkich określeń i odzywek, jedną z nich było choćby to, że owszem, byle kogo tam nie wpuszczają, dlatego Niesnaska tam stopy nie postawi nigdy. Ale Billie, będąc ułożoną młodą damą, powstrzymała się od tak haniebnych zagrywek, uważając, że nic nie powinno ją skłaniać do zniżania się ku tak niskiemu poziomowi.
- Przepraszam bardzo, nie mogę sobie ponarzekać, bo inni mają gorzej? To nie moja wina, że niektórzy mają talent tylko i wyłącznie do sprawnego rozkładania nóg. - zmarszczyła w złości swój zadarty nosek, zaczynając stresować się całą konwersacją. Czuła się, jakby była przesłuchiwana przez kata, i to tylko i wyłącznie dlatego, że raczyła mieć lepiej. Mali ludzie mieli głupią tendencję do akceptowania każdej nędzy tak długo, jak istniał ktoś, kto miał gorzej od nich samych.
- Czy farmer nauczyłby mnie grać na lutni? Ciulnij ty się zapobiegawczo w łeb, bo zaczynasz bredzić. - wycedziła, nie mogąc dłużej przyjmować ciosów i utrzymywać uradowanej fasady. Wbrew wszelakim pozorom była wrażliwa, a ciągłe napieranie ze strony ciemnowłosej było dosyć męczące. Mogła jej sugerować, że pieniądz spada jej niczym manna z nieba, przez co nie rozumie jego wartości. Niech jej będzie, na zdrowie, niech pieprzy trzy po trzy i trwa w świętym przekonaniu, że wszystko kręci się wokół złota. Billie była pewna, że tak uporczywie dąży za fortuną, bo sama nigdy w pobliżu żadnej nawet nie stała i ubzdurała sobie, że kopa miedziaków rozwiąże wszystkie jej problemy. Niestety rozumu się nie da kupić.
- Pakuj patyk w mrowisko, a potem się dziw, że cię mrówki oblazły! - fuknęła. Jasne, że była oburzona! Dziewka pakowała nos w nieswoje sprawy, wytykając jej niespójność w zeznaniach, a sama mówiła jej tyle, co kot napłakał. Billie mogła zrozumieć wiele, ale hipokrytów nie znosiła okrutnie i nie miała zamiaru bawić się w jej gierki. - Najpierw zyga do mojej rzekomej fortuny, teraz do wyimaginowanego księcia z bajki, co jeszcze sobie wystrugasz w tej swojej płytkiej wyobraźni? Może zacznę latać? Albo rogi mi doprawisz? - zmrużyła oczy, spoglądając na nią ich błękitem spoza wąskich szparek ściśniętych powiek. - Chętnie opowiedziałabym twoją historyjkę, moja droga, ale obawiam się, że będzie tak bezpłciowa, że jeszcze będę musiała dopłacać, by ktoś raczył jej wysłuchać. - w tym momencie była małym, poirytowanym rudym skrzatem, który chyba trzymał się resztkami silnej woli od kopnięcia ciemnowłosej w kostkę i odejścia w siną dal. W jednej ręce wciąż dzierżyła swoją lutnię, a drugą zaciskała w pięść tak mocno, że aż pobielały jej knykcie. Najchętnie rzuciłaby się na nią i wysadziła jej niespodziewaną piątkę w potylicę, ale wiedziała, że oberwie rykoszetem i prędzej sobie sama krzywdę zrobi.
- Różnimy, różnimy. - odrzekła szybko, wywracając oczyma. - Choćby tym, że to oni czekają na mnie, a nie ja na nich. - uśmiechnęła się z przekąsem, darując sobie kolejny pocisk, jakoby na nią nikt wcale nie czekał. - Ale skoro ci tak nagle wadzi moja niespójna persona, to może na mnie czas? Jakoś odechciało mi się czekać na eskortę waszej zawistnej mości. - w tym momencie ukłoniła się teatralnie, ówcześnie zataczając kręgi pustą ręką, jakby składała jej wyrazy najgłębszego szacunku, a następnie zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu właściwej drogi wyjścia.
Powrót do góry Go down
Niesnaska
Niesnaska
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Członkini Bandy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t798-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t821-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t822-drobne-niesnaski#3221

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyPon 3 Lut - 0:34

— Niewielu. Choć jesteśmy dwie jak widzę — Obie z wyboru, obie bo tak właśnie chciały i zdecydowały się zrobić. Postąpiły tak, bo uznały to za słuszne, widząc w tym jedyną możliwość do uwolnienia się ze swojej niedoli. Choć niedola jednej, mogłaby być wolnością dla drugiej. Taki to już był ten świat, bardzo nierówny w umieszczeniu każdego tak, by był szczęśliwy i nie musiał dokonywać trudnych wyborów.

— No tak. Jest jeszcze kiełbasa, ser, wygodne łóżko. Nie każdego na to stać. — To nie tak, że nie zrozumiała tego co chciała przekazać jej Rivers. Dokładnie rozumiała to, co potrzebowała w tym wypadku wiedzieć, proste rozumowanie Billie, uderzało jednak w Niesnaskową tarczę, pewnego rodzaju godności. — Niektórych czyni — Obie musiały wiedzieć, że była to tylko częściowa prawda. Ludzie byli różni, niektórzy stawali się gorsi, im tylko większy majątek posiadali, podczas gdy inni, w chwili jego zwiększenia, odkrywali swoje " lepsze ja " Adelaida nigdy nie wiedziała, którą z tych osób jest i cieszyła się, że prawdopodobnie nigdy nie otrzyma okazji by się przekonać. Z drugiej strony przeklinała to, bo czuła się jakby nie chciała nic od życia.

Zmarszczyła brwi i wykrzywiła usta w delikatnym grymasie zakrawającym o złość, nie podobały jej się użyte przez koleżankę słowa, dosyć prowokacyjne jak na te kościstą miernotę. Czy jednak czuła zazdrość? Pewnego rodzaju na pewno. Ale tej zazdrości, towarzyszył również strach, strach przed czymś co jest jeszcze większym nieznanym lądem i niewiadomą niż Essos. — Tully... — Powtórzyła cicho. Artykuowanie wszystkiego było zakrawaniem o chęć dostania guza. Niesnaska bardzo dobrze czytała takie rzeczy, wiedziała gdy ktoś z niej kpi i nie zamierzała sobie na to pozwalać, czas na to jednak jeszcze nie nadszedł. Choć zbliżał się coraz bardziej, bo Billie z każdą chwilą pozwalała sobie na za dużo, Addy odczytywała większość z jej bełkotu za sugestie, możliwe, że nazbyt oczywiście - kierujące na nią. O ile reszta ze steku bzdur jaki ruda zaczęła opowiadać, to właśnie pierwsze przytyki o zdolności, tylko do jednego, najbardziej ją z tego zabolały. Nie dało się ująć, że najdrażliwszym tematem, byli znajomi obu kobiet. Jedna, którzy byli kwestionowalnymi personami w oczach straży, druga... Prawdopodobnie podobnie, choć ich opinia publiczna była lepsza. Wiewiórka potrafiła skrzętnie odwracać słowa, nie mogła jednak zapobiec w ten sposób gniewowi, który tylko poszukiwał opcji by ulecieć z Niesnaski. To po prostu nie działało, możliwe, że wcale nie miało.

Nie wiedziała co powiedzieć, dlatego pozwoliła czynom zadecydować o tym co dalej. Westchnęła ciężko wolniejszym krokiem ruszyła w stronę rudowłosej, tak by ją wyminąć, — Jak chcesz, powodzenia w szukaniu... — Choć, samo wyminięcie wcale nie było celem jej ruchu. Zamierzała udowodnić, że to czyny dyktują wszystko i po czynach ich poznasz, słowa to tylko słowa i trzeba na nie uważać. Dlatego jak tylko ją wymijała, szybkim ruchem wyciągnęła sztylet zza paska, lewą ręką, tą oddaloną od Billie. Zrobienie jej krzywdy byłoby kompletnie niepotrzebne, dlatego chciała pokusić się o coś innego. Wymijając ją - Zamierzała szybkim ruchem wysunąć sztylet i skierować go w kierunku ręki Billie, tej która trzymała lutnię. Dalej - Nie chciała jej zranić, ot zagrozić, ruch był całkiem na pokaz, miał wywołać pewne odruchy. Kolejnym ruchem byłoby pochwycenie instrumentu, nie dopuszczając by upadł i się zniszczył, złapanie go w prawą rękę przy wymijaniu dziewczyny, możliwe, że przy delikatnym obrocie na pięcie - byłoby możliwe. Szczególnie w taki sposób by wycofać się kilka metrów od niej.

Wszelkie słowa i inne reakcje na zachowanie wiewiórki, zamierzała rzucić w ogniu działaniu, gdy do tego wszystkiego już dojdzie, o ile... Dojdzie.
Cytat :
Kradzież:
64 + 15 + 15 + 3 = 97
[Rzut + kradzież profesjonalista[61] + percepcja profesjonalista[61] + zręczność zaawansowany [41]

To rzucik przeciwstawny poproszę :) Możemy i los zawołać, będzie pikantniej.
Powrót do góry Go down
Billie Rivers
Billie Rivers
Wiek postaci : 21
Stanowisko : Objazdowa bardka, a także wrzód na tyłku Arwynda Tully'ego
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t782-billie-rivershttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t838-billie-rivers

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptySro 5 Lut - 3:03

Tak samo jak nie żałowała wiekopomnej (z pewnością!) decyzji o życiu wolnego ducha o raczej koczowniczym trybie życia, tak samo nie miała zamiaru czuć wyrzutów sumienia z powodu swoich słów. Było jej przykro, że wcale nie było jej przykro, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Była na tyle uzdolniona w zakresie retoryki, że gdyby zależało jej wybitnie na niezranieniu dziewczyny, omijałaby przykre słowa, zamiast nich używając słodkich eufemizmów. Chodzenie okrężną drogą czasem jednak się nie sprawdzało, zwłasza jeśli weźmie się pod uwagę, że Niesnaska osobiście też nieszczególnie starała się dbać o uczucia Billie. Jak to mawiają - grasz w głupie gry, wygrywasz głupie nagrody!
- Mówię o strawie duchowej, rany julek. - wywróciła oczami, choć chwilę później się roześmiała, jakby irytacja umknęła w mgnieniu oka. Chyba po prostu uznała, że nie może się złościć na nieoświeconych. - Wiem, że ciężko myśleć o eterycznych bytach, kiedy kiszki marsza grają, ale trzeba przynajmniej próbować sobie osłodzić życie, kiedy kiepsko się powodzi. Czy narzekanie przyniosło ci kiedykolwiek coś dobrego? - zapytała, marszcząc brwi, wydając się przez drobną chwilę na całkiem zaniepokojoną. W istocie martwiły ją osoby skrajnie pesymistyczne, bo naprawdę nie rozumiała, w jaki sposób są w stanie kontynuować żywot, kiedy nie tylko los, ale i oni sami non stop przypominają sobie samym, że świat jest szary, bury i ponury, a jedyne co pewne, to ewentualnie kopnięcie w kalendarz. Próbowała niejednokrotnie wejść w ich buty, choć na chwilę postawić się w ich sytuacji i wyobrazić sobie ich punkt widzenia, ale za każdym razem okazywało się to zwyczajnie awykonalne. Nie umiała pogrążyć się w melancholii na dłużej niż parę sekund, bo podświadomie starała się dojrzeć jasną stronę każdej sytuacji. Na dobrą sprawę, to trochę podziwiała tych zasępionych, bo personalnie to nie wytrwałaby nawet dnia z takim podejściem do życia.
Usłyszawszy nazwisko przyjaciela, spojrzała na ciemnowłosą badawczo, bo wypowiedziała jego miano w sposób niezwykle podejrzany. Billie nie była do końca pewna, czym podszyty był ton głosu jej rozmówczyni, ale zdołała wyczytać z jej mimiki, iż uczucia skierowane ku Tullym były niespecjalnie przychylne. Zmartwiła się nieco, zastanawiając się, czy miała z nimi jakąś wspólną przeszłość; choć wydawało się to niemożliwe, bo jej drużyna wróciła dopiero co z Essos, to przecież mogła zderzyć się z tymi Pstrągami, którzy w Westeros rezydowali na stałe. Może byli odwiecznymi nemezis? A może to jakieś uprzedzenie do rudowłosych, wyssane z mlekiem matki, jak większość złych rzeczy wśród społeczeństwa?
- Coś z nimi nie tak? - zapytała w końcu, nie wytrzymując budowanego przez Niesnaskę napięcia. W końcu mogła wiedzieć o nich coś, o czym Rivers nie miała zielonego pojęcia, nie można było wykluczyć takiej opcji. Ewentualnie miała o nich złe mniemanie przez jakieś głupie plotki, które rudowłosa mogła rozwiać z przyjemnością, by zmienić jej nastawienie.
- Nie będę dziękować, co by nie zapeszać. - odparła na życzenie powodzenia z podejściem wytrawnego aktora estradowego, wierzącego w zabobony i liczącego na połamanie nóg. Po tych słowach była gotowa ruszyć w drogę, wręcz już widziała oczyma wyobraźni, że jest w ogródku i wita się z gąską, kiedy kątem oka spostrzegła nóż przy swojej dłoni. Wzniosła przestraszony okrzyk, a raczej donośny pisk godny banshee, z pewnością uderzając w dźwięki wysokiego C. Nieopatrznie rozluźniła uścisk, gdy próbowała ratować swą rękę przed cięciem, przez co lutnia wylądowała w rękach Niesnaski, która już dziarsko maszerowała naprzód, jak gdyby nigdy nic nie zaszło.
- Atakuje słabszego, aleś ty odważna! - wydarła się wniebogłosy, puszczając się biegiem za dziewczyną. Może nie była silna, ale na swoją szybkość nie narzekała. - Oddawaj moją lutnię, albo się pogniewamy, młoda damo! - zagroziła bardzo szumnie, tak jakby faktycznie wierzyła, że Niesnaska wierzyła w siłę przyjaźni i się zlituje od ręki, kiedy Billie postawi na szali ich odwieczną przyjaźń. Tak prawdę mówiąc, to ruda była gotowa się rozpłakać tu i teraz, więc wiele do stracenie nie miała w zakresie godności, więc mogła próbować ją jakoś przekonać. - No weź, Niesnasiu, już nie będę niemiła! Nie obruszaj się tak, no! - wołała dalej, cudem powstrzymując się od nazwania złodziejki delikatnym płatkiem śniegu, bo coś czuła, że to tylko pogorszyłoby sprawę. I tak próbowała już na opak, najpierw groźbą, a dopiero potem prośbą, ale liczyły się chęci, prawda?

Cytat :
Percepcja:
80 + 10 + 4 = 94, 94 vs 97 a więc BLISKO, ACZ NIEWYSTARCZAJĄCO

umówmy się więc, że kradzież udana, ale Niesnaska czuje oddech zdesperowanej, acz rozpędzonej Billie na swoim karku
Powrót do góry Go down
Niesnaska
Niesnaska
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Członkini Bandy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t798-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t821-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t822-drobne-niesnaski#3221

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyCzw 6 Lut - 0:20

Tully, ród z Dorzecza, chciała ich skojarzyć. Nie była zbyt dobra w te szlacheckie układanki. Ostatecznie nie myślała o nich nic, ani ich nie znała, ani nie miała styczności z takimi. Ot, Billie była pierwszą jej znajomą która miała takie kontakty. Życzyła powodzenia, po sugestii, że nie powinna za nie dziękować, tylko się lekko uśmiechnęła, bo to co miało zajść za chwilę, nie inaczej takim pechem było, choć nikt faktycznie nie zapeszył. Zresztą, sama i tak nie znalazłaby drogi do twierdzy, gdyby owa kopnęła ją w zadek i ciągnęła za sobą.

— Gdybym chciała byś krzyczała, to już dawno bym cię pocięła. Cicho siedź wiewiórko i nie piszcz — Prychnęła by zaraz potem zachichotać, choć nie był to rozbawiony chichot a taki, należący do osoby, która wygrała, nie ważne jak, czy osiągnęła to za pomocą silnej ręki, podstępu, czy oszustwa. Liczył się sam fakt, że jej było na wierzchu. No i ruszyła do przodu, odzywała się w trakcie chodu.

— Która z nas jest odważniejsza? Ta, która warknęła, czy może ta która szturchała kijem uzbrojoną lwicę, hę? — Nie mogło zabraknąć przyrównania się do tego majestatycznego zwierzęcia, była w końcu z zachodu a zachodnie sztandary opiewały w symbole Lannisterów. Mimo, że nigdy się z nimi nie identyfikowała, nic nie stało na przeszkodzie by teraz dodać sobie nieco prestiżu. Niektórzy mieli pewien temperament i mogli szybko stracić cierpliwość lub wybuchnąć, a czasem... Wystarczyło nadepnąć im na odcisk. Pewne słowa skierowane do niej od Billie, były takim odciskiem.

— No właśnie biorę Billie, jakbyś nie zauważyła — Uśmiechnęła się, zadziornie i cwaniacko. Sama twarz wysyłała sprzeczne sygnały. Oczy mówiły jedno, usta drugie. To nie był uśmiech całkowicie zapraszający do drogi. To było rzucenie wyzwania. Odwracając wzrok w jej stronę, sztylet już dawno schowała. Szła, wiedziała, że ruda pchła za nią podąży. Lutnia była zbyt wiele warta by tak ją odpuścić a woreczek pełen kości był na tyle inteligentny by zdać sobie sprawę z tego, że stąpanie po grząskim gruncie, to czasami jedyna droga. Czasem lepsza niż wejście do wody, nawet jeżeli się już z niej wyszło.

Ludzi nie brakowało, więc pozwoliła sobie wejść pomiędzy nich. Choć uważała by stąpać tak by całkiem z widoku rudzielca nie zniknąć. To szła, to przyśpieszała by nadrobić nieco drogi i wyrobić sobie przewagę. Kierowała się do wyjścia z dzielnicy, lecz czy rudzielec zda sobie z tego sprawy w trakcie tego pościgu za chlebem?
Powrót do góry Go down
Billie Rivers
Billie Rivers
Wiek postaci : 21
Stanowisko : Objazdowa bardka, a także wrzód na tyłku Arwynda Tully'ego
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t782-billie-rivershttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t838-billie-rivers

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyPią 7 Lut - 18:00

Skoro posiadanie takiej znajomej, co bujała się po Siedmiu Królestwach w towarzystwie cokolwiek szlachetnie urodzonych przyjemniaczków, było dla Niesnaski elementem zaczepienia, to nieźle by się zdziwiła, kiedy dowiedziałaby się o pochodzeniu Billie. Ruda niestety nie mogła jej powiedzieć, bo wcale jej to na rękę nie było, a i nogami oraz rękami się wypierała jakiegokolwiek związku ze swoją rodziną, więc była gotowa pozostać incognito za wszelką cenę. Nawet jeśli kończyło się to sytuacjami takimi jak ta, które przecież nie miałyby prawa mieć miejsca, gdyby trzymała się stylu życia wysoko postawionej panienki.  
- To i po co mnie straszysz tym szpikulcem? - jeśli kobieta nie chciała, by Billie darła się, jakby ją skórowali, to mogła zostawić w spokoju zarówno ją, jak i jej lutnie. Banalne problemy zazwyczaj wymagają banalnych rozwiązań, ot co. O dziwo nie przejęła się zbytnio faktem, że rozmówczyni nie tylko mogła pociąć jej twarz na paseczki, ale że też przeszło jej to przez myśl, bo uznała to za niczym niepokrytą groźbę. Jakoś ciężko było sobie zwizualizować Niesnaskę, która znęca się nad kimś, kiedy ten jej absolutnie niczym nie zawinił. Billie owszem, potrafiła być niesamowicie upierdliwa, ale nawet nie dotarła do apogeum bycia nieznośną, więc nie mogła sobie zasłużyć na oberwanie ostrym przez żebra.
- Nie wyglądasz jak Lannister. - zmarszczyła brwi wyraźnie skonfundowana przyrównaniem do lwicy, puszczając meritum całego pytania mimo uszu. Zamiast rozprawiać o tym, która z nich większą odwagą może się szczycić, wolała zwrócić uwagę, że Niesnaska wcale nie wygląda na blondynkę, acz faktycznie, po dłuższym zastanowieniu, miała tendencje do wyciągania rączek po złoto równą Lwom. Przez chwilę zaczęła się zastanawiać, czy nie ma do czyniena z jakimś bękarcim dzieckiem Loreona, ale nie odważyła się zapytać. W końcu miała teraz inną kwestię do rozwiązania.
- To ja jestem tutaj od łapania za słówka. - obruszyła się zręczną pyskówką dziewczyny, ale musiała jej oddać, że dosyć inteligentnie odbiła piłeczkę. Wiewiórze najwyraźniej nie było to w smak, bo nie dość, że musiała pędzić, by względnie dotrzymać jej kroku (miała bardzo krótkie nóżki, okej?), ledwie łapiąc oddech, bo z kondycją było u niej kiepsko, to jeszcze musiała wysłuchiwać docinków, przez które bardzo chciała dopiec dziewczynie w zamian, ale gryzła się w język, wiedząc, że to tylko pogorszy sytuację.
Była dosyć zaaferowana istotą podążania za Niesnaską tak, co by jej w tłumie nie zgubić, więc tu i ówdzie wpadała ludziom pod nogi, przepraszając ich grzecznie, żeby nie oberwać przez swój rudy łeb. Nigdy nie cierpiała na braki w zakresie podzielności uwagi, ale to wszystko już zaczynało się napiętrzać aż do nadmiaru.
- Nie miałaś siedzieć na czatach? - przypomniała sobie nagle, pytając głośno, by jej słowa nie zaginęły w gwarze stolicy. Może była drobna, ale głos miała jak dzwon, to się nawet specjalnie starać nie musiała, by brzmieć donośnie. Była ciekawa, czemu zeszła z posterunku, choć teoretycznie jedyne co powinno ją teraz obchodzić, to odzyskanie swojej lutni. Najwidoczniej w kwestii swoich priorytetów Billie była fenomenem na skalę światową.
Powrót do góry Go down
Niesnaska
Niesnaska
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Członkini Bandy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t798-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t821-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t822-drobne-niesnaski#3221

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptySob 8 Lut - 21:45

— A bo nie chciałam się z tobą siłować o tę lutnię. Szkoda by było ją uszkodzić — Czy było to sensowne czy nie - jedno było pewne. Jeżeli pogrozisz komuś ostrzem, staje się bardziej kooperatywny, choćby nie chciał tego przyznać, robi to podświadomie. Ludzie z ostrzem przy gardle, a co bardziej pewni siebie - W pobliżu ostrza - Stawali się lepszymi partnerami do rozmów czy negocjacji, choć takowe trudno nimi nazwać. Tutaj było jednak inaczej, Niesnaska pozyskała to czego chciała, przejęła inicjatywę, mogąc zrobić to, co chciała. Była górą.

— Nie jestem Lannister — Powiedziała bez szczególnego rozwodzenia się. Nie trzeba było być lannisterem, by przyrównać się do wdzięcznego zwierza, który dominował nad innymi. Tak to już było, lepsi dyktowali warunki, dzisiaj dokładnie w tej chwili, pokazała Billie, jak niewiele potrzeba, by " być " tym kimś lepszym, zależnie od środowiska. Kierowała się dalej w stronę wyjścia z tej niechlubnej ulicy, choć nie jakąś główną ścieżką, bardziej celowała w jakieś boczne, niekoniecznie, przyjaźnie wyglądające alejki — Ciekawe jaka odważna jesteś, czy może lutnięcie darmozjada to szczyt twojej odwagi? — Podniosła lutnię trochę do góry, musiała ją jej pokazać, pochełpić się, choć w rzeczywistości wskazywała jej swoją pozycję. — Miałam. Skoro jeszcze nie wyszli, znaczy, że wynajęli dziwki i zejdzie im jeszcze trochę — Parsknęła śmiechem, nie zamierzała dać się złapać na jakąś obowiązkowość. Nawet jeżeli wyniknąłby jakiś problem, miała w okolicy rudego karła na którego mogła zrzucić wszystko, gdyby tylko chciała. Nie należała jednak do takich. — A co, chcesz tam wrócić? — Podniosła głos, tak by Billie mogła ją usłyszeć.
Powrót do góry Go down
Billie Rivers
Billie Rivers
Wiek postaci : 21
Stanowisko : Objazdowa bardka, a także wrzód na tyłku Arwynda Tully'ego
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t782-billie-rivershttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t838-billie-rivers

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyNie 9 Lut - 21:42

- Ja i tak się nie umiem siłować. - potrząsnęła głową, nadal nie widząc sensu w działaniu Niesnaski. Owszem, pewnie do tej pory działało to nader dobrze, skoro sięgnęła po tę opcję, ale wystarczy na Billie spojrzeć. Cherlawa, drobna, lekko niedorośnięta, a na dodatek konkretnie nieogarnięta. Grożenie nożem jest tutaj kompletnie na wyrost, wystarczyło złapać za gryf i wyrwać jej tę lutnię, a nawet nie spotkałoby się to z jakimkolwiek oporem. Jeśli mogła cokolwiek zrobić, to drzeć się, jakby ją skórowali, próbować przekonać dziewczynę do zwrócenia instrumentu, albo zwyczajnie się rozpłakać. Była gotowa na wszystko.
- Tak żem czuła. - odparła, uśmiechając się do siebie, jakby naprawdę była zadowolona ze swojego niebywałego przeczucia. - To kim? Septą-uciekinierką? - zapytała, orientując się, że na dobrą sprawę nie wiedziała, kim właściwie jest jej towarzyszka. Oczywiście domyśliła się, że babra się w szemranych interesach, parając się zajęciami niechlubnymi, choć nie miała zamiaru jej z tego powodu oceniać. Nie liczyła, że los sprawił, by natknęła się na kolejną ukrywającą się szlachciankę, bo po pierwsze takie rzeczy tylko w bajkach, a po drugie wśród gminu była znikoma ilość osób jakkolwiek powiązanych ze szlachtą. Szanse były nikłe, a wierzenie w cuda w tym momencie mogło być zgubne.
- A jakie to ma znaczenie?  - zwątpiła, kiedy Niesnaska wspomniała o ewentualnych pokładach odwagi za pazuchą rudowłosej. - Zamierzasz mnie zmusić do jakiegoś skoku wiary w pogodni za lutnią, czy jak? - doprawdy nie rozumiała, co do czego miała tutaj brawura. Jeśli czymkolwiek kierowała się Billie, to własnym widzimisię oraz zachciankami spod wpływu chwili, a nie potrzebą odstawiania bohaterskich czynów. Nie była aż tak ogromną optymistką, by w każdym momencie dnia i nocy chcieć porywać się z motyką na słońce.
- Ach, no tak, faceci. - tutaj skrzywiła się okrutnie, jakby myśl o grzesznych uciechach w zamtuzie przyprawiła ją o mdłości. Prawdę mówiąc, trochę tak było; nagminną męską potrzebę do rozładowywania seksualnej frustracji uważała za zwierzęcą, a i nie mogła pojąć, co ich tak non stop świerzbi tam między nogami. Może nie pojmowała, bo jej samej nigdy nie było dane uczestniczyć w akcie uniesień cielesnych, ale nawet nie ciągnęło ją w tę stronę. - Czy cię sczyściło? Oczywiście, że nie! - zaprzeczyła pewnie, jakby oburzając się w ogóle samym zaistnieniem takowej propozycji. Przyśpieszyła nagle, jakby chciała dogonić ciemnowłosą tu i teraz. - Gdzie właściwie mnie ciągniesz?- zapytała wreszcie, spostrzegając, że Niesnaska przed nią nie ucieka, a raczej dokądś prowadzi. Trochę jej to zajęło, trzeba przyznać, ale grunt, ze w końcu się zorientowała.
Powrót do góry Go down
Niesnaska
Niesnaska
Wiek postaci : 24
Stanowisko : Członkini Bandy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t798-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t821-niesnaskahttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t822-drobne-niesnaski#3221

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptyNie 9 Lut - 22:21

Czas mijał w najlepsze, ulice miasta przemierzane za lutnią zmieniały się jak obrazki. Pora dnia również ulegała zmianie, przechadzki tego rodzaju nie były pięciominutowymi spacerami po pokoju, czy ogrodzie, przechodzenie przez ulice tak gigantycznego miasta, swoje trwało.

Szła, to przyśpieszała, to zwalniała. Krok za krokiem przebijała się przez ludzi i alejki, do czasu aż okolica zmieniła się z tej najgorszej możliwej, na tą trochę lepszą. Ostatecznie przez dłuższą chwilę milczała, większość jej uwagi, została poświęcona okolicy. Musiała być pewna, że nie wprowadzi, zarówno siebie, jak i tej drugiej niezdary w ślepy zaułek albo gdzieś na inną bandę obwiesiów. Tego tylko by brakowało, prawda?  — Nie martw się. Jeszcze tylko kilka ulic i będziemy na miejscu — Zapewne nie brzmiało to bardzo pokrzepiająco, lecz co z tego? Obecnie powinny zbliżać się gdzieś w te lepsze okolice. W pewnej chwili Addy zawiesiła skradzioną lutnię na ramieniu i rozejrzała się po okolicy, gdy tylko Billie podeszła wystarczająco blisko, to ta się do niej odwróciła. — Możliwe, że i septą, jeśli tak wolisz zapamiętać —

Ściągnęła lutnię i wystawiła ją w kierunku rudzielca, od tak. — Jeszcze kilka ulic i będziemy na miejscu, zobacz — Odwróciła się i wskazała w kierunku " tej najlepszej " dzielnicy, do jakiej można się było swobodnie dostać. Z niej już było rzut beretem tam gdzie Rivers zamierzała się dostać. To tylko kwestia kilkudziesięciu dłuższych minut drogi. — Chyba nie trzeba cię donosić przed same drzwi, co? — Choć mogło brzmieć kpiąco, raczej nie miało, ot niefortunny dobór słów. Chcąc nie chcąc, spełniła prośbę wrednej wiewiórzycy. Gdyby miała odpowiedzieć sama przed sobą, dlaczego to zrobiła, zapewne padłyby różne słowa, począwszy od takich jak: Dla zabawy, by uprzykrzyć nieco Billie życie albo by napytać jej odrobinę strachu i utrzeć nosa. Z dwojga złego, lepiej za jej sprawą, niż czyjąś inną.
Powrót do góry Go down
Billie Rivers
Billie Rivers
Wiek postaci : 21
Stanowisko : Objazdowa bardka, a także wrzód na tyłku Arwynda Tully'ego
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t782-billie-rivershttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t838-billie-rivers

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna EmptySro 12 Lut - 0:16

Ponieważ stolica była potężna, a dystans do pokonania również całkiem pokaźny, Billie w pewnym momencie zaczęła odczuwać dyskomfort. Próbowała nadążyć za przewodniczką, ale bądźmy szczerzy, robiła to zupełnie bez zastanowienia, wykorzystując całą swoją energię na bieg z początku, przez co opadła z sił o wiele szybciej niż powinna była. Dyszała, jakby właśnie zeszła z pola po dwunastu godzinach nieprzerwanej orki, najwyraźniej nie będąc wcale przystosowaną do wysiłku fizycznego. Już miała zażartować, czy mogą zawrócić, bo chyba zgubiła płuca jakieś trzysta metrów wcześniej, ale obawiała się, że Niesnaska weźmie to na serio lub nawet nie, ale dla przekory stwierdzi, że dobra, skoro chcesz wiewióreczko, to zawracamy. Wtedy skończyłaby się już nie tylko fizycznie, ale również psychicznie, co skutkowałoby pewnie rozsiadnięciem na środku chodnika i rozpłakaniem się w głos.
- Nooogi mnie booolą! - zajęczała w końcu, teatralnie ocierając pot z czoła. - Kilka ulic to pojęcie bardzo względne, wiesz? Nie każda ulica jest taka sama! - mówiąc te słowa, akurat minęła jakiś zaciemniony zaułek, z którego gapił się na nią nieprzyjemny typ, więc przyspieszyła ponad siły, byle tylko uciec mu z pola widzenia. Uśmiechnęła się jednak do siebie, widząc, że ciemnowłosa wreszcie przystanęła i raczyła na nią zaczekać. Pozbywała się chyba właśnie siódmych potów pod swoim kubrakiem, a do tego naprawdę nie przywykła. Jeszcze się potówki dorobi na plecach i co wtedy?
Kiedy zobaczyła, że Niesnaska tak po prostu oddaje jej instrument, pochwyciła go nieporadnie, acz naprędce, tak jakby ratowała go z pożaru. Następnie przytuliła go do siebie, po czym zaczęła głaskać po pudle akustycznym. Tak, Billie w tym momencie głaskała lutnię.
- Moje biedactwo, tak się martwiłam - zaczęła, najwyraźniej zwracając się do swojej drewnianej przyjaciółki. - Teraz już jesteś bezpieczna, obiecuję. - kiwnęła głową, jakby naprawdę chciała przekonać swój instrument muzyczny, że nic mu nie grozi. A najgorsze było w tym to, że robiła to zupełnie na serio. Mogła mieć nie do końca równo pod sufitem, owszem, istniała taka możliwość.
- Możesz mnie nawet przenieść przez próg, ale odnoszę wrażenie, że społeczeństwo Siedmiu Królestw jeszcze nie jest gotowe na takie ekscesy. - popatrzyła jej prosto w oczy, uśmiechając się krzywo, a następnie puściła najbardziej obsceniczne oczko, na jakie była w stanie się zdobyć. Chyba się nie złościła na nią, że napsuła jej krwi. Cóż, ten rudy skrzat nie potrafił zbyt długo trzymać urazy.
- Chyba jednak nie jesteś taka zła, mimo że na taką próbujesz się kreować. - oświadczyła, uśmiechając się znowu, tym razem jednak szeroko i odważnie, jakby właśnie oświadczała samemu diabłu, że jest milusiński. Pewnie znowu wkładała palce prosto w ognisko, ale uczenie się na błędach nie było jej mocną stroną. - Koniec końców pomogłaś zagubionej owieczce odnaleźć drogę. - zachichotała, wywijając piruet wokół Niesnaski, najwyraźniej z radości. Może była szczęśliwa, że wydobyła z kogoś dobro? A może po prostu znowu jej odbiło?
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Ulica Jedwabna Empty
Temat: Re: Ulica Jedwabna   Ulica Jedwabna Empty

Powrót do góry Go down
 
Ulica Jedwabna
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Zapchlony tyłek-
Skocz do: