Share
 

 Lysander Redwyne

Go down 
AutorWiadomość
Lysander Redwyne
Lysander Redwyne
Wiek postaci : 20
Stanowisko : Dziedzic rodu Redwyne
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1018-lysander-redwynehttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1042-lysander-redwyne

Lysander Redwyne  Empty
Temat: Lysander Redwyne    Lysander Redwyne  EmptyPią 20 Mar - 1:09


Lysander Redwyne
Beware the fury of a patient man.


20 IV 145
Kawaler
Arbor
Lani z Myr
Siedmiu
183 | 74
Tom Webb

Statystyki
Siła:41
Precyzja:20
Zręczność:19
Zwinność:15
Inteligencja:70
Odporność:35

Żywotność:80
Wytrzymałość: 60
Umiejętności
Charyzma: 44
Blef: 40
Logika: 35
Percepcja: 40
Siła woli: 30
Taktyka: 10
Ekonomia: 26
Pływanie: 10
Jeździectwo: 10
Zoologia: 10
Żegluga: 26
Broń sieczna: 4
Zastraszanie: 15
Biografia
Mają miejsce w życiu zdarzenia, które naznaczają całe twoje jestestwo. Wpływają na postrzeganie przeszłości, sposób przeżywania teraźniejszości i na wybory dokonane w przyszłości. Dla niektórych związane są one z pozytywnymi aspektami życia-triumfami okraszanymi aplauzem, ale najczęściej są to tragedie. Dramaty ludzkie, które jak demony podążają ich śladem i nie pozwalają się uwolnić. Od teraz zawsze trzeba będzie z nimi żyć, nie odejdą. Lysander pamięta tamten dzień ze szczegółami; każdy wydech, który opuścił jego usta i każde słowo, które wyartykułował jego język. I pozostała tylko gorycz, jakże głupim był dzieciakiem.

Ekspozycja:

Głos piastunki rozprzestrzenia się w powietrzu. Jej melodyjny głos działa kojąco na wszystkie zgromadzone dzieci, posiada zaskakujący dar uspokajania ich. Wyobraża sobie, że jego matka również potrafiła za pomocą magii śpiewu dokonać niemożliwego. Były to nieliczne momenty, gdy Lysander uspokajał się, usiadł i przez umysł przeszła mu myśl drzemki. Nie trwało to długo, ciekawość zbyt mocno trzymała go w swych szponach. Spogląda na siostrę bliźniaczkę, ona również nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Próba powstania zostaje szybko powstrzymana przez karcący wzrok septy. Był dziedzicem, choć młodszym z bliźniaczego duetu to nadal starszym bratem dla pozostałej dwójki. Powinien dawać przykład swojemu młodszemu rodzeństwu, ale zawsze prowadziła go chęć eksploracji. Spojrzał się na siostrę i uśmiechnął porozumiewawczo, niespokojne myśli już prowadziły go na drogę zabawy.
Uwielbiał przygody. Zawsze w ruchu, zawsze aktywny. Można by wręcz przypuszczać, że wpierw nauczył się biegać, nim chodzenie zawładnęło jego ciałem. Swoją energiczną naturą sprawiał wiele problemów piastunkom, zawsze skory do zabawy i przygód. Zaskakująco dobrze wymykał się z ich bacznych wzroków, napędzała go chęć poszukiwań i samotnych wędrówek. Ciekawski, z pytaniami i iskierkami w oczach. Rodzinne ogrody nie stanowiły dla niego żadnej tajemnicy. Tajemnicą nie była również nienawiść jego macochy do niego i jego siostry. Czuł to w jej wzroku, chłodnym spojrzeniu wywołującym dreszcze i mówiącym, że był tylko małym robaczkiem na jej drodze. Słyszał ten jad wydobywający się z jej ust, niebezpieczną irytację krążącą w jej krwi. Zdawał sobie sprawę z zasad panujących w ich domu. Królowała tutaj surowa dyscyplina. Każdy znał swoje miejsce, każdy wiedział, co powinno być zrobione. Nie było tutaj miejsca na rodzinne sentymenty, dziecinne głupoty. Przedstawienie musiało trwać.

Dzieciństwo było złożone z beztroskich, pełnych zabawy i miłości momentów przeplatających się z chłodem i rygorem, który wprowadzał ojciec. Duch matki wisiał nad wyspą, ale nigdy nie odczuwał tego równie mocno co jego siostra. Była w nim tęsknota za czymś, czego nigdy nie zaznał. Dziecięca ułuda, że wszystko byłoby lepiej, gdyby żyła. Wycieńczony pierwszymi lekcjami walki na miecze, leżał w łóżku i marzył. O podróżach na kraniec świata, poznaniu ojczyzny jego matki i zobaczeniu Wielkiego Muru. W tamtym okresie nie było w nim miłości do książek, nie posiadał dla nich cierpliwości. Choć posiadali piękne ogrody, które zapierały wdech w piersiach nowo przybyłym, to o wiele cieplejszym uczuciem darzył ich małych towarzyszy. Uwielbiał spędzać czas z końmi i psami, łapać żaby czy szukać ptaków na drzewach. Przez całe życie towarzyszył mu pies, szybko zaczął jeździć konno i czuł się bardzo pewnie w siodle. Nie wiedział, że właśnie ta pasja będzie początkiem końca pewnej ery. Choć uwielbiał podróżować konno, to żyli na wyspie, głównym środkiem transportu były majestatyczne statki. Miał stać się mężczyzną pod czujnym okiem lorda Tartha. Przed wyjazdem ojciec zabrał go na statek. Pamięta zapach soli, dźwięk fal odbijających się od kadłuba; wiatr wiał tak mocno, że pojedyncze łzy spłynęły mu po policzku. Prócz wina to właśnie flota stanowiła dumę ich rodu, morze było ich domem i zarobkiem. Chroniło, ale i potrafiło siać zniszczenie. I mimo tych nieprzyjaznych warunków nigdy wcześniej nie czuł takiego spokoju jak wtedy. Dosłowna cisza przed burzą.

Punkt kulminacyjny:
Macocha zawsze wywoływała w nim niepokój. Czuł nienawiść bijący od jej osoby, złośliwość kryjącą się w uprzejmym uśmiechu. Ojciec nigdy nie zwracał na to uwagi, rzadko kiedy można było go oskarżyć, że obawia się o dobro swych starszych dzieci. Nie wiedział czy pomysł, by stał się mężczyzną pod okiem lorda Tartha, sam pojawił się w jego głowie czy szepty w małżeńskim łożu spełniły swą funkcję. Nie chciał zostawiać Siveny, młodsze rodzeństwo też nie było mu obojętne. Decyzja była podjęta, a Lysander wyruszył na spotkanie z burzą. Wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku. Jego umiejętności walki poprawiały się z każdym księżycem, a nauka prawa i ekonomii nie sprawiała żadnej trudności. Był najstarszym z zastanych dzieci, ale potrafił również z nimi znaleźć wspólny język. Spędził dwa dni imienia w Wieczornym Dworze nim nastała tragedia.

Była to jedna z licznych wycieczek konnych, w których brał udział. Niczym się nie wyróżniała, ale zaproponowano mu nowego konia-młodą klacz, jeszcze niedoświadczoną. Starszy stajenny słuchał tej propozycji ze zmarszczonym czołem. Rodrik, młody koniuszy był pewny, że sobie poradzi. Przekonywał, zachęcał i komplementował. Zarządzał stajniami, to jego głos miał znaczenie. Przed wyjazdem dał mu również łagiew z wodą, ale z powodu wolnego tempa tylko raz spróbował jej na języku. Starszy z nich uważał, że koń jest zbyt młody i porywisty dla niego. Lysander zignorował jego ostrzeżenie, czuł się pewnie w siodle i nie był to pierwszy raz, gdy dosiadał młode konie. To był pierwszy błąd. Gdy wyruszyli w drogę pamiętał, że obrócił się za siebie, by spojrzeć na zmartwioną minę starca i po raz pierwszy miał wątpliwości. Jeszcze uśmiech Rodrika, tak bardzo przypominający jego macochy. Wolne tempo, nie szarżowali i rzadko kiedy przechodzili nawet do kłusu. Gdy znajdywali się na lekkim wzniesieniu, w pewnym momencie usłyszeli hałas, który zatrzymał ich w podróży. Straż ruszyła przed siebie, by to sprawdzić, a on został z tyłu na koniu. To był drugi błąd, powinien z niego zejść. Czujnie wypatrywał niebezpieczeństw, oglądał widoki i uspokajał konia, który zaczynał być coraz bardziej nerwowy. On sam zaczął się czuć słabo, krew szumiała mu w uszach, a świat zawirował. Usłyszał huk wozu opadającego o ziemie, był to ostatni dźwięk, jaki pamiętał. Klacz się wystraszyła, gwałtownie stanęła dęba, a on chwycił się jej szyi. Trzeci błąd, powinien wtedy zeskoczyć. Gwałtowność ruchu spowodowała, że klacz utraciła równowagę i spadła z drogi, a wraz z nią on. Mając nogi w strzemionach, nie mógł się uwolnić, upadek po zboczu wydawał się trwać w nieskończoność. Musiał na chwilę utracić przytomność, gdy obudził się lekko oddalony od konia. Słyszał okrzyki, ale nie rozumiał słów. Bolało go całe ciało, wszędzie widział krew, a prawa noga była nienaturalnie wygięta. Poczołgał się powoli do konia, cała drżała, na ciele również widział krew. Szybko zrozumiał, że ma połamane kończyny. Koń ze złamanymi nogami to martwy koń.

Konie to majestatyczne zwierzęta; mimo bólu, który musiała odczuwać, nie wydawała dźwięków. Natura mówiła jej, że musi cierpieć w milczeniu, by nie prowokować drapieżników. Głaskał ją czule po szyi. Zemdlał ponownie. Obudził się w łożu, ból był nie do zniesienia. Wymioty uznano za skutek nadmiernego bólu, gorączkę za objaw zakażenia. Na nic zdały się jego słowa, że inaczej normalnie przebywał choroby. Wyjaśniono mu, że hałas, który usłyszeli, wydała para chłopów, która miała problemy ze swoim wozem. Nieszczęśliwy wypadek, zdarzają się. Nikt mu nie uwierzył, ale Lysander wiedział, że chciano jego śmierci, a tylko zbyt mała dawka tego okrutnego napoju uratowała jego życie. W ten sposób sam wypadek, choć pozbawił go sprawności, uratował mu życie. Nie wiedział tylko jaką rolę w tym wszystkim miał koniuszy. Kilka księżyców później, gdy wrócił już do domu, udało mu się podejrzeć jeden z listów macochy. Było na nim zbyt znajome dla niego pismo, wszystko ułożyło się w całość. Wszystko zrozumiał. Plan był beznadziejny, mógł należeć tylko do zakochanego głupca.

Rozwiązanie akcji:

Szybko zadecydowano o jego powrocie na wyspę. Szanse, że będzie mógł chodzić, były ciężkie do określenia, ale najlepsi Maesterzy znajdowali się na Cytadeli w Starym Mieście. Stosunki między rodami Redwyne i Tarth stały się napięte, wolano chwilowo wyciszyć sytuacje. Uznano to za wypadek, zrządzenie losu. Rekonwalescencja trwała długo, większość czasu spędzał w łożu. Nie obchodził trzynastych dni imienia, nie miał siły i chęci. Zaczął stopniowo stawiać pierwsze kroki, ale ból często był nie do zniesienia. Łapały go skurcze w nocy, w dzień ledwo potrafił przejść się po pokoju. Płakał z bólu, krzyczał o niesprawiedliwości i nie rozumiał, czemu się to jemu przytrafiło. Ojca nie było w domu, jak zawsze był na wojnie. Jego opiekunka miała dla niego zaskakująco dużo cierpliwości, potrafiła przeczekać momenty największego gniewu i przytulić go, gdy rozpadał się na kawałki. Stopniowo było lepiej. Pierwsze spacery po ogrodzie, kroki bez laski i gojące się rany. Uśmiech siostry, uścisk brata i zapomniane marzenia. Lysander wiedział, że nigdy nie będzie mógł mieć życia pełnego przygód i wędrówek. Zmalały szanse na zobaczenie Wolnych Miast, Wielkiego Muru i innych wspaniałych, nieznajomych rzeczy. Pozostały mu książki, które stały się przyjaciółmi w tym okresie wypełnionym ciszą. Zmienił się. Spokorniał, uspokoił się i nauczył się słuchać. Dużo zawdzięczał w tym momencie Sivenie, która towarzyszyła mu w tej bolesnej podróży. Była z nim, gdy płakał z bezsilności i gdy krzyczał w bólu i gdy śmiał się po raz pierwszy od kilku księżyców.

Nie zmienił się tylko on, ale również reakcja ludzi na niego. Wszystkie oczy zwrócone na niego, pełne litości i szyderstwa uśmiechy, dziecięce palce wskazujące niego i szepty, wszechobecne szepty. O kalectwie, nieprzydatności i marności. Zapamiętywał te hasła, pielęgnując gniew, który już na zawsze miał z nim pozostać. Od tego momentu zawsze musiał starać się podwójnie; musiał udowodnić, że poradzi sobie z rolą lorda. Był najstarszym synem, coś, co z urodzenia należało do niego, teraz było kwestionowane. Choć noga jego nie była sprawna, jego umysł pozostał bystry i szybki. Kontrolował swój gniew, tłumił negatywne emocje, aż w końcu wybuchał. Z zadziwiającą łatwością potrafił tworzyć przyjaciół z wrogów, oceniać przydatność danej znajomości i wkradać się w łaski ludzi, w szczególności młodych dam. Zawsze grający na granicy fałszu i brutalnej prawdy, manipulacji i oratorskiej skuteczności, zarozumiałości a pewności siebie. Zaczęto mawiać, że potrafiłby sprzedać krowę o trzech nogach jako wierzchowca bojowego. Dostrzegł prawdę o naturze ludzkiej, paskudnej i pasożytniczej. Sivena wierzyła w dobro, jakie posiada każda napotkana osoba, on nie mógł wymyślić większej idealistycznej bzdury. Kpina stała się jego stałym towarzyszem w myślach, gdy na ustach prezentował wyuczony uśmiech. Zawsze pamiętał, że nic nie jest wieczne i wszystko może się zmienić. On sam nie uznawał prostego podziału na sojuszników i wrogów. To droga dla mało elastycznych umysłów, które w ten sposób chcą uporządkować świat. Każdy może stać się wrogiem, by zaraz potem sojusznikiem – wszystko zależy od ceny. Nie ma nic trwałego w tym świecie, niepotrzebnym ryzykiem jest brać rzeczy za pewnik. Najważniejsze jest przetrwanie, dobro rodziny i wielkość skarbca. Lysander był prostym człowiekiem. I mimo pewnego egoizmu, którym dzielił się ze światem, nie był swoim ojcem. Jakże okrutne słowa nie opuszczałby jego ust, wiedział, że istniały czyny, których nigdy, by się nie dopuścił. Może był to wpływ siostry, a może własne sumienie pilnowało go nieustannie.

Czasami chodzi do stajni, od wypadku nie dosiadł konia.
Ciekawostki:

  • Posiada psa - Nurię. Duży pies o błyszczącej, białej sierści i zawsze uważnych, brązowych oczach. Niezwykle lojalna i równie mądra, obserwuje jego ruchy i się do nich dostosowuje. Gdy boli go noga, zawsze przybywa, by go pocieszyć, dyskretnie mu pomagając. Doskonały odwracacz uwagi, mało kto zdolny jest oprzeć się jej urokowi.
  • Od wypadku nie miał miecza w dłoni, treningi zostały zapomniane.
  • Jego twarz okraszona jest piegi, które rozmnażają się wręcz w oczach, gdy przebywa na słońcu. Również od naturalnego światła jego włosy uciekają w rude odcienie, porzucając mniej wyraziste brązy. Wystarczy chwila zaniedbania i braku strzyżenia, a włosy zaczynają tworzyć spirale.  
  • Posiada liczną kolekcję lasek, specjalnie wyrabianych dla niego przez najlepszych rzemieślników. Tworzone dla jego wzrostu i wielkości dłoni, zdobione w rodowe elementy.  




Powrót do góry Go down
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Lysander Redwyne  Empty
Temat: Re: Lysander Redwyne    Lysander Redwyne  EmptySro 25 Mar - 22:28




AKCEPTACJA
Never forget what you are, for surely the world will not. Make it your strength. Then it can never be your weakness. Armour yourself in it, and it will never be used to hurt you.



Zawiść jednej kobiety wobec bogom ducha winnego dziecka sprawiła, że dziś niesiesz ciężkie brzmię osoby jkalekiej. Choć wielu teraz wątpi w twoje możliwości jako przyszłego lorda rodu Redwyne, z pewnością udowodnisz im, że brak pełnej sprawności fizycznej nie stoi na drodze do świetności.

Przyznawane atuty to:
Koneserzy win
Szlachcic
Żmija
Kaleka

Na start prócz puli punktów do wydania otrzymujesz również drewnianą rzeźbioną laskę, która pomaga ci w sprawnym przemieszaniu się bez zbędnego bólu oraz daje ci bonus +5 do rzutów na siłę woli, gdy ją dzierżysz. Oprócz tego dostajesz psa, Nurię, która wiernie towarzyszy ci w doli i nie doli. Oprócz podstawowych bonusów (+5 do zoologii | +5 do rzutu na powodzenie podczas tropienia ), przez bliski związek z nią, dostajesz kolejne +5 do zoologii.

Powrót do góry Go down
 
Lysander Redwyne
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Lysander Redwyne
» Sivena Redwyne
» Sivena Redwyne
» Desmer Redwyne
» Desmer Redwyne

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Reach-
Skocz do: