Share
 

 Moira Mormont

Go down 
AutorWiadomość
Moira Mormont
Moira Mormont
Wiek postaci : 21
Stanowisko : Lady Mormont
Miejsce przebywania : Niedźwiedzia Wyspa
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t648-moira-mormonthttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t673-moira-mormont

Moira Mormont Empty
Temat: Moira Mormont   Moira Mormont EmptyPon 23 Gru - 18:34


Moira Mormont
God’s word is lamp that lights my path


24 VI 144
Wolna
Niedźwiedzia Wyspa
Stark
starzy bogowie
172 cm | 78 kg
@annethearcher

Statystyki

Siła: 26
Precyzja:41
Zręczność: 41
Zwinność: 18
Inteligencja: 61
Odporność: 23

Żywotność: 90 pkt
Wytrzymałość: 60 pkt
Umiejętności

Tropienie: 26
Pływanie: 11
Zoologia: 10
Rzemiosło (amulety): 10
Nawigacja: 10
Sztuka przetrwania: 10
Etykieta: 5
Heraldyka: 5
Zielarstwo: 4

Mistycyzm: 41
Zielonośniąca: 28
Logika: 26
Siła woli: 26
Percepcja:26
Jeździectwo: 26

Broń dystansowa: 40
Broń obuchowa: 26
Walka wręcz: 26
Broń sieczna: 10
Biografia
Dziewczynka przymknęła delikatnie swą lewą powiekę i w pełnym skupieniu obserwowała wskazany cel, który swobodnie zwisał będąc przywiązanym do drewnianej belki nad wrotami zamku. Wiatr, który raz po raz zyskiwał i tracił na sile, wcale nie pomagał Moirze w przejściu ostatecznego testu. Trenowała przecież łucznictwo od najmłodszych lat, a teraz, pod wpływem presji nie tylko ojca, ale i przechodnich gapiów chcących zobaczyć co się dzieje pod drewnianą palisadą, jej ręka chyba po raz pierwszy od wielu księżyców drżała na napiętej cięciwie. Będąc wreszcie gotowa, wzięła głębszy oddech i wypuściła strzałę zamykając całkowicie oczy. Jedyne co usłyszała to świst przerywanego materiału i głośny huk spowodowany uderzeniem kawałka drewna o ziemię. Już wiedziała, że zwierzę o wdzięcznej nazwie kłody wcale nie poległo od śmiercionośnej strzały wbitej w krtań, a po prostu udało się mu uciec od mijającej o włos strzały. Z lekkim grymasem na twarzy, który dosłownie w sekundę przerodził się w nieodparty smutek, spojrzała przed siebie tylko w celu upewnienia się, czy może jednak się nie przesłyszała i tak naprawdę udało jej się pokazać swoje umiejętności, a tymczasem jedynie co pokazała to to, że nic nie umie, nawet trafić z głupiego łuku. Rodzice może i nie chcieli pokazać aż nazbyt otwarcie swojego niezadowolenia, ale przecież Moira wcale nie wpasowywała się w kanon dziewczynki z Niedźwiedziej Wyspy. Walka bronią białą wychodziła jej dosyć pokracznie i choć stosunkowo zręcznie operowała sztyletem, tak łuk stał się jej głównym atutem, który nawet nie wystarczył. Miała tylko 7 lat, ale w tym wieku inny chłopcy potrafili zostawać już paziami i wyruszać z giermkami i rycerzem na czele na wyprawy dalekie świat, a tymczasem Moira, jedyne dziecko państwa Mormont, nawet tego nie była w stanie dobrze wykonać. Czy z tak nikłymi umiejętnościami będzie w stanie ochronić wyspę przed najazdami, gdy mężczyźni wyjadą na bitwę? Przez takie myśli smutek powoli przeradzał się w lęk, którego dziewczyna nie mogła z siebie wyrzucić, nie mogła dalej pokazywać swojej słabości. Musiała wciąż iść do przodu.

~*~

Usłyszawszy coraz głośniejszy stukot zwierzęcia wydobywający się z jamy, wiedziała, że w końcu przyszedł czas na pokazanie swoich prawdziwych umiejętności w prawdziwej dziczy, a nie tylko pomiędzy przytulnymi polami treningowymi swojej osady. Szarpnęła mocniej lejcami dając znać Elejdzie, że czas już ruszać. Ta delikatnie parsknęła i stanowczo, choć wciąż dość wolno, ograniczając swoje maksymalne możliwości do przeciwnika, z jakim przyszło się jej mierzyć, ruszyła pomiędzy krzakami wciąż oczekując kolejnych znaków od swojej pani. Ich celem była niewielka łąka przy zamarzniętym bajorze, na którą wkrótce dotarła nie tylko Moira, ale i dzik będący wypłoszony ze swojej kryjówki. Stworzenie to mogło szybko stracić zainteresowanie młodą Mormontówną, więc jak zwyczaj nakazywał, polana została otoczona przez kilku myśliwych z psami na łańcuchach. Elejda zatrzymała się, dając tym samym czas na zejście Moiry ze swojego wierzchowca i odpowiednie wymierzenie strzały w dzika, który po chwili, po ostatecznym przebiciu włócznią przez jednego z łowczych, padł martwy na ziemię. Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Nie chciała, aby doszło do bliskiej konfrontacji, której nieco się brzydziła. Odbieranie życia z dystansu, gdy nie widzi się swojego przeciwnika, jest o wiele łatwiejsze, szczególnie gdy już wystrzelona strzała nie ma fizycznie żadnego powiązania ze strzelcem, w końcu w locie strzały już się prowadzić nie da. A buzdygan czy miecz? To nic innego jak tylko przedłużenie ręki, a widok wyrzuconej krwi nie należy do najprzyjemniejszych widoków. Toteż rzadko kiedy podczas kolejnych polowań była jako ta, która miała zabijać stworzenie. Preferowała wytropienie odpowiedniej zwierzyny, wypłoszenie jej z ukrycia i pozostawienie jego życia w rękach czyichś. Co by nie mówić, nie mogła otwarcie tego nigdy powiedzieć. To nawet nie przystoi, aby kobieta z Niedźwiedziej Wyspy brzydziła się zabijania czy walki, a szczególnie już skórowania martwej zwierzyny. Był to nieodłączny element przeżycia i tylko dzięki temu można było przetrwać w tym okrutnym świecie. Niemniej w końcu jej się coś udało. Zaprezentowała swoją wartość i nie była już nic niepotrafiącym dzieckiem.

~*~

Nie chciała tego słyszeć. Przerwała ucztę i z widelcem wbitym w kawałek jagnięciny pusto wpatrywała się w deski stołu. Znowu to samo. Czy to ona jest powodem tych wszystkich nieszczęsnych wydarzeń, które mają miejsce od kilku lat? Nie znała tej osoby, co zginęła w sztormie jeden księżyc temu, ale historię, którą opowiadali jej nieznajomi giermkowie, widziała dobre parę snów temu. Samotny wilk na pustej łódce, chcący ostatni raz wypłynąć na połów przed nadchodzącą zmianą pogody. Niby nic niezwykłego, wszak prawie co roku zdarzają się takie osobniki, ale za wiele szczegółów się zgadzało, aby móc to zrzucić na zwykły bieg okoliczności. Odsunęła talerz nieco od siebie i cicho podziękowała za ucztę. Udała się do swojej komnaty, która już jakiś czas miała dodatkowe kilka przedmiotów, będących zbiorem opowiadań, legend czy, jak to mawiają starsi ludzie, faktów o Starych Bogach. Nigdy nie była szczególnie religijna, raczej uważała, że obrzędy należą do tradycji rodzinnych, więc trzeba je tylko wypełnić i zapomnieć, wszak przecież żadna nadprzyrodzona siła nie ma prawa istnieć i rządzić nami. Lecz jak udowodnić to, że sny, które Moira widziała w trakcie nocy, spełniały się? Jedne lepiej, drugie gorzej, a przy niektórych kompletnie nie domyśliła się o co chodzi. Każdy jakieś ma i one nie muszą nic konkretnego oznaczać, jeżeli co jakiś czas nie widać w nich śmierci bliskich ludzi z dworu, bo wokół takich wydarzań kręciły się obecne, jak i przyszłe sny dziewczyny. A może i były tam te radosne wydarzenia, ale nie zwracała na nie większej uwagi? O tych raczej i tak nie ma sensu nikogo ostrzegać, wszak prawie nikt nie lubi niszczyć dobrej niespodzianki.
Zapaliwszy krzemieniem wygasająca już przez brak wosku świecę, powróciła do lektury bajek, które czytała jej niegdyś w dzieciństwie mama. Opowiadały one o Pierwszych Ludziach, jak wiele zrobili dla całej krainy Westeros i dlaczego to właśnie im zawdzięczamy tak piękny krajobraz tej wyspy. Nie była to lektura najwyższych lotów, ale przez wieloletnie braki w zgłębianiu tej wiedzy, musiała powrócić do podstaw. Dopiero teraz zrozumiała, dlaczego właśnie te opowieści wybrała mama. Może jednak wszystko to było prawdziwe? Gdyby nie Bogowie, to nie byłoby jedzenia codziennie, nie byłoby ochrony przed strasznymi mrozami, a sztormy wzrastałyby w sile każdego dnia? Powoli, gdy już zaczynała pojmować podstawy, zabierała się za coraz trudniejsze i poważniejsze księgi, niejednokrotnie zaniedbując tym umiejętności wojaczki, co podobało się... chyba nikomu. Nie żeby Mormontowie nie chcieli mieć mądrych ludzi w swoich szeregach, ale na świecie zaczynało być coraz gorzej i wtedy samym intelektem się nie wygra. Moira jednak nie odczuwała potrzeby, aby tym się przesadnie zajmować. Ona w końcu musiała poznać coś, co było poza światem rzeczywistym. Nie tyle jak wykorzystać rzekę do walk i rozstawić wojska wokół niej, a jak zrozumieć tę rzekę i to, co chce nam przekazać. Może jakby inni zrozumieli, że jedynie życie jak natura, jak duchy lasu, pozwoli nam wyzbyć się złości i powrócić do harmonii, która została zachwiana tak wiele lat temu?

~*~

Stała przy brzegu kamienistej plaży i wypatrywała statku płynącego z południa. Dopiero co minęła okropna wojna, która nie była tak naprawdę nikomu potrzebna. Nie za bardzo wiedziała po co i dlaczego poprzedni król z całych sił chciał zaatakować Dorne. Choć rozumiała, że to przez polityczne zagrywki wielu jej bliskich oddało swe życie na piaskach pustyni, tak serce kompletnie tego nie chciało pojąć i odrzucało myśl, że ktoś może być aż tak chciwy na władzę i pieniądze. I mózg wiedział, że to niemożliwe, to w sercu czuła, że nadejdą lepsze dni. Ludzie zrozumieją, żeby powrócić do korzeni, odrzucić wszystko co nas psuje i wybrać to, co jest najważniejsze - wewnętrzna harmonia.

~*~

Moira należy do dość przerośniętych kobiet, zarówno pod względem wzrostu, jak i wagi. Nigdy nie należała do osób szczególnie otyłych, lecz daleko jej do pięknych dam z Królewskiej Przystani.

Wierzy w moc natury do tego stopnia, że przy sobie zawsze nosi własnoręcznie robiony amulet. Prosty rzemyk przechodzący przez kamień. Może to być zwykły kamyk znad rzeki czy nawet inna część flory i fauny, w której Moira doszukuje się energii dawnych przodków. Z reguły nie obnosi się z nimi, za wyjątkiem pewnego naszyjnika z niewielkim górskim kryształem. Jak mówią legendy, dzieci potrafią w nim ujrzeć swoją przyszłość z racji jego nieskazitelnej, czystej struktury.

Ma problem z odczuwaniem emocji względem drugiej osoby, traktując ludzi wokół dosyć przedmiotowo. Choć wcale to nie przeszkadza w tym, by co jakiś czas nachodził ją ogromny lęk bez większego powodu. Choć obecnie moglibyśmy nazwać to nerwicą, tak Moira traktuje to jak znak od bogów proszących o modlitwę przy czardzewie.


Powrót do góry Go down
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Moira Mormont Empty
Temat: Re: Moira Mormont   Moira Mormont EmptyCzw 26 Gru - 19:17




AKCEPTACJA
Never forget what you are, for surely the world will not. Make it your strength. Then it can never be your weakness. Armour yourself in it, and it will never be used to hurt you.



Ciężko jest być kimś, kto odstaje od standardów swoich najbliższych. Mimo wszystko los zawsze nagradza śmiałków, którzy obstają przy swoim, nagradzając ich w przyszłości. Jesteś wyjątkowa, Moiro. I nie mam żadnych wątpliwości, że swoje zdolności wykorzystasz w imię dobra.

Przyznawane atuty to:
Nadchodzi zima
Szlachcic
Ciąża mnoga
Zielonośniąca

Na start prócz puli punktów do wydania otrzymujesz również łuk prosty z pięknego, brzozowego drewna. Jest on oddanym towarzyszem twoich treningów i polowań, zaś jego podstawowy współczynnik obrażeń wynosi +25. Drugim, niemniej ważnym podarunkiem okazał się amulet. Mimo że zrobiłaś go własnoręcznie, Starzy Bogowie zdawali się nad tobą czuwać. Amulet bowiem dodaje ci bonus +5 do rzutu na mistycyzm.

Powrót do góry Go down
 
Moira Mormont
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Moira Mormont
» Edgar Mormont
» Edgar Mormont

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Archiwum-
Skocz do: