DATA NARODZIN: 5 V 138 MIEJSCE URODZENIA: Smocza Skała STAN CYWILNY: Mężatka RÓD MATKI: Rogare WIARA: Siedmiu STANOWISKO: Nastarsza córka Namiestnika, Księżna-Protektorka Smoczej Skały MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Królewska Przystań WZROST: 168 cm WAGA: 57 kg WIZERUNEK: Camilla Christensen
Odrobinę bała się tego, co może zobaczyć. Znała go lepiej niż ktokolwiek inny, ale każda dłuższa rozłąka powodowała, że odrobinkę się zmieniał. Tak samo jak z resztą i ona. Z utęsknieniem wypatrywała na horyzoncie powracającej kawalerii, leczy gdy nadszedł ten szczęśliwy dzień i Aedion znalazł się znów w Królewskiej Przystani, bezpieczny... nie chciał się z nią spotkać. To było dla nie jak cios, widziała go z daleka, widziała jak schudł, jaki był zmęczony. Niepokoiła się jak nigdy, szczególnie gdy ani razu nie udało jej się podchwycić jego spojrzenia. Dlaczego jej tego odmawiał?
- Powiedziałam: daj mi go. I won! Zostaw nas samych. - podniosła głos, na co niemowlę jeszcze głośniej zakwiliło. Jego płacz nie trwał jednak długo - gdy bezradna piastunka w końcu oddała chłopca matce, Falyse prędko rozpoczęła uspokajanie syna. Był taki piękny. Kobieta nigdy nie widziała czegoś doskonalszego. W jednej chwili poczuła przywiązanie do tej kruszynki trzymanej w ramionach. Nierozerwalną nić, która miała ich połączyć już na zawsze. Falyse wiedziała, że gdyby była paka potrzeba, bez zawahania oddałaby życie za tę drobinę, którą przytulała do własnej piersi. Jej przyszłość, jej pierworodny. Skupiona na synu, kobieta w ogóle nie zwróciła uwagi na to, czy piastunka wykonała jej rozkaz i opuściła komnatę. Ale i owszem, opuściła - głównie po to, by pobiec do ojca chłopca i poinformować go, że potrzebna była jego interwencja - jego żona najwyraźniej zwariowała.
Kiedy służki doniosły jej, że maester zwolnił go z lekcji, wiedziała, co to oznacza. Z nieco ciężkim sercem pospieszyła licznymi korytarzami, aby go odnaleźć. Widziała z daleka, jak próbuje wyładować swoje emocje na polu łuczniczym. Wchodził w trudny wiek, była tego świadoma. A zdawałoby się, że ledwie wczoraj po raz pierwszy wziął do ręki miecz. Tymczasem brakowało mu tylko czterech dni imienia do osiągnięcia pełnoletności. Falyse westchnęła ciężko, ruszając korytarzem, aby dołączyć do syna. Tak bardzo pragnęła uspokoić jego myśli i emocje - co jednak było podwójnie trudnym zadaniem, gdyż sama miała w głowie totalny mętlik. Minęły już lata, gdy bezsensownie poddawała się emocjom. Dziś potrafiła z chłodną kalkulacją spojrzeć na sytuację z drugiej strony, nawet jeśli jej serce - tak jak serce jej małego smoka - było wściekłe. Chciała go uchronić przed tyloma rzeczami, wiedziała jednak, że nie była w stanie. Co nie znaczyło, że nie zamierzała próbować.
Kochała go - na swój sposób. Inaczej niż Aediona, inaczej niż Rhaegona, inaczej niż ojca czy ich najmłodszego brata. Ale nie była zaskoczona, kiedy służący oznajmił jej, że Galhaelar nie chciał jej widzieć. Ranny smok nie mógł okazywać słabości. Gdyby inne drapieżniki dostrzegły jego stan, mogłyby wykorzystać okazję i zacząć go nękać. Tak było prawo natury. Nie pozostało jej nic innego, jak tylko zaakceptować gorzki fakt, że jej mąż w pewnym stopniu uważał ją za zagrożenie. Nawet jeśli martwiła się o jego zdrowie tak samo jak reszta dworu.
➤ I VIII 165 - Czerwona Twierdza, Smoczy Sept - W większym gronie
Trochę obawiała się tego dnia. Dobrze wiedziała, że w trakcie ceremonii na nogi postawieni zostali wszyscy ludzie ze straży. Zdawała sobie także sprawę, że Dornijczycy ustawieni byli z dala od jej najbliższych - pustynne skorpiony miałyby więc z pewnością utrudnione zadanie, gdyby zapragnęły zagrozić smokom. Widziała uśmiechy na twarzach ludzi - dla nich to był dzień, w którym należało świętować. Świętować zakończenie wojny, nadejście pokoju, a przede wszystkim - koronację nowego, litościwego i miłosiernego króla. Starczyło jednak jedno spojrzenie na flagi Dorne, by jej serce mroził lód. Wszyscy mieli już dość wojny. Jednak dla wielu pokój nigdy nie był opcją.