Share
 

 The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye...

Go down 
AutorWiadomość
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... Empty
Temat: The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye...   The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... EmptyPon 17 Lut - 21:43


14 III 165
Słoneczna Włócznia
Zahira Martell & Varion Dayne



Stało się! Wrócili zakładnicy przetrzymywani w Królewskiej Przystani, a wraz z nimi nastał koniec wojny. Nawet jeśli nie czekał ich pokój to przynajmniej mogli chwilowo odetchnąć i zregenerować siły podczas trwającego zawieszenia broni. Zahira też była zmęczona tym wszystkich, ciągłym planowaniem, knuciem, walką, chwytania się każdej brzytwy, która mogła im pomóc. Śmiercią bliskiej rodziny i tych, których po prostu znała. Teraz do tego wszystkiego dochodził jeszcze rozejm, uknuty przez Morsami i młodocianego króla za zamkniętymi drzwiami. Kolejna tajemnica, którą będzie starała się rozwikłać. Ale nie teraz, nie dzisiaj, była na to aktualnie zbyt wyczerpana. Jeśli odpuści na dzień, może dwa, wcale nie zawali się świat, prawda?
Zwlekała długo, może nawet za długo zanim odwiedziła dobrze jej znane komnaty, w których gościła niejeden dzień i zostawała na niejedną noc. Sama nie potrafiła określić jakie pobudki powodowały ciągłym odkładaniem wizyty, zajmowaniem się najpierw każdą nawet najbardziej błahą sprawą. To nie mógł być strach przed jego reakcją, obawa przed zmianami, które niósł za sobą czas, bo niewątpliwie odbił on swoje piętno na obojgu. Na każdym inaczej, ale jednak.
Kiedy w końcu przekroczyła próg jednego z pokojów gościnnym uśmiech wykwitł na jej twarzy wywołany powracającymi wspomnieniami. Dawnych niewinnych lat, nieskażonych wojną, śmiercią i rozłąką. Upewniła się zawczasu, że komnaty będą puste, chciała najpierw oswoić się z tą myślą, przygotować się. Nalała sobie wina i stanęła przy balkonie opierając się o framugę zastanawiając się co powinna powiedzieć, jak się zachować. Aż w końcu na korytarzu rozbrzmiały znane jej kroki i otworzyły się drzwi, w których stanął właściciel tego skrawka podłogi. Zwlekała jeszcze sekundę, upiła łyczka wina, po czym odetchnęła głęboko i spojrzała na nowoprzybyłego.
- Dobrze cię znowu widzieć w domu, Varionie – odwróciła się do niego – Może jednak dla Ciebie powrót nie jest tak miły patrząc jakie luksusy oferowała wam Królewska Przystań? – wątpiła by tak było, ale spędził tam tak wiele czasu. Sześć lat, dokładnie tyle samo co swego czasu na dworze jej matki w tych samych murach, w których teraz się znajdowali. Sześć długich lat, podczas który zmieniło się tak wiele. Podczas których mogło zmienić się wszystko.
Powrót do góry Go down
Varion Dayne
Varion Dayne
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Dworzanin, dziedzic rodu Dayne, drugi syn lorda, rycerz
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t531-varion-dayne#815https://ucztadlawron.forumpolish.com/t533-varion-daynehttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t603-i-ll-float-down-to-soak-in-the-stars#1108https://ucztadlawron.forumpolish.com/t731-korespondencja-variona-dayne

The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... Empty
Temat: Re: The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye...   The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... EmptyNie 23 Lut - 22:26

Prawdę powiedziawszy, nie miał jej za złe zwłoki. Sam też nie śpieszył się, by wreszcie ją zobaczyć i móc porozmawiać. Wcześniej, kiedy opuszczali Królewską Przystań i przemierzali szlak czuł swego rodzaju ekscytację i strach, mieszające się ze sobą. Bał się jej reakcji, a z drugiej strony chciał jak najprędzej znaleźć się obok. Kiedy jednak jego noga postała w stolicy Dorne, w pałacu, chęci jakoś osłabły, dając się zdominować przez wątpliwości. Czas podobno leczył rany, ale w tym wypadku miał wrażenie, że kiedy znalazł się tak blisko, że mógł wyczuć na korytarzach jej obecność, jego otworzyły się na nowo, przypominając boleśnie o latach rozłąki i zmianach, które mogły za sobą nieść. Nie był tą samą osobą, mimo że na prawdę starał się pozostać sobą kiedy tkwił w murach Czerwonej Twierdzy. Zgorzkniał, to na pewno, dodatkowo pozwalając by rozżalenie każdego dnia nie dawało o sobie zapomnieć.
Opuścił swoje komnaty w celu spotkania się z Aedalarem. Jego stan, od momentu powrotu do Słonecznej Włóczni poprawił się, zarówno w sensie psychicznym jak i fizycznym, dzięki czemu miał siły na spędzenie paru dłuższych chwil ze swoim przyjacielem. W końcu jednak przyszedł czas, by powrócił do swoich komnat i prawdę powiedziawszy, nie spodziewał się jej tutaj zastać. Myślał, a może też miał nadzieję, że przez parę kolejnych dni będą jeszcze robić podchody; niezauważalnie mijać się na korytarzach z opóźnieniem paru zaledwie chwil, unikać swoich komnat. Tymczasem Zahira stała przy balkonie, ściskając w palcach dłoni kielich z winem.
Nie pośpieszał jej, kiedy pozwoliła sobie na chwilę zwłoki, wykorzystując ten moment by pokonać znaczną część dzielącej ich odległości i w końcu zatrzymać się przy stoliku z winem, by samemu sięgnąć po puchar, nalać sobie trunku i upić łyk. Czując w końcu na sobie jej spojrzenie, jakoś tak mimowolnie zacisnął nieco mocniej palce na trzymanym naczyniu, by też w końcu pokonać resztę dzielącej ich odległości i stanąć obok niej.
- Ciebie też. - odparł, ze zdziwieniem uświadamiając sobie, że brakuje mu słów. Nie wiedział co miał jej powiedzieć, albo raczej od czego właściwie powinien zacząć? Czuł się nieco jak młodzik, zżerany przez tremę, chociaż po części miał wrażenie że ich relacja właśnie na tym etapie się zatrzymała - młodzieńczej, niepełnej i niedopowiedzianej. - Nie żartuj. - podjął, prychając z rozbawieniem, chociaż dało się w nim wyczuć zażenowanie. Czuł się niezręcznie i miał wrażenie, że ona była w stanie od razu to zauważyć, mimo że mocno starał się nie dać tego po sobie poznać. Jego spojrzenie przesunęło się powoli po jej sylwetce, jakby z namysłem czy też zastanowieniem, chwilowe pozbawione zwykłej buty i przekory. Nie było w nim też jakiejkolwiek oceny, jakiej teoretycznie mógłby ją właśnie poddawać po tych wszystkich latach, po prostu wciąż w pewien sposób nie dowierzał, że dom i związani z nim ludzie byli rzeczywiście na wyciągnięcie ręki. Odchrząknął wreszcie. - Królewska Przystań mogłaby nawet stanąć na głowie w swoich staraniach, ale zdecydowanie brakowało jej... zapierających dech w piersiach widoków. - oznajmił już pewniej, odzyskując rezon i gestem dłoni wskazując niedbale na przestrzeń znajdującą się przed nim, która obejmowała zarówno widok z balkonu, jak i samą kobietę.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... Empty
Temat: Re: The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye...   The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... EmptyWto 25 Lut - 11:36

Mimo że początkowy powierzchowny brak zainteresowania widoczny był u każdego z nich, ubodło ją że nie otrzymała od niego żadnej wiadomości, nawet prostej wzmianki o jego powrocie. Wszystkiego musiała dowiadywać się z raportów i od innych osób, podczas gdy to właśnie on powinien być tym, który zwróci się do niej jako pierwszy. A może po tak długim czasie nie pragnął już dłużej jej obecności? Nie zamierzał poświęcać jej uwagi, uważając przebywanie pod tym samym dachem za przykrą konieczność? Takie i inne myśli nawiedzały ją w ciągu kilku ostatnich nocy, kiedy to zamiast rozmyślań mogła zwyczajnie działać. Oczywiście to wszystko było hipokryzją, wszak działało to w dwie strony i on miał dokładnie takie samo prawo wymagać wieści od niej, ale pod wpływem emocji i chwili pozwalała sobie na tę chwilę słabości, niewinnej wiary w drugiego człowieka i ból, który często ta wiara za sobą niesie.
Wiedziała doskonale, że przeszłe wydarzenia zmieniły ich bezsprzecznie. Sam czas odciska piętno na człowieka, z upływem lat zmienia się jego wygląd, nabywa nowe umiejętności, zmienia się jego zachowanie, a nawet upodobania. Na to wszystko wpływały jedynie ziarenka piasku przesypujące się w klepsydrze, a oni przeżyli przecież znacznie, znacznie więcej. Walka i przelana krew. Rozłąka i ciągła niepewność co przyniosą nadchodzące dni. Zaprawiły one Zahirę niczym garbarz wyprawiający skórkę, kowal bijący w kawałek metalu, z którego wytworzy miecz mogący kruszyć skały. Stała się twardsza, ale ten trudny czas niósł ze sobą także naukę. Nie tylko tę związaną z władaniem bronią, ale też nauczył ją cierpliwości. Uodporniła się, zarówno fizycznie na doznawane rany, jak i psychicznie na wiecznie złe wieści zwiastujące kolejne śmierci. Czy doświadczenie wojny i ją uczyniło zgorzkniałą i rozgoryczoną? Tego nie potrafiła powiedzieć. Niedawno zadane rany związane z odejściem matki wciąż świeże kuły ją w serce, nie pozwalając całkowicie dojść do siebie.
Obserwowała uważnie Variona starając się wyłapać zmiany, które zaszły w nim na przestrzeni lat. Zmężniał, to na pewno, ale kiedy ostatni raz go widział ledwo co osiągnął pełnoletność. Uważali się wtedy za dorosłych, ale wciąż byli jedynie dziećmi. Było też w nim coś co sprawiało, że wyróżniał się z reszty osób otaczających ją każdego dnia. Jakby wojna nie odcisnęła na nim swego śladu albo zrobiła to w innym sposób niż na tych, którzy czynnie walczyli przez wszystkie te lata. Innego rodzaju blizny, które pozostaną w nimi na lata. Potępiano jeńców, że żyli w luksusach kiedy oni na dornijskiej ziemi walczyli przelewając krew. Tyle że ciągłe życie w niewiedzy, możności zrobienia czegokolwiek również nie mogło być łatwe.
Kiedy zbliżał się do niej nie ruszyła się ze swego miejsca, przywierając do ziemi niczym posąg. Ona wykonała już pierwszy ruch, ale czy Varion w ogóle chciał wykonać kolejny? Wsłuchiwała się w kolejne słowa, niepewne i niezręczne, zastanawiając się czy dobrze zrobiła odwiedzając te komnaty w pierwszej kolejności. Z kolei dalsze słowa, wzrok błądzący po jej ciele, były tak odmienne, że sama już nie wiedziała co powinna o tym myśleć.
- Czyżby tamtejsze walory nie odpowiadały twoim wyszukanym gustom? – rozbawiony uśmieszek rozświetlający jej usta postarała się ukryć za kielichem, z którego upiła niewielki łyk wina.
Powrót do góry Go down
Varion Dayne
Varion Dayne
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Dworzanin, dziedzic rodu Dayne, drugi syn lorda, rycerz
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t531-varion-dayne#815https://ucztadlawron.forumpolish.com/t533-varion-daynehttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t603-i-ll-float-down-to-soak-in-the-stars#1108https://ucztadlawron.forumpolish.com/t731-korespondencja-variona-dayne

The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... Empty
Temat: Re: The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye...   The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... EmptyCzw 5 Mar - 1:55

Był świadom, ze jego głupie miny i niezręczność, która dźwięczała w jego głosie, nie mogła uciec jej uwadze. Była przecież Mistrzynią Szpiegów, więc nie wątpił, że przez cały ten czas, wszystkie te lata które nie było go obok niej, wykształciła w sobie umiejętności, które pozwalały jej na dogłębne studiowanie rozmówców i ich reakcji. Ta świadomość jednak w niczym mu nie przeszkadzała, a w pewien sposób pokrzepiała go, bo może była w stanie zauważyć coś, czego on nie był w stanie. Coś, co pozostawało poza jego kontrolą lub umiejętnością świadomego pokazania.
Patrzył na nią. Coraz śmielej, jakby powoli przyzwyczajał się do jej faktycznej obecności i bliskości. Jakby w pewien sposób, jeszcze przed chwilą wątpił w to, ze faktycznie do niego przyszła i otworzyła przed nim niezliczoną ilość możliwość. Język wciąż utykał mu w gardle, nie wiedząc co powinien jej powiedzieć, ale było widać, ze praktycznie całkowicie się już rozluźnił, sprawiając że cała ta sytuacja robiła się coraz bardziej normalna.
Przymknął oczy, a na jego ustach zagościł rozbawiony uśmieszek, w odpowiedzi na jej pytanie. Miał wrażenie, ze doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak prezentowały się walory Czerwonej Twierdzy.
- W życiu. - odparł, z teatralnym wręcz tonem głosu i zmarszczeniem brwi, solennie zaprzeczając by sprawy miały się jakkolwiek inaczej. Oboje jednak byli dorośli i przede wszystkim świadomi. Tego, ze ani on, ani tym bardziej on w towarzystwie jej brata, nie był święty. Zahira prawdopodobnie była świadoma plotek o jego potencjalnych pociechach bardziej jak on i jeżeli nie przemawiała przez nią kobieca zazdrość, to pewnie była też świadoma tego, jak bardzo musiało mu po prostu w nudzić.
- Mimo wszystko, o wiele bardziej cenię sobie dornijskie pejzaże. - odpowiedział jej wreszcie z przekorą w głosie, uśmiechając się do niej lekko zaczepnie. Niewiele się zmieniło przez te lata pod względem uczuć jakimi ją darzył, może oprócz tego że wciąż pozostawały niewypowiedziane, a przez to w pewien sposób wyobcowane i zepchnięte do jakiegoś ciemnego kąta jego umysłu.
- Brakowało mi tego - podjął nieco pewniej i poważniej. - Widoków, prażącego słońca i świeżego morskiego powietrza. Ciebie... - przez moment patrzył przez balkon, dając jej znać że na prawdę ma w tym momencie na myśli to, co rozpościerało się przed nimi. Nadmorski krajobraz, oblany złocistymi i piekącymi promieniami słońca. Kiedy jednak wspomniał ją, spojrzenie jego fioletowych oczu przeniosło się na jej własne.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... Empty
Temat: Re: The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye...   The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... EmptyCzw 5 Mar - 22:57

Obserwowała uważnie, nawet jeśli nie chciała wykorzystywać na nim nabytych w ciągu ostatnich lat umiejętności. Tyle, że one wrosły w nią do tego stopnia, że nie było już od tego odwrotu. Każdego rozmówcę czy zwyczajnie mijanego człowieka omiatała uważnym spojrzeniem, starając się wyczytać co kryje się wewnątrz serca osobnika. Jakie ma cele i zamiary. Stanowi zagrożenie czy jest niewinny i nieświadomy. A może ukrywa jakiś sekret, zataja jakąś prawdę. Z biegiem lat stawała się coraz lepsza w odczytywaniu intencji, ale oczywiście w tej danej, ważnej dla niej chwili intuicja musiała ją zawieść, nie dając żadnego klarownego obrazu sytuacji.
Rzeczywiście miała jakiś tam pogląd na to jak się sprawy miały w Królewskiej Przystani. Na dodatek znała Variona i Aedalara na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że ci dwaj nie są w stanie usiedzieć długo w jednym miejscu nie mając pod ręką żadnego towarzystwa, najlepiej w postaci przedstawicielki płci pięknej. A rzeczone panienki pewnie nie opierały się jakoś bardzo, szczególnie jeśli chodziło o tajemniczych i przystojnych przybyszy z Południa. Ostatecznie zakazany owoc smakuje najlepiej, prawda?
- Może sama powinnam kiedyś wybrać się na królewski dwór i przekonać o tym osobiście? – przekomarzała się z nim dalej, a rozbawiony uśmiech nie schodził jej z ust. Jak mógłby kiedy i jego usta wykrzywiły się w tą piękną krzywiznę, a spojrzenie praktycznie nie opuszczało jej sylwetki.
- Któżby pomyślał, że miły będzie ci obraz wszechobecnego piasku. – Sama musiała przyznać, że nie wyobrażała sobie piękniejszego widoku. Ten spokój, który ma w sobie pustynia. Jej bezmiar i świadomość, że po horyzont trudno szukać żywej duszy. Oazy, które dawały wytchnienie od upalnego słońca. To wszystko pokochała i była pewna, że żadne zalesione pagórki nie są w stanie równać się z surowym pięknem pustyni. Ale teraz, znacznie bliżej siebie, miała coś całkowicie innego co darzyła uczuciem. Kogoś.
Kiedy osiadło na niej spojrzenie jego ametystowych oczu zatopiła się w nich bez reszty, jak to zawsze miało miejsce. Całe życie wydawały jej się wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju. Chociaż otaczali ją inni ludzie, w których żyłach płynęły resztki valyriańskiej krwi, wydawała się nie zauważać ich niecodziennego wyglądu, cały zachwyt poświęcając tylko tej jednej parze oczu. Nawet nie zauważyła kiedy ruszyła z miejsca, a jej ramiona otoczyły szyję Variona. Pragnęła być w tym momencie jak najbliżej, jakimś cudem nadrobić stracony czas.
- Ja także za Tobą tęskniłam, sir Daynie. – obdarzyła go najjaśniejszym uśmiechem jaki posiadała w swym arsenale. Takim, który był przeznaczony tylko dla niego, który tylko on na całym świecie miał okazję kiedykolwiek zobaczyć.
Powrót do góry Go down
Varion Dayne
Varion Dayne
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Dworzanin, dziedzic rodu Dayne, drugi syn lorda, rycerz
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t531-varion-dayne#815https://ucztadlawron.forumpolish.com/t533-varion-daynehttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t603-i-ll-float-down-to-soak-in-the-stars#1108https://ucztadlawron.forumpolish.com/t731-korespondencja-variona-dayne

The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... Empty
Temat: Re: The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye...   The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... EmptyPią 6 Mar - 2:27

- Mam wrażenie, że mogłaby cię nie oczarować. Chociaż kto wie. - wymruczał w jej kierunku, krzywiąc się nieco. Szare, kamienne mury otaczające Czerwoną Twierdzę nie miały w sobie nic przyjemnego czy czarującego. Pogoda natomiast była mdła i nijaka, nie wspominając o ogrodach, które przy barwnych i egzotycznych roślinach Dorne, wypadały po prostu śmiesznie. - Ale też nie zamierzam cię powstrzymywać - przyznał szczerze, wiedząc ze nawet jeśli by chciał, to nie posiadał takiej mocy, która utrzymałaby go w miejscu. Już nie raz przekonał się o tym, że w większości przypadków nie posiadał nad nią mocy sprawczej i chyba to właśnie sprawiało, że wciąż orbitował wokół niej. Czuli się ze sobą dobrze, ale wciąż byli osobnymi jednostkami.
- Jest szorstki, irytujący i dostaje się wszędzie. Co nie znaczy, że cholernie mi brakowało tego uczucia. - przyznał, uśmiechając się do niej szeroko. Oczywiście, nie mówił poważnie, a przynajmniej nie do końca. Morza piasku miały swoje wady, jednak dla kogoś, kto całe życie się wychowywał się w ich otoczeniu, nie stanowiły problemu.
Kiedy zbliżyła się do niego, uniósł delikatnie ręce, sięgając dłońmi do jej talii i chwytając ją za nią lekko, jednocześnie przyciągając ją do siebie. Tak samo jak ona tonęła w jego oczach, tak samo on w tym momencie tonął w jej, nie będąc w stanie oderwać od nich spojrzenia. W końcu jednak też podchwycił jej uśmiech: charakterystyczny i przeznaczony tylko i wyłącznie dla niego. Znał ten uśmiech. Pamiętał go dokładnie i nie był w stanie nigdy go zapomnieć, nawet będąc tyle lat w Królewskiej Przystani.
- Lady Martell... - wyszeptał tylko, by w końcu zmniejszyć odległość dzielącą ich usta i złożyć na jej własnych pocałunek. Początkowo delikatny i subtelny, szybko przybrał na sile i zyskał na czułości, dając jej znać że słowa, które przed chwilą wypowiedział, nie pozostawały bez pokrycia. Czuł się jak kiedyś, kiedy mieli jeszcze naście lat i rozstawali się, kiedy zmuszony był powrócić do Starfall, by przejąć na siebie obowiązku dziedzica. By wywiązać się ze zobowiązań wobec rodu Qorgyle, które zawiązał jego ojciec. Nigdy nie miał zamiaru sprzeciwiać się woli ojca, tym bardziej że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Zahira nie była jednostką, która zostawiłaby za sobą rodzinę, Słoneczną Włócznię i pozycję. Była ambitna, a ambicja ta nie pchała jej na pewno w kierunku jego domu i z jakiegoś powodu on to rozumiał i szanował. Teraz jednak, będąc tak blisko niej, czując jej ciało i charakterystyczny zapach, uświadomił sobie jak bardzo cieszył się z tego, że do ślubu z Morrą nigdy nie doszło, a on sam został zakładnikiem. Gdyby nie to, miałby teraz inne obowiązki. Bo nawet jeśli najstarszą córkę księżnej Aliandry kochał, to jego byłą narzeczoną szanował dostatecznie, by nie narażać jej na ośmieszenie.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... Empty
Temat: Re: The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye...   The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... EmptyCzw 12 Mar - 11:42

To właśnie ten unikalny rodzaj więzi, który wspólnie wypracowali sprawiał, że ich związek był wyjątkowy i wytrzymywał próbę czasu, jak i rozstania oraz kolejne powroty. Brali z tej relacji jedynie to co najlepsze, ciesząc się sobą nawzajem, ale nie przejmując się chociażby zazdrością. Bo po co mieliby przejmować się czymś co jest nietrwałe w porównaniu z tym co łączyło ich dwoje. Kiedy pozostałe relacje były jedynie przelotne, ta ich wydawała się nie znać pojęcia czasu. Nawet gdyby każde z nich ruszyło własną drogą, nie ostudziłoby to tego przyciągania, które czuli w swojej obecności.
- W takim razie może udam się tam przy następnej okazji. – dodała lekko zadziornie na zakończenie tego tematu. W tym momencie chciała zostawić Królewską Przystań gdzieś daleko i nie wspominać o niej przez jakimś czas. Najlepiej by było zapomnieć o całej reszcie świata, a przynajmniej kontynentu, zamknąć się gdzieś, może wyruszyć na środek pustyni gdzie nikt ich nie znajdzie. Tyle że nie było to niestety możliwe. Wręcz przeciwnie, w najbliższych dniach temat ten będzie na językach wszystkich, czy to jeśli chodzi o samą stolicę, jeńców, króla, czy może „pokój” który miał być zawarty. A ona miała zamiar wsłuchiwać się we wszelakie dyskusje.
Kiedy wypowiedział jej nazwisko chciała już automatycznie poprawić go, że nie jest byle panienką z północnych terenów, a dornijską księżniczką i tak powinna być tytułowana. Ale na jego szczęście pocałunek zamknął jej usta, a po chwili uwaga umknęła pod napływem znacznie innych myśli. Bogowie, jak jej tego brakowało. Nie tylko jego bliskości i cielesności, ale przede wszystkim jego uwagi. Świadomości, że nawet jeśli po świecie wędrować będą inne kobiety ona wciąż pozostanie tą jedną jedyną. Swego czasu zastanawiała się czy gdyby zareagowała inaczej na wieści o jego planowanym ożenku historia potoczyłaby się w inny sposób. Wtedy, lata temu kiedy jego starszy brat jeszcze żył, a Varion nie był dziedzicem swojego rodu. Kiedy mógł sobie jeszcze pozwolić na zostawienie za sobą wszystkiego co znał i przeniesienie się do Słonecznej Włóczni. Zdarcie z ich relacji tego woalu tajemniczości, którym się otoczyli. Tyle, że takie pytanie nigdy nie padło. A nawet jeśli nie miałoby ono żadnego wpływu na to co wydarzyło się później. Nie powstrzymałaby tym wojsk nacierających na ich ziemie. Nie ochroniłaby Lucasa przed ostrzem przeszywającym jego ciało. Mogła tym jedynie opóźnić nadejście tego co nieuniknione, ale nie powstrzymać. Z drugiej strony sama nigdy nie brała nawet pod rozwagę sytuacji, w której to ona miałaby opuścić rodzinne strony i udać się do siedziby jego rodu. Ostatecznie, jaka byłaby z niej pani domu? Sprowadzona jedynie do pozycji żony lorda, zajmująca się sprawami przyziemnymi, jak zarządzanie majątkiem i wychowanie dzieci. Nie, ona się do tego nie nadawała.
- Nie opuszczaj mnie więcej, dobrze? – wyszeptała prosząco z twarzą oddaloną o zaledwie kilka centymetrów od jego własnej. Nie patrzyła mu w oczy, spojrzenie przenosząc na wysokość ust. Wiedziała, że nawet jeśli złoży jej tę obietnicę może ona nie być szczera, wręcz niemożliwa do spełnienia.
Powrót do góry Go down
Varion Dayne
Varion Dayne
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Dworzanin, dziedzic rodu Dayne, drugi syn lorda, rycerz
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t531-varion-dayne#815https://ucztadlawron.forumpolish.com/t533-varion-daynehttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t603-i-ll-float-down-to-soak-in-the-stars#1108https://ucztadlawron.forumpolish.com/t731-korespondencja-variona-dayne

The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... Empty
Temat: Re: The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye...   The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... EmptyPią 27 Mar - 22:27

Naleciałości nabyte na terenach Korony umykały mu, pozostawiając niezauważone. Nawet więc nie zwróciła uwagi na to, kiedy jego język omsknął się, tytułując ją w ten banalny, wyuczony sposób, chociaż z szelmowskim uśmiechem przyczepionym do twarzy sprawiał przynajmniej wrażenie, jakby zabieg ten był celowy. Albo przynajmniej częściowo przemyślany. W końcu jeśli chciała wybierać się na wycieczki i bawić się w obieżyświata, powinna osłuchać się z północną tytulaturą. Mogła być sobie księżną, drugą w kolejce do władania całym regionem Dorne, jednak wciąż była dla innych też Lady; kobietą szlachetnie urodzoną.
Kiedy przed laty opuszczał Słoneczną Włócznię, nie sądził że powróci do niej na dłużej dopiero po tak długim czasie. Pamiętał jednak, że miał wtedy do niej swoisty żal, że nie chciała powiedzieć czegokolwiek i pchnąć ich relacji w miejsce otoczone nieco większą uwagą. Żal ten wynikał głównie z tego, że doskonale wiedział w którą stronę kierowała się wtedy ich zażyłość, kiedy perspektywa Morry, będącej jego żoną, była tak nieuchronna. Mógł sobie darzyć Zahirę uczuciami silnymi i gotowymi przetrwać próbę czasu, jednak zbyt mocno szanował nie tylko decyzję swego ojca i matki, ale też samą Morrę. Na tyle, że nie pozwoliłby sobie na zhańbienie jej imienia. Żal był więc wiązany ze zgodą Zahiry na taki stan rzeczy, chociaż już niekoniecznie z brakiem zrozumienia. Teraz jednak, mając ją znowu w swych ramionach, wszystko to wydawało się nieznaczącym wspomnieniem, albo nawet zwykłą ułudą, która wyczołgała się z nieprzyjemnego snu i mieszała z jawą.
Słysząc jej kolejne słowa, westchnął. Odetchnął jej zapachem, jednocześnie otaczając jej ramiona swoimi własnymi i przyciskając ją do swojego ciała. Zaraz też uniósł głowę, by złożyć kolejny pocałunek, tym razem na jej skroni.
- Wszystko, czego sobie życzysz. - odpowiedział w końcu, chociaż wiedział, że obydwoje doskonale zdawali sobie sprawę z wagi tych słów. Były praktycznie niewykonalne w takiej formie, jaka wybrzmiała z jej strony. Mógł być przy niej sercem, jednak jego ciało nie mogło już tej prośby spełnić. Chociażby dlatego, że niedługo musiał udać się wreszcie do Starfall, a będąc dziedzicem, czekały na niego obowiązki. Chciał być przy niej, przynajmniej teraz i jak najdłużej. Kiedyś był w stanie jasno i klarownie wyobrazić sobie ją u swojego boku, jednak ten obraz zawsze zawierał Słoneczną Włócznię w tle, nigdy jego rodzinny dom. Znał ją doskonale i wiedział, że bycie panią zamku i żoną Lorda nie było dla niej. I prawdę powiedziawszy, nie wiedział co powinien teraz zrobić.
Jego dłoń powoli przesuwała się po jej włosach, a palce zanurzały się między ciemnymi puklami, przeczesując je delikatnie. Bawił się, tym drobnym gestem zajmując myśli i pozwalając sobie na chwilę ciszy, wyczuwając rytm jej serca, które wreszcie było tak blisko. Spojrzenie natomiast błądziło za jej plecami, leniwie rejestrując pejzaż rozpościerający się z balkonu. W końcu jednak odsunął się nieco od niej.
- Czy... - zaczął powoli, bez większego celu, ręką odgarniając niektóre loki, które opadały na jej ramię.- Czy między nami będzie tak, jak było? - zapytał, nie do końca precyzując myśli, chociaż miał nadzieję, że ona pochwyci ich sens bez większego problemu. Nie miał zamiaru jej niczego wyrzucać, ale jednocześnie chciał potwierdzenia, że ich sytuacja pozostała niezmienna. Zaprzeczenie też było dobre, o ile miała w pamięci, że nie był już tylko bratem dziedzica. Nie chciał znowu jej zostawiać, ale był pewien że wraz z jego powrotem mogły zacząć pokazywać się oferty mariaży, tak samo jak pewien był tego, że nie dotyczyło to tylko jego, a wszystkich jeńców.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... Empty
Temat: Re: The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye...   The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... EmptyPon 30 Mar - 23:29

Chyba nikt nie uważał, że ta wojna będzie tyle trwać. Kiedy jeńcy opuszczali Słoneczną Włócznię wszyscy oczekiwali, że ten stan rzeczy będzie trwać miesiące, w najgorszym przypadku może z rok, góra dwa lata. Liczyli, że los się do nich uśmiechnie, Młodemu Smokowi szybko podwinie się noga albo Dornijczycy swoją zajadłością odzyskają niepodległość posyłając w diabły najeźdźcę. Tymczasem to wszystko się przeciągało, kolejne próby kończyły się fiaskiem i musieli czekać sześć nieszczęsnych lat aż los się do nich uśmiechnie. Szczerze mówić ten czas minął jej bardzo szybko, wspomnienia wojny zlewały się ze sobą, gdy połowa dni wyglądała podobnie. Jakby to było jedynie kilka uderzeń serca, a nie kilka dni imienia.
Przed laty Zahira nie uczyniła nic, by pokrzyżować plany jego rodziny. Nie pisnęła słówka dając na to ciche przyzwolenie, jakby godząc się na jego małżeństwo z inną kobietą. Z perspektywy czasu sama nie potrafiła powiedzieć co wtedy sobie myślała, ale dokładnie pamiętała na co liczyła. Że to on wystąpi z tymi pytaniami. Wbrew przeciwnościom sprzeciwi się rodzicom i zostanie u jej boku w Starym Pałacu. Może nawet, zamiast poślubić panienkę Qorgyle, to jej przysięgnie wierność i miłość po kres ich dni. Głupie młodzieńcze marzenia.
Tak samo jak głupiutkie kłamstwa padały teraz z jego ust. Kłamstwa, o które sama prosiła. Takie, które radowały jej serce nawet jeśli wiedziała, że są niemożliwe do spełnienia, tak dalekie od prawdy jak to tylko możliwe. Powinna była zadać to pytanie dawno temu, kiedy jeszcze mogło coś zmienić. Teraz było na to stanowczo zbyt późno. Mimo to czuła się jak spragniony wędrowiec na pustyni widzący na horyzoncie oazę. Z całą pewnością wiedząc, że jest to jedynie fatamorgana. – Dziękuję. – odparła cicho wtulona w jego szaty zaciskając ręce na koszuli mężczyzny. Za ułudę, namiastkę szczęścia nawet taką, która zniknie po dotarciu na miejsce.
Kiedy odsunął się od niej poczuła to jak utratę kończyny. Brakowało jej jego ciepła, dotyku, cichego brzmienia serca, które teraz na pewno biło w tym samym rytmie co jej własne. Skrzywiła się lekko na to doznanie, zapominając jak to jest po prostu być przy ukochanej osobie. W niczyich ramionach nie czuła się tak dobrze i bezpiecznie jak w jego, mimo że przez lata wielokrotnie starała się znaleźć zastępstwo. Bez skutku.
Jest to jeszcze w ogóle możliwe? Czy i on jedynie liczył na zapewnienie pustymi słówkami. Potwierdzenie, które da mu spokój ducha. Nie byli tacy jak dawniej, więc ciężko było, żeby ich relacja wyglądała bez zmian. Nie wspominając nawet o tym, że nie znajdowali się w tej samej sytuacji co przed laty. Wtedy wszystko było prostsze, nawet jeśli się takim nie wydawało. Wtedy nie mieli takich obowiązków, każde związane nierozerwanie ze swoim rodem. Jeśli kiedyś taki stan rzeczy miał prawo bytu, teraz było to niemożliwe. Nie można być lordem na swoich ziemiach rezydując setki kilometrów dalej. Nie można też zbierać informacji w miejscu leżącym z dala od centrum wydarzeń. Jedyną opcją byłoby gdyby jedno z nich poświęciło wszystko dla tego drugiego, a na to żadne nie mogło sobie pozwolić.
- Bardzo bym tego chciała. Z całego serca. – z uśmiechem na ustach i odwróconym w bok wzrokiem położyła rękę na jego policzku dając mu to samo co on przed chwilą podarował jej. Słodkie kłamstwo. Bo dla niej to co było kiedyś było niewystarczające teraz. Nie potrafiła jednak tego tak zostawić. Musiała poznać odpowiedź, nawet jeśli ta miała złamać jej serce. Oczekując prawdy, nawet jeśli chwilę wcześniej sama kłamała.  – Naprawdę tego chcesz? Żeby między nami było dokładnie tak samo? Bez zmiennie? – tym razem zadając pytanie patrzyła mu prosto w oczy, wiedząc doskonale, że Varion będzie w stanie wyczytać z nich prawdziwe uczucia. Prawdę ukrytą za wcześniejszymi słowami.
Powrót do góry Go down
Varion Dayne
Varion Dayne
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Dworzanin, dziedzic rodu Dayne, drugi syn lorda, rycerz
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t531-varion-dayne#815https://ucztadlawron.forumpolish.com/t533-varion-daynehttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t603-i-ll-float-down-to-soak-in-the-stars#1108https://ucztadlawron.forumpolish.com/t731-korespondencja-variona-dayne

The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... Empty
Temat: Re: The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye...   The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... EmptyWto 31 Mar - 8:10

Mieli to szczęście, że mogli pozwolić sobie na przemilczenie pewnych słów i wiedzieć, że drugie i tak pojmie całe znaczenie wypowiedzianych zdań. W tym momencie tez, Varion doskonale wiedział o co jej chodzi, a także jakie obawy targały jej sercem. Pewnie głównie dlatego, że on sam dzielił z nią te wątpliwości i drobne lęki, co do rozpościerającej się przed nimi przyszłości. Chciał, żeby oboje byli szczęśliwi i nie musieli porzucać wszystkiego za sobą, żeby być razem. Chciał dzielić z nią życie tak samo mocno, jak ona chciała z nim. Rozumiał jednak, że bez poświęceń, nie było to możliwe. Poświęceń, na które oboje nie mogli się zdobyć. Przynajmniej nie w tym momencie.
- Nie. - odpowiedział zgodnie z prawą. Prawdą, której powinna być świadoma. - Ale wiem, że w tym momencie nie mogę rzucić wszystkiego. Tak samo, jak ty nie możesz zrobić tego samego. W momencie kiedy zmarł mój brat, nie porzucę tylko rodzinnego zamku i bliskich, ale też obowiązek, który zostawił mi Lucas. - wypowiadał słowa miękko, delikatnie i cicho, praktycznie szepcząc ja w jej kierunku. Mimo, że część z niego tego chciała, nie nazwał dziedzictwa brata brzemieniem. Jego druga część wciąż uważała to za zaszczyt. Za coś, co sprawiało że jego brat wciąż pozostawał żywy. Za coś, co było ich wspólnym udziałem i łączyło ich po jego śmierci.
Utrata kogoś tak bliskiego, rozdarła go na strzępy. I każda ta część walczyła z całą resztą o dominację. Starał się skrzętnie urywać, szczególnie przed samym sobą i wręcz rozpaczliwie przed nią. Nie był tym samym człowiekiem, nawet jeśli bardzo tego chciał. Było mu wstyd, było mu żal i czuł, cały czas czuł, że posiadał jakąś niewypowiedzianą obietnicę do spełnienia. W momencie kiedy jego brat przekazał mu Świt.... kiedy praktycznie wydobył go z jego martwych dłoni, coś w nim bezpowrotnie umarło, robiąc miejsce dla dziwnej, nienaturalnej powinności. Wszystko pogarszał fakt, że zdrowie jego ojca nie należało do najlepszych, wprawiając jego samego w poczucie winy. Co prawda jego młodszy brat pełnił jego obowiązki, gdy on był tysiące kilometrów dalej jednak wciąż nie miał okazji się z nim zobaczyć, porozmawiać, wyczuć sytuację... i w pewien sposób niezmiernie bał się momentu, w którym w końcu to nastąpi.
Patrzył na nią, prosto w jej oczy, próbując w głowie skonstruować zdania, które powinny w następnej kolejności paść z jego ust. Nie chciał być tylko jej kochankiem i partnerem. Nie chciał być tylko jej mężem. Jeśli zostawiłby za sobą Starfall, musiałby dokładnie wiedzieć kim miał być w życiu, a na razie ledwo mgliście zdawał sobie sprawę z tego, czego oczekiwał od najbliższych dni.
- To co do ciebie czuję jest inne, ale nie gorsze. Chcę być z tobą, Zahiro. Ale jednocześnie czuję się, jakbyśmy byli w potrzasku. - przyznał wreszcie. - Potrzasku, który sam skonstruowaliśmy, co najgorsze. - zdobył się na lekki uśmiech. Krzywy i niewyględny, wyraźnie wymuszony tylko dlatego, by przykryć nim wszelkie wątpliwości i lęki. - Ale gdybyśmy mieli być razem... kim mielibyśmy być? Co mielibyśmy robić... tutaj? - zapytał, sięgając jedną ręką w bok, nieporadnie wskazując dookoła. Tutaj. W słonecznej włóczni. Podświadomie sam sugerował, że jeśli ktoś miał się poświęcać, to właśnie on i w całości, do końca.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... Empty
Temat: Re: The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye...   The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... EmptyCzw 2 Kwi - 13:29

To niesamowite, że prawda może nas zaskoczyć nawet kiedy jesteśmy jej świadomi. Tyle że prawda, którą powtarzamy we własnych głowach analizując dokładnie, jest niczym w porównaniu z tą wypowiedzianą na głos. Jakby to dopiero dźwięk nadawał jej kształt, utwardzał ją. Możemy sobie coś wiedzieć, ale nie zdajemy sobie z tego sprawy dopóki ktoś nam tego nie powie. Właśnie dlatego słowa wypowiedziane przez Variona uderzyły ją niczym grom z jasnego nieba. Oczekiwała ich, mogła nawet zawczasu przewidzieć jakie dokładnie słowa padną z jego ust, a mimo to zabolały ją. Świadomość prawie beznadziei, z której nie było żadnego dobrego wyjścia. Sytuacja, w której nie zadziała zasada złotego środka, nic nie da jeśli oboje oddadzą po trochu. Jedyną opcją było porzucenie wszystkiego, a na to nie byli gotowi, ani ona ani on. Zresztą nie wiedziała nawet czy chce, żeby porzucał wszystko dla niej. Jak mogła być z mężczyzną, który zostawił po latach nieobecności całą swoją rodzinę i obowiązek objęcia kiedyś na nią pieczy dla jakiejś kobiety. Gdyby uczynił to członek jej rodziny poczułaby się urażona i nigdy nie wybaczyła takiej osobie, a teraz miałaby być sprawczynią tego wszystkiego dla innych. Zresztą, nie był jakimś członkiem rodu, tylko dziedzicem. Człowiekiem, który w przyszłości będzie nazywany lordem, od którego będzie zależeć los wielu ludzi. Był też drugi głos, który szeptał w jej głowie, pochodzący z tej samolubnej części jej serca, mówiący że owszem może to zrobić. Poprosić go o zostawienie wszystkiego za sobą, całej swej przeszłości tylko dla niej. Tylko dlaczego w tej sytuacji ona nie mogła się zdobyć na to samo?
- Chyba wspólna przyszłość nie jest nam pisana. – wlewała w te słowa cały smutek i przede wszystkim gorycz, które odczuwała. Byle wyrzucić je z siebie, pozbyć się ich na zawsze. Jakby w ten sposób mogła już nie czuć ich wewnątrz siebie. – Na pewno czeka Cię świetlana przyszłość, sir Dayne. – głos jej złagodniał i nawet zdobyła się na posłanie mu uśmiechu, jakby na poświadczenie własnych słów. Bo naprawdę miała nadzieję, że nie będzie odczuwać zazdrości, kiedy stanie się to u boku innej. Nawet jeśli to jedynie płonne życzenia.
- Ja.. starałam się pod twoją nieobecność znaleźć kogoś innego, z kim czuję się tak jak z tobą, ale nie udało mi się. Chyba nie ma takiej osoby. – pierwszy raz od dawna załamał się jej głos, kiedy wypowiadała kolejne słowa będące w pewnym sensie najbliższe wyznaniu miłości. Czuła się niepewna i zagubiona, co jej się nie podobało. Nie lubiła stąpać po nieznanym, dokładnie wytyczając swoje ścieżki, tyle że tej nie dało się zaplanować i jeśli postanowią na nią wkroczyć będą wędrować we mgle. – Słoneczna Włócznia daje mnóstwo możliwości, moglibyśmy być tutaj kim tylko zechcemy. - zrozumiała, że jego ściany zaczynają kruszeć i coraz bardziej przychyla się do jej opcji. Do porzucenia wszystkiego. Dla niej. - Kim zawsze pragnąłeś być? Na pewno uda nam się spełnić to marzenie. – w końcu to pytanie odnosiło się głównie do niego, ona na ten moment osiągnęła to co chciała, a nawet jeśli miałaby sięgnąć po więcej to miałoby to miejsce właśnie tutaj, a nie w Starfall.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... Empty
Temat: Re: The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye...   The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye... Empty

Powrót do góry Go down
 
The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye...
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» "the things I do for love"
» kiss me goodbye
» Life is short and so are we!
» Life is always bringing unexpected gifts
» What a tangle love is...

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Retrospekcje :: Zawieszone-
Skocz do: