Share
 

 Dunstan Harlaw

Go down 
AutorWiadomość
Dunstan Harlaw
Dunstan Harlaw
Wiek postaci : 39
Stanowisko : Lord Harlaw
Miejsce przebywania : Harlaw Hall
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t963-dunstan-harlawhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1021-dunstan-harlaw#6394

Dunstan Harlaw Empty
Temat: Dunstan Harlaw   Dunstan Harlaw EmptyCzw 20 Lut - 19:50


Dunstan Harlaw
I know some things that you don't
I've done things that you won't
There's nothing like a trail of blood to find your way back home
I was waiting for my hearse
What came next was so much worse
It took a funeral to make me feel alive


IV 126
żonaty
Harlaw Hall
Drumm
Utopiony Bóg
185 | 82
Eric Rutherford

Statystyki
Siła: 80
Precyzja: 61
Zręczność: 48
Zwinność: 80
Inteligencja: 80
Odporność: 41

Żywotność: 100
Wytrzymałość: 100
Umiejętności
Anatomia: 10
Etykieta: 10
Heraldyka: 10
Nawigacja: 26
Pływanie: 40
Sztuka przetrwania: 10
Wspinaczka: 26
Zoologia: 10
Żeglarstwo: 40

Blef: 41
Charyzma: 41
Logika: 26
Percepcja: 26
Siła woli: 50
Taktyka: 41
Zastraszenie: 41

Broń sieczna: 61
Walka wręcz: 41

Biografia


Dla kogoś z żelazną krwią, już dzieciństwo jest okresem pełnym trudów i wyrzeczeń. Ludzie zamieszkujący niewielki archipelag niegościnnych wysp przejęli charakter warunków, w których żyli - nie było tu więc miejsca na słabość.
Pierwsze wspomnienia młodego Harlawa skupiają się wokół dwóch rzeczy. Elementów, które towarzyszyły kilkulatkowi niemal codziennie: wojnie oraz zimnie. Bardziej niż konkretne dni czy zdarzenia, potrafił przywołać z pamięci drobne szczegóły, składające się w całość ponurego obrazka, w którym przyszło mu żyć. Pamiętał przeraźliwy, lodowaty chłód, który wyrywał z jego ciała resztki ciepła, póki matka nie owinęła go kolejnym kocem. Pamiętał mgiełkę, unoszącą się ku górze razem z jego oddechem. Płacz młodszej siostry. Mocne, ojcowskie ramiona, a także jego szorstki głos, każący chłopcu słuchać się matki. Pamiętał długie podróże przez wzburzone morze. Obcy ląd i obcych ludzi. Nie potrafił jeszcze w pełni zrozumieć pojęcia wojny, odczuł już jednak jej skutki na swojej skórze.

O dniach takich jak tamten, mówiło się, że na zawsze odmieniają życia ludzi. Czasem na lepsze, czasami na gorsze. I chociaż to nie Dunstan był tym, który nieomal nie zginął, topiąc się w morskiej wodzie i tracąc dech na kilka dobrych minut, tamto słoneczne popołudnie zapamiętać miał na całe swoje życie. Chwila, w której zaskoczony krzyk Gwen gwałtownie urwał się w momencie, gdy morska piana zamknęła się nad jej głową, nie zapowiadał jeszcze niczego wielkiego. Ile to razy przez przypadek któreś z nich wpadało do wody, a zaraz potem wynurzało się, złorzecząc głośno, prychając i obiecując rodzeństwu srogą zemstę? Ale ten jeden raz był inny. Gdy mijały kolejne sekundy, a młodsza latorośl Harlawów nie wynurzała się z wody, oczywistym było podniesienie alarmu. Kolejne wydarzenia zlały się chłopcu w jedno dość niewyraźne wspomnienie - dorośli ruszający topiącej się dziewczynce na ratunek, wyciągnięcie nieprzytomnej Gwen na brzeg. Postać maestra, usiłująca za wszelką cenę przywrócić dziecko do żywych, okrzyki wieśniaków, powtarzane w kółko imię Utopionego. Bardziej niż same wydarzenia, Dunstan zapamiętał towarzyszące mu emocje - głównie te negatywne. Panikę, przerażenie, strach. Poczucie winy. Spodziewał się, że wszyscy - włącznie z matką, siostrą i wujem - będą go obwiniać za narażenie Gwen. Za to, że to on popchnął ją do wody - co było z resztą prawdą. Bał się spojrzeć jej w oczy, obawiając się, że dziewczyna go znienawidzi. Przejął się tym nawet mocniej niż plotkami, jakoby Gwenna miała doznać błogosławieństwa od samego Utopionego. Tymczasem nieprzyjemne okoliczności tego zdarzenia zostały niemal całkowicie pominięte, matka nie wyciągnęła wobec niego żadnych konsekwencji - wszyscy skupili się raczej na owej rzekomej dobrej wróżbie. Dunstan mocno jednak przeżył cały wypadek, upierając się, że będzie doglądał siostry podczas czasu jej rekonwalescencji. Przyrzekł także, że zawsze będzie ją chronić i już nigdy nie narazi jej na podobne niebezpieczeństwo.
Wkrótce później rodzeństwo Harlaw trafiło pod kuratelę lorda Botleya. Gwen miała poślubić Torona Greyjoya, tymczasem Dunstana czekała nauka pod okiem jednego z najtwardszych, najsurowszych mężczyzn, jakich nosiły Żelazne Wyspy. Wszystko to miało na celu jeszcze lepsze utrwalenie sojuszu, jakim zostały związane rody Greyjoy i Harlaw. Każde z kolejnych wyzwań, jakie stawiano przed Toronem, stawiano także przed Dunstanem. Tamte cztery lata były więc niezwykle intensywne, ale jednocześnie niesamowicie owocne. Harlaw rozwinął znane już sobie umiejętności, ale także nauczył się niezliczonej ilości nowych rzeczy. Wspinanie się na urwiska, walki na drewniane miecze, żegluga pod okiem Botleya czy zwiedzanie podwodnych jaskiń były codziennością, dzięki której chłopak bardzo szybko zahartował swoje ciało. Nauki teoretyczne przychodziły mu zdecydowanie trudniej, głównie dlatego że początkowo uważał je za zdecydowanie nudniejsze - minęło trochę czasu, zanim naprawdę dobrze nauczył się czytać mapy lub rozpoznawać jakiekolwiek herby spoza terenów Żelaznych wysp. Z wiekiem Dunstan stawał się coraz bardziej śmiały, zwykłe zabawy z Toronem bardzo szybko przeobraziły się w przyjacielską rywalizację. Botley miał rację - więź, która połączyła młodych dziedziców obu rodów była niezwykle mocna i miała wzmocnić obie rodziny. Finalnie doszło do tego, że obaj stali się pełnoprawnymi mężczyznami tego samego dnia, na tej samej wyprawie. Wspólnie także ogłosili zakończenie regencji. Kilka dni później Dunstan powrócił już do Harlaw Hall jako lord Harlaw.

Żelazne wyspy prędzej czy później każdego obedrą z wszelkich masek - lęk w sercu tchórza ujawni się w obliczu okrutnego Boga Morza lub niemniej okrutnego Boga Burzy. Odważni będą za to mieli okazję się wykazać, stawiając na szali swoje zdrowie i życie. Dunstan nigdy do tchórzy nie należał, wręcz przeciwnie. To on zawsze pierwszy pchał się do akcji, a im starszy się stawał, tym odczuwał większy pociąg do szaleństw. Gdy przyjął tytuł lorda, władza oraz piastowane stanowisko na krótki czas uderzyły mu do głowy. Stał się jeszcze bardziej śmiały. Chciał móc się wykazać, zgodnie z tradycją żelaznych mordować i plądrować bogate Zielone Krainy. Być może gdyby nie rozważny wuj, a także surowa matka, wobec których chłopak nadal czuł respekt, młody Harlaw nie zawahałby się przed podjęciem samobójczego rejsu ku Casterly Rock. Wrzała w nim młoda krew, pragnął także zemsty za swojego ojca - i za każdego żelaznego, który stracił życie w natarciu Lannisterów. Koniec końców jednak nie zdecydował się się na wyprawę w tamtym kierunku. Starsi wciąż mogli cieszyć się jego szacunkiem, a wuj twierdził, że najpierw winno zatroszczyć się o przyszłość rodu w inny sposób. Dunstan nie był jednak zbyt chętny do skorzystania akurat z tej rady.

Nawet jeśli piętnastolatka, w którym buzowały hormony, zdecydowanie kusiły kobiece kształty portowych dziwek, nie było mu zbyt spieszno do ożenku. A już tym bardziej do zostania ojcem. Dunstan wciąż miał w pamięci wspomnienie własnego rodziciela - rosłego, poważnego, podstarzałego już lekko lordzie Torosa, twardą ręką trzymającego swoich pobratymców. Porównywanie się do niego stało się na pewien czas przekleństwem młodego Harlawa - we wszystkich swoich działaniach widział różnice, jaki dzieliły go od wyidealizowanego obrazu jego ojca. Stale rozmyślał o tym, jak postąpiłby dawny lord, ile jeszcze upłynie czasu nim stanie się taki jak Toros. Wciąż był za słaby, zbyt głupi, zbyt niedoświadczony. Nie chciał się żenić i nie chciał, aby skalna żona i potomkowie musieli znosić głowę rodziny, która jest nie dość dobra. Kłótnie z matką oraz wujem stały się więc przez pewien czas stałym elementem dnia codziennego. Pomimo sprzeciwów lorda, rodzicielka i tak rozpuściła wici wśród lordów Żelaznych Wysp, aby ci, którzy posiadali córki, gotów byli je zaprezentować. Gdy Dunstan miał już dość kłótni, wypuszczał się z załogą na grabieże - zwykle ich łupem padały niewielkie mieściny, drobne wioski rybackie. Langskip, którym chłopak zawiadywał, a który nazwał krótkim i zwięzłym mianem "Kosy", nigdy nie wracał na Harlaw Hall z wyjątkowo imponującymi łupami. Zwykle były to porwane dziewki - niejednokrotnie wypróbowane już przez samego Dunstana i resztę załogi - jeńcy do pracy w kopaniach i na polach, czasem jakiś zwierzęcy inwentarz. Harlaw wykorzystywał te wycieczki do oczyszczenia myśli, widział w nich okazję, by nabrać choć trochę doświadczenia i wprawy w walce... choć wieśniacy padali pod jego mieczem bardzo szybko, rzadko kiedy dając mu okazję do jakiejś groźniejszej, poważniejszej bitwy.

Pierwszy raz spotkał ją podczas jednej z kolacji w Harlaw Hall - gościli wtedy swoich chorążych spod herbu Stonetree, chociaż o tym, z kim zasiada przy stole, Dunstan dowiedział się dopiero późno w nocy. Nie powiedziała mu, kim naprawdę jest - ani gdy pili razem przy stole, ani gdy później prowadził ją do swojej komnaty. Zniknęła z jego łoża przed świtem, zobaczył ją za to kilka godzin później u boku jej ojca. Koniec końców, to właśnie ona została później nową lady Harlaw - chociaż nocna schadzka pozostała ich tajemnicą. Nie było też z tego potomka. O to Dunstan musiał postarać się dużo bardziej. Utopiony bóg okazał się być dla mężczyzny jednak wyjątkowo łaskawy, już za pierwszym razem obdarowując go synem. Kiedy najmłodszy z Harlawów został wypchnięty na świat, niemal nie zabijając przy tym matki, Dunstan zbliżał się powoli do siedemnastego dnia imienia. Około dwóch lat później lady Harlaw powiła drugie dziecko, również syna. Przyszłość rodu została więc zapewniona, Dunstan postanowił więc ponownie dać porwać się wolności i przygodzie po raz kolejny.

Rejs do Dorne miał być trudny. Wymagający. I na długie miesiące odłączyć Harlawa od rodziny. Tym razem jednak nikt nie mógł go powstrzymać - ani matka, ani wuj, ani też młoda żona i ich potomkowie. Dunstan aż się trząsł na myśl o grabieżach i łupach, o wykonywaniu woli Utopionego. Jak się można domyślić, podróż była dla niego ogromnym wyzwaniem, a także solidną próbą jego umiejętności. To, z czym mierzył się do tej pory, napadając na niewielkie wioseczki, było niczym w porównaniu do sztormów i wichur, którym musieli stawić czoła. To była podróż w której utracone zostało niejedno życie - zarówno w ich szeregach, jak i wśród napadanych po drodze mieścinek. Ale chociaż sam niejednokrotnie stawiał czoła śmierci, kiedy morski bóg szalał z wściekłości, miotając ich łódką jak tycią łupiną, Harlaw przez cały czas szczerzył się w uśmiechu. Kochał każdy element tej wyprawy, napawał się zarówno sztormem jak i spokojnym morzem. Radował się z pocałunku słońca na skórze, oraz z pocałunków wyrywanych pojmanym dziewkom. Bywały momenty, że było ciężko, szczególnie gdy doskwierał im głód i pragnienie, ale wszystko to znosił w ciszy, następnego dnia dziękując Utopionemu za łaskę i możliwość dalszego cieszenia się życiem. Jedynym rozczarowaniem okazał się koniec wyprawy - zanim w ogóle dotarli do Dorne, zawrócili. Harlaw chciał nalegać, aby płynęli dalej, nie on jednak dowodził tą wyprawą. Ponadto, nabrali naprawdę wiele łupów, a wszyscy chłopcy, którzy mieli się wykazać, wykonali swoje zadanie. Patrząc na Theobalda, który dokonuje swojego pierwszego mordu, Dunstan na chwilę cofnął się wspomnieniami do swojego własnego pierwszego zabójstwa. Dobrze się spisał. Pora była jednak, by wracać.

Gdy pojawił się znów w Harlaw Hall, poświęcił się na pewien czas w całości rodzinie i swoim obowiązkom. Miał wciąż świadomość, jak wiele żelaźni utracili podczas wojny domowej, a także przez napad Lannisterów, dołożył więc wszelkich starań, aby odbudowa floty stacjonującej na wyspie Harlaw nie ustawała. Umocnił także własny langskip, Kosa miała stać się najlepszym ze wszystkich okrętów w jego armadzie. Zbudowano kilka nowych okrętów, powoli znów rośli więc w siłę. Podczas tego czasu Dunstan parokrotnie próbował sprawić sobie również następnych potomków - niestety bezskutecznie. Wszystkie ciąże lady Harlaw kończyły się poronieniami. Próbowałby zapewne do skutku - gdyby nie fakt, że po raz kolejny zdecydował się wypuścić na szerokie morze. Sytuacja na wyspach była stabilna, mógł więc sobie na to pozwolić. Największą ulgę na myśl o wyjeździe męża odczuła chyba sama małżonka Dunstana. Każda kolejna tracona ciąża sprawiała, że kobieta z dnia na dzień marniała, zamykała się w sobie. A podróż lorda Harlawa miała być długa. Postanowił po raz kolejny obrać za cel Dorne - i tym razem chciał tam dopłynąć. Powiodło mu się. Minęło sporo czasu, nim Dunstan w pełni nacieszył się urokami gorącego, pustynnego kraju. Zapuścili się aż do Słonecznej Włóczni, cumując w tamtejszym porcie na dłużej. Nie sposób było się oprzeć wszystkim bogactwom tej krainy. Czerpał całymi garściami z tego bogactwa - zajadał się egzotycznymi owocami, każdej nocy brał do swojego łoża inną kształtną niewiastę lub urokliwego chłopaczka o śniadej cerze. To w Dorne sprawił sobie dwa krótkie miecze, które nosi przy pasie do dziś. I to właśnie tam spotkał kobietę, którą mianował swoją pierwszą morską żoną. Była inna niż wszystkie - piękniejsza, niczym tajemniczy klejnot, a ponadto potrafiła wglądać w przyszłość i rzucać czary. Inaczej nie potrafił określić zdolności, którymi władała. Jej ostrzeżenie uratowało mu w przeddzień wypłynięcia życie. Zabrał ją więc ze sobą, sprawiając że dwa tak odmienne żywioły stały się jednym. Jej obecność miała przynieść nieco pustynnego słońca pochmurnym i ponurym Żelaznym Wyspom. Powiła mu bliźniaczki - ze skórą śniadą jak u dornijskich księżniczek i jego przenikliwym, władczym spojrzeniem. W kolejnych latach doczekał się jeszcze dwójki potomków: kolejnego syna, Hrothgara, oraz najmłodszej córki, a oboje wydała na świat lady Harlaw.

To nie była ich wojna. Dunstan nie brał w niej udziału. Wsparł Torona w decyzji wysłania kilku langskipów, sam oznajmił swoim ludziom, że mogą dołączyć do Greyjoyów, jeśli taka była ich wola. Była to w końcu świetna okazja do wypróbowania nowych łajb, nowych zdolności bojowych, do najechania nie tylko kilku marnych wioseczek, ale do zdobycia niewyobrażalnego bogactwa ku chwale Utopionego. Dwa langskipy wypłynęły. Reszta została, w tym sam lord Harlaw. Powodów było wiele. Mniejsze, większe, niektóre personalne, takie jak zwyczajna zawiść, niechęć do walki po tej samej stronie co zawszone lannisterskie lwy, czy choćby sam fakt, że morska żona błagała go, by nie mordował jej rodaków. Nie miał zamiaru brać udziału w tej szopce zorganizowanej przez czternastoletniego bachora. I choć wydarzeń, które miały potem miejsce, nie sposób było przewidzieć, Harlaw nie mógł rzec, że jest specjalnie zaskoczony. Dornijskie żmije naprawdę ciężko było ujarzmić. Wiedział o tym z własnego doświadczenia.


Powrót do góry Go down
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Dunstan Harlaw Empty
Temat: Re: Dunstan Harlaw   Dunstan Harlaw EmptyPią 20 Mar - 16:22




AKCEPTACJA
Never forget what you are, for surely the world will not. Make it your strength. Then it can never be your weakness. Armour yourself in it, and it will never be used to hurt you.



Drogi Dunstanie, czy Żelazne Wyspy miały więcej szczęścia, gdy okazało się, że jesteś ich potomkiem? Twoja dusza nie może usiedzieć na jednym miejscu i choć twoje życie przypomina także wzburzone morze - widać, że im jesteś starszy, tym bardziej nad nim panujesz. Dając życie swym synom, zabierasz życia synom innych ludzi. Gdybyś wyznawał każdą inną religię, Los chciałby spłatać Ci figla. Jednak póki imię Utopionego gości na twych ustach, możesz liczyć na jego łaskę. Słoną i nieprzyjemną, jednak łaskę.
Przyznawane atuty to:
Otwarte wody
Szlachcic
Odważny
Lubieżny
Lord

Na start prócz puli puntów do wydania otrzymujesz również dwa krótkie miecze, które sprawiłeś sobie w Dorne. Ich standardowy współczynnik obrażeń wynosi +12. Ten, który nosisz po prawej stronie, w szczególności przypadł do gustu Żelaznym. Jego rękojeść przedstawia nagą kobietę, a czasem możesz usłyszeć szepty nazywające go "nagą bronią". Z tego powodu zapewnia ci bonus +5 do rzutu na charyzmę przeciwko postaciom z Żelaznych Wysp. Drugi z mieczy posiada rękojeść w kształcie kła węża. Jest to symbol znany w całym Dorne, a podobne sztuki wiążą się z historią o klątwie doliny węży. Podobno śmiałkowie, którzy położyli swe dłonie na takiej broni, są uznawani za szczególnie odważnych wśród mieszkańców dalekiego Południa. Z tego też powodu gwarantuje ci bonus +5 do rzutów na charyzmę przeciwko mieszkańcom Dorne.

Powrót do góry Go down
 
Dunstan Harlaw
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Dunstan Harlaw
» Hrothgar Harlaw
» Hrothgar Harlaw

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Żelaźni-
Skocz do: