Share
 

 W ciemności nocy

Go down 
AutorWiadomość
Kaenna Lannister
Kaenna Lannister
Wiek postaci : 30
Stanowisko : siostra Lorda Jasnej Wody, żona syna Tylanda Lannistera
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t938-kaenna-lannister-florenthttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t982-kaena-lannister#5666https://ucztadlawron.forumpolish.com/t986-things-come-apart-so-easily-when-they-have-been-held-together-with-lieshttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t990-korespondencja-lisicy-lannister

W ciemności nocy Empty
Temat: W ciemności nocy   W ciemności nocy EmptyPon 16 Mar - 23:07


Noc z 2 na 3 VIII 165 P.P
Królewska Przystań- Czerwona Twierdza
Kaenna Lannister Florent & Lancel Lannister

Bezsenną noc trawiła na torturach znoszenia wspomnień dnia w jaskrawym kontraście, nad wyraz przerysowanych, niczym zbyt wyostrzona gra, którą przyszło jej oglądać na królewskiej uczcie. Wszystko zdawało się niemal nierealne, jednocześnie wiedziała, że miało swe w czasie miejsce a kiedy owe piekielne światło zgasło wiła się w zmiętym męskim pożądaniem łożu, opierając czołem o plecy małżonka, próbując uzgodnić swój oddech z jego. Zmartwienia się mnożyły, pęczniały, rosły, z każdym ziarenkiem piachu przesypującym się w dół szklanej komory. Kolejny dzień, a może już nawet ten przybierał coraz mroczniejszą postać, to co najgorsze stawało się czymś oczywistym, kiedy nic nie wydawało się już możliwe, osiągalne, ani tym bardziej spokojne. Uczucia i myśli, które w ciągu dnia tak starannie tłumiła, skrywała, usypiała i przygładzała, budziły się teraz, zawsze w nocy, nie pozwalając na spokojny sen, pozostawiając jej jedynie senny półmrok wdarty w obraz tęczówek. Miała wrażenie, że taka sama ciemność spowija jej myśli, tkwi w gardle i za oczami jak zastarzały kłąb rozpaczy. Emocje tłukły o ściany jej ciała, przynosząc ze sobą niepokój i uczucie wyczerpania. Na domiar złego paląca wciąż jej ciało żądza odreagowania, spełnienia się w ciele męża szalała. Żałowała, że jest tutaj. Żałowała, że wychodząc z komnaty nie ma sposobności, by natknąć się na Lyonela. Tak irracjonalna zdawała się samotność w towarzystwie drugiego ciała, którego dotykamy, nie pozwalając zapomnieć, że czegoś brakuje. Niewysłowiona cisza, którą łamie jedynie odgłos oddechu śpiącego obok, tak obcego dla jej serca - męża. W ciemnościach i ciszy myśli stawały się dotykalne, tak niesamowicie realne... Żyły własnym, odrębnym życiem. Widziała to wszystko wyraźnie - bezkresną samotność, z jej ciężkim oddechem dławiącym jej gardło wewnętrzną rozpaczą. Nieprzeparta siła. Zastanawiała się, gdzie się kryje. Czy to nieokreślone poczucie winy albo niezaspokojona potrzeba kontrolowania rzeczywistości? Właściwie wszystko jedno. Usilnie próbowała zasnąć, pozbyć się tych wszystkich natrętnych myśli wdzierających się tak głęboko w nią. Wilgotne ciepło poduszek, których ponowne ułożenie wcale nie pomagało. Zdawać by się mogło, że kiedy człowiek nie śpi, w tej wszechogarniającej ciemności jej dusza winna się wyłączyć, krew krążyć leniwie, a tymczasem wszystko się burzyło. Melancholia. Rozpacz. Wściekłość. Natrętne myśli, gdzie nienawidzi śpiącego obok niej całą owej nienawiści mocą, samą siebie wprowadzając w granice przeraźliwej wewnętrznej histerii. Wszystko się mieszało. Nieprzytomnie podnosi swe ciało z łoża. Wymyka się z komnaty w zwiewnym suknie, naciągniętym na blade jej ciało, w którym to bynajmniej nie wypadało w żaden sposób wychodzić. Można je było w końcu, od biedy uznać za suknię, bo przecież nigdy zbytecznie mocno swych wdzięków nie skrywała. Królestwo spało, ale czy aby na pewno nikogo więcej nie męczyła w tej nocy bezsenność? Dla oczu postronnych zdać się mogła senną marą, przesuwającą się z wolna po zamkowych nawach i czyhającą w oknie na niespełnioną miłość dawnego kochanka, z którym przyszło jej się śmiercią rozstać. Kieruje się przed siebie, w tylko sobie znanym kierunku a może wcale nieznanym nawet jej samej, by w końcu zacisnąć swe dłonie na zimnym marmurze ogrodzenia tarasu, próbując złapać oddech i przywrócić umysłowi tak potrzebną owej nocy trzeźwość.
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

W ciemności nocy Empty
Temat: Re: W ciemności nocy   W ciemności nocy EmptySro 18 Mar - 15:27

Pora była późna, a korytarze Czerwonej Twierdzy, prócz strażników niezmiennie stojących na posterunkach, zasadniczo puste; Lancel wracał do komnat, które zajmował, opuściwszy gościnną izbę udzieloną bratu - nie dostrzegł nawet, że księżyc wszedł na czerniejące niebo, gdy pogrążony z nim w długiej dyspucie snuł marzenia o skarbach, przygodach i krajobrazach, jakie mogła im przynieść wyprawa do Essos. O mieszkających tam ludziach i ich zwyczajach, o miastach, o planach na podróż palcem po mapie, bezpiecznie, wciąż za plecami pozbawionego świadomości ojca. Właściwie odruchem było spojrzeć na mijany taras, gdy posłyszał na nim pojedynczy ruch; w ten sposób poruszali się skrytobójcy i szpiedzy, w okolicy jednak nie dostrzegł żywego ducha - a pozostając wciąż w dziennym stroju, ciemnych spodniach i szmaragdowym kaftanie podbijającym blask jadowitych oczu, miał też rycerski pas wraz z orężem. Dumnie wyprostowany niby lew zbliżył się do przeciągu, wychodząc na otwartą przestrzeń. Widok Keanny w pobliżu ich gościnnych komnat nie powinien zdumieć, rodzinę umiejscowiono w pobliżu. Być może pozwalało to na pewną dyskrecję, która sprawi, iże nocna suknia lady nie wzbudzi powszechnego zgorszenia. Zapewne winien opuścić w tym momencie skromnie wzrok lub chociaż skupić go na jej licu, ale tego nie uczynił. Keanna była bardzo piękną kobietą, a on był bardzo młody. Krótką chwilę stał tak przy progu, obserwując nocną zjawę, nie wypowiadając ni słowa ani hałasem nie zdradzając się ze swoją obecnością. Z miasta nawet nocą dobiegał gwar. Jedni jeszcze nie położyli się do snu, inni już z niego wstawali. Lancel nieczęsto widywany bywał nocą, spędzając poranki na morderczych ćwiczeniach o świcie potrzebował swojego ciała wypoczętego.
- Zawieje cię, pani - ozwał się w końcu, zdradzając tak obecność, jak zamiary. Krótki podmuch nadmorskiego wiatru przysłonił jego twarz charakterystycznymi skłębionymi złotymi lokami, lecz mimo to nie dało się go pomylić z młodszym bliźniakiem - był od Castera znacznie lepiej zbudowany, jakby umiłowany brat zechciał oddać mu swoje siły jeszcze wtedy, gdy dzielili jedno łono pani matki. - Zechcesz mi zdradzić, jakie to troski zerwały cię ze snu? - Nocne odzienie podpowiadało, że kobieta przynajmniej kładła się już do łożnicy. Po krótkiej chwili zawahania wszedł dalej na taras, wolnym krokiem podchodząc bliżej - by w stosownej odległości od niej złożyć jedną dłoń na kamiennej balustradzie nad obcym krajobrazem. Nocą powietrze wydawało się pachnieć inaczej, czyściej, ale mimo to brakowało mu zapachów domu.
Nawet, jeśli pewne elementy Czerwonej Twierdzy pozostawały znajome - obrzuciwszy pokrótce strzechy domów zwrócił wzrok ku lisicy, badając jej zawieszony profil. Zawsze miała w oczach melancholię, lecz dziś zdawała się mocniej przybrana w sile, powodów mógł się jedynie domyślać, tak tych niedopowiedzianych, o jakich mówić mu nie wypadało, jak i bardziej oczywistych, wiedzionych politycznym zawirowaniem. Czasy wydawały się niepewne, a niepewność ściskała serca wszystkich - jedne mniej, inne znów bardziej. Cios wymierzony w Wysogród był jej pewnie na rękę, ale zbliżający się ślub i powiązanie Reach z ich najbliższymi sojusznikami równie pewnie - mniej.
Powrót do góry Go down
Kaenna Lannister
Kaenna Lannister
Wiek postaci : 30
Stanowisko : siostra Lorda Jasnej Wody, żona syna Tylanda Lannistera
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t938-kaenna-lannister-florenthttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t982-kaena-lannister#5666https://ucztadlawron.forumpolish.com/t986-things-come-apart-so-easily-when-they-have-been-held-together-with-lieshttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t990-korespondencja-lisicy-lannister

W ciemności nocy Empty
Temat: Re: W ciemności nocy   W ciemności nocy EmptyPią 20 Mar - 14:34

Rozchwiana sprzecznymi sobie, niesionymi i nieustannie wciąż pobudzanymi jakoby z płynącym znad Zatoki Czarnego Nurtu wiatrem  - emocjami. One same, rozdrażnione palącą gorączką obsesyjnie szukały jakiejkolwiek formy ekspresji, a ona stając bosymi stopami na kamiennych płytach tarasu poczęła mieć wrażenie, jakby siłą ktoś wpychał ją do dusznego, ciasnego worka, gdzie świat jej się kończył.  Ból, złość, zagubienie przychodzące nagle i ustępujące po sobie nawzajem. Euforia albo czarna depresja, wielka miłość albo ślepa wściekłość. Nigdy nie wiedziała, co będzie czuła za chwilę. Czy dławiący ją gniew odwróci uwagę od wszechogarniającego smutku, czy może jego płomień ją spopieli, pozostawiając po sobie dymiące w zgliszczach jej rozdygotane wcześniej truchło. Złość zdawała się najprostszą emocją, najmniej złożoną, bo gdy inne palące ją od środka uczucia są zbyt trudne, by sobie z nimi poradzić, mogła otoczyć je gniewem niczym tarczą, mającą odbić te bardziej skomplikowane i bolesne. Czuła jednak, że ta następująca w końcu, wcale nie chciana przez nią pozorna cisza i spokój jest niczym innym, jak oszustwem, że wokół niej biją pioruny i migają błyskawice, ale ona niczego nie widzi ani nie słyszy. Wszystko zdawało się mieć kolce, włącznie z powietrzem, którym napełnia płuca. Oddychała jednak głęboko, wpatrując rozszerzonymi źrenicami w rozrzucone po czarnym niebie gwiazdy, które to w nieokreślonym trwaniu, zdawały się przenosić ją o wiele dalej, gdzieś poza widzialny pejzaż i trudno było jej uwierzyć, że cały świat nie zatrzymywał się, by cierpieć razem z nią. Nie była swoimi myślami, emocjami ani tym bardziej postrzeganiem zmysłowym, mając nieodparte wrażenie, że to wszystko przytrafia się komuś stojącemu tuż obok niej. Była blisko, czuła te emocje, wszystko słyszała, ale to tak naprawdę nie była ona. Obca w tym mieście i obca na świecie . Obca dokądkolwiek by nie poszła , na skutek obcości dla samej siebie.

Zdawać by się mogło, że słyszała odbijające się w echu ciszy nocy, kroki. Czuła czyjąś obecność w owej chwili o wiele bardziej, niźli samą siebie. Może jej się zdawało, a może nie. Obawiała się spojrzeć. Długą szyję napięła niepewność tego, co może się wydarzyć, ale nie zdradza się choćby najmniejszym wypełnionym strachem ruchem. Zastygła i sztywna, obleczona nikłym blaskiem odbijającego się na sylwetce księżyca, przydającego jej marmurowego wręcz piękna posągu. Dopiero zawieszone w przestrzeni słowa zmuszają ją do jakiejkolwiek reakcji. Odwrócić swój wzrok, a może udać, że się nic nie słyszało. Zagrane z wprawą drgnięcie jej ciała. Zwrócenie sylwetki ku Lancelowi. Udawane zawstydzenie. Spłoszona ptaszyna pierzchliwie rozglądająca się po swoim otoczeniu, by w końcu nie znajdując w nim nic, czym mogłaby się okryć krzyżuje delikatność swych dłoni na piersiach, zdając sobie w końcu sprawę ze znikomości swego odzienia. Spojrzenie jakoby spłoszone, przyozdobione wstydliwością a jednocześnie swoistym zagubieniem, jakoby do końca nie zdołała jeszcze otrzeźwieć ciągnie na ziemię, by dopiero po dłuższej chwili powrócić ratując kierowanym etykietą dygnięciem, bo nie ukłonem, na które to zdawało się braknąć jej w tej chwili siły.

- Długo tu stałeś, Panie? - wydobywa z siebie po dłuższej chwili rozszerzonymi w przejęciu źrenicami wpatrując we wdzierającego się w przestrzeń tarasu mężczyznę. Niedostrzegalnie wręcz wodzi zań swoim spojrzeniem, wnikliwie badając nienagannie wyżłobioną przez Siedmiu sylwetkę, zawieszając je w końcu na ułożonej przez niego na balustradzie dłoni. - Nie spodziewałam się ujrzeć tu nikogo o tej porze nocy. Nie powinnam była wychodzić w tym stanie, tak samo, jak stać tutaj z tobą- rzuca pokrótce, zupełnie darowując sobie odpowiedź na rzucone przezeń pytanie. Nie wypadało jej stać tak na tarasie, oddając rozmowom, które nie powinny dotrzeć do uszu postronnych, z których większość zdawała się jedynie czekać na jej potknięcie. Z resztą, czy winna była mu się żalić?  To takie kobiece, w razie nieszczęścia rozmawiać, dzielić się niepokojem, bólem, szukać pocieszenia, pomocy… Nie chciała pozwolić sobie na tego typu bezbronność.
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

W ciemności nocy Empty
Temat: Re: W ciemności nocy   W ciemności nocy EmptyWto 24 Mar - 0:48

Bezwstydnie, a może nie potrafiąc zapanować nad zwykłą młodzieńczą reakcją, prześlizgnął spojrzeniem po jej sylwetce okrytej wiotkim materiałem, by po chwili odjąć spojrzenie ku rozciągającym się poniżej miastu; wychował się w Królewskiej Przystani, zawsze będzie miał sentyment do stolicy - ale nigdy tak wielki, jakim darzył dom. To tutaj dorastał, przechodził wiek nastoletni, tutaj przyuczał się do roli rycerza - u boku najmężniejszych królewskich gwardzistów. Przyjemna bryza bijąca od zatoki odganiała opadający poniżej tarasów smród bijący od ulic, tego nie pamiętał, a może nie przywiązywał do tego większej wagi. Skała była inna, czystsza, ale widok rozciągający się na wody był właściwie podobny - choć tu zachód słońca nigdy nie wyglądał tak pięknie. I powietrzu też czegoś tak naprawdę brakowało - wolałby wrócić już w rodzinne strony. Cicho westchnął na jej zawstydzenie, żywe przejęcie go nie poruszyło; nie stał obok obcej osoby, nie obok damy, która mogłaby opleść jego imię niepochlebną plotką, też nie obok niewinnej niewiasty, która w istocie na jego widok skryłaby się pod całunem szkarłatnego rumieńca. Keanna nigdy nie sprawiała wrażenia, jak gdyby przeszkadzały jej męskie spojrzenia - przeciwnie, odnosił wrażenie, że lisica uwielbiała być nimi otoczona. Zgodnie z jej wolą powstrzymał jednak kolejne zerknięcie, ogniskując wzrok gdzieś na pejzażu daleko za kamienną balustradą, ślepym skinięciem głowy odwzajemniając jej gest.
- Kim byłbym, zachodząc niewiastę w takiej chwili potajemnie? Niedługo, ledwie stanąłem na kamieniu balkonu. - Drobne przekłamanie nie miało większego znaczenia. - Usłyszałem hałas, a ten o podobnej porze winien wzbudzić czujność - zmartwiony ruszyłem tedy jego śladem. Właśnie zmierzałem do swoich komnat, opuściwszy te zajęte przez brata, szczęśliwie nie napotkał mnie tutaj żaden groźny widok - wytłumaczył się z niecnego występku z szelmowskim uśmiechem, choć bardziej niż usprawiedliwić swój ruch zechciał nawiązać z nią tę rozmowę, po części mimo wszystko pozostając czujnym: nawet jeśli nie zastał na tarasie przyczajonego skrytobójcy, zachowanie Keanny wciąż pozostawało możliwie podejrzane. A po części też z nudy, uświadomiwszy sobie, jak poważne stają się poszukiwania Jasnego Ryku, nie mógłby zmrużyć nocą oka, poddając się skrzącym w sercu emocjom. - Nie powinnaś, pani - zgodził się z nią, wciąż nie przenosząc na nią spojrzenia zielonych oczu. Wuj byłby niepocieszony widząc ją tu w podobnym stanie, nie było co do tego najmniejszych wątpliwości. A ona - winna mu była przecież posłuszeństwo. - A jednak tu jesteś - dlaczego? - Nie odeszła wszak i teraz, gdy stał obok. - W Czerwonej Twierdzy trudno odnaleźć samotność - zdradził, zgadując, że to jej teraz pragnęła. Nie służba i nie straż pokrzyżowały jej jednak plany, a on sam. Nawet świadom tej wiedzy nie zdecydował się jej jednak w samotności zostawić.
Powrót do góry Go down
Kaenna Lannister
Kaenna Lannister
Wiek postaci : 30
Stanowisko : siostra Lorda Jasnej Wody, żona syna Tylanda Lannistera
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t938-kaenna-lannister-florenthttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t982-kaena-lannister#5666https://ucztadlawron.forumpolish.com/t986-things-come-apart-so-easily-when-they-have-been-held-together-with-lieshttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t990-korespondencja-lisicy-lannister

W ciemności nocy Empty
Temat: Re: W ciemności nocy   W ciemności nocy EmptyWto 24 Mar - 21:38

Schwytana w sidła własnych niepokojących myśli, bezbronna, uwięziona w błędnym kole przybranych na sile owej nocy, dławiących ją emocji, które za wszelką cenę pragnęła z siebie wyrzucić. Odreagować. Wykrzyczeć. Poddać im, nie czyniąc zupełnie nic, by się im przeciwstawić. Jednocześnie irracjonalnie potrzebowała w owej chwili samotności, która usiadła by obok niej w ciemności, czule pieszcząc kosmyki jej włosów a ona pozwoliła by jej na to. Byłaby w końcu stanem graniczącym z absolutnym spokojem wewnętrznym, z odzyskaniem indywidualności, wprowadzając ją w stan błogiej nirwany niezaangażowania. Byłaby pancerzem, który chroniłby jej wolność, który pozwoliłby zachować przytomną głowę- mimo gorączki, w którą wpędzały ją jej wściekłości i lęki, usuwając przy tym wszelką potrzebę kłamstw. Wystarczyło, że nieustannie grała za dnia, w gruncie rzeczy nie potrafiąc już wcale inaczej.  

Pojawienie się na tarasie Lancela zburzyło ową możliwość, a ona sama dokładnie nie wiedziała już, co było dla niej w owej chwili lepsze. Jego obecność, która wygnała ją z bezpiecznej przystani niezależności, czy może brak kogokolwiek przy niej samej, kogokolwiek poza samotnością, która byłaby patrzeniem na nic, brakiem wszystkiego i niczego jednocześnie.

- Nie wiem. Pytanie kim właściwie jesteś, tak naprawdę, Lancelu? Zawsze czynisz to, co należy? Wypada, bądź nie? Czy jednak czynisz to, co chcesz czynić?- unosi swoje spojrzenie na mężczyznę mamiąc go lekkim uśmiechem, przeciwnie poprzedniemu spłoszeniu dotykając jego podbródka, by zwrócić jego spojrzenie ku sobie. Domagając odpowiedzi? Chciała ją usłyszeć. Jak zwykle odwraca słowa do góry dnem. Wysłuchuje jego tłumaczeń z niczym nieporuszoną uwagą, tak naprawdę mając w sobie na tyle wysokie o sobie mniemanie, by nie do końca jego słowom wierzyć. Czyż nie zatrzymał na niej swego wzroku dłużej, niźli winien był z lubością dotykając swym spojrzeniem jej ciała?

- A gdyby tak było? Naraziłbyś swoje życie z powinności, czy do mojej osoby jakiegoś rodzaju umiłowania? Przyjaźni?- przygryza lekko usta odstępując wzrokiem, zawieszając je na cicho migoczących na niebie gwiazdach tworząc z nimi parę własnym, dłuższym swym milczeniem- Bo jeśli te drugie… Zapewne jesteś jedyną osobą, której na moim istnieniu zależy- mówi to tonem, sugerującym fakt, iż Lancel robiłby to zupełnie niepotrzebnie, bo jej samej wcale już na owym istnieniu nie zależy. Tylko, czy to rzeczywiście było prawdą? Zdaje się, że zbytecznie mocno kochała samą siebie w niewysłowionej próżności serca, by poczynić cokolwiek w kierunku zakończenia żywota, odbierając własną wspaniałość trwającemu dalej za nią, światu. Pozostawieni sami sobie ludzie kłamią, mają tajemnice, zmieniają się i znikają, niektórzy za inną maską lub osobowością, inni w gęstej mgle rozpościerającej się nad klifem. Oczy jej jednak były puste, kiedy w niemym milczeniu wpatrywała się w zasnute ciemnością niebo, jakby one zakryło wszystko wokół niej, włącznie z nią samą. Bynajmniej nie była sobą taką, jaką na co dzień ukazywała wszystkim wokół.

- Zwykle czynię, to czego nie powinnam dyktując sercem, a nie rozumem. Całe swoje życie cierpię właśnie przez to- odpowiada na zawieszone pomiędzy nimi słowa, rozciągając spojrzenie na ogród widoczny tuż pod nimi - Gdybym skoczyła… Twój wuj uznałby, że zostałam z tego tarasu zrzucona. Kogo by obwinił o moją śmierć? Doprowadziłby do wojny?
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

W ciemności nocy Empty
Temat: Re: W ciemności nocy   W ciemności nocy EmptyCzw 26 Mar - 0:55

Poczuł subtelny dotyk na swoim podbródku, dotyk, przed którym nie oponował długo; jego głowa przesunęła się w bok, ku twarzy Keanny, którą obrzucił badawczym spojrzeniem - odnajdując u niej wyraz zgoła odmienny od tego przed momentem. Nie zaskoczyła go, tego spodziewał się po niej znacznie bardziej niżeli cnotliwej ucieczki; jakkolwiek przekonująco odegrana, nie mogła przyćmić wrażenia, które zyskał po wieloletniej koegzystencji w Casterly Rock. Keanna miała jednak dar, który sprawiał, że mężczyźni nie zastawiali się nad tym zbyt długo. Ze słów zaś nie odczytał zwątpienia - a najwyżej wyzwanie, odwrócone do góry nogami mu nie wadziły - szermierka słowna nie była mu wiele dalsza od tej rzeczywistej. Lekko poruszał się w świecie metafor, nie lękał się drugiego dna, ni zastawiać sideł, ni na nie spoglądać, ni czasem nawet w nie wchodzić - kontrolowany potrzask może czasem nieść przyjemność.
- Jestem lwem, Keanno - oświadczył, z dumą iście lwią; był Lannisterem z krwi i kości, spadkobiercą Casterly Rock i całej potęgi Zachodu. Usta wygięły się w uśmiechu, lecz uśmiech ten nie miał w sobie wiele z łagodności, tak mógłby się uśmiechać lew wyczuwający biegnące stado łani w oddali. Młodzieńcza buta połączona z wrodzoną arogancją bywała okrutną mieszaniną najgorszych cech uwypuklających się czasem w chwilach takich jak te, naznaczonych aurą przedziwnego niepokoju. Odchylił głowę lekko w tył, wywołując jej zadarcie, by tym samym mimo dłoni sięgającej jego skóry bardziej władczym się zdać. - A lwy same decydują o tym, co im wypada, a co też nie. - Czy Keanna była lwicą? Nie, zapierała się przed tym rękami i nogami. Była lisicą, która weszła między lwy i plotła między nimi własną sieć zawiłych intryg, czasem skuteczniej, a czasem mniej. Jego wzrok podążył za jej odwróconym licem - nie jednak za spojrzeniem, zatrzymał się na przygryzionych ustach. Odwrócił się, by oprzeć się na ugiętych łokciach o balustradę, z ukosa spoglądając na niecodzienną towarzyszkę nocnej samotni. Gwiazdy na niebie migotały pięknie, tak jak pięknie odbijały się w Czarnym Nurcie.
- Czy jedno nie wiąże się z drugim? - spytał tym razem on, miast odpowiedzieć. - Czy przyjaźń nie wiąże się z powinnością? I cóż zdaje się być ważniejsze - czy da się w ogóle porzucić powinność w imię przyjaźni, czy to raczej przyjaźń może zobowiązać do porzucenia powinności? Czy przyjaźń sama w sobie nie jest powinnością, co oznaczałoby, że każde działanie w jej imię, byłoby równocześnie pełnieniem powinności? - Zmarszczył złotą brew, odnajdując się w labiryncie myśli. Jeszcze nie był pewien, co sądził o Keannie, ale był przyszłym przywódcą lwów z Casterly Rock i nade wszystko uczono go troszczyć się o stado tych lwów. Nic innego znaczenia nie miało i nigdy miało go nie zdobyć. Może dlatego spoważniał nieco słysząc jej dalsze słowa, nie odejmując spojrzenia od przygniecionych zębami warg. Prawda była relatywna, czasem zależała od nastroju, czasem od okoliczności, a innym razem znów od wygody. Czy miał powody w nią wątpić w tym przypadku - nie myślał o tym, jego myśli krążyły gdzieś nad wujem, sądząc, że nocna przechadzka była efektem sprzeczki w alkowie - elementy pejzażu układały się we wspólną całość. Zbył jej uwagę, biorąc głęboki dech nocnego powietrza, wzmagając w sobie większą czujność dopiero, gdy posłyszał jej kolejne słowa. Dopiero co wyciągnął z wody pragnącą utopić się królewnę, doprawdy bycie rycerzem było wyczerpujące, ale bycie kobietą musiało być pasmem niekończącej się tragicznej histerii. Nie było to dostrzegalne, ale mięśnie jego ramion napięły się nieznacznie; jak u lwa gotowego do skoku, w tym wypadku, skaczącego po to, by zatrzymać dramatyczny w skutkach upadek.
- Czy podążając za rozumiem nie cierpi się tak samo? Wbrew sobie, lecz z rozsądku, szczęścia zaznać się nie da. - I on rozsądny nigdy nie był, choć nigdy nie przyznałby się do tego na głos; często oddawał się gwałtownym porywom i przechodził do działania szybciej, niż pędziły jego myśli. Miał jednak naprzeciw siebie kobietę, jej bardziej do twarzy było ze słabością. A może też ze swoich przywar nie do końca zdawał sobie sprawę, bo krótkie życie nie zdążyło nauczyć go konsekwencji porażek. Jej pytanie go zaskoczyło, a zaskoczenie zechciał zbyć wisielczym humorem. - Mam nadzieję, że nie mnie - odparł, odruchem niemal przeciągając spojrzenie ku wejściu na taras, jakby lękając się, że zaraz stanie w nim rozgniewany wuj. Nie lękał się jednak naprawdę. - O wojnę dziś, zdaje się, nie byłoby wcale trudno. Hojna to rola stać się kamieniem, który pociągnie lawinę - godna upamiętnienia w pieśniach. Reach miałoby powód zbuntować się przeciwko Koronie po zniewadze, jakiej oto zaznało. - Mała szansa, by Lannisterowie nastąpili na Targaryenów w przeddzień jego ślubu z królewną. Ale Florentowie - czemu nie. - Żal jednak nie byłoby ujrzeć takiego zrywu - dodał, spoglądając znów na nią, bo cóż komu po chaosie, którego nie da się dostrzec nawet z oddali. Martwi głosu nie mają, znaczenia też nie, obracają się w pył, znikają, a na ich miejscu pojawiają się nowi. Każdego dało się zastąpić, jego też. Bo wszyscy grali w tę samą grę. Grę, w której zwyciężało się - lub umierało. - Nie lubisz przegrywać, pani - zgadł, bo tego nie lubił nikt. A śmierć, śmierć była porażką.
Powrót do góry Go down
Kaenna Lannister
Kaenna Lannister
Wiek postaci : 30
Stanowisko : siostra Lorda Jasnej Wody, żona syna Tylanda Lannistera
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t938-kaenna-lannister-florenthttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t982-kaena-lannister#5666https://ucztadlawron.forumpolish.com/t986-things-come-apart-so-easily-when-they-have-been-held-together-with-lieshttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t990-korespondencja-lisicy-lannister

W ciemności nocy Empty
Temat: Re: W ciemności nocy   W ciemności nocy EmptyCzw 26 Mar - 22:14

Każdy jej dzień zmieniał się w jej osobiste przedstawienie. Czasem w prywatny teatrzyk, w którym uczyła się swoich ról, doprowadzając je niejednokrotnie do perfekcji, a czasem nieprzyzwoicie garnęła się do ról pierwszych, ukazując swój własny, cichy kunszt wszystkim wokół niej, którzy chłonęli bijący z niej blask. Niekiedy dawała im szansę na zrozumienie owej gry, rozrzucając niczym nieskryte podpowiedzi. To tak, jak narzucić swojej namiętności maskę dyskrecji. Całkowite jej ukrycie byłoby irracjonalne, bo ta z samej swej istoty jest po to, by ją widziano, więc należało by świadomość innych z jej przez nią skrycia była widoczna. Wiedz, że coś przed tobą ukrywam, jednocześnie nie chcąc tego pokazać. Na swoją namiętność nakładała więc nieraz maskę, lecz dyskretnym, przebiegłym palcem na ową maskę wskazywała, wierząc w wyjątkowość całej tej sztuki. Zwodziła, niejednokrotnie dając innym do zrozumienia, że jej gry stali się częścią, tym samym świadomie pobudzając ich wewnętrzne samouwielbienie, bo przecież odkrywali prawdę. Ale co w tym najważniejsze… nie potrafili wyzbyć się chęci dalszego wpadania w tę pułapkę, chcąc za wszelką cenę całą zagadkę zgłębić, podświadomie licząc na dalsze pobudzanie wielkości ich umysłu.

Zdawała sobie sprawę, iż sam Lancel nie uwierzy w zagraną z kunsztem płochliwość, ale czyż nie czyniła swej gry nieraz zupełnie zdawać by się mogło bez udziału woli? W swej nieustannej grze tak silnie zatracona, by stała się w każdej najmniejszej chwili zwyczajowym jej odruchem? Nie dawała się więc poznać, mamiąc co i rusz sprzecznością własnego zachowania. Obserwuje z lubością wyłaniający się na jego licu uśmiech, jakoby w samej sobie, w siebie głębi cieszyła się z wyciągniętego na wierzch zła czającego się w duchu mężczyzny, które poprzez wieki jej żywota trwania nęciło i kusiło do bliższych z owym złem powiązania. Nigdy nie gustowała w dobrych i uroczych dla innych chłopcach, całą zmysłowość odnajdując w nadzwyczaj silnych, kierowanych najsilniejszymi emocjami, nieprzewidywalnych ich ramionach.

- Lwy są z całą tego pewnością mądrzejsze od smoków, które palą żywcem wszystko na swojej drodze i dzięki owej mądrości mogą przetrwać. Władza nie zawsze kryje się w sile- rzuca owe twierdzenie zupełnie nie patrząc na Lancela, nie do końca owe słowa równając z zawieszonymi przez niego. Zdawały się być w jakiś sposób oderwane od tonu rozmowy, a jednak miały na pewno swoje znaczenie. - To lwy winny rządzić tym Królestwem. Z pełną świadomością rzuca owe słowa, chcąc w jakiś sposób wybadać czy w owym lwim uśmiechu i władczej postawie Lancela znajdzie coś więcej, coś co pozwoliłoby jej nabrać pewności, iż byłby lepszym władcą Siedmiu Królestw, niźli ten, któremu mądrości i siły do walki braknie. Chciała odnaleźć w mężczyźnie butę, która sprawi, że odnalazłaby w nim tego, który podejmie grę.

- Czy w rzeczywistości tak jest, Lancelu? A może to królestwo decyduje za nas? Czy twoje ambicje sięgają wyżej niż samo Casterly Rock? Wychwytuje jego spojrzenie, wyciągając szczupłą, delikatną dłoń ku bujnej czuprynie jasnych włosów, przeczesując je lekko palcami i zbliżając doń nieco bardziej, nie w pełni odczuwalnie naruszając jego osobistą przestrzeń. Mamiąc bliskością zapachu i wygiętych w lekkim uśmiechu pełnych warg. Wysłuchuje jego słów z nieskazitelną uwagą, nie wtrącając się nawet słowem wpatrzona w wylatujące z jego warg słowa. - Myślę, że jedno i drugie zarazem. Zależy od tego do czego jesteśmy zdolni w imię ich obu i gdzie przebiegają granice nas samych. Czy w rzeczywistości wyznaczamy sobie granice, których w żadnym wypadku nie przekroczymy, czy jednak przeciągamy je coraz dalej i dalej w ramach własnych zachcianek? - zaśmiała się lekko, nad wyraz uroczym w barwie jej głosu tonem, niechybnie odsuwając się od bliskości, na którą nie powinni sobie bynajmniej pozwalać, ale może ona sama tak naprawdę usilnie jej w owej chwili potrzebowała nie tylko kusząc mężczyznę, ale i samą siebie. Doprowadzając na skraj, gdzie przekroczyłaby kolejną granicę dla własnej chwilowej zachcianki. - Myślę, że wtedy cierpi się znacznie bardziej- rzuca ową uwagę skupiwszy się jednak o wiele bardziej na lustrowanym przez nią ciele, niźli na samych zawieszanych przez nich słowach. Rejestruje jego nieme zaskoczenie w gruncie rzeczy doskonale zdając sobie sprawę z faktu, iż pytanie było co najmniej osobliwe, jeśli nie odnaleźć w nim tak samo, jak we wszystkich rzucanych przez nią słowach drugiego dna.

- Niemądry. Nie chciałabym stać się tymże kamieniem. Czasem mówię bzdury, zbyt głośno myśląc. W obecnej chwili Reach wystarczyłoby odpowiednio mocno pchnąć do działań a ich zryw pochłonąłby siły obu rodów, nadzwyczaj je osłabiając. Pytanie tylko, kto stanąłby po której stronie. Pozycje sojuszników i przeciwników są zwykle wymienne.
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

W ciemności nocy Empty
Temat: Re: W ciemności nocy   W ciemności nocy EmptyWto 31 Mar - 18:10

Drapieżny uśmiech zdał się pogłębiać przy dźwięku dalszych słów Keanny, nie odparł na nie jednak nic od razu - poniekąd dając wybrzmieć im w pełni, a poniekąd upewniając się, że nie mieli sobie świadków; podważanie królewskiej władzy kiedy znajdowali się na ich dworze nie wydawało się jednak najrozsądniejszym pomysłem, a rozsądek - przynajmniej na zimno, gdy nie dobiegały go insze emocje - potrafił zachować. Oczywiście, że lwy byłyby lepszymi władcami Siedmiu Królestw, tak od martwego Króla Chłopca, jak od Balearona, choć zdawało mu się, że tak od jednego, jak i drugiego, lepiej rządziłby nawet osioł w koronie. Lew jest królem naturalnym i choć królami byli w czasach tak zamierzchłych, że nie było sensu ich rozpamiętywać, to Żelazny Tron w rękach potomków smoków - bo już smokami nazywać się ich nie dało - wydawał się marną kpiną.
- Smoki już od dawna nie zieją ogniem, Keanno - odparł tonem tak cichym, że szept mógł zostać porwany powiewem wiatru, przybliżył się do niej nieco, by mogła słowa te posłyszeć łatwo. - A lwy wciąż mają pazury - Długie i ostre, monarchia była niepewna, drżała, wojna domowa wisiała na włosku a to właśnie wojska Lannisterów były wojną zmęczone najmniej. Miał zostać mężem królewny, której dzieci mogą sobie rościć prawa do tronu przy odpowiednio szczęśliwym układzie. Temu zaś można było pomóc stać się szczęśliwym. Korona już od dawna wpadła u nich w głębokie zadłużenie - i ciągnęła pieniądze dalej, nie potrafiąc sobie poradzić z własnymi wydatkami. - Lew jest silniejszy od smoka. Nie tylko mądrzejszy. - Baelor był słaby i zdążył obrazić połowę Siedmiu Królestw. Co najmniej. Nie miał wielkiego poparcia, co było doskonale widoczne w trakcie uczty koronacyjnej. Czy sytuacja Lannisterów była lepsza - w oczach Lancela zaślepionego wielkością przodków, własnej rodziny i własnego sztandaru, zawsze była lepsza. Lwy uległy smokom tylko ze względu na posiadany przez nich ogień - który wygasł.
- To zależy, na ile pozwolimy Królestwu - odparł lekko na jej słowa, w swojej arogancji przekonany, że rzeczywiście mogą sobie na to pozwolić; nie rządziły Królestwem, ale pozwalały rządzić sobą - tak długo, jak długo im to odpowiadało i jak długo władza nie przekraczała niedyskretnych granic. - Rozkaz może być rozkazem tak długo, jak długa druga strona zechce go usłuchać. Czy Lord Wysogrodu zamierza przestać tytułować się Namiestnikiem, bowiem taka jest wola władcy? - Ciekawa zagwozdka, na jego miejscu by tego nie uczynił. Uchwycił spojrzenie Kenny, nie odsuwając się od ruchu jej dłoni, sięgającej złotych loków, nijak jednak nań nie zareagował - ponad utrzymującym się na ustach bynajmniej niewesołym uśmiechem. Czuł jej zapach i czuł jej ciepło, nie od dziś rozumiejąc dlaczego wzniecała tak wiele emocji wśród mężczyzn. Jej zamiary nie były istotne tak długo, jak długo jej bliskość była mu przyjemna. - Starzy ludzie zawsze powtarzają, że życie jest krótkie - odparł, z wciąż zadartą brodą. - Czemu zatem mielibyśmy porzucać własne zachcianki? Czy warto przeżyć nudne życie, by wpisać się w ramy sklejane przez innych? - Nie, Lancel nie zamierzał zostać wtłoczony w rolę, tak jak nie zamierzał przeżyć swojej roli bez echa. Co jakiś czas rodzili się ludzie wielcy, a on sam się do takich poczuwał przynależeć. - Po cóż? By zadowolić innych zamiast siebie? - Jedynie ród stawiał ponad siebie. Nie Królestwo, nie Koronę, nawet nie ojcowską wolę, a dobro sztandaru, na którym wyhaftowano kształt złotego lwa. Wielkość Lannisterów była tym, po co się narodził i tym, dla czego żył. Niektórzy mawiali że wyżej stawiał jeszcze swego brata, ale on się z tym nie zgadzał, bliźnięta były jedną osobą rozdzieloną na dwa ciała - tak jakby oddychali jednym płucem i jakby biło w nich to samo serce.
- A byłaby to rola opiewana w pieśniach, jako damy, za której życie i niechybne piękno sztandary wzniosły wojska kilku królestw - zapewnił ją niedbale, z lekką nonszalancją, po prawdzie nie będąc pewnym, czy mówiła prawdę - nie przerywając jednak wzrokowego kontaktu. Czy rzeczywiście rozważała skok w przepaść czy też nie, na wszelki wypadek nie zmienił pozy, pozornie neutralnej, w rzeczywistości takiej, z której najłatwiej przyszłaby mu reakcja - i z której najprościej złapałby jej ciało. - Być może sojusznicy nie zdołaliby wyjść naprzeciw armiom, gdyby zjawił się świadek i wyznał im, że od dawna myślałaś o pozbyciu się samej siebie, pani - wtrącił, znów schodząc z tematu, usilnie unikając wskazania roli lwów w tej wojnie. Lwy były mądre, nie mobilizowały wojsk z błahych powodów i nie narażały się na porażki. Lwy ziewały szeroko, kiedy psy zagryzały się na sawannie, wstając dopiero naprzeciw godnego siebie przeciwnika. - Lub też spojrzał na wszystko z oddali, by, znając prawdę, której mścić nie trzeba, skorzystać dopiero na osłabieniu pozostałych. I w tym układzie stałabyś się bohaterką - Choć zdecydowanie bardziej pośrednią i mniej tragiczną w pieśni, bardziej wykorzystaną niźli wykorzystującą. Śmierć nie pozwalała na przejęcie kontroli, bo nie dało się kontrolować czegoś, czego już się nie miało.
Powrót do góry Go down
Kaenna Lannister
Kaenna Lannister
Wiek postaci : 30
Stanowisko : siostra Lorda Jasnej Wody, żona syna Tylanda Lannistera
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t938-kaenna-lannister-florenthttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t982-kaena-lannister#5666https://ucztadlawron.forumpolish.com/t986-things-come-apart-so-easily-when-they-have-been-held-together-with-lieshttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t990-korespondencja-lisicy-lannister

W ciemności nocy Empty
Temat: Re: W ciemności nocy   W ciemności nocy EmptySro 1 Kwi - 20:19

Niestosownie bezceremonialna i zuchwała nie przejmowała się zanadto pokorą milczenia, zamykania w sobie tylko słów, które winny już dawno wypłynąć. Majestat władzy króla, który jej szacunku swymi czynami nie wzbudzał był tym, na co winno się nie tylko napluć, ale zdeptać. Dziwiło ją te spokojne, niewyrażone najmniejszym nawet buntem wiecznie trwające, nieme czekanie lordów. Dziwiło ją nieme milczenie. Jej krew burzyła się w środku, gotowa ją spalić. Nie podobała jej się w żaden sposób uległość jej rodu wobec Korony, uległość obsypująca hojnie złotem tych, których należało przecież obalić. Dla dobra własnego i dobra Królestwa. Tak samo, jak nie podobało się jej przyszłe przywiązanie do smoczego rodu przyszłym małżeństwem Lancela, sugerujące samo w sobie ślepe poddaństwo przez kolejne lata.

Samo myślenie o tym wprawiało ją w wolno burzącą się na nowo wściekłość, która tliła się gdzieś w głębi jej oczu, zastępując w jednej niemal chwili całą odczuwalną w głębi ustępującą rozpacz. Nie myślała zupełnie o tym, że ktoś niepowołany mógłby jej słowa usłyszeć. Zresztą, co wówczas by jej zrobił? W ramach kary nałożył habit? - Więc co jeszcze robią na Żelaznym Tronie, Lancelu? Wytłumacz mi to, bo mój maleńki umysł w stanie pojąć tego nie jest. Ton zawieszanych cichym, ale podniesionym dobitnością wyrazu głosem bynajmniej sugeruje podstawne zupełnie wzburzenie i zuchwałość. - Tron potrzebuje silnego władcy, którego usłuchali by inni nie z poczucia honoru, ślepego posłuszeństwa ale z szacunku, który wzbudzałby swoim czynem. Tymczasem wszystko zdaje się być niczym innym, jak kpiną. Czyż twoje przyszłe małżeństwo nie jest wiecznym do nich uległym uwiązaniem? Ile jeszcze czasu będziemy wspierać ich dalszą nieudolność własnym złotem? - dodaje nadzwyczaj sucho, zawieszając wzrok na dłuższą chwilę w roztaczającej się ciemności, zawisłej nad budynkami widocznymi z tarasu. Oddycha głębiej, zaciągając w płuca rześkie powietrze, jakoby one miało przynieść jej ukojenie od szarpiących jej umysł myśli. Stara się skupić swoją uwagę na słowach zawisłych w ciemności między nimi. W końcu dotyka twarzy Lancela, nie odzywając się. Wpatrując w ciszy prosto w jego oczy, nad wyraz blisko. Z całą pewnością o wiele bliżej niż zwykle. Narzucając mu własne zdanie i sugerując głębsze zastanowienie się nad owego zdania całą istotą. A może zbyt blisko, by nie odnieść wrażenia, że gnana niespożytym wręcz własnym popędem chciałaby owej nocy czegoś więcej, niźli tylko słów. Pragnęła jego?

Czemu zatem mielibyśmy porzucać własne zachcianki?

Słowa brzmią nader wyraźnie, wbijają w świadomość, dźwięczą w jej umyśle niczym wspólnik zachęcający do złego czynu. Przygryza na nowo usta, nie spuszczając wzroku z jego oczu. Zabierając swą dłoń z burzy jego włosów, by na powrót bardziej spięta odsunąć się lekko od niego i zawiesić ją na swoich wargach, przesuwając kciukiem po ich rzeźbie w swoistym zamyśleniu. I o ile określane barwnie kurwiki w oczach mogą być dostrzegalne, to z całą tegoż pewnością tańczyły w nikłym świetle księżyca oświetlającym jej blade lico. Milczy. Nie reaguje na zawieszane słowa, w których nieopatrznie odbiera tylko dodatkową zachętę. - Zimno mi- rzuca zupełnie bez zastanowienia, odwracając wzrok, zaciskając w końcu dłonie na zimnej kamiennej balustradzie, jak gdyby próbując ukoić pragnienie rzucenia się na mężczyznę, by go posiąść. I o ile tylko Lancel to dostrzega, jej ciało rzeczywiście mieni się maleńkimi kropeczkami gęsiej skórki. Tylko czy rzeczywiście z zimna? Dlaczego to musi być tak trudne?

- Zbytecznie kocham siebie samą, by moją ochotą stało się rzucenie w przepaść i oddanie Siedmiu. Co ty byś zrobił? - wydobywa z siebie nadzwyczaj wręcz krótkie słowa. Tak niepodobne do niej. Powiew myśli powiewał przecież zupełnie gdzie indziej, wokół czegoś zupełnie innego. Jakie konsekwencje własnego czynu by poniosła? Jak bardzo znienawidziłaby samą siebie, poddając niewyobrażalnie silnej w tym momencie zachciance? - Nie powinno mnie tu być. - I o ile Lancel jej nie zatrzymał, to zaciskając ręce na przedramionach kieruje przyspieszone kroki w głąb korytarza. Ucieka? Albo czeka gdzieś w pobliżu.
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

W ciemności nocy Empty
Temat: Re: W ciemności nocy   W ciemności nocy EmptyCzw 25 Cze - 1:39

Lancel uniósł brodę, spoglądając przez barierki na tonące w ciemnościach miasto, złote włosy smagał wiatr, usta, niewzruszone, nie złożyły się w uśmiech; nie zamierzał być wcale koronie poddanym, zamierzał wyprowadzić ich kontakty na poziom najmniej sojuszniczy. Wiedział, że Shaena kochała siostrę, kochał ją też Baelor, kochał zmarły Daeron, dla niej gotowi będą zrobić więcej. Była gwarantem bezpieczeństwa Zachodu, ochroną przed barbarzyńskimi piratami, gwarantem pokoju i dobrobytu. Pewnie nie na długo, dynastia chyliła się ku upadkowi, ale doprawdy nie sądził, by miejsce Baelora zajął ktoś, kto nie będzie smokiem. Targaryenowie siedzieli na Żelaznym Tronie od wieków, jako jedyni znając tak naprawdę niewygody niezgrabnie ukutego siedziska - jego brat zwrócił mu na to uwagę podczas koronacji.
- Trwają - odparł - trwają, jedni lepiej zapamiętani, inni gorzej - jako aroganccy głupcy jak Daeron lub bogobojni idioci jak Baelor. - Trwają i spajają w jedność Siedem Królestw, mając wierność siedmiu krain tak długo, jak na żadną z nich nie próbują stanąć zbyt mocno. Smoczy panowie już od dawna nie mają smoków, ich wpływy nie są takie, jak kiedyś. Nigdy już nie będą. - Mówił cicho, na tyle, by Keanna go słyszała i na tyle, by wiatr porwał szept jego słów. - To nie my jesteśmy zależni od nich, a oni od nas. Kim byliby dzisiaj bez męstwa tych, którzy ruszyli na wojnę w Dorne? - Czy zwyciężyliby, gdyby Zachód zgodził pociągnąć się tam swoje wojska za pozostałymi? - Kim byliby dziś bez naszego złota? Na Żelaznym Tronie siedzi król, który brzydzi się wiarą inną niż Siedmiu, czy mogliśmy sobie wymarzyć lepszego władcę? - Łatka wariata nie spływa na nikogo z Zachodu, a front przeciwko Żelaznym mógł się zbierać w najlepsze - byli przecież innowiercami. Baelor, przynajmniej na razie, był dla nich kimś w rodzaju nieszkodliwego idioty. Nikt nie słuchał go ze ślepego posłuszeństwa. Nikt też z honoru, jak twierdziła Keanna. Króla słuchano wtedy, kiedy chciano go wysłuchać i wtedy, kiedy było im to na rękę. Tak się składało, że w tym momencie było. Może i był nieudolny, może i ich złoto lało sie w studnię bez dna, wydawane na sieroty, posągi i świątynie, których nikt nie potrzebował, ale to wciąż była sytuacja dla nich niezwykle wygodna. Spojrzał w jej oczy, gdy i ona spojrzała w jego; poczuł, że oddech jego przyśpiesza niewygodnie, gdy przyśpieszył i jej; poczuł ciepło, tak rozkosznie rozlewające się po ciele i pragnienie, by sięgnąć po majaczące przed nim złudne jak błędny ogień piękno. Był przecież człowiekiem czynu. Był tym, o którym mówiła Keanna. I w jednej chwili poczuł, że mógłby jej to udowodnić tylko dlatego, że tego chciała i tylko dlatego, że taka była jej zachcianka. W tym momencie - szczęśliwie, zapewne bardziej dla siebie niż dla niej, nie miał ku temu większej okazji. Jego usta złożyły się w uśmiech, uśmiech drapieżnego lwa, rozochoconego skaczącą przed nim gazelą; Keanna była piękną kobietą, nie słuchał ostrzeżeń brata - jej prowokacje, wierzył w to, nie były wcale niebezpieczne. Chciała się zabawić, jak mucha tańcząca wokół ognia.
Chciałby móc zatańczyć razem z nią.
Było jej zimno, a jemu gorąco, mógł ją rozgrzać, poddać się tej chwili, czczej zachciance, zabawie ledwie, ale przecież wiedział, że tu mógł ich ktoś zobaczyć, że nocą ulice miasta nie były ni w połowie tak puste, jakimi się zdawały, że gdzieś w komnatach pobliskiego korytarza spał wuj, który wnet mógł wyjść z komnat, by odszukać zbiegłą żonę, o której od dawna wiedział, że nie była mu wierna.
- Chciałbym być symbolem - odpowiedział w końcu na jej pytanie, nadzwyczaj jak na siebie - i jak na okoliczności - szczerze. Rycerzem w lśniącej zbroi wiodącym swój lud ku chwale, złotym lwem dzierżącym Jasny Ryk i koronę lwich królów. Żelazny Tron był tylko Żelaznym Tronem, jego nie pragnął. Dziedzictwo jego rodziny stawiał jako rzecz nadrzędną. - Ale wolałbym być żywym - I takim stać się zamierzał, choć jeszcze nie dziś i jeszcze nie jutro. - Nie  - dodał po chwili - nie powinno cię tu być - Umknęła mu, a może to on dał jej umknąć, w zasadzie nie miało to żadnego znaczenia. Jak wiatr, jak mgła, nieuchwytna zniknęła; jak ćma, która zbyt mocno zbliżyła się do ognia.

/zt x2 :c
Powrót do góry Go down
Sponsored content

W ciemności nocy Empty
Temat: Re: W ciemności nocy   W ciemności nocy Empty

Powrót do góry Go down
 
W ciemności nocy
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Retrospekcje :: Zawieszone-
Skocz do: