Share
 

 Gdy Lew spogląda w stronę Słońca

Go down 
AutorWiadomość
Shaira Martell
Shaira Martell
Wiek postaci : 24 dni imienia
Stanowisko : księżniczka Dorne, siostra Morsa Martella
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t557-shaira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t713-shaira-martell

Gdy Lew spogląda w stronę Słońca Empty
Temat: Gdy Lew spogląda w stronę Słońca   Gdy Lew spogląda w stronę Słońca EmptyWto 17 Mar - 23:06


VIII księżyc 165 roku po Podboju
kilka dni po koronacji
Czerwona Twierdza
Shaira Martell & Lancel Lannister




Każda noc spędzona w Królewskiej Przystani była gorsza od poprzedniej. Dwie pierwsze, poprzedzające uroczystość koronacji Baelora I i jego małżonki Shaeny, spędziła na owijaniu się pościelą, drżała w tym miejscu z zimna i niecierpliwości, nie potrafiąc doczekać się chwili ogłoszenia warunków pokoju i opuszczenia stolicy północnego Królestwa. Dwa dni ciągnęły się w nieskończoność, wypełnione niezręcznymi spotkaniami i pełnymi nienawiści spojrzeniami dworzan rodu Targaryen, a kiedy chwila ta wreszcie nadeszła - uświadomiła sobie, że po stokroć wolałaby, by nie nadeszła nigdy. Następne noce przekręcała się z boku na bok z powodu boleśnie bijącego serca, które wciąż krwawiło z powodu utraconej przez Dorne niepodległości, choć ta wojna bynajmniej nie została przez nich przegrana. Koiła złość w dornijskim winie, później przez ból głowy nie mogła zasnąć, a kiedy wreszcie zmrużyła oko, to świt nadchodził zbyt szybko i brutalnie wyrywał ją ze snu.
Trwały przygotowania do podróży powrotnej do Dorne. Shaira nie zamierzała tu zostać ani chwili dłużej, niż musiała, choć powrót miał wyglądać inaczej, niż sobie to wyobrażała. Nie w glorii i chwale, nie z pełnym radości sercem i nadzieją na świetlaną przyszłość, nie ze świadomością, że nigdy tu już nie powróci. W ciągu roku miała stanąć na ślubnym kobiercu ze smoczym księciem i resztę życia spędzić w cuchnącej stolicy, gdzie nie będzie miała obok siebie ani jednej przyjaznej duszy. Myśl ta dręczyła ją nieustannie, lecz wizja spędzenia długich lat z mężczyzną, do którego czuła wstręt - jako księżniczka zdawała sobie przecież sprawę, że tak może się stać, że decyzja o jej małżeństwie nie należy do niej, a wciąż pozostaje interesem - brzydziła ją znacznie mniej, niż świadomość, że niezdobyte dotąd Dorne poddało się dobrowolnie i włączyło do królestwa Targaryenów, przysięgając im wierność i lojalność. Przegrali wojnę, a mimo to wypełniła się wola Daerona.
Jedyne ukojenie odnajdywała w muzyce. Sprowadzeni na jej rozkaz muzykanci z Królewskiej Przystani z dużą dozą niepewności zaczęli wygrywać na lutni i harfie dornijskie melodie, jak gdyby wstydzili się, że znają ich nuty; bynajmniej jej to nie dziwiło, właściwie można by je w Królewskiej Przystani uznać za zakazane, choć przez długie lata trzymano w Czerwonej Twierdzy jeńców z Dorne. Rozparta na wygodnym krześle na jednym z tarasów twierdzy, wychodzącym na morze - nie czuć tu było tak smrodu stolicy, a powietrze nasycone morską solą, zamiast krzyków gminu skrzeczenie mew i szum fal - trzymała w dłoni kielich dornijskiego wina, nie spuszczając wzroku z muzykantów.
- Zagraj coś szybszego - poleciła, podnosząc się z miejsca i ujmując za ręce swą przyjaciółkę, by zatańczyć wraz z nią - i nie przejmując się wcale tym, że ktoś mógł obserwować je z okien. Zmrużywszy oczy jęła kołysać się w rytm muzyki, próbując oczyścić umysł i przegnać nieprzyjemne myśli, zrelaksować się, choć w tym miejscu było to właściwie niemożliwe. Gdy prawie jej się to udało, gdy dała porwać się coraz dynamiczniejszym, egzotycznym rytmom, dłoń drugiej Dornijki zacisnęła się niemal boleśnie na wątłym ramieniu księżniczki. Przystanęła, zirytowana i otworzyła szeroko oczy, po czym podążyła wzrokiem za spojrzeniem dziewczyny - i zawisł on na sylwetce złotowłosego rycerza, którego po raz pierwszy dostrzegła w czasie uczty z okazji koronacji.
- Sir Lannister jak mniemam? - odezwała się pierwsza, odwracając ku niemu; zabrzęczały złote bransolety, które miała na nadgarstkach i kostkach nóg. Zamiłowanie do drogiej biżuterii było widoczne na pierwszy rzut oka - miała jej na sobie sporo. Złoto doskonale komponowało się z suknią cytrynowej barwy, która odsłaniała więcej, niż przystawało tu damom - ale póki jeszcze nie oddano jej Targaryenowi nie zamierzała przyjmować tutejszych zwyczajów.
Shairze wydawało się, że później pytała o mężczyznę, który stał obok Haerys, gdy ta wybuchła gniewem - wolała wiedzieć kim byli goście Króla.
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

Gdy Lew spogląda w stronę Słońca Empty
Temat: Re: Gdy Lew spogląda w stronę Słońca   Gdy Lew spogląda w stronę Słońca EmptySob 21 Mar - 20:10

Powietrze było dzisiaj lekkie. Rześkie. Gdy większość gości wątpliwej uroczystości roztrząsało absurdalne warunki pokoju, on zajęty był ćwiczeniem fechtunku, w przerwach goniąc wraz z bliźniaczym bratem za wiedzą o Złotej Flocie; ich wojska nie angażowały się w podbój Dorne - cóż, jego ojciec widocznie nie do końca ufał dziecku zmierzającego na podbój pustynnego królestwa -  i choć król zaszedł im za skórę roztrwanianiem majątku - również zapożyczonego ze skarbców Lannisterów - i choć zdawał sobie sprawę z tego, że kolejna wojna domowa wisiała na włosku, Zachód miał w zasadzie sytuację najmniej niekomfortową. W piaskach Dorne nie suszyły się niczyje zwłoki, nie ich złoto rozkazano roztrwonić na odbudowę ostatniego z siedmiu królestw, które już nie tylko w wyobraźni Targaryenów stały się ich częścią, a oddana im królewna pociągnie - wraz z nim - jedną z nielicznych linii niespokrewnionych z Dornijczykami. Powszechna nienawiść do pustynnego ludu rosła, a on w tle płonącego krajobrazu zajmował się głównie sobą i swoimi marzeniami o dalekiej wyprawie - wkrótce miał odkryć, że wiele na tym tracił. Warto było zadbać o poprawne stosunki z gorącą krainą.
Myśl ta naszła go, gdy przypadkiem znalazłszy się na wspomnianym tarasie uchwycił spojrzeniem dwie tańczące niewiasty; ruchy ich wątłych ramion i krągłych bioder przywiodłyby uwagę każdego mężczyzny - a już zwłaszcza tak młodego jak on. Zgrabne kroki towarzyszące dźwięcznej muzyki zdawały się przypominać mu, choć nigdy nie widział go na własne oczy, tanieć żmii kołyszącej się do melodii fletu - równie piękny i wciągający, co niewątpliwie niebezpieczny. Odbijające blask złotego słońca biżuterie przyciągały wzrok ku fragmentom ciała, które ozdabiały, ale to, co odsłonięte, przyciągało spojrzenie zdecydowanie najmocniej. Obie były piękne, jednej rozpoznać nie potrafił, druga w pierwszej chwili wydała się znajoma; dopiero, gdy jej status wyższej rangą stał się oczywistszy, rozpoznał szlachetne rysy jej śniadej twarzy. Nie bez zaskoczenia, o lekkich obyczajach Dorne jednym uchem słyszał, gdy umiłowany brat raz kolejny zanudzał go geografią Westeros, wychwytując z jego opowieści to, co wydawało mu się najciekawsze, ale dotąd widział je jedynie w wyobraźni.
- Księżniczka Shaira Martell - Skinął głową na powitanie, tym samym potwierdzając i jej domysły co do jego tożsamości. Trudno byłoby ominąć wymianę zdań pomiędzy nią a królewną - która szczęśliwie powściągnęła języka, kiedy jej ów język dyskretnie wyperswadował. Nie wydawał się speszony, gdy - służka? towarzyszka? - księżniczki dostrzegła jego osobę, niewątpliwie zahipnotyzowaną orientalnym tańcem, nie speszyło go także powitanie samej kobiety - jego wzrok prześlizgnął się po jej odsłoniętym ciele - nieczęsto widywał kobiety tak odważne. I przeszło mu nawet przez myśl, że w zasadzie nie ma nic przeciwko poznawaniu nowych kultur. Ciemna zieleń przywdzianego kaftana wydobywała głębię szmaragdowych tęczówek młodego Lannistera, jego przynależność potwierdzał złoty medalion lwa na piersi, a ciężki pas z orężem nie mógł pozostawiać wątpliwości co do rycerskiego statusu. - Wybacz, pani, jeśli zakłóciłem panujący tu spokój. - Na krótko jego spojrzenie uciekło do drugiej z kobiet, wydawała się znacznie bardziej przejęta jego obecnością od swojej pani. - Bynajmniej nie było moim zamiarem przerywać wasz odpoczynek. - Przetarł dłonią skroń, odrzucając z twarzy szarpane nadmorskim wiatrem złote loki. - Zwykle o tej porze taras ten zastawałem pusty - I zwyczaj miał ćwiczyć tu fechtunek, ale tę wieść pominął jako nieistotną. - Jeśli jednak natrafiłem już na tak dostojne towarzystwo, przykrością i zgubą byłoby odejść bez słowa. - Niewypowiedziana propozycja wybrzmiała, jednak nie ośmielił się zaproponować swojego towarzystwa wprost - decyzja o tym winna należeć do kobiet, z których jedna zdawała się wyraźnie speszona. - W końcu nastał pokój, czy dzień nie powinien sprzyjać jego celebracji? - Nastały pokój był iluzją, a na dodatek kwintesencją kompromisu, w której żadna ze stron nie była zadowolona, ton Lancela wybrzmiewał czymś, co podpowiadało, że zdawał sobie z tego sprawę - najwyraźniej jednak niewiele sobie z tego robił. Taką samą iluzją był udział Zachodu w zakończonej wojnie.
Powrót do góry Go down
 
Gdy Lew spogląda w stronę Słońca
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Tyle słońca w całym mieście, nie widziałeś tego jeszcze - popatrz, o popatrz!

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Retrospekcje :: Zawieszone-
Skocz do: