Share
 

 be my mirror my sword and shield

Go down 
AutorWiadomość
Aediion Targaryen
Aediion Targaryen
Wiek postaci : 27
Stanowisko : Starszy nad Prawami
Miejsce przebywania : Stolica
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t659-aedion-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t667-aedion-targaryen

be my mirror my sword and shield Empty
Temat: be my mirror my sword and shield   be my mirror my sword and shield EmptyNie 5 Sty - 22:39


I 159
Królewska Przystań
Aedion Targaryen, Falyse Targaryen



Nie rozpoznawał już ścian, które kiedyś były mu bardzo znajome. Budynki przytłaczały go, wywoływały nawałnicę wspomnień, które odpłynęły gdzieś bardzo daleko. Obecnie wydawało mu się, jakby nawet nie należały już do niego. Dorne zmieniło go nie do poznania. Tamtejsze słońce spaliło przeszłość.Na pierwszy rzut oka nie widać było żadnych drastycznych zmian. Jego blada skóra przybrała jednak nieco ciemniejszy, wciąż chorobliwie jasny, odcień, a na twarzy pojawiły się piegi. Włosy stały się nieco zbyt długie, tak że zasłaniały mu nieco pole widzenia. Nie przeszkadzało mu to szczególnie – to właśnie w oczach inni mogliby dostrzec tą burzę emocji, która szalała w jego głowie. Nie potrafiłby opisać ich słowami.
Z pewnością czuł ulgę, wypełniającą całe jego ciało. Wojna się skończyła. Lub też przynajmniej została zawieszona. Czy Aedion wierzył w stały pokój? Chciał wierzyć. Tak jak zawsze, chciał bez cienia wątpliwości zaufać wszystkim słowom Daerona. Widział piekło, które szalało na południu, widział ludzi umierających w imię idei. Ludzi umierających za nic – takie głosy docierały do jego uszu coraz częściej. Starał się jednak je ignorować. Dla niego przekreślone imiona były jedynie imionami. Ofiary, ranni, jedynie cyframi. Przecież on sam przeżył. Jego brat, zarówno ten, którego chciał nazywać bratem i ten, który faktycznie nim był, przeżyli. Nikt z jego bliskiego kręgu nie został mu odebrany. To wystarczało.
Słońce w stolicy świeciło w inny sposób. W niczym nie przypominało Dorne, w którym żar lał się z nieba, w którym oczy nie potrafiły już odróżnić kształtów. W zacienionym ogrodzie, w którym się przechadzał, panowała cisza i spokój. W jego uszach brzmiały jednak niemalże irytująco, niepokojąco. Nie słyszał ich w końcu od tak dawna. Myślami wciąż był na polu bitwy, tak blisko śmierci, choć nie zdawał sobie z tego sprawy. Nie był gotowy na podbój Dorne, nie był jednak również gotowy na powrót do domu – jeśli domem mógł nazwać Królewska Przystań. Tego nie był jednak taki pewien, zwłaszcza teraz. Choć jego serce tęskniło za powrotem, myślał przede wszystkim o osobach, nie o miejscu.
Nieco obawiał się jednak spotkania z tymi bliskimi jego sercu. Czy i oni zmienili się tak bardzo, jak on? Nic nie było już takie jak kiedyś, tak przynajmniej mu się zdawało. Dlatego przerażała go myśl o spojrzeniu prosto w oczy siostrze. Zwłaszcza siostrze, tej która była przecież jego drugą częścią – tej która powinna znać go lepiej niż wszyscy inni. W tym momencie nie znał sam siebie, co w takim razie zobaczy Falyse? Oczywiście widzieli się już wcześniej. Od momentu gdy powrócił przy boku króla starał się jednak uciekać od spotkań. Potrzebował chwili, by wrócić do dawnego rytmu. Spędził wiele chwil, nigdzie jednak nie wrócił. Musiał więc zderzyć się z rzeczywistością – najpierw z ojcem, bo jego bał się najbardziej. Wciąż rozmawiali jednak głównie profesjonalnie, chłodnie. Wydawało mu się, że ten cieszy się z powrotu synów, po fali tak wielu wojennych doznań Aedion czuł się jednak zupełnie pusty. Jakby wyzbyty z uczuć. Słowa ginęły na wietrze, nie miały żadnego znaczenia.
Wydawało mu się że z dnia na dzień będzie lepiej – być może faktycznie było. Z pewnością jednak nie na tyle, ile by tego pragnął. Bardzo, bardzo powoli, na powrót przyzwyczajał się do ciężkiego powietrza Królewskiej Przystani, do szeptów, głosów, krzyków. Nigdy nie był jednak szczególnie cierpliwy. Czego mógł się spodziewać? Minęło zaledwie kilka dni. Niewielkie rany, które pozostały mu po Dorne, powinny wciąż sprawiać ból, obojętność i przerażenie brały górę nad wszystkim innym. Czym jednak były one w porównaniu z chęcią zobaczenia siostry? Dzieliło ich tak wiele. Odległość, czas. A przecież mieli być razem, już na zawsze. Przecież ich rozłąka nie miała trwać tyle księżyców – wciąż jednak mijali się i mijali, tak jakby los nie chciał trzymać ich ze sobą na zbyt długo. W oczekiwaniu na siostrę przysiadł na ławce, zastanawiając się czy w ogóle przyjdzie. Podrzucił jej jedynie kilka słów na kartce, zbyt mało by wyjaśnić to co działo się w jego głowie. A z pewnością musiała się dziwić, zastanawiać czemu jej własny brat bliźniak unika jej towarzystwa.
Powrót do góry Go down
Falyse Targaryen
Falyse Targaryen
Wiek postaci : 27 dni imienia
Stanowisko : Najstarsza córka Namiestnika, Księżna Smoczej Skały
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t708-falyse-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t738-falyse-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t979-maybe-it-s-a-dream-maybe-nothing-else-is-real#5614https://ucztadlawron.forumpolish.com/t802-korespondencja-falyse-targaryen#3031

be my mirror my sword and shield Empty
Temat: Re: be my mirror my sword and shield   be my mirror my sword and shield EmptyCzw 9 Sty - 2:31

Czekała cierpliwie. Cierpliwie i z niepokojem. Wiele długich miesięcy minęło, nim księżniczka z niepokojem wymalowanym w oczach pożegnała swojego drogiego brata bliźniaka. Obserwowała potem długo z murów twierdzy, patrząc jak wojska Korony maszerowały w stronę Dorne - w stronę miejsca, gdzie miały spotkać je prażące słońce, niebezpieczne i zdradzieckie piaski, a także nieunikniona walka i śmierć. Wbijała oczy w horyzont, próbując wypatrzeć wśród licznych zebranych jasne kosmyki brata - jednak kłębiąca się ludzka masa, a także nieubłaganie zwiększająca się odległość, sprawiły, że wkrótce całkiem straciła go z oczu. Każdego następnego dnia umierała z niepokoju. Im więcej czasu mijało, tym większy strach narastał w jej sercu. Kruki nieprzerwanie krążyły nad Czerwoną Twierdzą, a każdy mógł oznaczać dla niej najgorsze. Już go kiedyś straciła - w dniu swojego ślubu, gdy zabroniono im być razem. Ale choć ból rozdzierał jej wtedy duszę, najważniejsze było, że mimo wszystko jej brat trwał u jej boku, cały, bezpieczny, żywy.
Wojna w Dorne mogła to zmienić. Mogła jej go odebrać na zawsze. Więc choć nawet listy wymieniające poległych lordów i wojów, które docierały do stolicy, były długie - dla niej nie miały większego znaczenia. Tak długo, jak wśród poległych nie pojawiło się żadne z imion potomków Targaryenów, ona spała spokojnie. Zapłakała tylko raz - gdy okazało się, że ofiarą wojny padł młodzieniec, który miał pojąć za żonę jedną z jej dwórek. Zasłużyła na szczęście u jego boku, a jednak jej je odebrano. To była straszna tragedia, która jeszcze długo miała zadawać im ból. Ale w końcu wydarzył się cud. Informacje o podbiciu morderczego, pokrytego pustyniami królestwa nadeszła, a to oznaczało dla Falyse jedno - jej brat bliźniak miał powrócić do domu.
Odrobinę bała się tego, co może zobaczyć. Znała go lepiej niż ktokolwiek inny, ale każda dłuższa rozłąka powodowała, że odrobinkę się zmieniał. Tak samo jak z resztą i ona. Z utęsknieniem wypatrywała na horyzoncie powracającej kawalerii, leczy gdy nadszedł ten szczęśliwy dzień i Aedion znalazł się znów w Królewskiej Przystani, bezpieczny... nie chciał się z nią spotkać. To było dla nie jak cios, widziała go z daleka, widziała jak schudł, jaki był zmęczony. Niepokoiła się jak nigdy, szczególnie gdy ani razu nie udało jej się podchwycić jego spojrzenia. Dlaczego jej tego odmawiał? Cierpiała, nie mogąc go dotknąć, zamienić dłuższego słowa. Zaczęła się obawiać, że będzie chciał ją tak trzymać z daleka już na zawsze, co niechybnie złamałoby jej serce. Po raz kolejny w jej życiu. Nie wiedziała, jakie demony ze sobą przywiózł. Ale nie nalegała, nie naciskała. Życie nauczyło ją cierpliwości. Postanowiła więc dać mu czas, ranny smok potrzebował spokoju, by odzyskać siły. Gdy jednak nadszedł dzień, gdy znalazła kartkę skreśloną jego ręką, jej serce ścisnęło się z ekscytacji. Emocje, które się w niej zakotłowały, sięgały różnych skrajności - od rozdrażnienia i gniewu, że kazał jej tak długo czekać, poprzez strach, bo jednak trochę obawiała się tego, co może dostrzec w jego oczach, a skończywszy finalnie na radości i nadziei - bo jednak tutaj był.
Na spotkanie pospieszyła niemal biegiem. Służba odwracała się za nią, zaciekawiona, po co ten pośpiech, ale Falyse zupełnie ich ignorowała. Dostrzegła go już z daleka - znajomą sylwetkę odpoczywającą w cieniu. Nawet jeśli jego duszę coś dręczyło, była jedna rzecz, której nie musiał się zbytnio obawiać. Ona się nie zmieniła. Nie aż tak, bardzo, jak można by się tego obawiać. Może przybyło jej kilka delikatnych zmarszczek od zamartwiania się o własną rodzinę, jeden z jej palców zyskał zaś niewielką, bladą bliznę od drobnej rany, gdy zacięła się nożem. Nosiła inaczej upięte włosy, jednak jej spojrzenie wciąż pozostawało takie samo. Jasnoliliowe oczy patrzyły na brata z miłością i oddaniem. Byli jedną osobą w dwóch ciałach. Jej zadaniem było, aby podzielić się z nim swoimi odczuciami. Powrócił do domu, nieważne jak nieswojo się czuł. Dorne mogło go zmienić, nie zmieniło jednak tego, że był jej drugą połową.
- Bracie... - wyrwało jej się cicho, gdy była już zaledwie o kilka kroków. Pragnęła złożyć na jego czole pocałunek, poczuć pod palcami ciepło jego skóry, usłyszeć jego głos, wypowiadający jej imię. Nareszcie mogła go należycie powitać.
Powrót do góry Go down
 
be my mirror my sword and shield
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Retrospekcje :: Zawieszone-
Skocz do: