Share
 

 w przeszłości nie istniejemy

Go down 
AutorWiadomość
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptyPon 10 Lut - 19:08


27 VII 165
Boży Gaj - Królewska Przystań
Shaena Targaryen & Lancel Lannister



Nie chciała się modlić – pragnęła jedynie odpoczynku, który przyniósłby ukojenie po trudnych księżycach, jakie zbrukały nader młody umysł. Wychodzenie z komnat ograniczała do minimum, obawiając się spojrzeć ludziom w twarz, jakby słowa czy pytania miały stłamsić jasnowłosą. Wiedziała czego oczekują, wszak sama pragnęła ukojenia własnych zmysłów, tak intensywnie złaknionych pozornego spokoju.
Wiatr przeczesywał długie pukle włosów, kiedy to na wiernym Oxerze przemierzała po raz pierwszy od dawna tereny Królewskiej Przystani. Była wyzbyta z obaw czy lęku przed nieznanym, toteż eskalowała ten moment ponad miarę. Fiolet tęczówek przeczesywał najbliższy teren, zaś las przypominał o nieuchronności zdarzeń. Wszystko przemijało, a utwierdzały ją w tym – co rusz – spadające liście, jakby i one miały swój czas. Może i ona któregoś dnia skona, niczym zbłąkana i porzucona kobieta, której nazwiska nikt nie powtórzy? Wiele myśli krążyło po jej głowie, podobnie jak wizji, od których nie była w stanie uwolnić się w snach.

Upadła na kolana, modląc się w Bożym Gaju. W pełni poświęcała się wypowiadanym frazesom w stronę Matki i Ojca, którzy winni obdarzyć ją mądrością i opatrznością. Do Dziewicy i Staruchy, to te dzierżyły nad nią opiekę i przypominały o nieunikalności losu. Ten był zapisany odgórnie, a Shaena, podobnie jak wszyscy musieli przyjąć brzemię przeznaczenia. Ona trzymała je w smukłych palcach od lat, kiedy to ulegle zgodziła się z decyzjami matki, sądząc że jej przyszłość u boku męża będzie czymś więcej, aniżeli pasmem cierpienia i upokorzeń.
Jak mogła jednak nie rozpaczać, kiedy to Baelor udał się do Dorne? Została sama, tracąc powoli każdy budulec rodziny; ukochany małżonek, najstarszy brat, a także kuzyn, którym zawierzyła swoje życie. Byli wielcy w swej mądrości, ale jeśli sądzili, że pokój wystarczy osiągnąć kilkoma dysputami lub wojenką, tak skutecznie destrukcyjną dla wszystkich królestw Westeros, zajmowali pierwszeństwo na podium nierozwagi. Nawet ona wiedziała, że potrzeba czegoś więcej, a to otrzymać mogli przez polityczne układy, których młodziutka Targaryenka nie była w stanie ułożyć w odpowiednie frazy.

- Obdarz mnie cierpliwością, Matko… – szepnęła cicho, nie będąc dostatecznie ostrożną. Nagłe poruszenie liści i łamanych gałązek pod butami intruza. Uniosła gwałtownie spojrzenie, by dostrzec postać, a gdy pojęła – kim jest – ów mężczyzna, zastygła w bezruchu. Serce zakołowało w piersi, oddech spłycił, bo – ileż to nie widziała Lancela Lannistera? Księżyce? Lata? A może wieczność, w której nadal znajdowała się ze swym szczenięcym marzeniem?
- Panie… – powitała młodego lwa z należytym szacunkiem, podnosząc się z klęczek. Czarna suknia opinała kruchą sylwetkę Shaeny, zaś wyniosłość malowała się w bladym obliczu, dokładnie tak jak wtedy, gdy była rozkapryszoną królewną; dzisiaj przypominała melancholiczną wersję ojca, który pogrążał się we własnej kreacji świata. - Zbłądziłeś?
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptySro 12 Lut - 23:31

W Bożym Gaju szukał siostry - wiedział, że udała się na odpoczynek gdzieś do ogrodów, mając nadzieję odnaleźć choć łyk wytchnienia od trudów podróży i nerwowego zgiełku przygotowań, jaki zdawał się być wyczuwalny w Czerwonej Twierdzy przed uroczystościami koronacyjnymi pobożnego Bealora. Przybyli do stolicy ledwie przed dwoma dniami, po trzech tygodniach długiej wędrówki, dla delikatnej Leany musiało to znaczyć więcej niż dla pozostałych. Nie odnalazł jej jednak na krętych ścieżkach udawanego ogrodu nienazwanych bogów, mijając kolejne natknął się na klęczącą postać - której stojąc tyłem wpierw nie rozpoznał, srebro opływających jej ramiona włosy i dostojność dumnej sylwetki budziły skojarzenia z księżniczką Falyse, zupełnie jakby gdzieś po drodze zapomniał, że od jego ostatniego pobytu w Królewskiej Przystani minęło aż pięć lat. Podobnie zaskoczyła go przecież sylwetka Haerys - bliższa tej, którą pamiętał u Shaeny. Wychwycił ciche słowa modlitwy, nie chciał rozpraszać myśli królewny, przeszkadzać jej w skupieniu, nawet jeśli nie sądził, by bogowie w rzeczywistości nadstawiali jej modlitwom uszy. Już nie królewny - królowej, poprawił się w myślach. Nie miała nią nigdy zostać - czy była gotowa do tej roli? Czy ktokolwiek zdążył ją przygotować? Na tron miały wstąpić dzieci jej starszego brata, nie Bealor - mąż jej - nie Bealor, którego błogosławione zainteresowania budziły wycofaną ostrożność całego królestwa. Ciemnozielony kaftan przepasany rycerskim pasem, u którego wisiał miecz - otrzymał go ledwie kilka księżyców przed opuszczeniem Królewskiej Przystani, pewnie nie przywykła jeszcze do tego widoku - podkreślał barwę jego oczu, złote loki okalały zmężniałą twarz niby lwia grzywa - oboje dojrzeli, dorośli, zmienili się, nie przypominając już dzieci, jakimi byli, rozstając się przed laty. Jedynie na jego piersi nieprzerwanie promienie słońca odbijał złoty medalion lwa, otrzymany od ojca jeszcze nim zaczął marzyć o tytule giermka i najpewniej nim nauczył się chodzić.
- Pani - Nie spodziewał się jej tutaj, w pierwszym zaskoczeniu pominął oficjalną tytulaturę, ale zrehabilitował się niezwykle szybko, kłaniając się przed nią tak, jak wymagała tego etykieta. Koronacja miała dopiero nadejść, ale królestwo nie mogło trwać bez króla - przypuszczał, że te tytuły już są jej należne. - Wasza - I znów moment zawahania, przyzwyczajony wszak tytułować ją podobnie co tytułował małą Haerys. - Królewska Mość - Co właściwie ten tytuł miał oznaczać dla niej samej? Czy przyjdzie jej odgrodzić się wysokim murem od dotychczasowego życia, czy świętość korony budowała między nimi nieistniejący dotąd dystans? Nie on mógł o tym zadecydować, żadne z nich nie było już dzieckiem, a on - pełnił w tym momencie rolę rycerza stojącego przed swoją królową. Jak mógł się zachować - zapewnić, że cieszy się, że ją widzi po latach, zapytać o samopoczucie tuż przed wielkim dniem - tak dla niej, jak dla Baelora? Czy wciąż mu wypadało wypowiadać podobne słowa, proste i obdarte z majestatu królewskiej tytulatury? - Wybaczcie, pani, nie zamierzałem zakłócać waszego spokoju. Złożę modlitwę, by Matka wysłuchała waszych próśb - obiecał kornie, choć w jego głowie pobrzmiewała ta sama pewność siebie, co przed wieloma laty; co prawda nie mówił z bogami od lat i nie zamierzał, ale nie zamierzał też stawać naprzeciw grzecznej kurtuazji. Jego troska o Shaenę w swojej istocie była przecież szczera. Jeśli Matka próbowała nie tylko słuchać, ale i działać - pragnął, by rzeczywiście miała ją w opiece.
Powrót do góry Go down
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptySro 19 Lut - 20:32

Utonęła w bezkresie modlitwy, która rozbrzmiewała w jej umyśle, gdy wypowiadała niemo kolejne frazy. Wzrok nieznacznie powodził po najbliższym rejonie, jakby doszukiwał się oprawcy, a zlęknione niepewnością serce – karmione było strachem. Wiedziała bowiem, że dornijczycy zjechali do Królewskiej Przystani; dlaczego mieliby nie dopuścić się kolejnej zbrodni, w której to zamordowaliby Shaenę? Wątpiła w nich, podobnie jak w samą siebie. Zdołali zabić króla pod białą chorągwią, cóż więc mogłoby ich powstrzymać przed wymierzeniem ciosu w drobną sylwetkę – dopiero wkrótce – koronowanej kobiety?
Bogowie nie słuchali.
Pozostawali głusi na ciche wołanie młodej Targaryenki, która z całą lojalnością wobec wiary – modliła się o wybawienie.
W końcu fiolet tęczówek osiadł na sylwetce Lannistera.
Nie pamiętała, kiedy widzieli się po raz ostatni. Miała wrażenie, że minęła wieczność od tamtego momentu, w którym to wyładowywała frustrację na Casterze. Dziecięce piąstki uderzały w Lwie ramię, kiedy to poznała prawdę i decyzję matki oraz wuja. Absurdalność tamtych słów przebijała na wylot; dopiero jako dorosła kobieta – była w stanie stwierdzić, że ten mariaż ma jakikolwiek sens.
- Lancelu… – mruknęła pod nosem, nieco niewyraźnie. Zwracanie się do niego tytułami, które niegdyś między nimi nie istniało, wydawało się irracjonalne. Owszem, zasługiwał na swe miano, lecz czy nie byli niegdyś przyjaciółmi? Patrzyła na młodzieńca w ten sposób, zwłaszcza teraz, gdy tak bardzo upodabniał się do ojca, a który zapewne był dumny ze swoich pociech.
- Nie sądzisz, że tutaj – w miejscu niemalże świętym – nie powinniśmy podnosić wartości naszych statusów, prawda? – głos rozbrzmiał nutą pewności, pewnej buty i niepokorności, jaka charakteryzowała niegdyś małą dziewczynkę – teraz dorosłą kobietę. - Pamiętam, gdy mówiłeś mi po imieniu… – owszem, te czasy wciąż pozostawały żywe, mimo iż coraz bardziej okraszone były przez przeszłość. Utopijną. Oniryczną w swej cudacznej prostocie. Skrzyżowała wreszcie ramiona na piersi, nieco w obronnym geście, nie zamierzając ujawniać swych skąpanych w oceanie niejasności tajemnic.
Nie musiał wiedzieć, że zmogła ją choroba.
Nie powinien posiadać informacji o haniebnym czynie, którego chciała się dopuścić.
Nie umarła, wciąż pozostawała żywa, mimo iż w pierwszym księżycu obecnego roku – pragnęła skryć się w ramionach Nieznajomego.
- Nie musisz o nic prosić Bogów – powiedziała z nutą rozbawienia, spoglądając na wielkie drzewo. Serce zadrżało pod wpływem nagromadzonych emocji, zaś dłonie zacisnęły się w piąstki, kiedy to uczucia rozdzierały meandry żył w pół. - Wydaje mi się, że nie chcą nas słuchać… Dlaczego mieliby, skoro są wszechmocni? – stwierdziła bez zastanowienia, a tembr choć rozbrzmiał cudaczną melancholią, pozostał prawie niezmienny.
- Dobrze cię widzieć – przyznała w końcu, bo cóż było piękniejszym od wyznania dawnej przyjaciółki, z którą spędzał ogrom czasu? Niebawem staną się rodziną, a sama Shaena musiała powoli wchodzić w rolę, jaka została dla niej napisana.
Czy i on był na to gotowy?
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptyCzw 20 Lut - 15:33

Minęło pięć lat odkąd wiedzieli się po raz ostatni - dość, by oczy dziś potrzebowały chwili do uchwycenia obrazu, by zmiany stały się naturalnym fragmentem przemijającej rzeczywistości; Shaena podobnie jak Haerys dorosła - i rozkwitła w pełni pięknem legendarnych przodkiń. Byli sobie w tamtym czasie przyjaciółmi, obydwoje nieświadomi przyszłości, jaka mogła zarysować się przed samą Shaeną, dlatego imienny zwrot ku sobie, pozbawiony rycerskiego przedrostka, przyjął jako zaproszenie do przeszłości jeszcze obdartej z ciasnych konwenansów.
- Shaeno - wypowiedział miękko jej imię, choć jego usta nie złożyły się w chłopięcy uśmiech, z jakim witał ją przed laty. Na jego licu rysowała się nade wszystko czujność, zupełnie tak jak gdyby osoba Shaeny przypomniała mu o wszystkim, co miało niebawem wydarzyć się na dworze, o pokoju z Dorne, o jej koronacji, o panowaniu Baelora; martwił się o nią, pamiętał ją jako kruchą, gotową załamać się po wieściach o śmierci dawnego króla. A ciężar korony był znacznie cięższy od ciężaru jakichkolwiek wieści. Jako królowa nie będzie dźwigała nawet połowy tych trosk, co jej mąż, ale mimo wszystko: troski Baelora staną się jej troskami. Zamyślił się nad jej słowy, również nie bez niepokoju. Religijność Baelora była tym, co spędzało teraz sen z powiek większości przybyłych na uroczystość - wyrazy tolerancji ze strony Shaeny zdawały się nieść pewną nadzieję dla terenów Północy. Szczęśliwie, nie był tego jego problem.
- Nie znam się na zwyczajach Północy - przyznał, nigdy nie był w ośnieżonej Krainie, słyszał jedynie opowieści, miał okazję spotkać kilku dzielnych wojowników przez ostatnie dwa dni. - Zdaje się, że rycerskie tytuły niewiele tam znaczą - przyznał, nie kończąc jednak przepełnionego wątpliwością zdania. Ile wkrótce na ziemiach innowierców będzie znaczył tytuł fanatycznego króla i jego królowej? - A czy wzrok tamtejszych bogów sięga aż do tutejszego gaju? Ci z Północy zwykli mówić, że brakuje mu serca. Nie sądziłem nigdy, że to miejsce ma dla ciebie wartość sakralną - dodał, obserwując jak powstaje z kolan - gotów rycersko podać jej ramię, by w swój ruch musiała włożyć mniej wysiłku lub zachować stosowny odstęp, jeśli z jej reakcji wyczyta takie życzenie. - Nie było to aż tak dawno temu, choć przez ten czas wydarzyło się tak wiele, że mogłoby się zdać, jakby przeminęła wieczność. Przyjmij, proszę, moje kondolencje. Spotkała nas wszystkich niepowetowana strata. - Nie żałował Daerona, nie zamierzał wychwalać jego osiągnięć nad niebiosa. Nazywano go młodym smokiem, gdy do samego Lancela zwracano się w tym samym czasie mianem ledwie lwiątka; kpił ze wszystkich, którzy podążali tym rytmem, w sercu odczuwając zdradliwą satysfakcję z losu, jaki spotkał martwego króla. A może bardziej z tego, że zwyciężył rywalizację o rękę Haerys. Cokolwiek by jej nie wywoływało, nie zamierzał zdradzać tych myśli przed jego krewniaczkami - Westeros może i straciło nieudolnego króla, ale sama Shaena brata, którego darzyła miłością.
Skinął lekko głową, słysząc jej zwątpienie. Po prawdzie nie był pewien, na ile może sobie pozwolić w tej delikatnej materii - względem milczących bogów pozostawał równie sceptyczny co krytyczny wobec władzy septonów. Afiszowanie się z tymi myślami w stolicy wydawało się jednak co najmniej nierozsądne.
- Czyżbym wyczuwał zwątpienie? - zapytał więc ostrożnie, obdarzając królową troskliwym spojrzeniem. - I ja się cieszę, że cię widzę - podjął jej słowa, choć uśmiech wciąż nie rozjaśnił jego twarzy, przebijało się przez nią zmartwienie . Miał nadzieję, że ich kolejne spotkanie nastanie w radośniejszych okolicznościach, nie w cieniu śmierci i przegranej wojny, nie w cieniu żałoby siedmiu królestw. Ale te dni miały być dniami radości, bo oto po nawałnicy wreszcie miało wzejść słońce nowego panowania. Miał ochotę zapytać ją, jak się czuła. Czy się bała. Czy była gotowa. Ale ani on nie mógł o to pytać ani ona nie powinna odpowiadać, grają swoją rolę majestatu godnej władczyni. Ale znał ją przecież na tyle, by rozumieć. - Poradzisz sobie - dlatego też wypowiedział jedynie tyle, pozwalając ciszy mówić więcej niż słowom, a miękkim słowom wybrzmieć w pełni. Z pewnością wiedziała, co miał na myśli - dzień koronacji, dni następujące po, tygodnie, miesiące i lata. Dopadło ją przeznaczenie, które nie miało być jej przeznaczeniem, które nie miało być przeznaczeniem Baelora - a nic tak mocno nie budziło lęku co nieznane.
Powrót do góry Go down
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptySob 22 Lut - 23:21

Jej imię pobrzmiewające w ustach Lancela miało zupełnie inny wydźwięk, aniżeli wtedy, gdy zwracała się do niej rodzina. Pamiętała, gdy zwracał się do niej w ten sposób, kiedy to spacerowali uliczkami ogrodów, a młodziutka królewna zachwycała się nimi ponad miarę. Rozkoszowała się widokiem kwiatów, grzejącego słońca i mijanymi ludźmi, a przecież miała wtedy tylko jedenaście lat; obecnie – nie była w stanie ofiarować tego komukolwiek.
- Odnajduje tutaj spokój, nie zawsze się modlę – przyznała otwarcie. Dzisiejszy dzień był wyjątkiem, a wołanie Bogów miało przynieść ukojenie i ukryć strach, jaki wypełniał meandry żył. Nie czuła się gotowa na to, by dzierżyć pieczę nad Westeros, skoro sama nie potrafiła okiełznać temperamentu jaki wepchnął ją niemalże w ramiona Nieznajomego. Naiwność? Nierozsądność? A może zwykła obawa przed podzieleniem losu ojca, który u schyłku swego życia stał się melancholikiem? Aedion czy Haerys byli świadomi, jak wielkie zapędy miała do popadania w skrajności uczuciowe, które wypalały w niej głębokie wyrwy.
- Sądzisz, że mogłabym prosić o coś więcej, aniżeli sprawiedliwość? To jedyne czego pragnę i to nie tylko za mego brata, ale także za męża i kuzyna, których upokorzono. Za rycerzy i dzielnych mężów, którzy polegli… – powiedziała wprost, nie bacząc na miejsce, w którym byli. Boży Gaj jawił się jako ten najbardziej odległy, wszakże to tutaj każdy porzucał maskę i oddawał prawdę Siedmiu czy innym przedstawicielom boskich religii. Shaena czyniła to sporadycznie, tracąc wiarę w to, że Bogowie są zdolni wysłuchać i przyczynić się do jej prośby, która zatrwożyła duszą i sercem młodziutkiej Targaryenki.
Wlepiała fiolet tęczówek w twarz Lannistera. Dopatrywała się w nim zmian i tego jak zapatrywał się na małżeństwo z kwiatem smoczej krwi. Rody przysięgały przed laty, że połączą siły, ale czy oddanie Erys lwom było słuszne? Lękała się o nią, ale nie z powodu utraty, a świadomości, że mogą się nie zobaczyć przez zbyt długi czas. Związane iluzoryczną nicią niemego porozumienia. Słowa nie były im bowiem potrzebne, gdy należało wykrzyczeć całemu światu swoje racje; one posiadały wiedzę, której nie posiadał nikt.
- Zwątpienie? – zdziwiła się, nawet nie udając szoku po pytaniu, które zasłyszała. - Przez niespełna siedem księżyców tkwiłam w łożu zmożona chorobą. Jak powinnam reagować na wieść o gościach, którzy zjawili się w Królewskiej Przystani? Za parę dni zderzę się z rzeczywistością i będę musiała patrzeć wszystkim w twarz – nie wiedząc nic… – tak, przyznała, że nie zna warunków pokoju. Podobnie było z resztą z bezsensem jaki sparaliżował jej drobne ciało, gdy pojęła absurd obecnej sytuacji, w której utonęła za sprawą decyzji Viserysa i Baelora. Nie ofiarowali rodzinie nuty szczerości. Nie przygotowali na ustalenia, które miały zatrząść siedmioma królestwami.
Poradzisz sobie.
- Wierzysz w to czy próbujesz napełnić mnie nadzieją? – spytała z nieznacznym rozbawieniem, wszak przed nią nie musiał udawać. Znali się nader długo. Byli dla siebie przyjaciólmi. Czy cokolwiek zdołało zmienić się na przestrzeni ostatniego czasu? Poszukiwiła odpowiedzi na te pytania, choć żadna nie wydawała się dostatecznie dobra. Układanie ów sentencji również było bezcelowe, toteż czekała na rozwój ich spotkania, by stwierdzić - kim dla siebie obecnie się stali.
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptyNie 1 Mar - 2:08

Spoglądał na jej twarz z mieszaniną niepokoju i dziwnego dystansu, jakiego nie było między nimi przed laty; nie tylko nie widzieli się przez pięć długich lat, nade wszystko były to lata, w trakcie których zmieniło się wszystko. Nikt nie spodziewał się, że skronie Shaeny zostaną przyozdobione koroną - nie tak miał wyglądać porządek. Pamiętał ją sprzed lat, nie wiedział, jaką była dzisiaj: pamiętał ją jako wątłą, kruchą, zbyt wrażliwą na otaczający ją świat. Zbyt wrażliwą, by zająć miejsce u boku mężczyzny siedzącego na Żelaznym Tronie.
- Dziś brakuje ci spokoju? - zapytał zatem ostrożnie, gdzieś klucząc obok tematu, nie chcąc poruszać go jako pierwszy. Wciąż nie wiedział, na ile mógł sobie pozwolić - na ile ich dawna relacja mogła zachować swój kształt, ani też na ile wciąż mu ufała. Nade wszystko była zobowiązana do lojalności wobec męża. Odpowiedź na jego słowa nadeszła jednak prędko sama - wojna w Dorne zebrała krwawe żniwo, upokorzyła więcej niż jednego Smoka. Bo została poprowadzona przez chłopca, który myślał, że wie, jak się bawi w wojnę. Wojnę, którą przegrał. Był w stanie podejść do tematu bez emocji - chorągwie Lannisterów powiewały w Dorne, ale ich wkład w działania polegał głównie na lejących się wodospadach złota: które miały być inwestycją zwrotną, a okazały się wyrzucone do studni bez dna. Wielka szkoda. Za ludźmi nie tęsknił, nie stracił w Dorne nikogo bliskiego - bo jego ojciec był dość rozsądny, by nikogo takiego tam nie wysyłać. Był rozdarty. Słowa Shaeny wołały o sprawiedliwość, ale przecież spotkali się tutaj Siedmioma Królestwami, by świętować zawarty pokój.
Pokój, którego nikt nie chciał. Ludzie byli zmęczeni wojną, owszem, ale nie akceptowali porażki. Chcieli ciągnąć to dalej - pomimo olbrzymich strat. Wciąż wysyłać swoich synów na śmierć. Nie był pewien, czy chciał dalej wylewać swoje złoto do Dorne.
- Świat nie jest i nigdy nie będzie sprawiedliwy. Możemy jedynie grać według jego reguł. - Zawarcie pokoju ucinało wszelkie rozmowy, sprawiedliwość miała nigdy nie nadejść. Ci, którzy zamordowali poprzedniego króla, zwyciężyli. Zwyciężyli w stylu Dorne - podstępem. Niektóre wojny wygrywało się właśnie w ten sposób, zwykła mawiać jego babka. Cóż mógł więcej powiedzieć, że mu przykro? Że stanie się inaczej, choć król podjął już decyzję? Rozumiał jej niezgodę - ale nie wolno mu było równie odważnie co jej sprzeciwiać się woli władcy.
Wieść o tym, że nie znała woli swojego męża, była o tyle niepokojąca, że sugerowała brak porozumienia pomiędzy nią a małżonkiem. Byli sobie bliscy, chciał dla niej dobrze - i budził się w nim sprzeciw, że oddano ją człowiekowi, który nie potrafił otoczyć jej należnym jej szacunkiem, jako niewiasty. Miał ochotę westchnąć, słysząc jej dalsze słowa. Było gorzej, niż się spodziewał.
Siedem księżyców w łożu, zmożona chorobą. Siedem długich księżyców. Naprawdę była słaba - a miała stanowić podporę głowy Siedmiu Królestw, która zdawała się niewiele silniejsza. Martwił się o nią.
- Wiesz przynajmniej tyle, że nie stracisz drugiego z braci - odparł powoli, wciąż ostrożnie, chcąc zapewne przynieść jej słowo pocieszenia. - To trudne dla wszystkich - dodał po chwili, badając jej lico uważnym spojrzeniem. - Jeśli jest coś, o co prócz sprawiedliwości można prosić bogów dzisiaj, to tylko o to, by przed tronem nie przelała się krew.  - Nastroje były trudne, zaostrzały się z każdą chwilą  -wystarczyło przejść się raz pomiędzy gośćmi, by to wyczuć. Wszyscy potrzebowali tylko iskry, by skoczyć sobie do gardeł.
- Powinienem odpowiedzieć zgodnie z prawdą czy z dobrym obyczajem? - odpowiedział pytaniem na pytanie, etykieta nakazywała mu pokładać każdą wiarę w swoją królową. Przeświadczenie rozmijało się zwykle z etykietą. Kącik jego ust uniósł się zawadiacko, może nieco bardziej pozwalając twarzy przypomnieć tą sprzed pięciu lat, bardziej jeszcze chłopięcą. - Z pewnością chcę, żebyś sobie poradziła. A ponoć wiara w siebie wspomaga sukces, czemu więc miałbym nie próbować wypełnić cię nadzieją? Martwię się, Shaeno. Choć trudno mi jest sobie wyobrazić, jak bardzo martwić musisz się ty. - Wciąż przyglądał się jej badawczo - nie chcąc przekroczyć cienkiej granicy, która ich dzieliła.
Powrót do góry Go down
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptySob 7 Mar - 19:17

Czy teraz była taka sama jaką pamiętał? Pozostała wrażliwa? Uległa? Jak bardzo zdołały ją zmienić sytuacje z tych pięciu lat, kiedy nie mieli ze sobą jakiegokolwiek kontaktu?
Miłość do Aediona. Niespełnione małżeństwo z Baelorem. Wszystko przypominało farsę, która roznieciła w niej obojętność, wyniosłość i niezdrowy dystans; nie ufała wszak nikomu. Dopatrywanie się przyjaciół w ludziach, którzy wydawali się bliscy nie miało większego sensu, jak gdyby łudząc się, że nikt nie odważy się wbić jej noża w plecy. Podejrzliwość była jednak dużo większa, aniżeli początkowo zakładała.
- Dziś brakuje mi wiary – odparła bez zastanowienia, obdarzając Lancela słodkim uśmiechem. Nie był już chłopcem, którego pamiętała z okresu, gdy jako jedna z wielu panien wzdychała do niego. Teraz był mężczyzną, który już niebawem pojmie za żonę jej ukochaną siostrę, małą Erys. Shaena musiała mieć pewność, że nie spotka srebrzystowłosej królewny krzywda w Casterly rock, lecz jakiż słów winna używać, by uświadomić Lannistera przed swymi obawami? Ona i słodka Haerys nigdy się nie rozstawały, a to małżeństwo miało je rozdzielić, na zawsze. - Patrzenie w oczy rodzinom poległych jest bolesne, tak jak bolesna jest śmierć mego brata i niewola kuzyna, ale… To oni pokładali w nas nadzieje, czyż nie? A teraz muszą mijać dornijczyków, jakby to oni byli gośćmi honorowymi – wypowiedziała ów słowa z dozą irytacji, na co nie potrafiła nic poradzić. Wydawała się być zagubiona, a zarazem pozorna siła jaką emanowała była namacalna. Dobro lojalistów było dla niej ważniejsze od czegokolwiek innego, a teraz Targaryenowie winni nie chować głów w piasek jak żmije, tylko stawić czoła trudnej sytuacji.
Lancel był niebywale mądry. Ojciec zapewne odczuwał dumę z przekazanych genów, co też skutecznie miało pozostać odebrane przez smoczą familię. Dwie łączące się w jedno rodziny, dzięki czemu zawarty sojusz pozwoli im eskalować pokój (przyjaźń) między nimi, a przecież nie było nic ważniejszego od umacniania swej pozycji poprzez mariaże.
- Potrafisz tak grać? Kiedyś, gdy byliśmy mali wydawało mi się, że stoimy po jednej stronie, mój drogi… Jak jest teraz? – spytała ze spokojem, mimo iż była przygotowana na więcej fraz. Uśmiech rozpromienił blade lico, bo chociaż czas nie wspomagał ich spotkania – ona rozkoszowała się obecnością swojego dawnego zauroczenia, do dziś nie mogąc zrozumieć decyzji matki. Odbierała swej córze każdego, dla kogo biło jej serca, ale z biegiem kolejnych lat - zaakceptowała Baelora i małżeństwo z nim, ofiarując mu pozorną miłość i wierność, która zdewastowała jej kobiece powołanie.
- Wiem? Och, Lancelu… Zawsze byłeś optymistą, czego brakowało mnie. Dlaczego jednak sądzisz, że ktoś w amoku nie odważyłby się zgładzić króla? – lęk zawibrował w tembrze głosu jasnowłosej, która fiolet tęczówek zawiesiła na obliczu mężczyzny. Krok w przód zminimalizował dzielących ich dystans, a drobna dłoń Shaeny uniosła się ku górze, by w nieco poufałym geście odgarnąć niesforny kosmyk włosów z czoła dziedzica Casterly Rock. Opuszki palców - To płonna nadzieja, ale oboje wiemy, że na nasze głowy może czyhać wielu – mruknęła niewyraźnie, obawiając się, że las również skrywa szpiegów. Nie chciała, by jej słowa dotarły do uszu postronnych, toteż ignorując etykietę – przystanęła niemal ramię w ramię z Lannisterem. Konwenanse nie istniały, przynajmniej nie na tyle, by jakkolwiek się ograniczać. Znali się od lat – odważyłby się podnieść miecz właśnie na nią?
- Czym się martwisz? Nie chcę, by twe myśli były zaprzątane problemami… Wolę widzieć cię pełnego nadziei, tak jak niegdyś, gdy na twój widok moje serce biło szybciej, a usta rozciągał mi przekorny uśmiech, czego obecnie mi brakuje – czy mówienie tych wyznań było niepoprawne? Wiedział o dziewczęcych uczuciach, wszak niejednokrotnie składała pocałunki na jego lwim policzku. Pozwoliła wargom wygiąć się w cień łuku, aż wreszcie wypuściła powietrze ze świstem. - Nie bądź mi wrogiem, Lancelu… – poprosiła, pragnąc na moment odegnać od siebie wszelkie złe scenariusze. Serce ufnie uderzało, pokładając w osobie swego dawnego przyjaciela wiarę, której brakowało jej w ostatnich księżycach.

Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptyCzw 12 Mar - 14:38

Powoli skinął na te słowa głową. Nie mógł sobie pozwolić na równie dużą otwartość - Baelor był władcą mocno oddanym Siedmiu i podważanie wiary w bogów wewnątrz Czerwonej Twierdzy wydawało się co najmniej nierozważne. Nie Shaenie, jako królowa mogła sobie pozwolić na więcej. Cicho westchnął, przegrana wojna była upokorzeniem dla wszystkich, którzy brali w niej udział, włączając w to Lannisterów - złoto, które popłynęło na wojnę, nigdy się nie zwróci, zostało wyrzucone w błoto na rozkaz zmarłego króla. Nieszczególnie go szanował, to jego błędy odpowiadały za dzisiejszą sytuację. I jego obwiniał o swoją stratę, choć wiedział, że siostry kochały go miłością zgoła inną niż ta, którą winni darzyć go poddani. Nie odważyłby się go skrytykować ani w obecności królowej ani w obecności jego siostry a swojej przyjaciółki.
- Są nimi, Shaeno - przypomniał gorzko. - To oni - zabili Daerona, strącili władcy koronę z głowy w uczciwej bratobójczej wojnie. Straty szły po obu stronach, ostatecznie - zwyciężyło Dorne, znużone walką jak wszyscy inni. Może gdyby spróbować ich docisnąć jeszcze przez kilka miesięcy... - Zwyciężyli. To z nimi Jego Wysokość zawrze pokój - Dornijczycy byli na tej uroczystości jedną z dwóch stron, tą zwycięską. Chcieli tego, czy nie, decyzja należała do króla. Warunki tego pokoju pozostawały zagadką - miał nadzieję, że zwróci się im choć część darowanego złota. Król był przecież rozsądny.
- Shaeno - westchnął, spoglądając nań prosząco. - Czemuż miałbym stać po przeciwnej stronie? Cóż uczyniłem, byś posądzała mnie o obranie innej drogi? Czy uczyniłem ci swoją obecnością afront? - zapytał ze zmartwieniem, wkrótce miał poślubić jej siostrę, jak mogła wypowiadać podobne słowa? Nie miała racji, nie był nigdy optymistą, choć rzeczywiście nigdy nie miał nic przeciwko grze - szczerość nie była jego mocną stroną, ni to wobec innych, ni samego siebie. - Pokój nie uchroni go przed skrytobójczym ostrzem, jeśli takie zechce go znaleźć - przytaknął jej, wcale tak nie zakładał. Kto zasiadał na Żelaznym Tronie, ten narażony był najmocniej na niehonorowy mord, wiedział o tym każdy, choć nie każdy miał odwagę mówić o tym wprost. Skoro Shaena jako pierwsza podjęła temat. - To uczyni królewska gwardia - Jako dziecko terminował wśród tych rycerzy, wiedział, jak wiele potrafili i jak ogromne były ich umiejętności. Przedrzeć się przez ich ochronę byłoby niezwykle trudno - choć nie niemożliwie. - Ale pierwszego z twoich braci zabrała wojna, co w czasach pokoju z pewnością się nie powtórzy - wyjaśnił jej spokojnie swoje słowa, wciąż dobierając je ostrożnie. Mówił o jej mężu, a swoim władcy, który jednym żądaniem mógł skrócić go o głowę. Świat wciąż zapierał w piersi dech, na jaką stronę upadła moneta Baelora - na razie wydawał się nieszkodliwy, ale równie dobrze mogły być to tylko pozory.
Splótł dłonie z tyłu pleców, prostując się i unosząc brodę w górę, gdy sięgnęła delikatnym gestem jego dłoni, w szmaragdowych oczach młodego lwa błysnęła sentymentalna troska zmieszana z dawną czułością; pamiętał, oczywiście, że pamiętał, jej gesty, słowa i spojrzenia, jego usta złożyły się w ciepły uśmiech. Górował nad nią wzrostem, wydawała się taka jak wtedy - krucha, delikatna i wrażliwa. Martwił się o nią, o to, jak ciężka będzie dla niej korona. Ściszył głos do szeptu, gdy znalazła się tak blisko, wpierw oglądając się przez ramię na pobliskie zarośla - Czerwona Twierdza usiana była ptaszkami, które nie powinny przejmować ich słów.
- Przejdźmy się - Skinął porozumiewawczo głową przed siebie, w ruchu trudniej było podsłuchać słowa - ktoś musiałby nieustannie przemieszczać się za nimi i pozostać przy tym niezauważonym. - Chcesz powiedzieć, że dziś mój widok cię już nie raduje? - zapytał wpierw przekornie, wciąż szeptem, nigdy nie był roześmianym wesołym chłopcem; zawziętym, tak, ambitnym, na pewno, nigdy beztroskim. Całym sobą oddawał się temu, po co przybył do Królewskiej Przystani, wyróżniając się umiejętnościami na tle innych giermków. Nie miał wiele czasu na zabawę. Wysoko mierzył do celu - to się nie zmieniło. - Nigdy nie byłem ci wrogiem - zaprzeczył od razu, już głośniej; te słowa mogły być zabawne, gdy byli dziećmi, ale nie dzisiaj, gdy ona - została królową. Oskarżała go o wrogość, podczas gdy pozostawał koronie lojalny, znacznie lojalniejszy niż wiele innych rodzin przybyłych w ostatnim czasie do Królewskiej Przystani  - a pośród których niewiele miało władzę równie rozległą, co Lannisterowie. Siedem Wielkich Rodów było dziś gośćmi szczególnie istotnymi, choć chorąży zbiegali się nawet z najmniejszych twierdz. - Dlaczego tak mówisz? - Nie rozumiał. - Martwię się o ciebie - wyznał w końcu szczerze - Ale wola Siedmiu doprowadziła cię do miejsca, w którym jesteś, więc zapewne poprowadzi cię też dalszą drogą - Nie ufał osądom bogów, zwłaszcza tych milczących. Ale wątpienie w królową, która oskarża go o wrogość, mogłoby zostać odczytane nie do końca zgodnie z jego wolą. Wciąż nie był pewien, po jakim gruncie się poruszał. Shaena zawsze wydawała się rozsądniejsza od swojej młodszej siostry - ale nie widzieli się kilka długich lat. - Chciałbym, by uśmiech mógł gościć na twojej twarzy częściej. Może to wspomoże twojego męża w rządach. Da mu oparcie, którego potrzebuje - Jak każdy mężczyzna. Czy go pogłoski, że się nie dogadywali, czy prawda? Nie wiedział, ale nie odważyłby się zapytać wprost.
Powrót do góry Go down
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptyWto 17 Mar - 21:32

Wiedziała, iż Lancel jest osobą, która jest w stanie podać jej dłoń, gdy ta upadnie. Miał w niej nie tylko przyjaciółkę, ale też sojuszniczkę, wszak ślub, na który oczekiwali Lannisterowi wraz z Targaryenami miał umocnić ich relację, co dla samej Shaeny oznaczało wejście w nowy etap codzienności. Czy więc mogła zawierzyć mu dzisiaj swoje myśli i obawy? Serce zakołowało w dziewczęcym ciele, gdy ich spojrzenia spotkały się niemal na jednej linii.
Nie, nie byli. Panoszyli się i roztaczali aurę przeszłości, w której to dopuścili się królobójstwa.
Z pewnością – nie byli honorowi.

Nie zamierzała jednak poddawać ich osądom. To Bogowie winni zesłać na wszystkich karę za to, co wydarzyło się w ostatnich latach. Daerona kochała miłością szczerą i czystą, lecz działań, których podejmował się z dziką fascynacją nigdy nie popierała, lękając się każdej nocy o jego powrót. Nie tylko ona na niego czekała, ale także matka, która pokładała niebywałą nadzieję w swych dzieciach.
Jakże naiwnie.
- Wybacz mi – szepnęła cicho, gubiąc się w korytarzach własnych myśli. Meandry wykreowanych w szarawej codzienności scenariuszy, kiedy to umysł spętany był w okowach bezsilności i ramion Nieznajomego, poszerzały się z każdym kolejnym oddechem. - Nie wiem w co wierzyć, czemu ufać i komu ofiarować szczerość… – wyjaśniła, próbując brzmieć naturalnie, ale z każdą kolejną sekundą jej głos łamał się pod naporem emocji. Niczym skały opadały na drobną postać przyszłej królowej. Łamiąc ją. Poddając torturom, byle śmierć była rozciągliwa i zapadająca w pamięć tych, którzy dokładali ciężar do zmartwień niesionych na młodocianych barkach. - Nie podejrzewam cię, że zdołałbyś wbić ostrze w me serce – przyznała w końcu, czyniąc z Lannistera człowieka, któremu chciała powierzyć większość swych tajemnic, ukrytych pod kotarą mrzonki o lepszym jutrze.
Czasy pokoju, o które walczył najstarszy syn Aegona. To Baelor będzie dzierżył bielmo władzy, a Shaena musiała znaleźć w sobie siłę, by pomimo upokorzeń – ofiarował jej odrobinę ciepła i miłości, za którą tak tęskniła i której tak desperacko poszukiwała. Kąciki ust uniosły się w pozornym geście, gdy spomiędzy warg Lancela uleciała prośba spaceru. Nie widziała w tym nic złego, wszak jako dzieci gonili za własnym cieniem, byle przez moment poczuć wiatr we włosach i zniknąć z czujnego oka rodzicieli. Czy wtedy ulegał jej nieposkromionemu duchowi? A może… Przeszłość snuła zakłamane wizje w podświadomości jasnowłosej kobiety?
- Oczywiście, że raduje, jak mało kogo, mój drogi, lecz nie jest to czas radości. Nie potrafię zdzierżyć myśli, że już niebawem wszyscy spotkają się w Smoczym Sepcie, by być świadkami kolejnej, odradzającej się eryby uhonorować dornijczyków. Wypuściła powietrze ze znacznym świstem, a sercu pozwoliła uderzyć o membranę żeber. Pragnęła krzyczeć i błagać Siedmiu o zmiłowanie nad absurdem kreowanej sytuacji, lecz im dłużej trwała w stagnacyjnym marazmie – tym dłużej uginała kolana, by wreszcie odrodzić się jak feniks z popiołów.
Była smokiem. Valyriańską krwią, a wydawała się być złamana jak ojciec, którego traktowała jak bohatera.
- Kiedy dorastałam w Czerwonej Twierdzy, dostrzegłam wiele okrutności, której nie można się sprzeciwić. Ludzie dążą do tego, by posiąść nieokreśloną słowami wielkość, a ty z pewnością nie wiesz – ile gotowi są dla niej poświęcić… – przyznała otwarcie, spoglądając z ukosa na twarz swego rozmówcy. Był dla niej pozorną zagadką. Nierozwiązanym elementem łamigłówki, lecz lubiła ten stan. Nie rozmyślała nad tym, by to zmienić, toteż z urokliwym uśmiechem – skinęła mu w niemym geście przeprosin. - To chyba majaki z siedmiu księżycy sprawiają, że jestem tak podejrzliwa… Nie chcę cię urazić, ale boje się – czy ktoś nie czai się za drzewem, by rozłupać moje ciało jak orzech – wyjawiła tajemnica, którą skrywała od zbyt wielu tygodni. - Wiara, którą został nakarmiony daje mu siłę – nie moja osoba – odparła bez namysłu, nie matacząc w jakichkolwiek kłamstwach.
Te nie miały sensu, bowiem – jak bardzo mogli zmienić się na przełomie lat, by utracić do siebie iskrę zaufania?
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptySob 21 Mar - 17:37

Gdy uchwycił jej spojrzenie i usłyszał prośbę o przebaczenie, pojął, że Shaena była zagubiona; równie wrażliwa co zawsze, równie wiotka co wtedy, zbyt delikatna, by stanowić filar Korony i wsparcie władcy. Słusznie się o nią martwił, królowa nie zdawała sobie sprawy z politycznej wagi jej własnych słów - nawet i tych, które wypowiadała w jego stronę. Wątpiąc w jego lojalność, wątpiła wszak w lojalność całego Zachodu. Był dziedzicem swojego ojca, namiestnika tego regionu, lorda Casterly Rock i Tarczy Lannisportu. Stawianie go w roli wroga Korony dawało podwaliny kolejnej wojny domowej. Ale Shaena tego nie pragnęła, gubiła się we własnych myślach i ciążącym na niej chaosie; nie był pewien, jak się zachować, nie mogli udawać, że byli już tylko przyjaciółmi i nie pełnili ról, które definiowały ich jako figury na planszy Westeros. Może dlatego, gdy przyznała, że jednak nie podejrzewa go o zamach stanu, skinął lekko głową z kornym, choć nieco sztucznym podziękowaniem, w żaden sposób nie podejmując tych słów na głos. Jako rycerz ślubował wierność swojemu seniorowi, ale widać te przysięgi niewiele tutaj znaczyły. Zdecydował się jednak zwrócić do niej tak, jak tego pragnęła - jak lata temu, gdy była znacznie młodsza.
- Przykro słyszeć podobne słowa. Czy w Królewskiej Przystani nie otacza cię już nikt życzliwy, Shaeno? - Spędził tu cały swój okres dorastania, od jedenastego do szesnastego roku życia. Szmat czasu. Zdążył poznać zwyczaje panujące na dworze, stosunki między nimi, zdążył też poznać samą Shaenę, która zawsze była mu życzliwa. Nie rozumiał, skąd nagle zrodziła się w niej ostrożność - miał już przecież pewność, że Haerys nikomu nie zdradziła ich sekretu, rozmówił się z młodszą siostrą królowej jako pierwszą. - Rodzina? Dwór? - Czy coś się w tych stosunkach zmieniło, odkąd ostatni raz nawiedził stolicę? Jej słowa budziły troskę, zmartwienie, już od dawna nie był na bieżąco z niczym, co działo się tutaj - ogarnęły go troski Zachodu, który był mu domem i który był znacznie bliższy jego sercu niż Królewska Przystań. Łamiący się głos królowej podpowiadał, że w stolicy nie działo się dobrze. Wydawała się opuszczona - sama - jakby rzucona na ocean w trakcie sztormu bez pomocy z zewnątrz.
- Nie raduje cię pokój - ni to stwierdził, ni zapytał, unosząc spojrzenie na gładkie lico Shaeny. Lancel wierzył, że warunki pokoju będą rozsądne. Nie pozostawiało wątpliwości, że Dorne zostanie jednym z Siedmiu Królestw już nie tylko w wyobraźni Targaryenów. Lannisterowie liczyli tez na rozsądne wyliczenia włożonych w podbój pieniędzy - rzucali swoje złoto Koronie jak do bezdennej studni na wojnę, której nawet nie potrafili wygrać. Poza pieniędzmi nie czuł jednak personalnego gniewu względem Dornijczyków - nie żałował nadto zmarłego króla, którego rządów nie oceniał dobrze. Nie było jednak niczego dziwnego w żądzy zemsty u rodziny pozostałej przy zyciu.
- Dorastaliśmy tu razem - przypomniał jej, uśmiechając się do niej łagodnie. Mogła sądzić, że Lancel nie widział tyle co ona, ale trwała w błędzie; podczas gdy ona pozostała otoczona kokonem troski i murami wysokiej twierdzy, o niego nie troszczył się nikt. Służył jako giermek, od lat był rycerzem - nie tylko widział okrucieństwo, bywał okrutny, plamiąc swój miecz krwią. Był dziedzicem Namiestnika Zachodu, doskonale wiedział, czym jest władza i co można dla niej uczynić a także jakie zagrożenia za sobą pociąga. Czy jednak o tych zapewnień królowa poczułaby się lepiej - szczerze wątpił, zbył tedy te lekkomyślne słowa milczeniem. Mogło jej się wydawać, że wiedziała więcej. - Martwi cię, że władza spadła na was - wypowiedział w końcu te słowa na głos. On też się martwił - o Shaenę personalnie, była na to wszystko zbyt delikatna. Jak płatek jasnego białego śniegu. - Musisz się nauczyć, komu ufać, Shaeno. I nauczyć się słuchać dobrych rad - Sam Lancel wierzył, że ich nie potrzebuje. Nie lękała go przyszłość, a bycie lordem go nijak nie przerażało. Był pewny siebie i wiedział, że podoła. Ale Shaena była ulepiona z delikatniejszego kruszcu. - Wuj nie pozwoli was skrzywdzić - Każdy wiedział, że Namiestnik był człowiekiem baczącym na dobro królestwa. Ale co ważniejsze, był człowiekiem rozsądnym i mądrym, doświadczonym przez życie. Doradzał już dwóm królom, przy trzecim też podoła. - Na uderzenia odsłonią was tylko nierozsądne posunięcia, a takich nie podejmiecie. - Nie wiedział jeszcze, jak daleki był od prawdy i jak bardzo przeceniał umysł Baelora. Nie znał jednak jeszcze warunków zawartego pokoju z Dorne.
- Wciąż jest tak pobożny? - dopytał, znał plotki, ale te z rzadka stały obok prawdy; nie wiedział nawet, ile było jej w tych, które bezpośrednio uderzały w Shaenę, jednak przesłanie, jakie niosła trochę wprost, a trochę między wierszami, było jasne i zrozumiałe. Nie było jej lekko, a on się o nią szczerze martwił. - O twoje zdrowie dba tak wielu. Królewska Gwardia to wyjątkowi rycerze, nigdy w nich nie wątp. - To ich dowódca go wyszkolił, a dzisiejsze umiejętności Lancela mówiły same za siebie. To oni odpowiadali za jej bezpieczeństwo bezpośrednio. - A póki ja tu jestem - i potwór zza krzewu nie będzie ci straszny - zapewnił ją bez zawahania, równie szczerze, u jego pasa wisiał miecz, a on władał nim po mistrzowsku. - Przekuj swe zmartwienia w siłę. Spraw, by cię pokochali, przecież to potrafisz - Czy nie zawsze miała naturalny dal rozkochiwania w sobie biednego ludu? - Sprawy, by nie chcieli i nie mieli odwagi ujrzeć cię martwej. Twoje panowanie dopiero się rozpoczyna, masz szansę zostać zapamiętaną przez historię - w jaki sposób, to zależy już tylko od ciebie. Nawet, jeśli nie chciałaś nigdy zostać królową, teraz nie odepchniesz już tej roli. Musisz ją przyjąć. Uczyń to tak, byś nie musiała niczego żałować. - Nie wypowiedziałby podobnie odważnych słów do królowej, gdyby nie spędzili razem nastoletnich lat.
Powrót do góry Go down
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptyNie 22 Mar - 14:02

Nie chciała go urazić. Nie było to jej zamiarem, szczególnie teraz, kiedy pozostawała sama sobie. Z dystansem podchodziła do wszystkich – nawet rodziny. Siedem księżycy spędzonych w łożu sprawiły, że serce Shaeny zakotwiczone było na dnie Wąskiego Morza. Nikt bowiem nie odważył się jej informować przez czas choroby – co naprawdę wydarzyło się w Dorne, a nagła fala wiadomości przygniatała ją ze zdwojoną siłą. Widok Galhaelara czy nawet samego Baelora – choć powinien ją radować – budził niepokój, na który nie miała większego wpływu.
Ścierała się z Bogami na każdej płaszczyźnie, nie czując ich płaszcza opatrzności na swych wątłych ramionach.
- Ufam wąskiemu gronu osób, choć wiesz, że to niewłaściwe posunięcie na dworze… Ludzie tutaj gotowi są sprzedać cię za kilka złotych monet – powiedziała z nutą spokoju w głosie, choć umysł opętany był podejrzliwością. W przyjaznych twarzach zaczynała widzieć wrogów, wszak – ileż to pieniędzy potrzebne było, by i służba czy dworzanie zdołali zaprzedać się wielkim rodom? Targaryenka nie wydawała wyroków ani nie osądzała, naiwnie wierząc, iż nikt nie dopuściłby się haniebnej zdrady i to w czasach, za którymi tęsknili wszyscy. - Tak jak wspominałam… Zmogła mnie choroba, nie opuszczałam swych komnat i bardzo trudno odnaleźć się wśród żywych a nie martwych – nie było to tajemnicą. Wielu doskonale wiedziało, że stan młodziutkiej królowej pozostawia wiele do życzenia, jednakże pierwszym co rzeczywiście uczyniła, było wydostanie się do pospólstwa i dzieci, które od lat odnajdywały przy niej ukojenie. Karmiła ich chlebem, dawała napoje, byle tylko zaznali ciepła. Ufała, że to właśnie oni doceniają najmocniej serce, które wyciągała na kruchych dłoniach napełnia ich wiarą. Nie modły, którym zawierzali pobożni, wszakże czy Siedmiu kiedykolwiek uniżało się do próśb swego ludu? Nie wierzyła w to; choroba poddała destrukcji wiarę jasnowłosej, a która na zgliszczach próbowała wybudować świątynie.
- Lancelu, to nie tak – zaprotestowała, zatrzymując się na moment, by spojrzeć mu w oczy. - Pokój jest tym, czego chcieliśmy wszyscy, ale sposób w jaki został osiągnięty jest karygodny, wszak mordercy goszczą tu jak bohaterowie, a to oni dopuścili się zamachu na życie króla, którego chroniła biała chorągwia. Czy można to nazwać wyrównaną walką? A może należałoby to nazywać prawidłowością? – chciała poznać odpowiedź; o bitwach i wojnach niewiele wiedziała, ale jako kobieta ufała, że duma i honor nie pozwolą na królobójstwo pod postacią podstępu. - Wielu poniosło śmierć i każdego żałuję, ale jak można nagradzać tych, którzy zapewne w śmiechu i karygodnych docinkach, linczowali mego kuzyna zamkniętego w klatce nad żmijowiskiem i męża, który boso przeszedł, by go uratować? Wyruszył tam zawrzeć pokój, a został upokorzony. Wyjaśnij mi, jak ma się czuć rodzina Tyrellów, Baratheonów czy Arrynów bądź Starków, którzy ponieśli ogromne straty, a teraz mijają ich dornijczycy, jakby to oni zostali najbardziej skrzywdzeni? – spytała, ale w głosie Shaeny nie pobrzmiewał gniew i chęć dokonania zadośćuczynienia. Próbowała zrozumieć to wszystko, wszakże była damą, córką i siostrą królów. Pełniła funkcję dekoratywną – nie myślicielską, ale desperacja w poszukiwaniu akceptacji była nader duża; nikt do tej pory nie odnalazł w sobie odwagi, by przetrzeć szlaki splątanych myśli, które kotłowały się w ścianach czaszki. - Lękam się tego, co może przynieść przyszłość.
Ruszyła ponownie, a przyjemny, letni wietrzyk otulił blade lico. Smukłe palce ujmowały poły sukni, jakby próbowała znaleźć dla nich zajęcie. Rozmyślania pchały ją na granicę pogardy, choć nie gardziła ludźmi Południa. Cierń na sercu zaciskał się jedynie mocniej, gdy przypominała sobie o poległych; lojalistach nie tylko Aegona, ale i Daerona, którego chęć wojny doprowadziła do emocjonalnej ruiny każdego w Westeros. Była w stanie go kochać i tęsknić, ale czy to równało się poparciem dla jego działań?
Nie była głupia;
nie na tyle, by dostrzegać w niej zaślepioną.
- Wiesz mi, tęskniłam za tobą i pamiętam każde miejsce, w którym byliśmy razem – przyznała otwarcie, obdarzając go nostalgicznym, ale niebywale szczerym uśmiechem. Fiolet tęczówek lustrował męskie oblicze. Przyglądała się rozwiewanym przez wiatr kosmykom i rozpościerającemu się widokowi tuż za Lannisterowską sylwetką. Nie odważyła się jednak odgarnąć ich ponownie z jego twarzy, jedynie kładąc dłoń na lwim ramieniu.
- Nie martwi mnie władza, mój drogi, a ruina, którą należy odbudować, a żeby to zrobić potrzebni są wierni poddani – być może po raz pierwszy brzmiała jak rozsądna władczyni, która liczyła się z powagą sytuacji. Viserys dzierżył pieczę nad Baelorem, ale warunki pokoju, które stworzyli – wciąż pozostały nieznane dla każdego, przez co drżała na myśl o ewentualnych rozwiązaniach, jakie miały zostać wprowadzone.
Wciąż jest tak pobożny?
- Westeros nie otrzymało ode mnie dziedzica, a ja nie mam pojęcia – czym jest obecność mężczyzny u boku kobiety – niemalże spowiedź płynąca melodyczną nutą otuliła ich postaci. Smutek nie był już dostrzegalny na wspomnienie małżeństwa, którego pragnęła – nie ona. Kochała innego, ale zostało jej to brutalnie odebrane. - Zatem owszem, Lancelu, plotki są prawdziwe, bo zapewne i o nich słyszałeś – a te raniły do żywego delikatną strukturę duszy Shaeny. Potrzebowała bowiem wsparcia, a nie tylko myśli i pamięci, którą serwował jej Baelor. Przez lata obserwowała damy, które flirtują z paniczykami i przełamują bariery. Nie każda była urodziwa, ale młoda Targaryenka coraz częściej sądziła, iż Baelor się nie brzydzi, mając kochanki, które zaspokajają samcze potrzeby.
- Doprawdy stanąłbyś w mojej obronie? – uniosła wymownie brew. Słowa lwa nie były niczym czczym, dlatego tak bardzo pogrążyła się w ich rozmyślaniu. Serce zakołowało w piersi, a niepokorny charakter królowej nakazał ujęcie nadgarstka przyjaciela, by zbliżyć się do niego i odnaleźć głęboko skrywane intencje. - A ty… Kochasz mnie?
Pytanie zostało puszczone w eter i oczekiwała jedynie prawdy, która mogła zbawić jej pokiereszowane wnętrze.
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptySro 25 Mar - 23:44

Bolączka, o której mówiła Shaena, nie dotyczyła bynajmniej tylko stolicy, prawdopodobnie nawet na dalekiej i pozornie honorowej Północy istnieli ludzie, którzy z radością sprzedaliby własnego brata za garść srebrników; zdrada była zjawiskiem powszechnym, codziennym i częstym. Najważniejszym była zatem zdolność podejmowania odpowiednich decyzji i przyjmowania równie odpowiednich doradców. Ale Shaena nie była sama. Prowadziła królewski dwór, otoczona przez rodzinę, wiedział, że choćby Haerys gotowa była uczynić dla niej wiele - bo była jej siostrą. Czy sprzedałaby siostrę, bardzo wątpliwe. Czy rozważne byłoby zarzucanie jej podobnych zamiarów - nie mniej wątpliwe. Przyjaciół trudno było zyskać, ale bardzo łatwo można było ich utracić.
- Te same wieści dobiegały o królewnie Haerys - zauważył, bez entuzjazmu; martwiło go, jak bardzo smoczyce przeżyły śmierć brata. Królestwo potrzebowało silnej monarchii, zwłaszcza podczas kryzysu. Kryzysu, do którego doprowadził Król Chłopiec, przegrywając wojnę, którą sam rozpętał. Rozumiał wzburzenie Shaeny, mówiła wszak o własnym bracie, ale nie potrafił go podzielić, tak jak nie potrafił wykrzesać z siebie ni odrobiny sympatii do zmarłego władcy. Był tylko dzieckiem, które uwierzyło, że wie, jak być królem. Ośmieliłby się stwierdzić, że Dorne wyświadczyło Westeros przysługę, pozbywając się Daerona, ale przyszłość wciąż jawiła się w ciemnych barwach. Baelor nie wydawał się wiele lepszy od starszego brata. Może był od niego mądrzejszy - ale czy dało się uwierzyć w kogoś, kto najwyżej stawiał septonów? Chciała jednak od niego szczerości, chciała, by zwrócił się do niej jak do przyjaciółki, nie królowej. Zatem to zdecydował się uczynić. - Jak wielu Dornijczyków zginęło przez pychę Daerona? Czy jego podbój naprawdę był teraz konieczny? Czyją winą jest dzisiejszy stan Westeros - Dornijczyków, którzy bronili swoich ziem, kobiet i dzieci, czy może naszego przywódcy, który bez żadnego doświadczenia porwał się z motyką na słońce? Odłóż zemstę na bok, nie zda ci się na nic. Baelor zdecydował o zakończeniu tej wojny. - Nie wiedział jeszcze, że zdecydował się też pominąć udział wszystkich, którzy brali w niej udział. Nie wiedział jeszcze, jak wiele zażyczył sobie ofiarować Dorne. I wreszcie nie wiedział, jak mocno wzgardził darowanym mu złotem, wydając je na cele błahe i nieistotne. Nie zamierzając zwrócić lwom ni kawałka złota. - Sześć zjednoczonych królestw walczyło przeciwko jednemu Dorne. Czy można to nazwać równą walką? Z pewnością nie - Czy mieli inne wyjście, niż partyzancko zatłuc Daerona? Gdyby tego nie uczynili, jego szaleństwo wciąż by trwało. Może kazałby teraz już Siedmiu Królestwom ruszyć na podbój Essos, a połowa szlachetnych synów zmarłaby na dnie dzielącego kontynenty morza w trakcie podróży. Jego słowa może były brutalne, ale były też szczere. Jeśli tego pragnęła, właśnie to jej ofiarował. - Daeron powinien ci to wyjaśnić, Shaeno, nie ja. Ja tych ludzi nie powiodłem na śmierć. - Nie brakowało przecież głosów, że Królowi Chłopcu nikt nie wytłumaczył, że wojna nie była zabawą. Lancel do wspomnianego trupa żywił urazę dość personalną. Może to ona stała mu na przeszkodzie by dostrzec, jak bardzo byli do siebie podobni - młodzi i pewni, że sięgnąć mogą gwiazd, a świat rozstąpi się przed ich wielkością.
- Nie da się przewidzieć przyszłości, Shaeno. Ale im bliżej stoi się Żelaznego Tronu, tym większy można mieć na nią wpływ - Powinna w siebie uwierzyć. W to, że też mogła. Potrafiła. A przede wszystkim - była zdolna. Kącik jego ust łagodnie uniósł się ku górze, gdy wspomniała przeszłe wspólne chwile. - Przykro byłoby zapomnieć, Shaeno. Przyjemne wspomnienia warto pielęgnować - odparł na jej sugestię, zachowawczo, ale wyraźnie zdradzając w tym względzie swoje myśli. Skinął głową, gdy przemówił przez nią rozsądek - niczego nie potrzebowała w tym momencie równie mocno, co wierności. - Namiestnik nad tym czuwa, czyż nie? - zapytał, w jej słowach czaiła się ostrożność, której trudno było nie wyczuć, ostrożność, chwiejność wiary w Baelora. Baelor nie był bardziej doświadczony od Daerona. Ale może chociaż słuchał uważniej od niego? Z pewnością nie porzucił oddania Siedmiu.
Nie od razu odpowiedizał na jej szczere wyznanie, utkwiwszy wzrok gdzieś na odległym ukwieconym horyzoncie. Minęło już tak wiele lat, a jej mąż wciąż nie przyjął jej w łożu - jeśli nie zmusi go do tego rodzina, pewnie już tego nie zrobi. Nie rysowało to świetlanej przyszłości dla samej Shaeny. Przede wszystkim - nie rysowało to jej szczęścia.
- Nie chciałbym być nadto natarczywy - zastrzegł, nie chcąc przecież urazić przyjaciółki. Zbyt mocno wchodzić we wspomnienia, które mogły okazać się dla niej zbyt bolesne. - Przykro mi, Shaeno - szepnął ku niej spokojnie, z troską brzmiącą w głosie, obawiał się być niedelikatnym, nie chciał trącić za zbyt wrażliwą strunę.
- Znów zaskoczenie - podjął, unosząc spojrzenie ku jej licu. - Czemu je słyszę? Jestem rycerzem, przysięgałem nie tylko wierność Koronie, ale też chronić kobiety i słabszych - Choć sama wierność w tym przypadku by wystarczyła. Tak naprawdę nie potrzebował przysięgi, łącząca ich przeszłość nie pozwoliłaby mu zostawić jej na pastwę losu. Ale kolejne pytanie wytrąciło go nieco z pantałyku, nie był pewien, czy wchodzi w pułapkę, czy też nie. Przyrzeczon był jej siostrze, ona miała męża, czy mu się zdawało, czy wyczuwał między tymi słowy dwuznaczność? Spojrzał w jej oczy - głęboko - a wyraz jego twarzy nie zmienił się ni o jotę. Myśli pozostały skryte. - Jesteś moją królową, Shaeno. Oczywiście, że cię kocham.
Powrót do góry Go down
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptyPon 30 Mar - 18:52

Przyglądała się Lancelowi z dozą pewnej ciekawości. Po omacku przedzierała się przez kolejne gąszcza, w których to gubiła się niemal tak samo jak w meandrach rozłożystych myśli. Wiedziała bowiem, że zawiodła rodzinę; miała być dla matki i sióstr filarem, gdy to Baelor udał się na bezdroża Dorne, a sama poddała się rozpaczy, która ją zdominowała bezsprzecznie. Po omacku szukała alternatywnego wyjścia, nie będąc w stanie dotrzeć na skraj prawidłowości według, których winna postępować.
Czy to spotkania – ta rozmowa – mogły cokolwiek zdziałać i pomóc zagubionej w przestworzach Shaenie?
Wątpliwie. Na Siedmiu!, jakież to było wątpliwe.
- Moja siostra kochała Daerona bardziej niż ja; zrozumiałym jest dla mnie, że przeżyła to tak bardzo, lecz ja chyba ją zawiodłam – powiedziała z nutą spokoju. Nie chodziło wszak o ówczesnego króla, a męża i kuzyna, dla których gotowa była wskoczyć w ogień. Za niemal każdego Targaryena mogła ofiarować swe życie, ale Haerys była niebywale wartościowa dla jasnowłosej, która martwiła się o nią ponad miarę. Wielokrotnie rozmyślała o niej, kiedy sama resztkami sił zmuszała się do jedzenia czy picia. Dopiero jednak temat podjęty przez Lannistera, a oscylujący pośród zgliszczy podboju sprawił, że zastygła w bezruchu. Fiolet spojrzenia rozlał się na jego twarzy, zaś serce zwolniło rytmu, gdy wsłuchiwała się w kolejne frazesy.
Pragnęła, by zrozumiał, że to nie zemsta nią kierowała.
- Jak wielu zginęło naszych przez nieznajomość honoru, którym nie wykazali się ludzie południa? – spytała, ale nie zamierzała uzyskiwać odpowiedzi. Wolnym krokiem ruszyła przed siebie, spoglądając na konary drzew, zawieszone niebo nad nimi i słońce, które przyjemnie raziło w oczy. Była pewne siebie; swych przekonań i myśli, bo im dłużej przebywała wśród jadowitych żmij – tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że nie byli w niczym lepsi, ani większej straty nie ponieśli.
- Robienie z nich męczenników, mój drogi, nie jest obecnie wskazane, wszak zginęło także wielu mężów z ziem, które są nam bliższe, aniżeli gorące piaski… Nie twierdzę, że wojna była mądra; twierdzę, że aby robić z dornijczyków bohaterów, należałoby ich najpierw rozgrzeszyć za nierówną walkę. Czy nie sądzisz, że do momentu, w którym to każdy podnosił miecz – wszyscy byli równi? Z tego co wiem, a co nakazuje rycerski kodeks – nie należy podnosić miecza na tych, których okala biała chorągwią… Pokojowa, nie mylę się? – głos córki Aegona wybrzmiał pytaniem, na które nie należało układać reakcji. Miała rację, co potwierdzały nie tylko księgi, ale i sami wojownicy, którzy znali zasady, jakimi kierowali się od pierwszego dnia dzierżonego na ramionach miana. Rycerz, nader dumnie to brzmiało, zaś ona z lojalistów chciała być dumna. Nikt nie musiał umierać w walce, ale by ta miała jakikolwiek sens – trzeba było przestrzegać reguł. - Zdrajców nie brakuje, podobnie jak wiernych, a chcę tylko przypomnieć, przyjacielu – to nie my upokarzaliśmy na dworze dornijczyków. Dostali u nas jadło i napitek oraz własne komnaty. Dworzanie i służący doglądali ich z polecenia mej matki. Traktowani byli jak goście; czy tym samym było uwięzienie mego kuzyna? A może gościnnością należy nazwać przymus przejście wśród żmij, które niemal odebrały życie drugiego z moich braci? – ton nie był skażony toksyną czy gniewem. Pragnęła usłyszeć, iż okrucieństwo nie płynęło z ziem sześciu królestw, ale tego jednego. Ludzie Dorne byli zdolni do haniebnych zbrodni, o których ona nawet nie zdawała sobie sprawy, ale stan Galhaelara wskazywał jasno na to, że tereny należące do księcia Martellla wybrakowane są piekłem.
Serce nowej królowej było jednak otwarte na poznanie terytorium, o którym tylko słyszała. Pragnęła zjechać wzdłuż i wszerz Westeros. Zajrzeć do każdego kąta. Pojąć, jak wiele utraciła przez lata zamknięcia w Czerwonej Twierdzy.
- Władzy parzy, podobnie jak smoczy ogień, ale ja nie chcę palić… – Viserys czuwa? Nie rozmawiała z wujem od dawna, nie chcąc patrząc mu w oczy. Krył tajemnice, podobnie jak Baelor, a to sprawiało, że mu nie ufała. Nie był tego godny, podobnie jak nie mógł błagać o zrozumienie dla wyczynów, których dopuszczało się męskie grono Targaryenów. Wywróciła nawet oczami, chcąc zakończyć temat. - Polityka nuży, nie sądzisz? – zagaiła z rozbawieniem. Próbowała ignorować współczucie Lancela, ale im dłużej to trwało, tym mocniej wątpiła w odbudowywaną siłę. Wargi uniosły się w lekkim uśmiechy, gdy zasłyszała wyczekiwane wyznanie, a na które serce zakołowało w piersi obijając się od żebrowych pierścieni.
Emocje wypełniły tunele żył. Umysł skąpał się w rozkoszy przyjmowanej sentencji, zaś spojrzenie osiadło na męskiej twarzy. Przyglądała mu się badawczo. Doszukiwała się kłamstwa. Łudziła się, że nie jest zdolny do wypowiedzenia słów, które nie miały żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Jesteś w stanie mnie oszukać?
- Ufam, iż zadbasz nie tylko o moją siostrą, ale także o mnie, gdy to ja będę cię potrzebować, mój drogi lwie – wyszeptała cicho, a ich sylwetki dzieliła nieprzyzwoicie iluzoryczna odległość. Byli bliżej, niż wypadało, a ona nie uginała się pod ciężarem męskiej obecności. Nie skrzywdziłby jej. Nie dopuściłby się żadnego czynu – uznawanego za nieprawidłowy. Wierzyła w to.
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptySro 1 Kwi - 17:33

Spojrzał gdzieś w bok, uciekając odeń spojrzeniem, niechętnie mrużąc oczy i spinając mięśnie ukryte pod dworskim strojem; słowa Shaeny potwierdzały ukryte obawy, jakoby Haerys mogła być oddana Daeronowi bardziej, niż powinna. Była mu przyrzeczona, niechętnie godził się z tą myślą, ale za to z tym większą ulgą witał jego śmierć; być może zechciałby zerwać ich zaręczyny i wziąć siostrę samemu.  Wraz z jego śmiercią odeszły troski.
- Chciałbym umieć dotrzeć do niej na tyle, by móc odpowiedzieć na tę wątpliwość  - wyznał, rzeczywiście nie wiedząc, jak wyglądały relacje między siostrami. Pamiętał je jako bardzo zżyte. - Ale wierzę, że zrobiłaś wszystko, co w twojej mocy, Shaeno, nie opuściłabyś siostry. Królewna zapewne potrzebuje czasu. Trudno jej się z tym pogodzić. - W to wierzył naprawdę, wierzył w siostrzaną więź, jak i w to, że Shaena nie straciłaby zainteresowania siostrą zmożona własnym smutkiem, zwłaszcza jeśli Haerys rzeczywiście wymagała większego wsparcia. Dlaczego to większe wsparcie było jej potrzebne - nie powinno mieć dla niego w tym momencie znaczenia. Im mniej wiedział, tym spokojnie spał, a o jego upokorzeniu dowie się niewielu. - Królewna była blisko z bratem, prawda? - podjął mimochodem, zastanawiając się, jak wiele wiedziała sama Shaena - i jak wiele gotowa była przekazać jemu.
Westchnął, był młody i nigdy nie widział wojny z bliska, ale znał ją tak z ksiąg, jak z opowieści; przygotowywano go, by potrafił je prowadzić w przyszłości. I zdążył dostrzec, że to nie honor a bezwzględność przechylały szalę zwycięstwa. Wojna nie była miejscem na sentymenty, każda ze stron uderzała w odsłonięte miejsca bez opamiętania.
- Ludzie Południa mogą powiedzieć to samo - odparł spokojnie, mimowolnie większą sympatię pokładając wśród nich niżeli u zmarłego Króla Chłopca. - Nie byli męczennikami - przerwał jej, bo tak ich nie nazwał, nie żałował Dorne tak samo, jak nie żałował Daerona. Nie żałował po prawdzie nikogo, bo jego bliskich tam nie było - najmocniej żal mu było matki, która utraciła w Dorne brata, lorda Końca Burzy gotowego rzucić się w to szaleństwo w imię - czego? Ziemię Burzy wiele straciły, a nic nie zyskały.  Lannisterowie wpompowali w wojnę dużo złota, ale wierzyli, że rozsądne warunki pokoju pozwolą im go odzyskać. - Zostaniesz koronowana na Królową Siedmiu Królestw, Shaeno - przypomniał jej, spoglądając kątem oka na jej pobladłe lico. Nie była na to gotowa. - Siódmym królestwem jest Dorne. - Nie powiedział jednak niczego więcej, nie zamierzał stawać w obronie pustynnego regionu, ani też walczyć o ich równe traktowanie. Nie miał w tym żadnego interesu. - Ilu Dornijczyków zginęło pod białą chorągwią, tego się pewnie nigdy nie dowiemy - Nie podobało mu się jednak robienie męczennika z Daerona. Jego śmierć była tak głupia, jak decyzje, które podjął za życia. A prowadzeni przez niego rycerze nie zawsze przestrzegali zasad, o czym świadczyły doniesienia o skali zniszczeń w tym regionie.
- Twój kuzyn został uwięziony, gdy trwała wojna - przypomniał, skinąwszy lekko głową, gdy mówił o najstarszym synu namiestnika. Jego pozycja zdawała się być silna na dworze, pomimo przeszłości, z jaką musiał sobie poradzić. - Wojna, którą rozpętał twój brat - Głupio. - A teraz zaś zapanował pokój - Nie chciał, by i ona zrobiła coś głupiego, nie w przeddzień swojej koronacji, nie otwarcie, tak nie powinno się działać. Chciał jednak podkreślić niefrasobliwe, błędne, wręcz zgubne decyzje Króla Chłopca. Przejście po żmijach Baelora... pominął milczeniem, nie odważając się komentować szaleństwa aktualnie panującego króla. Zjednoczone siły sześciu królestw przegrały wojnę i nie mogli dłużej zaklinać rzeczywistości, że stało się inaczej. Dorne było jedynie jednym regionem, prędzej czy później by uległo - stąd liczył na rozsądne warunki zawartego pokoju, uwzględniające zabezpieczenie interesów skarbca Lannisterów. A jednak i te troski zaprzątały jego umysł.
- Chciałbym móc tak powiedzieć - przyznał, choć tak naprawdę to nie. Sam w sobie był polityką, synem lorda. Oczekiwano od niego zaangażowania. A on te oczekiwania spełniał, nade wszystko stawiając dobro własnego rodu. Na dalsze słowa Shaeny uniósł w górę kąciki ust, na krótko, nie pozwalając, by ten gest z zewnątrz mógł zostać odczytany opacznie. Po krzewach błąkały się pająki gotowe donieść władcy i innym figurom dworu o każdej jego przewinie - i każdej przewinie samej królowej.
- Zawsze możesz na mnie liczyć, Shaeno. Dokładnie tak jak kiedyś - zapewnił ją spokojnie, nie zdradzając się przy tym ni lichym grymasem.
Powrót do góry Go down
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy EmptyNie 12 Kwi - 15:49

- Czasami odnoszę wrażenie, że Haerys jest bardziej zbuntowana niż ja, gdy byłam w jej wieku – powiedziała z nostalgiczną nutą, która zawibrowała w jej tonie. Wydawać się mogło, że Shaena coraz bardziej wkracza na etap melancholii, w której utonął ich ojciec. Z każdym kolejnym księżycem przypominała go, mimo iż emanowała większą siłą niż ktokolwiek mógł założyć. Powątpiewanie było naturalnym odruchem, szczególnie słysząc o ostatnich wydarzeniach, ale młoda Targaryenka zapragnęła w rzeczywistości udowodnić wszystkim, że nieposkromiony charakter nie jest słabością.
Spoglądała więc na Lannistera z taką samą nutą życzliwości, co kilka lat temu. Wiedziała, że ślub zbliża się wielkimi krokami, a on chciała im pomóc z całym dobrodziejstwem inwentarza, byle nikogo nie zawieść. Musiała wspierać ukochaną siostrę, być podporą, tak jak i ona była dla niej samej, gdy cztery lata tama ślubowała Bogom.
- Och… Oczywiście, tak jak i ja, a także Rhaella. Daeron rozpieszczał nas i żadnej nie faworyzował – odparła z nieskrywanym rozbawieniem. Pamiętała dni, w których sprowadzano na jego życzenie sukna, pachnidła czy perfumy. Nigdy nie poczuła się gorsza, ale – czy doprawdy mogła nie dostrzegać oczywistości? - Dlaczego o to pytasz? – szepnęła, mając nadzieję, że odpowie. Zaczęła nawet zachodzić w głowę, czy Shaena dostrzegała z pewnością wszystko. Znając jednak Lancela, nie brała pod uwagę, że ten sugeruje coś więcej, stąd pospiesznie odepchnęła te myśli od siebie.
- I nie twierdzę, że nie uznam Dorne, lecz to oni domagali się wolności, która zapewne została im trwale odebrana, czego dowiemy się wkrótce – mówiła spokojnie, ale dało się wyczuć, iż nie uzna sprzeciwu. Ludzie Południa nie obchodzili jej na tyle, by poświęcać im więcej czasu, choć niewątpliwie – niektórzy z nich byli intrygujący. Przebywali na dworze królewskim, stając pod protekcją Daenaery, czego ich pobratymcy nie doceniali i docenić nigdy nie mieli. Być może, przyszła królowa potrzebowała rozmów z nimi, ale im dłużej prowadziła dysputy o tym z młodym lwem, tym większą niechęcią do nich pałała. Nie wierzyła bowiem, że mordujący króla chronionego przez chorągwie – znają symbolikę bieli.
- My ich nie więziliśmy, a ja mam wrażenie, że dostrzegasz tylko jedną stronę medalu – brwi uniosły się mimowolnie, a wargi wygięły w pobłażliwym uśmiechu. Politykowanie w obecnych czasach było bezsensowne, toteż uniosła drobną dłoń ku górze, by ukrócić jego odpowiedź. Nie zamierzała dłużej marnować czasu na dornijczyków, którzy i tak dostali od Siedmiu ogrom łask, w których obecnie tonęli.
(Skąd mogła wiedzieć, że sam książę – już wkrótce – pokaże jej więcej, aniżeli wiedziała teraz?)
- Wierzę, że zdołam się o tym przekonać, Lancelu, wszak w pełnym zaufaniu oddaję ci siostrę, o którą chcę, żebyś dbał i ofiarował miłość – to będzie największe oddanie względem twych ślubów – skinęła mu głową i idąc ścieżkami Bożego Gaju, pozwoliła sobie na wspominki sprzed lat. Lubiła bowiem ofiarowywać przyjaciołom nutę ciepła, która nie była zdewastowana przez bielmo wojny. Zasługiwali na pozór odpoczynku. Chwilę wolności, której jasnowłosa nie zaznała przez ostatnie miesiące. Obecność Lannistera była więc kojąca, napawająca swoistego rodzaju optymizmem.
Czegóż mogła się obawiać ze strony człowieka, który zapewniał o przyjaźni?

/zt x2
Powrót do góry Go down
Sponsored content

w przeszłości nie istniejemy Empty
Temat: Re: w przeszłości nie istniejemy   w przeszłości nie istniejemy Empty

Powrót do góry Go down
 
w przeszłości nie istniejemy
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Retrospekcje :: Zakończone-
Skocz do: