Share
 

 Wieża Maestera

Go down 
AutorWiadomość
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Wieża Maestera Empty
Temat: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyNie 24 Lis - 15:32



Wieża Maestera

Część twierdzy oddana do użytku pełniącemu w niej służbę adeptowi Cytadeli. Ściany zastawione są regałami wprost uginającymi się od grubych tomów i słojów wypełnionych najróżniejszymi specyfikami, których przeznaczenia pewien może być jedynie ich właściciel. Ten zajmuje na ogół miejsce przy masywnym biurku, pogrzebanym pod zwojami i korespondencją. W powietrzu unosi się zapach ziół, pergaminów i starości. Jeśli podążyć schodami w górę, dotrze się do ptaszarni, nad którą sprawuje pieczę miejscowy Maester.

Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyPon 6 Sty - 0:10

27 VII 165


Choć w dłoniach kobiety znajdowała się księga, to celu Aenessy nie stanowił tym razem ani taras, gdzie spędzała sporo czasu, rozkoszując się lekturą na świeżym powietrzu, ani też biblioteka, gdzie oddawała się lekturze w mniej pogodne dni, jak ten. Zamiast tego nogi niosły ją korytarzami ku miejscu, które również w ostatnim czasie zdarzało jej się odwiedzać dość często - komnatom Maestera.
Tak daleko, jak sięgała pamięć Aenessy, na Driftmarku przebywał tylko jeden ze sług Cytadeli - Braedon. Mężczyzna był na wyspie w momencie narodzin najmłodszej z pociech Lorda Pływów, żegnał ją, gdy wybywała do Królewskiej Przystani, a w końcu witał po ośmiu latach nieobecności. Jeśli czyjakolwiek twarz pojawiała się w umyśle młódki na dźwięk słowa "maester", to właśnie jego i nie zmieniła tego nawet sposobność do kontaktów z reprezentantem stowarzyszenia w Małej Radzie. W dzieciństwie Velaryonówna stanowiła może nie utrapienie dla zatrudnienego przez rodzinę mężczyzny, ale z pewnością była wyzwaniem od Siedmiu dla jego cierpliwości. Nie potrafiła zbyt długo skupić się na większości monotonnych zadań, pragnąc ekscytacji, jaką niosło większość zajęć fizycznych i tylko pojedyncze z omawianych tematów. "Zdolna, acz mało przykładająca się", tak potrafił w chwilach szczerości określić swą podopieczną uczony.
Szczęśliwie, gdy ta sama inicjowała lekcje, okazywała się o wiele bardziej skora do obdarowywania go pełnią nauki. Właśnie to miało miejsce na przestrzeni ostatnich księżyców. Skupiona na konieczności poszerzenia własnej wiedzy oraz pozbawiona większości lubianych zajęć, szukała towarzystwa najlepiej wyedukowanej osoby w twierdzy, by zajmować niemal każdą jego wolną chwilę pytaniami. Początkowo dotyczyć one miały jedynie stanu błogosławionego i wszystkich jego aspektów, o których wiedzieć mógł uczony mężczyzna, z czasem jednak rozmowy stały się mniej monotematyczne. Coraz częściej zagadywała go o tematy, które już od małego były szczególnie w jej mniemaniu interesujące, a które nieodmiennie wiązały się ze Starą Valyrią i pozostałościami po niej. Historię samego imperium zdawała się poznawać równie dogłębnie, co dzieje Siedmiu Królestw. Dowiadywała się o valyriańskiej stali, jednym z najbardziej tajemniczych i cennych materiałów dostępnych w Znanym Świecie. W końcu były i dwie kwestie, które dziś pchały ją w kierunku tej konkretnej wieży - język valyriański oraz smoki. Połączyć je zgrabnie mogła dziś dzięki księdze otrzymanej od nikogo innego, a swej drogiej przyjaciółki Siveny. Choć umiejętności lingwistyczne tamtej pozostawiały sporo do życzenia, to szczęśliwie nie miała problemu, by odnaleźć opracowania w tym konkretnym języku, a odrobina szczęścia pozwoliła jej nawet dorwać w swe ręce tom poświęcony skrzydlatym gadom. Większość jego treści okazała się zrozumiałe dla Velaryonówny, ale "większość" jej nie zadowalała. Pragnęła odkryć wszystkie tajemnice zapisanych na stronicach zdań, przedrzeć się przez słowa, zapamiętując ze zrozumieniem te zupełnie dla siebie nowe. Potrzebowała w tym zadaniu pomocy, wsparcia kogoś bardziej oswojonego z valyriańskim, a jednocześnie mogącego dorzucić nieco własnej wiedzy do tej zawartej między skórzanymi okładkami.
Zatrzymała się przed drzwiami do pomieszczenia Maestera, a gdy w odpowiedzi na zapukanie pozwolono jej wkroczyć do środka, przekroczyła próg. Maesterowi Braedonowi został zaprezentowany dobrze już mu znany widok zaokrąglonej zaawansowaną ciążą blondynki. Jasne włosy spleciono w schludny warkocz zakończony prostym wiązaniem wstążki. Aktualny stan nie pozwalał zakładać większości zdobnych sukni, jakie zwykła nosić zgodnie z modą stolicy, ubranie młódki prezentowało się więc raczej skromnie - beżowa tkanina, choć wysokiej jakości, nie należała do ekstrawaganckich, nie pokrywały ją też żadne malowane wzory, a jedynie kilka drobnych zdobień w okolicach rozcięć rękawów oraz przy dekolcie.
- Maestrze Braedonie, miałam nadzieję, iż znajdziesz dla mnie chwilę - stwierdziła z delikatnym uśmiechem zdobiącym usta. Pomimo bycia zostawioną przez rodzinę, która wybrała się na koronację w stolicy, znosiła wszystko dobrze. A przynajmniej takie sprawiała wrażenie.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyPon 6 Sty - 16:37

MG


Przez ostatnie dni większość możnych Driftmarku udała się na koronację, pozostawiając maestra właściwie samego w swojej wieży. W jego wieku poznawanie nieodkrytych jeszcze tajników Westeros nie było tak ciekawym zajęciem, jak obdarowywanie innych wiedzą zdobytą przez lata. Słysząc więc pukanie do swych drzwi, odstawił niedawno zdobytą książkę na temat spadających gwiazd i spojrzał na wchodzącą do pomieszczenia kobietę. – Lady Velaryon – powiedział nieco podwyższonym głosem, a na jego twarzy od razu wymalował się dość szeroki uśmiech. Ucieszył się nie tyle przez to, że w końcu ktoś go raczył odwiedzić, ale przez stan w jakim znajdowała się Aenessa. Dzień rozwiązania zbliżał się wielkimi krokami i należała się jej jak najlepsza opieka. Nie żeby nie ufał maestrowi z Królewskiej Przystani, ale to on zajmował się nią od najmłodszych lat i chciałby móc choć pośrednio uczestniczyć w najważniejszym wydarzeniu w jej życiu.

Przytrzymując lewą dłonią swój łańcuch, podszedł bliżej kobiety, wystawiając prawą rękę w jej kierunku. Nie chciał się zbytnio do niej zbliżać, aby przypadkiem nie narazić Aenessy na bezpośrednie zagrożenie życia dziecka, lecz chciał mieć pewność, że przynajmniej w jego komnacie nic się jej nie stanie. Czy kobieta skorzystała z jego pomocy, czy też nie, pokierował ją w kierunku krzesła znajdującego się niedaleko jednej z biblioteczek. – Powinnaś posłać kogoś po mnie i bym do Ciebie przybył. Wiesz przecież jak ważne jest to, abyś się nie przemęczała. Usiądź proszę. – Najpewniej przez ostatnie kilka dni, jeżeli i nie tygodni, Aenessa słyszała podobne zdania od prawie każdego z kim się spotykała, co tylko mogłoby potwierdzić jak ważne jest jej zdrowie. Braedon pozostawiając przez krótki czas Aenesse samą, podszedł do kąta pomieszczenia, gdzie szybkim ruchem rozpalił niewielki stosik drwa, nad którym, na rozstawionym trójnogu, znajdowało się miedziane naczynie z bulgoczącą wodą, do której Maester wrzucił kilka bliżej nieokreślonych dla Aenessy ziół. Kończąc swoje dzieło, odwrócił się w kierunku kobiety i splatając dłonie na wysokości brzucha, uśmiechnął się raz jeszcze do niej. – Czym w takim razie mogę pomóc, Lady Velaryon? Pierwszy poród z pewnością wiąże się z wieloma pytaniami. Mam tylko nadzieję, że nic Lady nie trapi. Dobre nastawienie to połowa sukcesu.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyPon 6 Sty - 18:13

Z wdzięcznością przyjęła wsparcie, ujmując podaną dłoń, kierując swe kroki ku jednemu z ustawionych w pomieszczeniu krzeseł. Nie były one zbyt wygodne, a w jej stanie nawet dobrze wyprofilowane meble nie okazywały się zadowalające, gdy pozbawiona była poduszki pod plecami, była jednak zdecydowana znieść bez narzekania tę drobną niedogodność. Zwłaszcza że tym razem pojawiła się tu pchana własną niespełnioną ciekawością, a nie przymusem.
- Potrzebuję, choć odrobiny ruchu, inaczej czuję się niespokojna - odpowiedziała, starając się brzmieć możliwie pokornie mimo sprzeciwu wobec wszystkich słów odradzających jej "przemęczanie się".
Wiedziała, że stoją za nimi dobre intencje. Nikt na Driftmarku nie życzył jej osobie źle, jej rodzina była raczej lubiana wśród lokalnej ludności i zatrudnianej w twierdzy służby, a jej własna osoba mimo popełnionych błędów wciąż jednak zdawała się zachowywać w pamięci maluczkich jako "pani dobrodziejka". Mimo to nie mogła posłuchać tych otrzymywanych zewsząd rad, według których powinna chyba tylko leżeć i pachnieć, czekając na rozwiązanie. Nie było to niestety w zasięgu jej możliwości, wszak o wiele bliżej jej naturze było do burzących się sztormem fal i porywczych prądów morskich, niż spokojnej morskiej toni, jedynie głaskanej powiewami wiatru. Zwłaszcza gdy dopadały ją zmartwienia i wspomnienia, musiała zwyczajnie ruszyć gdzieś, choćby i korytarzami zamku, jakby mogła pozostawić za sobą nieprzyjemne myśli. Czasem wypędzały ją nawet nocami, gdy ze snu wyrywały ją wyobrażenia o białych kościach wystających z piasków Dorne i postrzępione ostrzami ciało, którego dawniej znała na pamięć każdy centymetr. Musiała więc spacerować, choćby spotkało się to z brakiem zrozumienia ludzi wokół.
- Czuję się tak gotowa, jak to tylko możliwe i zwłaszcza tobie mogę być za to wdzięczna, Maesterze - oczywiście, że wciąż jeszcze niektóre z wątpliwości trapiły ją, ale były to kwestie, na które nie mieli wpływu. Takie, których żadne rozmowy nie zdołałyby rozwiać. Co, jeśli dziecko czy też dzieci ułożą się w niewłaściwej pozycji już na początku? Jeśli pępowina owinie się wokół ich szyi? Urodzi się słabe, chore, jeśli jej własne ciało zawiedzie? Odepchnęła od siebie te myśli, nie z ich powodu przyszła dziś do uczonego. - Miałam nadzieję, że moglibyśmy pochylić się wspólnie nad dziełem, które otrzymałam od mej dobrej znajomej ze stolicy. Takie oderwanie się myślami dobrze by mi zrobiło.
Wszyscy wiedzieli, że żyła tą ciążą, a o wiele mniejsze grono osób świadome było nawet faktu, iż gdyby nie dziecko Aenessy zapewne nie byłoby już wśród nich, ale nawet ona potrzebowała chwil pochylenia się nad czymś innym. Wystarczyło już, że niemal co dzień musiała słuchać rad i odpowiadać na pytania o samopoczucie, oddawała się modlitwom do Matki w lokalnym sepcie, a swą rutynę podporządkowywała zaleceniom Maestera - zasłużyła, by choć przez chwilę pomyśleć o sobie, a więc własnym rozwoju i zainteresowaniach. Z takim przekonaniem wyciągnęła ku mężczyźnie jedną z dłoni, podając mu przyniesioną do pomieszczenia księgę.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyWto 7 Sty - 19:57

MG


Och, tak, tak, z całą pewnością potrzebujesz ruchu, Lady. Czasami dowiadywaliśmy się tego aż za dobrze. – Roześmiał się radośnie odpowiadając na słowa kobiety. Ciąża to okres, w którym nie tylko wszyscy myślą o dziecku, ale przede wszystkim wracają myślami do pierwszych chwil z życia przyszłej matki, a wspomnienia są naprawdę wartościową rzeczą w tym świecie. Niewiele osób może sobie pozwolić na posiadanie takowych. – Zastanawiałem się, gdzie poniesie młodą Lady Velaryon dalej. Czy na dalekie wyspy Północy, czy na niezbadane dotąd tereny zza morza, czy też na szlaki pustynne z najrozmait... – Przerwał na chwilę zdanie, gdy dotarło w końcu do niego, że wspominanie o jakimkolwiek piaszczystym terenie w obecnej sytuacji nie będzie mądre. Jego rozmówczyni mogła zauważyć drobne zmieszanie na twarzy Maestra, kierującego swój wzrok nie w stronę Lady, ale w jedną z otwartych na biurku ksiąg. Ludzie chcieli odpocząć od trwających od dekad wojen o władzę, a Braedon wcale tego Aenessie nie ułatwiał. Jak widać wspomnienia mogą się również obrócić i przeciwko nam, co za los. – szymi przyprawami, jakie zna ten świat. – Przełknął ślinę, chcąc zebrać myśli i zakończyć ten niefortunny dobór słów. W normalnej sytuacji to pewnie nikogo by nie wzruszyło, wszak nie można unikać trudnych tematów, ale Maester od zawsze był typem osoby, która nie chce urazić czy naprzykrzyć się ani jednym złym zdaniem. Może dlatego dożył tak sędziwego wieku i nikt nie próbował skrócić go wcześniej o głowę?

Dzieło ze stolicy, intrygujące. – Podszedłszy do Aenessy, chwycił podaną mu księgę, zginając tym samym szyję w kierunku kobiety. Powróciwszy za swoje biurko, usunął z niego mniej potrzebne pergaminy i postawił w tym miejscu otrzymany od kobiety wolumin. – Pięknie wykonana książka. Widać, że ma swoje lata, lecz wciąż w bardzo dobrym stanie. Mało kto pozbyłby się takiego dzieła bez przyczyny. – Spojrzał wymownie przez kilka sekund w stronę kobiety, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej na temat historii książki. Kto jej to dał i co ją szczególnie zachwyciło w tym tekście, że przyszła właśnie do niego. Może Aenessa nie powinna wejść w jej posiadanie? Co za nonsens. – Bardzo się cieszę, że dokształcałaś się w stolicy, Lady Velaryon. Widać, że Targaryenowie o Ciebie dbają. – Roześmiał się pod nosem, będąc wciąż zaciekawiony co konkretnie tam znajdzie. No przecież nie liczył na to, że Aenessa skrywa przed nim jakieś sekrety, a szczególnie takie, które mogłyby im zagrozić. – Widzę, że i Ciebie zaciekawiły historie o latających gadach. Chcesz być gotowa na ich ponowne przybycie, Lady? Muszę niestety zawieźć, ale to będzie niemożliwe. Od ponad 12 lat ten świat nie widział smoka, a jedyna próba wyklucia skończyła się porażką, jak zresztą wszyscy wiemy. Ale kim jest ten, co się historii nie uczy, prawda? – Uśmiechnął się życzliwie i obrócił książkę w kierunku Aenessy, wskazując jej miejsce bliżej biurka, przy drugim znajdującym się tam krześle. Z pewnością będzie to długa wyprawa, ale przecież kobieta powinna dać radę, o ile skorzysta z zaproponowanego jej miejsca. – Mam nadzieję, że jeszcze pamiętasz podstawy tego pięknego języka? Czasami mam wrażenie, że możni to specjalnie unikają jego nauki, czego nie mogę powiedzieć o Tobie. – Nie chciał odbierać póki co przyjemności płynącej z indywidualnego poznawania dzieła sztuki. Braedon jest tu w celu pomocy, a nie przeczytania do poduszki.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyWto 7 Sty - 22:33

Była ciekawa czy, tak jak Maester, i jej matka, zerkając na swą pociechę widziała równocześnie aktualną postać Aenessy, jak i tą zachowaną we wspomnieniach nieco starszych z mieszkańców wyspy. Nieco zbyt żywiołową, nieco zbyt wyszczekaną, ale jednak wciąż ostatecznie posłusznej woli rodziców, stawiającej ich uszczęśliwienie jako swój główny cel. Dopiero z czasem rozsmakowała się w wolności, a wyjazd do stolicy pozwolił jej poczuć swobodą, nawet większą niż może nie do końca standardowe wychowanie, jakiego doświadczyła w domu rodzinnym. Wtedy to nauczyła się stawiać własne dobro, spełnianie swych pragnień i miłostek ponad szeroko pojęty interes rodziny, co zaprowadziło ich do tejże sytuacji. Sama w twierdzy, wciąż o statusie panny, z dwoma "smokami" w drodze.
Mina zrzedła jej nieco, a uśmiech zadrgał, jakby miał zostać zdarty z twarzy wraz ze wspomnieniem "pustynnych szlaków". Być może gdyby była przygotowana na podobną wypowiedź, zupełnie nie dałaby sobie poznać skojarzeń, jakie wywoływała w drżącym sercu, teraz jednak została wzięta z zaskoczenia. Naturalnie nie miała zamiaru rozpłakać się tutaj - mimo bycia dość emocjonalną na przestrzeni całej ciąży zdołała już nieco pozbierać się od czasu śmierci Daerona, pozwalając sobie czasem nawet na zdobywanie wieści o rozwoju spraw na Południu. Tak jak teraz potrzebowała po prostu głębszego oddechu, zatrzymania gonitwy myśli, nim ta ruszy z kopyta, prowadząc ją w najmroczniejsze zakamarki własnego umysłu. Nie chciałaby ludzie zmuszeni byli chodzić wokół niej, jakby była stworzeniem stworzonym z delikatnej porcelany, a nie morskich prądów i płomieni.
- Na razie pozostało mi jedynie wybiegać myślami, coraz częściej za Wąskie Morze.
Choć jeszcze niedawno myśl, że miałaby wybyć do Essos w celu uniknięcia wpływów Żelaznego Tronu wywoływała u niej opór, to nawet Aenessa nie mogła stwierdzić, jakoby odległe krainy nie fascynowały ją zupełnie. Przecież to właśnie tam rozciągało się dawniej imperium Valyrii, a jego wspomnienie wciąż prowadziło lud Wolnych Miast, zwłaszcza Lys oraz Volantis. Gdzieś tam, wewnątrz zakurzonych pyłem pustyni murów Qarth czaiły się tajemnice magii, a jeszcze więcej skrywało w sobie tajemnicze miasto Asshai. Czasem słyszała opowieści o tych wszystkich niemal mitycznych miejscach od przybywających z daleka do stolicy kupców, a historie te pozostawały żywe w jej pamięci nawet teraz.
Uważnie obserwowała poczynania mężczyzny, nie z obawy, iż zniszczy on przekazaną książkę - kierowała nią zwyczajna ciekawość osoby mniej doświadczonej obserwującej uczonego w akcji. Miał oczywiście rację co do stanu i wykonania książki - Sivena nie wybrałaby dla niej tomu zniszczonego czy też byle jakiej jakości. Nie miała najmniejszych oporów, by podzielić się tą częścią historii księgi, którą znała. Postanowiła jednie pominąć imię nadawczyni przesyłki, nauczona zwyczajami stolicy, by nie zdradzać bez powodu tożsamości swych stronników.
- Poprosiłam jedną z dwórek o odnalezienie dla mnie na targach stolicy ksiąg w języki valyriańskim. Niestety nie zna ona tegoż języka zbyt dobrze, ale zdołała rozpoznać tematykę opracowania i domyślić się, że będzie ono szczególnie dla mnie interesujące - najwyraźniej kolejna, obok żywiołowości, cecha kobiety pozostała niezmienna na przestrzeni upływających lat - wciąż fascynowały ją smoki i wiedzieli o tym nawet mieszkańcy dworu. Może nie nosiła karmazynowo-czarnych barw, ale przywiązanie do matczynego dziedzictwa zawsze było u niej silne. - Tak, znam doskonale historię ostatniego z wykluć... - co prawda nie była świadkiem tego, co zadziało się z udziałem jej najstarszej siostry, słyszała jednak mało przyjemne historie. Był to zapewne kolejny z powodów dla którego jej własny ojciec niekoniecznie pozytywnie mógłby patrzeć na zainteresowania latorośli, pomijając jego zakończone niemalże śmiercią spotkanie z jednym z gadów. Szczęśliwie Alyn tak rzadko interesował się jej osobą, że zapewne pozostawał nieświadomy nietypowej pasji najmłodszej córki. - Mimo to stanowią ważną część dziedzictwa valyriańskiej kultury. Jeśli pamięć o nich to jedyne, obok kości i niewzruszonych jaj, co nam zostało, warto ją pielęgnować.
Bez wahania podjęła się przeniesienia na zaproponowane miejsce, nawet jeśli nie było to tak łatwe, jakby chciała. Już wkrótce miała odzyskać sprawność, powtarzała sobie, jeszcze tylko parę, paręnaście dni.
- Mój valyriański mógł nieco zardzewieć, ale miałam okazję parę razy użyć go na dworze.
Niektóre z ksiąg w bibliotece Czerwonej Twierdzy spisane były właśnie tym językiem. Zdarzali się też pojedynczy goście, którzy woleli konwersować w nim, nawet jeśli różnice w dialektach utrudniały faktyczne dogadanie się i prowadziły nieraz do nieporozumień. Rzadziej, o czym nie miała zamiaru wspominać nikomu, przechodziła na język przodków z Daeronem - wyznania miłości w nim zawsze brzmiały prawdziwiej, czulej.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptySro 8 Sty - 19:45

MG


Maester, pozostawiając na chwilę kobietę samą z księgą, udał się ponownie w kierunku swojego miedzianego garnuszka, z którego wydobywał się już dość nieprzyjemny zapach, powoli docierając do nozdrzy rozmawiających. Czuć było intensywna i drażniącą woń wydobywającą się z podnoszonego przez mężczyznę naczynia. – Ludzie to naprawdę nie mają pojęcia co sprzedają. Można byłoby potknąć im starą skrzynię ze złotem, a oni i tak sprzedaliby ją jako kawałek zwykłego drewna – rzucił słuchając odpowiedzi kobiety. Dopiero po tym, gdy Braedon zamieszał raz jeszcze ciecz, Aenessa przez chwilę mogła poczuć dość charakteryczny dla tej wieży zapach mięty. W końcu Maester był człowiekiem, który sądził, że zmieszanie wielu rodzajów tego zioła pomoże na schorzenia całego ciała, choć napój ten z pewnością nie będzie zbyt przyjemny. – Też muszę się pochwalić swoim ostatnim nabytkiem. Maester z Gulltown ostatnio podarował mi kolejną medyczną książkę. Naprawdę nie wiesz nawet jakie tam ciekawe historie są opowiedziane. – Zaczął swoją opowieść przelewając zawartość do drewnianego kubka wyjętego z najwyższej szuflady niewielkiej szafki. Widać było, że mężczyzna ma już swoje lata. Od podniesionego ciężaru drgały mu ręce, a sam napój nie zawsze trafiał tam, gdzie miał trafić. Staruszek nie zrażał się tym, bo przecież nic już na to nie poradzi i jest to dość normalne w tym wieku. – Ponoć ma pomóc na skołatane nerwy, cierpiące serce i niespokojną duszę. Nie sądzę oczywiście, że Lady wpasowałaby się do tego opisu, ale warto spróbować. – Odwróciwszy się w kierunku kobiety, ruszył ponownie w jej stronę z uśmiechem na ustach i położył, jak tylko najstaranniej mógł, kubek niedaleko księgi. Kobieta mogła tam zauważyć nie tylko dość gęsty płyn, który swoją konsystencją przypominał coś między wodą a maścią, ale również pozostałe z ziół kawałki korzenia czy całe owoce spoczywające na jego dnie.

Oczywiście musiałem dodać tam coś od siebie, bo przecież inaczej nie mógłbym tego nikomu podać. Bardzo chętnie opowiedziałbym Tobie, moja pani, nieco więcej na ten temat, ale chyba nigdy specjalnie nie byłaś zainteresowana zielarstwem i moimi uprawami. – Chwycił stojące z drugiej strony krzesło i postawił je tuż obok Aenessy, samemu po chwili na nim siadając. – Ale smoki przecież nie jedzą mięty. Ech, no nic nie widzę. Oczy już nie te. Jeżeli Lady pozwoli. – Właściwie trochę bez pytania, darując sobie oczekiwanie na i tak już znaną sobie odpowiedź, przeciągnął księgę nieco bliżej siebie, ustawiając ją tak, aby i on, jak i jego gość, mogli coś wyczytać. Przeglądając pierwsze zdania stron, wertował powoli znajdujące się przed nimi dzieło w poszukiwaniu jakiejkolwiek wzmianki, która mogłaby zaciekawić ich obu. ˜– Valyriańscy poeci. – Zaczął wodzić palcem wskazującym po drobno zapisanych literach. – Nie przepadam za tymi ludźmi, ale ponoć idealnie opisują to, co czują prości ludzie. Ich emocje, myśli i opowieści ludowe, a te mimo wszystko nie są aż tak nic nie warte. Z pewnością będzie to dobry początek nim przejdziemy do ich anatomii. W końcu chcemy poznać historię, a historię tworzą ludzie i gatunki żyjące. – Choć Maester wciąż z uśmiechem patrzył na księgę, to zdawać się mogło, że chyba nie jest zwolennikiem smoków. Cóż, mało która osoba nie będąca związana ze "smoczą krwią" żywiła do nich ciepłe uczucia. – Nie jestem zbyt dobrym recytatorem. Ponoć kobiety o wiele lepiej oddają uczucia. I trudno byłoby się z tym nie zgodzić! Lady, pozwolisz? – Stuknął dwa razy w znajdujący się pod nagłówkiem krótki tekst.

// W temacie proszę o rzucenie k100+15. Wynik wskaże jaki % tekstu bez problemu zrozumie Aenessa. Tekst wyślę PW.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptySro 8 Sty - 21:41

Woń, która dla zwykłego człowieka mogła się wydawać nieprzyjemna, dla niej samej okazała się jeszcze bardziej intensywna, zmuszając do lekkiego zmarszczenia nosa. Wiele było niespodziewanych efektów ubocznych stanu błogosławionego, a wyostrzony zmysł węchu zdecydowanie zaliczał się do tej grupy. Mogła jeszcze znieść fakt, że co bardziej intensywne pachnidła okazywały się nagle poza zasięgiem, ale brak możliwości spożycia kilku z dawniej lubianych dań okazywał się znacznie większą uciążliwością. Nikt nie potrafił jej wskazać jak sobie z tym poradzić ani skąd się właściwie brała podobna tendencja - "tak po prostu jest", mawiali, a jej nie pozostawało nic poza zaakceptowanie takiego stanu rzeczy z nadzieją, że znów będzie mogła włączyć do swej diety aktualnie zabronione posiłki, gdy urodzi już dzieci.
Nic dziwnego, że najchętniej poleciłaby mu zdjęcie naczynia z ognia i przykrycie go czymś, by zapach przestał do niej docierać. Delikatna nuta mięty stanowiła tylko część kompozycji, co niestety jedynie częściowo poprawiało sytuację, zwłaszcza gdy kolejne krople naparu miały zostać rozrzucone wokół wraz ze średnio udaną jej zdaniem próbą przelania. Zapewne w innych okolicznościach byłaby już u boku rozmówcy, proponując mu pomóc, jednak w aktualnym stanie zadowoliła się obserwowaniem wszystkiego z miejsca siedzącego.
- Cóż, kłamstwem byłoby stwierdzenie, że jest mi daleko od tegoż opisu - mruknęła, zdobywając się na odrobinę szczerości. Akurat w przypadku osoby zajmującej się zdrowiem tak ciała, jak i duszy, czasem w równie wielkim stopniu co sam septon, nie było co ukrywać prawdy. Z pewną dozą ostrożności pochyliła się do przodu, gdy kubek z nietypową zawartością stanął w zasięgu jej ręki. Nie, żeby nie ufała mężczyźnie, którego umiejętności wielokrotnie stanowiły o jej powrocie do zdrowia, teraz jednak nie mogła się powstrzymać pod pozostawaniem czujną. Nawet gdy w końcu uchwyciła naczynie i podsunęła je ku ustom, pierwszy wzięty łyk był niewielki, niemal symboliczny, mający jej pozwolić na rozpoznaniu bogatej gamy smakowej, którą niewątpliwie miał prezentować napój, jeśli sądzić miała po jego wyglądzie. Czy będzie bardziej korzenny, ziołowy, owocowy - nie miała pojęcia, a wolałaby nie zostać niemiło zaskoczoną i przyozdobić podłogi pomieszczenia zawartością żołądka.
- Obawiam się, że nikomu, nawet mym przyjaciołom w stolicy, nie udało się właściwe zaszczepić u mnie pasji do zielarstwa - zaśmiała się, wspominając zakończone niepowodzeniem próby Siv, by zaangażować drugą z dwórek w konwersacje o wszelkiego rodzaju roślinach i ich zbawiennych właściwościach. Teraz jednak faktycznie nie mieli rozmawiać o żadnej zieleninie, która zupełnie niepowiązana była z tematem dzisiejszej rozmowy.
Skinęła jedynie głową, gdy starszy mężczyzna przesunął ku sobie księgę. Kiedyś wszelkie ułomności ciała budziły jej niezrozumienie, prowadząc do zniecierpliwienia - teraz, gdy zaznała ograniczonych możliwości ruchowych i niezwykle szybkiej utraty energii przy najmniejszym wysiłku była już bardziej wyrozumiała. Zwłaszcza że bez jego pomocy rzeczywiście poradzenie sobie z tekstem miało stanowić wyzwanie. Aenessa nie należała do osób zbyt biegłych w poezji, nawet tej sporządzonej w języku powszednim. Nigdy nie przywiązywała większej wagi do słowa pisanego, a to sporządzane niezrozumiałym językiem, pełne metafor i zawiłości zupełnie do niej nie przemawiało. Miał jednak rację twierdząc, że był to chyba jeden z najlepszych możliwych startów dla ich "przygody", nawet takiej, do której mężczyzna nie pałałby sympatią. Przez umysł kobiety przemknęła zasłyszana na dworze plotka, jakoby Cytadela była negatywnie nastawiona wobec smoków i złorzeczyła im do tego stopnia, że przyłożyła rękę do ich wyginięcia. Odegnała szybko tę myśl od siebie, przekonując samą siebie w duchu, iż były to tylko pomówienia, jakich Czerwona Twierdza była pewna. Musiała się skupić na tu i teraz, zwłaszcza gdy miała rozpocząć lekturę. Spojrzała na początek tekstu. Na koniec. Znów na początek. Rozumiała no cóż... Niewiele.

Dusze świata zabrane,
historie niewypowiedziane,
ludzie nie ich prośby,
czas groźby.
zostawili ratunku,
wymarcia
Bestie wykorzystywane,
nie, są
Valyrio powstań,
nadzieja zostań.
Gaevor z Myr, pamięci. wojownikiem, przyjacielem. Siedmiu.

Odczytała na głos te części, które potrafiła pojąć, co ostatecznie nie tworzyło zbyt jasnego obrazu całości utworu. Mimo to na jej twarzy malowało się nie rozczarowanie, a zacięcie - Aenessa nie należałą do osób, które ot tak poddawały się w obliczu mniejszej lub większej niedogodności.
- Czas groźby? Wymarcie? Może chodzi o Zagłądę. Bestie wykorzystywane brzmi jak fragment o smoczych jeźdźcach... Poemat wydaje się ku pamięci mężczyzny, skomponowany przez któregoś z wyznawców Siedmiu - zaczęła gdybać na głos, ni to do mężczyzny, ni to do siebie. Oczywiście mogłaby zaczekać, aż on wszystko jej wyjaśni, jaka jednak byłaby w tym satysfakcja? Pragnęła sama dojść do sedna sprawy, zrozumieć, z czym miała styczność, nawet jeśli wymagałaby lekkiego nakierowania.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyPon 13 Sty - 20:05

MG


Z początku trudno nawet było dostać się do cieczy zawartej w kubku, bo ta jak na złość, dzięki swojej konstytencji, nie chciała wlecieć do ust kobiety. Niemalże całkowite przechylenie naczynia do góry umożliwiło kobiecie poczucie zwykłego smaku leśnej ziemi z lekkim aromatem znajdujących się nań owoców. Właściwie ciężko byłoby niewprawionemu smakoszowi medykamentów ustalić czy nie było to zwykłe rozcieńczone błoto, choć przebijający się smak mięty mógł temu wszystkiemu pomóc w lepszym przyswojeniu przez organizm kobiety, to w dłuższej mierze był tylko kolejnym szkodliwym składnikiem. Nikt nie mówił przecież, że to co zdrowe musi być również smaczne. Z drugiej strony było widać już, że wywar był kompletnie inaczej robiony od zwyczajowo podawanych naparów, tak samo jak i ingrediencje w nim się znajdujące były odpowiednio cięższe dla pijącego. Na szczęście kobieta nie zamierzała wypijać nic poza symboliczną kroplą, przez co poza delikatnym niesmakiem, nie naraziła się na gorsze dolegliwości z układu pokarmowego.

Tekst, choć znajdował się w jednym z pierwszych rozdziałów, mógł sprawić pewne problemy. W końcu nie każdy używa na codzień tak niezwykłego języka, za wyjątkiem Maestrów studiujących księgi starsze niż niejedni wspaniali lordowie. Braedon ze spokojem słuchał kolejnych słów kobiety, które raczej były pojedynczym dukaniem niż odczytywaniem dawnego wiersza, przypatrując się w międzyczasie reszcie valyriańskiego tworu. – Trafna analiza, Lady Velaryon. – W sumie trochę niezupełnie, lecz mając jedynie to, co Aenessa była w stanie wyczytać i tak się dowiedziała całkiem dużo. – Aczkolwiek kilka słów umknęło. Jeżeli pozwolisz, moja pani, możemy razem spróbować przebrnąć przez ten tekst. – Uśmiechnął się pogodnie do niej, jakby rozmawiał ze swoją małą wnuczką, którą dopiero uczy czytać i pisać, zachęcając ją za każdym dobrze odczytanym słowem czy napisaną literką. Po chwili, pokazując kolejno słowa zapisane w języku valyriańskim, powoli tłumaczył każde z nich wyjaśniając gramatyczne niuanse:

"Dusze, co zostały z tego świata zabrane,
zostawiły po sobie historie niewypowiedziane,
lecz ludzie nie pragnęli wysłuchać ich prośby,
przez co nad wszystkimi ziemiami zapanował czas groźby.
Biada tym, co zostawili je bez ratunku,
prowadząc do wymarcia ich gatunku.
Bestie w przelewaniu krwi wykorzystywane,
nie będą na tym świecie już mile widziane.
O Słoneczno Valyrio, z kolan swych powstań,
i choć jako wątła nadzieja w mym sercu zostań."

Gaevor z Myr, ku jego pamięci. Był naszym wojownikiem, obrońcą, a przede wszystkim przyjacielem. Niech Siedmiu mają go w opiece.

Kobieta mogła zauważyć, że mężczyzna, po przeczytaniu na głos tego "dzieła", bo ciężko było to nazwać sztuką górnych lotów, stracił swój wieczny uśmiech i był nieco zmieszany tym, co przed chwilą przeczytał. – Co za głupota umieszczać tutaj takie teksty. Czasami nie przestanie mnie zadziwiać to, co ludzie próbują przelać na papier. Raczej nie było to ku pamięci mężczyzny napisane, a przeciwko niemu. – Stuknął kilka razy wskazującym palcem w trzecią linijkę od góry. – O smoczych jeźdźcach raczej nikt się nie tutaj dobrze nie wypowiedział, lecz dziwne jest to, że ta książka była napisana dawno przed wyginięciem smoków, a jednak zwiastowała ich koniec. – Na dowód swoich słów postanowił pokazać fakturę przyniesionej przez kobiety księgi z niedawno otrzymanym pergaminem leżącym na brzegu biurka. – Wierzysz w przepowiadanie przyszłości, lady Velaryon? W naukę, udokumentowaną wszelkimi prawami magię, nie należy wierzyć, a ją przyjąć za słuszną, choć wiele ludzi tego nie rozumie. Przepowiadanie przyszłości to zwykła bujda, która z tego co czytałem, sprawdza się niezwykle rzadko. – Jego ton powoli się uspokajał. Z początku można było odczuć, że był nieco wściekły, bo przecież miał tutaj nauczyć Aenessę czegoś nowego, a tymczasem czytają teksty jakiegoś nieznanego przez nikogo pisarza. Nic jednak na to nie poradzi, a nim samym zawładnęły na moment uprzedzenia do tej dziedziny nauki, nad którą o nauki w Cytadeli było niezwykle trudno. – Nadzieja w sercu. Niezwykły ważny element sztuki. – Ostatnie dwa wersy znowu mogły przypomnieć o nie tak dawnych wydarzeniach. Choć wtedy to nie człowiek spowodował zniknięcie kawałka półwyspu, tak teraz człowiek próbuje walczyć o kolejne tereny niszcząc osady i zabijając ludzi, powodując ich zapomnienie. Początkową część wiersza pozostawił już do własnej interpretacji, nie chcąc szczególnie skupiać się na tym aspekcie. Może i ponownie było tam coś niewygodnego dla Breadona? Tak czy siak, był to tylko zwykły wiersz, nie mówiący zbyt wiele jasno udokumentowanych faktów.

Myślę, że są tutaj o wiele ważniejsze rozdziały dotyczące tego, co Lady interesuje. – Choć tak naprawdę to nie Breadon powinien decydować, co w księdze jest wartego uwagi, lecz tak naprawdę z dość zardzewiałym valyriańskim, ciężko byłoby samodzielnie określić wartość tych tekstów. – Opowieść znad Dymiącego Morza. Tekst, który ma wystraszyć ludzi tam płynących, przestrzec ich przed wyprawą tam. No i w sumie słusznie. Nie jest to miejsce, do którego warto byłoby się zapuszczać. Ma ona swoje lata, nie jest już tak popularna, przez... Może nie będę mówił w tej chwili. – Widać było podobne nastawienie Maestra co do poprzednio interpretowanego tekstu. Za pewno przez pewne elementy, które się w tej opowieści miały znajdować. Nie chcąc póki co przeszkadzać Aenessie, bo najważniejsze jest to, aby samemu zrozumieć tekst, odsunął się od biurka, idąc powoli w kierunku swojej biblioteczki.
// Jak poprzednio, proszę o rzut kością w odpowiednim temacie - k100+15. Kawałki prozy zostaną przesłane PW.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyWto 14 Sty - 21:14

Smak zawartego w kubku mazidła cofnął ją wspomnieniami do lat dziecięcych. Wtedy to, jako niesforne dziewczę, zwykła spędzać znaczną część wolnego czasu na zabawach na świeżym powietrzu, a te, jak to bywa w przypadku najmłodszych, nieraz kończyły się upadkami. Czasem spotkała się z gruntem tak niefortunnie, że odrobina ziemi i piachu znajdowała swą drogę do jej ust - aromat nietypowego naparu był bardzo podobny do tego, co zdarzało jej się "spożyć" ilekroć przewróciła się mało delikatnie w czasie harców po okolicznych terenach zalesionych. I choć substancja mogła posiadać przez powyższe skojarzenia pewną wartość sentymentalną, to Aenessa jeszcze bardziej zwątpiła wraz z degustacją w jej walory zdrowotne. Miała nadzieję, że gdy zupełnie skupią się na odczytywanym tekście, nieszczęsne naczynie zostanie zapomniane, a ona nie będzie zmuszona na głos odmawiać wypicia reszty tajemniczej mikstury. Może w innych okolicznościach podjęłaby ryzyko, ale obecny stan zdecydowanie nie zachęcał do eksperymentowania z nieznanymi wywarami, nawet jeśli oznaczałoby to rozczarowanie, kierowanego niewątpliwie dobrymi chęciami, Maestera.
Faktycznie jej oczytanie przypominało bardziej dukanie i była tego świadoma aż za dobrze. Gdyby to z kimś innym miała okazję dokonywać lektury, nie daj Siedmiu z lady Baelą, zapewne spaliłaby się ze wstydu za takie zaniedbanie swych umiejętności i brak biegłości w języku przodków. Dałaby tym niewątpliwie kolejny dowód, iż rzeczywiście w przeciwieństwie do rodzicielki i jej części familii, sama Aenessa nie była smokiem - nigdy nie miałaby zasłużyć na to miano, niezależnie czego by nie dokonała i z kim by nie połączyły ją relacje. Że była niegodna tej części swego dziedzictwa, a znajdujące się w posiadaniu przez nią smocze jajo trafiło w jej ręce nie przez wzgląd na bycie godnym podobnego zaszczytu, a rozwarcie nóg przed właściwym mężczyzną. Nagle zatęskniła za bliskością tego bezcennego artefaktu, pragnąc znaleźć odrobinę komfortu w jego ciepłych łuskach i barwie wyjętej wprost z herbu Targaryenów. Być może łatwiej jej byłoby skupić się na analizowanych tekstach, gdyby pod ręką miała przedmiot tak blisko związany z ich tematyką. Na razie pozostawało jednak zadowolić się bliskością innego rodzaju "smoka", a właściwie "smoków", składając jedną z dłoni na krągłości brzucha.
Z widocznym skupieniem śledziła odczytanie tekstu, z którym tak niemrawo radziła sobie sama. W pierwszej chwili pozostała tak skupiona na treści poematu, że nie zauważyła nawet specyficznej reakcji uczonego, zbyt skupiona na wyryciu w pamięci znaczenia poszczególnych z nowych słów. Dopiero wypowiedzi Breadona zdołały oderwać jej spojrzenie od kartki, pozwalając jej dostrzec zmianę w wyrazie twarzy, zwiastującą pogorszenie się nastroju.
- Przepowiadanie przyszłości? Gdy chodzi o ludzkie zachowanie, nikt nie potrafi tego dokonać. To tylko czcze gadanie, które przypadkiem czasem odnajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości - były to słowa niezwykle sceptyczne, jak na jej dość optymistyczną naturę lekkoducha, wynikało to jednak z jej doświadczeń. Pojmowała i szanowała przewidywanie niektórych wydarzeń jak zmiany w aurze pogodowej czy też wnioskowanie o terminie rozwiązania na bazie objawów. Co innego, jednak gdy chodziło o zupełnie abstrakcyjne prognozy rzeczy, dla których nie miało się żadnych podstaw. Gdyby ktoś rzeczywiście posiadał podobny talent, to z pewnością dostrzegłby w swych wizjach tragiczny koniec dla Podboju Dorne, ostrzegłby ich jakoś przed nadciągającą zdradą. Jeśli chodziłby po świecie prawdziwy jasnowidz, to przecież musiał wiedzieć o losie, jaki czekał najważniejszego w Westeros mężczyznę, ich władcę i jej ukochanego. Osobiście była skłonna zinterpretować treść poematu jako pobożne życzenie jego autora, które tylko przez chciwość dynastii rządzącej okazało się zwiastować faktyczne wydarzenia.
- Dymiące Morze - powtórzyła za nim, nim przystąpiła do kolejnej próby czytania. - Słyszałam o innym dziele, powiązanym z tym regionem i sąsiadującymi ruinami Starej Valyrii, a właściwie tamtejszą fauną. "Nienaturalna Historia"? Nie mogę przypomnieć sobie autora, był to jakiś Maester...
Tytuł ten obił się jej o uszy zupełnie przypadkiem i, jeśli dobrze pamiętała, nie cieszył się wielką miłością ludzi nauki. Cytadela zdawała się patrzeć niezbyt przychylnie tak na samego jego twórcę, jak i spisane jego piórem świadectwo, jednak Aenessa nie zamierzała przekreślać go tylko przez nie najlepszą opinię - na własnym przykładzie wiedziała, że zdanie innych niekoniecznie oddawało stan rzeczywisty, wolałaby osobiście ocenić walory wspominanego tomu. Na razie jednak czekała na nią inna lektura.

Mgły, spowiła płomienisty wiedzieliśmy, fikcja przejaw magii, szalejące dookoła
Wielu nas bezpieczny, sam coś więcej, wiem, tym kierunku statkiem, gęsta smoła z strony
pod pokład obserwując, Valyria, to czuję, głębinami
Dym, okiełznac, płynęliśmy, gorzej. wzmagające, wybuchy, grzmiąc, stronę
Zawróciliśmy. Czy? Nie, ważniejsze poświęciliśmy byście narażać niebezpieczeństwa.
nie się demony ciemnościach, ludzie, stanie własną

Vilar, ostatni piątego księżyca 112 roku przed podbojem.

- Świadectwo nieudanej próby zbliżenia się do ruin Valyrii? Opis tego, co widzieli - mgła, płomienie, dym, może lawa. Dość stare, ponad stulecie przed Podbojem, zapewne wciąż jeszcze wiedza o zagrożeniach tego regionu nie była dobrze znana. Pytanie od "Czy..." i przecząca odpowiedź. Może: "Czy było warto?" "Byście"... Nie musieli narażać się na niebezpieczeństwo...?
Jeśli przy poprzednim fragmencie mogła nieco denerwować się problemami z jego odczytaniem, tak kolejny okazał się zwyczajnie irytujący. Jakim sposobem zdolna była poradzić sobie z niektórymi księgami spisanymi w języku valyriańskim, które poruszały zupełnie niepasjonujące jej tematy, a lektura na temat jednej z jej pasji, skrzydlatych gadów, okazywała się ponad jej siły. Do tego tym razem nie miała nawet styczności z wierszem, a czyimś świadectwem. Westchnęła głośno, wciąż zdecydowana, by nie poddać się ot tak - upór wyssany z mlekiem matki, przekazany przez ojcowską krew, dawał o sobie znać.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyCzw 16 Sty - 21:40

MG


Maester chwycił za jedną z ksiąg i próbując ją wyciągnąć, usłyszał słowa kobiety, które na chwilę go zamurowały. – Septon Barth, lady Velaryon – odpowiedział dość spokojnie, lecz z oschłym tonem. – Był to istotnie bardzo mądry człowiek, wiele dokonał. Niektórzy mówią, że to dzięki niemu jeszcze Królewska Przystań przetrwała, choć raczej to zwykłe wychwalanie. Ludzie mają tendencję do idealizacji historii lub wręcz przeciwnie do ogłaszania złych panujących najgorszymi tyranami w dziejach. – Choć z początku niezbyt spodobało się Breadonowi nazywaniem tego człowieka maestrem, tak po chwili powrócił jego lekko podwyższony ton z delikatnym uśmiechem na ustach. – W końcu im łatwiej tym lepiej. Ciężko o posiadanie neutralnej opinii w tych czasach, choć nam Maestrom się to udaje. – Wyjął wreszcie upragnioną przez siebie księgę i w akompaniamencie stukających o siebie ogniw łańcucha, powrócił na miejsce blisko Aenessy, spoglądając raz jeszcze w omawianą przez nich księgę. Tym razem kobieta potrafiła powiedzieć dość dużo, choć i tak wiele tekstu pozostało dla niej nieodkryte. Chcąc dopowiedzieć od siebie resztę, zakaszlał cicho, trzymając pięść przy ustach i przyciągając tekst do siebie, czytał głośno i wyraźnie:

Zza mgły, co spowiła wody wzburzone, ujrzeliśmy płomienisty widok. Sami nie wiedzieliśmy, czy to co widzimy, to jeszcze fikcja, przejaw niewyobrażalnej magii, a może wciąż szalejące wulkany, zalewająca swoją magmą wszystko dookoła.
Choć wielu z nas pragnęło zawrócić na bezpieczny kontynent, ja sam zobaczyłem w tym coś więcej. Sam nie do końca wiem, co popchnęło mnie w tym kierunku, lecz statkiem zaczęliśmy powoli zbliżać się do wyrwy spod ziemi. Gęsta mgła, niczym smoła, otaczała nas dokładnie z każdej strony.
Wielu uciekło pod pokład, chcąc choć tak się uratować, lecz niektórzy zostali ze mną, obserwując te piękne wydarzenia. Valyria nie umarła, jest pod głębinami. Nie jest to ziemia, nie są to piękne wulkany, lecz czuję, że jest to coś więcej, coś, co jeszcze do nas powróci.
Chciałem dotknąć ten dym, spróbować go zrozumieć, okiełznać, lecz im dalej płynęliśmy, tym było coraz gorzej. Wzmagające się fale, wybuchy spod tafli wody, jakby wulkany wciąż grzmiały w naszą stronę nie próbując nas tam dopuścić.
Zawróciliśmy. Czy żałuję? Nie. Niewielu się ostało z naszego rejsu, to prawda, ale są rzeczy ważniejsze niż nasze życia. Poświęciliśmy się dla Was, byście już nie musieli narażać się na te niebezpieczeństwa.
Nikt tak naprawdę nie wie, co tam się znajduje i jakie demony czają się w ciemnościach, których my, prości ludzie, nie jesteśmy w stanie nawet zauważyć przed własną śmiercią.

Vilar, ostatni ocalały z rejsu piątego księżyca 112 roku przed podbojem.



Odsunął od siebie księgę kończąc ostatnie zdanie. Z pewnością musiało to być dość wyczerpujące dla tak sędziwego człowieka, którego kondycja nie należała do najlepszych. – Bardzo ładnie, lady Velaryon. Widzę, że choć valyriański jest nieco zapomniany, tak inteligencji z pewnością nie mogę pani odmówić. Myślę, że tekst jest dość jasny dla każdego z nas. Czy faktycznie widzieli tam coś więcej niż tylko zjawiskowe wydarzenia natury? Nie byłem, nie widziałem. Ludzie mówią, że straszą tam demony. Może to i one nimi zawładnęły, a może jakaś inna siła? Za pewne w tej księdze często będą wychwalać tamte tereny, kierując się raczej emocjami, niżeli własnym rozumem. – Kontynuował swój wywód zerkając kątem oka w stronę leżącego nieopodal kubka, lecz nie zamierzał tego szczególnie skomentować, swój wzrok przenosząc po chwili ponownie na Aenessę.

My na szczęście nie wierzymy w demony, ani w inne nienaturalne stwory, których na oczy nikt nigdy nie widział i pewnie nie zobaczy. Ludzie starają się wyprzeć magię i jak widać udaje im się to. – Z pewną dumą w głosie oświadczył Maester. Smoki zniknęły, wiara starych bogów była znana głównie w swoim dość hermetycznym środowisku, a kapłani Pana Światła zdawali się być dla osób z Westeros odmienną, nie do końca dostepną rasą. – Barth pod koniec życia zgłupiał, jak mówią ludzie. Nie chciałbym, abyś moja pani czytała książki skupiające się na czymś, co jest nieprawdą, rzeczą nieudokumentowaną przez innych. – Wypowiedział dość cicho z wyraźnym zaniepokojeniem na twarzy, a spod rękawa swojej szaty wysunął książkę, przesuwając ją po stole w kierunku Aenessy. Jej tytuł był dość prosty do odczytania, wszak wspólny język znał każdy szlachcic, toteż Aenessa mogła wyczytać, że była to książka o "Dziedzictwie królów" będąca zapewne kolejną nudną księgą wychwalająca dawnych władców i ich dokonania, lecz widać było, że historia ta nijak się miała do zainteresowań Aenessy, wszak na pewno nie wspomnieli tam tak dużo o smokach czy dawnej Valyrii. – Dobra dawka historii dla każdego. – Uśmiechnął się ciepło. – Ale my chyba musimy dalej kontynuować pracę, prawda? Myślę, że nieco dalej odnajdziemy o wiele ciekawsze tematy.
// W przypadku dalszego czytania książki, standardowo rzut k100+15, a tekst wyślę na PW.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyPią 17 Sty - 9:38

Z zainteresowaniem obserwowała zmagania mężczyzny z księgą, nie bardzo mając pojęcie, na co im kolejne tomiszcze w momencie, gdy wciąż trwała analiza innego dzieła. Być może w zbiorach Maestera znajdowało się inne opracowanie tematu smoków, które miałoby ułatwić im zrozumienie aktualnie tłumaczonych tekstów? Jak się niedługo miała przekonać, były to płonne nadzieje, ale żar optymizmu wciąż tlący się w jej poranionym sercu kazał doszukiwać się zawsze pozytywnych scenariuszy. "Septon Barth". Musiała zapamiętać miano tego autora. Niezależnie od mieszanej opinii, jaką cieszyć się mógł u swoich kolegów po fachu, ona nie zamierzała dać się zniechęcić do spisanych przez niego tekstów. Zbyt dobrze zdawała sobie sprawę z faktu, że Cytadela krzywo patrzyła na aspekty magiczne, więc nawet gdyby Barth spisał prawdziwe obserwacje, nie zyskałby przychylności organizacji. Już zaczynała zastanawiać się, kto mógłby odszukać dla niej egzemplarz księgi. Nie poprosiłaby raczej Siveny ani Aediona, lepiej było ich w to nie mieszać. Może jej brat, Maegon? Zapewne najlepiej znał dziwactwa własnej siostry, również te związane z zamiłowaniem do tematyki około valyriańskiej i nie powinien obruszyć się na prośbę z nimi związaną.
Wysłuchała uważnie pełnego świadectwa, budując w umyśle przedstawiane w jego słowach obrazy. Wszystko to wydawało jej się tak niesłychanie egzotyczne, a jednocześnie znajome - słuchała przecież o dawnym domu swych przodków. Może dlatego wizje nie powodowały w jej sercu grozy, a jedynie dziwną nostalgię za tym, co zostało utracone, nim faktycznie je poznała. Gdyby nie wszelkie zobowiązania trzymające ją w tym miejscu; rola matki, której postanowiła się podjąć, to być może zamarzyłaby o własnej wyprawie w ten region Essos. Jej ród miał przecież na to środki, jej samej nie brakowało odwagi (albo głupoty), a Valyria kryć musiała dziesiątki skarbów o nieocenionej wartości. Faktem było jednak, że tekst mówił prawdę o niebezpieczeństwach czających się w okolicy Dymiącego Morza - dziesiątki, jeśli nie setki rzeczy mogły tam pozbawić śmiałka życia i zdrowia, a na podobne ryzyko nie mogła sobie teraz pozwolić. Nie uczyniłaby z dzieci sierot, jeśli tylko mogła zapobiec podobnemu nieszczęściu.
- Możemy poczynić przerwę po kolejnym tekście, jeśli pragniesz, Maestrze Braedonie - zaproponowała, z troską słyszalną w głosie i wypisaną na twarzy. Zdawała sobie sprawę, że nawet dla niego podobne zadanie nie może być najłatwiejsze, a empatia nakazywała je uszanować limity starszego człowieka. Nie musieli przecież przejść przez cały tom w ciągu jednego spotkania - jeśli Siedmiu pozwoli jeszcze przez kilkanaście dni Aenessa miała pozostawać dość sprawna, a i po samym porodzie raczej nie miałaby zbyt wiele do robienia, regenerując siły przykuta do łoża. Z drugiej strony już po narodzinach smoki z ksiąg zapewne ustąpią w jej hierarchii priorytetów tym całkiem żywym, o pucułowatych twarzach okraszonych srebrnozłotym włosiem i roześmianych fioletowych oczach.
- Czy to możliwe, że widzieli to, co chcieli widzieć? - pogłębiła kwestię "demonów". - Czy umysł potrafi płatać takie figle? Pod wpływem opowieści, jakichś substancji, emocji...
To ostatnie być może było oparte na je własnych doświadczeniach. Czasem, w pierwszym księżycu po śmierci Daerona, zdawało jej się, że widzi go. Rozbudzona z sennych koszmarów, zawieszona między snem a jawą miała wrażenie, że jej łoże wcale nie pozostaje puste, a na poduszce obok nie spoczywa smocze jajo, a srebrnowłosa głowa ukochanego. Parę razy miała wrażenie, że widzi go znikającego za załamaniem korytarza, ilekroć jednak zbliżyła się, odkrywała, że nikogo tam nie było. Czasem powracające wspomnienia miały tak wielką siłę, że wydawały się wręcz dziać przed jej oczami w tym konkretnym momencie. Być może tak wyglądały pierwsze kroki ku szaleństwu, ale wcale nie były jej one niemiłe.
- "Dziedzictwo królów"... - przeczytała cicho na głos, bardziej dla samej siebie, jeszcze bliżej przesuwając ku sobie przedmiot. Choć starała się choćby przez grzeczność udawać zainteresowanie tą lekturą, to faktycznie wewnątrz czuła, że raczej nie okaże się o wiele bardziej pasjonująca, od tomów o zielarstwie czy innym nużącym temacie. Zapewne w dzieciństwie czytała dokładnie ten czy też inny spis dziejów dawnych władców, zupełnie dla niej wówczas abstrakcyjny, więc wyparła wszelkie wspomnienia z tym związane z pamięci. Teraz jednak, prócz świadomości czekającej ją niezbyt pasjonującej lektury, budziło się w niej do życia coś więcej na widok tegoż tytułu. Jakiekolwiek nie byłoby dziedzictwo innych królów, musiała zastanowić się, jakie będzie to jej najbliższego. Jak przedstawią jego dzieje kolejne publikacje, czy jego pamięć uchowa się mimo braku chęci uszanowania jej poprzez zemstę za krzywdy. Myśli wracały do "Podboju Dorne", którego kopia wraz z dedykacją znajdowała się w jej osobistej biblioteczce; do jaja spoczywającego bezpiecznie na jedwabnej poduszce w tym samym, co jego łuski kolorze. W końcu do dzieci - co Aenessa powinna była im dokładnie przekazywać? Co, jeśli pominie w swych opowieściach coś ważnego, niewystarczająco dokładnie odda prawdę czyniąc Daeronowi dyshonor. Kolejna presja spoczywająca na jej wątłych ramionach, wielka odpowiedzialność, której musiała podołać.
Odrywając się, od myśli powróciła do rzeczywistości, w której czekało już kolejne wyzwanie. "Pierwsze smoki", doczytała wpierw, szczęśliwie bez problemu, tytuł kolejnego fragmentu, by następnie przejść do jego treści.

Była ostatnia dziesiątego Wieść o posiadaniu rozniosła na kontynencie każdy marzył tym, i wykorzystać walki. sławę, monety, przede wszystkim by się tym, przez wszystkie tak nienawidzili.
Na zbocze odosobnionego wybrała grupka z przez ramię lekkimi i w myślach, tym im zdobyć co na czas W miał również pewien chłopiec ostatni tego
Widział opisał każde i czyn nocy. Były pancerzem łusek nie niezwykle ale przepotężnie. rozpostarte mogące spód objąć, mądre wnikające głąb dusz umięśnione zakończone gotowymi do lotu.
Tylko głupiec mógł że nie widzą na nich drapieżców. Dawały po poznać, w nikt nie był na tyle Pierwszy włócznia prosto w głowę odbiła jakby w ścianę Drugiego już było. jak jeden mąż w pożarze się
Przetrwały trzy - , chłopiec uciekający szukający w nieodpowiednim wrażeń nowa istota królująca naszym. Z potężnego słupa ognia widocznego nawet osady, wyłonić miał potężny, jeszcze smok, swoim rykiem miał zbudzić ofiary okolicy, im tego, władcą jest tych, ludzie kolejnymi ofiarami.


- Pierwsze spotkanie ze smokami, przynajmniej według tej księgi. Ludzka chciwość w kontaktach z nimi? Opis - pancerz, skrzydła, mądre... Spojrzenie? Bezsensowność walki z nimi, zwłaszcza przy lekkim uzbrojeniu... To było jeszcze przed ich oswojeniem przez Valyrian, prawda?
Rozumiała więcej słów, co stanowiło pewne pocieszenie, ale nie oznaczało to, że tekst nabierał dla niej znacznie więcej sensu. Znów rozumiała jedynie kawałki, dopowiadając sobie umykające szczegóły i licząc, że je próby odgadnięcia sensu całości okażą się owocne. Faktycznie w równiej mierze zmuszona była korzystać z własnej inteligencji, co znajomości języka, gdyż ta druga okazywała się niekoniecznie wystarczająca.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyPią 17 Sty - 17:11

MG


– Jestem tutaj dla Ciebie, moja pani. Służę moją wiedzą zdobytą przez lata i jak tylko będziesz miała siłę, to możemy dywagować nad tymi tekstami nawet do świtu Słońca nad naszą zatoką. – Z pewnością mądrość Braedona mogła pomóc w tej sytuacji, jednak jego uprzedzenia w żaden sposób nie wspierały tego, co tak naprawdę kobieta chciała osiągnąć. Czy dowiadywanie się historii prostych ludzi, dla których smoki były czymś nieosiągalnym, w jakikolwiek sposób mogłoby pomóc Aenessie w poznaniu Valyrii? Z drugiej strony czy i ona nie była obecnie jednym z nich, gdzie o ziejących ogniem bestiach mogła informację zdobyć jedynie ze starych woluminów, a zawartość smoczego jaja, choć znajdującego na wyciągnięcie ręki, jest wciąż dla niej nieosiągalna. – Umysł ludzki jest skomplikowany. Wszystko ma na niego wpływ. Prości ludzie wymyślili demony, choć z pewnością nie ma to za wiele wspólnego z nimi. Możemy czasem zauważyć to, co nie ma prawa istnieć, ale dla nas jest szczególnie ważne, jest czymś, co zaprząta nasz umysł. W książkach znajdują się informacje o wielu roślinach, których spalanie w bliskiej obecności powoduje dość podobne złudzenia z całą pewnością nie będące wywołane przez demony. Nie będę Ci ich oczywiście dawał, moja pani, nie w tym stanie. Skupmy się w takim razie na lekturze. – Sama książka, jak już się dało zauważyć, nie była naukowymi informacjami na temat tego jak konkretnie zbudowany jest smok, jak można nad nim przejąć kontrolę czy, co najważniejsze, jak spowodować jego wyklucie, lecz jak to mówią niektórzy nic nie dzieje się bez przyczyny i może między wierszami zapisane jest to, na czym Aenessa powinna się skupić?

Choć z całą pewnością powinna swoje skoncentrować się na znajdującym się przed nią tekście, który był o wiele łaskawszy dla kobiety. Może po prostu zawierał on mniej złożonych konstrukcji gramatycznych i nieużywanych wyrazów, a może Aenessa, po krótkiej rozgrzewce, była w stanie przypomnieć sobie lekko zakurzone umiejętności lingwistyczne. – Ciężko nazwać to pierwszym spotkaniem ze smokami, lady Velaryon. – Czy o tym w sumie nie mówił nagłówek tego rozdziału? Była to rzecz tak oczywista, a jednak niepotwierdzona przez Maestra. Może z uwagi na niepoznanie reszty treści, a może ze zwykłej zgryźliwości co do wiarygodności tekstu. – Pierwsza chęć przywłaszczenia sobie smoka przez nieodpowiednie osoby. Myśleli, że mogą zwykłą siłą przejąć władzę nad nim, tym samym przypłacając to życiem. Nieodpowiednie osoby nigdy nie mogły posiąść tego stworzenia dla własnych korzyści. Z pewnością w Królewskiej Przystani spotkałaś moja pani wielu ludzi z Essos i znasz ich dość specyficzne zachowanie, choć mogę się mylić. Nie są oni aż tak mile widziani w Czerwonej Twierdzy jak mniemam. – Braedon nic nie wiedząc o smoczym jaju Aenessy, nie zamierzał skierować swoich słów konkretnie w jej kierunku. Dopiero teraz Maester przeczytał resztę tego akapitu:


Była to ostatnia noc dziesiątego księżyca. Wieść o posiadaniu smoków rozniosła się na całym kontynencie i każdy śmiałek marzył o tym, aby i je wykorzystać do walki. Zdobyć sławę, zdobyć monety, a przede wszystkim by móc się odpłacić tym, których przez te wszystkie lata tak bardzo nienawidzili. Na zbocze odosobnionego wulkanu wybrała się grupka śmiałków z przełożonymi przez ramię lekkimi pancerzami i włóczniami w dłoniach, myśląc, że tym uda im się zdobyć to, co było na ten czas najcenniejsze. W wyprawę miał się również zaplątać pewien chłopiec, ostatni żywy tego wydarzenia.

Widział i opisał dokładnie każde miejsce i każdy czyn tamtej nocy. Bestie były przeogromne. Z pancerzem z płytowych łusek wyglądały nie tylko niezwykle dumnie, ale i przepotężnie. Wielkie rozpostarte skrzydła mogące objąć spód wulkanu, mądre ślepia wnikające w głąb naszych dusz i umięśnione kończyny, zakończone łapiskami gotowymi do lotu. Tylko głupiec mógł sądzić, że nie widzą czyhających na nich drapieżców. Nie dawały tego po sobie poznać, bo w końcu nikt ich nie atakował. Nikt nie był na tyle nierozsądny. Pierwszy cios, włócznia rzucona prosto w głowę potwora odbiła się jakby trafiła w marmurową ścianę pałacu.
Drugiego ataku już nie było. Wszyscy jak jeden mąż skończyli w ogromnym pożarze wydobywającym się z buzi bestii.

Przetrwały tylko trzy istoty - smok, uciekający chłopiec, szukający w nieodpowiednim miejscu wrażeń i nowa istota królująca nad naszym światem. Z przeogromnego słupa ognia, widocznego nawet osady dalej, wyłonić się miał nowy, potężny, choć jeszcze mały smok, który swoim głośnym rykiem zbudzić miał wszystkie ofiary w okolicy, dając im znak tego, kto jest władcą tych terenów, a ludzie jedynie jego kolejnymi ofiarami.


Choć reszta to czyste bajkopisarstwo. Widzieliśmy już wykluwanie się smoków i w żaden sposób nie przypomina to tego, co zostało tutaj przedstawione. Dziecko uciekające przed smokiem, które się uchroniło? Nie wiem czy to było prawdziwe zeznanie dziecka, a może jedynie wykorzystanie jego osoby, bo musisz moja pani wiedzieć, że dzieci nie kłamią. – Spojrzał z uśmiechem na brzuch kobiety, po chwili przenosząc ponownie wzrok na wysokość jej oczu. – Dzieci mówią to co widzą, ich umysł nie jest niczym skalany. Po co miałyby kłamać? Dopiero dorośli uczą ich tej złej sztuki. Dorośli, a może świat w którym żyjemy. Z pewnością nie jest to idealne miejsce dla nikogo. – Dość nieciekawe stwierdzenie szczególnie w obecności przyszłej matki. – Lecz to od nas zależy jaki świat kreujemy, prawda? Przepełniony wojną lub życzliwością. Kłamstwem lub szczerością. Lady Velaryon, a jaki świat czeka na twoje dzieci? Jest to miejsce, w jakim sama chciałabyś się znaleźć? Nie chciałbym sprawiać problemu, ale... – Rozmowa przeszła na nieco poważniejszy ton, lecz przecież Aenessa musiała się z tym liczyć, że wizyta u Maestra nie będzie tylko spokojnym czytaniem książki. Szczególnie nie w tych czasach. – Ale chciałbym Ci pomóc jak tylko mogę, choć może to być trudne. – Czyżby i Braedon wyczuł pewne napięcie spowodowane narodzinami dziedzica ostatniego króla?
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptySob 18 Sty - 11:46

Nie potrzebowała nawet wiele zastanawiać się, by uświadomić, że w obecnym stanie nigdy nie odczekałaby świtu, gdyby zdecydowali się na całonocną naukę. Jej energia zbyt szybko wyczerpywała się, zmuszając nieraz nawet do okołopołudniowych drzemek, a ona miała, choć na tyle zdrowego rozsądku, by nie podejmować zbytecznych prób zatrzymania zmęczenia. Kto wie, może najmłodsza z pociech Lorda Pływów nie była tak głupia, jak wydawała się przez swe akcje albo zwyczajnie jej intelekt objawiał się jedynie w mocno ograniczonych aspektach, jak choćby dbanie o dobro dziatek.
- Nie będzie takiej konieczności - zaśmiała się. - Mnie samą sen zapewne dopadłby końcu choćby i w tym krześle, a oboje wiemy, iż nie jest to najlepsze miejsce na spoczynek.
Nawet i bez zasypiania w pozycji siedzącej, na mniej niż idealnie wyprofilowanym siedzisku z drewna, jej plecy już i tak potrafiły dać się niejednokrotnie we znaki. Początkowo pobolewały sporadycznie, a szybki masaż którejś ze służek wystarczył, by przegnać z nich napięcie. Z każdym kolejnym księżycem jednak problemy nasilały się, mięśnie nie nadążały z przygotowywaniem się do zwiększającego gwałtownie ciężaru, a ona sama nieraz szukała ulgi w gorących kąpielach i rozgrzanych olejkach wmasowywanych w skórę, które dawały jedynie tymczasową ulgę. Bliźnięta mogły być postrzegane jako większe błogosławieństwo ze strony Siedmiu, ale dla kobiecego ciała stanowiły prawdziwe wyzwanie, zwłaszcza gdy siła nigdy nie stanowiła mocnej strony Velaryonówny. Zamiast krzepy cechowała ją zwinność i szybkość - obie cechy odebrane jej zostały wraz ze zwiększonymi gabarytami, pozostawiając na kształt niemogącego odnaleźć się w niewoli zwierza. Wszystko znajdowało się nagle poza jej zasięgiem, tak, gdy chodziło o fizyczne restrykcje, jak i kwestie raczej związane z umysłem. Faktycznie wszystko to wydawało jej się średnio pomocne w kontekście marzeń o skrzydlatych bestiach, fascynacji dziedzictwem przodków. Rzeczywistość zdawała się wcierać jej w twarz fakt, że stanowiła część rodu, którego nazwiska nie nosili dumny smoczy jeźdźcy, a pomniejsza bogata rodzina, która miała szczęście szukać nowego życia poza granicami zniszczonej Zagładą Valyrii. Choć Velaryonowie dosiadali smoków, to tylko przez wzgląd na domieszkę krwi Targaryenów, która według niektórych tliła się w jej własnej osobie zbyt słabo. Nie doceniali jej. Nikt jej nie doceniał.
"Chęci przywłaszczenia sobie smoka", a więc chciwość. Wiedziała, że wielu w przeszłości postrzegało stworzenia ziejące ogniem, jako broń ostateczną do rozgromienia swych wrogów. Pragnęło mieć na usługach potężne istoty zdolne unicestwiać całe miasta, zmiatać z powierzchni ziemi ogromne armie. Niegdyś, gdy marzyła o wejściu na smoczy grzbiet daleko jej było do podobnych aspiracji - zamiast tego śniła o przestworzach, które dawniej przemierzała jej matka, podmuchach wiatru we włosach i ziemi wyglądającej z odległości niczym zabawkowa makieta. Teraz gdy myślała o zawartości jaja, pierwszym co przychodziło jej na myśl było z kolei bezpieczeństwo - żywa forteca twardych jak stal łusek, stojąca między nią i dziećmi, a zagrożeniami.
- Pamiętam niektórych z obcokrajowców. Zdawali się kreować smocze jaja na drogocenne kamienie, bezużyteczne w erze wyginięcia smoków - pamiętała ich spoza murów twierdzy, porównujących wartość bezcennych artefaktów do rzeczy zupełnie zwyczajnych - broni czy statków. Wydawali jej się wtedy ignorantami, ale teraz zaczynała myśleć, że był to jedynie fałszywy obraz, który kreowali na potrzeby swych intryg. - Nie pojmuję, jak ktokolwiek zdolny jest odsprzedać jajo za byle złoto.
Jej ostatnie słowa mogły zabrzmieć nieco ostrzej, niż planowała, ale mając świeżo w pamięci wspomnienie ciepła łusek, nie wyobrażała się, by jakiekolwiek kosztowności mogły zrównoważyć jej ich wartość. Pozostałość wymarłej rasy, wspomnienie odebranego jej kochanka - wszystko to znaczyło, że nigdy nie miałaby zdecydować się o rozstaniu ot tak z tym niezwykłym przedmiotem, w jakiego posiadanie weszła w wyniku tragedii. Nie miało to nastąpić, nawet jeśli nigdy nie udałoby jej się skłonić do wyjścia na świat jego mieszkańca - czytana księga faktycznie nie wydawała się w tym względzie zbyt pomocna. Mimo to pochyliła się na tymże tekstem ze znacznie większym skupieniem, niż miało to miejsce w przypadku poprzednich fragmentów. Rozkładała wydarzenia na czynniki pierwsze, jakby miały jej one zdradzić przepis na sukces. Dziesiąty księżyc, po zmroku. Grupka śmiałków, kierowana złymi intencjami, zbrodniarzy wręcz. Obecne na miejscu gady, które broniąc się, położyły kres żywotowi agresorów wraz z jednym atakiem. I nowy smok, zrodzony z płomieni.
Myślała o tym tak intensywnie, że pierwsze z wypowiedzi starca zupełnie jej umknęły, a dopiero wspomnienie o dzieciach skutecznie przyciągnęło jej uwagę. Podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem, ku brzuchowi, by następnie znów skupiając się na uśmiechniętej twarzy mężczyzny. Tezy, którymi dzielił się na temat świata, nie były najmilsze dla ucha przyszłej matki, ale zbyt dobrze poznała otoczenie, by zdolna była zaprzeczyć twierdzeniom. Ten świat nie był dobrym miejscem, nie dla niej, a już na pewno nie dla bezbronnych istot z krwi jej oraz Daerona. Ostracyzm, z którym sama spotykała się przez wzgląd na swój stan, był tylko niewielkim przedsmakiem tego, co czekało na dzieci zrodzone poza małżeńskim łożem. Jedna zakończona wojna wcale nie oznaczała "życzliwości" i pokoju, a jedynie regenerację sił dla zaangażowanych stron. Ich władca zasiadał na tronie zbudowanym z litości, do której nie miał prawa, a także pobożności, która potrafiła wzbudzać jedynie rozczarowanie. Po raz pierwszy zaczęła zastanawiać się, czy skoro sama była skłonna opuścić ten świat, to egoizmem i ignorancją nie była decyzja, o sprowadzeniu do niego dzieci. Teraz jednak było za późno na podobne wątpliwości.
- Moją odpowiedzialnością jest, by dla nich zmienić to miejsce na lepsze, zbliżyć je do ideału - jedna młódka wątpliwej reputacji, kontra świat pełen podłości i budowanych przez pokolenia tradycji działających na jej niekorzyść. Nie udałoby jej się dokonać tego samemu, a może i ludzkie wsparcie okazać się miało niewystarczające. Czy Bogowie Andalów, obcej jej przecież nacji, wystarczyliby ze swym wstawiennictwem? A może powinna była poszukać rozwiązania u własnych korzeni. Miała zbyt wiele wątpliwości, a choć bycie w pełni u kontroli nigdy nie stanowiło u niej wymogu, to tym razem pragnęła mieć władzę choćby nad odrobiną własnego życia. - Czuję się jak dziecko posadzone na grzbiet narowistego konia[b] - zaczęła metaforą, która dość bliska była jej związanemu z jeździectwem sercu. - [b]Równie dobrze może mnie dowieść do celu, co zrzucić przy pierwszym kaprysie, bez żadnych szans na zatrzymanie tragedii. Ma pani matka twierdzi, że "wszystko nam zapewnią" z panem ojcem, brat mówi o obronieniu mnie, nas, ale...
Nie mogła podważyć na głos ich obietnic, zwłaszcza w przypadku lady Baeli, ale przekaz wypowiedzi był jasny. Słowa rzucane przez ludzi były ulotne, jakby spisane piaskiem - mogli sami, jednym ruchem dłoni, zniszczyć ich przekaz lub też patrzeć jak wiatry losu rozsypują ziarenka, niwecząc plany. Przekonała się o tym boleśnie na przykładzie ojca swych dzieci.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptySro 22 Sty - 14:04

MG


Nie ma rzeczy idealnych, lady Velaryon – odpowiedział ze spokojem Maester wsłuchując się w opowieść swojej rozmówczyni, która wcale nie wydawała się być optymistyczną wizją przyszłości. – Wszystko ma swoje skazy. Żółw morski, co zabezpiecza się przed drapieżcami swoją skorupą, potrzebuje kilkunastu minut by dotrzeć do wody. To wystarczający czas dla drapieżników. Jako matka dasz swoim dzieciom co najlepsze, jednak, ym... – Maester na chwilę zamilkł. Czy on właśnie chciał powiedzieć, że chociaż Aenessa może się starać, to i tak niewiele od niej zależy? Z drugiej strony człowiek to przecież nie żółw. Może o wiele więcej, jeżeli tylko się zaweźmie i postawi na swoim. – Jednak to dość słaba metafora. – Szybko dokończył, a na jego twarzy pojawił się niemy uśmiech. Nie był zadowolony z tego co ma miejsce na Driftmarku, ale sam niewiele może. Aenessa nie wydawała się być otoczona miłością na jaką teraz zasługuje, sama zresztą tego nie przyznawała. Braedon nie był mistrzem wnikliwych obserwacji innych ludzi, ale nawet dziecko zauważyłoby, że coś jest nie tak.

Z całą pewnością wam zapewnią, lady Velaryon. Masz w końcu nie tylko swoją najbliższą rodzinę, ale i całą wyspę. Narodziny będą dobrą nowiną dla nas wszystkich. Myślę, że obecna niepewność wynika jedynie z obawy przed pierwszą ciążą, którą damy, mam wrażenie, przechodzą całkiem spokojnie. A jak już wszyscy zobaczymy kolejnego potomka, to od razu rodzina zrobi dla niego bądź dla niej wszystko. – A co z ojcem? Nikt nie słyszał o małżeństwie Aenessy, a gdyby ktoś już taki był, to potomek raczej nie przyszedłby na świat na rodowej wyspie kobiety. Ten wątek jednak Braedon pozwolił zostawić sobie dla samego siebie, wszak nigdy nie był szczególnie dobry w rozmowach na temat uczuć i wolał tego nie kontynuować. – Może przejdziemy do dalszego rozdziału. Myślę, że to będzie dobre zakończenie naszego dzisiejszego spotkania. – Chcąc powrócić do ich głównego celu nauki, odchodząc od momentu w którym już będzie za późno na ucieczkę, Maester pochwycił książkę i dość szybko zaczął przerzucać kolejne strony dzieła. – Bardzo ciekawy rozdział, lady Velaryon – powiedział z takim entuzjazmem, jakiego Aenessa jeszcze dzisiaj nie słyszała. Czy faktycznie zaciekawiła go jakaś treść z tej nieodpowiedniej książki? – Choć może na pierwszy rzut oka wydawać się, że powinien być dla nas smutny, to chciałbym pokazać ci, moja pani, pozytywny aspekt minionych wydarzeń. Ludzie czasami błędnie to interpretują, skupiając się jedynie na negatywnych odczuciach. – Faktycznie nietakt Maestra mógł się wydawać ogromny, bo rozdział zatytułowany był "śmierć smoka". Te słowa szczególnie mogły zaboleć w tym momencie i choć wydawać mogłoby się, że Braedon postradał zmysły pokazując to Aenessie, to może w tym jest jakaś głębsza myśl?

// I jak ostatnio, k100+15.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptySro 22 Sty - 16:39

Niezbyt udane próby podniesienia jej na duchu za pomocą tej nie najlepiej dobranej metafory nie miały dramatycznie pogorszyć nastroju Aenessy, ale z drugiej strony na pewno go nie poprawiły. Słuchała uważnie opowieści o żółwiach, próbując nadążyć za tokiem rozumowania mężczyzny, wyłapać jakąś pozytywną puentę z całej tej historii o morskiej faunie, a jej brwi zdawały się coraz bardziej ku sobie zbliżać. Człowiek faktycznie nie był zwierzęciem jak to z monologu Maestera, wciąż jednak stanowił zwierzę jako taki. Mogli nie rzucać się sobie do gardeł, wymawiając się etykietą i ucywilizowaniem, zmieniły się jednak tylko środki wykorzystywane do krzywdzenia innych, a nie same cele. Ileż to razy widziała na dworze, w jaką sztukę przeobrazili pogrążanie innych, sprawianie cierpienia swemu bliźniemu. A ona sama była być może w jeszcze gorszej sytuacji, niż ta żółwia matka - jej dzieci nigdy nie znalazłyby prawdziwie "bezpieczeństwa" oceanu, całe ich życie miało być jednym wielkim niekończącym się marszem przez piaski plaży, podczas gdy drapieżniki krążyłyby nad głowami. Mogła być czulsza, niż żółwica, próbując pozostać u boku dziatek w tej podróży, ale Siedmiu poskąpiło jej samej twardego pancerza - była potencjalną ofiarą jedynie w nieco mniejszym stopniu, niż niewinne pociechy. Nie wyglądało na to, by analizowanie metafory mogło doprowadzić ją do czegoś innego, niż załamania rąk nad losem wszystkich zaangażowanych, przytaknęła więc jedynie stwierdzeniu uczonego, nie widząc nawet jego uśmiechu, gdy wzrokiem uciekła ku leżącej przy nich książce.
- Wszystko - powtórzyła za nim, bardziej dla siebie, niż by podjąć rozmowę. - Naprawdę tak uważasz, maestrze? Służysz naszej rodzinie już parę dekad, doskonale znasz mych rodziców.
Lepiej niż ja, chciała dodać, ale i bez tych słów przekaz był dość jasny. Wątpiła w nich , tak w matkę, którą kiedyś wystawiała na niemal boski piedestał, jak i ojca, wiecznego nieobecnego w życiu Driftmarku. Wszyscy widzieli, że relacje między córką a rodzicami były nadszarpnięte, a więc i brak zaufania nie powinien zaskakiwać, a jedynie potwierdzać tezę o gorzejącym między Velaryonami konflikcie. Wątpiła w ich wsparcie i to mimo zapewnień, o których wspominała jeszcze przed chwilą. Gdyby mieli wybierać między nią i bękarcim wnukiem bez mrugnięcia okiem wskazaliby swą córkę - co jeśli podobny dylemat postawią przed nimi nie Bogowie w czasie porodu, a król w kolejnych księżycach? Zrozumieją to, o czym mówiła już wcześniej, że bez tego dziecięcia nie było dla niej miejsca w świecie żywych, czy może będą liczyć, że wciąż jeszcze uda im się ją opchnąć innemu lordowi, by rodziła mu potomków? Że pozostawiona bez mężczyzny życia, bez dzieci, nie odda się w ramiona Nieznajomego... Lub niewdzięcznej kochanki, jaką była Zemsta.
Nie rozpogodziła się zupełnie, słysząc o ciekawości rozdziału, jednakowoż entuzjazm mężczyzny udzielił się jej nieco i ponownie skupiła się na analizowanych tekstach. Od razu tego pożałowała, bo już sam tytuł kolejnego fragmentu zdawał się niczym cios w brzuch, zmuszając do głośnego nabrania powietrza. Przez chwilę zamilkła, nie mogąc zmusić oczu by oderwały się od tego krzywdzącego zbitku liter, w końcu jednak zaczęła czytać, choć jej głos zdawał się zwłaszcza na początku lekko drżeć.

Śmierć smoka nie rzeczą jasną dla osób. Gady te, przeżyć niejednego swojego jeźdźcę z pewnością zdumiewały chęcią do pozostania naszej ziemi. Odejście tego świata nie jednak ich przysługi nas. Legendy głoszą, że wschodzie krainy udało wytworzyć zbroję z łusek, będącą największym obecnego człowieka. Zbroja mogła odbijać każdy a przebić jej udało się nawet mieczom wykuwanym przez kowali. Ich kości, ciemne smoła, mogły z być zaostrzone i do użycia w w wszelakich formach. podają wierzenia, nie narzędzia wojskowe były co pozostawiły po te kreatury. Wierzy sie, że miejscu, w którym smok, jego duch na zawsze, chroniąc którzy okażą mu a niosąc na tych, co zdepczą ciało i zapomną nim, wymazując go swojej historii. Ludzie jednak zwykli ich nie do swoich krain, lecz atakowanie niewinnych, zdobywania co im bogowie dali. Na nich zgubny los.

Tym razem nie było błyskotliwego komentarza, żadnej choćby najkrótsze analizy fragmentu, którego zresztą zrozumiała tym razem znaczną większość. Oczywiście, że po smokach pozostawało wiele - czaszki skrzydlatych gadów zdobiły Wielką Salę Czerwonej Twierdzy, a z ich kości tworzono bronie i biżuterie spotykane sporadycznie w Westeros. I Młody Smok nie zniknął zupełnie z tego świata, czego je stan był najlepszym dowodem - jego pamięć przetrwałaby, niezależnie od ceny, jaką przyszłoby Velaryonównie zapłacić. I tylko jedna rzecz w całym tym fragmencie była dla niej zaskoczeniem, ściskającym boleśnie serce. Czy i duch Daerona przywiązany był do miejsca jego śmierci? Czy na zawsze już musiał stąpać po podłej, dornijskiej ziemi? Chciała dla niego spokoju po śmierci - tylko tyle i aż tyle.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyCzw 23 Sty - 21:39

MG


Maester wolał nie odpowiadać na pytanie Aenessy. Nie za bardzo liczyło sie to, co on tak naprawdę uważa, a jedynie jaka wiedza jest spisana przez innych uczonych. Pomagał w zrozumieniu pewnych kwestii dotyczących zielarstwa, historii, astronomii, rzeczy pewnych dla ludzi, a nie tego, czy rodzice lady Velaryon, jak i właściwie cała jej rodzina, pomoże w tym ciężkim okresie nie tylko dla samej rodzącej, ale i dla nich samych. Z pewnością niektórzy możnowładcy będą szczególnie zainteresowani tematem narodzin dziecka, a jeżeli może uniknąć konsekwencji związanych z nieodpowiednim wysławianiem się, to woli już nic nie mówić. Na słowa kobiety jedynie uśmiechnął się nieco szerzej niż zwykle, kiwając potakująco głową, choć wcale nie zgadzał się z wypowiedzianymi kilka minut temu słowami. Braedon nigdy nie należał do odważnych osób, nie tego w końcu uczyli w Cytadeli, a on sam raczej był skryty za księgami i własnym ogródkiem starcem. Los przyszłych Velaryonów, jak i samej lady były dla niego ważne, lecz mimo wszystko nie tak jak jego życie. Z pewnością nikt o zdrowych zmysłach nie mógłby pomyśleć, że wypowiedziane tutaj słowa dezaprobaty do rządzących w Driftmarku mogłyby spowodować jakąkolwiek karę na Maestra, ale on wolał nie kusić losu. Może dlatego tak bardzo lubi tę, mimo wszystko, nieco odosobnioną od kontynentu wyspę?

Braedona zmartwił brak komentarza Aenessy, której wzrok wskazywał na to, że jednak czytała tekst dosyć płynnie, nie zatrzymując się w jednym miejscu, by przeanalizować dość proste słowo. Nie chciał dłużej tego przeciągać, ale pragnął powiedzieć kobiecie jeszcze kilka ostatnich chwil. Bardzo możliwe, że widzą się ostatni raz przed narodzinami dziedzica, o ile nie będzie to zwykła kontrola stanu w komnatach Velaryonów. – Mghm, no to tak... – Zakaszlał głośno, chcąc zwrócić na siebie uwagę kobiety i z radością przeczytał cały tekst rozdziału:

Śmierć smoka nie była rzeczą jasną dla wielu osób. Gady te, mogące przeżyć niejednego swojego jeźdźcę, z pewnością zdumiewały swoją chęcią do pozostania na naszej ziemi. Odejście z tego świata nie kończyło jednak ich przysługi dla nas.Legendy głoszą, że na wschodzie krainy udało się wytworzyć zbroję z ich łusek, będącą największym dziełem obecnego człowieka. Zbroja ta mogła odbijać każdy pocisk, a przebić jej nie udało się nawet najostrzejszym mieczom wykuwanym przez najlepszych kowali. Ich kości, ciemne jak smoła, mogły z łatwością być zaostrzone i przystosowane do użycia w boju w wszelakich formach. Jak podają wierzenia, nie tylko narzędzia wojskowe były tym, co pozostawiły po sobie te kreatury. Wierzy sie, że w miejscu, w którym był smok, jego duch pozostaje na zawsze, chroniąc tych, którzy okażą mu szacunek, a niosąc na zgubę tych, co zdepczą jego ciało i zapomną o nim, wymazując go ze swojej historii. Ludzie jednak zwykli wykorzystywać ich nie do bronienia swoich krain, lecz do atakowanie niewinnych, zdobywania tego, co im bogowie nie dali. Na nich czeka zgubny los.

Chyba jedyny tekst, z którym mogę się prawie całkowicie zgodzić, moja pani. W istocie smoki pozostawiają po sobie wiele rzeczy i nawet śmierć nie jest w stanie ich z nimi zabrać. Ponoć ci, co posiadają taki oręż, mogą walczyć o wiele lepiej, nie męcząc się przy tym, jakby w nich wstąpił duch smoka! – Zaśmiał się pogodnie patrząc na kobietę, chcąc jakby zarazić ją swoim optymizmem. – Walka to przecież jednak nie wszystko. Podobnie jak i ludzie, smoki, jak możemy wyczytać, pozostawiają po sobie cząstkę swego ducha. Tam, gdzie zginęły i tam, gdzie bliskie było ich serce, lady Velaryon. Jeżeli jesteśmy wystarczająco skupieni, możemy ujrzeć jego działanie w codziennych czynnościach. Duch nasz to coś więcej niż materialne zdobycze i czasami on daje nam najwięcej siły. Śmierć kończy jeden etap, ale rozpoczyna drugi, o wiele silniejszy niż możemy się spodziewać. – Te słowa nie pasowały w żadnym stopniu do tego, jaki był Braedon przez całą rozmowę. Nie wierzył on w magię, nie wierzył w to, że może istnieć coś niezbadane. Czy jednak był w stanie choć przez chwilę skłamać, aby choć tak móc pomóc kobiecie? – Duch smoka jest równie silny, jak i nie silniejszy, ale sam go nie odczułem. Czułaś kiedyś ich obecność, lady Velaryon? W Królewskiej Przystani z pewnością ich obecność jest o wiele silniejsza, niż na oddalonym Driftmarku. – Chcąc jakby zakończyć sesję czytania, odchodząc od niezręcznego tematu, powstał wreszcie z krzesła chwytając praktycznie nieruszony kubek z substancją, która przez ten czas zdążyła już się ochłodzić. – Myślę, że moje wcześniejsze napary lepiej jednak działają. W końcu co moja wiedza, to nie wiedza jakiegoś maestra z Gulltown. – Zachichotał cicho pod nosem przelewając na nowo substancję do miedzianego naczynia, oddalonego od stołu z księgami. Pewnie i tak będzie musiał się pozbyć jego zawartości nieco później.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyPią 24 Sty - 10:53

Brak odpowiedzi był dla niej równie wymowny, co gdyby zdecydował się wypowiedzieć słowa przeczące. Ten jeden raz nawet wrodzony optymizm nie był w stanie osłonić ją przed czarnymi myślami, a wspomnienia wszelkich negatywnych interakcji z rodzicami w ciągu ostatnich księżyców nabrały na wyrazistości. Nie było sensu za bardzo opierać się na Velaryonach - niezależnie od całej miłości, jaką sama ich darzyła i oddania wobec rodziny, ta nie byłaby zapewne skłonna zaryzykować dla swej najmłodszej pociechy więcej, niż było to konieczne. Być może jeszcze na braci byłaby w stanie liczyć - w czasie ich ostatniej rozmowy Rhaegor dał jej do zrozumienia, iż skłonny był podważyć autorytet władców Driftmarku i stanąć murem za jej osobą. Co jednak mógł uczynić on sam, wciąż jeszcze cieszący się jedynie tytułem dziedzica, nawet pomimo pełnienia większości obowiązków lordowskich? Po raz pierwszy w życiu, choć otaczało ją całe grono teoretycznie życzliwych osób, czuła się samotna jak palec i nie nie mogła na to poradzić. Żadne męskie ramiona nie poratowałyby jej swoim ciepłem, żadne miłe słowo nie spłynęłoby na nią z ust przyjaciółek. Była tylko pusta sypialnia, pamiętająca jeszcze jej lata dziecięce i wpatrywanie się w sufit do późnych godzin nocnych, gdy pod dłoniami spoczywającymi na brzuchu poruszało się nowe życie.
Nie oderwała wzroku od stronicy nawet wtedy, gdy odkaszlnął i przystąpił do głośnej lektury tekstu. Śledziła kolejne jego wersy wzrokiem, raz jeszcze skupiając się na ich treści, jakby mogło to coś faktycznie zmienić. Łączyła kolejne wyrazy z ich znaczeniami, ale jednocześnie skupiała się na całości fragmentu, naprawdę starając się odnaleźć pocieszenie. Nigdy nie słyszała o zbroi, półlegendarnym przedmiocie mającym oferować niemalże całkowitą ochronę dla noszącego ją, a z drugiej strony wydawała się ona równie realistyczna, co wspominana broń, której istnienie obiło się jej o uszy. Kiedyś pozwoliła sobie nawet na marzenia, iż pewnego razu łuk ze smoczej kości dołączy do jej dobytku - głupie nadzieje małej dziewczynki, która postrzegała strzelectwo jako ważną część dla swej przyszłości. Wystarczyło jej już spełnienie innego marzenia - wejście w posiadanie smoczego jaja, co zadziało się w tych jakże okropnych okolicznościach. Gdyby tylko zrzeknięcie się go przywróciło im Daerona nie wahałaby się ani przez chwilę, ale jej zdanie w tej kwestii nie obchodziło nikogo, a już na pewno nie Bogów.
Dopiero wspomnienie, iż nie tylko miejsce śmierci, ale również to, które było "bliskie ich sercu" potrafiło zatrzymać przy sobie cząstkę ducha, zdołało ją nieco ożywić. Gdyby faktycznie tak było, gdyby fragment duszy zostawał wraz z ukochanymi miejscami i osobami, wówczas mogłoby to oznaczać, że i z nią takowy pozostawał. Nosiła już cząstkę Daerona pod sercem, dostrzegała ją w cieple łusek smoczego jaja, ale wciąż zdawało jej się to niewystarczające. Może wcale nie była tak pełna pokory, jak jej się wydawało, może tak naprawdę stanowiła osobę chciwą, której wiecznie było mało.
- Nie podejrzewałabym cię, maestrze, o wiarę w podobnie nienamacalne zjawiska - odpowiedziała, zaskakująco sceptycznie, jak na siebie. Mogła być czasem beznadziejną optymistką, naiwnie wierzącą w niektóre kwestie, ale nie była głupia, a ostatnie wydarzenia coraz częściej wyciągały z niej ukryte pokłady sceptycyzmu wobec świata. Mimo to zdecydowała się podjąć ostrożnie temat, tak bliski przecież jej sercu. - Wydawać by się mogło, że smoki ledwie wczoraj wznosiły się ponad stolicą. Ich czaszki zdają się śledzić każdy ruch na Wielkiej Sali, tańczą cieniami rzucanymi przez światło pochodni, jakby wcale nie pozostawały martwe od dekad. Ale to w ludziach ich wspomnienie jest najsilniejsze... - urwała, zbierając siły na zdanie, które powinna była wypowiedzieć. Zasługiwał przecież na nie. - Nie nazywali go Młodym Smokiem bez powodu. Miał smoczą, a nie ludzką duszę.
Była w jej słowach intymność i ciężar - smutek nie poddanego wspominającego zmarłego władcę, a właśnie pogrążonej w żałobie osoby przywołującej ku pamięci obrazy utraconego ukochanego. Musiała nauczyć się o nim mówić na nowo, krok po kroku oswobodzić z krępujących więzów rozpaczy. Miała przecież zachować od zapomnienia Jego pamięć, opowiadać Jego dzieciom o wspaniałych dokonaniach ich ojca, a wszystko to należało czynić z dumą i radością, a nie negatywnymi uczuciami.
- Osobiście zdecydowanie bardziej preferuję sprawdzone przepisy, jakimi miałeś okazję mnie raczyć, maestrze - przytaknęła mu, z pewną nieufnością odprowadzając wzrokiem zabierany kubek. Jeden dla Aenessy, zero dla smakującej jak błoto mikstury. - Właściwie to z chęcią wypiłabym któryś z naparów przed snem. Może ten z waleriany lub rumianku?
Jej słowa jedynie potwierdzały to, co mogli dostrzec wszyscy mieszkańcy twierdzy włącznie z maesterem i to mimo jej starań, by pozostawać raczej pogodną. Velaryonówna denerwowała się zbliżającym rozwiązaniem i tym, co miało nastąpić w życiu ich wszystkich, wraz z pojawieniem się w świecie królewskich dzieci z nieprawego łoża. Waleriana stanowiła chyba najczęstszy składnik jej napojów - nie miała działania uzależniającego, a więc była bezpieczna nawet przy długotrwałym stosowaniu, którego dopuszczał się teraz złotowłosa.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyPią 24 Sty - 22:01

MG


Maester czuł, że wypowiedziane przez niego słowa odnośnie duchów smoków nie do końca trafiły do Aenessy, a raczej ona sama nie uznała tego, że Braedon mógłby kiedykolwiek tak pomyśleć. Ten nie chcąc kontynuować tej farsy, pokiwał jedynie głową powoli wyciągając co większe kawałki wilgotnej kory drzewa i innego zielska, które przez swój pobyt w miksturze przybrały już ciemnej barwy. Przyzwyczajona do naparów kobieta najwyraźniej nie była przygotowana na wywar, będący o wiele cięższym napojem, choć skrywającym substancje niedostępne w zwykłym przegotowaniu liści. – Z pewnością król Daeron, będący smokiem, jak lady powiedziała, będzie spoglądał na swojego brata piastującego już za parę księżyców oficjalnie żelazny tron. Może z jego odwagą i chęcią do działania i z pobożnością Baelora czeka nas świetlana przyszłość i dążenie do wspomnianego przez nas ideału. – Odwrócił na chwilę głowę obdarzając Aenessę ciepłym uśmiechem, samemu przelewając resztki zawartości naczynia do ziemi kilku niewielkich roślinek stojących przy tylnych drzwiach komnaty. Samo schylenie się, aby ich dosięgnąć, było dla niego nie lada wyzwaniem.

O bogowie. – Wyrzucił ciężko podnosząc się wreszcie z kolan, trzymając sie prawą ręką w okolicach kręgosłupa. Dopiero po chwili, jak już nieco odpocznął, ruszył ponownie w kierunku stołu – Starość i ciąża czasami bywają bardzo podobne. Zawsze mnie zadziwia to, że kobiety potrafią być tak żwawe na swoje lata, a my musimy tak ciężko to znosić. Pewnie podobnie będzie i z tobą, lady Velaryon. Teraz przeżyjesz dość nieprzyjemną ciążę, by na starość móc się rozkoszować widokiem swoich pięknych dzieci – powiedział dość chaotycznie łapiąc oddech co kilka wypowiedzianych słów. Życzenie komuś starości w obecnej sytuacji mogło być jedną z najlepszych rzeczy, patrząc jak wielu lordów zginęło na piaskach Dorne, zostawiając młodych zastępców na swoim miejscu. – Przygotuję własnoręcznie napar, ostatnio zebrałem bardzo dobrej jakości susz, który już po samym zapachu świadczył o bogatej gamie substancji leczniczych. Obiecuję, że tym razem ci posmakuje. – Zaśmiał się cicho wspominając swój chwilowy niewypał z wywarem. Braedon nie obrażał się, rozumiał to, że niewielu dzieli jego zainteresowania zielarskie i chęć do eksperymentowania z dość specyficznymi smakami. Lepiej się z siebie śmiać niż potem płakać. – Przepiękny valyriański, nie zdążyłem jeszcze pochwalić. Niewielu może się pochwalić przeczytaniem całego wstępu do rozdziału i dukają gorzej niż jak byli dziećmi. – Chcąc posprzątać nieco miejsce swojej pracy, bo w końcu nie wypada tak przyjmować damy, złożył obie książki Aenessy na mały stosik, który położył z brzegu stołu, samemu sprzątając rozrzucone pergaminy. – Ostatnio widziałem w dolnej biblioteczce księgę na temat fazy księżyca, a naszym zachowaniem. Ponoć nawet ma to wpływ na narodziny dziecka, niebywałe. – Kolejne zabobony, w które wierzy Maester? Kobiety jednak, jak sam sądził, są o wiele bardziej wyczulone na ten temat i potrafią uwierzyć w wiele rzeczy, które jakkolwiek dotyczą ich dzieci. Może i to pomoże Aenessie w niemyśleniu o trudnych etapach jej życia. – Postaram się ją przygotować wraz z naparem. Z pewnością światło księżyca wspomoże lekturę tej zaskakująco dobrej lektury.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptySob 25 Sty - 10:55

Trudno było doszukać się w jej twarzy konkretnej reakcji na słowa o tym, by smocza dusza Daerona sprawować miała pieczę nad jego bratem. Starała się wyglądać na zamyśloną, a nie niezadowoloną, gdy rządy Baelora określane były jako coś, choć w najmniejszym stopniu pozytywnego. I nie chodziło jej o to, że dziecię noszone w jej łonie powinno było zastąpić na tronie zmarłego ojca - doprawdy ostatnim, o czym myślała, to próby wepchnięcia na Żelazny Tron mającej przyjść na świat pociechy. Nawet dla siebie nigdy dla siebie nie pragnęła otwarcie władzy związanej z koroną, widząc, jak wielkim brzemieniem była i jak ogromne zagrożenie ze sobą niosła. Dziecko było bezpieczniejsze z dala od tego wykrzywionego siedziska, gotowego rozedrzeć skórę jednym z dziesiątków wystających niczym zęby mieczy, ale z drugiej strony nie było to również i miejsce dla młodszego brata Młodego Smoka. Ten o wiele szybciej odnalazłby się w sepcie i, Velaryonówna nie miała wątpliwości, sam chętniej by się tam znalazł.
- Może... - odparła, mocno niepewna? Zdemotywowana? A może zwyczajnie pogrążona w myślach i zmęczona nieco?
Kto zatem? Do głowy od razu przychodziła Shaena, kobieta, którą przyszło jej tytułować nie tylko królewną, a później królową, ale również przyjaciółką. Zniosła w swoim życiu tyleż prób, przeszła daleką drogę i Aenessa nie wątpiła, że z rodzeństwa zrodzonego z mariażu Aegona III oraz Daenaery Velaryon to ona najlepiej odnalazłaby się, przewodząc Siedmiu Królestwom. Lud ją kochał, szlachta znała z dużej aktywności na dworze, a do tego była zwyczajnie dobrą osobą, bez skłonności do popadania w skrajności. Całokształt zapewne burzył w oczach wielu fakt, że należała do płci niewieściej, ale dla niej fakt ten stanowił jedynie kolejny plus - Westeros potrzebowało nieco delikatności po intensywnych wydarzeniach ostatnich księżyców.
Znów nie miała jak wesprzeć starszego mężczyzny, pozostało więc jedynie posłać mu pełne zrozumienia spojrzenie. Każda zmiana pozycji i dla niej stanowiła teraz wyzwanie, samodzielne ubieranie się było poza jej możliwościami przy większości kreacji, a w czasie kąpieli wymagała wsparcia nawet przy wchodzeniu i wychodzeniu z bali z wodą. Wszystko to jednak było warte poświęceń, gdy w grę wchodziły dzieci Daerona, niezależnie jakie nazwisko ostatecznie miały nosić w życiu, a także jak zdecydowałyby się przez nie przejść.
- Brzmi jak dobra przyszłość. Dziękuję - jej głos był już bardziej miękki, a uśmiech powrócił na lico.
Roztaczana przed nią wizja faktycznie była dość przyjemna - Aenessa nie miała trudności, by zwizualizować sobie własną osobę zasiadającą na w jednym z okien biblioteki Driftmarku, mając na karku pięćdziesiąt lub więcej dni imienia, obserwując raz jeszcze zamkowy dziedziniec. Mężczyzna o srebrnych włosach trenowałby na nim kolejne uderzenia mieczem, prezentując technikę własnym dzieciom, podczas gdy wsparta o łuk kobieta o równie jasnych włosach przyglądałaby się temu nieco z boku, od czasu do czasu zakrzykując motywujące uwagi. Pamięć o Daeronie żyłaby wraz z kolejnymi pokoleniami, widoczna w ich licach i gorejąca w pamięci. Ona sama mogłaby pewnego dnia zamknąć oczy, tylko po to, by otworzyć je ponownie już w ramionach ukochanego, dumnego z dotrzymanych przez nią obietnic.
- Jestem pewna, że bardziej trafi w me gusta, ale dziękuję za starania - odpowiedziała, nieco zawstydzona. - Miałam dobrych nauczycieli valyriańskiego. Wszak ty, maestrze przyuczałeś mnie do podstaw, a Dae- - z rozpędu chciała nazwać władcę po imieniu, zreflektowała się jednak w pół słowa. - A Jego Wysokość znajdywał nieraz odrobinę czasu, by pokonwersować w nim ze mną. - szczegóły, iż odbywało się to nieraz w jego sypialni, a tematyka odbiegała często od tych akceptowalnych na salonach, zamierzała pozostawić dla siebie.
Zamrugała, nieco zdziwiona kolejną z wypowiedzi uczonego, które nijak nie pasowała do jego racjonalnego podejścia do życia, tym razem jednak nie zamierzała w żaden sposób podważać szczerości słów, bowiem tematyka faktycznie zaintrygowała ją nieco. Może były to tylko ludowe gadania, a może faktycznie faza księżyca wpływać miała na dziecko - jego narodziny, zdrowie czy też osobowość?
- Będę wdzięczna - skinęła głową. - Ale prócz ich mądrości... Czy jest coś, co powinnam uczynić w najbliższych dniach? Jakieś konkretne "przygotowania"?
Zadawała już podobne pytania związane z rozwiązaniem, ale pragnęła mieć na świeżo w pamięci wszelkie rady maestera, które miałyby ułatwić całe doświadczenie tak dla niej, jak i dla rodzącego się dziecka.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyWto 28 Sty - 18:27

MG


Pokiwał głową z uznaniem na podziękowanie kobiety. Czy jego plan się udał? W sumie ciężko określić i nawet Braedon wolał się już nie upewniać w nastroju Aenessy, pozostawiając tę kwestię względnie otwartą. – Język nas kształtuje, moja pani. Im dłużej mówimy w danym języku, tym więcej stajemy się niczym jego ojczyści mówcy. Niektórzy potrafią być potulni we wspólnej mowie, a stawać się prawdziwymi smokami, gdy przemawiają po valyriańsku. Z pewnością na dworze królewskim było wiele płomienistych rozmów i czasem valyriańskie słowa lepiej oddawały stan emocjonalny w danej chwili. Może lady zatęskniła za tym charakterem? – Zaśmiał się cicho pod nosem porządkując książki, umieszczając je w odpowiednich przegrodach półek. – Każdy potrzebuje chwili wytchnienia od spokojnej i nudnej codzienności. To chyba najważniejsze, co teraz możesz zrobić, moja pani. – Sam szybko zmienił swoje miejsce, przechodząc do najmniejszej szafki w tym pokoju, z której pierwszej szuflady od góry wyciągnął niewielką rurkę z czarnymi ziarenkami w środku. Postawiwszy ją na podstawce, podpalił jej górę jednym z patyków leżących blisko palącego się wciąż niewielkiego stosiku. – Nie będę zalecał kadzideł, choć wie lady jak bardzo je lubię. Nos szybko się przyzwyczaja, a my możemy rozkoszować się ich działaniem. – Postukał parę razy palcem, wzniecając tym dym. Nic dziwnego, że na takie ekscesy nie ma miejsca w zamku, szczególnie w czasie ciąży. Ktoś mógłby jeszcze pomyśleć, że pali się czyjaś komnata, choć opary znad tego kadzidełka nie były aż tak duże.

Dziecko już jest wystarczająco duże, możemy tylko pomóc Tobie, moja pani. Poprosiłem niedawno jednego z tych... – Zamyślił się wpatrując w podłogę próbując sobie przypomnieć imię mało znanego dzieciaka. – Nie wiem. Tak czy siak. – Odwrócił się wreszcie w kierunku kobiety, pozostawiając już palące się nasiona w spokoju. – Napar z jasnoty, trzy kwiaty zalane do połowy ciepłą, nie wrzącą wodą. Mam nadzieję, że pamiętasz lady mój niemały wywód na temat ogrzewania wody. Może jeszcze nie teraz, ale będzie to przydatne to w czasie narodzin. Mniejszy ból i ilość krwi z pewnością pomoże wydostać się dziecku na świat. W końcu dbamy również i o twój komfort, lady. – Niektórzy z Driftmarku wydają się o tym zapominać. – Póki nie przyszedł czas rozwiązania, pamiętaj o letnich kąpielach. Zbyt ciepła woda może jedynie zawrócić ci w głowie, a to może mieć niemiłe konsekwencje. Panie skarżą się na problemy gastryczne. Dość... niezbyt taktowny temat do rozmowy, to może nie będę wypytywał. – Dało się zauważyć niezręczność na twarzy Maestra, który swój wzrok z Aenessy przeniósł na jedną z półek, jakby czegoś szukał. Jego rozmowa z innymi była już na dość niskim poziomie, a szczególnie o tak niegustownym temacie, o którym damy raczej nie rozmawiają. – Myślę, że odwar z litworu się sprawdzał w tym przypadku. Pewnie już się wszyscy na dworze nauczyli, aby korzenie odseparować, nim ci podadzą. Ja, jak widać. – Wskazał głową na kącik z kociołkiem. – O tym zapomniałem, a ponoć taki mądry jestem! Człowiek cały czas się uczy. Myślę, że najwięcej sama się nauczysz obserwując swoje ciało. Pamiętaj, że zawsze jestem obok. Może w tym okresie będę nawet bliżej niż zazwyczaj... Modlitwa do Matki o pomoc pomogła już niejednej kobiecie na tym świecie. Niech Siedmiu cię nie opuszcza w tym okresie. – Kończąc swój wywód, postukał raz jeszcze dłonią w dwie książki przygotowane dla kobiety. – No i nie zapominajmy o nauce. Może dziecko przesiąknie valyriańskim już od pierwszych sekund?
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyWto 28 Sty - 20:51

Faktycznie było lepiej spuścić zasłonę milczenia na kwestię jej aktualnego samopoczucia - zbytnie zajmowanie się nim i skłanianie młódki do przeanalizowania go mogłoby zapewne przynieść jedynie negatywne rezultaty. Im mniej czasu miałaby się nad sobą rozwodzić, tym lepiej. Zamiast tego faktycznie lepiej było kontynuować rozmowę, nawet jeśli ta odbiegała od pierwotnego powodu, dla którego młoda Velaryonówna się tutaj zjawiła.
- Mam nadzieję, że choć trochę pozwoli mi to zbliżyć się do mych przodków - Stara Valyria... Niezależnie od tego, czy byłaby tu mowa o smoczych lordach, z których wywodzili się Targaryenowie, czy też zwyczajnej szlachcie, od której pochodziło nazwisko noszone przez dziewczę, czuła się częścią dziedzictwa przodków. Smakując na języku słowa, które padały między wznoszącymi się ku niebu wieżami, nim Zagłada położyła im kres, czuła się, jakby te wcale nie zniknęły kompletnie. Pamięć o nich wciąż żyła, krew valyrian nadal krążyła w ich żyłach, a język pozostał w pamięci kolejnych pokoleń, oddając lepiej ich przemyślenie i uczucia - maester miał w tym absolutną rację, a Aenessa od razu widocznie się ożywiła. - Rzeczywiście odniosłam wrażenie, że gdy ktoś przemawiał z serca, wówczas valyriański okazywał się o wiele lepszym narzędziem, do oddania prawdziwej głębi uczuć. W chwili wyznania najszczerszej prawdy staje się wręcz nieoceniony.
Niemal zawsze, gdy rozmawiali o łączącej ich więzi, skłaniali się ku językowi przodków. Daeron zawsze bieglej nim władał, a ona mogła godzinami słuchać melodyczności słów opuszczających jego usta, nieważne czy rozprawiał akurat o chwale Podboju, czy opiewał ich bliskość. Na Driftmarku podobne zdolności miał chyba tylko maester oraz jej matka, a co zrozumiałe żadne z nich nie było zdolne podobnie jej zafascynować, nawet jeśli ceniła ich umiejętności.
Mężczyzna zdawał się nabrać nieco animuszu, otrzymując nowe, dość zajmujące zadanie. Najwyraźniej je pytanie i prośba spotkały się z pozytywnym odzewem, a ona sama z nieskrywaną fascynacją obserwowała kolejne działania uczonego. Nawet jeśli ona sama nie była zbyt dobrze zaznajomiona z metodyką przygotowywania naparów i wszelkich innych leczniczych substancji, to podglądanie innych w działaniu było całkiem satysfakcjonującym zajęciem, zwłaszcza że w obecnej sytuacji nie miała bardziej ekscytujących alternatyw do zapełnienia reszty dnia.
- Pachnie inaczej, niż zapamiętałam - zauważyła, pociągając kilka razy nosem, by w pełni zapoznać się z zapachem. - Intensywniej. Podoba mi się.
Sama była nieco zaskoczona tym ostatnim stwierdzeniem, wiele dobrze jej znanych woni okazywało się nagle niekoniecznie mile widziane. Teraz, choć przez chwilę, mogła się zupełnie rozkoszować, oddychając głęboko, a jedna z jej dłoni mimowolnie spoczęła na krągłości brzucha. Już po chwili wyczuć mogła ruch dziecka - kolejny bodziec, który skutecznie przepędzał napięcie z mięśni. Mogłaby zostać w tej chwili na zawsze, na chwilę zapominając o czekającej za drzwiami do pokoju samotności, a także mających nadejść w ciągu księżyca trudnościach.
- Carron? Gidden? - podpowiedziała, będąc całkiem dobrze zorientowaną wśród osób bywających na zamku i w jego okolicy, a zwłaszcza tych najmłodszych bywalcach. Wiedziała, że ta dwójka nieraz dorabia sobie, choćby i po miedziaku, wykorzystując dziecięcą bieganinie do zbierania składników - sami jej się tym chwalili. Słuchając dalszej części monologu, pożałowała, że nie ma przy sobie nic, by spisać instrukcje. Szczęśliwie nie była jeszcze aż dość zapominalska, by wszystko wleciało jednym uchem, a wyleciało drugim, a ku własnej satysfakcji zorientowała się nawet, że pamięta "wywód" o ciepłej wodzie. Czy naprawdę zdołałaby zminimalizować ból w czasie narodzin, tego nie była pewna, ale cokolwiek przyszykowali dla rodzących kobiet Bogowie wiedziała, że zdoła przeżyć, wszak jej płeć radziła sobie z tym od setek, jeśli nie tysięcy lat. Musiała dać sobie radę, żadne problemy nie zdawały się je w tym momencie zniechęcić... Nawet te gastryczne, które skłoniły ją do ucieczki wzrokiem gdzieś ku podłodze. Cóż, przynajmniej kwestia ta nie była aż tak wstydliwa jak ich początkowa rozmowa, która na podstawie dat krwawienia i zbliżeń miała służyć określeniu wstępnego terminu dla rozwiązania.
- Obserwuję, mam tylko nadzieję, że rzeczywiście wiem, czego wypatrywać - westchnęła, odpędzając jednak negatywne myśli. - Modlitwa, tak. Być może septonowi uda się znaleźć chwilę na przyłączenie się do mnie. A póki co nauka. - blondynka powoli podniosła się z miejsca, by następnie sięgnąć ku książkom dla niej przygotowanym. - Zdaje sobie sprawę, że smoki nie stanowią może twej ulubionej tematyki, maestrze, byłabym jednak wdzięczna za wskazanie mi tytułów z nimi powiązanych... I miejsc? Wszak może pewnego dnia znów przyjdzie mi wybyć poza te mury - zaśmiała się, ale jej oczy pozostały smutne. - A na razie dziękuję... Za wszystko.
W jej głosie jak zwykle pobrzmiewała szczerość i ciepło uczuć, którym nieraz pozwalała przejmować nad sobą kontrolę, gdy zdrowy rozsądek szedł w odstawkę. Tkwiła w tym na pewno część jej uroku, ale każdy doświadczony obserwator mógł już teraz zawyrokować, że w tym świecie nie miało jej to zapewnić szczęśliwej przyszłości.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera EmptyCzw 6 Lut - 22:16

MG


Mam zatem szczerą nadzieję, moja pani, że i nam będzie dane porozmawiać po valyriańsku kolejnym razem. – Skoro to jedyna droga do tego, aby poznać skryte myśli i uczucia Aenessy, to on nie widział nic przeciwko temu, by zwracać się do niej w pełni tym językiem, choć w jej przypadku będzie musiała jeszcze nieco poćwiczyć, nim będzie w stanie prowadzić pełną konwersację. Wszystko jest jednak na dobrej drodze, skoro w przeciągu tego krótkiego spotkania tak wiele udało się im zrobić. Skinął głową z podziękowaniem za komplement na temat kadzidła. Niewielu je lubiło i choć wiedział, że mogło to być jedynie spowodowane nasilonymi zmysłami w trakcie ciąży, to z pewnością przygotuje więcej odpowiednich nasion na ich kolejne spotkanie. Mimo wszystko pochwały kierowane w jego stronę były jedną z najlepszych rzeczy, na jakie mógł liczyć na tym dworze. Choć nie było to zbyt częste, niestety. – Szczerze... Możesz sobie wybrać. Sam nie wiem, który mi tutaj przybiega i prosi o jakieś miedziaki czy mniej ważne książki do przeczytania. Tak jakby w ogóle jeszcze potrafili czytać, ale podoba mi się ich upór! Może kiedyś, jak spędzą nad lekturą więcej niż pięć minut tygodniowo, może uda się nam wspólnie odnaleźć w nich tę umiejętność. – Chcąc jakkolwiek pomóc przez te ostatnie kilka minut, jedną ręką przytrzymał podnoszone przez kobietę książki, a drugą probował asekurować Aenesse przed ewentualnym upadnięciem. W końcu tak intesywna nauka mogłaby zmęczyć niejedną osobę, a co dopiero ciężarną!

Miejsc ze smokami? Cóż, Essos z pewnością byłoby ciekawe, lecz niemożliwe do zwiedzenia w naszej sytuacji, mam nadzieję, że o tym wiesz, moja pani, lecz jeżeli tylko o to prosisz, takie będzie moje zadanie. – Zgiął nieznacznie tułów w kierunku lady Velaryon. Nie mógł sobie pozwolić na większe pokłony, bo jeszcze sam wymagałby szybkiej pomocy. – Z pewnością będę musiał wysłać kruka ze stosownym pytaniem na Smoczą Skałę. Myślę, że to jest mimo wszystko idealne miejsce do odkrywania wiedzy o smokach. Tymczasem pamiętaj, że zawsze jestem obok. Może nawet odwiedzę komnaty lady najbliższego wieczora. – Uśmiechnął się życzliwie zamykając ostatecznie drzwi za odchodzącą Aenessą.

z/t
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Wieża Maestera Empty
Temat: Re: Wieża Maestera   Wieża Maestera Empty

Powrót do góry Go down
 
Wieża Maestera
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Wieża maestera
» Komnata maestera
» Komnata Maestera
» Komnaty Maestera
» Komnata Maestera

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Twierdza Przypływ-
Skocz do: