Share
 

 Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem

Go down 
AutorWiadomość
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyPon 16 Mar - 13:24


VII księżyc 163
Lys
Zahira Martell & Saoirse Botley



Mówi się, że lyseńskie zachody słońca są najpiękniejsze na całym świecie i trzeba przyznać, że mają one swój urok. Szczególnie kiedy promienie słońca barwią na złoto normalnie białe budowle stworzone na valyriańską modłę i nawet morze załamuje światło w taki sposób, że samo przywodzi na myśl płynne złoto. Oczywiście ten moment niezaprzeczalnego piękna trwa jedynie chwilę, ale wyrywa się wyraźnie w pamięci, tak że nawet wtedy kiedy słońce w końcu skryje się za horyzontem, cały czas widzimy wszystko w złotych barwach. Nie sprawiło to jednak, że rzeczony widok zapisał się jako ulubiony jeśli chodziło o Zahirę. Jej znacznie droższy wciąż pozostawał ten widoczny nad pustynią, kiedy to zachodzące słońce wydobywa nieistniejące do tej pory cienie wydobywając najróżniejsze barwy z niby to jednorodnego i nudnego piasku.
Wciąż zapatrzona w morze kobieta, z karafką wina w jednej ręce, siedziała na schodach prowadzących do jednej z licznych świątyń w jednej ze spokojniejszych dzielnic miasta, gdzie nie kręciło się aż tylu przechodniów i można było sobie pozwolić na względny spokój. Gdyby ktoś uważnie przyjrzał się okolicy można było dojrzeć kilku kręcących się mężczyzny wyróżniających się równie śniadą cerą co kobieta. Ale tylko od niej emanował ten spokój i pewność siebie, które towarzyszą ludziom znajdującym się przy władzy. Tylko że tutaj żadnej władzy nie miała, nawet jeśli na jej ziemiach nazywano ją księżniczką, tutaj była tylko kolejną zamorską arystokratką. Taką, która jednocześnie tęskni za swoimi ziemiami, a z drugiej strony jest na tyle uparta, że nie miała zamiaru wracać zanim nie zrobi tego po co tutaj przybyła - wspomóc jej lud, znaleźć sojuszników. Bo wtedy wyszło by, że cała ta wyprawa była jedynie stratą czasu.
Powrót do góry Go down
Saoirse Botley
Saoirse Botley
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Kapitan Lamentu
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t553-saoirse-botley#965https://ucztadlawron.forumpolish.com/t575-saoirse-botley#970https://ucztadlawron.forumpolish.com/t848-now-we-re-back-to-the-beginninghttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1164-korespondencja-saoirse-botley#9030

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyWto 17 Mar - 0:57

W Lys zawsze wolała załatwiać sprawunki wczesnym popołudniem. O tej porze tylko najbardziej energiczni mieszkańcy miasta wylegali na ulice w poszukiwaniu uciechy, a reszta zostawiała to wieczornemu wytchnieniu, dlatego mogła poruszać się z pełną swobodą. Nieskrępowana towarzystwem któregokolwiek z swoich kapitanów chyżo przemykała kolejnymi zaułkami. Wyjątkowo nie zwróciła kroków ku najbardziej dochodowym dla handlarzy burdelom, na widok których słyszała pobrzękujące monety i dziewczęce kwilenie, ale w stronę jednej z wielu świątyń pozostawionych na pastwę wyznawców bogini miłości. To ich podszepty wzbudziły w niej dozę ciekawości spowodowane pojawieniem się w tym wyjątkowym miejscu pewnej persony. Nie uwierzyła im, dlatego mimo utrzymującego się zmęczenia długim kursem z Quarth wyruszyła na przypadkowe spotkanie dla sprawdzenia snutych domysłów. W czasie tego spaceru wyjątkowo obojętnym spojrzeniem obrzucała perłowe budynki cuchnące spuścizną Valyrii. Każda z wieści o trwających w Westeros walkach pogłębiała ledwo widoczne zmartwienie kryjące się w głębi zielonych tęczówek. Targaryeni, smoczy pomiot tego świata, próbowali zagarnąć dla siebie ostatnie królestwo przepełnione dumą i pragnieniem wolności.
Tego dnia promienie słońca przeciskające się przez zachmurzone niebo były wyjątkowo ciepłe. Zachęcona tym faktem nie stroniła od wystawiania się na ich działanie, robiąc sobie od nich przerwę tylko po to, aby po rzuceniu monety w ręce handlarza sięgnąć po rumianą brzoskwinię z jego straganu. Od razu po wgryzieniu się w soczysty miąższ poczuła niezwykle intensywny sok spływający do gardła. Orzeźwiona tym smakiem przyśpieszyła kroku, po chwili mogąc cieszyć oko widokiem drzwi prowadzących do tylnej części świątyni, które po uchyleniu wydały z siebie niepokojący jęk. Oblizując koniuszki palców z resztek słodyczy prędko przemknęła po głównych pomieszczeniach w kierunku głównego wejścia.
Nawet ślepiec byłby w stanie zauważyć tę kobietę. Zaraz po postawieniu stopy na pierwszym schodku rozejrzała się wokół, instynktownie wychwytując pozycje zajęte przez mężczyzn mających służyć pomocą w razie pojawienia się niespodziewanego niebezpieczeństwa. Nie zaliczała się do tego grona mimo krótkiego sztyletu przypasanego do paska i nietypowego stroju jak na bywalczynię miasta - skórzane spodnie oraz burgundowa, zwiewna tunika z głębokim dekoltem nie były tym, czego można byłoby się po niej spodziewać. Zatrzymawszy się nieopodal nieznajomej stuknęła obcasami butów o wysokich cholewach o gładką powierzchnię kamienia.
Piękny widok, prawda? — zagadnęła pogodnie, nie krepując się podążyć spojrzeniem ku tafli spokojnego morza. — Nie powinnaś pić sama, pani. W mieście aż roi się od gospód mogących sprostać twoim wymaganiom.
Tylko ostatkiem sił powstrzymała się od rzucenia w twarz pytania cisnącego się na język. Kruki już od dawna przestały być wiarogodnym źródłem informacji.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyWto 17 Mar - 13:57

Frustracja płynęła w jej żyłach zamiast krwi. Na własną bezsilność pomimo wszelkich starań. Nawet obserwowanie spokojnie kręcących się po mieście ludzi zajmujących zwyczajowymi obowiązkami frustrowało ją. Jakby na jej ziemiach wcale nie prowadzona była wojna, ludziom po drugiej stronie morza nie działa się krzywda. Tyle że co tych ludzi miało to interesować? Ona sama pozostałaby niewzruszona na wieści o konflikcie między Wolnymi Miastami, które to miały miejsce calutki czas. Raz mniejsze, raz większe, czasami bardziej krwawe. Pewnie przez większość czasu nie była nawet z tym na bieżąco. Ale tak to jest, los naszego własnego narodu uważamy za najważniejszy.
Zapatrzona w morze zauważyła kobietę dopiero kiedy ta stała już przed nią. Instynktownie pusta ręka skierowała się do biodra, gdzie miała przypasany sztylet, jednak nie wyciągnęła go z pochwy. Jednocześnie skarciła się w myślach za brak należytej uwagi, powinna była wiedzieć o niej znacznie wcześniej. Może wtedy, dzięki urokowi osobistemu i wizji mordu w oczach, zagwarantowałaby sobie święty spokój bez konieczności użerania się z miejscowymi. Tyle, że kobieta na pewno nie wyglądała na tutejszą. Na pierwszy, niezbyt uważny rzut oka można by uznać ją za niewolnicą, od których aż roiło się w mieście. Ale to pierwsze wrażenie szybko mijało kiedy zwracało się uwagę na butę i pewność siebie kobiety. Wyprostowane plecy i wysoko uniesiona głowa sugerowały, że jest wolnym człowiekiem. A strój, cóż tak właśnie w jej wyobrażeniach wyglądała piratka ze Stopni. Brakowało jej tylko kapitańskiej czapki, żeby idealnie dopełnić ten obraz.
Skoro tak oceniła nieznajomą na pierwszy rzut oka to jak inni widzieli Zahirę? Na pewno nie ukrywała swojego pochodzenia ubierając się na dornijską modłę. Zielona przewiewna suknia odsłaniająca liczne kawałki skóry była jak znalazł w ciepłym klimacie Wolnych Miast. Całości dopełniała biżuteria, w której znawca mógł się doszukiwać wzorów typowych dla Południa Westeros. Dla niej cała okolica wyglądała egzotycznie, ale dla postronnego obserwatora to ona tutaj stanowiła wyjątek wyróżniając się z tłumu.  
- Ma on swój urok, ale widziałam lepsze. – odpowiedziała starając się nie wyglądać na zaskoczoną. Widocznie jej przypuszczenia były błędne skoro nieznajoma zwróciła się do niej we wspólnej mowie zamiast po valyriańsku. Czyżby miała do czynienia z kimś kto również pochodził z kontynentu? – Karczmy są zbyt tłoczne, a czuję zmęczenie ludźmi. Co do picia samotnie.. Może zaproponowałabym by pani przyłączyła się do mnie, ale najpierw wolałabym wiedzieć z kim mam do czynienia. – póki co utrzymywała pogodny ton, starając się dowiedzieć po dobroci dlaczego kobieta naruszyła jej przestrzeń osobistą. Wydawała się ona być krok przed nią, w końcu wiedziała coś o pochodzeniu Martellówny. Czas by także Zahira dowiedziała się czegoś więcej o kobiecie.
Powrót do góry Go down
Saoirse Botley
Saoirse Botley
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Kapitan Lamentu
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t553-saoirse-botley#965https://ucztadlawron.forumpolish.com/t575-saoirse-botley#970https://ucztadlawron.forumpolish.com/t848-now-we-re-back-to-the-beginninghttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1164-korespondencja-saoirse-botley#9030

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyWto 17 Mar - 21:33

Na widok dłoni sięgającej po sztylet pozwoliła kącikom ust zadrżeć w wyrazie nikłego rozbawienia. Szczytem głupoty byłoby rzucenie się do ataku dzierżąc jedynie krótkie ostrze, nie mówiąc już o uzbrojonych po zęby mężczyznach kręcących się nieopodal świątyni i prowadzących do niej schodów. Poza tym użycie siły w tak delikatnej kwestii mogło całkowicie zniweczyć cierpliwe wysłuchiwanie plotek pochodzących z ust krnąbrnych służących magistrów Lys. Twarz obleczona w delikatny uśmiech miała złagodzić ewentualne skutki powstałe w wyniku przybrania zbyt dumnej postawy. Bezczelność zdobytą zarówno na salonach, jak i morskich wojażach trudno wyplenić tylko na jedno, a przy dużej dozie na szczęście dwa lub trzy spotkania.
Zdecydowanie zbyt dużo czasu minęło od ostatniego spotkania z przedstawicielem rodu Martell. Spoglądając na kobietę zastanawiała się, na ile nauka płynąca z obcowania z tak krnąbrnym charakterem przyda się w trudnej rozmowie, która czekałaby na nią po pomyślnym rozdaniu kart. Czy była do niego podobna? Nawet poprzez swój ubiór czy biżuterię manifestowała przynależność do konkretnego regionu Westeros, choć damska część populacji miasta zupełnie nie zwróciłaby na to uwagi, uważając odkryte kawałki skóry za przystosowanie się do lyseńskiej modły i panującego upału.
Muszę uwierzyć Ci na słowo, pani, ponieważ nigdy nie udało mi się zobaczyć choć skrawka Dorne — odparła na pozór obojętnie, strzepując z bogato zdobionego rękawa tuniki niewidzialny pyłek. Chcąc zająć czymś dłonie splotła je w koszyczek za plecami, spojrzeniem wędrując to na morze bawiące się z strzelistymi promieniami złotego globu, to na twarz Dornijki. Równie dobrze mogłaby wyrzec te słowa w tutejszym dialekcie, lecz im wcześniej zacznie unosić maskę dotąd ciasno przytwierdzoną do twarzy, tym swobodniej mogła przebiec dalsza pogawędka. — Nie jestem pewna, czy pokład mojej galery jest Ciebie godzien, pani. Mimo skrzynek wybornego wina i kilku butli rumu towarzyszy mi nieokrzesana hałastra, a twoi strażnicy wydają się o wiele bardziej... cywilizowani.
W przeciwieństwie do nieznajomej pogodny ton nie wynikał z chęci zasięgnięcia języka. Starała się być aż nadto szczera, nie widząc potrzeby wplatania w swoje słowa kłamstwa, które prędzej czy później wyszłoby na jaw. Zanim jednak wyjawiła swe imię zaśmiała się cicho i na stałe odwróciła spojrzenie w stronę horyzontu.
Saoirse, moja pani. Jestem zaszczycona mogąc Cię poznać.
Łapczywie wyciągała ręce w stronę słońca przebitego włócznią. Skryte pragnienia ujawniające się jedynie po zajrzeniu w głąb ciemnozielonych tęczówek ukazały całą prawdę, ale na przekór całemu światu unikała - bądź co bądź prowokacyjnego - kontaktu wzrokowego. Zbytni pośpiech mógł im tylko zaszkodzić.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyPią 20 Mar - 10:36

Nie podobało jej się, że praktycznie każdym słowem towarzyszka manifestowała, że oto jest nie krok, a kilka kroków do przodu przed Zahirą. Nie tylko wydawała się wiedzieć o pochodzeniu kobiety, ale nawet znać jej tożsamość, chociaż z tym starała się nie obnosić. Czyżby znała także cel jej wizyty w Wolnych Miastach? I jeśli tak to czy nie powinna jej zabić za posiadanie tej zakazanej wiedzy? Przynajmniej na razie starała się wstrzymać i dowiedzieć więcej, cały czas jednak zachowywała niewielką odległość od kobiety i obserwowała ją dokładnie gdyby tamta wykonała jakiś nagły ruch w kierunku własnego ubioru.
- Jednak na kogoś kto nigdy nie odwiedził ziem, z których pochodzą moi przodkowie, wydajesz się znać pochodzących stamtąd ludzi. Czyżbym nie była jedyną Dornijką, którą poznałaś? – Sama starała się tak kreślić zdania, żeby w możliwie najmniejszym stopniu sugerować własne miejsce urodzenia. Gdyby znajdowały się w Westeros śniady odcień skóry z łatwością było przypisać do Południa. Także szaty, biżuteria i wszelakie motywy były charakterystyczne dla tego regionu. Ale tutaj? Każdy był na swój sposób barwy, a niezwykłość była w modzie, a kiedy każdy chce się wyróżnić nie wyróżnia się nikt.
Wyłapywała, że nieznajoma wspomniała o „jej galerze” zatem w istocie była kapitanem statku jak to wcześniej obstawiała. Nikt tak nie mówi o statku, na którym jedynie służy. Tylko, że galery to nie były byle stateczki. Kobieta mogła być albo handlarką albo piratem, a nie wyglądała na śliskiego człowieka zajmującego się kupnem i sprzedażą dóbr. Skoro dobrze dedukowała to miała do czynienia z piratką. Tylko co taka kobieta mogła od niej chcieć?!
- Póki co całkiem wygodnie siedzi mi się na tych schodach. Świeże powietrze, piękne widoki, wino… czego chcieć więcej. – Chyba musiałoby jej odjąć rozum, żeby poszła z nieznaną kobietą na jej statek. Nie było o  tym mowy dopóki nie pozna motywów rozmówczyni. W końcu ta wydawała się doskonale wiedzieć z kim ma do czynienia, a gdyby nie miała do niej sprawy nie podchodziłaby jedynie z czystej ciekawości. Szczególnie, że zawczasu zauważyła obstawę ją otaczającą.
- Tylko Saoirse? – nie dodała żadnych grzecznościowych  formułek. Jeszcze nie wiedziała czy to spotkanie jest jej miłe czy nie. – W takim razie ja jestem Ira. – była to jakaś część jej imienia, chociaż prawie nikt na świecie nie nazywał jej tak. W każdym razie powiązanie tego z jej prawdziwym imieniem stworzy znaczenie więcej trudności. Zawsze mogła podać jakieś fałszywe mienie, ale chciała sprawdzić czy Sao zna podstawy heraldyki Westeros i czy tym samym zdradzi swoje pochodzenie stamtąd. Ostatecznie nikt poza kontynentem nie przejmował się takimi kwestiami.
Powrót do góry Go down
Saoirse Botley
Saoirse Botley
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Kapitan Lamentu
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t553-saoirse-botley#965https://ucztadlawron.forumpolish.com/t575-saoirse-botley#970https://ucztadlawron.forumpolish.com/t848-now-we-re-back-to-the-beginninghttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1164-korespondencja-saoirse-botley#9030

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptySob 21 Mar - 14:23

Liczyła, że zawiłe manewrowanie zdobytymi informacji zostanie jej wybaczone choćby po części. Nie znając natury kobiety jednocześnie musiała ostrożnie stąpać po omacku i stanowczo wyrazić swoje zamiary. Niezwykle delikatna sytuacja wymagała równie niezwykłych środków do osiągnięcia celu. O ile w głowie nieznajomej pojawił się niepokój związany z śmiałością jej postawy nie czuła się z tym źle, ponieważ taka reakcja obronna była czymś zupełnie normalnym. Obawiała się jedynie, że przez nerwy związane z brakiem jednoznacznej odpowiedzi od panów miasta zostanie źle zrozumiana, a przez to pozbawiona możliwości jawnego wyłożenia kart.
Owszem. Miałam przyjemność poznać kogoś pochodzącego z Dorne i od tamtej pory żałuję ulotności chwil tamtego spotkania. Twoi rodacy wydają się być intrygujący zarówno pod względem dumy jak i upartego usposobienia — zaśmiała się, ostatecznie nie powstrzymując się przed wyrażeniem swoich myśli na głos. W przeciwieństwie do nieznajomej nawet opalenizna utrzymująca się od nieustannego wpływu na jej skórze nie potrafiła zmienić rysów twarzy czy tak subtelnej rzeczy jak sposób poruszania się pośród mieszkańców Lys, choć z księżyca na księżyc zapominała o tym, skąd pochodzi. Gdyby nie zasłyszane opowieści od jednego z magistrów nie kłopotałaby się wyprawą do świątyni i ważeniem słów, które zazwyczaj siepały gardła bardziej bezczelnych rozmówców.
Biorąc głęboki wdech zdecydowała się minimalnie zmniejszyć dzielący je dystans, kątem oka spoglądając ku dornijskim strażnikom.
Póki co. Im bardziej słońce będzie chyliło się ku ziemi, tym więcej osób będzie przybywać do świątyni w poszukiwaniu ukojenia w przychylnym spojrzeniu bogini. Istotnie, teraz warto korzystać z spokoju — powiedziała bez cienia urazy. Zaproszenie na galerę będzie musiało poczekać, aczkolwiek wydawało się, że obu zależy na sprawnym załatwieniu sprawy. Niepewność podejmowania kolejnych kroków była dobijająca, ale nie mogła zignorować strachu rodzącego się w trzewiach serca. Chcąc zdusić go w zarodku musiała wypracować pewien kompromis, a do tego potrzebowała kobiety siedzącej nieopodal.
Wolałabym być tylko Saoirse. Pozbycie się nazwiska ułatwiłoby mi życie, Iro — odparła, śmiejąc się już drugi raz w krótkim odstępie czasu, co samo w sobie było dużym osiągnięciem. — Saoirse Botley. Niech Cię to nie zmyli, ponieważ już od bardzo dawna nie miałam styczności z moją... ojczyzną. Tutejszy klimat odpowiada mi o wiele bardziej.
Powiedzenie tej prawdy stanowiło spory kredyt zaufania, a jednocześnie konieczność wymuszoną przez podanie tylko części imienia. A może było prawdziwe? Prawdę mówiąc nie znała wielu obyczajów Dorne, w tym tych dotyczących nadawania dzieciom trwałych mian, dlatego równie dobrze mogła właśnie tak się nazywać.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyNie 22 Mar - 12:09

Co ta nowopoznana Saoirse pierdzieliła?! Od samego początku wiedziała o jej pochodzeniu, zatem podeszła do niej tylko ze względu na jakiś durny sentyment do jakiegoś innego dornijczyka albo może dornijki? Byłby to doprawdy zabawny obrót spraw, szczególnie że Zahira w każdym działaniu doszukiwała się drugiego dna.
- Jeśli więcej osób zgromadzi się w okolicy może wtedy zacznę rozważać zmianę otoczenia. Może nawet na jedną z gospód, o których wcześniej wspomniałaś. – na pewno zobaczy jak potoczy się ta rozmowa, ale jeśli nie miała za żadne skarby wybierać się na statek kobiety mogła przynajmniej skorzystać z wcześniejszego zaproszenia. Swoją drogą ciekawe co nowopoznana uważała, że będzie spełnić jej „wymagania”. Gdyby nie ceniła sobie chwilowego spokoju, tak niespotykanego dla tego miasta, już teraz poszłaby to sprawdzić. Tylko że wtedy opuściłaby swój teren, a przynajmniej ten jej znany i zapuściła się na nieznane wody. A wszyscy wiedzą jakie to niebezpieczne.
Nie powinno jej to zaskoczyć, ale musiała przyznać, że nie spodziewała się pochodzenia kobiety. Brała raczej pod uwagę bliższe im tereny, neutralne ziemie. Bo skoro Saoirse pochodziła z Westeros, a dokładniej z Żelaznych Wysp to czyniło je wrogami. Nawet ona słyszała o tym nazwisku, zatem musiał to być jeden z ważniejszych rodów. Najpewniej jeden z tych, który z rozkazu tego durnego króla najechał ich ziemie. Grabiąc, mordując i gwałcąc. Jeśli rzeczywiście kobieta od dawna nie była w swej ojczyźnie, w tym momencie i tak poczuła do niej urazę za czyny jej rodaków, nawet jeśli całkowicie od niej niezależne. Mimo to odpowiedziała uśmiechem na śmiech kobiety starając nie dać po sobie poznać jakie myśli rodziły się w jej głowie.
- To co przywiało Cię aż tutaj? – chodziło jej o szeroko pojęty wschód, Essos, Wolne Miasta czy może dokładnie Lys, tego nie wiedziała nawet ona sama.
Dłuższą chwilę zastanawiała się czy powinna opowiedzieć z równą szczerością o swojej tożsamości. A przede wszystkim co może osiągnąć zdradzając to. Ważąc korzyści i problemy z jakimi będzie się to wiązać. Ostatecznie postanowiła uchylić ten rąbek tajemnicy, w końcu jej pozycja może zagwarantować jej odpowiednie poważanie i dać znacznie więcej niż otrzymałaby jako zwykła dornijka. – Zahira Martell. Ja w przeciwieństwie do Ciebie wolałabym nie pozbywać się swojego nazwiska i związanych z nim tytułów. – dodała niespodziewanie jakby do ostatniej chwili walczyła ze sobą. Spojrzała w kierunku rozmówczyni zastanawiając się czy spotka się to z jakąś reakcją, chociaż nawet nie liczyła na zaskoczenie.
Powrót do góry Go down
Saoirse Botley
Saoirse Botley
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Kapitan Lamentu
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t553-saoirse-botley#965https://ucztadlawron.forumpolish.com/t575-saoirse-botley#970https://ucztadlawron.forumpolish.com/t848-now-we-re-back-to-the-beginninghttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1164-korespondencja-saoirse-botley#9030

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyPon 23 Mar - 13:01

Spoglądając na nieznajomą nie potrafiła celnie określić powodu odczuwania dyskomfortu gnieżdżącego się głęboko w klatce piersiowej. Być może była to kwestia dzierżonego przez pamięć [i]sentymentu[/b] rzucającego nieprzenikniony cień na wspomnienia. Nie lubiła mieć zbyt dużo pytań rojących się w głowie z odpowiedziami wyglądający jak mętna woda, dlatego po cichu liczyła na to, ze rozmowa przyniesie choć odrobinę ukojenia.
Znam takich wiele. Wystarczy zapytać, a wskażę Ci taką, która z łatwością spełni każde wymagania. Nawet te najwyższe — zaoferowała, choć ostatkiem sił ugryzła się w język przed ponownym wysnuciem propozycji spędzenia popołudnia w kajucie galery. Jeszcze nie teraz, kiedy powoli odkrywały swoje tożsamości, ale nie zamierzała prędko porzucać tej myśli. Obstawa złożona z kilku Dornijczyków uzbrojonych lepiej niż ktokolwiek w Lys nie mogła zapewnić pełnego bezpieczeństwa. Zakamarki ulic kryły w sobie więcej niebezpieczeństwa niż mogli przypuszczać po spędzeniu tu tygodnia lub dłużej.
Teraz nie mogła zrobić poza przeklinania głupoty Żelaznych Wysp w opowiedzeniu się po stronie zbłąkanego władcy Westeros. Nie dostrzegali prawdy wyszytej na żaglach swoich langskipów, podczas gdy omotani przez chuć bogactwa liczyli na łatwy zarobek przez ograbienie Dorne z nadmorskich bogactw. Żałowała, że nie umie pokazać pełni goryczy kryjącej się w zakamarkach pociemniałych od strapień zielonych tęczówek. Talent ojca w czasie walk zapewne rozkwitł z zabójczą skutecznością. Oczyma wyobraźni widziała go dzierżącego łuk bądź inną broń, dzięki której mógł przedziurawiać ciała o oliwkowej skórze z dziecinną łatwością. Na samą myśl o czarnych niczym noc włosach i miękkich opuszków palców delikatnie przymknęła powieki, choć nie trwało to dłużej niż ułamek chwili, na powrót uśmiechając się serdecznie w stronę kobiety.
Morze. Pragnienie wolności. Wino. Chęć wyrwania się z koszmaru, jakim było moje życie — zaśmiała się chrapliwie, gorzko, ofiarowując jej kolejną cząstkę szczerości. Patrząc na budynki zbudowane na valyriańską modłę i morze wyciągające powabne ramiona wiedziała, że nie znajdzie dla siebie większej miłości. Od kilku dni imienia modliła się do nienazwanych bogów o możliwość zakończenia spełnienia tu żywota. Chciała po kres swoich dni spoglądać na słońce wyznaczające rytm przemian w Essos.
Pogrążona w własnych myślach niemal przegapiła moment przedstawienia się nieznajomej. A więc to Zahira, nie Ira Martell siedziała na schodach prowadzących do świątyni.
Bo tobie twoje nazwisko nie ciąży. Moje przynosi mi tylko niepotrzebne zmartwienia.
Zamiast zaskoczenia mogła dojrzeć ledwo widoczny smutek spowijający usta ułożone w uśmiechu. Biorąc głęboki wdech zdecydowała się znów zmniejszyć dzielący je dystans, tym razem zostawiając tylko pół kroku odstępu.
Mogę się przysiąść, Zahiro?
Jeśli takowa zgoda nie zostałaby wyrażona, zamierzała dalej stać i ciągnąć toczącą się rozmowę. Ukazanie szacunku wobec niej miało być priorytetem na następnie dni.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyWto 24 Mar - 11:26

Najwyższe wymagania. Kobieta musiała mieć o niej naprawdę wysokie mniemanie skoro aż postanowiła to podkreślić. Zatem wiedziała albo przynajmniej spodziewała się kim jest i jaką pozycję zajmuje zanim ta zdradziła jej tę informację. Nie napawało jej to radością.
- Może później. – ucięła krótko temat związany ze zmianą lokacji. Udanie się do karczmy nastąpić miało dopiero po wstępnej rozmowie i wybadaniu intencji kobiety, a to brzmiało jak dłuższa rozmowa. Tak czy siak wolała ją odbyć na terenie, który sama wybrała i uważała za względnie bezpieczny. Nie tylko była otoczona przez własnych ludzi, ale też mogła być prawie pewna co do prywatności, wszelakie zabudowania i roślinność znajdowały się w pewnym oddaleniu. Także otwarta przestrzeń przed nimi pozwalała dostrzec zagrożenie z wyprzedzenie, a przynajmniej teraz kiedy zwracała większą uwagę na otoczenie. Dlatego właśnie nie miała zamiaru się stąd ruszać.
Panna Botley musiała mieć naprawdę ciężkie życie skoro mówiła o nim z taką goryczą i nienawiścią. Jakie musiało być dzieciństwo i najmłodsze lata panienki z wysp, skoro ta postanowiła opuścić domowe zacisze, żeby znaleźć szczęście i względny spokój ducha?! Nie zadała tego pytania, Sao już i tak się przed nią otworzyła, a dopytywanie się mogło przynieść jedynie odwrotny efekt, zamiast otworzyć się jeszcze bardziej najpewniej zatrzasnęłaby przed nią na cztery spusty to co kryło się w jej wnętrzu. Jeśli będzie chciała się przed kimś wygadać zrobi to sama z siebie w swoim czasie.
- To, że nazwisko nie ciąży wcale nie znaczy, że nie generuje zmartwień. Na szczęście w moim przypadku przynajmniej nie są to takie, których nie da się znieść. – domeną każdego nazwiska były obowiązki i przywileje się z nim wiążące. Często im większa pozycja, im więcej praw, tym więcej presji i większa odpowiedzialność. Ale naprawdę lubiła wypełniać rodowe obowiązki, miała wtedy wrażenie, że naprawdę ma co coś wpływ. Jej działania liczą się, a nie giną wśród setek dokładnie takich samych podjętych decyzji.
Słysząc pytanie Saoirse jedynie poklepała kamień obok siebie zachęcając tym samym kobietę do spoczęcia razem z nią na schodach i podsunęła jej karafkę z winem. Nie odezwała się już jednak ani słowem, pozwalając by to cisza zadała za nią wszystkie pytania. Musiała przyznać, że kobieta zaintrygowała ją i może to jedynie z tego powodu pozwoliła jej się zbliżyć tak blisko do siebie, rzuciła jednak okiem na swoich towarzyszy upewniając się, że i oni obserwują uważnie nieznajomą gotowi zareagować na każdy, nawet najmniejszy ruch z jej strony.
Powrót do góry Go down
Saoirse Botley
Saoirse Botley
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Kapitan Lamentu
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t553-saoirse-botley#965https://ucztadlawron.forumpolish.com/t575-saoirse-botley#970https://ucztadlawron.forumpolish.com/t848-now-we-re-back-to-the-beginninghttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1164-korespondencja-saoirse-botley#9030

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyWto 24 Mar - 19:16

Nie znała kryteriów oceny Dornijki, dlatego wolała dmuchać na zimne i spodziewać się, że jedna z wielu gościnniejszych gospód mogłaby zapewnić im więcej prywatności niż jakakolwiek znajdujących się w podrzędnej dzielnicy miasta. Troska o wygodę dalszej części konwersacji nie wynikała w głównej mierze z posiadania wiedzy na temat kobiety, ale o brak konieczności martwienia się o niepożądane towarzystwo. Biorąc pod uwagę intensywność wyznawanej religii świątynne schody stwarzały zagrożenie pojawienia się niepowołanych uszu.
Słysząc niejednoznaczną odpowiedź mogła jedynie skinąć głową. Nie miała najmniejszego zamiaru zaciągać jej gdziekolwiek siłą, ba, nie zdołałaby tego zrobić nawet przy użyciu groźby. Nigdy nie porwałaby się na podobne zagranie z osobą posiadającą przewagę liczebną. Samotne wybranie się na to przypadkowo spotkanie miało swój cel, choć na razie nie mogła nawet marzyć o wzbudzeniu wyższego poczucia zaufania. Musiała wykorzystać to, co miała, wychodząc na przekór własnym obawom.
Najchętniej wcale nie wspominałaby o przeszłości. Żelazne Wyspy zdążyły uformować się w pamięci obły, przezroczysty kształt do złudzenia przypominający dym buchający z pożeranych przez ogień żagli. Pozornie krew ojca nie zmieniła wiele, ponieważ nadal odbierała niewinnym ich tchnienia przy pomocy żelaza, ale później wykorzystywała nabrane korzyści w mądrzejszy sposób. Katorżniczą pracą wypełnioną krwią i krzykiem zarabiała na swoją pozycję, dlatego nie mogła skłamać w odpowiedzi na pytanie zadane przez Zahirę. Nie miała też po co skłamać, skoro możliwość rozejścia się tej informacji była równa zeru.
Cieszę się, że to zauważyłaś. Martellowie to jeden z Wielkich Rodów i życie z takim nazwiskiem jest wielce... ryzykowne, a jednak trwasz przy boku rodziny. Mój ojciec jest jedynie chorążym Krakena i do dzisiaj nie jestem pewna, czy istnieje jakaś siła mogąca zmusić mnie do porzucenia Essos.
Zahira nie musiała długo czekać - chętnie zajęła miejsce obok, po czym z podsuniętej butelki pociągnęła solidny łyk wina. Nie miała czasu zbytnio się w nim rozsmakować, co nie oznaczało, że nie poznała dobroci płynących z połaci zieleni otaczających Lys. Korzystając z ciszy przetykanej jedynie przez skrzek morskiego ptactwa i szumu fal uderzających o brzeg spoglądała w stronę horyzontu, jakby spodziewała się ujrzeć na nim żagle pociągnięte pomarańczowym barwnikiem. Odkładając alkohol na bok westchnęła głośno, jakby przygotowywała się do natychmiastowego przerwania milczenia, co nastąpiło dopiero chwilę później. Spojrzenie cechujące się ni to sympatią, ni to obojętnością spoczęło na twarzy kobiety.
Zawsze wyobrażałam sobie Dorne jako podobne klimatem do tego kontynentu. Prażące słońce, gorący piach przesypujący się między palcami... — westchnęła. — Jaka jest choćby Słoneczna Włócznia? Słyszałam wiele opowieści, ale żadna nie mogłaby równać się z twoją.
W zielonych tęczówkach na próżno byłoby doszukiwać się fałszu lub obojętności, skoro iskrzyła w nich niemalże dziecięca ciekawość i chęć poznania czegoś, czego prawdopodobnie nie ujrzy ani razu. Prosiła tylko sobie znanych bogów o coś zupełnie innego, ale nie wiedziała, czy spełnią kaprys serca wypełnionego zalążkami strachu.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyCzw 26 Mar - 12:38

Nie potrafiła wyobrazić sobie sytuacji, w której miałaby odwrócić się od swojej rodziny. Porzucenia Dorne na pastwę reszty kontynentu, poddania się i tchórzowskiej ucieczki. Bo właśnie tak widziała każdego kto pod wpływem wojny i trudności wyjeżdżał na stałe – jako tchórza. Dlatego nigdy nie brała nawet pod rozwagę pozostania w Essos dłużej niż to konieczne i bardzo dobrze, że Saoirse dokładnie tak o tym sądziła. Sugestia, że i Zah porzuciła swoją rodzinę nie skończyłaby się dobrze dla kobiety.
Pytanie o Dorne przyjęła z pewną dozą ostrożności, ale ostatecznie postanowiła na nie odpowiedzieć oszczędzając wszelkich ważnych taktycznie informacji, a dzieląc się jedynie tymi ciekawymi, ale też bezużytecznymi. Jak tylko zaczęła mówić w jej głosie dało się dosłyszeć szczerą miłość, którą darzyła tereny należącego do jej rodu.
- Z tego co mówiłaś, przyzwyczajona jesteś do wspaniałości Wolnych Miast, ich wielkości i przepychu. Przy tym stolica Dorne musi wypadać wręcz biednie, nie zamieszkuje jej aż tyle ludzi ani nie jest zbyt majestatyczna w porównaniu z tym. – zakreśliła ręką wokół wskazując na pobliskie budowle. – Wyłączając Stary Pałac powiedziałabym, że jest wręcz ciasna. Ale właśnie w tym jest cały urok. W tych wąskich krętych uliczkami, gdzie znaleźć drogę potrafią tylko Ci, którzy urodzili się w tym całym labiryncie. Bazary pachnące przyprawami, sklepy przyozdobione barwionymi tkaninami. Sprzedawcy z uśmiechem nagabujący cię do zakupienia swoich towarów. Mały, przyuliczne karczmy wystawiające stoliki na ulice gdzie po zmierzchu można napić się wina do melodii zaklinaczy węży. – kiedy wspominała rodzinne strony przed oczyma odmalowywały jej się wspomnienia. Jak będąc młodsza wymykała się z przyjaciółmi na ulice miasta, sama zafascynowana wszelkimi różnościami mającymi tam miejsce. Już same te obrazy sprawiały, że tęskniła za domem. – Może to wszystko brzmi blado, ale jest w tym coś wspaniałego. I ten moment kiedy wyjeżdżasz za ostatnie zabudowania i praktycznie jedynym co widzisz jest bezmiar piachu. To tak jakbyś wypłynęła na środek morza, tylko zamiast wszechobecnej wody wszędzie są przesypujące się żółte ziarenka układające się w pagórki i doliny, cały czas zmieniające formę terenu przetykane co jakiś czas oazami wypełnionymi wręcz niemożliwą ilością zieleni oraz wodą, której na próżno szukać gdzie indziej na pustyni. – gdyby sobie pozwoliła mogłaby jeszcze długo opowiadać o dornijskich ziemiach, ale i tak powiedziała już wystarczająco. Upiła łyk wina, od mówienia aż zaschło jej w gardle, zanim odwróciła się do siedzącej obok towarzyszki. – Skoro opowiedziałam Ci o moich rodzinnych ziemiach, może ty opowiesz mi trochę o terenach, na których się wychowałaś? Żelazne Wyspy muszą być wręcz przeciwieństwem tego o czym właśnie usłyszałaś. - po wszelkich sugestiach jakie do tej pory otrzymała nawet nie oczekiwała, że w głosie Botleyówny będzie słyszalny podobny sentyment do jej własnego.
Powrót do góry Go down
Saoirse Botley
Saoirse Botley
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Kapitan Lamentu
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t553-saoirse-botley#965https://ucztadlawron.forumpolish.com/t575-saoirse-botley#970https://ucztadlawron.forumpolish.com/t848-now-we-re-back-to-the-beginninghttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1164-korespondencja-saoirse-botley#9030

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptySob 28 Mar - 13:05

Tak jak Zahira nie potrafiłaby opuścić rodziny, tak ona nie mogłaby zostać na Żelaznych Wyspach dłużej niż to konieczne. Decyzja podjęta przez wieloma laty nie była efektem przypadkowego kaprysu, zbieżności losu czy jednorazowej sprzeczki z członkiem rodziny, ale egoistycznej troski o życie i łaknienie zaznania czegoś lepszego. W głębi duszy zazdrościła Dornijce niesamowicie silnego przywiązania do domu. Nie często zastanawiała się nad tym w jaki sposób tacy ludzie przekraczali bramę rodzinnej siedziby z radością w stęsknionym sercu, dlatego pojawienie się teraz takich myśli było jednocześnie czymś nowym i spodziewanym.
W intencji pytania o Słoneczną Włócznię nie leżało poznanie tajników mogących przydać się do dokonania napaści. Ciekawość sączona do głowy przez ostatnie lata przełożyła się na pojmowanie spraw dotyczących dumnej niezależności ludu Południa. Wojna wywołana przez pyszałkowatą imitację Smoka wzburzyła i jej aż nadto rozgorzałą krew.
Łapczywie chłonęła każde ze słów wypływające z ust kobiety. Chcąc odpowiednio uzbroić wyobraźnię delikatnie przymknęła powieki. Niemal czuła zapach ostrych przypraw kręcący się pod nosem i smak wybornego wina przemykającego przez gardło. Słyszała wyzwalającą melodią wygrywaną na tamburynie i syczenie węży wychylające malutkie łby z plecionych koszy. Widziała opaloną skórę mieszkańców przemykających wąskimi uliczkami i bezmiar pustyni do złudzenia przypominający piaskowe morze przeplatające się tętniącymi życiem oazami z krystaliczne czystymi rzekami. Przede wszystkim, co wydawało się najważniejsze, przyjęła dar w postaci poczucia prażącego słońca przesuwającego się po skórze.
Jestem przyzwyczajona do bezkresnych wód dającym Wolnym Miastom możliwość rozwoju. Wielkość i przepych wspomniane przez Ciebie w niczym nie mogą równać się temu, co mogłabym znaleźć na twojej ziemi — gorąca aprobata względem opowieści mogła obudzić myśli skierowane ku prawdziwym pobudkom idącym za jej postępowaniem. — Dziękuję, że podzieliłaś się ze mną częścią swojej miłości do Dorne. Być może kiedyś uda mi się przekonać o tym mieście na własnej skórze.
Idyllę rodem z dornijskich legend gwałtownie powstrzymało pytanie o Żelaznych Wyspach. Dla wprawienia się uchyliła potężny haust wina licząc się z nawrotem gorzko-słodkich wspomnień, choć dominacja pierwszego smaku nad drugim mogła przytłoczyć nawet najbardziej cierpliwego słuchacza.
W istocie. Wyspy rodząc się na czarnym jak noc kamieniu już od pierwszych chwil po postawieniu nóg na lądzie obdarowują Cię swoim surowym klimatem. Port to jedno z niewielu miejsc na znalezienie rozrywki, choć nazwanie tak tych atrakcji jest sporym niedopowiedzeniem — zaśmiała się kpiąco, ponieważ przed oczyma znów miała widok obskurnej tawerny. — Ludzie po powrocie z połowu są gotowi rzucić w kogoś rybą dla zwrócenia na siebie uwagi. O ile dzień jest naprawdę dobry na posiłek dostaje się kiszone kraby lub coś w rodzaju potrawki. Wszystko jest mdłe. A gdziekolwiek nie spojrzysz, będziesz miała okazję natknąć się na liche kępy traw obskubane przez kozy i konie, które nigdy nie będą nawet bladym wspomnieniem dornijskich wierzchowców — znów parsknęła zduszonym śmiechem. Jej ojczyzna wydawała się bladym, nijakim wspomnieniem na tle wspaniałości Dorne czy Essos. — Można zapomnieć o istnieniu muzyki. Pijanym mężczyznom w głowie siedzą tylko sprośne piosenki, nie brzdąkanie na instrumencie. Opuszczając Żelazne Wyspy poczułam wielką ulgę, ciesząc się, że nie muszę już doświadczać tego wszystkiego.
Pchana nagłym impulsem ośmieliła się spojrzeć prosto w ciemne oczy Zahiry.
Chcę pomóc twojej ojczyźnie w miarę moich możliwości. Targaryenowie i podlegli im lordowie nie mieli prawa najeżdżać na twój dom i muszą za to gorzko zapłacić.[/b]
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyPon 30 Mar - 16:59

- Nigdy nie uważałam Dorne za aż tak ciekawą destynację, szczególnie dla kogoś kto zapewne zjechał całkiem spory kawałek świata. – chociaż słowa kobiety były niewątpliwym komplementem dla Dornijki, ta wciąż nie mogła pojąć co ciągnie Żelazną na jej tereny. Gdyby chodziło o zwykłą fascynację tym kierunkiem nie mówiłaby o tym z takim przekonaniem, może nawet odwiedziłaby już dawno Południe. Chociaż obecnie nie zostałaby raczej miło przyjęta, gdyby przedstawiła swoje pochodzenie.
Nawet jeśli nie zauważyłaby wcześniej jakim uczuciem Botleyówna darzy ziemię, na której przyszło jest się narodzić, teraz wysłuchawszy jej opisu nie miałaby co do tego żadnych wątpliwości. Kiedy w prawie każdym słowie Zah podkreślała zalety swoich terenów, obdarzając Dorne miłością i pokazując je w jak najjaśniejszym świetle, Sao oczerniała swoją ojczyznę praktycznie na każdym kroku. W porównaniu z Południem Wyspy wyglądały na wyblakłe, nudne i zwyczajnie mdłe. Rzeczywiście, jak ostatnie miejsce na świecie, w którym chce się dożyć starości. Oczywiście opis każdej z kobiet był przekoloryzowany, subiektywny, ale pokazywał aż nadto stosunek i lojalność względem pochodzenia. – Dawno temu opuściłaś rodzinne strony? – ciekawe ile zdążyło się zmienić od tego czasu, słuchając kobiety zapewne chodziło tutaj o całe lata, może nawet dziesiątki, ale wtedy musiałaby opuścić Żelazne Wyspy jako mała dziewczynka. Chociaż najpewniej usłyszałaby inny opis od kogoś innego nie ze względu na czas, a inne poglądy.
- Jak niby chcesz nam pomóc? I przede wszystkim – dlaczego? – niedowierzanie wkradło się w ton głosu Martellówny. Ze wszystkich rzeczy nie tego się spodziewała. Dobrze było jednak wiedzieć czemu Saoirse się do niej dosiadła. Po pewności z jaką kobieta wypowiedziała ostatnie słowa wydawał jej się, że to właśnie było powodem. Jakby cała ta wcześniejsza rozmowa była jedynie grą wstępną, a dopiero teraz przeszły do właściwej rozgrywki. Dalej nie potrafiła jednak pojąć co kieruje kobietą. Wątpiła by chodziło o pokrzyżowanie planów znienawidzonemu regionowi, z którego pochodziła. Było na to o wiele więcej prostszych sposobów, a poza tym Żelaźni nie byli by specjalnie pokrzywdzeni w takiej sytuacji. Już lepiej byłoby wesprzeć Lannisterów – zagorzałych wrogów mieszkańców Pyke. Skoro więc nie to było powodem, to co? Czyżby wspomniany kilkakrotnie sentyment do Dornijczyków? I czym sobie na takie oddanie zasłużyli? Ewidentnie brakowało jej jakiegoś elementu układanki, tego najważniejszego dzięki któremu jesteśmy w stanie dojrzeć w co kształtuje się cały obraz.
Powrót do góry Go down
Saoirse Botley
Saoirse Botley
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Kapitan Lamentu
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t553-saoirse-botley#965https://ucztadlawron.forumpolish.com/t575-saoirse-botley#970https://ucztadlawron.forumpolish.com/t848-now-we-re-back-to-the-beginninghttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1164-korespondencja-saoirse-botley#9030

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyPią 3 Kwi - 15:53

Miewała wrażenie, że urodziła się w złej części Westeros. Kochała gorące słońce, muzykę wygrywaną na tamburynach, pustynny piasek parzący w stopy i kręte uliczki, choć nie miała okazji ich doświadczyć. Było jej daleko do obiektywnego patrzenia na krajobraz Dorne.
Najdalej udało mi się dopłynąć do Quarth, skąd wróciłam kilka dni temu. Asshai dalej chowa się poza moim zasięgiem — świadomość zwodniczej trasy morskiej do tajemniczego miasta przy Cieniu nadal przejmowała władzę nad ambicją odwiedzenia każdego zakątka świata. Dlaczego teraz nie miałaby zwrócić się ku ojczyźnie Zahiry, skoro nadarzyła się ku temu okazja? Tu największą przeszkodą okazałoby się pochodzenie, skoro Żelaźni postanowili nie grzeszyć rozumem i wesprzeć Koronę w bezsensownych roszczeniach władzy nad Południem. Tuszując zabarwione dezaprobatą westchnięcie pociągnęła solidny łyk wina. Nie dało się ukryć, że oczernianie swoich rodzinnych terenów przychodzi jej z o wiele większą łatwością niż znajdowanie pozytywów. Przez przedłużającą się nieobecność nie mogła wiedzieć o ewentualnych zmianach zachodzących pod rządami Torona, jednak nadal żyły tam osoby, na myśl o których nieustannie krzywiła usta. — Minęło już trzynaście lat, odkąd zostawiłam je za plecami bez cienia żalu. Decydując się na ten karkołomny plan miałam zaledwie dwadzieścia i ani razu nie poczułam żalu. Essos pozwoliło mi znaleźć to, czego zawsze pragnęłam. Wolność i samodzielność.
Nawet dzisiaj nie potrafiła w pełni zatuszować delikatnie wybrzmiewającego smutku zmieszanego z nutą goryczy. Duchy przeszłości miały nawiedzając ją aż do końca żywota i nic nie mogło tego zmienić. Podzielenie się tym z Dornijką po części nie było czymś wyjątkowym, ponieważ nigdy nie kryła się z swoją niechęcią do Żelaznych Wysp, a jednak znalazła się w niewielkiej grupce osób znających namiastkę prawdy.
Nie patrząc na kobietę, w pierwszej chwili ignorując niedowierzające pytania, wstała i otrzepała się z pyłu nagromadzonego na spodniach. Dopiero później wyciągnęła ku niej dłoń, mając cichą nadzieję, że po tym wszystkim nie zostanie odtrącona.
Nie robię tego ze względu na jakikolwiek interes czy przelotny kaprys. Wyjaśnię Ci to na ile będę w stanie, ale nie tutaj. Zbyt dużo niepowołanych uszu mogłoby zwrócić na nas uwagę, w związku z czym chcę, żebyś przyjęła zaproszenie na spożycie posiłku i wina na pokładzie mojej galery, Lamentu. Twoi towarzysze również nie zostaną pominięci.
Decyzja należała do Zahiry.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptySob 4 Kwi - 13:02

Trzynaście lat. To było więcej niż połowa dni imienia, które Zahira miała za sobą, a w ciągu tego czasu w jej życiu zmieniło się praktycznie wszystko. Dopiero w tym momencie zaczęła postrzegać rozmówczynię inaczej. Cały czas uważała, że kobieta opuściła Żelazne Wyspy góra kilka lat temu, kiedy sytuacja polityczna wyglądała tak jak teraz. Ubzdurała sobie, że Sao doskonale wie o tym co dzieje się w Dorne i nawet jeśli nie przyłożyła do tego ręki to stała gdzieś z boku i wszystko obserwowała bezczynnie. Może nawet miała w tym jakiś swój udział. Ale trzynaście lat temu małemu Daeronowi wciąż było daleko do tronu i nikt nawet nie mógł przewidzieć wojny, która przyjdzie za jego udziałem. Zresztą, podróż do tak odległych miejsc jak Qarth też trwa lata, a informacje docierają tam ze znacznym opóźnieniem.
Wahała się dłuższą chwilę rozważając wszystkie za i przeciw. Kobieta nie wydawała się mieć złych intencji, gdyby takowe miała mogła ją skrzywdzić już dawno temu. Znała teren i miejscowych lepiej od niej, nie stanowiło to większego problemu. Mogła z łatwością zastawić pułapkę albo zwyczajnie zaczekać, aż znajdzie się w odosobnieniu, trochę cierpliwości i miałaby wszystko podane na tacy. Nie wyglądała także na lojalną wobec jej wrogów, spędziła praktycznie połowę życia Zahiry za granicami własnej ojczyzny, a to więcej czasu niż mogła sobie wyobrazić. Poza tym, oferowała jej możliwości, które mogły być kluczowe. Nie powinna pozwolić na odrzucenie jakiejkolwiek pomocnej dłoni, nawet tej niespodziewanej, nie mogła sobie pozwolić na taki luksus. Musiała brać co dają, korzystać z każdej, nawet najmniejszej szansy. Dlatego w tej sytuacji mogła przynajmniej wysłuchać co kobieta ma jej do powiedzenia.
- Dobrze. – oznajmiła w końcu chwytając za wyciągniętą dłoń i wstając z jej pomocą. Jeszcze przez chwilę przytrzymała rękę Saoirse patrząc jej prosto w oczy, doszukując się podstępu, jakiegoś znaku, że zgodziła się wejść w paszczę potwora i naprawdę mając nadzieję, że tak nie będzie, a osoba którą obdarowała zaufaniem okaże się godna. – Mam nadzieję, że rzeczywiście strawa i napitek, które mi oferujesz okażą się lepsze niż te w tutejszych karczmach. – dodała puszczając w końcu rękę Botleyówny i poprawiając własną suknię. – Prowadź, Saoirse. – zanim ruszyła za kobietą rozejrzała się jeszcze po okolicy posyłając swoim strażnikom spojrzenie mówiące, że mają podążać za nią.
Powrót do góry Go down
Saoirse Botley
Saoirse Botley
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Kapitan Lamentu
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t553-saoirse-botley#965https://ucztadlawron.forumpolish.com/t575-saoirse-botley#970https://ucztadlawron.forumpolish.com/t848-now-we-re-back-to-the-beginninghttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1164-korespondencja-saoirse-botley#9030

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyWto 7 Kwi - 17:37

W odpowiedzi na brak wiedzy dotyczącej aktualnej sytuacji w Dorne czuła rodzącą się frustrację. Jak na złość znajomi handlarze trzymali gęby na kłódkę z mniej lub bardziej wiadomych powodów, potrafiąc rozgadać się wyłącznie na temat żywych towarów mogących wkrótce pojawić się na morzu. Sama ostrzyła sobie na nie zęby, dlatego uważnie wsłuchiwała się w wypowiadane słowa, jednak nadal liczyła nawet na strzęp informacji o aktualnym stanie mobilizacji. Dopiero wyższe szczeble pozwoliły wyłuskać fakt pojawienia się pewnej Dornijki w miejscowym porcie.
Ostatnim, czego chciała, było wyrządzenie Zahirze krzywdy. Nawet gdyby rozmowa poszłaby w zupełnie innym kierunku i ostatecznie musiałaby uciekać przed uzbrojonymi mężczyznami, nie posunęłaby się do tak radykalnych środków. Podniesienie ręki na członka rodziny Martell wiązałoby się z niezliczony konsekwencjami, a wolałaby uniknąć ich za wszelką cenę. Liczyła, że obraz niepewności związanej z wątpliwościami dotyczącymi pobudek kierujących chęcią wyciągnięcia pomocnej dłoni zniknie wraz z rozmową na pokładzie statku.
Słysząc zgodę padającą z ust kobiety dyskretnie odetchnęła z ulgą.
Cieszę się, że podjęłaś taką decyzję — odparła pewnie pozwalając sobie nawet na delikatne pogłębienie mocy włożonej w ściśnięcie dłoni. Na próżno doszukiwała się w oczach Botley fałszu, niepewności czy obłudy, bo nie znajdowało się w nich nic prócz szczerości. Zdawała sobie sprawę, że przez pewność siebie zakorzenioną w ofercie pomocy zostanie przywołana do wiarygodnego przedstawienia powodów idących za takim nastawieniem, ale miała już pewien pomysł mogący zapewnić brak kłopotów. — Na mojej galerze dobrego trunku nigdy nie jest za dużo. Mam nadzieję, że strawa również sprosta twoim oczekiwaniom.
Wybrała nieco dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę do portu. Mało uczęszczane, kręte i ciasne uliczki nie dawałyby im pola do popisu względem ucieczki, stanowiły jednak lepszą alternatywę od tych zatłoczonych. Znała je o wiele lepiej, a dodatkowo miała pewność, że nikt niepowołany nie kręci się wokół. W trakcie pokonywania trasy stroniła od nawiązania rozmowy dla dania towarzyszce czasu na uporządkowanie myśli. Mogła tylko obstawiać, ile zagrożeń widziała w niespodziewanie złożonej ofercie.
Na szczęście udało się im dotrzeć do celu bez żadnych komplikacji. Nie ulegało również wątpliwości, który z zgromadzonych statków znajduje się pod jej opieką. Wyróżniał się nie tylko wielkością, ale widocznym dbaniem o jego stan.
To właśnie Lament, Zahiro. Moje morskie dziecko — powiedziała z nieukrywaną dumę w głosie tuż po postawieniu nóg na pokładzie. Nieliczna część załogi pozostawiona tu na mocy wydanego rozkazu niewzruszenie wykonywała swoje obowiązki. Kajuta, do której została zaprowadzona kobieta przedstawiała się surowo, ponieważ oprócz pyszniącego się zielenią materiału z leżącym na niej łukiem i wypełnionym kołczanem nie miała żadnych ozdób. Niedbałym machnięciem dłoni wskazała jedno z dwóch krzeseł stojących przy wysłużonym stole, sama natomiast otworzyła jeden z kufrów po kielichy i kilka butelek o chlupoczącej zawartości.
Gruszkowa brandy z Tyrosh, jasnozielone wino z Myr, a może czerwone z Volantis? — zaproponowała ochoczo, nalewając to, na co akurat miały ochotę. — Na posiłek będziemy musiały jeszcze chwilę poczekać.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptySro 8 Kwi - 14:51

Starała się z całych sił znaleźć podstęp w postępowaniu kobiety. Doszukiwała się pułapki albo przynajmniej jakiegokolwiek znaku, że zaraz w nią kroczy poświęcając własne zdrowie, a może nawet życie. Tyle że nic o tym nie świadczyło, całkowicie żadnej wskazówki, jedynie szczerość w oczach rozmówczyni. Martwiło ją to tylko bardziej zamiast uspokoić. Nie mogła pozbyć się tego zakorzenionego w niej przeświadczenia, że życie nigdy nie podsuwa tak łatwo rozwiązań. Odpowiedzi na trudne pytania nie spadają z nieba. A właśnie takie wrażenie odnosiła w tej sytuacji. Liczyła jedynie, że nie jest to częścią jakiegoś większego spisku i wyjawiona wcześniej tożsamości zapewni jej względne bezpieczeństwo, nawet jeśli nie przed nią samą, to przed konsekwencjami.
Wędrując dokładnie obserwowała drogę, którą podążały na statek pani Botley zapamiętując charakterystyczne punkty, żeby w razie konieczności móc wrócić tą samą trasą. W międzyczasie rozmyślała. Planowała jak może potoczyć się rozmowa. Zastanawiała się czy od przyjazdu do Lys nie palnęła w miejscu publicznym jakiegoś głupstwa, które mogłoby zasugerować cokolwiek na jej temat poza miejscem jej urodzenia. Pewnym było, że kobieta wiedziała co nieco o niej jeszcze przed spotkaniem, gdzie zatem i od kogo zdobyła te informacje. Gdyby znajdowała się w Słonecznej Włóczni już dawno znałaby odpowiedź na większość pytań, ale tutaj – to nie były jej ziemie. Nie miała tutaj swoich ludzi, zarzuconej sieci szpiegów szeptających jej do ucha wieści ze świata. Przez to czuła się jakby była wręcz głucha i wcale nie czuła się z tym komfortowo.
Po dotarciu do portu ze zdziwieniem przyjęła wiadomość, że statkiem należącym do jej towarzyszki jest galera wojenna. Sądziła, że zawitają na jeden z typowo żelaznych okrętów, ale skoro Saoirse od tak dawna nie zawitała w rodzinne strony nie powinno jej to raczej dziwić. Tak czy siak, taki okręt to nie było byle co, a na dodatek nie tak łatwo go zdobyć. Sama nie wiedziała czy powinna przyjąć tą nowość z radością czy wręcz przeciwnie.
Po wejściu na pokład dwójka jej ochroniarzy została na lądzie, a pozostali podążyli za nią strzegąc wejścia do kajuty pani kapitan. Kobieta i tak o nich wiedziała, więc nie było sensu się z tym afiszować. Kiedy tylko przekroczyły drzwi kwater Saoirse, rozejrzała się dokładnie po pomieszczeniu rejestrując dokładnie każdy szczegół.
- Gruszkową brandy, poproszę. – patrzyła jak Sao nalewa jej do szklaneczki tego niezwykłego trunku. Zaczekała jednak ze skosztowaniem go do czasu, aż pierwsza zrobiła to jej rozmówczyni. – Porozmawiamy teraz do rzeczy czy może najpierw czas na jedzenie? Albo jeszcze czeka nas pokaz tańca ludowego Letnich Wysp odtańczonego przez twoją załogę? – irytacja zaczęła się jej udzielać i przedzierać przez maskę, którą miała do tej pory. W końcu w rozmowie z Botleyówną była do tej pory bardzo miła jak na nią.
Powrót do góry Go down
Saoirse Botley
Saoirse Botley
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Kapitan Lamentu
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t553-saoirse-botley#965https://ucztadlawron.forumpolish.com/t575-saoirse-botley#970https://ucztadlawron.forumpolish.com/t848-now-we-re-back-to-the-beginninghttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1164-korespondencja-saoirse-botley#9030

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyPią 10 Kwi - 13:39

W innych okolicznościach była gotowa uraczyć towarzyszkę rozmowy opowieścią na temat zdobycia Lamentu. Zmiana okrętu na galerę wojenną była podyktowana sprawami czysto zawodowymi, bo miała o wiele większą siłę przebicia niż zwykły, żelazny statek. Ten należący do ojca porzuciła już dawno temu jako ostatni znak przynależności do Żelaznych Wysp. Inaczej było z mężczyzną, który jako jedyny był stopień niżej od niej i spoglądał na przybyłych Dornijczyków z wyraźnym brakiem zainteresowania.
Pozostali członkowie załogi już z samego rana otrzymali polecenie o trzymaniu swoich ostrzy z dala od przybyłych gości. Bójka była ostatnim, czego pragnęła w tak delikatnych negocjacjach z Zahirą, w dodatku mogła wszystko popsuć. Po przekroczeniu progu kajuty mimo całej sympatii nie żałowała z pozostawienia łuku na wierzchu z kilku powodów.
Zauważając ostrożność kobiety mogła jedynie delikatnie unieść kąciki ust. Z pełną swobodą uchyliła łyk gruszkowej brandy, rozluźniając się nieco, kiedy pełen słodyczy smak o intrygującym posmaku osiadającym na języku. Ostatkiem sił nie parsknęła zduszonym śmiechem na przytyk dotyczący tańca w wykonaniu jej załogi. Prawdopodobnie pod koniec tego występu obie miałyby ochotę popełnić samobójstwo.
Magistrowie Lys jako jedyni zdobyli umiejętność przekuwania zalet i wad w jedność. Ich cierpliwość jest właśnie czymś takim — powiedziała, robiąc przerwę dla zaczerpnięcia tchu. — Zanim powiesz, że szpiegowałam Cię w jakikolwiek sposób pozwolę sobie wyjaśnić znajomość tej tajemnej wiedzy. Jeden z nich jest moim partnerem w interesach i kilka dni temu chcąc dobić z nim targu po powrocie z podróży szepnął mi słówko na temat twojej obecności w mieście. Ot cała tajemnica związana z odnalezieniem Ciebie na schodach przy świątyni.
Była ciekawa, w jaki sposób zareaguje na pierwszą część wyjaśnień. Uważnie, a zarazem dyskretnie starała się dostrzec każdy niuans świadczący o budowania zdania na temat tej sprawy.
Nie są skorzy do natychmiastowego niesienia pomocy. Muszą ocenić, czy podjęcie takiego ryzyka będzie się im opłacało, zwłaszcza, że nie mają ochoty rezygnować z przyjemności siedzenia na bogactwie. Muszą wiedzieć, czy warto nadstawiać za Dorne kark.
Plecami oparła się o ścianę kajuty. Nadal niebezpiecznie mocno ściskała nóżkę od kielicha. Szum morza dobiegający do uszu pomagał się jej opanować, zwłaszcza, że nie miała ochoty spaprać tego przez własną głupotę.
Mogłabym umówić Cię na spotkanie z wszystkimi magistrami Lys.
Nie mogła już zawrócić z wybranej ścieżki.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyPon 13 Kwi - 11:08

Dokładniej przyjrzała się kajucie, ale miejsce to wydawało się wyjątkowo skromne. Żadnych ozdób ani wskazówek, które sugerowały gdzie wcześniej podróżowała kobieta, mimo że na pewno zebrało się tego trochę skoro rodzinne strony opuściła lata temu. Nic poza pięknym łukiem sugerującym, że Sao wcale nie jest bezbronna. Szkoda tylko, że ta broń jest wyjątkowo nieporęczna na tak małej przestrzeni, więcej zrobi za pomocą samego łuku niż strzał z niego wystrzelonych.
Trunku spróbowała dopiero kiedy zobaczyła jak porusza się grdyka rozmówczyni, najpierw jednak powąchała go upewniając się czy nie wyczuje żadnych podejrzanych zapachów charakterystycznych dla trucizn, zatruty mógł być nie tylko napój, ale także szklanica, w której alkohol został podany. Lata spędzone na dornijskiej ziemi nauczyły ją przezorności w tej kwestii, w końcu lud Południa lubowała się we wszelakich toksynach. Pozwoliła sobie na zaledwie niewielki łyk, nie chcąc by alkohol zamroczył jej zmysły. Musiała przyznać, że trunek był naprawdę wyjątkowy i wątpiła by dane było jej kiedyś spróbować czegoś podobnego.
Kiedy Saoirse rozpoczęła swoje wyjaśnienia po prostu słuchała, starają się by rzeczywiste emocje nie odmalowały się na jej twarzy. Nie chciała sobie wyrabiać żadnej opinii dopóki nie wysłucha całości wyjaśnień. Zbyt trudno pozbyć się pierwszego wrażenia, a ono często bywa mylne. Nie mogła się jednak powstrzymać i z jej ust wydobyło się żachnięcie kiedy z ust kobiety padło ostatnie zdanie. Dała sobie uderzenie serca na zebranie słów zanim ostatecznie przemówiła.
- Naprawdę uważasz, że twój partner w interesach ma aż taką siłę przebicia, żeby być w stanie doprowadzić do takowego spotkania? Albo, że ty możesz go do tego w ogóle namówić? – w jej głosie wyraźnie można było usłyszeć niedowierzanie. Niby jakaś tam pani kapitan może mieć większą władzę i możliwości od niej – księżniczki Dorne? Nie chciała dopuścić do siebie takiej możliwości. Jednakże prawdą było, że to był teren Saoirse, znała tutaj ludzi od lat, miała zawiązane nie tylko umowy handlowe, ale też przyjaźnie. – Właśnie, wspominałaś pani czym handlujesz z wyżej wymienionym znajomym? – mogła być to bardzo ważna informacja w zależności od ceny i trudności pozyskania produktów, która dokładnie powie na jak wiele Botleyówna może sobie pozwolić w rozmowie z mężczyzną. Gdyby handlowała produktami, które są ciężkie do pozyskania, a ona jest ich jedynym dostawcą… wtedy naprawdę mogłaby pozwolić sobie na więcej w takiej rozmowie. Cały czas brakowało jej konkretów, cała wiedza, którą posiadała była rozmyta i wieloznaczna, a na czymś takim trudno się opierać.
- Co więcej, miałaś mi wyjaśnić dlaczego w ogóle się tego podejmujesz kiedy znajdziemy się w odpowiedniejszym miejscu. To jest właśnie ten moment. – starała się cały czas rozgryźć kobietę, ale zrozumienie uciekało za każdym razem niczym piasek przesypujący się przez palce. Wiedziała, że jest to niepowtarzalna okazja, która może się nie powtórzyć, ale naprawdę chciała najpierw zrozumieć o co się tutaj rozchodzi. Nie chciała zostać w coś wplątana bez swojej wiedzy, a tak to dla niej wyglądało. Jakby starano się rozgrywać nią niczym pionkiem, chociaż to ona sama uważała się przez większość czasu za rozgrywającą i niechętnie znajdowała się po drugiej stronie.
Powrót do góry Go down
Saoirse Botley
Saoirse Botley
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Kapitan Lamentu
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t553-saoirse-botley#965https://ucztadlawron.forumpolish.com/t575-saoirse-botley#970https://ucztadlawron.forumpolish.com/t848-now-we-re-back-to-the-beginninghttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1164-korespondencja-saoirse-botley#9030

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyWto 14 Kwi - 21:29

Gdyby chciała zrobić Zahirze krzywdę posłużyłaby się bardziej wyrafinowany metodami niż trucizna wpuszczona do gruszkowej brandy. Dlaczego miałaby psuć tak dobry trunek? Słyszała, że ludzie Dorne szczycą się znajomością płynów gotowych zabić człowieka w moment krótszy od pstryknięcia palcami, jednak na szczęście nie miała okazji przekonać się o tym na własnej skórze. Akurat w tej kwestii preferowała bardziej gwałtowne metody stosowane przy opiekuńczym stosunku do bywalców rabowanych statków. Pewnie dlatego ten alkohol tak dobrze jej smakował i znowu pociągnęła solidny łyk. Jedyna zaleta bycia żelaznej krwi polegała na tym, że po wychyleniu całej butelki mogła trzeźwo prowadzić rozmowę.
Z trudem zdusiła w sobie odruch przewrócenia oczami. Im dłużej rozmawiały, tym bardziej odnosiła wrażenie, że dawno nie używała przekornej strony własnej natury. W końcu ta upartość i podważanie dość oczywistych faktów było - przynajmniej takie odniosła wrażenie - czymś w zupełności normalnym, jakby mieli to wtłoczone do krwi lub wyssali te cechy z mlekiem matki.
Mogę spróbować. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Dorne może naprawdę wiele zyskać. O to nam chodzi, prawda? Mnie rozmowa z przyjacielem nie będzie nic kosztowała, a tobie pozwoli wrócić do domu z sojusznikiem w wojnie z jaszczurkami — tym razem nie krępowała się parsknąć śmiechem. Wolała wierzyć, że magistrzy o rozbuchanym ego dadzą się namówić na karkołomny wyczyn wsparcia południa swoimi siłami. Nie miała szlacheckiej krwi, armady statków ani urodzonego męża, ale coś o wiele cenniejszego. Coś, co pozwalało pertraktować z takimi jak oni, ponieważ uzupełniała luki ich najskrytszych pragnień. — Alkohol, taki jak ta gruszkowa brandy. Szkło z Myr przepasane ich wspaniałymi tkaninami. Ostatnio udało mi się zdobyć nawet kość słoniową z Qarth, a to wszystko tylko wierzchołek góry lodowej. Nie spędziłam trzynastu lat siedząc w tej kajucie oczekując na dary spadające z nieba — odarła odstawiając na chwilę kielich z powrotem na stół. Odruchowo przesunęła niemal opiekuńczym spojrzeniem po krzywiźnie łuku leżącego na pyszniącym się zielenią materiale. Sprawdzanie towarów zwłaszcza z Myr do Lys wiązało się ryzykiem wwiązania się konflikt pomiędzy tymi Wolnymi Miastami, czego na szczęście zdołała uniknąć. Nie wiedziała na jak długo będzie cieszyć się przychylnością losu.
Uważała, że na szczerość trzeba się zdobywać tylko w koniecznych przypadkach. Czasami niewiedza była wyjątkowo cennym błogosławieństwem od milczących bogów.
Zawsze uważałam, że pretensje Daerona do Południa to stek bzdur. Powinien zostawić Dorne w spokoju, bo to wy macie największe prawa do swojego domu, a nie ktoś, komu ambicje przysłoniły zdolność myślenia... Poza tym, mam również do spłacenia dług wobec jednego z członków twojej rodziny. .
Jeśli Zahira chciała ujrzeć w jej oczach choćby cień uczuć żywionych wobec owianego tajemnicą Martella znów musiała poczuć się rozczarowana, ponieważ nie zdradziła się w żaden sposób.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptyPią 17 Kwi - 19:05

Nawet jeśli upór i zawziętość były typowymi cechami wśród Dornijczyków to dla Martellówny ta rozmowa także nie należała do typowych. Dawno już nie musiała się tak gimnastykować, żeby zdobyć pożądane informacje, zazwyczaj wystarczał szantaż albo groźby, którymi niestety nie mogła posłużyć się w tej rozmowie. Dawno też nie była tak miła, a jej język aż protestował kiedy kolejnymi słowami próbowała przymilić się rozmówczyni licząc, że w ten sposób coś osiągnie.
Jaszczurki. Kolejne stwierdzenie potwierdzające niechęć Saoirse do rządzących większością kontynentu, także mających zwierzchnictwo nad jej rodzinnymi ziemiami czy może zasłona dymna mająca sprawić, że zaufa kobiecie? Prawdą jednak było, że do tej pory nie usłyszała nic co potwierdzałoby nieszczęsną dla niej drugą z opcji, zatem z dozą niepewności przyjęła tę pierwszą.
Przedmiot handlu Saoirse nie brzmiał jak produkty pierwszej potrzeby, z drugiej jednak strony były to towary luksusowe, z którymi trudno będzie się rozstać wielmożom. Brzmiały też jak takie, którymi nie zajmuje się pierwszy lepszy handlarz, może więc ważność Botleyówny w rokowaniach rzeczywiście była nie bez znaczenia i jej wpływy mogły pomóc jej coś ugrać. Chociaż najpierw będzie musiała to potwierdzić, co będzie jedną z pierwszych rzeczy, które zrobi po opuszczeniu pokładu okrętu.
Słysząc o znajomości kobiety z kimś z jej rodziny od razu wyprostowała się przemierzając meandry wspomnień próbując przypomnieć sobie kto przed laty opuścił rodzinne strony. Do głowy przyszedł jej póki co jedynie wuj Trystane, ale to było dawno, dawno temu. Kolejna informacja, którą będzie musiała zweryfikować po powrocie do ojczyzny.
- Mówisz, więc że twoja pomoc jest bezinteresowna i nie oczekujesz niczego w zamian? – wzrok pozornie błądził gdzieś nad prawym ramieniem kobiety, gotów skupić się na niej w momencie odpowiedzi. Szczerze mówiąc podjęła już decyzję nie ważne jaką odpowiedź uzyska, ale wolałaby, żeby Sao postawiła jej jakieś żądanie, cenę, którą przyjdzie jej zapłacić za wspomnianą pomoc. Nie lubiła być winna innym przysługę, wolała spłacać zaciągnięte długi od razu, mimo że sama często korzystała z tej formy. Może właśnie dlatego, że wiedziała jak bardzo użyteczna może być wolała nie stać po stronie interesanta. – Dobrze, z chęcią skorzystam z twojej pomocy. – oznajmiła w końcu pewnym głosem. Gra wydawała się warta świeczki, nawet jeśli w przyszłości przyjdzie ponieść jej za to cenę. Wolała się tym zamartwiać kiedy już jej kraj będzie wolny od jarzma smoków. W ramach zawarcia umowy, być może z diabłem, uniosła szklanicę nad stołem oczekując aż towarzyszka stuknie się z jej kielichem.
Powrót do góry Go down
Saoirse Botley
Saoirse Botley
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Kapitan Lamentu
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t553-saoirse-botley#965https://ucztadlawron.forumpolish.com/t575-saoirse-botley#970https://ucztadlawron.forumpolish.com/t848-now-we-re-back-to-the-beginninghttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1164-korespondencja-saoirse-botley#9030

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptySro 22 Kwi - 21:05

Balansowanie pomiędzy mówieniem prawdy a pobudkami, których wyjście na światło dzienne mogłoby spowodowałoby pojawieniem się niepotrzebnych komplikacji względem pożądanego efektu rozmowy pomiędzy nią a Zahirą. Obie nieustannie brodziły w ostrożności i powstrzymywały się przed użyciem o wiele bardziej ciętego języka, choć tu nie kapitan Lamentu miała więcej do stracenia. Pomoc magistrów Lys dla Dorne oznaczałaby poczynienie dużego kroku w stronę odzyskania wolności.
Nigdy nie miała przyjemności spotkać się z człowiekiem mającym w sobie krew Targaryenów. Słyszała jednak wystarczająco dużo na temat samego Daerona, żeby wiedzieć, jak bardzo bezmyślne decyzje podejmował. Nie bez powodu wszystkie smoki już dawno zostały pochłonięte przez taniec między członkami rodziny. Kto o umyśle ogarniętym wizją zaprowadzenia spokoju w Westeros szedł na wojnę z Dorne? Jakiekolwiek wytłumaczenie usłyszałaby nawet z ust najważniejszej osoby w Essos, nigdy nie uwierzyłaby w błahe słowa wypełnione chęcią mordu na ludziach, którzy za wszelką cenę chcieli ocalić swój dom. Swoją ostoję. Nie rozumiała i nie chciała zrozumieć.
Lekko drżące kąciki warg zamaskowała upiciem krótkiego łyka trunku. Miała nadzieję, że Zahira nie będzie miała nic przeciwko małej przysłudze za to, co zamierzała dla nich zrobić.
Chciałabym, jeśli nie będziesz miała nic przeciwko, żebyś dostarczyła dwa listy do Dorne. Jeden dla księżnej Aliandry, drugi... dla twojego wuja, Trystana — powiedziała dość neutralnym tonem, znowu wyzbywając się z twarzy emocji mogących sugerować silniejsze powiązania między nią a chwilę wcześniej wspomnianym mężczyzną. Ciepło rozlewające się wzdłuż całego ciała kobiety było niedostrzegalne dla drugiej, przy czym nieustannie przypominało, dlaczego nie mogła zdobyć się na obiektywność względem uczuć biegnących w stronę Słonecznej Włóczni. Kruki przez ostatnie księżyce mówiły niewiele, dlatego na krańcach świadomości czuła blady strach z dnia na dzień zaciskający się coraz mocniej. Słowa wysnute z ust Botley nie były żądaniem, ale prośbą. Miała nadzieję, że Zahira uwzględni to przy podjęciu decyzji.
Pierwszy raz odkąd przekroczyły próg kajuty uśmiechnęła się nieco szerzej.
Obiecuję, że nikt tego nie pożałuje — odparła równie pewnie co jej towarzyszka, dość chętnie odpowiadając na toast, który dźwięcznie rozszedł się po małym pomieszczeniu. — Spotkajmy się pojutrze na schodach świątyni. Wtedy powinnam znać odpowiedź magistrów.
Powrót do góry Go down
Zahira Martell
Zahira Martell
Wiek postaci : 26
Stanowisko : Mistrz Szpiegów, najstarsza siostra księcia Dorne
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t909-zahira-martellhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t921-zahira-martell#4702

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptySro 22 Kwi - 23:03

Nie było tajemnicą, że obie kobiety na czas negocjacji założyły maski ukrywające ich prawdziwe „ja”. Żeby dojść do konsensusu musiały być milsze i grzeczniejsze niż miały w zwyczaju na co dzień. Pokazywały się od najlepszych stron, które nie miały większego związku z prawdą. Może dopiero po uściśnięciu sobie dłoni na znak zawarcia umowy albo przy kolejnych spotkaniach będzie im dane poznać się lepiej, takimi jakimi są naprawdę.  
W przeciwieństwie do Botleyówny Zahira miała tą wątpliwą przyjemność poznać samego Daerona. W najgorszych możliwych okolicznościach kiedy podbił jej dom i paradował po nim jakby należał do niego. Kiedy przyglądał się jak lordowie Południa uginają przed nim kolana w akcie kapitulacji. Zaledwie chłopiec, wciąż jeszcze dziecko, a już wywyższał się nam innymi i wysyłał wojsko na nie swoje ziemie. Nienawidziła go od tamtego momentu, nienawiścią szczerą i czystą, która sprawiała, że chętnie zobaczy pewnego dnia truchło króla i jedynym co wtedy zagości na jej twarzy będzie szeroki uśmiech.
- Oczywiście, że je dostarczę. To zaledwie niewielka przysługa w porównaniu z pomocą, której chcesz mi udzielić. – pogodny uśmiech towarzyszył wypowiadanym słowom. Nie musiała się nawet starać, żeby brzmieć szczerze, każde słowo padające z jej ust było prawdą. Nie dodała jednak, że zanim dostarczy wiadomości, otworzy je najpierw umiejętnie tak by nie złamać pieczęci i dokładnie zapozna się z ich treścią, a może nawet stworzy ich wierną kopię na przyszłość. Nie mogła przepuścić takiej okazji na zdobycie wiedzy o relacjach jakie łączyły Saoirse z wymienionymi osobami, bądź po prostu informacji jakie zamierzała im przekazać, szczególnie że przynajmniej jeden z adresatów był dla niej ciekawą niespodzianką.
- Dobrze – potwierdziła miejsce i datę kolejnego spotkania, kiedy to jej misja może w końcu ruszy do przodu. Zastanawiała się też co powinna robić w oczekiwaniu na wieści. Mogła próbować potwierdzić zasłyszane dzisiejszego dnia informacje, ale nie zajmie jej to całych dwóch dni. Może w końcu zakosztuje tutejszych specjałów i pozwoli sobie na chwilę wytchnienia. Teraz jednak musiała dokończyć to co zaczęła tutaj.
Powrót do góry Go down
Saoirse Botley
Saoirse Botley
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Kapitan Lamentu
Miejsce przebywania : Słoneczna Włócznia
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t553-saoirse-botley#965https://ucztadlawron.forumpolish.com/t575-saoirse-botley#970https://ucztadlawron.forumpolish.com/t848-now-we-re-back-to-the-beginninghttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1164-korespondencja-saoirse-botley#9030

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem EmptySob 2 Maj - 13:17

Zgoda Zahiry oznaczała, że może odetchnąć z ulgą. W treści listów doszukiwanie się sekretów pomiędzy wierszami byłoby nadinterpretacją, jednak zdawała sobie sprawę, jak wiele krzywdy mogłyby wyrządzić wpadając w niepowołane ręce. Nie znalazłaby lepszego powiernika na dostarczenie ich do Dorne niż ona. Do spełnienia całego planu należałoby doliczyć jeszcze pozytywny wydźwięk magistrów na wyciągnięcie pomocnej dłoni, na co liczyła podczas jutrzejszej rozmowy, bądź negocjacji - z drgnięciem kącików ust uświadomiła sobie, jak bardzo nagnie rzeczywistość. Nie łudziła się, że jedna prośba przyniesie zamierzony skutek.
Po opróżnieniu kielichów napełnionych brandy został podany posiłek. Służące wynajęte na tą okazję przez moment krzątały się jak w ukropie, czym prędzej chcąc uwinąć się spod stanowczego spojrzenia pani kapitan i przygotować stół z prezencją odpowiadającą przybyłemu gościowi. Lokalna kuchnia niosła ze sobą dużą ilość słodyczy, ale mimo rozejmu panującego między kobietami charakter został zatrzymany w tonie ostrożności. Skuszona opowieścią o Słonecznej Włóczni w granicach rozsądku dopytywała się o mało znaczące szczegóły. Wartość zebranych informacji nie przedstawiała się imponująco, ale dla głodnej wiedzy Saoirse wystarczyło do uformowania w świadomości obrazu wspaniałego, dumnego miasta okolonego pustynią. Niemal czuła prażące słońce przesuwające się po skórze.
Nie pożegnała się z Dornijką zbyt wylewnie. Jedynie skinienie głowy i prośba o trzymanie dobrych myśli nad kapryśnym humorem gospodarzy tego miasta miało wystarczyć aż do kolejnego spotkania przy schodach świątyni. Oprowadzając ją wzrokiem miała nadzieję, że jutro wszystko pójdzie tak, jak chciała. Zgodnie z przewidywaniem większość bogato ubranych mężczyzn zgromadzeni na spotkaniu początkowo nie wyrażało aprobaty względem szaleńczego planu uniesienia żagli dla Dorne, kraju, który jak nigdy właśnie tego potrzebował. Nawet jej przyjaciel musiał sięgnąć na wyżyny umiejętności zręcznego manewrowania słowami dla skruszenia kamiennego oporu. Saoirse również musiała pójść na pewne ustępstwa handlowe - ulgi przy cenach towaru i ich przewozu mogłyby okazać się katastrofalne, gdyby wcześniej nie zdołała dorobić się pokaźnego majątku.
Negocjacje przeciągały się do wieczora. Wyszła z głównego budynku na długo po tym, kiedy mieszkańcy Lys kładli się spać. Nie kwapiła się powrotem na pokład statku. Skierowała się w stronę świątyni, tak, jak umówiły się podczas spotkania. Czas ten z zadowoleniem poświęciła obserwacji słońca wyłaniające się zza horyzontu. Dopiero po pojawieniu się Zahiry pozwoliła sobie leniwie przeciągnąć się, wymienić z nią zdawkowe uprzejmości i zawiadomić, że plan się udał. Dzisiejszego popołudnia miała stawić się przed oczami magistrów z płomiennymi życzeniami. Dopiero teraz wręczyła je dwa listy - wiedziała, że nie mogła trafić lepiej.
Niczym zjawa przemknęła chyżo do pierwszej uliczki mogącej zaprowadzić ją do portu. Spłaciła swój dług.

Koniec
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty
Temat: Re: Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem   Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem Empty

Powrót do góry Go down
 
Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Retrospekcje :: Zakończone-
Skocz do: