Share
 

 Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...

Go down 
AutorWiadomość
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty
Temat: Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...   Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... EmptyWto 24 Gru - 11:09


9 księżyc 161
Komnaty Shaeny
Aenessa Velaryon & Shaena Targaryen



Wojownik. Kowal. Nieznajomy.
Śpiew rozbrzmiewał w sali tronowej, kiedy to Baelor I i Shaena stali się małżeństwem. Uśmiech rozkwitał na bladej twarzy dziewczęcia, jakże młodego w obliczu decyzji matki, która nie pozwoliła na wybory. Wyboru śmiałe, niezgodne z jej założeniami, wszak niepokorna córka pragnęła innego mężczyzny, którego już w Sepcie dopatrywała się z wyczekiwaniem. Chciała bowiem pozornego wsparcia, iluzji opieki jaką mógł zapewnić z dostatecznej odległości, lecz
na próżno. Nie widziała go. Z trudem odnajdywała znajomą sylwetkę, wreszcie porzucając ten plan, zawierzając swą przyszłość Siedmiu. Uszczęśliwienie ukochanego brata przyćmiewało zdrowy rozsądek, podobnie jak powinności, które spłynęły na nią nieoczekiwanie, mimo iż z przygotowaniami próbowała ja pojąć, zaakceptować.
Towarzystwo Aenessy było równym wsparciem, co pełne aprobaty spojrzenie rodzicielki. Dłoń mimowolnie osiadała na tej należącej do ledwie poślubionego lorda. Feeria emocji zalewała ją całą, paraliżując swą siłą, której uczyła się po omacku.
Noc budziła jednak lęk, wszak mimo rad kuzynki, pozostawała niepewna w każdym następstwie spontanicznych decyzji. Wiedziała, że nie doświadczy bólu ani krzywdy ze strony męża, ale obawa przed nieznanym paraliżowała nawet jej nieposkromiony umysł.
Odejdź.
To się nie wydarzy.

Fiołkowe tęczówki wlepiały się w twarz Baelora, szukając odpowiedzi na wypowiedziane słowa. Nie wierzyła, że jest to prawdziwa sentencje spływająca na męskie wargi. Odtrącał ją. Upokarzał. Czy religia była dostateczna, by to uczynić? Serce zatrwożył żal, a cierpienie spowiło duszę, która spętana pierścieniami żebrowymi, szukały szansy ucieczki.
Wszystko miało wyglądać inaczej.
Łzy spływały po policzkach, kiedy wracała labiryntem korytarzy do swej komnaty, po drodze napotykając Daerona. Obserwowała go przez ułamek sekundy, a gdy spróbował ją zatrzymać, dopytując o brutalność brata – zaprotestowała wobec wszystkich przypuszczeń. Przepełniona była smutkiem, podobnie jak radosne oblicze przestało przypominać beztroskę i pogoń za wolnością. Młody Smok próbował zatrzymać siostrę swymi objęciami, lecz i jego odepchnęła. Pragnęła samotności, perspektywy zdystansowania, by jutrzejszego poranka nie rozpamiętywać poniesionej straty.
Umysł spowiła nicość, ciało skryte pod kurtyną nocy, lgnęło w ramiona opiekunów snu.
Pustka przelewała się w podświadomości. Żaden obraz nie zbrukał Shaeny tej nocy, jedynie rozpacz przyniosła parszywość wyglądu, który uwydatniał poprzedzające poranek zdarzenia. Sądziła, że uda jej się samodzielnie przywrócić do naturalnej maniery, lecz nim zdołała podnieść się z łoża, dostrzegła w drzwiach swą drogą przyjaciółkę, powierniczkę wszelkich sekretów, którymi winny dzielić się – szczególnie – teraz, gdy mariaż został skonsumowany.
Kłamstwo. Okrutne kłamstwo, które powtarzała jak mantrę, byle tylko nikt nie pytał o intensywność szczegółów. Chciała wszakże zapomnieć, raz jeszcze spróbować pomówić z Baelorem, zrozumieć jego decyzje, nie dopuszczając do siebie myśli, że wiara nie pozwoliła mu na spędzenie wspólnej nocy. Pragnęła bowiem oniryczności zbliżenia, ulotnych pocałunków, o których mówiła kuzynka, na nowo oczekiwała zakosztowania męskich warg, tym razem – na zawsze i na wieczność – należących do jej brata-męża.
- Nie powinno cię tu być – powiedziała, a głos rozbrzmiał surowością. Lady Velaryon z pewnością wiedziała, że ton ten przyjmowała jedynie, gdy złość przyćmiewała zdrowy rozsądek, a ona zapominała o zażyłościach, szczególnie – kiedy czuła się skrzywdzona. Słaba, porzucona, samotna nie była istotą pełną dostojności, z której poznali ją poddani ojca, podobnie jak dworzanie, dlatego też zamierzała wyperswadować Aenessie, by odeszła, obwieszając niedyspozycję królewny.
Każdy znał jej kapryśność, dla nikogo nie byłoby to zaskoczeniem.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty
Temat: Re: Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...   Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... EmptyWto 24 Gru - 12:31

Ten dzień miał być wypełniony radością dla nich wszystkich, nawet jeśli jego wydarzenia mogły budzić też mniej pozytywne uczucia. Jej wątpliwości względem tego mariażu były zapewne mniejsze, niż miało się to w przypadku Shaeny, a wynikały zwyczajnie z troski o swą przyjaciółkę. Jej brat, a teraz i małżonek, z pewnością nie miał je skrzywdzić, ale z drugiej strony brak przemocy nie równał się szczęśliwej relacji. Pragnęła dla królewny szczęścia odnalezionego w męskiej czułości - takiego, jakie sama miała okazję zaznać ze strony obecnego władcy i najstarszego z rodzeństwa Targaryenów. Z drugiej strony obok cichych modlitw do Siedmiu, by obdarzyli parę satysfakcjonującym i owocnym pożyciem małżeńskim, pojawiła się również, budząca u niej ogromny wstyd za własne myśli, iskra zazdrości. Niewielki płomień, który rozniecony został przez samo ogłoszenie zaręczyn, rósł z każdą rozmową na temat mariażu, wszelkimi przygotowaniami do niego, by w końcu objąć jej serce w momencie ceremonii i uczty weselnej. Nie zdołały go ugasić nawet tańce, w których trakcie niejeden raz wylądowała w ramionach tego, z którym skrycie pragnęła stanąć przed ołtarzem Siedmiu, by w końcu stać się jego na ostatniej z możliwych płaszczyzn. Gotowa była odrzucić panieński płaszcz, ojcowskie nazwisko... Ale to nie miało znaczenia. To nie do niej należała ostateczna decyzja, a przecież każda kolejna wizyta w królewskiej sypialni oznaczała jej nieme przyzwolenie na aktualny stan rzeczy. Pozostawało więc cieszyć się nim, doceniać całą uwagę i miłość, jaka na nią spływała, a w końcu postarać się okazywać wszem i wobec radość z tego, pozornie szczęśliwego dla najbardziej zainteresowanych, dnia.
Dopiero moment pokładzin, z całym ich zamieszaniem, miał zakończyć dla niej wieczorne zabawy. Oficjalny powód stanowiły obowiązki związane z pełnionym przez Velaryonównę stanowiskiem, wszak jako dama dworu panny młodej winna była upewnić się, by tamtej rzeczy przygotowane zostały do zmiany alkowy. To jednak miało zaczekać chwilę, wszak również inna sypialnia miała wymagać dziś wieczór jej obecności i to o wiele prędzej, o czym przypomniała ręka spoczywająca na talii i kilka wypowiedzianych cicho słów, przesiąkniętych alkoholem i rozgorączkowaniem.
Wymknęła się dyskretnie, nawet jeśli miała świadomość, że co najmniej kilka par oczu stanowiło świadków dla opuszczenia przezeń sali. Bez trudu znalazła swą drogę do pomieszczenia, w którym coraz częściej zdarzało jej się spędzać czas, ku uciesze wszelkich plotkarzy Czerwonej Twierdzy. Tym razem jednak wizyta skończyła się równie szybko, co rozpoczęła, gdy wcześniejszy nastrój Daerona okazał się zupełnie zniszczony niepokojącym spotkaniem na jednym z korytarzy. Nie musiał mówić wiele - właściwie już w połowie jego wypowiedzi blondynka gotowa była żegnać się z kochankiem. Ich dwójka mogła zobaczyć się innym razem, a Shaena potrzebowała jej obecności właśnie w tej chwili. Ledwo powstrzymała się od biegu, nie mogła wszak wyglądać podejrzanie, wciąż jednak pozwoliła sobie na przyspieszony krok, który wyciągnął na jej policzki rumieniec - w razie czego planowała zrzucić winę za niego na nadmierną ilość spożytego alkoholu. W końcu stanęła w drzwiach, stając twarzą w twarz z dziewczęciem, które skrzywdzono, zapewne wcale nie podnosząc na nie przecież ręki. To jest nas dwie - przemknęło Aenessie przez myśl w odpowiedzi, nim wkroczyła do środka pomieszczeni, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Jeśli rozkażesz, królewno, odejdę natychmiast. Jeśli pozwolisz jednak... - przerwała, podejmując jeden niepewny krok. - Pragnę być Ci wsparciem, na jakie zasługujesz.
Jej ton był spokojny i miękki - naśladowała ten, którym nieraz jej własna matka uspokajała swą najmłodszą pociechę w chwilach wzburzenia. Nie pytała co się wydarzyło ani nie próbowała narzucić się swoją obecnością. Wierzyła, że pomimo emocji przyćmiewających zdrowy rozsądek, Shaena podejmie najlepszą dla siebie decyzję. Jeśli faktycznie oznaczałoby to wygonienie dwórki, niech będzie i tak.
Powrót do góry Go down
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty
Temat: Re: Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...   Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... EmptyPią 27 Gru - 15:34

Oczy przymglone były od łez, a kiedy tęczówki osiadały na horyzoncie malującym się poza kamienną okiennicą. Delikatny materiał poruszał się za sprawą wicherku, tak subtelnie wpadającego do środka, dającego pogląd na iluzję rzeczywistości, w której to zdołali zatonąć wszyscy, bez reszty. Śpiew i radość nie miały bowiem końca, jednak nie w umyśle Shaeny.
Skąpana w żalu, cudacznej rozpaczy, jakiej do tej pory nie zdołała poznać, pogrążyła się w śnie i obserwacji. Na przemian jej powieki opadały pod ciężarem płaczu, by chwilę później spoglądać przed siebie, analizując najdrobniejsze elementy jestestwa – zachodząc w głowę, czym zasłużyła sobie na upokorzenie wymierzone nie tylko w serce, ale i także ciało. Skóra obleczona na kościach, była nieskazitelna, podobnie jak linia drobnej sylwetki, którą pragnęła mu oddać w namiętności, nieznanej i niemożliwe do poznania.
Odtrącił
Odepchnął
Pozbawił ułudy kobiecości, w którą ubrane pozostawały damy, ofiarujące się mężom i kochankom z dobrodziejstwem inwentarza. Podejrzenie pospiesznie padło w stronę pragnień zakorzenionych w podświadomości, bo czyż nie było (choć trochę) prawdopodobne, by Baelor kochał, takich jak on sam? Inteligentnych, prawych, pobożnych mężczyzn – skrytych w murach Septu? Nie dopuszczała do siebie tych wyobrażeń, wszak oznaczałoby to rozpustę gorszą od tych dziejących się w domach publicznych, lecz… Możliwością było też, iż córka Aegona III posiadała zbyt małą wiedzę, by móc dopuszczać się kategoryzacji, dlatego wspomnienia ów pozostały zamknięte w ścianach czaszki, pod którą myśli pędziły niczym dzikie konie.
Oddech spłycił się, a serce zakołowało w piersi, kiedy dusza z precyzją rycerza rozcinała pręty żebrowe, by się wyrwać i wzlecieć w eter. Ból paraliżował, nie wiedząc gdzie rzeczywiście jest on skumulowany. Cierpienie w niebotycznym kształcie przypominało o rozmowie, kilku słowach utkanych we frazach, jakie wydobyły się spomiędzy spierzchniętych warg brata, a teraz i męża.
- Nie będę ci rozkazywać, wiesz o tym – powiedziała, a głos złamał się w połowie. Nie umiała kłamać Aenessie, nie zdając sobie też sprawy, kiedy udało im się tak zbliżyć. Przełamać umowne bariery, nagiąć granice w relacji. Velaryon wiedziała niemal każdy szczegół z prywatności Shaeny, takk bardzo pochłoniętej chęcią zdobycia serca Baelora, by małżeństwo przypominało doskonałość przez lata, a nie tylko na pokaz, dla ludu. Egzystencja bywa nieprzejednana, nieokreślona, toteż blondwłosa lady, córka króla – nie była zdolna do wydukania okrutnego żartu utkanego przez sieć przewrotnego losu. Ciężar przygniatał ją, prawda odbierała trzeźwość, a policzki pokrywały się kolejnymi łzami, które pozostawiały plamy na jasnym suknie.
- Daeron ci powiedział, że źle znoszę noc poślubną? – bezczelne pytanie przypominało cios wymierzony z precyzją gwardzisty. W sentencji nie było jednak krzty złośliwości, bo przecież i oni zasługiwali na intymność. Królewna doskonale znała tę tajemnicę, a także przekorne spojrzenia, którymi się obdarzali i widziała wypieki na licu Nessy, gdy brat przekraczał próg komnat, by przeszkodzić w dziewczyńskich dysputach o książętach i lordach. - Jutro cały dwór dowie się, że mnie nie tknął – szepnęła cicho, odwracając oblicze od twarzy przyjaciółki. Pragnęła zasnąć, nie budzić się raz jeszcze, by nie słyszeć plotek, które zadźwięczą w korytarzach Czerwonej Twierdzy.
Tak niewiele trzeba było, by ludzie zrozumieli.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty
Temat: Re: Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...   Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... EmptyPią 27 Gru - 16:19

Mogła w końcu wkroczyć wgłąb pomieszczenia, zmniejszyć dystans między własną osobą a przesiąkniętym żalem drobnym ciałem przyjaciółki. Zamiast przysiąść na łóżku, zdecydowała się przykucnąć przy skraju materaca - nie było w tej pozycji żadnej ujmy dla niej, przynajmniej nie w kontaktach z najbliższymi sercu Velaryonówny. Odruchowo pragnęła też wyciągnąć ramię ku dziewczęciu, ciepłem dotyku dodać jej otuchy, bała się jednak przekroczyć granicę tamtej w tak delikatnym przecież momencie. Zamiast tego raz jeszcze raz pozostawiła wolność wyboru po stronie królewny, kładąc jedną ze swych dłoni w zasięgu tamtej, gdyby zechciała ją ująć.
Aenessa nie spodziewała się, że rozkaz opuszczenia alkowy faktycznie padnie, choć zapewne wybaczyłaby podobne narzucenie woli Shaeny, zwłaszcza gdy tamta zdawała się tak strasznie wstrząśnięta przeżyciami ostatnich godzin. Głupi byli ci z mężczyzn, którym wydawało się, że jedynie ich duma prawdziwie cierpi w momencie odrzucenia i że tylko oni zdolni są płonąć ogniem pragnienia wobec drugiej osoby. Kobiety pragnęły nieraz więcej niż tej niewinnej bliskości i czułych słów, czy to przez wzgląd na poczucie obowiązku, czy też pożądanie względem kompana. W obu przypadkach odtrącenie cięło z precyzją ostrza, a gdy dochodziły do tego kwestie wizerunkowe, jak w przypadku królewny i jej męża-brata...
Nie spodziewała się, iż imię Daerona padnie w takich okolicznościach, pytanie więc wystarczyło, by pokryć jej policzki szkarłatem i skłonić do ucieczki spojrzeniem ku podłodze. Być może nie kryły się za jego zadaniem złe intencje, wszak blondynka nie potrafiła doszukać się ich w tonie głosu tamtej, ale i tak zdolne było zranić jej dumę. Wydawało jej się, że byli dyskretni w swych działaniach. Słyszała plotki, ale zdawały się ograniczać bardziej do gdybania na temat statusu relacji dwórki i Jego Wysokości, a nie ich schadzek i faktycznych kontaktów. Najwyraźniej myliła się, a uświadomiona została o tym zapewne w najgorszych możliwych okolicznościach.
- Daeron był... zmartwiony - zaczęła niepewnie, choć dobrze znane jej ustom imię dodało nieco śmiałości. Wciąż, każde słowo dobierała ostrożnie, ważąc je na języku, decydując się jednak zachować prawdziwość wypowiedzi. Ostatnie czego Shaena potrzebowała teraz to fałszu ze strony przyjaciółki. - Nie wiedział, co zaszło za drzwiami sypialni, że doprowadziło Cię do podobnego stanu.
Albo co nie zaszło, jak mogła się przekonać przy kolejnej z wypowiedzi Targaryenki. Nie rozumiała co Baelor chciał osiągnąć podobną zagrywką - jeśli faktycznie nie pragnął legnąć ze swą siostrą, wówczas, na co było całe to małżeństwo? Czy naprawdę nie mógł wykazać się siłą charakteru i sprzeciwić mariażowi nim doszło do wypowiedzenia przez nich przysięgi przed obliczem Siedmiu? Zaoszczędziłby tym problemów i sobie, i Shaenie. Teraz było już za późno by gdybać na temat przeszłości, a teraźniejszość i przyszłość faktycznie nie rysowała się w najjaśniejszych barwach. Królewna miała rację - nim słońce osiągnie najwyższy punkt na nieboskłonie wieść, iż z jakiegoś powodu jej małżeństwo pozostało nieskonsumowane, obiegnie całą twierdzę. Służba będzie plotkować o prześcieradle pozbawionym szkarłatnego śladu, jakiś "życzliwy" wspomni o jej nocnym powrocie do własnych kwater.
- Te plotki to słowa, za których powstanie nie ponosisz odpowiedzialności. Wszak to on odmówił... Prawda?
Dopiero teraz Aenessie przyszło do głowy, że może powinna upewnić się, iż faktycznie młodszy brat jej ukochanego ponosił pełnię winy za brak zbliżenia. Co prawda w duchu już zdążyła pozłorzeczyć na niego odrobinę, ale może, zanim życzyć mu będzie, by pochłonął go Nieznajomy, wypadałoby upewnić się co do faktycznego przebiegu wydarzeń.
Powrót do góry Go down
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty
Temat: Re: Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...   Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... EmptyPią 27 Gru - 22:40

Spojrzała na Aenessę, gdy pojęła sens wypowiedzianych słów, kiedy to lico jej zlało się karmazynem wstydu. Uśmiech jednak pojawił się na obliczu jasnowłosej królewny, zaś dłoń mimowolnie zsunęła się na tę należącą do dwórki. Nie osądzała wszak poczynań starszej, nie bacząc na niepoprawność relacji z Daeronem, bo kimże ona była, by narzucać komukolwiek wolę? To brat podjął decyzję o doborze dla siebie faworyty, choć z pewnością wygarnęłaby mu, że powinien szukać wśród panien nie będących towarzystwem dla młodszej siostry. Niemniej, wielu znało przekorny charakter Shaeny, tak nieposkromionej w swej spontaniczności, niesionej na skrzydłach wiary, że któregoś dnia popękają twarde skorupy smoczych jaj, a ona wejdzie w posiadanie bestii. Nikt nie mógł wątpić w krew płynącą w meandrach żył – już – żony Baelora, lecz tym razem nie to było istotne.
- Myślisz, że cię oceniam?gardzę tobą i potępiam to? – nie dopowiedziała tejże frazy, oczekując odpowiedzi. Spoglądała ponaglająco na twarz przyjaciółki, łudząc się, że odkryje dzisiejszej nocy więcej sekretów, nie zamierzając uwydatniać ich na światło dzienne - już niebawem sama stanie się obiektem pożądliwych plotek.
A i owszem, sama królewna wyrywała się z ramion Młodego Smoka, krzycząc, by pozwolił jej odejść, nie chcąc wyznawać prawdy. Upokorzenie zaznane ze strony męża zaogniło w niej niepewność względem przyszłości. Pod przymusem Daenaery, ulegli oboje, by nie zawieść dobroci serca rodzicielka, ale i ona z pewnością nie przewidziała tego, co zgotował im przewrotny los.
- Nie powinien rozmyślać zbyt wiele o tym – powiedziała, zanosząc się płaczem. Nieustannie słowa brata odbijały się echem w ścianach czaszki, gdy wspomnienie gnało ku niemu. Czuła przepełniający wstyd, który palił skórę, bardziej niż żywy ogień. Uczucie to było odmienne od poznanych do tej pory, toteż nie umiała opowiadać o przykrości zaznanej przed kilkunastoma chwilami. Nerwowość otępiła ruchy szesnastolatki, która coraz silniej zaciskała paznokcie na delikatniej dłoni Nessy. Pragnęła spokoju myśli, które niczym dzikie konie pędziły, zderzając się ze sobą i nie mając skonkretyzowanego celu.
- Baelor powiedział, że nasz ślub odbył się za sprawą matki, wszak on chce żyć w czystości i oddany Siedmiu – rozpoczęła monolog, będący jedną z najciszej wypowiedzianych i silnie ze sobą zasklepionych sentencji. - A myśl, że jestem jego siostrą… – zawiesiła głos, nie będąc w stanie wydukać kolejnych zdań. Serce pękało jej w pół, kiedy to przypominała sobie dudniące echem wyznania, jakich używał mąż tuż po tym, gdy obnażyła przed nim drobne ciało, zaś szata spokojnie spłynęła na posadzkę. Blamaż był oczywistością. To on ujął sukno i otulił nim drobne ramiona Shaeny, by spojrzenie nie wędrowało po linii piersi i bioder. - Ta myśl była dla niego uwłaczająca i budziła w nim najgorszy grzech – nie była pewna, czy tembr rozbrzmiał dostatecznie głośno, by Velaryon zrozumiała najcięższy sekretów, który obciążał niebywale serce. Chciała jedynie zrozumienia – nie współczucia, jakoby lęk przed porankiem paraliżował ją bezwzględnie.
Nie dzisiaj. Nie teraz.
Cofnijmy czas.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty
Temat: Re: Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...   Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... EmptySob 28 Gru - 10:04

Ciepło dłoni młódki na jej własnej dodało nieco otuchy jej samej i miała nadzieję, że i Shaena odnajduje w nim odrobinę oparcia. Nie miały przecież rozmawiać o jej własnej sytuacji, relacje z Daeronem powinny zostać spowite całunem milczenia, rozmowy o nich pozostawione jedynie słabo poinformowanym plotkarzom. Nawet w swym beznadziejnym zakochaniu się, Aenessa wciąż przecież zdawała sobie sprawę w możliwych konsekwencji i moralnej niegodności własnych czynów. Król czy nie król, panna z dobrego domu winna była oprzeć się jego zalotom. Odmówić spełnienia pragnień, tak jego, jak i własnych, zachowując się dla przyszłego małżonka. Postępowała niewłaściwie, grzeszyła, a jednak po raz pierwszy w życiu dogmaty religijne okazywały się zabraniać jej czegoś przyjemnego i nieszkodzącego fizycznie nikomu.
- Masz prawo - oceniać, gardzić, potępiać. - Gdyby był to raz, być może mogłabym tłumaczyć się naiwnością i zbyt dużą ilością wina. Nazwać to błędem... Ale nikt nie popełnia błędu tak wiele razy.
Ile już nocy zdążyła spędzić u jego boku? Ile razy ochoczo wracała do królewskich komnat, choć przecież akty dziejące się za ich drzwiami powinny przynieść jej jedynie wstyd i chęć pokuty? Nie potrafiła żałować, a jej reakcja wynikała głównie z obawy o własną relację z siostrą kochanka. Nawet jeśli było to tak uszczęśliwiające dla obu zaangażowanych w relację, nawet jeśli w stolicy mało kto zdawał się faktycznie unikać wdawania się w mniej lub bardziej przelotne romanse, Shaena wciąż mogła wydać osąd na jej temat. Ba, gdyby zechciała, to plotki i brak zaprzeczenia ze strony Velaryonówny wystarczyłyby, by mogła odwołać ją z pełnionej funkcji. O perspektywie tej lepiej jednak było nie myśleć, wszak oznaczałaby ona utratę towarzystwa przyjaciółki i ukochanego.
Nie próbowała odebrać tamtej swej dłoni, nawet gdy poczęły się w nią boleśnie wbijać paznokcie królewny. Odrobina fizycznego dyskomfortu była niewielką ceną, którą skłonna była zapłacić na rzecz jednej z najbliższych sobie osób. Choć cisnęło jej się na usta, by dodać do tego zapewnienie, że Daerona musi o tym rozmyślać, wszak kocha swe rodzeństwo i zależy mu na ich dobru, ugryzła się w język. Shaena pragnęła w tym momencie, by jej przykre doświadczenia zostały zapomniane przez wszystkich, nie było więc sensu podkreślać, iż tak się nie stanie. Wydarzenia dzisiejszego wieczora pozostaną w pamięci na długo, sama Aenessa wątpiła, by zdolna była szybko sobie z nimi poradzić. Sam widok stanu, w jakim królewna się znalazła, połączony ze snutą przez nią opowieścią wystarczył, by wyprowadzić z równowagi nawet osobę tak potulną, jak Velaryonówna. Jej złość była inna niż ta matki, bardziej przypominała w tym względzie Lorda Pływów - podczas gdy lady Baela wybuchała żywym ogniem, wewnątrz jej córki rozniecał się o wiele spokojniejszy ogień, przypominający raczej wolno pełzającą lawę wulkanów ich valyriańskiej ojczyzny.
- Nie wierzę, by zdołał pozostać w tym przekonaniu na zawsze - odrzekła, starając się bazować na własnym doświadczeniu z płcią przeciwną. - A na razie powinnaś dać odpocząć umysłowi i sercu, dość już strapiło je jak na jeden dzień.
Chętnie wybiegłaby w przyszłość, zapewniła, że pewnego dnia mąż młódki zmieni zdanie i samemu zerwie okrywające jej ciało szaty, wolała jednak nie zagłębiać się w szczegóły podobnego zajścia, gdy wspomnienie ostatniego spotkania w sypialni wciąż pozostawało dla małżonków świeżą raną. Lepiej byłoby skupić się na czymś innym niż niedaleka przeszłości oraz przyszłość.
Powrót do góry Go down
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty
Temat: Re: Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...   Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... EmptyNie 29 Gru - 15:01

- Nie oceniam. Nie gardzę. Nie potępiam.
Wypowiedziała te słowa pewnie, kiedy to jej dłoń równocześnie zacisnęła się na tej Aenessy. Pragnęła, by blondwłosa zrozumiała, że to nie ona winna dopuszczać się osądów, bo i kimże była, by winić ich za gwałtowny wybuch emocji? Sama poszukiwała tego dzisiejszego wieczora, kiedy to pozostała w samotni wraz z poślubionym sobie mężem. Zazdrość jawiła się zatem jako parszywa, lecz Shaena nie potrafiła uczynić nic, by zagłuszyć w sobie to uczucie. Świadomość, że ukochany brat i protektor trzymał w ramionach jej przyjaciółkę, zaś drugi nie był w stanie na młodszą siostrę nawet spojrzeć, budziła w niej nie tylko ból, ale także gniew.
Niezrozumienie decyzji paliło.
Wyniszczało od środka, bo czegóż innego mogła pragnąć młodziutka dziewczyna, zostająca żoną – być może - w przyszłości króla. Za myśli te się skarciła, wszak śmierć Daerona wymierzona w rodzinę zabrałaby większe żniwo, w tym ją – złaknioną jego obecności. Wstyd jednak odbierał trzeźwość umysłu, bo nie byłaby zdolna wyszeptać sentencji wypowiedzianych przez Bealora ponownie. Echem odbijały się od ścian czaszki, dewastując poczucie pewności siebie, które tej nocy nie istniało w świecie Targaryenów, tak lojalnych wobec tradycji.
Jak mogłaby więc w rozmowie z Młodym Smokiem przyznać się do upokorzenia?
Nierealność tejże wizji sparaliżowała drobne ciało, które poderwało się z łóżka, nie zamierzając ponownie zalegać w łóżku i rozpaczać. Decyzje brata, który przyrzekał lojalność przed Siedmiu sprawiły, że jutrzejszego poranka gwar plotek obiegnie cały dwór, paraliżując swą szczerością. Ona zaś, nieposkromiona w wolnym duchu, mierzyć się będzie z osądzającymi spojrzeniami, za które gotowa była wymierzyć pokutę, byle tylko nikt nie zapominał, kim była Sheana, córka Aegona III. Zmysłów nie postradała jednak jak przodkowie, którzy w swych absurdalnych decyzjach nie zawsze jednali sobie lud, ale i ją być może dopadnie szaleństwo, nad którym nie zdoła zapanować n i k t.
- Nie, Aenesso – zaprotestowała nagle, spoglądając na nią, a w fiołkowych tęczówkach dostrzec mogła ogień. Iluzja płomieni tańczyła w spojrzeniu jasnowłosej królewny, tak złaknionej wolności, którą porzuciła w ostatnie wieczory na rzecz przygotowań, które zostały wykpione męskimi słowami. - Wybrał wiarę, której chce być lojalny i nie zamierza kontynuować rodzinnych związków. Został moim mężem, bo nasza matka-królowa tego pragnęła, nie on… – wykrzyczała ów słowa, tracąc nad sobą kontrolę, której nie umiała utrzymać na wodzy, gdy emocje paraliżowały jej drobną sylwetkę. Rzadko kiedy odpuszczała, podobnie jak nie godziła się na to, by głoszone przez nią zdanie pozostało bez odzewu. Uwielbiała bowiem uległość albo rozmowy opiewające w silną argumentację, które mogłyby podważyć jej decyzje, lecz Baelor nie posiadał takiej mocy. Wzgardę ślubnym przyrzeczeniom mogła odwrócić przeciwko niemu.
- Nie zamierzam odpoczywać – rozpacz rozbrzmiała w głosie. Łzy spłynę po bladych policzkach, a dłonie mimowolnie uderzyły w stół, na którym znajdowały się kielichy i karafka wina. - Co uczynię rano, gdy zaczną pytać? Kiedy pogłoski odbijać się będą echem od ścian Czerwonej Twierdzy? Oskarżą mnie o niewierność, a może to on przyzna się do swego odtrącenia? – pytania zlały się w jedno, kiedy to wreszcie spojrzała na nią. Błagała o poradę, która być może pozwoliłaby ukoić rozerwaną w elementarności duszę.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty
Temat: Re: Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...   Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... EmptyNie 29 Gru - 16:22

Czy uwierzyła w zapewnienia, iż jej relacja z królem faktycznie nie spotka się z krytyką, przynajmniej ze strony królewny? Tak jej się wydawało, wszak nie było powodu, by tamta zdecydowała się zamaskować prawdziwe odczucia. W momencie tak wielkiego wzburzenia zapewne nie była nawet do tego zdolna. Był to zdecydowanie daleki od idealnego moment na przedyskutowanie szczegółów romansu Daerona i jej, Nessa zdecydowała się porzucić temat, by ewentualnie wrócić do niego w spokojniejszych okolicznościach. Istniała możliwość, że Shaena zdecyduje się zapomnieć o fakcie, iż tylko jednej z nich udało się legnąć z jednym z rodzeństwa Targaryenów - w takim wypadku należałoby uszanować to i zwiększyć starania, by kolejne schadzki odbyły się dyskretniej. Ostatnie czego wszyscy potrzebowali to kolejne burzące spokój plotki - następny ranek i tak miał przynieść ich całe mnóstwo. Jeszcze przez chwilę blondynka pozostała w tym samym miejscu, choć młodsza z dziewcząt zerwała się na równe nogi, odchodząc ku stołowi. Tylko znajomość charakteru Shaeny uchroniła Velaryonównę od podskoczenia w momencie, gdy dłonie tamtej z impetem uderzyły w blat. Szczęśliwie ten okazał się dość stabilny, nawet stojące na nim naczynia pozostały na swym miejscu, nawet jeśli zachwiały się odrobinę.
Wspierać dobrym słowem, ciepłym dotykiem - z tym nie było większego problemu, przychodziło jej to równie naturalnie, co oddychanie. Aenessa potrafiła wyczuć emocje innych, dostroić się do nich bezbłędnie i pokierować ich rzeką by nie poczyniła większych szkód nikomu z zainteresowanych. Racjonalne porady? Z tym było już o wiele trudniej. Za każdym razem, gdy musiała zmusić się do ich sformułowania, uświadamiała sobie, jak daleko było jej do osoby matki. Lady Driftmarku zawsze zdawała się mieć sytuację pod kontrolą, jej umysł na poczekaniu tworzył kilkanaście możliwych rozwiązań dla każdego napotykanego problemu. O ileż łatwiej byłoby, gdyby w pomieszczeniu z królewną przebywała właśnie Baela Targaryen, a nie jej córka. Tak jednak nie było - to na blondynkę zwalił się grad pytań. To ona miała okazać się wsparciem w tej niełatwej sytuacji i zamierzała uczynić wszystko, co w jej mocy, by właściwie wywiązać się z powierzonej roli.
W końcu podniosła się z miejsca, przesuwając dłonią po materiale sukni, prostując go odruchowo. Choć jedna z nich musiała pozostać spokojna i taką właśnie rolę przyjęła, czując się nieco jak doradca stający u boku swego zwierzchnika, w obliczu zadania zaplanowania kolejnego posunięcia w trwającym konflikcie. Właśnie tym był przecież królewski dwór - nieustanną wojną. Rozgrywką, w którą obie zostały wciągnięte przez plany Siedmiu i decyzje dorosłych.
- Wiele można powiedzieć o Baelorze, ale nie stanowi on kłamcy - stwierdziła, skupiając się na wszelkich elementach układanki, jakie zdołała zgromadzić w umyśle. - Przyzna się do tego, co zaszło dziś w nocy. Być może nawet będzie czerpał swego rodzaju dumę z siły woli, jaką się wykazał.
Dziwnie było wygłaszać ten osąd bez nasączenia go złością na mężczyznę, za wszelką cenę jednak należało zachować pewien obiektywizm. Później będzie mogła wściekać się, może nawet wyrzuci wszelkie swe żale przed obliczem Daerona, ale jeszcze nie teraz. Odetchnęła głęboko, kontynuując.
- I tak będą zapewne doszukiwać się winy po twej stronie, szeptać - dodała gorzko. To zawsze była wina kobiety. Przechodząc wzdłuż blatu stołu znalazła się u boku Shaeny, znacznie bliżej, niż mogłaby pozwolić sobie, gdy znajdowały się pod czujnym okiem innych mieszkańców twierdzy. W tym momencie nie były jednak dwórką i królewną, a przyjaciółkami mierzącymi się wspólnie z trudnościami losu. Nie bała się odszukać własnym wzrokiem jej spojrzenia. - Obie wiemy, że to wszystko nie zdoła cię złamać. Nie byłaś niewierna i nie jesteś winna... Ale nie jesteś też ofiarą. Stawisz temu czoła, a jeśli nie zdołasz- Nie zdołamy wyjść z tego obronną ręką, to przynajmniej zminimalizujemy szkody.
Rodzicielka tyle razy powtarzała młodej Aenessie, by unikała podobnej mentalności - nie stawiała się w pozycji pokrzywdzonej, z której pozostawała już prosta droga do samoumartwienia się i zamknięcia na możliwości. Nie każda sytuacja była idealna, czasem mimo najszczerszych starań okoliczności okażą się niczym wyjęte prosto z koszmaru, ale nie należało tracić hartu ducha.
Powrót do góry Go down
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty
Temat: Re: Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...   Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... EmptyPon 30 Gru - 14:40

Była skryta. Szalenie wyzbyta z obwieszczania swych myśli całemu światu, jednakże, gdy prawda dotarła do niej. Kiedy spojrzenia Daerona posyłane jednej z dwórek stały się oczywistością, nuta zazdrości spowiła serce, bowiem czy i ona nie pragnęła, by na nią patrzono w ten sposób? Wystarczyło jedno słowo, które odsunęłoby dziewczę Velaryonów od króla, lecz szczęście, jakie mu dawała było namacalne, toteż nie ingerowała w relacje dwójki ludzi – niegodzącej w jej własne dobro, wszak nigdy nie był dla niej istotny;
n i e – w ten sposób.
Kochała go jak brata, protektora, człowieka, który zdołał zaszczepić w niej emocjonalną manierę dystansu i chłodu, a może usprawiedliwiała swój dystans, by nikt nie skradł czuć spętanych pod powłoką ciała? Wydawać się mogło, że ostatnie wydarzenia stłumiły w niej wiele, odbierając równorzędność tego, co zyskała, dlatego z takim niezrozumieniem patrzyła na dzisiejszą noc. Wielu pragnęło jej ręki, w tym kuzyn, do którego żywiła pasję, ale to królowa-matka zdecydowała inaczej, a oni mogli pozostać temu lojalni. Musieli?
Słuszność decyzji nie zawsze była właściwa, toteż póki nie wymieni choć kilku sentencji z Daeronem, nie zdoła wysnuć osądu. Fałsz i obłuda dworzan bywały okrutne, a ona wciąż musiała pozostawać roztropną, szczególnie na rozstaju dróg, gdy należało wybierać, między właściwym a karygodnym.
Szesnaście dni imienia, które dudniły echem w ścianach czaszki. Paraliżowały, bo winna kierować się rozsądkiem, lecz feeria emocji dominowała jej drobne ciała, które poddawało się teraz zgubie. Chciała ciskać gromy, dewastować wnętrze komnat i być może
- gdyby nie towarzystwo przyjaciółki, zamieniłaby to pomieszczenie w ruinę.
Łzy powoli spływały po bladym obliczu, zaś pod sklepieniem czaszki szalał huragan myśli. Słyszała głosy. Dostrzegała rzeczy okrutne w swej prostocie. Nie umiała odnaleźć jednak sposobu z sytuacji, w którą została wplątana przez odgórne scenariusze, tak oczywiste dla wielu,
nadal nieoczywiste dla niej.
- Owszem, nie jest kłamcą, ale tego domagają się ludzie, czyż nie? Krwi na jasnej pościeli, a nie tłumaczeń i kurtyny wiary, za którą zostało skryte jego ciało! – Na Siedmiu! Krzyk rozpaczy zaciskał się pętlą na duszy. Złość zmusiła ją do odtrącenia jednego z pucharów wina, który rozbrzęczał swą metalową powłoką po jasnych marmurach. Nawet spokój lady Velaryon nie działał na nią, tak jak powinien, przez co frustracja wypalała doszczętnie resztki samozachowawczego instynktu, do którego winna przyzwyczajać ludzi. Ekspresyjność Shaeny budziła niepokój w wielu sercach, ale wciąż nie w najbliższych, którzy usprawiedliwiali wybryki małoletniej królewny, poprzez dojrzewanie. A może to był ich błąd, którego dopuszczali się wielokrotnie, gdy chcieli przekazać jej swoje racje?
- Nie zdradziłam go, Aenesso, wielokrotnie te myśli brukały mój umysł, ale pozostałam lojalna i tak me życie ma teraz wyglądać? Bez potomka? Bez męża, który wyczekuje mnie w swym łożu? Dlaczego Bogowie pokarali mnie abstrakcyjnością decyzji? – desperacki szloch wydobył się ze spierzchniętego gardła, zaś sine od płaczu powieki, stawały się coraz cięższe. Pragnęła bowiem snu, który stałby się ukojeniem, lecz strach coraz silniej odznaczał się na dziewczęcej duszy.
- Jak duże szkody mogą być?
Zastygła w bezruchu, nie mogąc zaakceptować przyszłości, która powoli pożerała ją bez reszty.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty
Temat: Re: Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...   Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... EmptyPon 30 Gru - 15:36

Być może była to czysta naiwność, ale Aenessa nie spodziewała się, iż jej relacja z Daeronem mogłaby wywołać choć nutę zazdrości u tej właśnie z sióstr władcy. Haerys, tak, wszak dała już do zrozumienia swój brak sympatii względem dwórki i zaborczość, gdy chodziło o najstarszego brata. Shaena z drugiej strony rysowała się w oczach Vaelaryonówny jako o wiele bardziej w tym względzie stonowana, postrzegająca brata tylko przez pryzmat relacji rodzinnych i mentorskich. Pogardy spodziewała się raczej za fakt, iż nie potrafiła wykazać w konfrontacji z mężczyzną siły woli, by uchować kwiat kobiecości dla tego, kto zarzuci na jej ramiona małżeński płaszcz. Potępienia, za zignorowanie norm społecznych, które takie jak ona nazywały otwarcie dziwkami, stawiając w jednym szeregu z pracownicami przybytków na Ulicy Jedwabnej. Przy czym nie należały do szlachetnych rodów i płacone miały za swój nierząd, ona oddawała się za odrobinę ciepła i czułych słów, w poważaniu mając szarganą podobnymi czynami reputację Velaryonów.
Kolejny wybuch zaskoczył ją nieco i zmuszona została zagryźć wnętrze policzka, by nie dać po sobie poznać, jakoby krzyk i rzucenie jednym z naczyń zdołały wywrzeć na niej negatywny efekt. Tam, gdzie królewna miotała się we własnych emocjach napędzanych krewkością szesnastolatki, zaledwie o jeden dzień imienia starsza Aenessa desperacko starała się wczuć w rolę głosu rozsądku, doszukując w umyśle odpowiedzi, których nie miała. Była świadoma wszystkiego, o czym rozmawiały - wiedziała, jak okrutni okażą się goście i mieszkańcy królewskiego dworu, rozochoceni kompromitującymi plotkami o braku faktycznego pożycia małżeńskiego. Lepiej byłoby skłamać, pozostać w łożu i choćby własnymi paznokciami przerwać biel skóry, skrapiając pościel kroplami krwi. Na to było jednak za późno, pozostało jedynie radzić sobie z konsekwencjami wydarzeń.
Przełknęła głośno ślinę na wspomnienie o zdradzie. Czy gdyby ją, Aenessę, obiecano innemu, wytrwałaby mimo pokus cielesnych i zachowała swą cnotę dla męża, miast oddać ją Daeronowi. Czy potrafiłaby utrzymać ciało z dala od rąk, których pragnęła i które same zostały ku niej wyciągnięte? Odpowiedź nasuwała się sama, ciągnąc za sobą pasmo wstydu - bez większego zastanowienia bowiem wiedziała, że nawet wówczas nie byłaby zapewne zdolna, by oprzeć się sile uczuć i namiętności, która stała się ich udziałem. Zgrzeszyłaby jeszcze bardziej, niż już zdołała, nie potrafiąc nawet zdobyć się na właściwe żałowanie za swoje czyny. Nie mogła wyrazić skruchę za coś, co nadało jej życiu zupełnie nowy wymiar, odkrywając niezbadane dotąd głębiny uczuć, wzajemnego zrozumienia i poznania ciał.
- Nie odgadniemy woli Bogów. Powodów, dla których zadecydowali w ten sposób. Nawet motywacje własnych rodziców stanowią dla nas przecież zagadkę - a skoro mowa była o tychże krewnych. - Powinnaś pomówić jutro ze swą matką, wszak jej odpowiedzialnością jest samo zaistnienie tegoż małżeństwa. Daeron też powinien o tym usłyszeć - z twoich słów, nie inaczej życzliwych intrygantów. Nie jesteś w tym sama, nie musisz być i nie będzie żadnej ujmy w skorzystaniu z oferowanego w dobrej woli wsparcia.
Wciąż miała w głowie słowa tamtej, iż król "nie powinien rozmyślać zbyt wiele o tym". Ale musiał, czyż nie? Taka była jego rola jako zasiadającego na Żelaznym Tronie przedstawiciela rodu, by przewodzić tak Siedmiu Królestwom, jak i samym Targaryenom. Gorzką była je myśl, że gdyby tylko się zgodził, mogłaby go w tym wesprzeć, a odpowiedzialność spoczęłaby również na jej barkach, jako królowej. Wciąż chwytał się jednak złudnej wizji wolności i kawalerskiego życia.
- Przecież wiesz, Shaeno - westchnęła cicho, łagodnie, nie potrafiąc zmusić się, by dołączyć do tortur zadawanych sercu dziewczęcia, któremu królewna sama skutecznie sprawiała ból własnymi myślami i wypowiadanymi słowami. Brak dzieci, o których tak bardzo marzyła. Brak męskiej czułości, niezależnie z czyjej ręki by jej miała doznać. Plotki, raniące gorzej od ostrza i gorzkie słowa, przełykane z solą łez.
Powrót do góry Go down
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty
Temat: Re: Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...   Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... EmptyPią 3 Sty - 0:40

Pogrążona we własnej rozpaczy – nie interesowała się postępowaniem brata, co z pewnością dla wielu mogło być karygodne, niedopuszczalne. Ona jednak postrzegała rozkosz płynącą z miłości zupełnie inaczej i w ten sposób chciała kosztować dziś Baelora. Pocałunków składanych na jej drobnym ciele, dokładnie takich jak ofiarowała kilka dni temu kuzynka. Pozornie uświadamiała ją w przyjemności, która winna otulać splecione ciała, lecz…
On zdecydował inaczej.
Wystawił dwie postaci na osąd publiczny, bo czyż to nie ona stanie się obiektem kpin?
Shaena cierpiała w środku. Meandry żył wypełnione były bólem, bo zaufała królowej-matce, która obiecała, że nowa ścieżka będzie właściwa.
Istotnie – dziewczyna zawierzyła temu. Uległa złudnemu wrażeniu, które okazało się obłudnym kłamstwem dudniącym echem w podświadomości. Umysł skąpany był w historiach o wzniosłych emocjach. Intensywności związków, a przecież Targeryenowie mieli zaszczepione we krwi łączenie się ze sobą. Tylko to bowiem wydawało się słuszne, więc i dlaczego oni nie mieli kontynuować tradycji?
Wypuściła powietrze ze świstem, gdy dźwięk brzęczącego kielicha rozległ się po pomieszczeniu. Chciała dać upust ogromowi specyficznych uczuć, które ją obezwładniały. Szaleństwo powoli zradzało się w kruchej sylwetce, a im dłużej o tym myślała, analizując każdą z sentencji – pragnęła jedynie konfrontacji.
- Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo zależało jej na tym ślubie… Nie zasłużyłam na to, by brzydził się mnie mąż – wyszeptała cicho, wreszcie klękając pod ścianą i kuląc. Oblicze skryła w niedużych dłoniach, a łzom pozwoliła płynąć. Zrozumienie było ostatnim, czego mogła od kogokolwiek wymagać. Daeron posiadał własne zmartwienia, zaś wstyd zbyt mocno paraliżował Shaenę, by zdołała wydukać kilka słów, tak mocno okrywających ją hańbą. - Jak to sobie wyobrażasz? Pójdą do niego? Zaczną tłumaczyć, że winien mnie posiąść? Jest zbyt lojalny wierze… – głos młodziutkiej królewny zadrżał, podobnie jak ręce. Lękała się ujawniać swą szczerość, bo było to najbardziej zdradzieckim posunięciem, a choć nie wątpiła w Aenessę, dzisiejszy wieczór zatrwożył jej codziennością.
Męska niechęć względem małżeństwa była namacalna. Widziała to w jego spojrzeniu. Słyszała w wypowiadanych słowach. Czuła całą sobą, gdy próbowała się zbliżyć, obnażając swoją dojrzewającą kobiecość.
Była głupia.
Naiwnie durna.
Uniosła fioletowe tęczówki na twarz przyjaciółki, obserwując ją uważnie. Chwila ciągnęła się jakże długo, gdy docierało do niej wszystko, co już niebawem mogło mieć miejsce. Plotki obiegną cały dwór. Dotrą wkrótce do każdego zakamarku Westeros, przez co ona stanie się obiektem kpin, a przecież z sercem na dłoni wychodziła do ludzi, pragnąć pozornego uczucia miłości.
D l a c z e g o Baelor odebrał jej to prawo?
- Nie jestem w stanie opuścić tej komnaty, chcę zostać tutaj na zawsze – powiedziała nieco głośniej, wpadając na coraz bardziej nielogiczne pomysły. Trzęsła się od feerii uczuć, dlatego coraz bardziej cofała się do ściany, by zaraz potem otulić się szyfonową suknią; przestając istnieć dla okrutnego świata.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty
Temat: Re: Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...   Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... EmptyPią 3 Sty - 11:13

Natychmiast zrównała się z klęczącą młódką, po raz kolejny w ciągu tego wieczora opadając na kolana. Ciężki materiał sukni powinien odizolować ją od chłodu podłogi, a jednak wydawało się, jakoby zimno przeszywało go z łatwością, rozbiegając się w górę, po jej ciele. Zadrżała lekko, zaciskając dłonie - ta drobna niedogodność nie mogła sprawić, iż jej myśli ulegną rozproszeniu, a ich ostrość zostanie przytłumiona.
- Twa pani matka, królowa-wdowa, z pewnością nie życzyła wam źle. Nie przewidziała takiego okrucieństwa ze strony Baelora - ale powinna była. Daenaera najlepiej ze wszystkich winna była znać każdą ze swych pociech, taka była przecież rola matki. Aranżują to małżeństwo, musiała zdawać sobie sprawę z oporu przynajmniej jednej ze stron, mogącej doprowadzić do tragedii, jaka właśnie stała się ich udziałem. Dobre chęci kobiety nie wystarczyły, by zapewnić szczęście najbliższym - były w stanie zdziałać nic w starciu z uporem jej syna i wrażliwością córki na odrzucenie. Właśnie dlatego może powinna była teraz wziąć odpowiedzialność za całą tą sytuację, nawet jeśli wiązać się to miało z niekomfortowymi dla wszystkich rozmowami o konieczności skonsumowania zawartego związku. - Może i tak właśnie będzie. Może zrozumie własny występek, pojmie, jak Cię rani.
A może nie. Gdyby nie niechęć, by dołączyć do Shaeny w umartwianiu się nad sytuacją zapewne przyznałaby rację jej stwierdzeniu, iż Baelor był zbyt lojalny Siedmiu. Spędzał tak wiele czasu w sepcie, u boku kapłanów, że Aenessa miała wrażenie, iż niemal tam zamieszkał. Widywała go niemal za każdym razem, gdy udawała się na modlitwę, spoczywając przed obliczem Dziewicy. Nie mieli okazji niestety wiele porozmawiać, wymieniali jedynie uprzejmości, a kilka razy obdarzona została mądrościami na temat życia w zgodzie z Wiarą, co mogło wynikać w równej mierze z jego dobrej woli, co chęci wytknięcia popełnianych przez dwórkę grzechów. Łatwiej, lepiej, było trzymać się od niego na dystans - coś, co nie wchodziło w grę w przypadku Shaeny, nawet jeśli zapewne jej pan mąż byłby za to wdzięczny.
Westchnęła cicho, słysząc słowa tamtej, jakoby komnata była preferowanym miejscem pobytu na resztę pozostałych dziewczęciu dni imienia. Oczywiście było to niemożliwe do osiągnięcia - choćby zmogła ją choroba większa, niż tylko dziewczęca rozpacz, świat i tak wymagałby jej obecności. Za parę godzin miała wrócić do życia dworskiego, być przykładną damą, córką, siostrą, a teraz i żoną. Nie mogła uciec przed obowiązkami, żadne ze ścian, nieważne jak grube, nie uchroniłyby ją przed koniecznością ich pełnienia.
- Świat nie zapomni, kim jesteś. Nie pozwolimy mu na to. To jedno wydarzenie nie przesądza o reszcie Twojego życia - jedna z drobnych dłoni wyciągnięta została ku drżącemu ciału królewny, palce delikatnie zawadziły o jej ramię, gotowe wycofać się lub pogłębić kontakt, w zależności od reakcji. - Jesteś dobra, lud o tym wie, a niezależnie od plotek zostanie w tym upewniony.
Powinny już teraz zastanowić się, jak umocnić pozytywną renomę Shaeny. Należałoby zadbać, by resztki po uczcie zostały rozdystrybuowane wśród najbiedniejszych właśnie w imieniu królewny, mniej jej nowego małżonka. Mogłyby przeznaczyć nieco złota na podarki dla sierot, w ramach wyrazu wspólnego z nimi świętowania tej wesołej okazji. Danina dla Wiary również nie zaszkodziłaby im, wyrażając wdzięczność za opatrzność Siedmiu mimo tak nieprzyjemnego obrotu spraw. Wciąż byłaby idealną szlachcianką, nawet jeśli Baelor nie zamierzał jej tego zadania ułatwić swym postępowaniem.
Powrót do góry Go down
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty
Temat: Re: Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...   Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... EmptyPią 3 Sty - 21:44

Chłód choć paraliżujący, nie otępiał zmysłów. Była pogrążona w emocjonalnej żałobie, kształtując w podświadomości chęć postępowania, która tliła się nikłymi ognikami. Przypominała wszak istotę o racjonalnym usposobieniu, lecz nawet tak silny filar można złamać bez trudu.
Baelor osiągnął to dzisiaj.
- Nie wiem, Aenesso, czy to ma jakikolwiek sens, skoro wszyscy łudzili się, że nasze małżeństwo będzie zgodne – powiedziała spokojnie, zaraz potem łapiąc z nią ulotne spojrzenie. Nie chciała patrzeć na młode dziewczę, gdy łzy spływały po pyzatych policzkach. Rzadko kiedy pozwalała sobie na takie stany, toteż wstyd ogarnął ją, pchając w kolejne odmęty (nie)trafnych decyzji.
Wspomnienie ich rozmowy sprzed kilku chwil wbijały ostre ostrze w drobną postać Shaeny. Drżała pod naporem ferii uczuć, dlatego z taką dbałością o szczegóły ignorowała wszelkie oznaki swego upadku. Lawirowała na pograniczu, tliła się na horyzoncie jako mara, nieustannie chowając się pod płaszczem rozsądku, którego dzisiejszego wieczora jej zabrakło.
Nie powinna przedzierać się przez tunele wątpliwych podniet, by sprowokować poślubionego sobie brata do erotycznych uniesień. Myliła się jednak, kiedy to słuchała kuzynki, ulegając jej sugestiom. Wierzyła, że mężczyźni pragną tego samego i tego samego też potrzebują, ale nie każdy był taki sam, a Baelor najlepiej wpasowywał się w nieschematyczność.
- Nie, on tego nie pojmie… – rzuciła nieco smutno, pomagając podnieść się swej dwórce, by chwilę później samej stanąć naprzeciw. - Postawił Siedmiu wyżej niż mnie.
Wolnym krokiem ruszyła w stronę łóżka, zamierzając odpocząć i już nie wracać dzisiejszej nocy do wydarzeń minionego dnia i wieczora. Podjęła decyzję o próbie siły, która miała dać nowy początek jej jestestwu, ale każda decyzja wydawała się być niedorzeczna. Słowa lady Velaryon również, bo jakże mogła sądzić, że to nie przesądza? Potomek, najsłodszy owoc związku mógł być potwierdzeniem lojalności małżonków, czego obecnie nie byli w stanie zyskać, a być może – nigdy nie osiągną?
- Będę cię potrzebowała jutro, podobnie jak pozostałych dwórek – oznajmiła, knując w głowie plany. Nie dalekosiężne – te całkiem bliskie, które mogła ująć w drobne dłonie. Zaciskała na nich smukłe palce, wiedząc że odda ludowi to co pozostało. Nie potrzebowali tak wiele jedzenia, a ci, którym chciała ofiarować siebie – musieli poczuć komfort, choć przez moment.
- Zostań dzisiaj ze mną – poprosiła, zamierzając spełnić swój największy obowiązek. Dokończenie snu było nagrodą za mękę jakiej doświadczyło serce, toteż bez trudu i z czystą chęcią poddała się zmęczeniu. Krucha sylwetka zatopiła się w miękkiej pościeli, by zaraz potem odpłynąć w krainy odpoczynku. Ramię objęło postać Nessy, zaś policzek wtulił się w zarys jej pleców.
Potrzebowała obecnie przyjaciółki u swego boku – nie w odmętach alkowy Daerona.

zt x2
Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... 1862232636
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty
Temat: Re: Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...   Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha... Empty

Powrót do góry Go down
 
Ojciec. Matka. Dziewica. Starucha...
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Retrospekcje :: Zakończone-
Skocz do: