Share
 

 zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki

Go down 
AutorWiadomość
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki Empty
Temat: zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki   zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki EmptySob 28 Gru - 16:45


letni księżyc 161
pokoje dwórek, królewska przystań
Aenessa Velaryon & Haerys Targaryen


Zimno przenikało od delikatnych stóp przez napięte łydki aż do mokrych od potu pleców - ale Haerys nie zwalniała, szła po prywatnych korytarzach Twierdzy szybko i cicho, otulona cienką peleryną, ignorując drżenie wyziębionego ciała. Nie pamiętała już czasów, gdy jej skóra płonęła radością a w indygowych oczach skrzyła się pasja - tak, jakby z niewinnością obdarto ją ze wszystkiego, co podtrzymywało wewnętrzny ogień. Prawie wszystkiego, bowiem zazdrość i oddanie Daeronowi popychały ją do działania, wskrzeszały choć drobne iskry, nie pozwalające zasnąć - i zajmujące żarem natychmiastowe pragnienie wiedzy.
Targarynówna gestem bladej dłoni nakazała otworzenie drzwi do komnat dwórek, dumnie przeszła wąskim korytarzykiem a później skręciła w bok, w kierunku alkowy należącej do służki wyjątkowej. Najbliższej królowi, wyniesionej ponad inne; umiłowanej faworycie budzącej w Haerys sprzeczne uczucia. Ostatnie miesiące wyłączyły królewnę w życia; zmorzona tajemniczą słabością rzadko kiedy pojawiała się na salonach, omijając większość obchodów wstępującego w związek małżeński rodzeństwa.  
Strażnicy zostali za drzwiami, dyskretni i nieczuli niczym marmurowe posągi, przywykła do ich obecności, wychowała sie przecież wśród cieni, zawsze otoczona ludźmi gotowymi oddać życie w jej obronie lub podać pod nosek ulubiony owoc, uprzednio pozbawiony pestek i skórek, by słabowita królewna nie musiała męczyć się podczas jedzenia. Nie było ich tylko wtedy, gdy stali się potrzebni; gdy mury Królewskiej Przystani drżały od głośnej muzyki, radosnych śpiewów i tańców, a królewne powierzono rycerzowi, wychowankowi gwardzisty, zaufanemu narzeczonemu, który przysięgał wszak bronić honoru przyszłej żony, gdy tak naprawdę… Nie; nie będzie o tym myśleć. Nienawidziła tego wspomnienia, powracającego notorycznie, boleśnie, niezależnie czy przyglądała się śniadaniu czy spacerowała po królewskich ogrodach; cień tamtej nocy towarzyszył nieustannie. I choć przestał już trzymać oślizgłe dłonie na jej gardle, dusząc i przedłużając agonię, to nie potrafiła cieszyć się względnym powrotem do zdrowia. Hańba, jaka ją spotkała, przygniatała ją, tłamsiła, wykręcała wnętrzności - i nie pozwalała spać. Musiała trzymać się życia, powracającej iskry zazdrości; chwytała się więc tego zarzewia, każąc doprowadzić się do pomieszczeń Valeryonówny.
Zwinnie i cicho podeszła do łoża, zatrzymując się u wezgłowia. Wstrzymywała oddech, wpatrując się w śpiącą Aenessę; w blask księżyca rozlewający się po regularnych rysach twarzy, po równych lokach, po muślinie koszuli nocnej. Tak, była piękna; piękna i zdrowa, kobieca i w pełni dojrzała, zadbana i kusząca; stanowiła uosobienie wszystkiego, czym Haerys pragnęła się wzbogacić - i co znajdowało się poza jej zasięgiem.
Kobieta poruszyła się, może zbudzona intensywnym, nieco przerażającym spojrzeniem oczu - nagłe zetknięcie z Haerys, która wiele razy dała Aenessie powód do niechęci, mniej lub bardziej skutecznie uprzykrzając życie dwórki, na pewno nie było niczym przyjemnym. Czy w tej sekundzie między jawą a snem przypuszczała, że kompletnie oszalała królewna zatopi w jej gardle szpilkę do włosów? Czy spodziewała się szczupłych palców zaciskających się na szyi, tyle razy skropionej pocałunkami Daerona?
- Zbudź się – zażądała Haerys władczym tonem, choć w tym momencie nie miała w sobie nic królewskiego. Podkrążone oczy, spierzchnięte usta, splątane włosy.  Szczelniej otuliła się peleryną, ale i tak trzęsła się z chłodu, choć upały nie dawały Królewskiej Przystani wytchnienia już od długiego czasu. A później, nie pytając o zgodę - królewny wszak mogły robić co tylko chciały - delikatnie wsunęła się na łóżko tuż obok Aenessy. Skoro Daeron mógł czynić to tak często, dlaczego nie miała pójść w jego ślady? Wzdrygnęła się na tę powracającą uporczywie myśl, gdy lodowate nogi znalazły się pod ciepłą pościelą, tuż obok wydartej ze snu kobiety. Zrobiła to zbyt szybko i zwinnie, by mogła zaprotestować wobec takiego braku manier oraz przekraczaniu granic; Haerys i tak nie zamierzała się wycofać. Podciągnęła delikatny materiał pod brodę, wpatrując się bez mrugnięcia w widoczną w półmroku twarz dwórki.  – Odwiedza Arrynów, prawda? Umacnia sojusz podczas nudnego, męskiego polowania? Dlatego śpisz tutaj? - rzuciła nagle, tylko pozornie bez związku z tą nagłą, niespodziewaną nocną wizytą - obydwie wiedziały, o kim mówiła. Dalej drżała z zimna pomimo panującego i w nocy upału – miała wrażenie, że już nigdy nie stanie się ciepła, że Lancel wydarł z niej serce razem z krwiobiegiem, zamieniając w kamienną rzeźbę. Ruchomą. Zdolną tylko do rozpaczy, gniewu i zazdrości. Lub – ciekawości? Co właściwie przygnało ją w szaleńczym wybryku do komnat służki?  - Ma mi przywieźć nowe suknie. Karmazynowe, tkane z samite, z czernią brokatu wokół rękawów - dodała ciszej, lekko nieprzytomnie, tonem niewiele różniącym się od tego, którym przemawiała przed laty, jako dziecko wyczekując podarków sprowadzanych przez starszego brata. Tym razem pragnęła od niego czegoś, czego nie mogła dostać – a on z takim samym wyczekiwaniem spoglądał na nią, nieświadom pielęgnowanego w sekrecie, toksycznego sekretu. Oczy Daerona wędrowały jednak także ku Aenessie, lecz dopiero od niedawna zaczęła pojmować pełnię ich uczucia.
- Łatwo przywykłaś do wygód królewskiego łoża - kontynuowała chwiejnym tonem; ciężko było stwierdzić, czy był to fakt, prowokujące pytanie a może szept pełen goryczy, zapowiadający szloch. Zagryzła wargi, a długie palce nerwowo poruszyły się na prześcieradle niczym odnóża skorpiona. – Jak to jest?  - spytała w końcu. Natarczywie, wieloznacznie, po raz kolejny chaotycznie – od tamtego wieczoru coraz wyraźniej popadała w skrajności, nie werbalizowała do końca swych odpowiedzi, zbyt emocjonalna lub zbyt wycofana; zawsze drżąca na krawędzi, wśród skrajności, krystalicznie ostrych jak spojrzenie ciemnofioletowych oczu. Przeszywających twarz Aenessy tak, jakby wcale nie oddzielała ich miękka kurtyna półmroku. Jak to jest - być byle kochanką? Pogardzaną nałożnicą? Hołubioną faworytą? Kimś bez znaczenia i kimś najważniejszym jednocześnie? I jak to jest być z nim, przy nim, blisko; chciała dowiedzieć się wszystkiego, wygłodniała, wychłodzona, pragnąca ogrzać się w ogniu wznieconym przez kogoś innego.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki Empty
Temat: Re: zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki   zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki EmptyNie 29 Gru - 14:05

O czym powinny były śnić zakochane dziewczęta? Według wszelkich mądrości, przelanych piórem na papier czy zawartych w pieśniach spływających z ust bardów, jedynie o swym wybranku. On właśnie winien zaprzątać ich myśli o każdej porze dnia i nocy, odpędzając wszelkie potrzeby ciała jak łaknienie czy senność. A jednak sprawy miały się inaczej, przynajmniej w przypadku Aenessy. Nawet rozłąka z mężczyzną, któremu gotowa była oddać wszystko, nie utrudniła jej zlegnięcia wieczorem, by odciąć się od rzeczywistości wraz z opadnięciem powiek. Obrazy, które się pod nimi pojawiły, stanowiły wspomnienia znaczenie starsze, niż te powiązane z romantyczną relacją, choć i one wypełnione były miłością.
Oto raz jeszcze znalazła się na jednym z drewnianych pomostów wbiegających między niewielkie, morskie fale. Drewniane deski skrzypiały pod nogami, nagrzane słonecznymi promieniami równie mocno, co jej skóra lekko zarumieniona skóra, na której pstrzyły się pojedyncze piegi. W oddali ptactwo nurkowało w toń, a ilekroć wynurzało się z niej, w dziobie połyskiwały srebrzyste rybie łuski. Nie widziała w tym wówczas okrucieństwa natury, a jedynie krąg życia, trwający nieprzerwanie niezależnie od jej własnej egzystencji. Zasiadając na skraju pomostu, spuszczając z niego nogi, przekonana była o ciepłej temperaturze wody mającej objąć jej stopy. Zamiast tego jednak, we śnie uderzył ją chłód, połączony z bólem - jak wtedy, gdy morska woda ochlapywała zdarte od dziecięcych zabaw kolana. Właśnie to nieprzyjemne odczucia wystarczyło, by poruszyć jej ciało, wyciągnąć z głębokiego snu.
W normalnych okolicznościach byłoby to jedynie krótkie przebudzenie i, powiódłszy spojrzeniem po pomieszczeniu, oddałaby się na powrót sennym wizjom. Tym razem jednak zaspany wzrok trafił na coś, na kogoś, skłaniając do skupienia uwagi na intruzie. W pierwszej chwili postać wydawała się jedynie wybrykiem wyobraźni, drobna i wciąż jeszcze rozmazana, zniekształcona półmrokiem połączonym z rozespaniem blondynki. Nigdy nie posiadawszy właściwych wrogów, nie była zaalarmowana do momentu, gdy tożsamość niespodziewanego gościa nie dotarła do wciąż zamglonego umysłu. Haerys Targaryen. Królewna. Siostra Daerona. Ostatnia osoba, która powinna była znaleźć się u wezgłowia śpiącej Velaryonówny, o ile nie przywiodły jej w to miejsce złe intencje. Okrywające część ciała królewskiej faworyty prześcieradło podciągnięte zostało pod brodę w obronnym geście, jakby jego materiał zdolny był odegrać rolę ochraniającej tarczy. Nie powinno dziwić, że wraz z przyspieszeniem bicia serca przez głowę dziewczęcia przemknęły szybkie kalkulacje, określające położenie ewentualnych środków do samoobrony. Łuk? Stanowczo za daleko, bo w kufrze pod ścianą. Ostrze sztyletu? Już nieco bliżej, w szufladzie nocnej szafki. Gdyby wyciągnęła się wystarczająco daleko, mogłaby sięgnąć - nie byłaby już niczym bezbronne jagnię zerkające w oczy smoka... Myśl ta, w połączeniu z rozkazem zbudzenia się, wystarczyła, by gwałtownie uciąć gonitwę zmartwień, otrzeźwić nieco. Cóż to za bezsensowne zmartwienia objęły nad nią władzę, zakłócając zupełnie racjonalną analizę sytuacji i wypełniając serce strachem. Nie stanowiła jagnięcia, daleko jej było do bezbronnej, a zagrożenie ze strony drobnego dziewczęcia nie było wszak śmiertelne. Istniała granica między złośliwościami, jakich tamta dopuszczała się względem dwórki, a próbą wyrządzenia fizycznej krzywdy - Aenessa nie wierzyła, by Haerys skłonna była ją przekroczyć. I faktycznie, żadna krew nie została przelana, przynajmniej na razie, a zamiast tego popełniono kolejny, po nieproszonym wkroczeniu do jej alkowy, nietakt i, nim słowo protestu zdołało opuścić ściśnięte gardło obie dziewczęta, znalazły się w jednym łożu. Wcześniejszy strach ustąpił miejsca frustracji w mieszance z niedowierzaniem, cała ta sytuacja wydawała się niczym majak powodowany gorączką.
- Jego Wysokość...? - ni to zapytała, ni stwierdziła, podejmując starania, by odnaleźć się w jakże absurdalnej sytuacji. - Tak, przebywa w Dolinie. Jestem pewna, iż sprowadzone przez niego upominki okażą się zadowalające.
Czemu o tym rozmawiamy? - zapytała siebie w myślach, z trudem przełykając niewypowiedziane słowa. Celowo uniknęła w swej odpowiedzi kwestii miejsca jej spoczynku, traktując ją jako kolejny z wielu przytyków ze strony królewny, na które pozwalała sobie w czasie ich nielicznych interakcji. Doprawdy czasem jedynie miłość względem Shaeny oraz Daerona powstrzymywały ją od odgryzienia się, a przecież wcale niełatwo było wyprowadzić najmłodszą Velaryonównę z równowagi. Każdy jednak miał swe limity. Naciągał się niczym cięciwa, by pewnego dnia w końcu wymknąć się spomiędzy uważnych palców i wystrzelić, przy odrobinie szczęścia prosto w serce. I choć nie wolno jej było, przez wzgląd na powiązania rodzinne, pozycję na dworze, tysiąc czynników działających przeciw niej w tym nierównym starciu, to Bogowie jej świadkiem, że kolejny komentarz był bliski wyzwolenia w niej zwierzęcej reakcji "walcz lub uciekaj". A że trudno było uciec, znajdując się pod jedną pierzyną z agresorem...
- Obawiam się, że nie rozumiem sensu pytania. Ani całego tego najścia. Królewno - choć ostatnie słowo stanowiło zwrot grzecznościowy, to podobnie jak reszta wypowiedzi brzmiało w jej ustach oskarżycielsko.
Przesunęła się na tyle, na ile pozwalała jej szerokość materaca, by stworzyć między nimi choć odrobinę dystansu. Na jeszcze przed chwilą wygładzonej spokojem snu twarzy pojawiła się pojedyncza zmarszczka, gdy blondynka w wyrazie zdziwienia i irytacji ściągnęła ze sobą brwi. Faktycznie dość szybko przyzwyczaiła się do królewskiego łoża - w tym momencie oddałaby wiele, by znaleźć się właśnie w sypialni Daerona. Byłaby tam bezpieczna, schroniona w męskich ramionach, tonąca w znajomym zapachu, możliwie daleko od zaborczej siostry kochanka, która z jakiegoś powodu postanowiła teraz nękać ją nawet nocami. I choć motywacje dla tej wizyty oraz faktyczny sens zadanego pytania “Jak to jest?” zdawały się jej zrozumiałe, to nie śmiała wyrazić na głos swych przypuszczeń - byłoby to zwyczajnie zbyt krępujące, zwłaszcza w obliczu młodocianego wieku królewny.
Powrót do góry Go down
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki Empty
Temat: Re: zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki   zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki EmptyNie 29 Gru - 15:20

Chętnie zobaczyłaby Aenessę spływającą krwią - rumieniec już nie skryty pod delikatną skórą, a dosłownie rozlewający się na twarzy, sklejający złote kosmyki włosów, zastygajcący w zagłębieniach obojczyków, barwiący białe zęby karmazynem Targarynów. Naprawdę, snuła te wizje, szaleńcze i zupełnie niepasujące do kilkunastoletniego dziewczęcia, ledwie co opuszczającego komnaty beztroskiego dzieciństwa. Haerys jednakże nie dostąpiła łaski łagodnego przejścia w dojrzałość, powolnego oswajania się z kobietą, którą stała się wbrew własnej woli - musiała zapomnieć o krnąrbnej, ale czułej dziewczynce o uroczym uśmiechu, pogrzebać ją pod stertą lęku, zgnieść w moździerzu z obrzydzeniem, a potem przybrać zohydzone ciało, jakby była pogańskim duszkiem, wstępującym nie w drzewa, a w posag budzącego mdłości ciała. Teoretycznie dorosłego, w praktyce niepewnego, kanciastego, rosnącego zbyt szybko, bo krew Targarynów pięła nawet niewiasty ku górze: posągowo piękne, odważne, o śmiałych sercach, stroniące od małostkowości.
Tej jednak Haerys nie potrafiła się pozbyć, podsycana zazdrością, z każdym miesiącem coraz mniej mającą wspólnego z zwykłymi dąsami młodszej siostry, pragnącej, by najstarszy brat spędzał z nią każdą wolną chwilę, a więcej - z tęsknotą zadurzonej dziewczyny, przeżywającej pierwszą nieszczęśliwą miłość. To dlatego bywała dla Aenessy zjadliwa, a odkąd powstała z martwych po długiej chorobie, martwiącej najbliższą rodzinę, ostrze jej kaprysów było momentami wręcz nasączone jadem. Za nic miała świadomość, że takim traktowaniem Velaryonówny pokazuje tylko własną słabość: była tylko dzieckiem, dzieckiem skrzywdzonym, zagubionym, podświadomie pragnącym, by wszechmocny brat po prostu cofnął czas.
Tym pragnieniem nie dzieliła się z nikim, w skrytości zepsutego ducha pielęgnując masochistyczną ciekawość, rozbudzoną gwałtem zadanym jej przez Lannistera. To, co jej uczynił było złe, plugawe, bolesne; nie pojmowała, czy może wyglądać inaczej. Czy opisywana w balladach miłość może być czymś naprawdę pięknym; czy pragnienie rosnące pomiędzy Targarynami, buzujące w ich ognistej krwi, mogło uleczyć tamto doświadczenie? Wstydziła się tych myśli, a jednocześnie fascynowała się nimi; rozchwiana jeszcze bardziej, jakby osłabione, wychłodzone ciało utraciło wszelką kontrolę nad rozkołysanym szaleństwem umysłem.
Widziala w oczach Aenessy podobne przekonanie: krótki lęk, szybsza odwaga, spięcie ciała, pościel podsunięta pod szyję, oblepiającą krągłości sylwetki - ale Haerys nie zamierzała jej krzywdzić, dziś wyjątkowo przychodząc z własnej woli. Pierwszy raz miały okazję rozmawiać bez świadków, bez czujnych spojrzeń innych dwórek, bez oceniającego wzroku matron i sept, bez wyrozumiałego Daerona. I bez etykiety, jaką królewna porzucała bez żadnej trudności, sztywniejąc na łóżku w pozie skurczonego, przyczajonego zwierzęcia, gada ze złożonymi skrzydłami, o intensywnie indygowych ślepiach, wpatrzonych w tą jedyną. Czy była nią faktycznie? Czy Daeron poznawał uroki Doliny w każdym tego słowa znaczeniu? Pytań roiło się coraz więcej, jasnowłosa pokręciła lekko głową, jakby próbowała pozbyć się przyczepionej do włosów pajęczyny - o tym samym srebrzystym odcieniu, co jej własne kosmyki. - Jego Wysokość - powtórzyła, prawie prychnęła, cicho, złośliwie, ale i ze smutkiem. - Zwracasz się tak do niego także i w cieple alkowy? - spytała, powstrzymując mrugnięcie. Oddychała płytko, głęboko, powoli, unosząc lekko jasną brew, gdy rozbudzona Aenessa wypowiedziała kolejne uprzejmości. - Nie kłam. Oczywiście, że rozumiesz - zaprzeczyła uparcie, stanowczo, ostro, jak zwykle gwałtowna w swych opiniach i reakcjach, zwłaszcza, gdy nie ograniczały ją konwenanse. Etykieta wszak nie mówiła nic o zachowaniu w łożu z kochanką swego brata. - Nie jesteś głupia, niestety - dodała ciszej, bardziej do siebie niż by sprawić blondynce przyjemność mimowolnym pochlebstwem. Nie, nie była głupia, Daeron nie wybrałby głupiej nałożnicy, a przynajmniej nie gościłby jej w komnatach tak długo. Aenessa miała w sobie to coś, iskrę kobiecości, miękkość i czułość, urok, ale i siłę. - Jak to jest? - powtórzyła uparcie, jak wtedy, gdy miała siedem lat i domagała się nalania do kielicha prawdziwego wina. Konsekwencje miały być równie podobne: ból głowy, mdłości, lęk i złość, że zaspokoiła ciekawość. Haerys rzadko kiedy wyciągała wnioski i uczyła się na błędach. - Kiedy to się zaczęło? Czego od ciebie oczekuje? - kontynuowała nieustępliwie. Musiała wiedzieć, jak to wygląda w relacji jej najbliższej; czy miłość była cierpieniem? Jarzmem? Upokorzeniem? Czy każda bliskość miała wyglądać tak, jak ta wymuszona przez złotego chłopca? I czego oczekiwał Daeron; czego nie mogła dać mu sama, za kilka lat? Skuliła się jeszcze bardziej, nie pod ciężarem pytań, ale wspomnień, chłodu własnego ciała, żalu, że to, co w kobiecie najcenniejsze, co świadczyło o jej wartości, zostało nieodwracalnie zniszczone. Czy gdyby Daeron wiedział - czy wybaczyłby jej? Czy może postępował ponownie? Gubiła się w tym nowym, dorosłym świecie, bała się go, ale musiała nauczyć się w nim egzystować. A spytać o detale mogła tylko ją - zaufaną dwórkę, wierną jej ukochanemu bratu, bliską rodzinie, dyskretną. I nie uciekającą, nie kulącą się przed kaprysami królewny.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki Empty
Temat: Re: zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki   zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki EmptyNie 29 Gru - 18:45

Aenessa starała się właśnie przez pryzmat pokazu sił oceniać mało przyjemne interakcje między sobą, a środkową siostrą króla. Powtarzała, w ślad za innymi, jakoby złośliwości świadczyły jedynie o braku pewności osoby je rzucającej. Ona sama, jako ta starsza i reprezentująca na dworze królewskim swą rodzinę, winna była wykazać się opanowaniem i dojrzałością w czasie konfrontacji, unikając możliwie wciągnięcia się w pyskówkę. Starała się, Siedmiu jej świadkiem, być oazą spokoju - odwołać się mniej do ognistej natury odziedziczonej po matce, a bardziej ku opanowaniu prezentowanemu przez ojca. Zamiast płomienia, prezentować miała obraz spokojnej, morskiej toni. Cokolwiek mogłoby ją zakłócić, wszelkie emocje i myśli, należało złożyć głęboko na jej dnie, daleko od światła słonecznego i dociekliwego wzroku postronnych. Sztuka ta nie zawsze jej się udawała, wszak sama Aenessa, choć starsza od Haerys, to wciąż daleka była od statecznej, dorosłej kobiety. Czuła się pewnie w swym ciele, odnajdując w jego tajemnicach z pomocą mężczyzny, którego sama wybrała, ale zwątpienie dopadało nawet jej osobę. Ilekroć wbijano jej szpilę, podkreślano jej niższą pozycję w dworskiej hierarchii, zmuszona była desperacko doszukiwać się powtarzanych w duchu argumentów, które dowartościowałyby ją. Na ogół, choć może nie była z tego dumna, odnajdowała pocieszenie właśnie w fakcie, który zdawał się stanowić powód niesnasek młódek, a także sprowokować Haerys do odwiedzenia alkowy dwórki. Chodziło oczywiście o fakt, że Daeron sypiał właśnie z nią. Może nie była jedyną, tej pewności nie miała nawet mimo nadstawiania ucha, próbując wyłapać wszelkie plotki o ewentualnych podbojach władcy, ale wciąż gościła w jego łóżku już od wielu księżyców i nic nie zapowiadało, by miało to ulec zmianie. Nawet jeśli umilałby sobie czas czy to z inną panną stolicy, czy lokalną dziewoją z odwiedzanego regionu, ostatecznie ległby u je boku, całował jej włosy, szeptał do jej ucha. Nikt nie mógłby spętać Młodego Smoka, ograniczyć jego wolności, tym bardziej więc należało cenić darowaną przez niego z własnej woli uwagę.
Czy była to miłość jak z ballad - taka, nad której istnieniem zastanawiała się Haerys, trudno było jednoznacznie określić. Wielu uznałoby całą sytuację za nieprzyzwoitą i grzeszną, inni doszukaliby się ognia uczuć wartego upamiętnienia z pomocą melodyjnych słów śpiewanych przez bardów Siedmiu Królestw. Sama Aenessa zwyczajnie wolałaby zachować szczegóły romansu dla siebie i Daerona, zamknąć je razem z nimi za drzwiami królewskiej sypialni. Tak byłoby jednak zbyt łatwo, a przecież nic w ich życiu nie mogło być proste - Siedmiu zdawało się umilać życie mieszkańców Królewskiej Przystani całą masą trudności, czyniąc ich żywot na podobieństwo toru z przeszkodami, jaki w dzieciństwie budowała czasem dla swego oswojonego gryzonia. Tym razem problem zdawał się nieustępliwy niczym ceglana ściana i równie co ona chłodny. Widziała drżenie ciała dziewczęcia, ale nie leżało w jej mocy, by cokolwiek z tym zrobić - pozostawało mieć nadzieję, że jej własna pościel okaże się wystarczająco skuteczna w przeganianiu zimna.
Przygryzła wargę w odpowiedzi na pytanie o zwrot, jaki miałaby stosować względem kochanka. A więc słusznie się domyślała, choć ten jeden raz naprawdę pragnęła mylić się w swych interpretacjach motywacji innych. W tej sytuacji nie znajdowała wsparcia ani w etykiecie, która faktycznie nie przewidywała podobnych wydarzeń, ani we własnym doświadczeniu i naukach matki. Najlepiej byłoby zapewne podążyć za przykładem rozmówczyni i porzucić wszelkie konwenanse, ale nie była to wcale najłatwiejsza droga. Jakimś sposobem odrzucenie cnoty nie równało się wcale przeistoczeniu w kompletną bezwstydnicę, która gotowa była do rozmów na temat swego pożycia. Jeśli jednak zdradzenie kilku szczegółów było konieczne, by znów mogła wrócić do snu, wyzbywając się niechcianego towarzystwa...
- Zdarzało mi się, jednak preferuje słyszeć z mych ust własne imię - zdradziła, nie wierząc, że faktycznie wypowiada te słowa. Czy właśnie tak miała wyglądać jej pokuta za cudzołóstwo? Dokonanie spowiedzi przed dziewczęciem, które zapewne ledwo zdążyło zakwitnąć, a którego ciekawość stanowiła być może najbardziej niepodważalny dowód dla szaleństwa płynącego w jej żyłach wraz z krwią Targaryenów. Niewielkim pocieszeniem było nawet przyznanie, jakże wspaniałomyślne, że Aenessa wcale nie była głupia. Mimo to starała się wyciągnąć ile mogła z tego mimochodem rzuconego "komplementu", rozluźniając nieco uścisk na wciąż podciąganym pod brodę prześcieradle i pozwalając, by zsunęło się nieco. Sama poprawiła się na poduszce, układając wygodniej w łóżku - nie potrzebowała dyskomfortu fizycznego, gdy serwowano jej psychiczny.
- Spotkaliśmy się po raz pierwszy kilka księżyców temu. Początkowo bez, ech, właściwych... Aktów? - zaczęła, starając się ostrożnie dobierać słowa. Zdradzanie własnych sekretów było jednym, ale opowiadanie o tych Daerona budziło w niej wewnętrzny opór. Najchętniej opowiedziałaby o wszystkim jak najbardziej ogólnikowo, a z drugiej strony bała się pogłębiających pytań ze strony rozmówczyni. Być może lepiej byłoby powiedzieć więcej i mieć to z głowy za jednym zamachem. - Wpierw głównie pocałunki, dotyk przez tkaninę. Było mu bardziej śpieszno, jak to mężczyźnie, ale nie hamowałam go zbyt długo. - Zażenowanie skłoniło ją do zrobienia krótkiej pauzy, w której pozwoliła sobie na wzięcie głębszego oddechu, przygotowując się na dalszą część wypowiedzi. - W momencie wyzbycia się ubrań sprawy potoczyły się już dość szybko. Czego oczekuje... Braku skrępowania? Spodziewałam się, iż będzie to pierwsze i ostatnie zbliżenie, pozwoliłam więc sobie na śmiałość.
W mówieniu co jej się podobało, w wyznaczeniu tempa, gdy to zdawało się początkowo zbyt szybkie i mało dla niej przyjemne. Niemal uśmiechnęła się na to wspomnienie, jakże dla niej cenne. Oczywiście, zwłaszcza przy pierwszej właściwej schadzce nie znała zbyt dobrze własnego ciała, a całości daleko było do idealnej, wciąż jednak udało się ograniczyć ból, którego spodziewała się straszona opowieściami starszych niewiast. Mówiły o cierpieniu i płaczu, co szczęśliwie nie stało się jej udziałem.
Powrót do góry Go down
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki Empty
Temat: Re: zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki   zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki EmptyPon 30 Gru - 21:11

Przebywanie w bezpośredniej bliskości Aenessy nie przynosiło jej przyjemności: zazwyczaj obserwowała ją z królewskiego dystansu, sunąc spojrzeniem za zgrabną sylwetką, gdy Velaryonówna przemykała korytarzami Czerwonej Twierdzy, obserwując zza kolumn i spoglądając z wyższością podczas oficjalnych uczt. Haerys była zaledwie dziewczynką, istotą zatrzaśniętą w matni pomiędzy niewinnością a kobiecością, a wewnętrzny chaos nie potrafił dojrzale podejść do nałożnicy brata. Pogardliwymi komentarzami, arogancją i działaniem na złość dwórki próbowała zaleczyć jątrzącą się w sercu ranę, trudną do zrozumienia, do zaakceptowania - dlatego tym rozpaczliwiej chwytała się miałkich sposobów, by choć na moment poczuć się lepiej. Przynosiło to skutek na krótką metę, w końcu i tak znalazła się w komnacie Nessy, w jej łożu, wsiąkajac w mrok i słodki zapach otaczający rozespaną kobietę.
Zwracającą się do jej brata, króla, Młodego Smoka po imieniu. Twarz Erys wykrzywił grymas niezadowolenia a spomiędzy nieestetycznie spierzchniętych ust wydobyło się ciche prychnięcie, odrobinę stłumione jednak przez podciągniętą pod brodę kołdrę. Nie chciała sobie tego wyobrażać, władcę wołanego po imieniu, spoufalającego się z byle dwórką - ale gdy kilka sekund później blondynka w końcu zaczęła odpowiadać na zawoalowane pytanie, Targaryenówna oddałaby wiele, by to na tamtej, niewinnej wizji się skoncentrować. Sama tego chciała, w nocną intymność przygnała ją przecież niemożliwa do ugaszenia ciekawość, próba porównania koszmarów z rzeczywistością...która okazywała się tylko odrobinę lżejsza w przyjęciu.
Dalej spoglądała na przemawiającą cicho dwórkę bez najmniejszego ruchu, bez mrugnięcia, nie licząc drżącego jak w febrze ciała, a srebrzyste kosmyki opadały na bladą twarz. - Wymógł to na tobie? Te spotkania? - weszła jej w słowo ostro, ale i z lękiem; nie, to nie mogło być prawdą, Daeron był czystą miłością, wzorem, mężczyzną honorowym, prawym w swej odwadze - ale musiała spytać, to było silniejsze od niej; ten strach, że potworna zaraza dotykała każdego reprezentanta męskiego gatunku. - Śpieszno. Jak to mężczyźnie - powtórzyła bezgłośnie, nerwowo zaciskając drobne piąstki na delikatnym materiale prześcieradła. Przed oczami pojawiały się jej inne obrazy; wcale nie blaknące przez upływ czasu, a żywe, o ostrych krawędziach, nie zamglone a wręcz wynaturzone. Z każdym księżycem wspomnienia tamtej nocy, zamiast się zacierać, ożywały, strasząc ją coraz nowymi potwornościami. Nie chciała kojarzyć tego z Daeronem, musiała zdjąć klątwę z zakazanego tematu, stawić czoła marom - nawet jeśli musiała udać się po pomoc do kogoś, kto podrażniał wrażliwe, zazdrosne o brata serce. - Co to znaczy śmiałość? - pytała więc dalej: nie rumieniła się, wręcz przeciwnie, krew zupełnie odpłynęła z bladej twarzy, podkreślajac tylko zmęczenie, niezdrowe, nieodpowiednie dla tak młodej, wychowanej w luksusach dziewczyny. - I po co to właściwie robić? Nie jesteście i nie będziecie złączeni węzłem małżeństwa, dziedzica zrodzi mu odpowiednio, wysoko urodzona kobieta - ciągnęła bez zawahania, z wyraźnym niezrozumieniem; wiedziała tyle, że uświęcone przed bogami związki służą rozrodowi, utrzymaniu wyjątkowej linii krwi, pielęgnowaniu kumulowanej w pochodzeniu władzy. Rozumiała swą powinność jako królewny, w przyszłości miała zostać matką, ale powoli zaczynała rozumieć, że niewinny pogląd niewiele miał wspólnego z rzeczywistością. Z pragnieniami mężczyzn; wzdrygnęła się znów a paznokcie nieprzyjemnie zahaczały o prześcieradło. - Czy wspomina o mnie? - wychrypiała jeszcze, a jej głos pierwszy raz odkąd pojawiła się w sypialni Aenessy zabrzmiał miękko, dziecinnie, prosząco; tęskniła za bratem, potrzebowała go bardziej niż wcześniej; to on pomagał jej wyjść z choroby, to dzięki niemu powoli stawała na nogi, silna nadzieją na to, że ich uczucie się rozwinie. Kiedyś, mimo tego, co ją spotkało, a co ciągle skrywała w tajemnicy przed wszystkimi. - Masz ładne, zdrowe ciało - dodała mniej przytomnie, bez przymilności, stwierdzając fakt, choć w krótkim, uprzedmiotawiającym komentarzu czaiła się też zazdrość i smutek rezygnacji. Była tak zagubiona, tak chwiejna, tak zdezorientowana: osunęła się w dół, już nie siedząc na łóżku, a rozciągając się pod przykryciem, prostując długie nogi, kładąc się na poduszkach, na jakie opadła plecami, łaskawie przenosząc uporczywe spojrzenie na baldachim rozwieszony nad łożem Aenessy.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki Empty
Temat: Re: zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki   zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki EmptyWto 31 Gru - 8:57

Nie umknęła jej zmiana w mimice twarzy, wyrażająca niezadowolenie, która nastąpiła wraz z wyznaniem o sposobie, w jaki zwracała się do władcy, ilekroć znaleźli się w mniej oficjalnych okolicznościach. Naturalnie żadna odpowiedź nie byłaby tutaj właściwa - oficjalne tytuły brzmiałyby dość komicznie, zakrawając na odgrywanie przez nich w sypialni scenek dworskich. Z kolei imię było właśnie wyrazem spoufalania się, odarcia ich obojga z dworskich zasad i przeskoczenie dzielących ich szczebli drabiny społecznej. Ona przestawała być dwórką czy córką lorda, a on odkładał koronę i pozostawiał za załamaniami korytarzy Żelazny Tron - stawali się po prostu mężczyzną i kobietą, Aenessą i Daeronem, łączącym się, choć na moment w jeden spójny ideał. Cóż za paradoks być samodzielną całością i potrzebować jednocześnie do pełni szczęścia drugiej osoby. Ilekroć uświadamiała sobie tę prawdę, w równej mierze ogarniała ją ekscytacja i przerażenie.
Kontynuowała obserwację reakcji intruza przy każdym wypowiadanym słowie, wciąż jeszcze obawiając się, że swą opowieścią przekroczy jakąś niepisaną granicę. Sytuacja była po wszech miar niewłaściwa - nie trzeba było sztywnych zasad etykiety czy nauk dobrego wychowania, by to zrozumieć. Nie powinny były znaleźć się w jednym łóżku, ale fakt ten bladł w porównaniu z niepoprawnością poruszanych w nim tematów. Haerys była przecież młodsza od Velaryonówny, dzieliły je cztery dni imienia, a blondynka z łatwością powracała do wspomnień z czasów, gdy sama była w jej wieku. Choć Baela Targaryen zadbała, by jej najmłodsza pociecha nie wkroczyła w świat nieświadoma zupełnie damsko-męskich interakcji, to w życiu nie przyszłoby nikomu do głowy omawiać z nią podobnych szczegółów. A ona nie pytała, ciesząc się powolnym wkraczaniem w dorosłość pod czujnym okiem matki, a później, po przybyciu do stolicy, siostry. Skąd ta niezdrowa ciekawość u siostry władcy? I skąd ten brak chęci, by choć ten jeden raz postawić jej się, pozostawiając tajemnicę romansu z królem tylko dla ich dwójki.
- Co? Na Bogów, nie - odpowiedziała natychmiast, a słowa rozbrzmiały nieco zbyt głośno w ciszy nocy, gdy władzę nad nią przejęło wzburzenie wywołane insynuacją. Sama myśl, że mężczyzna, którego pokochała, nawet jeśli uczucie to wciąż jeszcze było młode i niepewne, mógłby posunąć się do wymuszenia na jakiekolwiek kobiecie spędzenia z nim czasu w alkowie, budziła w niej sprzeciw. Choć nie słyszał i, jeśli Siedmiu byli łaskawi, nigdy miał nie dowiedzieć się o tej rozmowie, czuła potrzebę, by bronić jego dobrego imienia i honoru, w który szczerze wierzyła. - Podjął inicjatywę, zabiegał o me względy, ale nie narzucił mi się w żadnej mierze. - dodała już ciszej, starając się zamaskować wcześniejsze oburzenie spokojem i rzeczowym tonem. To Daeron pierwszy wykazał zainteresowanie, by następnie dawać jego wyraz przez kilka księżyców. Powinna była domyślić się, że nie należał do mężczyzn, którzy zniechęcali się łatwo, porzucając pogoń przy pierwszej okazji, znała przecież jego naturę zdobywcy. Z drugiej strony właśnie ta natura dała jej mylne wrażenie, jakoby po jednym zbliżeniu zapomniał o niej na rzecz innej, wciąż się opierającej. Może właśnie ta nieprzewidywalność, którą dostrzegali w sobie nawzajem, pozwoliła im kontynuować relację, odkrywając coraz to nowe fakty o sobie nawzajem.
- Śmiałość to... - znów zawiesiła głos, mając świadomość, że obrazy związane z tą cechą prezentowaną w alkowie z pewnością nie nadawały się do ubrania w słowa, niezależnie kto był słuchaczem. Być może udałoby jej się opowiedzieć bardziej ogólnikowo. - Mówienie, gdy coś staje się bolesne lub zwyczajnie niekomfortowe. I dawanie znać, czego się pragnie, co sprawia przyjemność.
Tyle musiało wystarczyć, nawet jeśli były to wypowiedzi zupełnie pozbawione detali czy przykładów z faktycznych sytuacji. Nawet jej śmiałość miała pewne granice, które ta konwersacja skutecznie testowała. Niestety nie zapowiadało się na to, by blondynce dano choć chwilę przerwy od mentalnej gimnastyki, gdy kolejna z wypowiedzi Haerys zdołała wywołać nie tyle frustrację czy wstyd, ale... Smutek. Słowa, jakoby nigdy nie stanęli przed ołtarzem Siedmiu, a dzieci zrodziła Daeronowi inna szlachcianka wbijały się między luźno ułożone cegłówki tworzące mur nadziei na przyszłość, chwiejąc całą konstrukcją. Jeśli Velaryoni i Targaryenowie żenili się od wieków, co spotkało tak jej kuzynkę będącą matką królową-wdową, jak i siostrę stanowiącą żonę namiestnika, to czemuż u jej nie mógł spotkać podobny zaszczyt? Wiedziała, że inni wątpliwi, nie wierząc, by chciwy potęgi władca zdecydował się porzucić korzyści wynikające z politycznego mariażu, ale ona wciąż wierzyła. I być może nie były to aż tak nierealne marzenia, wszak wcześniejszy plan, by nawiązać zaręczyny z córką Morskiego Lorda z Braavos zdawał się od dłuższego czasu zawieszony. Ale Haerys nie musiała o tym wiedzieć - nie był to temat tejże rozmowy, a ostatnie co Aenessa planowała, to podsuwać królewnie kolejne powody do pieklenia się i zazdrości.
- To zbliża, nie tylko fizycznie. Uczy wzajemnego zaufania, szacunku. Pozwala wspólnie dzielić się czułościami, a przy odrobinie starań i przyjemnością - jej głos złagodniał, gdy o tym opowiadała, w końcu oddalając się od kwestii mogących zdemoralizować dziewczę leżące u jej boku. Sama Aenessa przez pewien czas spodziewała się, iż sprawy alkowy miały przyjmować dla każdej z kobiet charakter, znoszonego przez wzgląd na rolę żony i matki, obowiązku. Później jednak do jej uszu dotarły plotki, jakoby wcale nie musiała to być aktywność przyjemna jedynie dla mężczyzny - z wypiekami na twarzy wyłapywała słowa, padające z ust nieświadomych jej obecności służek, które wspominały o przyjemności czerpanej ze zbliżeń. Mogły to być równie dobrze bujdy, ale optymizm Aenessy kazał jej wierzyć w prawdziwość tych słów i upomnieć o własną satysfakcję w momencie, gdy znalazła się w końcu w łożu z mężczyzną. I tu los uśmiechnął się do niej po raz kolejny, stawiając na drodze kochanka, u którego nie tyle spotkało się to ze zrozumieniem, ile wywołało pozytywną reakcję.
- Naturalnie rozmawiamy o osobach nam najbliższych, o zmartwieniach, czasem jednym i drugim - raz jeszcze czuła się nieupoważniona, by podejmować tematy, które stanowiły ich wspólną tajemnicę. Daeron, co zrozumiałe, niechętnie dzielił się jakimikolwiek obawami. Nie pozwalało mu na to stanowisko, ani też charakter, popychający ku kreowaniu wizerunku osoby mającej wszystko pod kontrolą. To Aenessa zwierzała się więc więcej, również z nieprzyjemnych kontaktów z Haerys. Zakończywszy swą wypowiedź, miała nadzieję, że utnie też całą rozmowę - dostrzegała mimo panującego mroku zmęczenie na twarzy dziewczęcia, czuła też własną ciężkość powiek. Emocje, które zdołały tak gwałtownie wybudzić ją samą, powoli odchodziły w zapomnienie, a puchowa poduszka kusiła syrenim śpiewem, by złożyć na niej głowę i wrócić do odpoczynku. Nic dziwnego, że nie odpowiedziała w żaden sposób na komplement-stwierdzenie, którego treść sama w sobie nie była zaskakująca. Przynajmniej jedna z nich żyła w harmonii z własnym ciałem, ciesząc się nim jako darem Siedmiu.
Powrót do góry Go down
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki Empty
Temat: Re: zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki   zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki EmptyCzw 2 Sty - 14:48

Wyczuwała, że Aenessa spogląda na nią coraz uważniej, rozumiała, że te bezpruderyjne pytania mogą budzić oburzenie, ale zdrowy rozsądek opuścił srebrzystowłosą już dawno, nie obawiała się więc, że Velaryonówna rozpocznie śledztwo, mające na celu dotarcie do przyczyn podobnych pogawędek. Nikt nie poświęcał przecież Haerys wiele uwagi, zawsze znajdowała się gdzieś pośrodku. Środkowa córka, nie ta najmłodsza i rozpieszczana, nie najstarsza, szybciej wymagająca planów zamążpójścia, często pomijana zarówno w troskach i wyrazach dumy. Może dlatego stała się tak kapryśna, żądna uwagi, przyciągając ją w każdy ze sposób. Skutecznie – ale do czasu. Od kilkunastu księżyców Targarynki nie było pełno na ucztach i balach, nie przebiegała przez korytarze, zaaferowana przywiezionymi z Essos sukniami, nie kokietowała uroczo mężczyzn swym niewinnym urokiem, ba, nie prychała nawet tak często na dwórkę Shaeny. Zmożona tajemniczą chorobą zniknęła w swej sypialni, po raz pierwszy w narcystycznym życiu nie chcąc przyciągać uwagi. Bała się, że najbliżsi dojrzą w jej indygowych oczach hańbę albo że sama nie powstrzyma się przed wylaniem łez na piersi matki, siostry lub którejś ze służek. Stroniła więc od ludzi, zamykała się w klatce odtwarzanego w nieskończoność koszmaru, zamiast zdrowieć, coraz głębiej popadając w szaleństwo. Niewidoczne, z czasem rzadziej załamywano ręce nad stanem królewny. Tylko Daeron przychodził do niej zawsze, gdy znalazł wolną chwilę – nie zdarzało się to często, był Młodym Smokiem, roztaczającym opiekuńcze skrzydła nad Koroną, ale każda spędzona razem godzina napawała Erys nadzieją. Uwielbiała słuchać o podbojach, o postępach w tworzeniu ksiąg, a każdy pożegnalny pocałunek składany na sinych ustach zdawał się wtłaczać w wątłe ciało królewny nowe życie. Powoli, wyrwana z niewinności przez obce ręce, zdawała sobie sprawę z tego, jak silne jest uczucie do najstarszego brata, jak wiele wymiarów posiada – w tym ten, w którym spełnienie mogła dać mu Aenessa.
Zazdrościła jej tego, a odmalowane przez słowa dwórki obrazy, wywoływały w niej sprzeczne reakcje. Z jednej strony palącą zazdrość, z drugiej – ulgę. Zamknęła mocno oczy, nie chcąc, by znów zawilgotniały od łez, ale przegrywała z własnymi uczuciami. – To dobrze – wyszeptała tylko cicho, płaczliwie, zażenowana, że reaguje w ten sposób.. Tak jak przypuszczała, Daeron był wyjątkowy, inny od pazernych mężczyzn, od gwałtowników, od brutalnych chłopców wykorzystujących siłową przewagę. Rozczulenie chwyciło ją za gardło, razem z zawiścią – dlaczego jej nie był pisany taki los?– Ale dlaczego się zgodziłaś? Co na to twój przyszły mąż? Rodzina? Hańbisz błogosławieństwo Dziewicy - zwróciła się znów do Nessy, głośniej, ale dźwięk głosu Erys był bliższy strwożonej ciekawości niż pogardzie. Zerknęła z ukosa na kobietę, w ogóle nie przejmując się dyskomfortem wynikającym z nagłej pobudki, z obecności w łożu, z serii niewybrednych pytań dotykających tak intymnej sfery. Królewna nie mogła jednak zadać ich nikomu innemu; otaczały ją nadobne żony, niewinne dziewczęta i podejrzliwe septy. – I czy Dziewica może ukazać kobiety, które…które się tak zachowują? Może zesłać na nich swój gniew, obarczyć klątwą? – dodała ciszej, jakby bała się, że bogini usłyszy ich rozmowę. – To nie musi boleć? – otworzyła szerzej oczy, nieufnie, A może to Daeron sprawiał, że nie bolało – znów zalał ją żal, bezbrzeżna rozpacz nie tylko z powodu krzywdy, jaka ją spotkała, ale także z żałoby za tym, co mogła podarować bratu. Gdyby tylko była ostrożniejsza, silniejsza, głośniejsza w swym sprzeciwie; gdyby tylko potrafiła cofnąć czas, wszystko potoczyłoby się inaczej.
Wszystkie emocje barwnie buchały z drobnego, nastoletniego ciała, odrobinę osłonięte przez półmrok, ale i tak zbyt intensywne w przeciągniętych głoskach pytań, w ich treści, w łzach zbierających się w kącikach ciemnofioletowych oczu, by można by je przegapić. Haerys nie sądziła jednak, by Aenessa, kobieta, jaką tak wiele razy traktowała gorzej niż służkę, próbowałaby połączyć te luźne sznurki wskazówek, zaplatające się w szorstki powróz prawdy. Właściwie dziwiła się, że blondynka traktuje ją z takim spokojem, odpowiadając prawie z czułością o tym, co nawiedzało dziewczynę w koszmarach. Gdyby chodziło o kogokolwiek innego, nie uwierzyłaby – ale Daerona kochała tak mocno, że nie podawała w wątpliwość opisów tego, jak wspaniały potrafi być dla swej nałożnicy. I ona dla niego, odróżnieniu od siostry, przynoszącej mu troskę a nie radość.
- Uważa mnie za zmartwienie? – kąciki ust królewny zadrżały: wyglądała teraz jak dziecko a nie rozzłoszczona, władcza siostra króla, domagająca się rzetelnych odpowiedzi od poddanej w środku ciemnej nocy. – Dlaczego? – kontynuowała nachalny wywiad, zmęczona, senna, ale uparta. I szalenie naiwna, wiedziała przecież, że stan jej zdrowia martwił Targarynów, wyczekujących wszelkich przebłysków ozdrowienia. Powoli wstawała z łoża, opuszczała komnaty, stawała na nogach, lecz czuła, że choć na zewnątrz powraca do życia, to w środku ciągle panuje mrok. – Myślisz, że mogę się mu podobać? – wyszeptała w końcu prawie niesłyszalnie, ledwie poruszając spierzchniętymi wargami, przenosząc spojrzenie z Nessy ponownie na baldachim. Znała odpowiedź, skrytą głęboko w sercu, w intensywności spojrzeń, w tej samej krwi wrzącej w ich żyłach, ale obawiała się, że wszystko to zmarnuje; że jest brzydka, pokraczna; że z powodu hańby nigdy nie zakwitnie; że przy Aenessie jest zaledwie kanciastym zwierzątkiem, mogącym budzić wyłącznie litość.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki Empty
Temat: Re: zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki   zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki EmptyCzw 2 Sty - 18:21

Haerys mogła nie być szczególnie jej bliska, nawet jeśli, tak jak z większością Targaryenów, stanowiły przecież kuzynki. Zachowanie królewny skutecznie zgasiło wszelki zapał Aenessy i nadzieje, iż mogłyby odnaleźć ze sobą wspólny język, stać się oparcie w świecie, gdzie to właśnie rodzina zdawała się najpewniejsza. Z czasem jednak dziewczę zyskało na znaczeniu z zupełnie innego powodu - je osoba była istotna dla Daerona, a jego zmartwienia stanem młodszej siostry rozciągnęły się, choć częściowo, ku królewskiej kochance. Nie śmiała ona co prawda podjąć żadnej inicjatywy, by uwolnić tamtą od tajemniczej choroby, która tak skutecznie ograniczyła obecność wszędobylskiej krewnej na salonach, ale obserwowała jej poczynania z dystansu i słuchała uważnie, gdy władca wspominał o próbie wyciągnięcia jej z marazmu. Nic dziwnego, że aktualna sytuacja skłaniała blondynkę do głębszej analizy wszelkich zdarzeń i padających pod łóżkowym baldachimem słów. Były nieprzyzwoite, ale to jeszcze byłaby skłonna zrozumieć - bardziej martwiły ją te dociekania. O to, czy króla wymógł na niej cokolwiek, o ból związany ze zbliżeniami, a w końcu widok wilgoci czającej się w oczach młodszej z rozmawiających dziewcząt. Brak doświadczenia życiowego, który utrudniał jej wspieranie Shaeny w trudnych chwilach, teraz z kolei nie pozwalał właściwie ocenić, z czym miała styczność. Co takiego mogło wydarzyć się w życiu tamtej, iż pchnęło ją w tym kierunku?
- Zgodziłam się, ponieważ właśnie tego pragnęłam. Wolę żałować rzeczy, które uczyniłam, niż wyrzucać sobie zbytnią zachowawczość, zastanawiać "co byłoby, gdyby". Zwłaszcza w przypadku osoby, którą... Która jest dla mnie tak ważna - poprawiła się szybko, sama zaskoczona własnymi słowami i wybrzmiewającą w nich pewnością. Nigdy wcześniej nie musiała nawet zastanawiać się specjalnie "dlaczego" zdecydowała się ulec zalotom, co kierowało nią, gdy w końcu przekroczyła próg królewskiej sypialni. Wydawało jej się to zwyczajnie właściwe, a każda spędzona razem chwila jedynie utwierdzała ją w przekonaniu, iż postępowała słusznie. Do tego pozostawała świadoma własnego zauroczenia mężczyzną, ale nie była jeszcze gotowa mówić o nim głośno, zwłaszcza nie w konwersacji z tą konkretną osobą. I znów wracały do tematu mariaży. Co na to pan mąż, rodzina, cały świat... Słowa, iż oddała cnotę właśnie przyszłemu mężowi, same cisnęły się na usta, przełknęła je jednak. - Cóż, żadne z nich nie cofnie czasu. Najwyraźniej będą zmuszeni zaakceptować mnie taką, jaką jestem - jaką stworzyło mnie Siedmiu.
Takie niefrasobliwe podejście nie powinno dziwić biorąc pod uwagę wychowanie Aenessy. Najmłodsza z rodzeństwa, stanowiąca oczko w głowie matki, mogła sobie nieraz pozwolić na całkiem dużo i niestety, albo stety, Velaryonówna miewała przez to nieco zaburzone podejście względem odpowiedzialności za swe czyny. Choć miała świadomość tego, jaką wieść o romansie niosła wagę dla społeczności, w której cnotliwość odgrywały niebotyczną rolę, sama zdawała się martwić jedynie wiernością temu jednemu, umiłowanemu mężczyźnie.
- Taka mściwość i złość... Myślę, że to ludzkie cechy, które przypisujemy Siedmiu, zupełnie niepodobne do Dziewicy. Czemuż Bogowie mieliby karać za coś przynoszącego szczęście w świecie, gdzie wcale nie jest o nie łatwo? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, sama nie będąc pewna odpowiedzi związanych z boskimi sprawami. Zbyt często miała wrażenie, że jej interpretacje dogmatów Wiary odbiegają od tych, głoszonych przez septonów i nie zamierzała mieszać zbytnio w głowie Haerys swoimi tezami, jakoby "klątwy" były wymysłem kapłanów, niczym straszaki na nieposłuszne dzieci, które kreowane były przez zmartwione matki. Zresztą nie było się co rozwodzić nad religijnym spojrzeniem na kwestie, gdy znów wracały do strefy fizycznej, a konkretniej najmniej przyjemnej jej części. Ból. Tam, gdzie pytanie o "wymuszanie" czegokolwiek zdołało wywołać u niej ożywioną reakcję, to zdawało się przygasić ją. Cisza rozciągnęła się między nimi, a blondynka być może po raz pierwszy od rozpoczęcia konwersacji oderwała spojrzenie od dzielącej z nią łoże królewny. - Właśnie przez wzgląd na ból nie można się poddać męskiemu pośpiechowi. Ani za pierwszym razem, ani przy kolejnych - westchnęła, przecierając dłonią oczy. Miało to wyglądać jak próba odpędzenia zmęczenie, w rzeczywistości pozwalało jej ukryć wyraz twarzy, nad którym utraty kontroli się obawiała. Kiedy bywała z Daeronem potrafiła co prawda wyrażać swoje zdanie, nakierowywać go, zawsze jednak wspominała o "dyskomforcie", a nigdy bólu, jakby bała się urazić jego ego. Przecież nie robił tego specjalnie, czasem zwyczajnie byli w zbytnim pośpiechu, ze zbyt dużą ilością wina wypitą w ciągu wcześniejszych godzin, tłumaczyła sobie. Zawsze potrafiła znaleźć wytłumaczenie dla jego zachowania, czy to w alkowie, czy poza nią; wyszlifować rysy na niemal idealnym diamencie.
- Czuje się za odpowiedzialny za twoje, wasze dobro - zdusiła ziewnięcie, zasłaniając usta dłonią, a jej forma zsunęła się nieco na poduszce, jakby ciężar ciała zwiększał się z minuty na minutę. Właśnie to zjawisko, zmęczenie ciągnące jej powieki w dół, obwiniała za chwilowe opuszczenie gardy, które sprawiło, że kolejne pytanie znów zupełnie ją zaskoczyło. Słowa mogły być ciche, ale nie łudziła się, że słuch płatał jej figle. Na Bogów, powoli zaczynała dopuszczać do siebie myśl, że klątwa Dziewicy faktycznie istnieje, skoro musiała odpowiadać młodszej siostrze swego ukochanego, że ten jej pożąda. - Znasz odpowiedź - rzuciła wreszcie, możliwie obojętnym tonem, błagając w duchu, by tamta nie dociekała - by znalazła w swym sercu, choć odrobinę litości i nie żądała konkretnej odpowiedzi, choćby przez wzgląd na dotychczasową szczerość Aenessy w konwersacji.
Czy Daeron czuł się między nimi dwiema niczym Aegon Zdobywca, związany ze swymi dwoma siostrami? Wcale by jej to nie zdziwiło.
Powrót do góry Go down
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki Empty
Temat: Re: zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki   zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki EmptySob 4 Sty - 17:57

Pragnienie. Czym było? Abstrakcyjne, obce pojęcie, do niedawna budzące niewinną fascynację zbliżającej się do pory kwitnienia dziewczyny, teraz kojarzone wyłącznie z czymś oślizgłym, lepkim, niezdrowym. Marzyła o wielu rzeczach, o pięknych sukniach z jedwabiu, o tym, by znienawidzona kuzynka - która kiedyś ośmieliła się skrytykować fryzurę Haerys - rozchorowała się publicznie na oczach wszystkich nadobnych kawalerów, o powracających z zaświatów smokach, o wspaniałym weselu i trwających tydzień celebracjach. Lancel odebrał jej to wszystko, pozostawiając królewnę żądną tylko jednej rzeczy - cofnięcia czasu. I jednego człowieka, Daerona, wyrozumiałego, mądrego, a zarazem pełnego pasji, tak innego od drugiego, spokojnego i pobożnego brata. Tak innego od nieobecnego ojca, od szczeniacko zawadiackich rycerzy, od nadętych lordów i nieopieorzonych artystów, wyśpiewujących słodkie ballady. Miała wrażenie, że dla Młodego Smoka nie istnieją rzeczy niemożliwe - a rozmowa z Aenessą zdawała się to potwierdzać. Słuchała słów kobiety z rosnącym żalem, ale i zdziwieniem, jakby ta streszczała baśń, fantazyjną, nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością.
- Wydaje się przy tobie szczęśliwy - wychrypiała w końcu cichutko, widziała spojrzenia, jakimi obdarzał dwórkę, a imię Velaryonówny brzmiało w jego ustach zawsze inaczej, czulej. Zaspokajali wzajemnie swe pragnienia i choć budziło to w Haerys zazdrość, to kochała Daerona zbyt mocno, by dać ponieść się gniewowi - a może była też po prostu zbyt słaba, skołowana, ledwie nabierająca sił po długiej chorobie. Separującej ją od rozkosznego pożycia zakochanych w sobie ludzi jeszcze mocniej. - Baelor mówił, że takie kobiety powinny się wstydzić - szepnęła jeszcze, podsłuchując kiedyś słowa pobożnego brata zaczytanego w Księgach o Siedmiu; mówił też o wybaczeniu, ale dziwnie niezwiązanym z niewieścim tematem. Haerys nie chciała wybaczać, nie miała na to sił; płonęła w niej tylko furia, szczęśliwie kierowana przeciwko Lannisterom a nie pięknej kobiecie, która czyniła noce Króla pełnymi. Dlaczego więc Nessa mogła cieszyć się bliskością - a jej samej przynosiło to tylko cierpienie? Tak naprawdę nie pytała o przekleństwo bogów spadające na dworską nałożnicę, jedną z dziesiątek, przewijajacych się przez korytarze Czerwonej Twierdzy: myślała o sobie, o groźbie wydania tajemnicy, wyjścia na jaw ciążącej na niej hańby. Kobieta pozbawiona przed ślubem wianka była wiarołomna, brudna, niechciana; jako królewna traciła też najpoważniejszy atut. Lancel wiedział, jak ją przerazić, jak zmanipulować - nie odnajdzie już innego mężczyzny, nie znajdzie wsparcia w innych ramionach, jest skazana na to, by w przyszłości zostać żoną, lady Casterly Rock. I nic nie mogło już tego zmienić, nie po tym, co zadziało się tamtej letniej nocy w Królewskiej Przystani.
Haerys skulła się pod cienkim prześcieradłem, drżąc z zimna, spięta, a mimo to wpatrzona w Aenessę uważnie. Tak bardzo chciałaby zamienić się z nią miejscami, przemawiać tak dojrzale i mądrze, wierzyć w to, że bogowie nie każą zagubionych dusz, cieszyć się bliskością mężczyzny bez wstydu i lęku. Przez moment królewna wyglądała tak, jakby chciała dotknąć trzęsącą się dłonią policzka blondynki, sprawdzić, czy jej skórajest tak miękka i delikatna, ale w końcu nie uczyniła tego, umykając wzrokiem w bok, gdy rozmówczyni wspomniała o bólu. Spomiędzy sinych warg Haerys wydarło się coś pomiędzy śmiechem a szlochem, trudny do zaszufladkowania dźwięk, nie budzący jednak wesołości a niepokój. - Jak można się mu nie poddać? Są silniejsi, i tak zmuszą nas do tego, do czego popychają ich pożądliwe lędźwia - wyrzuciła z siebie pełna emocji, obrzydzenia, zawstydzenia, złości. Przemawiając zbyt dorośle jak na swój wiek; zorientowała się, że ruszyła się za daleko, że szczerość popchnęła ją na krawędź wylania z siebie potoku łez i obrzydzenia. Zagryzła wargi, oddychając ciężko, słyszalnie, aż do momentu, gdy między nimi zapadła przedłużająca się cisza. Finalnie zakończona cichym wyznaniem, niechętnym, zaserwowanym obojętnym tonem, który mówił jednak więcej niż gdyby drżał od emocji. Ciepło zalało nagle ciało Haerys, kojąc drżenie, przywracając do żył ogień. Potwierdzenie, osiadajace między nimi na powrót dziwnym napięciem, wywołało iskrzenie w indygowych oczach. Zamrugała gwałtownie, biorąc głęboki, głośny wdech. - Chciałabym dać mu to, czego pragnie - wyznała, radość mieszała się jednakże z czymś innym, z żalem, z przerażeniem, z dezorientacją. To wszystko komplikowało, od kilku księżycy Daeron obdarzał ją wspierającą bliskością, a gdy przebywali sami w komnatach osłabionej królewny, jego pieszczotliwy dotyk dodawał sił. Co, jeśli stanie się intensywniejszy, jeśli wywoła instynktowną reakcję? Ciągle przypominała sobie tamte, obce dłonie, sunące po ciele, zatykające usta, przyciskające do kamieni Czerwonej Twierdzy - już nigdy będzie mogła poznać tego, o czym opowiadała Aenessa: radości, bliskości i miłości. A co, jeśli Daeron się dowie, jeśli pożądanie zmieni się w obrzydzenie, w gniew, w przekleństwo bogów, o jakim często wspominał ich wspólny brat? Stężała, rozdarta pomiędzy zadowoleniem a smutkiem, gorącem nadziei a chłodem lęku.
A noc przykrywała chaos uczuć, nie porządkowała go, pomagała jednak zakląć go w sen, w koszmar, z jakiego można było w każdym momencie się obudzić. Znów milczała, lecz spojrzenie indygowych oczu mówiło wiele, może zbyt wiele. - Kocham go bardziej niż kogokolwiek na świecie - wyznała w końcu, obnażając swe serce, zranione, ledwie zabliźnione. Przez moment wahała się, przez bladą twarz przemknęła błyskawica refleksji, ale w końcu powoli podniosła się z ciepłego łoża, a bose stopy znów dotknęły kamiennej posadzki. - Nie zapomnę ci tego, Aenesso - powiedziała w końcu i choć słowa mogły brzmieć jak groźba, to miękki ton wskazywał raczej na coś niesamowicie niezwykłego i rzadkiego u krnąbrnej królewny: na podziękowanie. Za szczerość, za nocną rozmowę, tylko pozornie nie przynoszącą Haerys nic dobrego. Był to pierwszy łaskawy gest, łagodne zachowanie, jakie skierowała ku Nessie odkąd tylko się poznały.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki Empty
Temat: Re: zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki   zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki EmptyNie 5 Sty - 13:57

Zamrugała kilkakrotnie, tym razem nie w ramach próby odpędzenia senności, a zdziwienia, gdy dotarły do niej słowa Haerys. Raz jeszcze miała wrażenie, że zmęczenie płata jej figle, przeinaczając wypowiedzi, przestawiając litery tak, by ułożyły się w stwierdzenie stanowiące miód na jej serce. Coś, czego nie spodziewała się słyszeć od innych, zwłaszcza na tak wczesnym etapie ich relacji. Coś, czego nigdy nie spodziewała się usłyszeć nigdy ze strony tejże królewny. "Wydaje się przy tobie szczęśliwy". Jeśli coś miało z nią pozostać po tej rozmowie, zupełnie nielogicznej, jakby wyjętej z jednej z nocy, gdy trapiła ją gorączka, to właśnie to zdanie. Odbijało się niekończącym się echem wśród korzytarzów umysłu, zapisywało na ich ścianach, by w przyszłości mogła powrócić do niego - by wybrzmiało pewniej, głośniej, niż w tej chwili w alkowie dwórki. Coś, jakaś niewidzialna ręka, zacisnęła się na jej sercu, nie było to jednak uczucie nieprzyjemne. Nie dusiło jej, a jedynie sprawiało, że bardziej świadoma była każdego uderzenia, rozbrzmiewającego w uszach szumem krwi. Było podobne do tego, które wypełniło ją w momencie kolejnego po oddaniu mu się w pełni zaproszenia do królewskiej sypialni, ale o wiele głębsze, przenikliwe. Nadzieja i jej potwierdzenie. Oddanie i jego docenienie. Miłość, współdzielone szczęście.
- Obyś miała rację.
A Baelor? Cóż, był tylko, i aż, bratem króla. Jego zainteresowania leżały o wiele bardziej w murach świątynnych, niż na królewskim dworze, nie obawiała się więc prób zaszkodzenia jej osobie przez wzgląd na niezbyt cnotliwy tryb życia dwórki. Być może pewnego dnia miał spojrzeć na nią z góry, wytknąć palcem za popełnione grzechy, ale nie budziło w niej to lęku. Była jedną z Velaryonów, a oni byli przecież Odważni - perspektywa zostania zganioną nie wywoływała w niej lęku, zwłaszcza że szczerze wątpiła, że w przypadku podobnej konfrontacji król stanąłby za jej osobą murem. Popełnione czyny nie robiły z niej kobiety wiarołomnej - obiecała swą wierność Daeronowi i tejże dotrzymywała, tak w czynie, jak i w myśli. Jego ręce były zbyt doskonałe, by zdolne były zbrukać ją, uczynić brudną, a zamiast tego przynosiły jej spełnienie i rozkwit. On jej chciał, a tyle starczyło aż nadto, nawet jeśli w efekcie odwróciłby się na nią cały świat. Wszelkie nauki sept, septonów, piastunek, krewnych - wszystko to okazywało się jedynie czczym gadaniem w porównaniu z jej własnymi interpretacjami rzeczywistości, spojrzeniem na świat.
Jeśli wcześniej nawiedziły ją złe przeczucia, przepełnione negatywnymi emocjami stwierdzenie ugruntowało podejrzenia, że "coś' było nie tak. Nie naruszyła rozganianej jedynie oddechami ciszy, która osiadła na ich dwójce, pozostawiając jedynie możliwość doszukiwania się w twarzy drugiej tego, co omijały wypowiadane słowa. Co ci uczyniono? cisnęło się na usta, jakby zachęcone otwartością rozmowy. Musiała zacisnąć szczęki, by zatrzymać za ustami pytanie tak rwące się na świat, które przecież nie powinno było paść z jej strony. Choć zdawały się konwersować swobodnie, to nie powinna była zapominać, kto gościł w jej łożu oraz kim była ona sama. Może później, gdy słońce wzejdzie ponad horyzont, ruszy między plotkarzy i spekulantów, by nadstawić ucha wieściom o wydarzeniach sprzed nagłej choroby Haerys. Może było to niewłaściwe, może głupie, ale Aenessa uparcie tłumaczyła sobie własne zainteresowanie koniecznością troski o najbliższych Daerona. Nic więcej nie mogło ją przecież pchać ku wpychaniu nosa w sprawy królewny, która teraz wykazała się jednak odrobiną litości względem męczonej nocną porą młódki, akceptując niejednoznaczną odpowiedź jako potwierdzenie. Cokolwiek zrobi z tą świadomością nie zależało już od Velaryonówny, nie było więc sensu zbytnio nad tym dumać. Obie go kochały, co potwierdziło tylko szczere wyznanie, a on, była tego niemal pewna, kochał je obie. Najwyraźniej nie tylko jej romans stanowił w całej tej sytuacji element bluźnierczy, występujący przeciw boskim rozporządzeniom.
Uniosła się na łokciach, gdy dziewczę wysunęło się spod prześcieradła, powstając z łoża ze słowami, których znaczenia Aenessa nie mogła być pewna. Wszystko tej nocy było wyjątkowo zagmatwane. Może wynikało to głównie z później pory i zmęczenia, a może trudno jej było nadążyć za szaleństwem królewny. Szczęśliwie jednego była pewna - spotkanie dobiegło końca, mogła odetchnąć z ulgą, choć wypadło zachować jeszcze twarz do momentu, gdy tamta nie zatrzaśnie za sobą drzwi.
- Dobranoc, Haerys. - mruknęła, by następnie odprowadzić drobną postać wzrokiem.
Opadła na poduchy dopiero w momencie, gdy zamek drzwi kliknął, pozwalając spiętym mięśniom na powolne rozluźnienie się. Część napięcia nie dała się łatwo przegonić, równie nieustępliwa, co tysiąc pytań rodzących się pod blond czupryną. Musiały jednak zaczekać one do rana, teraz czas był na zasłużony spoczynek. Zdecydowana zaczekać na sen, nieważne jak długo by to nie potrwało, otuliła się szczelnie prześcieradłem i zacisnęła powieki. Gdy je rano otworzyła, nie była pewna, czy wszystkie wydarzenia nocy nie stanowiły jedynie sennej mary.

KONIEC
Powrót do góry Go down
Sponsored content

zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki Empty
Temat: Re: zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki   zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki Empty

Powrót do góry Go down
 
zrywając wrzos śledziłam szept wasz daleki
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Retrospekcje :: Zakończone-
Skocz do: