Share
 

 We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth

Go down 
AutorWiadomość
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyPon 10 Lut - 17:10


IX księżyc 159 p.P.
Biblioteka Czerwonej Twierdzy
Aenessa Velaryon & Aedalar Martell


Nie była pewna, czego należało się spodziewać po tym jednostronnie zaplanowanym spotkaniu. Sumiennie zbierane plotki krążące po Czerwonej Twierdzy malowały wyjątkowo niejednorodny obraz szczególnych gości w niej przebywających. Ilekroć próbowała zasięgnąć języka wśród co lepiej poinformowanych, otrzymywała sprzeczne ze sobą wieści na temat grupy ludzi, która wbrew własnej woli stała się częścią królewskiego dworu, nawet jeśli wyrzuconą nieco na jego margines. Niektórzy malowali ich jako stłamszone indywidua, ofiary wojny o złamanej dumie i pustym spojrzeniu. Według słów innych wciąż pozostawali dzicy i niebezpieczni, niczym spętane zbyt luźnymi okowami dzikie zwierzę, które zapędzone w kozi róg gotowe było rzucić się do pozbawionej nadziei na zwycięstwo walki. Niemal wszyscy nieodmiennie odradzali chęć przekonania się na własnej skórze, której z tych wersji było bliżej prawdy. Nawet jej własny brat uważał pomysł spoufalania się z Południowcami za poroniony, zwłaszcza gdy wcale nie narzekała na brak towarzystwa "na poziomie". Zamek pełen był szlachetnych dam i młodzieńców, urodzonych po właściwej stronie Gór Czerwonych, którzy mogliby zabawić jej interesującą rozmową o swych rodzimych stronach. Żadne z nich jednak nie było z tajemniczego, egzotycznego Dorne.
Czuła się nieco niekomfortowo, obserwując ich z daleka, niczym podglądacz starający się dowiedzieć jak najwięcej o swej ofierze. Zorientowała się w ich imionach i rodach, z których pochodzą, by następnie przekartkować zakurzone tomy rozprawiające o heraldyce krain Południa, ucząc się choćby samych podstaw - herb, zawołanie, siedziba, rys historyczny. Czasem udało jej się nawet skojarzyć obecnego lorda z imienia i nazwiska, choć miało to miejsce w dość niewielu przypadkach. Kiedy już dopełniła swoistego "zwiadu" pozostawało jej doprowadzić do właściwego kontaktu z którymś z obiektów zainteresowania. Mieli dość ograniczone pole manewru, co ułatwiało jej wybór właściwego miejsca. Biblioteka była tutaj całkiem dobrym wyborem - przynajmniej w jej oczach. Spokojna, z dala od wścibskich spojrzeń niezdrowo zainteresowanych cudzym życiem, stanowiąca neutralny grunt do rozmowy. Jednocześnie pozostała błogo nieświadoma faktu, że w przypadku, gdyby wersja o "groźnych barbarzyńcach" okazała się prawdziwa, była tutaj niemalże pozbawiona ochrony. Ale przecież żaden prymityw nie korzystał ze zbiorów Czerwonej Twierdzy, na pewno była więc tu bezpieczna, nawet jeśli nie towarzyszył jej żaden strażnik.
Właśnie z takim przeświadczeniem zagłębiła się między zastawione książkami regały, niby mimochodem przechodząc czasem między nimi i lustrując okolicę, niczym drapieżnik wypatrujący niczego nieświadomej zwierzyny. Mimo to sytuacji daleko było do niepokojącej - nie, gdy "drapieżnika" stanowiła drobna, odziana w błękitno-białą sukienkę blondynka, lekko marszcząca w skupieniu brwi, ilekroć z rozczarowaniem ogarniała wzrokiem kolejne z pustych krzeseł. Nie poddawała się łatwo, wciąż kontynuując poszukiwania, a odziedziczony po obojgu rodziców upór pchał ją na przód. W trakcie całej swej wędrówki po bibliotece dokładała wszelkich starań, by zachowywać dyskretnie, ale szelest materiału oraz stukot obcasów nieco utrudniał to zadanie, gdyż wszystkie dźwięki wyjątkowo daleko rozchodziły się w ciszy pomieszczenia.
Powrót do góry Go down
Aedalar Martell
Aedalar Martell
Wiek postaci : 29
Stanowisko : Dziedzic Słonecznej Włóczni
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t905-aedalar-martell#4542https://ucztadlawron.forumpolish.com/t914-aedalar-martell#4654

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptySro 12 Lut - 19:42

Obelgi, wyzwiska, nienawistne spojrzenia. Aedalarowi wciąż trudno było przywyknąć do nowego obrazu rzeczywistości. Jeszcze dwa lata temu przebywał w Dorne, ciesząc się spokojem oraz życiem. Teraz znajdował się w Królewskiej przystani, przebywając w Czerwonej Twierdzy jako jeniec wojenny. Wypowiedziano im wojnę, przegrali, a on oraz trzynastu innych wylądowali tutaj. Upłynęło już kilka miesięcy, ale nocami wciąż powracał na pole bitwy, do tych wszystkich zastygłych w przerażeniu twarzy ludzi, którzy oddali swe życie, aby bronić ich niepodległości. Martell ich przeżył, ale wciąż nie czuł, jakoby był z tego powodu kimś lepszym. Co się działo z Morsem, Zahirą, Shairą? Jakie plany miała ich matka? Znając ją, nie zamierzała się poddać, a wizja uwięzienia jednego z jej dwóch synów nie robiła wielkiego wrażenia. W końcu wciąż miała przy sobie troje.
Brak informacji, niewiedza, rosnące obawy. Nienawidził tego poczucia bezsilności, które wręcz przepełniało jego ciało i umysł, odkąd znalazł się w murach fortecy. Co prawda dostali pewną dozę swobody, ale doskonale wiedział, że szybko może się to zmienić. Jedynym pocieszeniem, jakie potrafił w tym wszystkim znaleźć, był fakt, iż trafił tutaj z Varionem Daynem, jednym z najbliższych, jeśli nie najbliższym przyjacielem. To właśnie on pomógł mu zaakceptować ich aktualne położenie, ale przede wszystkim przetrwać początkowy okres żałoby po ukochanej. Bolało go to, czuł, jak rozdziera mu się dusza, gdy tylko wracał do niej myślami. Budziło to w nim żądzę zemsty. Niejednokrotnie miał ochotę rzucić się na pilnujących go strażników, wypruwając ich wnętrzności uprzednio zabraną im bronią. Wiedział jednak, że takie działania byłby skończoną głupotą, a jego głowa zostałaby szybko ścięta. Nie chciał dać im tej satysfakcji. Wierzył, że kiedyś uda im się stąd wydostać, a wtedy Mors będzie go potrzebował. Nie po to przygotowywał się tak długo do roli strażnika brata, aby dać się tutaj zabić. Nie, co to, to nie. Musiał znaleźć w sobie siłę oraz cierpliwość, aby przetrwać jakoś w tym miejscu. Ile? O tym wolał nie myśleć. Wizja przeżycia tutaj całego życia nie podobała mu się ani trochę, szczególnie w takiej roli.
Normalnie spędzał czas z Varionem, ale dzisiaj miał go nieco dla siebie. Głównie dlatego, iż jego druh zaczął się interesować tutejszymi dwórkami, które nie pozostawały obojętne na jego wdzięki. Dawny Aedalar z chęcią by do niego dołączył, a nawet konkurował w tym, który z nich pierwszy zawróci wskazanej pannie w głowie, ale wciąż nie potrafił przestać myśleć o ukochanej. Z tego własnie powodu grzecznie odmówił druhowi, gdy ten zaoferował mu pójście z nim. W taki właśnie sposób znalazł się w Bibliotece Czerwonej Twierdzy. Było to chyba jedyne miejsce, w którym mógł pozbyć się tych wszystkich wścibskich spojrzeń i drażniących uszy szeptów. Nie był błaznem, żeby robić za ich rozrywkę, pragnął po prostu, żeby wszyscy dali mu spokój. Była to dla niego jednak nie tylko samotnia, ale również skarbnica wiedzy. Tutejsze zbiory bowiem były zgoła inne od tych, do których dostęp miał w Słonecznej Włóczni. Planował zagłębić się dzisiaj w tom, który napoczął kilka dni wcześniej, ale najpierw musiał zając się jedną sprawą. Był śledzony. Z racji zamyślenia zorientował się dość późno, ale ewidentnie od dłuższej chwili podążała za nim jakaś kobieta, prawdopodobnie dwórka. Czyżby kolejna, która chciała sprawdzić, czy jest złym demonem, który zabija niemowlęta i biednych, niewinnych ludzi Westeros?
Nie wiedział, ale chciał się szybko przekonać i mieć spokój. Dlatego właśnie postanowił się na nią zaczaić. Najpierw zgubił ją pomiędzy półkami, a następnie, gdy znalazł się już za nią, zastukał lekko obcasem o podłogę, chcąc dać jej szansę na zlokalizowanie jego osoby.
- Zgubiłaś się, młoda damo? - wyrzekł gładko, skupiając na niej swe spojrzenie, ciekaw, czy da się przestraszyć. Cóż, miałby przynajmniej tyle z rozrywki w tym miejscu.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptySro 12 Lut - 21:42

Był tam jeszcze przed chwilą, byłą tego pewna. Jej wzrok zaczepił przecież o znaną już sylwetkę, przesunął się po gęstych, ciemnych włosach i szerokich ramionach. Tylko na chwilę straciła go z oczu, próbując znaleźć lepszy "punkt widokowy", przesuwając się między dwoma z regałów i nagle puff, zniknął. Marszcząc lekko brwi, skonsternowana, wyszła spomiędzy półek, rozglądając się w poszukiwaniu za nim. Za chwilę powróciła między nimi, znów starając się jak najostrożniej stawiać kolejne kroki, zdecydowana, by raz jeszcze złapać "trop". Nie mógł przecież ot tak wyparować, nikt nie znał podobnych sztuczek, nieważne co nie powtarzano by wśród służby Czerwonej Twierdzy na temat diabłów zza Gór Czerwonych. Na pewno przy odrobinie starań odnalazłaby jego osobę raz jeszcze, zagłębioną w którymś z opasłych tomów dostępnych czytelnikom.
Po chwili zatrzymała się, gdy nie odniosła żadnych wymiernych sukcesów, starając się opracować na szybko jakiś plan. Krążenie na oślep raczej na niewiele miało się zdać, najwyżej sama zagubiłaby się w labiryncie pełnym rzędów zastawionych książkami. Właściwie to już w tym momencie nie miała pewności, jak daleko zawędrowała. Spróbowała odnaleźć wskazówkę wśród słów widniejących na grzbietach znajdujących się w zasięgu jej wzroku. Była gdzieś na wysokości "Spisu dziejów rodów Dorzecza" oraz Nieopowiedzianej historii duchów Harrenhall". Zupełnie nic jej to nie mówiło, a raczej mówiło tyle, że nigdy nie zdarzyło jej się zapuścić w te rejony. Zupełnie skupiona na tym jednym procesie myślowym nie miała najmniejszych szans, by zorientować się, że tym razem to ktoś skradał się w je kierunku, a nie na odwrót. Dopiero gdy nieznany dźwięk rozbrzmiał za nią, nieco zbyt blisko, jak na jej gust, zorientowała się, że ma towarzystwo. Na jej usprawiedliwienie, choć nie należała do osób płochliwych, to ilekroć wyrywano ją z zamyślenia, reagowała dość gwałtownie i właśnie tego świadkiem stać się mógł Martell. Z piskiem brzmiącym raczej, jak dźwięk wydawany przez zatrzaśniętą niespodziewanie w pułapkę mysz, niż coś, co powinno wydobyć się z gardła wysoko urodzonej panny, odskoczyła, odwracając się gwałtownie w kierunku "intruza". Ruch był na tyle nagły, by i świat zawirował wraz z nią, a tylko wyciągnięcie dłoni, by złapać się najbliższej z półek, uchroniło ją przed większych zachwianiem. Tylko jej fryzura miała nieco ucierpieć, gdy w całym zamieszaniu jeden z kosmyków zagubił się na twarzy, przyklejając do przynajmniej chwilowo otwartych w zdziwieniu ust.
Stając oko w oko z wcześniej śledzonym obiektem, nie mogła powstrzymać czerwieni wykwitającej na twarzy, oto bowiem została przyłapana na gorącym uczynku. Nie oznaczało to jednak, że wolno jej było stracić rezon, o nie. Była przecież córą samej Dębowej Pięści oraz nieustraszonej Baeli Targaryen, a w jej żyłach płynęła krew Valyrii, w tym smoczych lordów, a do tego stanowiła dwórkę najstarszej z sióstr władcy. Nie do twarzy było jej z zawstydzeniem, zamiast tego przywołała więc najbardziej uroczy ze swych uśmiechów, starając się zrobić dobrą minę do złej gry.
- Zgubiłam się? - zapytała, brzmiąc możliwie niewinnie. - Nie, zgubiłam raczej kogoś... - poprawiła elokwentnie, nie spuszczając z niego spojrzenia lawendowych oczu. I jego tęczówki były fioletowe, co odkryła dopiero teraz, a co jeszcze bardziej rozpaliło jej fascynację rozmówcą. Wszystko to było tak bardzo ekscytujące i nowe, a ciekawość niemalże zjadała ją od środka, pragnąc znaleźć ujście, jak dzikie zwierze, które poczuło zew wolności. Jakże nie mogła się doczekać dalszej rozmowy z Martellem! W swym samozapatrzeniu nawet nie przeszło jej przez myśl, że książę z kolei mógł życzyć sobie czegoś zupełnie odmiennego, od zabawiania towarzystwem jakiejś dwórki. Jak zwykle była nieco zbyt optymistyczna w ocenie sytuacji, ale kto wie, może nie czekało jej wcale rozczarowanie.
Powrót do góry Go down
Aedalar Martell
Aedalar Martell
Wiek postaci : 29
Stanowisko : Dziedzic Słonecznej Włóczni
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t905-aedalar-martell#4542https://ucztadlawron.forumpolish.com/t914-aedalar-martell#4654

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyPią 14 Lut - 2:38

Pierwszym, co mogła dostrzec kobieta, był lekki uśmiech, który czaił mu się w kąciku ust. Co prawda jej reakcja rozbawiła go znacznie bardziej, ale nie chciał jej wyśmiewać. Po pierwsze jedynie pogorszyłoby to sytuację, w której już się znajdował, a poza tym po prostu nie chciał dodawać kolejnych warstw plotek. Zdecydowanie starczał mu aktualny stan wrogości w swoją stronę, o plotach nie wspominając. Wciąż zdumiewało go, jak wiele nieprawdziwych informacji potrafili o nim stworzyć w tak krótkim czasie. Zdawać by się mogło, że znalazł się wśród dzieci, a nie dorosłych ludzi. Coraz bardziej drażniło go towarzystwo ludzi z Królewskiej Przystani, a ona... cóż, nie liczył na wiele, zapewne była kolejną z wielu, które chciały pooglądać z bliska Dornijczyka. Irytujące. Gdyby chociaż poszedł śladami Variona i zechciał z tego korzystać na swą korzyść, a tak pozostało mu jedynie narzekać, głównie w myślach.
Wsłuchując się w jej odpowiedź, zaczął ją lustrować wzrokiem, raczej dyskretnie. Chociaż, nie był pewien, czy taka ostrożność była konieczna. Jej pisk oraz zaiste skoczna reakcja raczej nie pomagały jej w opanowaniu się, a to z pewnością wpływało negatywnie na percepcję. Jeśli jednak zdołała się opanować, to mogła dostrzec jego wzrok, który jednak pozbawiony był lubieżności. Nie kalkulował, czy warto ją uwieść. Po prostu chciał się zorientować, z kim tak właściwie miał do czynienia. Nie zatrzymał się na ani sekundę dłużej przy żadnym z elementów jej ciała. No, poza jednym. Jej oczy były fioletowe, tak samo jak jego. To właśnie na nich przystopował, przez kilkanaście dobrych sekund wpatrując się prosto w jej oczy, nawet na sekundę nie opuszczając wzroku.
Dwórka, ewidentnie. Nie kojarzył jej z imienia, z wyglądu może nieco bardziej, chociaż i tego nie był taki pewien. Wbrew pozorom śledzenie go nie było aż tak rzadkie, tym razem przynajmniej robił to ktoś, na kim można było mile zawiesić wzrok na kilka sekund. A co z rozmową? Cóż, tego się z pewnością dowie niedługo. Jej odpowiedź bowiem jasno świadczyła, że nie miała zamiaru dać za wygraną i uciec spłoszona jego niespodziewanym zjawieniem się. Niestety. W dodatku miała tupet udawać, że wcale nie przyłapał jej na gorącym uczynku. W sumie całkiem intrygujące. Uznał, że może o trochę przełożyć powrót do czytanej kilka dni wcześniej książki. Z pewnością mu nie ucieknie, a ona być może mogła chociaż na chwilę zabawić go rozmową. W sumie rzadko zdarzało mu się rozmawiać z kimś spoza sprowadzonych tutaj jeńców. Może nadszedł czas, aby to zmienić? Chociaż w małym stopniu.
- Rozumiem. W takim razie wybacz mi moje niesłuszne, krzywdzące podejrzenia. - odparł, wykonując przed nią wyszukany ukłon. Bawił się? Ironizował? Może trochę. - Kogóż to zgubiłaś w tej bibliotece, lady? Kto wie, może go widziałem i będę w stanie wskazać Ci drogę. Z pewnością nie powinnaś kazać mu na siebie czekać. Wiele by stracił. - rzekł, uśmiechając się nieco szerzej. Sugestia, jakoby szła na spotkanie z jakimś jegomoście może i była nie na miejscu, ale dobrze wiedział, ze zmyślała. Przyszła tutaj za nim, chociaż teraz się tego wypierała, z racji czego szczerze wątpił, że urazi ją tym na tyle, aby zechciała sobie pójść. Zdecydowanie miał ochotę dać jej za te próby szpiegowania pstryczka w nos.
- Och, wybacz me maniery, lady. Zapomniałem się przedstawić. Książę Aedalar Martell, dziedzic Słonecznej Włóczni. Jak zapewne słyszałaś zostałem zaproszony do Czerwonej Twierdzy wraz z kilkunastoma przyjaciółmi. - dodał nagle, składając w jej stronę głęboki, dworski ukłon. Teraz ledwo powstrzymywał już śmiech, chociaż na szczęście wciąż udawało mu się to ukryć pod maską powagi. W sumie, może nie będzie tak źle?
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyPią 14 Lut - 9:52

Nie wydawał jej się groźny - zwłaszcza nie z rozbawieniem, które starał się chyba zamaskować, ani tym bardziej znajomo fioletowymi oczami, przed których spojrzeniem nie uciekła, mimo iż tak właśnie by wypadało. Faktycznie była zapewne "kolejną z wielu", której główną motywacją do zjawienia się tutaj była zwyczajnie ciekawość tych egzotycznych przybyszów, ale nie zamierzała jedynie napatrzeć się na nie, niczym na zwierzęta z Essos sprowadzane w klatkach do stolicy. Chciała poznać Dornijczyków, ich zwyczaje i praktyki, choć przez chwilę spojrzeć na świat ich oczami. Może w czasie większości lekcji nie była najlepszą uczennicą, ale gdyby zechciał opowiedzieć nieco o swej ojczyźnie, słuchałaby z równą uwagą, co wtedy, gdy nauczyciel łucznictwa opowiadał o właściwej postawie.
Nie przeszło jej nawet przez myśl, że mógłby mieć wobec niej intencje, z jakimi względem dwórek podchodził panicz Dayne. W tym względzie panienka Velaryon wciąż jeszcze pozostawała osobą dość niewinną i nieświadomą pragnień niektórych z przedstawicieli płci przeciwnej.
- Hmm, tak, możliwe... - zastanowiła się przez chwilę, po czym zaczęła wyliczać cechy obiektu swych poszukiwań. - Wysoki, krzepkiej budowy, ciemne włosy i smagła karnacja. Ach, no i fioletowe oczy.
Była bezczelna, decydując się opisać go? Może. Pogrążała się, brnąc dalej w tę farsę? Na pewno, zaszła jednak zwyczajnie już za daleko, by wycofać się z konfrontacji podkulanym ogonem. Odważni, tak głosiła część motta je rodziny, acz może tym razem jej postępowanie zakrawało raczej na podszytą głupotą brawurę. Może ostatecznie miała na swym rozmówcy zrobić jedynie wrażenie źle ułożonej młódki, która nie zna swojego miejsca w świecie i zamiast z pokorą spuścić wzrok ku podłodze, uparcie wbijała go w twarz rozmówcy, podejmując tę rozgrywkę słowną. Nie tak planowała ich pierwszą konwersację, ale nie zamierzała patrzeć w zęby darowanemu koniowi i wybrzydzać, gdy nadarzała się podobna okazja do lepszego poznania się w dość niezobowiązujących okolicznościach. Może nawet aż nazbyt swobodnych, wszak oto znaleźli się w niewielkie przestrzeni między półkami, z dala od postronnego wzroku obserwatorów. Nawet ktoś nie do końca ogarnięty, jak Aenessa, zdawał sobie sprawę ze sposobu, w jaki mogłaby zostać zinterpretowana przez niekoniecznie jej życzliwych.
Uśmiechnęła się nieco szerzej na ostatnie dwa ze zdań w jego wypowiedzi, dotyczące "czekającej na nią osoby". Z pewnością faktycznie byłoby takowej przykro, gdyby faktycznie istniała, a Velaryonówna dawała na siebie czekać. Szczęśliwe, przynajmniej na razie, podobne schadzki nie były w jej głowie i żaden kawaler nie był trzymany w niepewności przez jej opieszalstwo oraz umilanie sobie czasu konwersacjami z innymi szlachetnymi panami.
- To zaszczyt poznać - dygnęła, decydując się nie dopytywać o faktyczną tytulaturę, teraz gdy rodzina książęca znalazła się pod kontrolą Żelaznego Tronu. Czy stracili swój status na rzecz lordowskiego? Sama nie była pewna. - Lady Aenessa Velaryon, młodsza córka lorda Driftmarku oraz Baeli Targaryen, dwórka królewny Shaeny Targaryen. Mam nadzieję, że pobyt w stolicy jest... Możliwie mało nieprzyjemny.
Nie miała serca pytać, jak mu się podoba. Trudno było z jej uprzywilejowanej pozycji choćby w nieznacznym stopniu zrozumieć uczucia, jakie mogłyby towarzyszyć podobnie niefortunnym odwiedzinom Królewskiej Przystani. Wyrwani z własnego domu, wepchnięci między nieprzychylnych ludzi, o ograniczonej wolności i wiecznie wiszącym nad głową zagrożeniu ukarania za występki rodziny pozostającej wiele dni drogi stąd. Pomimo niechęci, jaką wyrażały osoby wokół niej względem południowców, nie przesiąknęła nią jeszcze, dzielnie broniąc się tarczą optymizmu i zwyczajem, by w każdym doszukiwać się czegoś dobrego. Pragnęła to odnaleźć i w stojącym przed nią Aedalarze, nawet jeśli ich pierwsza właściwa interakcja przyjęła tak nietypową formę.
Powrót do góry Go down
Aedalar Martell
Aedalar Martell
Wiek postaci : 29
Stanowisko : Dziedzic Słonecznej Włóczni
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t905-aedalar-martell#4542https://ucztadlawron.forumpolish.com/t914-aedalar-martell#4654

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyNie 16 Lut - 1:10

Jej odpowiedź była nieco zaskakująca. Po prawdzie jej reakcja na jego nagłe pojawienie się za nią nie sugerowała, aby miała być na tyle odważna, aby tak z nim rozmawiać. Nie, żeby był jakkolwiek groźny. Po prostu wziął ją za płochliwą pannicę, którą przyciągnął tutaj inny kolor skóry, nie pierwszą i zapewne nie ostatnią. Miał jednak cichą nadzieję, że chociaż to jedno spotkanie okaże się jakkolwiek ciekawsze, dla jego osoby. Gdy chodziło o tutejszych to samo obserwowanie go, czy też bezczelne szpiegowanie, gdy myśleli, że nie widzi, stanowiło szczyt rozrywki i doskonałej zabawy. Żenujące.
Na razie dwórka zdołała wzbudzić jego zainteresowanie. Specyficzne oczy, względnie ciekawa odpowiedź na pierwsze pytanie. Pytanie jednak, co będzie dalej.
- Hm... brzmi bardzo specyficznie. Będąc szczerym, nie kojarzę w tej okolicy nikogo o takim opisie. Oczywiście są moi towarzysze, ale z tego, co mi wiadomo, żaden z nich nie planował dzisiaj zajrzeć do tego miejsca. Jestem więc tylko ja, ale skoro to nie mnie szukałaś... obawiam się, że jednak nie mogę pomóc. Nie chcę też zabierać czasu, skoro kogoś poszukujesz. W takich sytuacjach liczy się w końcu każda chwila. - odparował gładko, posyłając jej względnie pogodny, przyjazny uśmiech. Na ten moment wygrywała z innymi, dotychczasowymi rozmówcami Czerwonej Twierdzy. Oczywiście nie liczył tutaj ludzi z Dorne, w szczególności Variona.
Ucieszyło go, że przybyła tutaj sama. Nie chodziło tutaj o to, że planował jej coś zrobić, nic z tych rzeczy. Po prostu na samą myśl kolejnej konfrontacji z rycerzykiem, czy też pieskiem stróżującym damy, który ledwo oderwał nos od mleka matki, a chciał wyzywać go na pojedynki i skrócić o głowę. Oczywiście wielu takich nie było, a gdy już się zdarzali, nie mówili tego jawnie. Mimo wszystko był jeńcem, a nie skazańcem, a więc czysto teoretycznie należały mu się pewne prawa. Wszyscy Ci smarkacze próbowali wyprowadzić go z równowagi, licząc, że w taki oto sposób będą mogli domagać się satysfakcji. Gdyby wychowaniem Aedalara zajmowała się matka, z pewnością nie puściłbym płazem najmniejszej nawet zniewagi, czy pstryczka w nos. Wyszarpałby takiemu młokosowi miecz z pochwy i skrócił o głowę, nie bacząc na konsekwencje. Na szczęście jednak Aliandra okazała mu tylko chwilowe zainteresowanie. Sporo czasu spędził na rozmowach z Morsem, który nauczył go nieco równowagi i jakże sprytnego sposobu myślenia PRZED podjęciem działań. Mógł się dzięki temu uchronić przed skandalem, ale przede wszystkim stracenia głowy. Wizja nabicia jej na pal nie należała do jego ulubionych.
Butna, pewna siebie, nieco rezolutna? W sumie to zrobiła na nim nawet dobre wrażenie. Większość tutejszych chowała się raczej za murem etykiety i dobrego wychowania, a ona nie bała się przyjść tutaj samej, gdzie przecież nie mogła mieć pewności co do jego zamiarów. W sumie, to było całkiem ciekawe miejsce na schadzki. Multum półek i miejsc, w których można było schować się przed oczyma ciekawskich. Warto było o tym pamiętać, na ewentualną przyszłość.
Brak "ale" związanego ze sposobem, w jaki się zatytułował był ciekaw. W końcu w teorii byli pod okupacją. On sam jednak nie miał zamiaru poddać się całkowicie, kuląc ogon przed tymi ludźmi. Oficjalnie nie stracili swych tytułów. Oczywiście nie miał zamiaru rzucać też nim na prawo i lewo, szukając niepotrzebnych kłótni, ale w tej sytuacji... jakoś nie wydawało mu się, aby miał tego później żałować.
- I dla mnie jest to zaszczyt, lady Aenesso Velaryon. - odparł z uprzejmym uśmiechem, chociaż wzmianka o osobie, której służyła wywołała u niego lekkie niezadowolenie, które z trudem zdołał ukryć. Targaryenowie... wiedział, że z kilkoma z nich wiązały go więzy krwi, ale nie potrafił się przekonać do tej rodziny. W końcu to jeden z nich wymyślił, aby najechać Dorne, z racji czego teraz musiał tutaj przebywać. - Cóż. Będąc szczerym bardziej preferuję klimaty cieplejsze i suchsze. Nie nawykłem wciąż do noszenia ubrań, jakie tutaj nosicie. Nie jestem też przekonany do Waszego stylu budownictwa. - dodał, zręcznie omijając jej pytanie o przyjemność z przebywania tutaj. Chciał dawkować tę rozmowę w odpowiedni sposób. Bądź co bądź wciąż utrzymywała się na szczycie interesujących osób, które tutaj poznał.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyNie 16 Lut - 17:53

Wiele można było powiedzieć o młodej Velaryonównie, ale zdecydowanie nikt, kto znał ją choć trochę, nie śmiałby w opisie jej osoby użyć słowa "płochliwa". Możliwie daleko było jej do młódek o zachowaniu łani, delikatnych i łatwych do urażenia, które przy pierwszym gwałtowniejszym ruchu uciekały w bezpieczne otoczenie swych strażników i piastunek. Pomimo całej swej delikatnej prezencji pod względem osobowości o wiele bliżej było jej zapewne do ciekawskich i wszędobylskich mieszkańców lasów jak lisy, niedźwiedzie, dziki czy w końcu rosomaki. O tak, to ostatnie porównanie byłoby zapewne najbardziej trafne, dzieliła bowiem z tym raczej nieznacznych rozmiarów futrzakiem skłonność do nieustępliwości i podejmowania konfrontacji nawet z przeciwnikami z silniejszym oponentem, czy to pod względem fizycznej prezencji, czy też pozycji społecznej. A skoro znajdowała się tutaj, gawędząc z nim na królewskim dworze, można było zaryzykować stwierdzeniem, że na ogół szło jej w nich całkiem nieźle i wychodziła z nich obronną ręką.
Mina zrzedła jej nieco raz z kolejną wypowiedzią mężczyzny. Chyba nie zamierzał ot tak wycofać się, pozostawiając jej poszukiwania wyimaginowanego celu, którym wcale nie był on sam. Przecież tak dobrze im się rozmawiało... A raczej zamieniło te kilka pierwszy zdań, które jednak jej zdaniem stanowiły doskonały wstęp do dłuższej konwersacji!
- Być może nie chce zostać znaleziony - wzruszyła ramionami, nawiązując przy okazji do jego wcześniejszych starań, zakończonych zresztą sukcesem, by zgubić swoisty "ogon". Przywdziała przy tym możliwie najsmutniejszą minę, co przy delikatnej urodzie nie było raczej trudne. - Pozostaje mi więc smucić się w samotności... Chyba że byłbyś tak dobry książę, by wspomóc damę w niedoli?
Wraz z pytaniem znów rozpogodziła się nieco i posłała mu uśmiech, starając się skorzystać z całego tegoż "uroku", którym podobno obdarowało ja Siedmiu, a który miał pomagać jej odnaleźć pierwszych sprzymierzeńców wśród mieszkańców Czerwonej Twierdzy. W przeciwieństwie do Martella miała o wiele większe szczęście w kontaktach z nimi, a raczej po prostu jej osoba nie była obarczona bagażem negatywnych wspomnień związanych z niedawnym podbojem. Wręcz przeciwnie, jej ojciec raz jeszcze wykazał się w służbie Korony, jak czynił to od lat, prowadząc flotę Żelaznego Tronu do zwycięstwa. Ludzie lubili więc znajdywać się w jej towarzystwie, ogrzewać w cieple nazwiska tak często przewijającego się wśród gałęzi drzewa genealogicznego dynastii rządzącej. Nie śmieliby życzyć jej źle, przynajmniej nie otwarcie, a na razie znaczna część lokalnych spiskowców widziała ją raczej jako pionek do wykorzystania. Był to całkiem słuszny osąd - upłynąć miało wiele dni imienia, nim Aenessa choćby zbliżyć się miała do tytułu gracza. A póki co mogła odpowiednio operować mimiką i wplatać do swych wypowiedzi miłe słuchaczowi słowa, jak choćby ten niepewny książęcy tytuł, który zdecydowanie nie mógł padać zbyt często w odniesieniu do Martella, gdy przemawiali do niego dworzanie czy dwórki Targaryenów.
Zmrużyła lekko oczy, próbując ocenić, w jakim stopniu autentyczne były jego słowa o "zaszczycie" związanym z tym spotkaniem. Pomimo całej ekscytacji wywołanej sytuacją potrafiła ocenić, iż może ona nie być w pełni współdzielona przez drugą ze stron. Nie należało się jednak zniechęcać, a wręcz przeciwnie, dołożyć jeszcze większych starań, by i Aedalar czuł się swobodnie w czasie pogawędki.
- Nawet między Driftmarkiem a Królewską Przystanią istnieją pewne różnice - z pewnością Dorne stanowi jeszcze większy kontrast. Mam nadzieję, że tutejsze ubrania mimo odmiennego stylu radzą sobie dobrze z chłodem? - miała nadzieję, że król zadbał, by jego goście nie trzęśli się z zimna w czasie chłodnych wieczorów. Choć tyl mógł dla nich zrobić - zapewnić odzienie z wystarczająco grubych tkanin. - Czerwona Twierdza jest... Specyficzną budowlą. Reszta korony prezentuje się zupełnie odmienne, a poza nią istnieją tak zachwycające miejsca, jak Wysogród czy Orle Gniazdo! - Nie żeby widziała kiedykolwiek któreś z nich na żywo, ale zdarzyło jej się podziwiać je na rycinach i słuchać opisów z ust kupców stamtąd przybywających. - A jak prezentuje się Słoneczna Włócznia?
Powrót do góry Go down
Aedalar Martell
Aedalar Martell
Wiek postaci : 29
Stanowisko : Dziedzic Słonecznej Włóczni
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t905-aedalar-martell#4542https://ucztadlawron.forumpolish.com/t914-aedalar-martell#4654

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyWto 18 Lut - 2:43

Ślad niepewności, który wymalował się na twarzy rozmówczyni, gdy zasugerował, jakoby miał odejść i pozostawić ją samą sobą. Do tej pory były to jedynie jego domniemania, co do których był mimo wszystko dość pewien, ale teraz dostał tego potwierdzenie. Śledziła go, szła za nim. Pytanie jednak, czego dokładnie chciała? Nie wyglądała na jedną z tych, które koniecznie chciały zakosztować Dornijczyka, zresztą, nawet jeśli to srogo się pomyliła w wyborze ofiary. Aedalar wciąż przeżywał śmierć ukochanej i jakkolwiek wciąż lubił podziwiać piękno płci przeciwnej tak nie kusiło go do skorzystania z tych wdzięków. W takiej sytuacji zdecydowanie lepszym wyborem był Varion, który zdecydowanie nie posiadał problemów swego druha. Cóż, przynajmniej jeden z nich na tym korzystał.
- Kto wie. Może chciał oddać się jakimś zakazanym czynnościom, czy też praktykom i nie chciał być dostrzeżony? Ewentualnie pragnął zaznać nieco ciszy i spokoju, o którą przecież tak łatwo, przynajmniej zazwyczaj. - dodał, a w kąciku jego ust pojawił się lekki uśmiech. Sytuacja robiła się coraz bardziej komiczna, co akurat wcale mu nie przeszkadzało. Chociaż raz w tym ponurym miejscu zdołał zapomnieć, gdzie się znajduje. Tak, zdecydowanie częściej mógłby spotykać panny takie jak ona. W pewnym stopniu przypominała mu te, z jego stron. Pewniejsza, bardziej wygadana i najwyraźniej wcale nie tak bardzo płochliwa. W końcu rozmawiali już chwilę pomimo jego ewidentnych sugestii co do tego, że odczytał ją już dawno temu. Wciąż jednak kontynuował rozmowę. Czemu? Cóż, może jednak nie uważał książek za najwyższą formę rozrywki, jaką miał tutaj w zasięgu, ewentualnie po prostu miał ochotę porozmawiać z tym kimś, kto okazał się względnie normalny.
Jej nazwisko oczywiście nie przeszło bez echa w jego głowie, ale też nie widział niczego, co mógłby z tym teraz zrobić. Zabić ją, żeby pomścić poległych? Pogorszyłby tym jedynie sytuację swej ojczyzny, nie wspominając o uwięzionych z nim ludziach. Varion sprałby go na kwaśne jabłko, gdyby swą głupotą i nieopanowaniem Martell pozbawił go towarzystwa dwórek.
- Jeśli rzeczywiście chcesz sobie odpuścić tego nieświadomego niczego mężczyznę mogę zaoferować własne towarzystwo. Musze jednak uprzedzić, że nie cieszymy się tutaj zbyt wielką popularnością. Możesz zyskać wiele nieprzychylnych spojrzeń, jeśli ktoś Cię tutaj zobaczy. Szczególnie, że jesteśmy bez świadków, co wygląda jeszcze bardziej podejrzanie. - odparł na jej sugestię, posyłając, kolejny już tego dnia, uśmiech. Tym razem widać w nim było więcej szczerości niźli wyuczonej etykiety. Chyba rzeczywiście zaczął się do niej przekonywać, przynajmniej w pewnym stopniu.
- Liczę, że uda mi się kiedyś zobaczyć na własne oczy owe różnice, o których mówisz. Oczywiście jestem świadom różnorodności architektury, aczkolwiek oglądanie jej na żywo jest o wiele przyjemniejsze niźli słuchanie opowieści, czy też wyczytywanie informacji z książek. Bo w końcu co jest w stanie opisać piękno lepiej niźli ludzkie oczy? - odparł, nasłuchując przy okazji, czy nikt nie nadchodzi. Nie dotarły do niego jednak żadne dźwięki poza tymi, które wydawali oni sami. Dobrze, co prawda mógł się zgodzić na nią, ale nie chciał, aby to grono niespodziewanie się powiększyło. Niezależnie od intencji rozmówcy. Co za dużo to niezdrowo. - Jeśli zaś chodzi o ubrania to cóż. Nie mój styl i krój, ale trudno, abym w takim miejscu i sytuacji miał wiele do powiedzenia. - odparł, podsuwając jej swoje ramie, a jeśli na to przystała (bądź nie przystała) postanowił ruszyć w stronę części biblioteki, gdzie znajdowały się miejsca do siedzenia. Skoro już mieli spędzić razem trochę czasu niekoniecznie chciał to zrobić na stojąco. Nieszczególnie pragnął w sytuacji, w której nagle by zemdlała.
- Jeśli zaś chodzi o Słoneczną Włócznię... cóż. Jeśli mam być szczerym to trudno opisać ją słowami. Miałaś Pani do czynienia z architekturą Dorne? Kojarzy mi się z tym miejscem tak wiele rzeczy, że trudno ubrać je w słowa, czy w ogóle wybrać coś konkretnego. Zapewne łatwiej byłoby pokazać, chociaż w najbliższym czasie może być to nieco trudne... Mimo wszystko z chęcią oprowadzę Cię po Słonecznej Włóczni, jeśli nadarzy się ku temu okazja. - dokończył w końcu, posyłając jej uprzejme spojrzenie. W tym samym czasie dotarli w końcu do ław. Aedalar zerknął na Nessę pytającym spojrzeniem. Chciała usiąść, jeszcze się przejść? Decyzję postanowił pozostawić jej.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyCzw 20 Lut - 10:55

Aenessa była zapewne obecnie niewiele bardziej przychylna łóżkowym zakusom, co sam Aedalar. Nie interesowała ją szczególnie sfera fizyczna relacji damsko-męskich (ani damsko-damskich), której zresztą w dużej mierze pozostawała nieświadoma, a sferę uczuć idealizowała mocno, wyobrażając sobie spotkanie z potencjalnym ukochanym jako grom z jasnego nieba, zesłaną od Siedmiu świadomość, iż oto właśnie natknęła się na przewidzianą przez nich dla jej osoby drugą połówkę. Ostatnie co było jej w głowie to "kosztowanie" egzotyki, jak to mogły czynić niektóre co bardziej śmiałe młódki. Osobiście nie miała jednak żadnych pretensji co do ich postępowania, jak to mogły czynić bardziej "cnotliwe" osoby - każdy stanowił kowala swego losu i nie jej było oceniać, co inni czynili ze swym życiem.
- Zakazane czynności...? - powtórzyła za nim, mrugając, nieco zagubiona. - Cóż zakazanego mogłoby mieć miejsce między tymi zakurzonymi regałami?
O wiele bardziej prawdopodobna była wersja związana z ciszą. Rzeczywiście pomieszczenie to stanowiło jedno z niewielu miejsc w Czerwonej Twierdzy, gdzie liczyć można było na odrobinę niezakłóconego spokoju... No chyba, że akurat stałoby się obiektem jej własnych dociekań, jak to miał nieszczęście być Martell. Osobiście jednak nie uważała się za zbytnio irytujące towarzystwo, które do tego było zdecydowanie ciekawsze od słów spisanych atramentem na kartkach zgromadzonych tu ksiąg. Zresztą one czekały na czytelników zawsze, a jej czas był ściśle limitowany do momentów, gdy nie była potrzebna jako dwórka królewny.
- Jesteście gośćmi króla, nie jest wielkim nietaktem podejmowanie konwersacji. Nie czynimy nic nieodpowiedniego - wzruszyła lekko ramionami na wspomnienie o "nieprzychylnych spojrzeniach", nie przejmując się nimi zbytnio. Nie miała jeszcze aż tak dobrego pojęcia o dystrybucji informacji na królewskim dworze oraz o tym, jak wielki wpływ potrafiły mieć słowa szeptane za czyimiś plecami. Nie chciało jej się wierzyć, jakoby dostrzeżenie jej gawędzącej z Martellem między półkami miało wywołać jakiś mały "skandal". - Jestem pewna, że nadejdzie jeszcze okazja, byś na własne oczy panie przekonał się o pięknie pozostałych królestw. I tego samego życzę sobie - zaśmiała się, orientując, że w sumie i ona również nie miała okazji na własne oczy przekonać się o pięknie innych regionów, by następnie ująć zaoferowane ramię.
Nie zastanawiając się długo zdecydowała się zająć miejsce siedzące - dalsze krążenie po bibliotece tylko niepotrzebnie by ją rozpraszało, a do tego jeszcze bardziej zapewne zaburzyłoby jej orientację w przestrzeni i ostatecznie znów wylądowałaby w miejscu sobie zupełnie nieznanym.
- Jedynie w opowieściach brata - przyznała, odnośnie do architektury dornijskiej. Wraz z powrotem krewnych z wojny zamęczała ich pytaniami dotyczącymi egzotycznego i tajemniczego Południa, a czasem i niemalże nieznane jej osoby stawały się celem jej "ataków". Wiedziała po prostu aż nazbyt dobrze, jak zwodnicze bywały plotki krążące po królewskim dworze i namiętnie poszukiwała bardziej wiarygodnych źródeł informacji, według których mali mieszkańcy regionu nie byli na równi z mlekiem pojeni wężowym jadem, a kobiety wykorzystywały magiczne sztuczki, by uwodzić niczego nieświadomych rycerzy z Północy, jak to podobno nazywali wszystko za Górami Czerwonymi. Trudno jej było uwierzyć w podobne słowa, nawet jeśli daleko je było do tytułu sceptyka roku. - Nie jestem pewna, kiedy podobna okazja faktycznie będzie miała miejsce, ale na razie... może udałoby ci się, książę, naszkicować mi coś? Wieże Starego Pałacu? Wieże Włóczni lub Słońca?
Była to może nieco dziwna prośba, zwłaszcza względem osoby, którą dopiero co zdążyła poznać i która absolutnie nie miała powodu, by spełnić podobne życzenie. Aenessa stanowiła przecież tylko przypadkowo spotkaną dziewką, która zaprzątała mu głowę swoimi niezbyt poruszającymi pomysłami, ale z drugiej wiedziała już widocznie co nieco o omawianej tematyce, rzucając konkretnymi nazwami fragmentów twierdzy w Słonecznej Włóczni.
Powrót do góry Go down
Aedalar Martell
Aedalar Martell
Wiek postaci : 29
Stanowisko : Dziedzic Słonecznej Włóczni
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t905-aedalar-martell#4542https://ucztadlawron.forumpolish.com/t914-aedalar-martell#4654

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyCzw 20 Lut - 18:17

Czy jego rozmówczyni rzeczywiście mogłaby być tak niewinna? Co prawda nie doprecyzował dokładnie swych słów, ale nawet średnio zorientowana osoba mogłaby się domyślić sensu tych słów. Zwłaszcza że niektórzy z Dornijczyków nie kryli się ze swymi upodobaniami do ładnych panien, które chciały zaznać nieco egzotyki. Może i nie trwało to długo, ale trudno było mu uwierzyć, żeby plotki na ten temat nie zaczęły już krążyć. I patrząc na to wszystko, jakim cudem ona tego uniknęła? Zresztą, czemu w ogóle tak bardzo interesowała ją jego osoba i Dorne? Jeśli nie mylił się co do jej ojca, to zasadniczo nie powinni za sobą zbytnio przepadać. Na ten moment zdawało mu się również, że w jej interesie nie leżała próba zaciągnięcia go do łóżka. Więc co? Cóż, miał nadzieję, że dalsza rozmowa przyniesie mu odpowiedź na pytanie, gdzie swoją drogą po cichu zaczął liczyć, że nie potrwa to zbyt długo. Dał się lekko ponieść emocjom i ciekawości, jaką w nim wzbudziła, ale jednak nie chciał, aby większa ilość tutejszych uznała, że szuka znajomości. Dwuznaczne spojrzenia czy słowa niektórych dwórek puszczał mimo uszu, chociaż mile łechtało to jego ego, ale więcej rozmów tego typu... chyba by umarł, gdyby musiał opowiadać tłumom ciekawskich o swojej ojczyźnie. Nie był żadnym okazem, który można było pokazywać tłumom.
Pozwolił sobie nie skomentować nazwania go "gościem króla", żeby nie wzbudzić skandalu obrażaniem króla, mimo wszystko nie wiedział praktycznie nic o Aenessie. Prywatnie bowiem zdecydowanie nie lubił tego określenia. Był bowiem jeńcem wojennym, który miał zapewnić spokój w podbitym regionie, a piękne słówka ani trochę nie łagodziły gniewu, w który go to wprawiało.
- Cóż. Zdążyłem się zorientować, że w tym środowisku niewiele trzeba, żeby zacząć szeptać, a jak sama zapewne dobrze wiesz, niezwykle łatwo, aby pierwotna wersja została zmodyfikowana i całkowicie wyprana z prawdziwości. Jeśli jednak jesteś pewna, że Ci to nie przeszkadza nie mam nic do dodania. - odparł, a następnie ruszył wraz z nią do innej części biblioteki, zajmując miejsce siedzące naprzeciwko jej osoby. Niby mógłby usiąść przy niej, skoro nie widziała w tym problemu, ale chciał samemu sobie oszczędzić niepotrzebnych pogłosek. Teraz wyglądało to mniej podejrzanie, niżby mogło.
- Z pewnością nadejdzie dzień, w którym każde z nas będzie mogła zadecydować o takich rzeczach. Wierzę, że nastąpi to prędzej niźli później. - odparł grzecznie, chociaż gdyby chcieć zanalizować te słowa można by nabrać wątpliwości co do tego, co dokładnie miał na myśli. W końcu na ten moment nic nie wskazywało, aby sytuacja jeńców miała się zmienić. Nie komentował również napomknięcia o jej bracie, domyślając się, w jakich okolicznościach miał przyjemność zwiedzić Dorne. Zacisnął jedną z dłoni w pięść pod stołem, ale nie wyrzekł nawet słowa, wciąż starając się uniknąć sporu.
- Wydaje mi się, że mogę spełnić tę prośbę, aczkolwiek muszę uprzedzić. Bieglej władam językiem i słowem niźli ręką. Moje wizualizacje z pewnością nie oddadzą całości piękna, jaką przedstawia Słoneczna Włócznia. - odparł po chwili zastanowienia w pełnym skupieniu. Początkowo nie miał na to ochoty, ale wspomnienie bardziej precyzyjnych nazw uruchomiło w nim proces wspomnień oraz lekki sentyment. Wciąż widział to wszystko oczyma wyobraźni, ale miło byłoby spojrzeć na to w bardziej fizycznej formie, nawet, jeśli byłoby to jedynie na kawałku papieru. Z tą motywacją sięgnął po leżące nieopodal narzędzia i zaczął kreślić z głowy krajobraz swego dzieciństwa, nie był to jednak żaden konkretny budynek, a ogólny krajobraz miasta. Co prawda nie był najlepszym kreślarzem, ale tęsknota za domem wzmacniana przez jego duszę artysty jakby sama prowadziła jego palce, tworząc pomału względnie zadowalający krajobraz. Oczywiście bez większych detali, ale jednak. Zerknął nawet na kobietę w milczeniu, jak gdyby chciał spytać, czy tyle jej starczy. Niby mógł powiedzieć to na głos, ale zbyt mocno pochłonęła go twórcza wena.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyPią 21 Lut - 10:53

Zapewne lepiej było, gdy oboje milczeli w kwestii ich obecnego władcy - tam, gdzie niechęć Aedalara wynikała z oczywistych pobudek i była zupełnie usprawiedliwiona, niezbyt pozytywne uczucia Velaryonówny względem króla wynikały z o wiele mniej zrozumiałych powodów. Obraz Daerona, który odmalowali przed nią, nijak zdawał się nie mieć do rzeczywistości, a temperamenty ich obojga prowadziły raczej do niezbyt przyjemnych wymian zdań, niż kulturalnych rozmów. Poczynili co prawda pewien progres od pierwszych spotkań, których oboje zapewne starali się unikać, ale wciąż daleko było im do odnalezienia porozumienia, a jej do możliwości szczerego wyrażania się dobrze o królu. Lepiej było, gdy temat jego osoby był zupełnie pomijany.
- Na Driftmarku jest inaczej - pożaliła się cicho. - Nie ma tylu plotek i kłamstw. Ale poradzę sobie z nimi, nie musisz się tym przejmować, książę.
Przeniosła wzrok między pustym miejscem u swego boku a tym, które zajął, nie skomentowała jednak na głos dokonanego przez mężczyznę wyboru. Tak było faktycznie lepiej, bardziej przyzwoicie, nawet jeśli całe okoliczności ich spotkania były co najmniej nietypowe.
- Chciałabym w to wierzyć - westchnęła, pozwalając na chwilę odezwać się realizmowi, zamiast zwyczajowego optymizmu. Jakie były bowiem szanse, iż którekolwiek z nich zyska podobną pełną swobodę? Jego ograniczały stosunki między królestwami, a ją stare jak świat zasady rządzące społeczeństwem. Może jej bracia mogliby pozwolić sobie na podobne eskapady, ale nie ona. Irytujące. Szczęśliwie nie musiała długo myśleć nad tą kwestią, zaraz bowiem nadeszła odrobina dobrych nowin.
Zgodził się spełnić jej prośbę? Naprawdę się zgodził? Nie, nie powinna się dziwić, przecież właśnie taki scenariusz zakładała! Może spodziewała się jedynie, iż zrealizowanie planu będzie wymagało nieco więcej przekonywania z jej strony, wcielenia w życie trudnej sztuki negocjacji, którą nie do końca jeszcze opanowała. Może przygotowała się psychicznie nawet na konieczność zaoferowania czegoś w zamian za obdarowanie jej osoby "widokami" Słonecznej Twierdzy, choćby samodzielne naszkicowanie walorów jednej jedynej twierdzy, którą mogłaby narysować z pamięci - zamku na Driftmarku. Nawet mimo zniszczeń poczynionych w trakcie Tańca Smoków prezentował się on nader godnie, ale Aenessa nie wierzyła na tyle własnym zdolnościom artystycznym, by z pewnością siebie podjąć próbę przelania uroku twierdzy na kartkę. O wiele bardziej wolała oglądać podobne zmagania w wykonaniu mężczyzny.
- Będę wdzięczna, za choćby samą próbę... - rzuciła, milknąć zaraz, gdy tylko sięgnął po przedmioty niezbędne do uwiecznienia Słonecznej Włóczni na kartce.
Widać było jej żywe zainteresowanie już od momentu, w którym rozpoczął tworzenie swego dzieła - zapominając zupełnie o kwestii dekoltu sukni i grzecznie czekać, pochyliła się do przodu opierając rękoma o blat stołu, wyciągając szyję i starała na bieżąco śledzić postępy. Jasne oczy śledziły każdy ruch, każdą kreskę, a jej skupienie dorównywało niemal temu, jakie zawładnęło Aedalarem. Nic dziwnego, że w pierwszej chwili nie zorientowała się, nawet kiedy skończył. Dopiero po paru sekundach oderwała wzrok od kartki, łapiąc jego spojrzenie i orientując się, że zapewne powinna była wrócić do wcześniejszej pozycji na krześle.
- Tak.. Ładnie... - mruknęła, odchylając do tyłu aż do momentu, gdy plecy zetknęły się z oparciem siedziska. - Mogę przyjrzeć się bliżej?
Nawet, gdy była pochylona do przodu, nie widziała wszystkie za dobre, a do tego cały obrazek był z jej perspektywy odwrócony do góry nogami. Gdyby tylko zdecydował się przesunąć go w jej kierunku, gotowa była złapać go w ułamku sekundy i przeciągnąć pod własne spragnione obcych krajobrazów oczy. Tak bardzo ciekawa była miejsc znajdujących się i za Czerwonymi Górami... A właściwie to każde obce regiony wzbudzały u niej ogromne zainteresowanie, o czym mogli przekonać się liczni goście stolicy, tym razem jednak to Dorne zupełnie skupiało na sobie jej atencję.
Powrót do góry Go down
Aedalar Martell
Aedalar Martell
Wiek postaci : 29
Stanowisko : Dziedzic Słonecznej Włóczni
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t905-aedalar-martell#4542https://ucztadlawron.forumpolish.com/t914-aedalar-martell#4654

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptySob 22 Lut - 2:46

W sumie nie spodziewał się, że dwórka przystanie na nazywanie go księciem. Jakby nie patrzeć był jeńcem, a Dorne było pod okupacją Targaryenów. Nikt nie powiedział niczego oficjalnie, ale sytuacja nie wskazywała na to, aby faktycznie przysługiwały im jakieś prawa, a przede wszystkim nazewnictwo. Nikt jednak nie ogłosił tego publicznie, a więc nie widział powodu, aby tego nie używać, w kontrolowanych warunkach oczywiście. Rzucanie tym na prawo i lewo napytałoby mu jedynie biedy, ściągając niepotrzebną uwagę. Kto wie, może nawet używając tego tutaj, był nierozsądny, ale szczerze wątpił, aby miało mu to wyjść na złe podczas rozmowy z młodą panną Velaryon. Mógł się oczywiście mylić, ale im dalej brnęli w tę rozmowę, tym bardziej przekonywał się, że faktycznie mogła nie mieć złych zamiarów, przy okazji nie traktując go jako zabawki lub egzotycznego okazu. No, może to ostatnio wchodziło trochę w rachubę, ale wszystko to wyglądało, jakby ciekawił ją zewnętrzny świat, którego nie miała okazji poznać w zadowalającym stopniu. Cóż, za to nie mógł jej winić. Sam od dziecka nie lubił uwiązania, dłuższe siedzenie w domu traktując niczym karę. Lubił się włóczyć, podróżować, szczególnie z Varionem, z którym spędził tak naprawdę sporo czasu, gdy akurat nie podrywali ładnych panien. Jeśli zaś chodziło o nią, to nie wróżył jej wybitnej kariery w tym zakresie. Może i jej rodzina słynęła z floty, ale znając życie, zapewne skończy wydana za mąż za odpowiedniego kawalera, który zapewni wpływy rodzinie. Zajmie się dziećmi i domem finalnie odrzucając rządzę przygód. Nie życzył jej tego co prawda, ale ogarniał nieco tutejszą kulturę, która nie pozwalała raczej na zbyt wiele płci pięknej. Głupia ignorancja, zupełne przeciwieństwo Dorne. Tak, chyba właśnie to zmotywowało go do tego, aby spełnić jej prośbę, oczywiście obok tęsknoty za domem, która obudziła bardziej wrażliwą część jego duszy.
- Cóż, w takim razie mam nadzieję, że będzie mi dane poznać to miejsce. Ludzie pozbawieni fałszu są tutaj chyba rzadkością. - odrzekł, tym razem nie próbując ukryć swych słów za wyszukaną grzecznością. Na ten moment tutejsze wyższe sfery, nie zdołały zyskać jego sympatii.
Początkowo był zbyt skupiony, aby pomyśleć o tymczasowej towarzyszce, a gdy w końcu przypomniał sobie, że robi to dla kogoś, zerknął w jej stronę kątem oka, nie przerywając pracy. Ręka mimowolnie zwolniła, gdy jego spojrzeniu ukazał się jej biust, gdyż Aenessa postanowiła przechylić się przez stół, aby oglądać jego pracę. Z jednej strony wywołało to w nim dyskomfort. Chciał w końcu uniknąć niepotrzebnych plotek i komentarzy, a takie jej zachowanie raczej nie ułatwiało sprawy. Gdzie zresztą, czemu ona to w ogóle robiła? Ktoś chyba zapomniał dać jej kilku lekcji etykiety, bądź tematem Dorne była podekscytowana bardziej, niż sądził. Z drugiej jednak nie mógł narzekac. Nawet jeśli nie interesowały go romanse, to widoki były nawet przyjemne, z racji czego zatrzymał tam na chwilę oczy, chociaż po chwili skupił się ponownie, w całości, na tworzeniu.
Im dłużej patrzył na "dzieło", które tworzył, tym więcej rodziło się w nim uwag. Zdecydowanie nie oddał wspaniałości stolicy w nawet mały stopniu tak, jak powinien, skoro już zechciał się za to zabrać. Być może poszłoby mu to lepiej, gdyby nie porwał się jednak z motyką na słońce i zamiast chcieć ukazać całość, skupił się na jednym budynku, dzięki czemu mógłby spróbować przynajmniej nadać mu nieco więcej klimatu, a tak? Cóż, musiała zadowolić się tą ubogą wersją, stworzoną przez niego. Jak się jednak okazało, nie miała chyba zamiaru narzekać, niemal wyrywając mu papier, na który próbował przelać swoje wspomnienia.
- Niestety nie udało mi się oddać majestatu Słonecznej Włóczni, ale możesz dostrzec... względne kształty tego miejsca. Nieco toporne, ale jednak... zawsze coś? - dodał na końcu, nieco niepewnie. Poczuł bowiem, jak mimowolnie robi mu się głupio. Ledwo się znali, jedynie zgadywał jej prawdziwe intencje, a uzewnętrznianie się z tęsknotą za domem było nieco nierozsądne. Może nieryzykowne dla jego życia, ale niekoniecznie chciał otwierać swą duszę przed mieszkańcami Czerwonej Twierdzy. - Nie wiem, czy niedługo nie będę musiał Cię opuścić. Siedzę tutaj nieco dłużej niż planowałem. - rzekł nagle, rzucając jej krótkie spojrzenie. Wiedziony instynktem uznał, że spróbuje się wymsknąć, używając naprędce stworzonej wymówki. Może i było to głupie, ale... Liczył, że kobieta nie okaże w tej kwestii problemów, chociaż jej dotychczasowa pewność siebie wskazywała raczej na coś zgoła innego.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptySob 22 Lut - 12:26

Co prawda nie odpowiedziała mu na głos na komentarz dotyczący fałszywości mieszkańców stolicy, jednak mina, którą zrobiła wystarczyła, by dać jasno do zrozumienia, iż zgadzała się w pełni. Szczęśliwie istniało, choć kilka autentycznych osób w tym mieście, a ona miała szczęście być blisko nich - jej własna siostra, królewna Shaena, książę Aedion. Kto wie, może i część dornijczyków miała należeć do tego grona, mimo niezbyt pochlebnej reputacji panującej o nich pod względem bycia godnym zaufania. Może była to czysta naiwność, ale zwyczajnie zasiadający przed nią Martell nijak nie miał się do "zdradzieckich żmij", do których przyrównywano mieszkańców Południa. Był na swój sposób sympatyczny i łatwo się z nim rozmawiało, a podjęta przez nich wcześniej między regałami gra nie miała w sobie ani krzty złośliwości.
Szczerze mówiąc Aenessa nie miała zielonego pojęcia czy Martellowi udało się oddać faktycznego wyglądu Słonecznej Włóczni. Widziała co prawda parę szkiców wcześniej, ale pozostawała zdania, iż każdy postrzegał dane miejsca i widoki na swój własny, niepowtarzalny sposób i nie należało poddawać go krytyce. Nic więc dziwnego, że obrazek zyskiwał z jej strony, przynajmniej chwilowo, niepodzielną uwagę, co nie pozwalało dostrzec kierunku, w którym wędrować mógł męski wzrok. Próbowała wyobrazić sobie przedstawione na kartce płaskie kształty w przestrzeni, nadać im barw zgodnych z tym, co zasłyszała w opowieściach innych wypytywanych osób. Wyobrazić sobie suche, gorące powietrze drapiące nos i gardło, zapachy egzotycznych owoców, które czasem trafiały do stolicy w niestety nie najlepszym stanie i wonie pachnideł o nietypowych dla reszty Westeros nutach. Tak bardzo pragnęła znaleźć się tam, przekonać o wszystkim na własnej skórze - pręty otaczającej ją złotej klatki wbijały się niemal boleśnie, przypominając o roli, którą i Martell przewidywał dla niej całkiem słusznie. Jakie było prawdopodobieństwo, że zdoła uciec od przewidzianej w ich kulturze roli żony, matki, pani na włościach? Nie był to wcale najgorszy los, wiedziała o tym, ale z drugiej strony miała też pojęcie o istnieniu o wiele lepszych wersji obieranej w życiu ścieżki, które inni mogli traktować jako fanaberie i walkę z naturalny, narzuconym przez Siedmiu porządkiem rzeczy.
- To więcej niż "coś". Mogłabym... Dostać ten rysunek? - zapytała w końcu, zbierając w sobie odwagę, by powiedzieć na głos, to co chodziło jej po głowie od momentu, gdy zgodził się stworzyć szkic. Wszak to ona na swój sposób "zleciła" jego wykonanie, nie byłoby niczym złym, gdyby dołączył do jej dobytku. - Proszę? - Dodała po chwili, mając nadzieję, że "magiczne słowo" przeważy szalę na jej korzyść. Być może Aedelar czułby się niekomfortowo z myślą, iż oddaje i tę Słoneczną Włócznię w ręce przedstawicielki valyriańskiego rodzaju. Naprawdę nie chciała, by jej rozmówca w jakikolwiek sposób poczuł się przez nią urażony, przecież oboje mieli cieszyć się prowadzoną dyskusją - nie było żadnej frajdy, gdy przyjemność z takowej czerpała tylko jedna ze stron. Z drugiej strony jeszcze gorzej było, gdy żadna takowej nie czerpała, gdy ta urywała się przedwcześnie...
Mina zrzedła jej na wieść, iż ich zorganizowane na prędce spotkanie miałoby zostać zakończone już za chwilę. Być może między ścianami bibliotecznymi łatwo było stracić poczucie czasu, ale tym razem była zupełnie pewna, iż wcale nie rozmawiali ze sobą aż tak długo. Nie wierzyła, jakoby jakieś inne obowiązki potrzebowały jego uwagi, a resztę dnia wypełniały liczne spotkania towarzyskie, na które nie chciał się spóźnić. Czy jej obecność była mu tak niemiła i pragnął zwyczajnie uciec od niej jak najszybciej, wykorzystując byle jaką wymówkę, którą przejrzałoby nawet dziecko? Myśl ta, w połączeniu z perspektywą utraty partnera do rozmowy sprawiła, że wydęła dolną wargę w wyrazie niezadowolenia, którego jednak postanowiła nie oddawać za pomocą słów. A przynajmniej taki miała zamysł.
- Ale oczywiście, nie zamierzam się narzucać... - mruknęła pod nosem. - Nie będę odciągać od innych zajęć... - jakkolwiek wątpiłabym w ich istnienie, dodała już w myślach, choć jej mina zdradzała słabo skrywane wątpliwości. Najchętniej skrzyżowałaby też ręce na piersi, jak to czyniła przez wiele lat, bocząc się jako dziecko, gdy coś nie szło po jej myśli, ale zdołała powstrzymać się przed podobnym okazaniem niezadowolenia.
Powrót do góry Go down
Aedalar Martell
Aedalar Martell
Wiek postaci : 29
Stanowisko : Dziedzic Słonecznej Włóczni
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t905-aedalar-martell#4542https://ucztadlawron.forumpolish.com/t914-aedalar-martell#4654

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyWto 25 Lut - 2:30

Ku jego lekkiemu zdziwieniu towarzyszka zrobiła się nieco milcząca. Nie był jednak pewien, co dokładnie to powodowało. Istniało prawdopodobieństwo, że w końcu zdołał jej podpaść, nie, żeby mu na tym jakoś bardzo zależało. Po prostu lekko się nudził, a dodatkowo chciał sprawdzić, z kim dokładnie miał do czynienia. Jeśli była fanatyczką Targaryenów to raczej nie chciał mieć z nią nic wspólnego. W innym przypadku może? Mimo wszystko nie rozmawiało się z nią źle, przynajmniej do tej pory. Stąd właśnie wziął się ów tekst o fałszywości, który do najmilszych nie należał. Oczywiście nie pił tym do niej, w sumie to nawet nie miał powodu, aby tak pomyśleć. Chodziło mu o tych, których zdążył już poznać z tej strony, czego ona jednak wiedzieć nie mogła, gdyż po prostu tego nie doprecyzował. Wierzył jednak, że tak tego nie odczyta, w końcu rozmawiali już od chwili i starał się być względnie miłym, a czemu miałby to robić, gdyby miał ją za kogoś takiego. Bardziej skłaniał się ku wersji, wedle której po prostu zaabsorbowała ją ich rozmowa, a przede wszystkim rysunek, który tworzył na jej prośbę. W aktualnej sytuacji politycznej takie fascynacje polityczne nie należały raczej do najbezpieczniejszych, co jednocześnie go bawiło i budziło w nim sympatię. Może i go śledziła i zasadniczo od tego zaczęła się ich znajomość, ale wbrew początkowej nieufności i niechęci zdołał się przekonać. Ba, może nawet zdołał poczuć do niej lekką sympatię.
Podświadomie czuł w niej ducha przygody, chęć podróży oraz ciekawość świata, które nie mogły znaleźć ujścia. Co prawda nie pochodziła stąd, a z Driffmarku, ale nie wydawało mu się, aby między tymi dwoma miejscami była faktycznie znacząca różnica, w przeciwieństwie do Dorne, którego odmienność dostrzec można było gołym okiem. Dochodził do tego jeszcze sposób, w jaki się tutaj znaleźli, który zdecydowanie nie ujmował wszystkim "gościom" króla tajemniczości oraz popularności. Jakby nie patrzeć niektórzy z nich z tego korzystali, chociażby Varion, który nie mógł narzekać na brak kobiecych wdzięków odkąd przybyli do Czerwonej Twierdzy. Może i on sam powinien tego spróbować? Zerknął nawet na rozmówczynie, mimowolnie wracając myślami do widoków, jakie ukazała mu chwilę wcześniej, ale szybko to od siebie odrzucił. Nie, zdecydowanie nie. Ból po utracie ukochanej zdecydowanie był zbyt świeży, a poczucie winy wciąż w nim tkwiło. Nawet jeśli jego druh doradzał mu ruszenie dalej, to nie było to tak proste, jakby tego chciał.
W sumie to spodziewał się, że po pierwszej prośbie pojawi się również ta. Wciąż jednak nie był pewien, co odpowiedzieć. Zasadniczo nie było żadnego powodu, aby miał się nie zgodzić. W końcu zrobił to dla niej, sam nie potrzebował rysunków. Wszystko to, co próbował przelać na papier miał w głowie. Z drugiej jednak strony obawiał się, że wieść o takich "prezentach" może się rozejść i więcej ciekawskich może zacząć go męczyć, na co zdecydowanie nie miał ochoty. Stworzył szkic pod wpływem chwili, sentymentu, zaintrygowania rozmówczynią, nie chciał robić z tego żadnej stałej. Starczyła mu poezja i śpiew, nie czuł się dobrze jako rysownik.
- Proszę go zatrzymać, lady. Prosiłbym jednak o nieco dyskrecji w kwestii tego, od kogo to dostałaś. Nie chciałbym, aby zaczęto mnie nagabywać o podobne usługi. Zresztą, największą wartość ten... rysunek ma, gdy nie będzie mu podobnych, prawda? - odrzekł w końcu, decydując się na szczerość, chociaż wolał dodać kilka słów zachęty do takiego, a nie innego podejścia do tego tematu. Miał nadzieję, że na to przystanie.
Rozbawiła go jej reakcja na jego ostatnie słowa. W kąciku ust mimowolnie pojawił się lekki uśmiech, któremu pozwolił zostać na nieco dłużej, bo w sumie czemu by nie? - Czas niestety upływa nieubłaganie, ale... w ramach ostateczności mogę zostać chwilę dłużej, aczkolwiek uprzedzam, że będzie to faktycznie chwila. Z pewnością będziemy mieli jeszcze inne okazje, aby odbyć rozmowy. Nic nie wskazuje na to, abym miał szybko powrócić z tej gościny. - rzucił, patrząc na nią z lekko pogodnym spojrzeniem. Postanowił zostać, ale nie oznaczało to, że jego wątpliwości sprzed chwili zniknęły, nic z tych rzeczy. Wciąż nie był zadowolony, że tak łatwo się przed nią otworzył i szczerze nie miał ochoty tego powtarzać. Czemu tak właściwie zmienił nagle zdanie? Cóż, Varion był zajęty, a biblioteka nie wróżyła mu dzisiaj czytania. Z atrakcji więc zostawała mu ta rozmowa.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyWto 25 Lut - 9:07

Nie było sensu zbytnio wczytywać się w chwilowy brak wypowiedzi z jej strony, bowiem Velaryonówna zwyczajnie nie należała do osób, które kłapały ozorem dla samej sztuki bezmyślnego mówienia. Nie mając nic ciekawego do powiedzenia, a dodatkowo skupiając się na rysunku, zwyczajnie zamilkła, zupełnie nieświadoma, że mogła tym dać pole do rodzących się w głowie rozmówcy domysłów i zmartwień. Wszak faktycznie dogadywali się całkiem nieźle, a Martell był dla niej więcej niż miły, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że ich pierwszy kontakt wyniknął z jej nieudolnego śledzenia go.
Pokiwała energicznie głową, słysząc jego słowa. Warunki, które stawiał w zamian za spełnienie je prośby wydawały się całkiem racjonalne i nie zamierzała nawet podejmować prób ich renegocjacji.
- Obiecuję nikomu nie zdradzić tajemnicy autorstwa tego rysunku - zadeklarowała, brzmiąc niezwykle poważnie, jakby składała przysięgę dotyczącą spraw wagi państwowej.
Komu zresztą miałaby chwalić się podobnym dziełem, obnosząc z tożsamością osoby odpowiedzialnej za jego wykonanie? W rodzinnych stronach z pewnością miałaby co najmniej kilka osób, którym z dumą mogłaby zaprezentować swoją nową zdobyczną, ale tutaj pozostawały jej dwie, może trzy zainteresowane takową. Nie byłoby wielkim wyzwaniem nie podzielić się z nimi tym widokiem, który faktycznie zyskiwał na byciu jedyną tego rodzaju kopią panoramy Słonecznej Włóczni stworzonej ręką nikogo innego a jej księcia. Gdyby miała być szczera, to właśnie tego typu prezenty robiły na niej największe wrażenie - nie opłacone górą złota błyskotki, które ciążyły na szyi i obciążały dłonie diamentami, a przedmioty teoretycznie mniejszej wartości, w której jednak włożono odrobinę własnego wysiłku i duszy. Rzadko zdarzało jej się takowe dostawać, co tym bardziej czyniło przekazanie jej szkicu wydarzeniem wyjątkowej natury i ostatnim czego pragnęła, to przysporzyć Aedalarowi problemów, gdyby i inni zaczęli żądać od niego podobnej hojności wbrew jego życzeniom.
Natychmiast rozchmurzyła się i uśmiechnęła się promiennie, słysząc, iż jednak przynajmniej chwilowo nie zostanie pozbawiona jego towarzystwa. Najwyraźniej czekające na niego sprawy nie były bardziej interesujące od jej osoby, co pozwoliła sobie w duchu uznać za komplement. Jeśli rozmawiało mu się z nią, choć częściowo tak przyjemnie, jak jej z nim, to wspomnienie o innych okazjach do odbycia podobnych konwersacji mogła uznać nie tyle za czcze gadanie mające załagodzić niezadowolenie z krótkiego czasu trwania spotkania, ale faktyczną prognozę na przyszłość. Cieniem na jej szczęściu z takiego obrotu spraw kładło się tylko wspomnienie, iż każdy kolejny dzień, w czasie którego mogłaby korzystać z jego towarzystwa, oznaczał też przedłużającą się rozłąkę mężczyzny z ojczyzną. Starała się podchodzić to tej kwestii z możliwie dużym zrozumienie, ale nie popadać we współczucie - dornijczycy wydawali się być dość dumnym narodem według wszelkich opowieści, co zakrawało nieraz niemal na pychę i z pewnością nie zareagowaliby dobrze na litość z jej strony.
- Chwila nie wystarczy na te wszystkie pytania, które mam... - mruknęła, wyraźnie zamyślona, zaraz jednak doznała swoistego olśnienia. - Ale to niesprawiedliwe, prawda? Że wypytuję tak bez ustanku, nie pozostawiając tobie, książę, możliwości zadania własnych pytań?
Trudno było określić jaki proces myślowy dokładnie zaszedł pod tą blond czupryną, iż Aenessa doszła do takich właśnie wniosków, wydawała się jednak święcie przekonana o ich prawdziwości. W końcu Martell był w obcej ziemi, między osobami o zgoła odmiennych zwyczajach, poglądach i podejściu do tak kluczowych spraw, jak choćby wiara. Z pewnością pewne rzeczy musiały być dla niego i innych przedstawicieli Południa nowe, może nawet niezrozumiałe i nielogiczne, a wątpiła, by ktokolwiek zdążył już zająć się właściwie ich brakami w wiedzy o "Północy". Może wiedza młodej Velaryonówny nie dorównywała tej, zgromadzonej przez maesterów z Cytadeli, ale wciąż mogła się na coś przydać, wszak obracała się w tym towarzystwie od wielu lat i chcąc nie chcąc musiała je nieco lepiej poznać. Do tego tym razem to nie on miał otwierać się przed nią, a to ona dla odmiany podzieliłaby się własnym doświadczeniem i odczuciami.
Powrót do góry Go down
Aedalar Martell
Aedalar Martell
Wiek postaci : 29
Stanowisko : Dziedzic Słonecznej Włóczni
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t905-aedalar-martell#4542https://ucztadlawron.forumpolish.com/t914-aedalar-martell#4654

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyPią 28 Lut - 15:21

Zaskoczyło go, że jego rozmówczyni tak niespodziewanie zamilknie, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę początek ich znajomości. W końcu przyłapał ją na próbie szpiegowania jego osoby, nieszczególnie ukrywając, że wiedział, dlaczego znalazła się w bibliotece. Spodziewał się raczej rumieńców, jąkania i nieumiejętnego tłumaczenia się, ale zamiast tego kobieta postanowiła rozpocząć rozmowę, uznając, że jest to idealny moment na zapoznanie się. Cóż, nie mógł odmówić jej buty i pewności siebie, przynajmniej w tamtym momencie. Do pewnego stopnia właśnie dzięki temu zyskała jego sympatię, kojarzyła mu się bardziej z mieszkankami Dorne niźli tego miejsca. Chyba właśnie dlatego tak bardzo zdumiewała go ta cisza.
Jakby nie patrzeć powinien to pewnie uznać za komplement, w końcu to on najpierw wzbudził jej ciekawość oraz kolejne pytania, a teraz, tworząc rysunek, skutecznie zamknął jej usta. Zdecydowanie była ciekawa świata, chociaż nie spodziewał się, że obiektem zainteresowań może być tutaj jego ojczyzna, szczególnie u dwórki Targaryenów. W końcu aktualna sytuacja polityczna raczej nie sprzyjała tego typu relacjom. Ciekawiło go, czy osoby, którym służyła, były świadome znajomości, jakie zawierała, jeśli nie z pewnością szybko się dowiedzą. Nawet jeśli w bibliotece nie było nikogo, za co akurat był wdzięczny losowi. Zapewne jakiś dworzanin dostrzegł, jak wchodzi tutaj on, a następnie ona, co starczyło do rozrzucenia nowych plotek. Oczywiście nie weszli tutaj razem, a rozmowa, którą teraz odbywali, zaczęła się zasadniczo od inicjatywy tylko jednej ze stron, ale to były już detale, które nikogo nie zainteresują. Uświadamiając to sobie, mimowolnie się skrzywił. No tak, zapomniał, jak działa tutejsze środowisko. Co z tego, że celowo starał się unikać bliższego kontaktu. Ludzie nie przepadali za "gośćmi" króla i budowanie kolejnych plotek na ich temat, nawet niezgodnych z prawdą nie stanowiło raczej większego problemu. Zapewne mógłby skorzystać z okazji, uwieść ją i wykorzystać na tym stole, a wcale nie zmieniłoby to obrazu jego osoby, jaki miała większość Czerwonej Twierdzy. Zirytowało go to, ale finalnie postanowił to przemilczeć. Obwinianie rozmówczyni nie miało sensu, w końcu ostatecznie nikt go nie zmusił, aby z nią tu teraz siedział. Była to jego decyzja, a więc jeśli napotka tego konsekwencje, to sam będzie sobie winny. Mogła jednak dostrzec, że coś było nie w porządku, gdyż jego, pogodna do tej pory, twarz na chwilę spochmurniała. Nie trwało to jednak długo i jego twarz szybko się rozpogodziła, przynajmniej trochę.
Trochę mu ulżyło, gdy obiecała utrzymać w tajemnicy historię prezentu, jaki jej sprawił. Co prawda wciąż ledwo się znali i nie mógł mieć pewności, czy mówi prawdę, ale na razie nie dała mu powodu, aby w to wątpić. Cóż, trzeba było brać, co dają. Jeśli po czasie okaże się, że nie była szczera po prostu urwie kontakt. Może i rozmawiało im się miło, ale dość miał już problemów i rozterek, żeby przejmować się tego typu relacjami. Dał jej szansę, zasadniczo ona jemu też, w końcu był z Dorne i nie darzono ich sympatią w Siedmiu Królestwach, a w szczególności tutaj, gdzie się znaleźli. Mimo wszystko ciekawiło go trochę, w jakim kierunku pójdzie ta znajomość.
- Jak widzę, moje dotychczasowe działania nie zaspokoiły Twojej ciekawości nawet w małym stopniu. Strach pomyśleć, o ile rzeczy finalnie chcesz mnie wypytać. - odparł z lekkim rozbawieniem, marszcząc brwi, gdy zadała pytanie. Tym razem go zaskoczyła, porządnie. Będąc szczerym, nie przeszło mu to przez myśl. Początkowo chciał się jej jedynie pozbyć, a potem próbował się zorientować, z kim tak właściwie ma do czynienia, by potem z kolei zająć się rysunkiem. Czy chciał ją o coś spytać? Trudne pytanie. Zamyślił się na dłuższą chwilę, korzystając z tego, że kobieta skupiała większość swej uwagi na rysunku. - W sumie, chyba znajdzie się kilka pytań. Pozwolę sobie nawet jedno już zadać. Kim był mężczyzna, za którym tutaj przybyłaś? Szczerze mnie ciekawi, któż to taki zadaje się z tak interesującą osobą jak Ty. Kto jest szczęściarzem, który posiadł uwagę Aenessy Velaryon? Kto wie, może nawet go znam? - rzucił w końcu, posyłając jej lekki, niewinny uśmiech. Zasadniczo chyba obydwoje znali odpowiedź na to pytanie, nieszczególnie się z tym ukrywając, ale miał to ochotę usłyszeć to wprost od niej. Był szczerze ciekaw, czy to zrobi, czy może będą dalej brnęli w tę grę słów.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyNie 1 Mar - 10:31

Zainteresowanie Aenessy nie dyskryminowało ze względu na nastroje na dworze czy też sytuację polityczną w Siedmiu Królestwach. Fascynowało ją wszystko, co nowe i nieznane, z trudem powstrzymywała się od wciskania nosa w nie swoje sprawy. Jej urząd czy pochodzenie nie oznaczało nagle, że Dorne miałoby znaleźć się poza interesującą ją sferą, zwłaszcza jeśli nadarzała się tak doskonała okazja do wypytania przedstawiciela tegoż regionu, o co tylko dusza zapragnie. No dobrze, może nie o wszystko, wszak wciąż ograniczały ją kwestie etykiety i zwykłej ludzkiej przyzwoitości, ale szczęśliwie i tak nie zapowiadało się, by miało jej w najbliższym czasie zabraknąć pytań. Musiała jedynie uważać, by nie zabrzmieć jak ignorantka, która wierzy we wszystko, co wybrzmiewa w plotkach dworzan i próbuje potwierdzić ich najbardziej absurdalne domysły. Aedalar pewnie i bez dociekań z jej strony miał świadomość, iż jego naród jest dość mocno demonizowany wśród tutejszych osób.
I ona mogła zostać oczerniona "przy okazji", gdyby faktycznie któryś z dworzan czy innych służących w Czerwonej Twierdzy ludzi dostrzegł ich spotkanie. Pozbawione towarzystwa przyzwoitki, odbywające się w tak rzadko uczęszczanym miejscu - wszystko to stanowiło żyzny grunt dla wszelkich, nawet najbardziej skandalicznych plotek. Może wciąż jeszcze wydawało jej się, że miała immunitet od podobnych pomówień, a może nie miała wiedzy co do skali, na jaką jej otoczenie lubiło mieszać z błotem bogom ducha winnych nieszczęśników. Tak czy inaczej, nie czuła się zagrożona, a i źródło chwilowego spochmurnienia księcia pozostało dla niej zagadką.
Dawane innym słowo było dla młodej Velaryonówny świętością, Martell mógł więc na przestrzeni kolejnych dni i księżyców przekonać się, że rzeczywiście nie zamierzała obdarować nikogo wiedzą o autorstwie otrzymanego szkicu. Ten spocząć miał między pierwszymi stronami jednej z niewielu ksiąg, którym udało się wkraść w jej łaski, a która bezpiecznie spoczywała na biurku w jej prywatnych kwaterach.
- Obiecuję, że nie ma powodu bać się mych pytań! - zadeklarowała, nie planując przecież za pomocą żadnego z nich wprawić swego rozmówcy w dyskomfort. Niestety pragnienie to nie było współdzielone przez Aedalara, o czym miała przekonać się już za chwilę, gdy postanowił wypytać ją o sprawę dość dla młódki krępującą.
Naprawdę miała nadzieję, że zostawili już tę kwestię za sobą, pozwalając przyjemnej konwersacji okryć wydarzenia z początku ich spotkania woalem zapomnienia. Najwyraźniej jednak była jedyną, która zdecydowała się tak zrobić, a głowę Martella wciąż zaprzątało jej niekoniecznie właściwe zachowanie względem jego osoby. Skrzywiła się lekko, uciekając na bok wzrokiem, jakby tam mogła doszukać się ratunku od tego mało przyjemnego tematu, były to jednak zbyteczne starania. Popełniła swoisty "występek" i nie było od niego ucieczki, musiała stawić czoła konsekwencjom.
- Chyba oboje wiemy, że byłeś nim ty, książe - westchnęła, ze zbolałą miną znów zerkając ku jego osobie. Zasłużył na to, by patrzyła mu w twarz, gdy będzie wypowiadać kolejne słowa. - Nie powinnam była się tak ku tobie zakradać, za co najmocniej przepraszam.
Czy miał już okazję usłyszeć to magiczne słowo, odkąd przybył do Królewskiej Przystani, do tego padające z ust osoby o srebrnozłotych włosach i fioletowych oczach? Wcale nie byłoby to dziwne, patrząc na zachowanie większości mieszkańców królewskiego dworu, którzy współdzielili valyriańską krew. Jej jednak podobne słowa przychodziły z łatwością - jednym z sukcesów wychowawczych Baeli zdecydowanie było nauczenie swej pociechy, jak szczerze przepraszać za popełnione błędy, w które przecież obfitowało jej życie. Nie zamierzała więc już dłużej kluczyć wokół tej kwestii, bawić się w gry słowne, jak czynili to wcześniej między zastawionymi książkami regałami, a szczerze przyznała się do swych niecnych zamiarów z nadzieją, że zapewni jej to choć odrobinę zrozumienia i Martell zechce okazać nieco pobłażliwości, nie obrażając się za niewłaściwe zachowanie względem swej osoby. Zwłaszcza gdy jednocześnie obdarowywała go swym najlepszym wydaniem miny zbitego szczeniaka.
Powrót do góry Go down
Aedalar Martell
Aedalar Martell
Wiek postaci : 29
Stanowisko : Dziedzic Słonecznej Włóczni
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t905-aedalar-martell#4542https://ucztadlawron.forumpolish.com/t914-aedalar-martell#4654

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyWto 3 Mar - 22:37

Im dłużej rozmawiali, tym szerszy uśmiech pojawiał się na jego twarzy, czego nawet nie był świadomy do pewnego momentu. Gdy zaś w końcu to odkrył, zafrasował się lekko, aczkolwiek po chwili zastanowienia uznał, że w zasadzie nie jest to nic złego. Oto spotkał pierwszą mieszkankę Czerwonej Twierdzy, która nie pałała do niego rządzą nienawiści oraz śmierci, jak również nie wykazywała zainteresowania plotkami, które krążyły na temat jego oraz jego pobratymców. Dochodził do tego jej upór oraz pewność siebie, które w przyjemny sposób kojarzyły mu się z mieszkankami Dorne. Oczywiście nie twierdził, że nie było tutaj kobiet silnych, ale jak do tej pory, ta siedząca przy nim była pierwszą, jaką dane mu było poznać.
Zdążył się już zorientować, że w sporej mierze kierowała nią ciekawość nieznanych regionów, ale bynajmniej nie działało to na jej niekorzyść. Doskonale rozumiał to podejście, zwłaszcza że jej dotychczasowe życie raczej nie dało jej wiele możliwości podróży. Zostanie królewską dwórką było zapewne najciekawszym, co mogło ją spotkać, dając możliwość przemierzenia większej części świata, ale ile niby mogła zaoferować stolica, czy sama Czerwona Twierdza? Według niego niewiele. Daleko jej było do majestatycznych murów i zabudować Słonecznej Włóczni, brakowało jej klimatu, ludności, która szczerze kochała miejsce, w którym żyła. No i ten zapach, odkąd tutaj przybył, towarzyszył mu ten irytujący zapach nieszczególnie czystej okolicy. Oczywiście nie było tak zawsze, w końcu sama Czerwona Twierdza raczej nie była na to narażona, ale reszta okolicy raczej nie należała do najczystszych.
Domyślał się, że swoją deklaracją skazał się na znacznie więcej jej towarzystwa, niźli mógłby sobie tego życzyć w przyszłości. Nie wykazywała się w końcu pokorą czy zdystansowaniem, ale niekoniecznie mu to przeszkadzało. Tak długo, jak nie schodzili na grząskie i niepewne tematy, mógł prowadzić z nią konwersacje. Na razie nic na to nie wskazywało, a więc nie widział powodu, dla którego mieliby tego nie robić. Oczywiście nie miał zamiaru wierzyć jej na ślepo, mówiąc jakiekolwiek prywatne przemyślenia, przynajmniej do czasu, aż zyska jego faktyczne zaufanie. Na razie zdobyła jego sympatię. Co prawda poszło to zadziwiająco łatwo, ale nie zmieniało to faktu, że znali się tak naprawdę raptem kilka chwil. Nie miał jednak zamiaru stosować wyszukanych metod i forteli, żeby jak najszybciej uzyskać odpowiedź. Nic nie zapowiadało, aby jego wizyta w Czerwonej Twierdzy miała się szybko zakończyć, co oznaczało sporo wolnego czasu, który równie dobrze mógł po części pożytkować w jej towarzystwie. Przynajmniej teoretycznie.
- Cieszy mnie ta obietnica. Oszczędzasz mi tym zapewne sporo czasu i kłopotów wysłuchiwania próśb... lub innych rzeczy. Kto wie. Może dzięki zaoszczędzonemu czasowi uda mi się stworzyć dla Ciebie coś jeszcze, chociaż uprzedzam, że bieglej władam słowem. - odparł, posyłając jej przy tym lekki uśmiech. Sugestia kolejnego prezentu była dość spontaniczna, ale uznał, że jeśli faktycznie pozostanie względnie dyskretna co do ich znajomości, to zdecydowanie należało się jej bardziej wdzięczne dzieło niźli rysunek. Był w końcu poetą, a nie malarzem.
Poczuł lekkie rozbawienie, gdy dostrzegł oznaki zakłopotania, związane z zadanym przez niego pytaniem. Jakby na to nie patrzeć, sama dała mu tę kartę w ręce. Będąc szczerym, nie potraktował tego jednak poważnie. Byłby szczerze zdumionym, gdyby nie chodziło jej o niego, a po odbytej rozmowie irytacja całkowicie mu przeszła, o czym zresztą postanowił ją poinformować. Pomimo lekkiej pokusy postanowił nie bawić się dłużej jej kosztem. - W rzeczy samej nie było to raczej niewiadomą, mimo wszystko postanowiłem spytać, aby zaspokoić moją ciekawość. Jednakowoż przyjmuję przeprosiny. Okazałaś się zaskakująco przyjemną rozmówczynią, a więc nie miałbym podstaw, aby się gniewać. - wyrzekł pogodnie, puszczając jej oczko. - Mimo wszystko czas zaczyna nas faktycznie gonić, a więc może warto z tego skorzystać? Jeśli jest coś, co chciałabyś poruszyć jeszcze dzisiaj, warto się na tym skupić. - dodał jeszcze, delikatnie sugerując, że tym razem rozmowa faktycznie zbliżała się do końca.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyCzw 5 Mar - 10:45

W przeciwieństwie do niego zdecydowanie nie przejmowała się "zbyt pozytywną" reakcją mężczyzny - uśmiech goszczący na jego twarzy świadczył jedynie, że oboje mieli przynajmniej tyle samo radości z prowadzonej konwersacji. Każde kolejne wymienione zdanie, każda kolejna wypowiedź, upewniały ją, że plotki krążące po Czerwonej Twierdzy na temat okropnego charakteru wszystkich południowców i ich ociekających jadem słów stanowiły jedynie okropnie krzywdzące pomówienia. Przez cały czas trwania ich spotkania Aedalar okazywał jej szacunek i postępował zgodnie ze wszelkimi zasadami dobrego wychowania. Zaspokajał jej ciekawość świata, zabawiając odpowiedziami na trapiące ją pytania dotyczące jego rodzimych stron a także obiecywał w przyszłości służyć po raz kolejny swą wiedzą. Doprawdy Aenessa czuła się nieco jak dziecko w dzień swego imienia, na które spływają kolejne podarki.
Rola dwórki zdecydowanie była najbardziej ekscytującą zmianą w dotychczasowym życiu Velaryonówny, na dłużej zmieniając całe otoczenie i wyrywając ją z domu rodzinnego, by następnie rzucić w nieznane. Mimo wszystko, jak słusznie domyślał się Martell, nawet stolica okazywała się zbyt mała jak na potrzeby dziewczęcia, które z utęsknieniem zerkało ku horyzontowi, ilekroć tylko stopy poniosły ją na mury Czerwonej Twierdzy. Była ciekawa innych królestw, które choć znajdowały się pod kontrolą Żelaznego Tronu, wydawały jej się tak odległe i obce. Fascynowały ją dalekie ziemie Essos, skryte za wieloma dniami morskiej żeglugi przez Wąskie Morze, na których dawniej rozciągało się imperium jej przodków. Ile by dała, by na własnych nogach przemierzać ulice Volantis czy Lys... Niestety, nawet przy jej optymistycznym nastawieniu do życia musiała pogodzić się z faktem, iż Wolne Miasta pozna zapewne tylko na stronicach woluminów i z opowieści wędrownych kupców. Może chociaż z Dorne miałaby kiedyś więcej szczęścia, jeśli tylko Siedmiu postanowi uśmiechnąć się do niej.
A póki co pozostawało jej korzystać z deklaracji, której faktycznie Martell mógł jeszcze pożałować, gdy w przyszłości będzie zamęczany kolejnymi rozmowami. Oczywiście Aenessa planowała ograniczać się nieco, by nie wyjść na nachalną, ale trudno było zatrzymać cisnące się na usta pytania, na które odpowiedzi rodziły kolejne dziesiątki wątpliwości. Niektóre zapewne pozostałyby nierozwiane, gdyby dotyczyły kwestii, które uznałaby za nieprzyzwoite, ale była pewna, że takowych nie będzie zbyt wiele. W końcu o wiele bardziej interesowały ją sprawy takie jak kuchnia czy moda dornijska, niż istnienie przybytków wątpliwej moralności i nietypowe rozrywki, jakimi podobno umilali sobie czas południowcy. Nie chciała zrazić go do siebie, zniszczyć tej delikatnej nici porozumienia, jaką udało im się nawiązać w dniu dzisiejszym. Była zdecydowana jedynie umacniać ją na przestrzeni kolejnych księżyców, które jak oboje podejrzewali, miał spędzać nadal w "gościnie" władcy Westeros.
- Słowem? To znaczy, iż jesteś poetą? - zapytała, widocznie podekscytowana podobną wizją. Która młódka nie pragnęłaby otrzymać skomponowanego dla siebie dzieła, którego wizją właśnie odmalowywał przed nią dornijski książę. Co prawda w żadnym miejscu nie zadeklarował się ułożenia poematu opiewającego jej osobę, ale jakaś część jej umysłu właśnie w tę stronę pokierowała jej myśli. Zaraz jednak blondynka podjęła próbę uspokojenia ich i mentalnego wyjaśnienia samej sobie, że zapewne najprędzej ubrałby w barwne słowa piękno Słonecznej Włóczni, niż przypadkowej dwórki napotkanej w bądź co bądź niewoli. Zaraz jednak porzuciła tę kwestię, rozpromieniając się w momencie, gdy jej przeprosiny spotkały się z pozytywnym odbiorem, a do tego określono ją "przyjemną rozmówczynią". Docenianie jej w ten sposób, obdarowywanie szczerymi komplementami, stanowiło prostą drogę do zaskarbienia sobie jeszcze większej sympatii z jej strony i polepszenia jej samopoczucia. Pozostawała jeszcze jednak kwestia, która okazała się dość sporym wyzwaniem.
- Ja... - czy było coś, co było ważniejsze, od pozostałych pytań? Na Siedmiu, była tak okropna w priorytetyzacji spraw, że wśród dziesiątek pytań dotyczących geografii, historii, kultury i wszystkich innych rzeczy związanych z Dorne nie potrafiła wskazać jednej, której objaśnienie okazywało się pilniejsze od pozostałych. W końcu westchnęła, zrezygnowana. - Wszystkie są tak samo ważne. Na następny raz spróbuje zrobić listę, uszeregować je jakoś wcześniej, zgoda?
Czas gonił ich oboje, a ona również zdecydowanie powinna była opuścić już bibliotekę - obowiązki dwórki nie mogły czekać w nieskończoność, nawet jeśli dziś nie czekało na nią nic pilnego.
Powrót do góry Go down
Aedalar Martell
Aedalar Martell
Wiek postaci : 29
Stanowisko : Dziedzic Słonecznej Włóczni
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t905-aedalar-martell#4542https://ucztadlawron.forumpolish.com/t914-aedalar-martell#4654

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyCzw 12 Mar - 16:42

Początkowa niechęć do rozmówczyni, wywołana przede wszystkim faktem, iż go śledziła, stanowiła w tej chwili raczej nieistotny element. Oczywiście wciąż był tego świadom, ale rozmowa, która finalnie potoczyła się dość naturalnie i względnie przyjemnie sprawiała, że irytacja, jaką wtedy odczuwał, zaczęła zanikać. Podobna sytuacja miała miejsce, jeśli chodziło o chęć zabawy jej osobą, oczywiście słownie. Sarkazm i celowo przesadzona kurtuazja zaniknęły, ustępując miejsca faktycznej, względnie zajmującej rozmowie. Co prawda poprzeczka nie była postawiona zbyt wysoko, co zawdzięczać można nastawieniu mieszkańców Królewskiej Przystani, ale jednak Aenessa wybiła się dość mocno ponad to. Sam Aedalar wciąż był tym faktem zdumiony.
W sporej mierze zaskakiwało go, iż ta niepozorna dama potrafiła przyciągnąć jego uwagę na tak długo, ba, przekonać go do względnie szczerej rozmowy i oferowania jej prezentu, na który nie przystałby raczej w innej sytuacji. Nie był najlepszym rysownikiem, jego specjalnością było w końcu coś innego, przede wszystkim jednak nie planował dzielić się swoją wizją ojczyzny z kimś "stąd". Zjawił się tutaj jako jeniec wojenny, jeden z kilkunastu, którzy mieli zapewnić służalcze posłuszeństwo wobec uzurpatora, który chciał nimi władać. Nie był tutaj sam, a jego nieroztropne decyzji mogły doprowadzić zarówno do śmierci innych jeńców, jak i represji na mieszkańcach Dorne. Nie chcąc do tego odpuścić, zmuszony był do grania w tutejszą "grę", ale starał się to ograniczyć do minimum. Nie interesowało go zawieranie znajomości, czy też uwodzenie młodych dam, które żywo zainteresowały się dornijską urodą, z czego z kolei garściami czerpał Varion. Nie miał również ochoty na pojedynki, czy wysłuchiwanie obelg w swoją stronę, ogólnie ujmując wszystkiego, co miało wyprowadzić go z równowagi. Starał się przebywać w towarzystwie na tyle, ile nakazywała mu etykieta, ale poza tym przesiadywał w miejscach podobnych bibliotece, które mogły mu zagwarantować nieco ciszy i prywatności.
Młoda dama miała stanowić jedynie kolejny przypadek dwórki, którą naprędce spławi, ciesząc się chwilą wytchnienia, próbując wymyślić kolejne sposoby, które miały zapewnić mu zachowanie spokoju i opanowania. Czerwona Twierdza zdecydowanie wymagała takowej zdolności, która nie do końca zgrywała się z jego naturą oraz tym, co wyniósł z własnego etapu dorastania. O tak, kultura Słonecznej Włóczni zdecydowanie różniła się od tej, która panowała tutaj. Musiał się więc uczyć i dostosować do środowiska, w którym przyszło mu żyć na nieokreślony czas. W tym wszystkim zaczęło go zastanawiać jedno, czy nowa znajomość mogłaby mu w tym pomóc. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej przekonywał się, iż utrzymanie relacji zdecydowanie może mu się przydać. Chociaż kto wie, może chciał jedynie znaleźć wymówkę dla posiadania takowej znajomości? W końcu do tej pory nie wyrażał się przesadnie pochlebnie o mieszkańcach Czerwonej Twierdzy. Cóż, gdyby zacząć drążyć temat w tę stronę zapewne można by dojść do takich wniosków, ale fakt, iż taka relacja przyniosłaby mu również materialne korzyści, był niezaprzeczalny.
- Cóż, nie da się ukryć, że poza nauką walki interesowałem się też innymi, dość odległymi dziedzinami. - odparł, potwierdzając pytanie, które sam zresztą wywołał swoimi słowami. Sam jednak nie wiedział, co dokładnie jej proponuje, a więc nie drążył bardziej tego tematu. Szczerze ciekawiło go zaś, co odpowie na ostatnią, poruszoną przez niego kwestię, a musiał przyznać, że go zaskoczyła. Spodziewał się raczej kolejnego, a może nawet kilku pytań. Decyzją o pozostawieniu tego na kolejne spotkania spotkała się z przychylnością oraz zadowoleniem z jego strony, coś zaś wyrażał wyraz jego twarzy oraz łagodne spojrzenie, jakie jej posyłał. Trudno było dostrzec w tym teraz wcześniejsze rozbawienie i niezadowolenie. - Jeśli taka jest Twoja decyzja. W takim razie pozostaje nam chyba ustalić, kiedy porozmawiamy ponownie, a następnie będe musiał się oddalić. - odparł, powoli wstając zza stołu, posyłając jej pytające spojrzenie. Ewidentnie zostawiał jej kwestię decyzji co do tego, kiedy znowu się spotkają.
Powrót do góry Go down
Aenessa Velaryon
Aenessa Velaryon
Wiek postaci : 21 dni imienia
Stanowisko : Czarna owca Velaryonów
Miejsce przebywania : Driftmark
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t438-aenessa-velaryonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t526-aenessa-velaryon#807https://ucztadlawron.forumpolish.com/t440-what-if-i-fall-oh-but-darling-what-if-you-flyhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t691-korespondencja-aenessy-velaryon

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth EmptyWto 17 Mar - 19:07

Aenessa faktycznie mogła stanowić "nauczycielkę" w kwestiach lokalnej specyfiki - kultury, standardów i zwyczajów terenów znajdujących się na Północ od Gór Czerwonych. Jeśli tylko Aedalar wyraziłby takową ochotę, z chęcią podzieliłaby się całą swoją wiedzą na ten temat, bez grama kpiny z jego niewiedzy czy choćby cichego oceniania braków w rozumieniu "Północy". Przechyliła lekko głowę, słuchając o "odległych dziedzinach". Stwierdzenie to rodziło więcej pytań, niż odpowiedzi, ugryzła się jednak w język, gdy któreś z nich próbowało wyrwać się na światło dzienne. Zobowiązała się, że w dniu dzisiejszym nie będzie go już dłużej męczyć i zamierzała dotrzymać danego na prędce słowa. Mieli czas, pobyt żadnego z nich raczej nie miał zakończyć się wkrótce, byłaby jeszcze szansa zaspokoić zjadającą ją od wewnątrz ciekawość. Wystarczyło nieco cierpliwości - matka twierdziła, że młodej Velaryonównie brakowało jej nieco, może więc obecna sytuacja stanowiła dla niej lekcję i tejże cnoty, prócz tylko pogłębiania jej wiedzy o najnowszym podboju Żelaznego Tronu.
- Jutro raczej nie dam rady, ani pojutrze... - zamyśliła się rozważając, kiedy znó nadarzyłaby się okazja, by w jej planie dnia pojawiła się podobna luka pozwalająca na odbycie dłuższej rozmowy z tym szczególnym gościem królewskiego dworu. Trudno było jej określić, kiedy nadarzy się podobna sposobność - jej codzienność nie była wcale aż tak usttrukturyzowana, nie dało się przewidzieć dokładnie co przyniosą kolejne godziny i doby. Mimo to Aenessa gotowa była podjąć ryzyko wyznaczenia spotkania na możliwie bliski, dość konkretny termin. W ostateczności, gdyby coś jej wypadło, nie byłoby żadnej ujmy w przeproszeniu nowego znajomego i zaproponowaniu alternatywnej daty. Wydawał jej się tak ogromnie sympatyczny, że bez wątpienia nie chowałby urazy za podobny obrót spraw, zwłaszcza gdy byłby on niezależny od jej osoby.
- Za dwa dni, dwie godziny po południu? Odpowiada to księciu? - rzuciła w końcu swą propozycję, również wstając ze swojego miejsca, zerkając ku niemu z optymizmem wypisanym na twarzy. Niewątpliwie liczyła, że przytaknie tej sugestii i już niedługo lista, którą zamierzała już tego wieczoru rozpocząć, przyda jej się wkrótce. Szkoda, że nie mogła z nikim jej zwalidować - większość mieszkańców Czerwonej Twierdzy nie zrozumiałoby zapewne, co też kierowało nią by dążyć do tak nietypowych kontaktów. Miała wszak kontakt z całą rodziną królewską, a oto poświęcała swą uwagę jednemu z ogólnie pogardzanych Południowców. Mimo to nie zapraszała tłumaczyć się z własnych znajomości, z chęci zrozumienia tych odmiennych nieco osób, które wbrew woli rodzin rzucone zostały na pastwę Królewskiej Przystani. Jeśli tylko ktoś mógł uczynić ich życie bardziej znośnym, to podjęłaby się tego zadania. Z taką właśnie myślą podjęła się żegnania się z rozmówcą, a choć zawahała się podając mu dłoń, kurtuazyjny pocałunek złożony na jej wierzchu był jak najbardziej przyjemnym zakończeniem pogawędki, pozostawiając rumieniec na jej policzkach i uśmiech na jej ustach. Wprowadzona w wyśmienity humor mogła powrócić do swych obowiązków dwórki.

THE END
Powrót do góry Go down
Sponsored content

We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty
Temat: Re: We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth   We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth Empty

Powrót do góry Go down
 
We may sit in our library and yet be in all quarters of the earth
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Retrospekcje :: Zakończone-
Skocz do: