Share
 

 Boży Gaj

Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Boży Gaj Empty
Temat: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob 7 Gru - 17:35



Boży Gaj

Boży Gaj Czerwonej twierdzy to akr ziemi porośnięty wiązami, olchami i topolami przylegający do Czarnego Nurtu. Wśród wszystkich tych roślin znajduje się także jedna wyróżniająca się spośród pozostałych - jest to olbrzymia olcha, której gałęzie porośnięte są winoroślami. Drzewo jest na tyle duże, że jego liście praktycznie nie przepuszczają słońca.

Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob 4 Sty - 3:47

28 VII 165

Droga do Królewskiej Przystani okazała się być dość długa i nużąca, a dobiegła końca dopiero pod koniec księżyca, niemalże w przeddzień królewskiej koronacji.
Jako dziecko – przed stratą brata, a może i nawet jeszcze nim zmarł jej ojciec – zapewne byłaby podekscytowana perspektywą podróży do… gdziekolwiek, tak na dobrą sprawę, nie wspominając już o samej stolicy, sercu Westeros. Teraz jednak była chętna tylko dlatego, żeby wyrwać się z Wysogrodu, żeby poprzebywać z ludźmi, którzy nie są jej rodziną, żeby poobserwować i nauczyć się czegoś nowego… a jakaś jej część pragnęła nawet spotkać się z Taedherem Baratheonem, którego wszak miała wziąć za męża już za nieco ponad księżyc. Koniec końców jednak najważniejsze były warunki pokoju z Dornijczykami, a konkretniej: informacja, co dokładnie nowy król osiągnął w sprawie wielu ciał, gnijących w piaskach dornijskich pustyni. Z tej okazji początkowo rozważała zabranie do Królewskiej Przystani jedynie czarnych sukni, żeby w milczącym proteście przypomnieć Baelorowi, że był jej to winien, był im to wszystkim winien, jednak… w pewnym sensie miała już dość żałoby. Minął już ponad rok i choć wciąż czuła przytłaczającą bezsilność, musiała iść dalej. Czy chciała, czy nie.
Królewska Przystań była wielkim rozczarowaniem, które o wiele lepiej prezentowało się z daleka, niż z bliska, zwłaszcza gdy już zobaczyło się paskudne, prowizoryczne chaty stłoczone za miejskimi murami, a do nozdrzy dotarł okropny fetor tego ogromnego miasta. Stolica okazała się być niczym w porównaniu ze Starym Miastem, w którym nie można było uświadczyć takiej biedy i takiej paskudnej woni, a mimo to miała w sobie wielką chęć poznania tego brudnego, zatłoczonego miasta, które obserwowała z grzbietu konia, kierując się wraz z resztą Tyrellów do Czerwonej Twierdzy. Ta była ogromna, to musiała przyznać, jednak jej styl budził niesmak Ceryse, przyzwyczajonej do pięknego Wysogrodu, jego strzelistych wież, urokliwych dziedzińców, marmurowych kolumn i ścian porośniętych bluszczem i różami. Przy jej rodzinnym mieście królewska twierdza bledła w dokładnie ten sposób, co cała stolica przy Starym Mieście… po wszelkich formalnościach, jakich wymagał przyjazd lorda Wysogrodu do Czerwonej Twierdzy, i po tym, jak zostały pokazane im komnaty, w których mogli wypocząć, ciemnowłosa usnęła, zmęczona podróżą.
Następnego dnia wstała i pozwoliła służbie zająć się kwestią swego ubioru czy fryzury. Koronacja miała odbyć się dopiero nazajutrz, ale już dziś zaczynały się pierwsze polityczne gry z udziałem jej rodziny; w większości zapewne miały jednak one polegać na formalnościach i wymianie grzeczności. W końcu opuściła komnaty i skrzydło zamku przeznaczone dla gości, po raz pierwszy od długiego czasu przywdziewając suknię nie w czarnej, a ciemnozielonej barwie. W Królewskiej Przystani mimo wszystko było chłodniej, niż w Wysogrodzie, więc miała na sobie zarówno jedwabną koszulę pod suknią, jak i lekko zdobione we wzory cienkie pończochy. Sama suknia zaś była pozbawiona dekoltu, dopasowana i stosunkowo prosta, wykonana z nieco cięższego materiału niż ten, do których była przyzwyczajona; zieleń lśniła lekko, podobnie jak misterne wzory na klatce piersiowej i brzuchu – złote róże i delikatne winorośla. Rękawy były rozcięte na wysokości łokcia i długie, choć nie do ziemi. Włosy Ceryse były w większości ułożone i zaplecione w warkocz, chociaż część opadała swobodnie – z tyłu i po bokach.
W towarzystwie starszej przyzwoitki, jak nazywała w myślach swoją służącą, zaczęła krążyć po Czerwonej Twierdzy, a przynajmniej po tych jej częściach, które dostępne były gościom, aż w końcu nie zawędrowała do Bożego Gaju. Dzień był pogodny, a zapach Królewskiej Przystani – wyczuwalny nawet tu, niestety. Boży Gaj okazał się być tak nijaki, jak cała reszta tego, co wówczas widziała w stolicy, w porównaniu do jej domu. Boży Gaj Wysogrodu miał trzy piękne, wdzięczne drzewa, splecione praktycznie w jedno i rosnące nad niewielką sadzawką, tymczasem tu… nie było nawet czardrzewa. Jedynie zwykła, przeciętna do bólu olcha, doskonale oddająca rozczarowanie, jakim okazała się cała Królewska Przystań.
Powrót do góry Go down
Taedher Baratheon
Taedher Baratheon
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Dowódca wojsk rodu Baratheon
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t530-taedher-baratheonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t567-taedher-baratheon

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyNie 5 Sty - 21:56

Podczas gdy przyrzeczona mu dama musiała przebyć szmat drogi, co zajęło jej naprawdę wiele dni, Taedher w Królewskiej Przystani zabawiał się już od prawie księżyca, przyjeżdżając tu wraz z młodszym bratem Daerona, który miał za parę wschodów słońca oficjalnie nałożyć koronę na głowę. Bywał w stolicy nie raz i nie dwa, dlatego jego przyjazd podsumowało jedynie ciche westchnięcie.
Zbudził się rankiem w swój własny dzień imienia po wyjątkowo nużącym dniu, który spędził w Czerwonej Twierdzy, w komnacie, która została mu przydzielona, odkąd zawitał wraz z nowym królem. Gdyby był młodym chłopakiem, który jeszcze nie widział świata, to prawdopodobnie byłby pod wrażeniem wystroju i splendoru czerwonego zamku oraz swojej komnaty, ale tak się złożyło, że wizytował tu i tam, szczególnie w Wysogrodzie, do którego stolica się nie umywała. Tym razem zbudził się sam, a nie z pomocą służby, nie mogąc dłużej leżeć w łożu, zmęczony bezczynnością poprzedniego dnia. Służba przybyła na wezwanie i zaczęła zajmować się strojem, higieną i uczesaniem mężczyzny, któremu teraz służyli. Zbliżała się koronacja, więc chciał zapewnić sobie schludny wygląd, którego oczekiwano na takich uroczystościach, dlatego poszła w ruch brzytwa. Służący z wielką dokładnością pozbawił go każdego włoska zarostu, goląc Taedhera na gładko i przyciął jego ciemne włosy, które zdążyły mu już sięgnąć brody. Balwierz skrócił mu je tak, by dłuższe kosmyki ledwo sięgały uszu. Przyszedł czas na ubranie się. Taedher przywdział jeden ze swoich lepszych strojów, czyli skórzany kaftan sięgający do połowy uda z futrzanym kołnierzem wykonanym z królika i poszerzanymi barkami. Skóra, z której został wykonany, została zabarwiona na czarno. W pasie zapiął skórzany pas z klamrą w kształcie poroża jelenia, do którego przywiązał pochwę z rodowym mieczem.
W tym stroju zjadł śniadanie i opuścił skrzydło, w którym znajdowała się jego komnata. Eleganckim krokiem z wysoko uniesioną głową przemierzał korytarze, aż w końcu opuścił mury zamku, bowiem dotarły do niego słuchy, że Tyrellowie przybyli już do Królewskiej Przystani, a wśród nich z pewnością i Ceryse. Od służącej dowiedział się, w którym kierunku się udała, toteż po parunastu minutach poszukiwań w końcu odnalazł ją w Bożym Gaju. Ciekawe miejsce do spotkania wyznawczyni Siedmiu, nie można zaprzeczyć.
— Lady Ceryse Tyrell — odezwał się przyjemnym, niskim głosem i skłonił nieznacznie w pół, by oddać narzeczonej należyty szacunek. Zerknął również na jej przyzwoitkę w formie powitania. Ręce ukrył za plecami, splatając palce i stając twardo na ziemi, mimo delikatnego, pełnego gracji chodu, którym tu przybył.
— Nie spodziewałem się, że właśnie tu cię odnajdę, pani. Jak minęła podróż? Zapewne męcząca, a widok Królewskiej Przystani jeszcze gorszy — zaczął rozmowę, spoglądając na kostropate, koślawe drzewo, które miało podobno przypominać czardrzewo.
Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyPon 6 Sty - 3:57

Jedyne, co trzeba było przyznać tutejszemu bożemu gajowi, to to, że był całkiem spory, powietrze zaś było minimalnie czystsze, niż w reszcie Królewskiej Przystani, a przynajmniej z tego co czuła, przejeżdżając przez miasto w kierunku zamku, jednak teraz, dotarłszy do drzewa, które próbowało udawać czardrzewo, przystanęła w bezruchu, unosząc lekko głowę, by móc objąć wzrokiem koronę olchy, do której sięgały pnące się po pniu winorośla. Choć sam boży gaj nie był tak urokliwy jak ten w Wysogrodzie, ani tym bardziej nie było tu trzech potężnych czardrzew splecionych w jedno, Ceryse i tak czuła tu tę dziwną atmosferę, którą zawsze odczuwała wśród świętych drzew w rodzinnym zamku… może przez wspomnienia. Gdy jej ojciec jeszcze żył, wiele z ich wspólnych rozmów odbyło się właśnie w bożym gaju, w którym później wiele razy szukała ciszy i ukojenia; rzadko jednak je znajdowała. Podobnie dzisiaj drzewa i panujący tu spokój nie przyniosły jej wyciszenia – i nie tylko dlatego, że jej głowę zaprzątały myśli o o głupim bratanku, który z roku na rok coraz bardziej przypominał z twarzy Lyonela, o warunkach pokoju, czy wreszcie o parszywych Dornijczykach, którzy również zostali zaproszeni na koronację.
Drugim powodem był odgłos kroków gdzieś za nią, na co opuściła głowę, by następnie odwrócić ją w stronę przybysza. Na szczęście za swymi plecami nie ujrzała Dornijczyka, którego najpewniej by całkowicie zignorowała, a nikogo innego, jak Taedhera Baratheona. Odwróciła się w jego stronę, posyłając dyskretne spojrzenie służącej, by ta oddaliła się choć na pewną odległość. Delikatnie uniosła poły swej sukni, wysunęła lekko prawą nogę w przód i dygnęła, pochylając głowę, jednak zadbała o to, by nie przesadzić – nie chciała wyjść na służącą, a jedynie na dobrze wychowaną i pełną klasy. Dygnięcie nie było zbyt mocne, nie trwało za długo, a jej podbródek jedynie nieznacznie się obniżył, w tym czasie Ceryse zaś starała się dyskretnie przyjrzeć się swemu narzeczonemu. Wyglądał… lepiej, niż widziała go pierwszy raz, to z pewnością. Nie był zarośnięty i miał na sobie normalne ubranie, a nie niezbyt okazały, tanio wyglądający kaftan, który z konieczności podarował mu lord Leo, gdy Taedher wraz z jej kuzynem, Corwynem, gościli w Wysogrodzie. Wręcz przeciwnie: wyglądał na zadbanego, miał krótsze włosy, a na sobie miał czarny, skórzany kaftan z futrzanym kołnierzem – w skrócie, prezentował się niczego sobie, co musiała przyznać nawet ona. Dołek na jego brodzie boleśnie przypominał jej własnego brata, ale szybko odsunęła od siebie tę myśl… podobnie jak tę, która przypominała jej, że jej narzeczony był od niej o dziesięć lat starszy i jak na ten wiek trzymał się świetnie.
Mój panie – odezwała się niezbyt głośno, prostując się i patrząc Rogaczowi w oczy. Ręce ułożyła na podbrzuszu, splatając je w połach sukni. – Chciałam się przekonać, czy boży gaj Czerwonej Twierdzy ma się jakkolwiek do tego w Wysogrodzie – przyznała, a jej niechętny ton mógł zasugerować, jakie ma na ten temat przemyślenia. Przelotnym spojrzeniem obdarzyła olchę, marną imitację czardrzewa. – I istotnie; o wiele przyjemniej oglądało mi się ziemie wokół Różanego Traktu, niż samą stolicę – oznajmiła szczerze. Cóż, nic dziwnego; w końcu podróż w większości wiodła przez tereny należne do Reach, a także skraj Królewskiego Lasu, a obie te rzeczy nawet w najmniej urodziwych zakątkach prezentowały się o wiele lepiej, niż stolica, która imponować mogła głównie swymi rozmiarami… i odorem. Zaraz jednak upomniała samą siebie, że może nie powinna sobie pozwalać na taką szczerość w samym sercu królestwa, gdzie ściany z pewnością miały uszy… a drzewa? Kto wie.
Ty zaś, panie, słyszałam, że bawisz tu już od dłuższej chwili? – dodała po chwili nieco pytająco.
Choć już wkrótce miał odbyć się ich ślub, to wciąż byli sobie obcy, zdała sobie sprawę, wymieniając tak uprzejmości. Jakaś jej część wzbraniała się przed tym, by ten stan zmienić… wiedziała jednak, że im szybciej się przełamie, tym lepiej. W końcu wciąż był lepszy niż Arthur, nudny, głupi Arthur. Wciąż był jej drogą ucieczki od wspomnień i od rodziny.
Powrót do góry Go down
Taedher Baratheon
Taedher Baratheon
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Dowódca wojsk rodu Baratheon
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t530-taedher-baratheonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t567-taedher-baratheon

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyPią 10 Sty - 16:12

Co jak co, ale rzeczywiście w Królewskiej Przystani ta śmieszna, rozpołowiona olcha stanowiła wyjątkowo przyjemny punkt, w którym nie było czuć fetoru niższych pułapów miasta. Drugim takim miejscem były oczywiście pokaźne królewskie ogrody, które w oczach Taedhera mogły nawet konkurować z tymi w Wysogrodzie, choć nadal były na... straconej pozycji. Najstarszy Baratheon nie przepadał za stolicą, jednak potrafił docenić niektóre jej uroki. Gdyby Ceryse nazywała się Targaryen, a nie Tyrell, to z pewnością to miejsce miałoby zdecydowanie więcej uroku. Z drugiej strony... tak było lepiej. Zwłaszcza po wojnie i po tym, do czego sławetne smoki doprowadziły. Jedno było natomiast pewne bardziej niż cokolwiek innego - w Ziemiach Burzy brakowało i ogrodów i pięknych, bystrych dam pokroju Ceryse, dlatego Taedher korzystał z ich towarzystwa, póki mógł, licząc na to, że do ślubu rzeczywiście dojdzie.
Szatynka szukała tu chwili spokoju, jakiegoś ukojenia, tymczasem jej towarzyszowi rozmowy chodziło o coś zupełnie innego - zależało mu na zajęciu, na towarzystwie. On, w przeciwieństwie do narzeczonej, lubił przebywać pośród ludzi, rozmawiać z nimi i delektować się rozmowami prawie na równi z przyjemnościami, które przynosiła mu walka mieczem. Zerknąwszy na rozpołowioną olchę po raz kolejny, przypomniał sobie swoje pierwsze zwycięstwo w turnieju i radość, jaka mu tego dnia towarzyszyła. Nie zapominał również o stresie, jednakże musiał sobie z nim poradzić, żeby cokolwiek osiągnąć. Był to jego motor do dalszych działań, a w szczególności sukcesów, które odnosił. Dygnięciem Ceryse został zmuszony do wrócenia do niej niebieskimi ślepiami.
— Pamiętam, gdy jako dziecko pierwszy raz wyjechałem do Królewskiej Przystani. Liczyłem na piękne fasady, wspaniałych rycerzy i piękne damy. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem i przede wszystkim poczułem wielkie miasto, pełne stłoczonych niczym mrowie ludzi, nad którym górowała Czerwona Twierdza — przyznał z niesmakiem, dobitnie wyrażając swoją opinię odnośnie stolicy, która, cóż, na pewno była bardzo zbliżona do tego, jak Królewską Przystań widziała Ceryse, choć ona miała jeszcze większą szansę na rozczarowanie, pochodząc z pięknego Wysogrodu, którego przepych zrobił na nim niemałe wrażenie.
— Niespełna od księżyca, moja pani. Przybyłem tu wraz z królem Baelorem, który wracał do zdrowia ze Smoczym Rycerzem w Końcu Burzy. Uwierz mi, że oczekiwanie na koronację nie sprezentowało mi żadnych atrakcji, a dziś wypada mój dzień imienia — odpowiedział siostrze Lyonela bez pośpiechu. Przez moment wodził ślepiami po okolicy, jednak w trakcie rozmowy zawsze wolał utrzymywać kontakt wzrokowy, toteż szybko wrócił spojrzeniem do Ceryse, unosząc na koniec kąciki ust. Nie był pewien, czy o tym wiedziała. Ba, wydawało mu się, że raczej nie, jednakże może w jakiś sposób miło go zaskoczy?
Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob 11 Sty - 2:01

Wysogród to to na pewno nie jest – skwitowała, kiwając lekko głową na znak, że ma podobne odczucia, co Taedher. On miał okazję być tu jako dziecko… przed wojną, długo przed nią. Królewska Przystań przez cały ten czas zapewne nie zmieniła się za bardzo i wciąż była rozczarowaniem dla kolejnych, którzy tu przyjeżdżali. Choć do Baelora była nastawiona niechętnie, miała nadzieję na to, że nieprędko odbędzie się kolejna ceremonia, na której wypadałoby się jej zjawić, a nawet jeśli… to będzie miała wtedy wymówkę, by się tu nie wybierać. Jak pomocnie podpowiedziały jej własne myśli, takową na pewno byłaby bardzo zaawansowana ciąża czy okres bezpośrednio po porodzie, ale do tego na pewno się nie spieszyła.
Życzę więc wszystkiego dobrego, panie – odezwała się wręcz odruchowo, zanim zdążyła zastanowić się bardziej nad tym, co właśnie usłyszała. Tak naprawdę nie chciała rozmawiać o Baelorze, ani o Smoczym Rycerzu, ani o Targaryenach w ogóle, dlatego skupiła się na drugim elemencie wypowiedzi swego narzeczonego. Nie zdawała sobie sprawy, kiedy przypada jego dzień imienia; nie przypominała sobie, by w ogóle kiedykolwiek rozmawiali na ten temat. W jej głowie znowu pojawiła się ta natrętna myśl o dzielącej ich różnicy wieku, jednak odsunęła ją od siebie. – Gdybym wiedziała, z chęcią przygotowałabym dla pana jakiś podarek ode mnie i mojej rodziny, jednak… będzie musiał mi pan wybaczyć. Ale za to… – dodała z lekkim uśmiechem, urwała jednak przy końcówce, by postawić w stronę Taedhera kilka kroków, skracając dystans między nimi. Nie czuła się tu na tyle pewnie, by pozwolić sobie na wypowiedzenie tego, co jej przyszło na myśl, na głos, nawet jeśli w pobliżu zdawała się być jedynie służąca; zdała sobie z tego sprawę, gdy zaczęła mówić, stąd raptowna przerwa.
Sesīr se dārys kessa biarvī manaeragon aōha brōzio tubis – mruknęła cicho. Choć podeszła bliżej, wciąż wolała zasłonić swoją ironię nie tylko językiem valyriańskim, ale i ściszeniem głosu. W zasadzie nie wiedziała, jaki stopień zaawansowania w mowie smoczych lordów osiągnął Taedher… a to był ciekawy sposób na dowiedzenie się.

(Nawet król będzie obchodził pana dzień imienia.)
Powrót do góry Go down
Taedher Baratheon
Taedher Baratheon
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Dowódca wojsk rodu Baratheon
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t530-taedher-baratheonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t567-taedher-baratheon

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyCzw 16 Sty - 2:23

— Owszem, do stolicy Reach Królewskiej Przystani baaardzo daleko. Nie dziwi mnie, że Tyrellowie pojawiają się tutaj tylko na istotnych wydarzeniach — przyznał narzeczonej otwarcie, zerkając na nią niebieskimi oczami. Zastanawiał się, czy na przykład Tullym bądź Starkom stolica imponuje. Szczególnie tym ostatnim, którzy byli praktycznie dzikusami. Na Północy z pewnością nie mogli ujrzeć bogactwa i tłumów, bo, o ile dobrze pamiętał, Północ może i była ogromnym obszarem, ale również wyjątkowo pustym oraz niezamieszkałym. Nigdy nie wybrał się na podróż dalej, niż Trident sięga, ale kompletnie tego nie żałował. Nie sądził by było tam coś albo ktoś imponujący, aczkolwiek zobaczenie sławetnego muru kusiło go za dzieciaka.
— Dziękuje, moja pani. Rzeczywiście mogłem poinformować cię wcześniej, jednak nie spodziewałem się spotkania przed koronacją. Niemniej podarek z twojej strony byłby mi miły nawet gdy będzie spóźniony — odpowiedział szatynce, unosząc lekko kącik ust, opierając rękę na biodrze. Jako że już wkrótce będą małżeństwem, to Ceryse mogłaby coś interesującego mu zaoferować. Coś, dzięki czemu mógłby chociaż trochę lepiej ją poznać. Wszak nie spędzali ze sobą tyle czasu, ale i tak mieli dużo szczęścia. Przecież niektórzy przyszli małżonkowie pierwszy raz widzieli się dopiero na ślubnym kobiercu. Po pierwszej żonie było to dla Taedhera znacznie istotniejsze, mimo iż Olenna nie zachwyciła go ani na samym początku, ani w trakcie małżeństwa, a wypełnianie obowiązków małżeńskich wychodziło jej koszmarnie. Nic dziwnego, że ochoczo wyruszył na wojnę.
Kiedy Ceryse co ruszy przypominała sobie o tym, że jej narzeczony jest aż dziesięć lat starszy, Taedhera nie zajmował wiek swojej przyszłej małżonki, bo w sumie czemu miałby. W końcu to nie on tu był dziesięć lat młodszy, prawda? W odwrotnej sytuacji zapewne sam miałby jakieś obiekcje, które może nawet by zgłosił. Oderwał na moment wzrok od damy, spoglądając ponownie na olchę, gdy do uszu mężczyzny dotarł głos Ceryse w zupełnie innym, niezbyt lubianym przez niego języku. Taedher zmarszczył czarne brwi i zacisnął zęby. Domyślił się, że chodzi o jego dzień imienia oraz zrozumiał, że Ceryse wspomniała króla, ale cała reszta była dla niego wielką zagadką.
— Król w mój dzień imienia co takiego zrobi? Wybacz, pani, lecz mój poziom valyriańskiego nie jest najwyższy. W trakcie nauki znacznie lepiej szło mi rachowanie — przyznał w końcu. Nie był zadowolony z faktu, że Ceryse tak szybko odnalazła jego słaby punkt. Ba, nawet go to rozdrażniło, a lewa ręka, którą trzymał teraz za plecami, zacisnęła się w pięść. Tak właśnie próbował hamować nad złością z powodu urażonej dumy. Nie tego oczekiwał po tej rozmowie.
Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyCzw 16 Sty - 19:38

Kiwnęła głową z lekkim uśmiechem na słowa Taedhera. To nie był jedyny powód, dla którego Tyrellowie z rzadka wybierali się do Królewskiej Przystani; innym był chociażby fakt, że przez ostatnie lata trwał podbój Dorne, przez który nastąpiło ogólnie ograniczenie tego typu wycieczek, a po śmierci Lyonela nikt z Wysogrodu raczej nie był chętny do spoufalania się z Koroną, może tylko za wyjątkiem lorda Leo, który ochoczo udzielił wsparcia w wojnie… a i nie byli tu specjalnie zapraszani. Może gdyby Baelor był bardziej rozsądny, może gdyby nie przyzwalał Dornijczykom na robienie tego, co im się żywnie podoba, podejście Tyrellów do Targaryenów byłoby inne i częściej by tu gościli.
Nieco arogancka uwaga Baratheona z jednej strony ją podirytowała. W końcu faktycznie, pochodziła z bogatej rodziny i miała spore możliwości, co oznaczało tyle, że mogła zlecić wykonanie jakiegoś prezentu dla niego i nie musiałaby nawet zwracać większej uwagi na to, ile takowy by kosztował; jednak nie oznaczało to jeszcze, że powinien w ten sposób wykorzystywać majątek swojej przyszłej żony. Z drugiej strony jednak w pewnym sensie… podobało się jej to. Był tak różny od Arthura Hightowera, który niemalże się przed nią płaszczył i robił z siebie błazna, byle tylko jej zaimponować; to było wręcz… odświeżające. Intrygujące w taki sposób, ze faktycznie, mimo budzącej się w niej lekkiej złości, miała ochotę coś mu podarować, nawet w ramach spóźnionego prezentu.
W takim razie… zobaczymy – odparła enigmatycznie, odgarniając niesforny kosmyk włosów z twarzy, na razie bowiem nie wiedziała, czy faktycznie się na to zdecyduje. Baratheon z pewnością miał już rozbudowane ego i nie była pewna, czy powinna się do tego dokładać, skoro nie miała zamiaru być jedynie posłuszną, cichutką żoną, która wychowuje mu kolejne dzieci, wypluwając je z siebie jak na zawołanie.
Jej chęć zachowania dyskrecji została szybko strzaskana przez Rogacza, który zwyczajnie nie zrozumiał ponad połowy słów, które właśnie wypowiedziała w valyriańskim, języku, za którym przepadała i w którym nie tylko czytywała księgi, ale i chętnie prowadziła rozmowy z innymi – chociażby z Lyonelem przed jego wyjazdem na wojnę, choć wtedy jej poziom zaawansowania był o wiele niższy. Tym samym jednak odkryła jego słabość, która mogła jej otworzyć furtkę na różne rzeczy – zarówno z potencjalnie pozytywnym skutkiem dla jej przyszłego męża… jak i takie, które mogły zadziałać na jego szkodę. A jego mina! Och, jakże nieprzyjemnie było przyznawać się do niewiedzy, czyż nie?
Nawet on będzie obchodził pana dzień imienia – odparła cicho, obserwując uważnie twarz Taedhera. Nie miała zamiaru go upokorzyć ani ośmieszyć, ale tylko od niego teraz zależało, jak ta rozmowa potoczy się dalej; czy da się ponieść tej złości i zranionej dumie?
Powrót do góry Go down
Taedher Baratheon
Taedher Baratheon
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Dowódca wojsk rodu Baratheon
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t530-taedher-baratheonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t567-taedher-baratheon

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyCzw 23 Sty - 21:42

Z drugiej strony czego Tyrellowie mieliby szukać na królewskim dworze? Czy kiedykolwiek dumne, złote róże zastanawiały się nad tym, by stać się niezależnym od korony królestwem? A może bunty i rewolucje były poniżej ich godności? W końcu w ten sposób zbliżyliby się do Dorne, które przez wiele lat nie ulegało dynastii Targaryenów, stawiając opór raz za razem. Wtedy mieliby ze sobą wiele wspólnego, czego zapewne żaden członek rodu Tyrellów nie chciał. Baratheoni i Ziemie Burzy nie byli tak istotni dla królestwa, jak Wysogród oraz Reach, toteż tutaj nie było się nawet nad czym zastanawiać.
Gdyby jakaś arogancka kwestia nie padła w ich rozmowie, to Taedher nie byłby sobą. Mimo prób tłamszenia przez matkę jego ego nadal dawało się we znaki, a na dodatek wyrósł na buca, co czasami starał się ukrywać w granicach rozsądku. Lubił prowokować innych i patrzeć jak zareagują na jakieś niekoniecznie sympatyczne słowa, aczkolwiek tym razem jego uwaga była bardziej lekkomyślna, niżeli przemyślana, zakrawająca poniekąd na formę naturalnego flirtu z przyszłą małżonką. Nie zastanawiał się nad tym, co teraz myślała, a jedynie czekał niecierpliwie na odpowiedź. I się doczekał.
— Będę wypatrywał znaków na niebie i ziemi, moja pani — odpowiedział jej niższym, nieco ściszonym głosem, zerkając na ciotkę obecnego lorda Wysogrodu z góry. Niebieskie oczy mężczyzny zdawały się błysnąć pełne ciekawości, co Ceryse mogła uchwycić, jeśli akurat na niego patrzyła. Ceryse nie wiedziała, że posłuszną i cichą żonę już miał. Żonę, która zanudziłaby go na śmierć, gdyby nie wojna, w której trakcie sama zmarła. I całe szczęście, że do tego doszło. Drugi syn Borrosa mógł teraz odetchnąć pełną piersią, uwolniony od nieudanego małżeństwa. Przydałaby mu się chwila wolności, ale Olyver skutecznie zadbał o to, by nie miał na to zbyt wiele czasu. Wszystko układało się bardzo przyjemnie do momentu, w którym wyszła jego nieznajomość tego przeklętego przez bogów języka. Po raz kolejny zmarszczył ciemne, gęste brwi, które niczym chmury burzowe otaczały jego niebieskie spojrzenie, jednak twarz Taedhera szybko się rozpromieniła, gdy Ceryse, zamiast zrobić z niego głupca, wyjaśniła mu znaczenie słów niedawno przez nią wypowiedzianych.
— Rzeczywiście. Uczta przypadnie wschód słońca po mym dniu imienia. Liczę na to, że będzie nam dane razem porozmawiać. Powiedz mi, pani, skrywasz w sobie jeszcze jakieś talenty, prócz do harfy i języków? — pociągnął temat. Liczył na to, że osoby odpowiadające za przygotowanie uczty posadzą Reach wraz z Burzą i będą mieli parę godzin na rozmowy przy jadle i winie. Szkoda, że rzeczywistość miała okazać się zupełnie inna.
Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyCzw 23 Sty - 22:20

Mogła. Mogła zrobić z niego głupca, i to bardzo łatwo, może nawet w jakiś spektakularny sposób, który zafundowałby jej nie tylko chwilową zwadę z narzeczonym, ale i długotrwały niesmak po tej sytuacji, być może nawet rzutujący na relacje między rodami, kto wie, ale… nie zależało jej na tym. Nie teraz. W końcu co miałaby w ten sposób osiągnąć? Osobistą satysfakcję na te kilka minut… w imię czego? Tylko utrudniłaby sobie życie. A tak dowiedziała się na jego temat kolejnej ciekawej rzeczy, którą kiedyś mogła w taki czy inny sposób wykorzystać, i na ten moment w zupełności jej to wystarczyło. Jeżeli zaś sposób, w jaki jego twarz się rozpromieniła po tym, jak mu odpowiedziała, ją rozbawił, to nie pokazała tego na zewnątrz, jak zwykle.
Cóż, porozmawiać możemy każdego dnia, dopóki tu jesteśmy; aczkolwiek jeżeli nas wspólnie usadzą, to z przyjemnością, panie. – Teraz widzieli się w zasadzie jedynie przy okazji koronacji i nie było dużo czasu na spotkania towarzyskie, natomiast po ślubie… mieli na rozmawianie ze sobą resztę swoich żyć, więc nie czuła teraz wielkiej potrzeby spędzania dużej ilości czasu z Taedherem; w końcu, tak czy siak, mieli być małżeństwem. Chyba że Ceryse stanie się przedwczesną wdową, podobnie jak jej własna matka, bratowa… czy nawet Meredith Baratheon, to wtedy jednak mieli tego czasu mniej. – Chociaż gdyby okoliczności były inne, powiedziałabym, że na uczcie moglibyśmy również razem zatańczyć, ale nie sądzę, by był na to odpowiedni… nastrój.
Biorąc pod uwagę to, jak milutki i uroczy był do tej pory Baelor wobec Dornijczyków, nie spodziewała się pomyślnych warunków pokoju – to znaczy takich, które odejmowałyby zadośćuczynienie za wyrządzone przez nich krzywdy, na czele ze śmiercią jej brata, który przecież tylko wykonywał rozkazy poprzedniego króla, nikogo innego! Nie widziała nawet w jego koronacji powodu do świętowania
Ale może po uczcie… – zasugerowała w lekkim zamyśleniu i urwała, jakby nagle sama nie do końca wiedziała, czy powinna w ogóle mówić takie rzeczy.
Powrót do góry Go down
Taedher Baratheon
Taedher Baratheon
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Dowódca wojsk rodu Baratheon
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t530-taedher-baratheonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t567-taedher-baratheon

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyWto 28 Sty - 2:21

Widać było, że Ceryse nie żyła chwilą w przeciwieństwie do swojego przyszłego męża, któremu jedynie czasami zdarzało się rozmyślać o tym, jaki wpływ będzie miało jego zachowanie na przyszłość. Oczywiście nie robił tego aż tak rzadko, ale powiedzmy, że nie był to dla niego znaczący priorytet w każdej rozmowie. Był jednak w pewnym sensie podobny do Tyrellówny - niektóre kwestie, asy w rękawie, zostawiał na później, pozornie nie zwracając na nie na początku uwagi, jednakże wykorzystując posiadaną informację, gdy przyjdzie odpowiedni czas, by zrobić z niej jak największy użytek.
Gdyby tylko wiedział, jak w tym momencie odbiera go Ceryse i że rozbawiła ją jego reakcja, zapewne zagotowałby się ze złości. Na jego szczęście, a może również na jej?, trzymała swoje emocje skrzętnie schowane pod pazuchą i nie pokazywała po sobie niczego, co mogłoby Rogacza w jakiś sposób urazić.
— Zgadza się. Liczę na to, że wykorzystamy ten wspólny czas w Królewskiej Przystani najlepiej, jak możemy. — Zwłaszcza że rychło ślub się zbliżał, a oni jeszcze nie wiedzieli, czego mogą się po sobie spodziewać. Taedher chciał dać jej się poznać z różnych stron, tymczasem Tyrellówna chyba przedstawiała się jedynie z tej najlepszej, gdy z nim przebywała. Może rzeczywiście zależało jej na wyjściu za mąż i uwolnieniu się od irytującego bratanka, za którym nie przepadała? Taedher mruknął twierdząco i nieznacznie kiwnął głową, postępując krok do przodu, dając jej znać, że przechadzka byłaby mu rada. Stanie w jednym miejscu powoli robiło się męczące.  
— Niestety, uczta prędzej będzie przypominała uroczystość pogrzebową, niźli prawdziwą biesiadę, choć przyznam, że nie mam zamiaru dłużej trwać w żałobie po bracie oraz po zmarłym królu — odpowiedział zgodnie z prawdą swoim niskim, przyjemnym dla ucha głosem, wskazując jej drogę oraz oferując ramię, o które mogłaby się oprzeć, czy podtrzymać, jeśli miała takową ochotę. Wychodził z założenia, że zbyt długie płakanie po zmarłych negatywnie wpływa na tych żyjących. Jej sugestia sprawiła, że z zainteresowaniem zwrócił ku Ceryse niebieskie spojrzenie.
— Po uczcie...? — zapytał cicho, patrząc na ciotkę lorda Wysogrodu, zwalniając kroku. Jasne zęby rycerza błysnęły w nieznacznym półuśmiechu. Potraktował to jako zaproszenie. Bardzo intrygujące zaproszenie.
— Cóż, nie śmiałbym odmówić — odparł nieco niższym tonem, w którym rozbrzmiało swego rodzaju zadowolenie.
Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyWto 28 Sty - 3:11

Oczywiście, że ukrywała swoje prawdziwe emocje – nie od dzisiaj zresztą. Nigdy nie była bardzo ekspresywna, nawet jako dziecko; ożywiała się jedynie w towarzystwie ojca, a później i Lyonela, pozwalając sobie przy nich okazać o wiele więcej, niż przy innych… i tak jej zostało do teraz, gdy jeszcze bardziej niż kiedykolwiek pilnowała się, by nie pokazać czegoś, co mogłoby jej potencjalnie zaszkodzić. Czasami puszczały jej nerwy i nie wytrzymywała, co zdarzało się jej nawet przy bratanku, jednak przy Taedherze była do tej pory… bardzo ostrożna. Może za bardzo. Może powinna pokazać więcej, pokazać, że nie powinien następować jej na odcisk, bo z przyjemnością uprzykrzy mu życie; może powinna wybadać także granice tego, na co sama mogła sobie pozwolić. Jednak w pewnym sensie nie czuła się na to jeszcze gotowa, jakby na razie nie chciała ryzykować, że Baratheon zerwie zaręczyny na nieco ponad księżyc przed ślubem, albo że sam zacznie uprzykrzać jej życie.
Kiwnęła lekko głową i przywołała na twarz cień uśmiechu. Ten jednak szybko zniknął; kolejne słowa Taedhera trąciły nieodpowiednią strunę w jej duszy, i aż poczuła na nie lekki ścisk w żołądku. A ile ona trwała w żałobie? Rok… ponad rok. Nawet jeżeli dzisiaj jej suknia była w rodowych barwach, to wciąż miała ją w sercu, czy tego chciała, czy nie… natomiast lord Baratheon zmarł ponad pół roku po Lyonelu, a jego brat najwyraźniej chciał już ruszyć dalej. Oczywiście, mężczyźni inaczej radzili sobie z uczuciami, ze stratą bliskich, a przynajmniej tak sądziła. Leo też nie pokazywał bólu po utracie ojca za długo, jednak ona zachodziła w głowę: jak? Jak byli w stanie zepchnąć to w głąb siebie, albo całkowicie się tego pozbyć, i po prostu żyć dalej, pozostawiając te okropne wydarzenia za sobą? Chwyciła ramię mężczyzny, próbując złapać równowagę nie tylko zewnętrzną, ale i tą wewnętrzną.
Może król nas jeszcze zaskoczy – odparła ciszej, niż odzywała się przez całą tę rozmowę, siląc się na w miarę lekki ton, jednak nawet sama była świadoma, że wychodziło jej marnie. Zacisnęła lekko zęby i przełknęła ślinę, nagle boleśnie świadoma każdego swojego ruchu i oddechu. Przez tę wzmiankę o żałobie i rozmyślania w większości straciła ochotę na tę rozmowę na pograniczu flirtu, którą o dziwo sama zainicjowała… ale pozostało w niej wrażenie, że po uczcie będzie potrzebowała prawdziwej rozrywki i rozluźnienia. Kto wie, może zapewni jej to Baratheon. – Tak właśnie myślałam – odpowiedziała, unosząc głowę, żeby posłać spojrzenie mężczyźnie. Usiłowała zachować spokój i może nawet zbyt agresywnie jak na siebie próbowała wdrożyć się z powrotem w rytm rozmowy, który nagle został zaburzony tak prostą wzmianką, która jednak na nią podziałała… mocniej, niż powinna.
Powrót do góry Go down
Taedher Baratheon
Taedher Baratheon
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Dowódca wojsk rodu Baratheon
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t530-taedher-baratheonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t567-taedher-baratheon

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyWto 28 Sty - 23:12

Grała przed nim najlepszą wersję siebie, a on, mimo że starszy dziesięć lat i już po jednym małżeństwie, nie dostrzegał tego, co oznaczało, że albo nie był zbyt bystry, albo Ceryse świetnie grała swoją rolę przyszłej żony, idealnie wpasowując się w potrzeby swojego narzeczonego odnośnie kobiet. Podobne do Olenny mógł mieć na raz, jeśli tylko by chciał, jednak na żonę był to tragiczny materiał, z którym jedynie się męczył, o czym boleśnie zdążył się przekonać na własnej skórze. Dacie wiarę, że nie wspominał tego dobrze? Dlatego właśnie Ceryse, choć wycofana i chłodna, miała pewien interesujący dryg. Coś ciągnęło go do niej coraz mocniej, chociaż praktycznie się nie znali. Nie widziała tego, jak mógł się zachowywać. To, co teraz sobą prezentował, nie było pełnią jego możliwości. Co więcej, musiał brać pod uwagę również to, że wcale nie musiała czuć tego samego w jego obecności, jednakże patrząc na jej tajemniczą propozycję... miał możliwość interpretowania pewnych rzeczy na swoją korzyść.
Wszystko zapowiadało się tak dobrze, gdy przypadkiem Taedher trącił nie to wspomnienie, co trzeba. Zabrakło mu w tej chwili wyczucia, pewnej empatii, bo nie wziął pod uwagę, że kobieta była aż tak wrażliwa, by nadal tkwić w żałobie, choć bliskich straciła już jakiś czas temu. Czy radzenie sobie z uczuciami, aby na pewno było kwestią płci? Proste kobiety, które spotykał w karczmach, choćby matka jego bękarta, nigdy nie użalała się nad swoim losem i nie prosiła o pomoc. Ba, nawet mu nie powiedziała, że to właśnie jego syn. Sam musiał się domyśleć. Dobrze ją wspominał, choć nigdy więcej ze sobą nie legli. Z zadowoleniem przyjął dotyk, którym Ceryse go obdarzyła, łapiąc go za muskularne ramię, skrywane pod ubraniem. Nie wiedział, że potrzebowała stabilizacji zarówno fizycznej, jak i psychicznej, ale nie potrzebował tej informacji do szczęścia, choć zapewne czułby ogrom satysfakcji, gdyby dowiedział się, co stało za zachowaniem narzeczonej. Dostrzegł jednak zmianę w jej zachowaniu - konkretniej utratę tego animuszu i zaczepności, którą wcześniej kusiła, prowadząc rozmowę na bardzo sugestywne i nieco niebezpieczne tory, jakby zgasła na wspomnienie żałoby. O ile nie wiedział, że to właśnie z powodu jego słów oparła się o jego ramię, o tyle rozumiał, że z dalszego flirtu nici. Kwestii króla już nie poruszył, zmęczony tym, że targaryeńskie smoki atakowały ich zewsząd, dmuchając im swymi oddechami na karki. Nawet jeśli mógł zażartować sobie, że to na jego cześć król wyprawia ucztę, to wiedział, że nie tak chciałby spędzać swój dzień imienia. Niemniej, miał zamiar się dobrze bawić.
— Czyżbym wyglądał na takiego, pani? — zapytał, unosząc obie brwi. Nigdy nie zależało mu na robieniu niekulturalnych wypadów kobietom wysokourodzonym. Ba, był stosunkowo wierny nawet tej przeklętej Olennie, dlatego musiał skryć w sobie zaskoczenie jej odpowiedzią. Wbrew pozorom zależało mu na opinii niektórych osób, między innymi Ceryse. Przynajmniej na razie, dopóki nie zaszła mu za skórę.
— Duchy przeszłości mogą nam napsuć wiele krwi. Od niektórych lepiej się uwolnić. Przynajmniej po części — zaryzykował, podnosząc temat. Nie wiedział, czy dobrze trafił. Pod tym względem był poniekąd hipokrytą, bo sam nie potrafił uwolnić się od innych, które rzucały na niego cień raz za razem i sprawiały, że denerwował się chociażby nowym małżeństwem, które miało zostać przypieczętowane lada chwila.
Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySro 29 Sty - 2:00

Musiałby być skończonym idiotą lub ślepcem, by nie dostrzec tej zmiany w jej postawie i zachowaniu, nawet jeżeli starała się ją ukryć; szybko jednak pożałowała za szybko i zbyt pewnie wypowiedzianych słów. Gdy raz w życiu zainicjowała flirt, gdy jeden z nielicznych razów pokazała chociaż ułamek pewności siebie światu na zewnątrz, działo się to – traciła nad sobą panowanie z powodu słów, pozornie nieznacznych, a jednak będących niczym policzek, by zaraz w żałosnej próbie odzyskania kontroli powiedzieć coś, czego najwyraźniej nie powinna. Czy była słaba, tak długo pielęgnując w sobie ból z powodu straty brata? Sama nie wiedziała, czemu w to się pchała; nie powinna była w ogóle ryzykować, nie powinna tego zaczynać, nie powinna proponować, nie powinna w ten sposób odpowiadać, nie powinna, a jednak w pewnym sensie nie mogła się powstrzymać. Po co, żeby wsadzić kij w mrowisko? Potrząsnęła głową i przywołała na twarz uśmiech, przy tym mrużąc lekko oczy, by nadać sobie autentyczności, z zamiarem zagrania tego jako…
Spokojnie, panie; to tylko żart – odparła z wciąż uniesionymi kącikami warg, nie chcąc się przyznać, że tak naprawdę żałowała, że w ogóle to powiedziała, że zrobiła to tylko po to, żeby zapomnieć o wzmiance o żałobie i z powrotem wrócić do poprzedniego rytmu tej rozmowy. Może powinna przeprosić, stwierdzić, że nie miała nic złego na myśli, powiedzieć prawdę, ale lata odruchowych kłamstw i przede wszystkim duma jej nie pozwalały, w końcu wtedy poznałby jej słabość, a tego nie chciała.
Jednak Taedher i tak dotknął tego tematu. Jej mięśnie lekko się napięły, jednak starała się walczyć z własnym ciałem, by nie zacisnąć mocniej ręki na ramieniu mężczyzny. Uwolnić od duchów przeszłości… łatwo powiedzieć, miała ochotę sarknąć. Łatwo powiedzieć, gdy mieszkasz w miejscu, w którym na każdym rogu dostrzegasz coś, co robiłeś razem z utraconą osobą. Łatwo powiedzieć, gdy syn tej osoby wygląda i zachowuje się bardzo podobnie, dotkliwie przypominając o stracie. Łatwo powiedzieć, gdy mordercy wciąż nie zaznali sprawiedliwości, ba, byli zapraszani na koronację i królewską ucztę. Łatwo powiedzieć, gdy nie masz obowiązków, które pozwolą ci zapomnieć, gdy z własnego wyboru nie masz nawet komu się zwierzyć – i może powinna skorzystać z tej okazji, biorąc pod uwagę, kim mieli dla siebie być i to, że powinna zacząć mu ufać na tyle, by być w stanie to zrobić, jednak czuła, że jeżeli zacznie mówić, to pęknie, rozsypie się na tysiące kawałków tuż przed nim, tutaj, w bożym gaju Czerwonej Twierdzy, ze wszystkich miejsc na świecie. Jednak wszystko, co przychodziło jej teraz do głowy, a co mogłaby odpowiedzieć, sprowadzało się do jednego: cholernie trudno było uwolnić się od tych demonów, nawet gdy minął już tak długi czas.
Myślisz, panie, że kiedykolwiek ci, którzy walczyli w Dorne, się ich pozbędą? – spytała wreszcie, odwracając kota ogonem. Tym razem nie pytała po to, żeby go wybadać, żeby dowiedzieć się, czy jego coś dręczyło po tym, jak własnymi rękami sprawiał, że gorące piaski pokrywały się krwią; jedynie po to, żeby skierować uwagę na coś innego.

Rzut na blef: 20 + 12 z poziomu blefu + 12 z poziomu charyzmy + 4 z poziomu inteligencji = 48
vs Taedherowe k100 + 12 z poziomu siły woli + 3 z poziomu inteligencji
Powrót do góry Go down
Taedher Baratheon
Taedher Baratheon
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Dowódca wojsk rodu Baratheon
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t530-taedher-baratheonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t567-taedher-baratheon

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySro 29 Sty - 3:30

Czasami jak na nią patrzył, myślał o tym, że dzieli ich spora różnica wieku, jednak z drugiej strony nie była ona na tyle duża, by mógłby być jej ojcem. Czy przeszkadzało mu gdyby być mógł? Trudne pytanie i na pewno nie na teraz gdy czuł się jeszcze w kwiecie wieku i pozostawał pewny co do swojej atrakcyjności. Taedher nie wiedział, z jakimi emocjami musiała raz za razem mierzyć się Ceryse, jednak pragnął ją poznać taką, jaka była naprawdę, dlatego zachodził w głowę, co może skrywać za swoją chłodną maską, którą na co dzień nosiła. Owszem, nie powinna w ten sposób odpowiadać przyszłemu mężowi, ale mleko się rozlało i trzeba było iść dalej, przy okazji ponosząc konsekwencje swoich słów, jak choćby ciągnięcie tematu przez narzeczonego, który nie dał się omamić jej słodkim zapewnieniom i bagatelizowaniu sprawy. Nie z nim te numery, droga Ceryse. Rycerz ściągnął czarne brwi ku sobie, marszcząc czoło i wysuwając żuchwę do przodu w niezadowoleniu. Tyrellówna bardzo starała się ukryć popełniony błąd, ale tym razem ją przejrzał.
— Pani, znam się na żartach i doskonale widzę, że nie był to dowcip z twojej strony. Chcę usłyszeć prawdę, a nie słodkie, pozbawione wyrazu zapewnienia — odparł z niesmakiem, spoglądając na kobietę z góry. Choćby po jego twarzy było widać niezadowolenie, a i w głosie nie mogło tego zabraknąć, ponieważ Taedher w tym momencie w żaden sposób tego nie próbował ukrywać. Nie hamował się ze swoją reakcją, aczkolwiek ta i tak nie była na razie na tyle ostra, na ile być mogła w jego wydaniu.
I rzeczywiście łatwo było mu powiedzieć, kiedy sam także nie pozbył się swoich własnych duchów. Z takową myślą położył prawą rękę na głowni miecza odziedziczonego po ojcu, który ledwo dotarł do Końca Burzy z pola bitwy w trakcie Tańca Smoków. Choćby tego występku nie potrafił wybaczyć Dorzeczu, a i oni nie byli skorzy wyciągać ku Jeleniom ręki. A to był jedynie czubek góry lodowej spraw zaprzątających jego myśli i szargających nerwy. Niektóre nawet szarpały go całe życie albo przynajmniej odkąd pamiętał. Ceryse miała jednak wkrótce możliwość uwolnienia się od pięknego zamku przypominającego jej o wielkich stratach. Pytanie tylko, czy rzeczywiście chodziło o miejsce. Jak można było przypuszczać - nie tylko. Oboje będą musieli w końcu zmierzyć się ze swoimi cieniami, bądź ugiąć się pod ich ciężarem, a zapewne ani jedno, ani drugie nie lubiło uginać kolana.
— Część na pewno, niektórzy nigdy. Czas pokaże, jak to się skończy i czy to była ostatnia wojna z Dorne w najbliższych latach, czy czeka nas kolejny marsz na Słoneczną Włócznię — odpowiedział jej zgodnie ze swoimi myślami. Dornijczykom nie można było ufać. Już raz pokazali, że na Południu żyją tylko żmije i skorpiony, mordując z zimną krwią starszego brata Ceryse, czy atakując króla Daerona.


Rzut na siłę woli: 99+12+3=114
Nie okłamuj przyszłego męża.
Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySro 29 Sty - 22:42

Ściągnęła lekko wargi, nim zdążyła się powstrzymać, po czym jasno można było się domyślić, że jest niezadowolona z tego, z jaką łatwością przejrzał jej kłamstwo. Czy pozostawało jej teraz coś innego niż przyznanie się i powiedzenie prawdy? Obnażenie swojej słabości? Nie chciała. Milczała przez chwilę, odwracając wzrok i przesuwając spojrzeniem po otaczających ich drzewach. Nigdy nie lubiła, gdy przyłapywano ją na kłamstwie; czuła wtedy dyskomfort i mrowienie całej skóry, a czegoś podobnego doświadczała w dzieciństwie w nieco innych okolicznościach – gdy ktoś przyłapał ją na podsłuchiwaniu lub podglądaniu. Rzadko jednak kiedykolwiek… zależało na tym, by skonfrontować to kłamstwo z rzeczywistością. Arthur, dajmy na to, łykał jej kłamstwa o złym samopoczuciu niczym pelikan, a gdy była młodsza to członkowie rodziny, nawet jeżeli wiedzieli o jej napiętych relacjach z matką i o tym, jak bardzo obie udają, nigdy o to nie pytali. A teraz, cóż, w grę wchodziła urażona duma Taedhera.
Masz rację, sir – odparła, zwracając się niemal nieświadomie do narzeczonego bardziej formalnym tytułem, jakby chciała się zdystansować. Jej ton również stał się bardziej oficjalny i chłodny, a nawet jeżeli z powrotem skierowała wzrok na Taedhera, to ważyła każde słowo, jakie mogła w tej chwili wypowiedzieć, żeby nie popełnić kolejnego błędu i żeby nie zdradzić za dużo. Ale… co miałaby powiedzieć, żeby nie zdradzić za dużo? Jedynie przeprosić bez tłumaczenia przyczyn i przez to wypaść jeszcze bardziej niewiarygodnie? Po krótkiej przerwie w wypowiedzi, która brzmiała na urwaną, dodała:
Nie taka była moja intencja, ale i tak nie powinnam tego mówić. Muszę przyznać, że wzmianki i nawiązania do żałoby po bracie wciąż nie działają na mnie najlepiej, i starałam się to ukryć. – Zdecydowała się jednak na prawdę, nawet jeżeli nie całą, to jednak.
Tak bardzo chciała mieć obok siebie Lyonela, a nie swojego narzeczonego. Tak bardzo chciała, by brat powiedział jej teraz coś mądrego i ją przytulił, jak wtedy, gdy była małą dziewczynką i tak bardzo przeżywała śmierć ojca. Jemu mogła powiedzieć… praktycznie wszystko; ale czy była w stanie kiedykolwiek obdarzyć chociaż podobnym zaufaniem mężczyznę, u którego boku miała spędzić resztę życia? Z drugiej strony gdyby nie Lyonel i jego umowa z lordem Końca Burzy, teraz prawdopodobnie nawet by z Taedherem nie rozmawiała, nie zbłaźniłaby się w taki sposób, nie musiałaby się teraz tłumaczyć i czuć w ten sposób.
Nie odpowiedziała na ostatnie słowa Baratheona. W zasadzie to przeszła jej ochota nawet na prowadzenie tej konwersacji i miała ochotę spytać go, czy odprowadziłby ją do skrzydła dla gości, głównie po to, żeby nie rozstawać się w nieprzyjemnej atmosferze, a jednak… milczała. Miała wrażenie, że jest niekonsekwentna sama wobec siebie, co budziło teraz jej niezadowolenie, jednak jej wzburzone wnętrze nie pozwoliło jej na rozwiązanie tego w inny sposób.
Powrót do góry Go down
Taedher Baratheon
Taedher Baratheon
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Dowódca wojsk rodu Baratheon
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t530-taedher-baratheonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t567-taedher-baratheon

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySro 5 Lut - 2:42

I z łatwością dostrzegł jej ściągnięcie warg w skwaszoną, niezadowoloną minę, które potwierdzały to, co chwilę temu dostrzegł i jej wypomniał. Nie podobało mu się natomiast, że próbowała go okłamać. Wysunięta żuchwa wróciła na swoje miejsce, a brwi się rozeszły, jednak jedna z nich uniosła się w górę, czego nie starał się nawet ukrywać. W zamian zacisnął szczęki z chrzęstem z niezadowolenia, przyglądając się uważnie kobiecie, która miała zostać jego żoną, zaś ona... wodziła spojrzeniem po czymś zupełnie innym po tym, jak odwróciła od niego głowę. Domyślał się, że bycie przyłapanym na gorącym uczynku nie jest przyjemne i pewnie teraz próbuje wymyślić jakieś wytłumaczenie swojego niewłaściwego zachowania. Taedher przynajmniej właśnie na to w tym momencie czekał.
Ku jego zadowoleniu przyznała mu rację, jednak nie był to koniec. Ognisty temperament mężczyzny z jeleniem w herbie powoli zaczął się rozpalać, a naprawdę żaden człowiek nie chciał oglądać wściekłego Rogacza. Całe szczęście Ceryse nie zamierzała go podjudzać i całkiem sprawnie wyszło jej zduszenie ogniska, które próbowało się zatlić od iskry, którą rzuciła, zalewając suche gałęzie wiadrem wody.
— Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że wciąż cierpisz po stracie brata, Ceryse. Niemniej, nie powinnaś próbować tego przede mną ukrywać. Będziemy małżeństwem z woli naszych braci i, jeśli Siedmiu da, spędzimy ze sobą wiele lat. Chcę, żebyś następnym razem nie wahała się powiedzieć mi prawdy, a ja odwdzięczę ci się tym samym. — I zaufam. Taedher Baratheon wypowiadając te słowa, spojrzał na swoją narzeczoną inaczej, niż dotychczas. Jego niebieskie oczy wyrażały skupienie i determinację. Tyrellówna mogła się jedynie domyślać z tego, co przeszedł, o ile słyszała o Olennie i o tym, że ich małżeństwo szczęśliwe nie było, że zależy mu, by tym razem historia skończyła się względnie dobrze. Czy naprawdę było to takie dziwne, że chciał, by jego żona wiedziała, że może być z nim szczera? Gdy szatynka próbowała się zdystansować, on po raz pierwszy zwrócił się do niej po imieniu, a po chwili zbliżył się do niej i chwycił za przedramię, nieco powyżej wysokości nadgarstka. Chwyt miał silny, jednak nie na tyle, by ją zabolało, ot, bardziej pewny niżeli miażdżący. Ceryse chciała, żeby zamiast Taedhera stał tu Lyonel, lecz nie mogła zmienić rzeczywistości. Lyonel nie żył, a Taedher był tutaj i miał zostać jej mężem właśnie z woli zmarłego lorda.
— Wracajmy już. Odprowadzić cię do komnaty, pani? — zapytał po puszczeniu jej dłoni i odsunięciu się na dwa i pół roku, by znów dać jej przestrzeń, którą wcześniej zapewnił.
Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySro 5 Lut - 21:35

To wszystko… to było dla niej za dużo naraz. Użył jej imienia, próbował na nią naciskać, by zerwała z nawykami i nie skrywała prawdy, a wreszcie… Choć nie wyrwała ręki, to jej ciało lekko drgnęło, a oczy rozwarły się szerzej, gdy dziedzic Końca Burzy złapał ją za przedramię – nie tylko dlatego, że zrobił to mocniej, niż powinien, a w ogóle przez sam fakt, że to uczynił. Nie spodziewała się tego, a to sprawiło, że poczuła się nagle jak ptak uwięziony w klatce, trzepoczący rozpaczliwie skrzydłami, jednak niemający znikąd nadziei, ani tym bardziej pomocy; panikowała, jednocześnie starając się pokazać jak najmniej Taedherowi, który to wszystko wywołał. Starała się walczyć z odruchami własnego ciała, wręcz na siłę rozluźniając mięśnie i oddychając najspokojniej, jak tylko potrafiła. Czuła upokorzenie i niechęć, przede wszystkim do samej siebie; w końcu sama to na siebie ściągnęła.  Nie chciała jego litości, a miała wrażenie, że właśnie tym jest podszyta zarówno jego wypowiedź, jak i dotyk, jakim ją obdarzył… ale może była przewrażliwiona, nawet nie przez temat, na jaki się nadziała, a po prostu – taka już była. Milczała, próbując uspokoić rozszalałe emocje. Była… irracjonalna. Wiedziała o tym. Nigdy nie była świetna w kontaktach z innymi, szczególnie zaś z mężczyznami, jednak teraz miała wrażenie, że zdziczała, odwykła od tego wszystkiego tak bardzo, że reagowała nawet na drobne bodźce o wiele intensywniej, niż powinna – bo przecież właśnie to działo się od dobrych kilku minut, odkąd tylko padły słowa o żałobie.
Wzięła drżący oddech, by w końcu wydusić zgodnie z prawdą:
Nie mogę nic obiecać. Nie wiem, kiedy będę na to gotowa.
Kiedy, a nie czy, w końcu tego nie wykluczała; jednak kłamanie i ukrywanie prawdziwego oblicza weszło jej w nawyk już wiele lat temu, a siły przyzwyczajeń nie było tak łatwo przezwyciężyć… nie wspominając o tym, że wciąż nie przeszła nad śmiercią brata. Już i tak miała wrażenie, jakby świerzbiła ją cała skóra przez to, jak wiele pokazała i powiedziała podczas tego jednego spotkania. Trzymała się tak dobrze, gdy Taedher przybył do Wysogrodu; nie pozwoliła sobie na takie… sceny, na pokazanie słabości czy na to, by przyłapał ją na kłamstwie. Może dlatego, że tam, mimo wszystko, czuła się bezpiecznej; może dlatego, że teraz czuła napięcie i stres przed warunkami pokoju, jakie musiały być ogłoszone następnego dnia. Jedno było pewne: chciała stąd uciec, żeby przestać. Nie chciała się już bardziej upokarzać.
Gdybyś był tak miły, panie – odparła ostrożnie, ze wszelkich sił starając się, by jej głos nie zadrżał.
Powrót do góry Go down
Taedher Baratheon
Taedher Baratheon
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Dowódca wojsk rodu Baratheon
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t530-taedher-baratheonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t567-taedher-baratheon

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyCzw 6 Lut - 3:49

Taedher przekroczył wyznaczoną przez Ceryse granicę i to bardzo. Zdecydowanie za bardzo. Poczuł na dłoni drżenie jej ciała, gdy chwycił ją ponad nadgarstkiem. Nawet ślepiec dostrzegłby, że szatynka, kwiat Wysogrodu, który nie miał okazji prawdziwie zakwitnąć, nie jest teraz sobą; że nie czuje się bezpiecznie. Albo właśnie pierwszy raz odsłoniła przed kimś to, jaka jest naprawdę? Myśli kobiety nie były dla niego jednak tak oczywiste i łatwo dostępne, toteż mógł je jedynie interpretować na podstawie tych zewnętrznych sygnałów, a one, mimo iż mówiły wiele, to nie mówiły wszystkiego, pozostawiając sporo niedomówień. Czy Rogacz rzeczywiście kierowany był litością? Raczej nie. Nie miał jej w sobie za wiele, acz nijak wpływało to na Ceryse, która miała swoją własną perspektywę. Kocioł emocji zagęszczał atmosferę, przebijając się również do Taedhera, którego serce jakby zabiło szybciej, a dreszcz przeszedł po jego karku. Mężczyzna zagryzł zdecydowanie zęby, by zdusić w sobie ogromną ochotę do głośnego westchnięcia, która drażniła go bardziej, niż wcześniejsze kłamstwo narzeczonej.
— Mhmmm... — mruknął jedynie w odpowiedzi, wydając z siebie coś, co nie za bardzo przypominało jakiekolwiek słowa, a bardziej zwierzęcy, głośny pomruk. Ruchem dłoni służkę Tyrellówny, by ruszyła za nimi, a sam zaczął kroczyć w kierunku Czerwonej Twierdzy, zamierzając odprowadzić Ceryse prosto pod drzwi jej komnaty. Ponownie zaoferował jej swoje ramię, jednak nie sądził, by tym razem je chwyciła. Po wszystkim w zamyśleniu zaczął przemierzać zamkowe korytarze, zastanawiając się nad tą rozmową i w jaki sposób wpłynie ona na ich przyszłe relacje.

Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptySob 8 Lut - 2:06

To nie powinno się wydarzyć, a jednak się wydarzyło i teraz musiała się zmierzyć konsekwencjami: zarówno tymi w swoim własnym wnętrzu… jak i potencjalnymi następstwami ze strony Taedhera. Tysiąc myśli na minutę galopowało przez jej głowę: zastanawiała się, czy teraz uznał, że taka jest naprawdę, taka słaba, przewrażliwiona, panikująca, taka jak każda byle panna z dobrego domu… dziecinna, bo jak inaczej to nazwać? Kontrolowała się przez te tygodnie, gdy jej narzeczony przebywał w Wysogrodzie, a teraz wystarczyło kilka słów i bycie przyłapaną na kłamstwie jak dziecko, by rozsypała się na tysiące kawałków niczym szkło. Ganiła samą siebie w myślach, przerażona, że to może odbić się na jej przyszłym małżeństwie; przerażona, że tą sceną ściągnęła na siebie albo litość Taedhera, albo coś o wiele gorszego – jego poczucie, że może ją traktować jako gorszą od siebie, bo jest słabsza – ruszyła w stronę swojej komnaty w roztargnieniu, ledwo zwracając uwagę na to, gdzie właściwie idzie. Właściwie to pozwoliła mu się prowadzić, również z tego względu, że ona była tu dopiero pierwszy dzień, podczas gdy Baratheon zdążył poznać zakamarki twierdzy przez ten czas, który tu już spędził. I istotnie, nie chwyciła się ramienia mężczyzny – choć głównie przez to, że unikała patrzenia na niego i nawet nie zauważyła oferowanej ręki, nie zaś celem podkreślenia, że jest teraz rozdygotana i zraniona.
Spacer po korytarzach pozwolił jej jednak się uspokoić i dojść do pewnych wniosków, które zamierzała przedstawić na końcu tej „wyprawy”, gdy będzie miała przed sobą drzwi do swojej komnaty, w której będzie mogła się ukryć. Jednak dopiero po dłuższej chwili poczuła się na tyle pewnie, by ponownie chwycić ramię Taedhera, posyłając mu przy tym krótkie spojrzenie. Dalej czuła napięcie, jednak odsunęła większość tych negatywnych emocji w głąb siebie, nie chcąc, by znowu przesłoniły jej zdrowy osąd sytuacji. Przesadziła, zareagowała przesadnie na coś, co nie powinno na niej zrobić wrażenia… i chciała, żeby wniosek ten wybrzmiał między nimi. Nic jednak nie wyrzekła; nie, dopóki nie znaleźli się przy jej komnacie.
Dziękuję – powiedziała cichym, ale poważnym głosem, który mógł sugerować, że Tyrellównie nie chodziło jedynie o podziękowanie za odstawienie jej do jej komnaty, a raczej o to, jak zachował się w obliczu jej czynów i słów, jednak czy jej narzeczony mógł to wychwycić? To pozostawało już w jego rękach. Choć nie wyjaśniała, za co właściwie dziękuje, to brzmiała na o wiele bardziej stabilną i pewną, niż wcześniej. Puściła ramię mężczyzny i odwróciła się tak, by widzieć jego twarz. – Przepraszam za tę niepotrzebną… scenę, mój panie. Liczę na to, iż oboje będziemy w stanie nad tym przejść, sama zaś… przemyślę to, co powiedziałeś.
Czuła się dziwnie, ubierając to wszystko w tak oficjalne słowa, a jednak… było jej w pewnym sensie lżej. Ta emocjonalna huśtawka z jednej strony ją wyczerpała, z drugiej – pokazała jej, że ma nad czym popracować, z trzeciej zaś… pozwoliła jej dostrzec więcej w Taedherze, co dziwne. Teraz, patrząc na to niemalże trzeźwo, a przynajmniej z o wiele większą dozą rozsądku, niż w momencie przeżywania tych wszystkich emocji, była w stanie stwierdzić, że raczej nie kierowała nim litość, a raczej że… faktycznie mu zależało na tym, by byli dobrym małżeństwem, nie tylko ze względu na wolę ich zmarłych braci, sojusze, układy polityczne i perspektywę sprowadzenia na świat potomka.
Powrót do góry Go down
Taedher Baratheon
Taedher Baratheon
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Dowódca wojsk rodu Baratheon
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t530-taedher-baratheonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t567-taedher-baratheon

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyCzw 13 Lut - 2:32

A czy taka rzeczywiście naprawdę nie była?
Różne myśli bujały się w tej chwili po głowie dziedzica Końca Burzy, jak łajby na wzburzonym morzu, które tak często za dziecka oglądał, jednak im więcej mijało czasu, tym niebo się rozpogadzało, a Taedher skupiał się na jednym konkretnym nurcie, idąc przez korytarze i Czerwonej Twierdzy bez kobiety przyklejonej do jego ramienia, jakby odrzuciła jego pomoc. Tak mu się przynajmniej wydawało, ale nie miał ochoty robić kolejnych scen. Zacisnął tylko szczęki już nie pierwszy raz podczas tego spotkania i szedł dalej, patrząc przed siebie i ani chwili nie poświęcając narzeczonej w trakcie tego prawie pokutnego przemarszu. Mieli kawałek do przejścia, a czas poświęcony na marsz w milczeniu Rogacz przeznaczył na uspokojenie buzujących w nim emocji - w głównej mierze złości. Całe szczęście nie był mężczyzną, który potrafił się długo gniewać, jednak czasami bywał... pamiętliwy, a ta sytuacja na pewno zapadnie mu w pamięć. Kto wie, może kiedyś to wykorzysta, jeśli nadarzy się okazja. Spory wpływ na ukojenie jego zszarganej złości miała sama Ceryse, która po czasie sama chwyciła go za ramię. Zaskoczyło go to, jednocześnie sprawiając, że poczuł swego rodzaju ulgę. Po jakimś czasie weszli w ostatni korytarz i wkrótce znaleźli się u drzwi do jej tymczasowej komnaty. Dopiero wtedy Ceryse zabrała głos, a rycerz raczył na nią spojrzeć z góry. Podziękowania mogły być w jego oczach jedynie wymuszonym gestem kultury, jednak od razu usłyszał w nim poważny, sugerujący ton, choć zdążył już pomyśleć o tym, by się odwrócić na pięcie i odejść. Głos narzeczonej sprawił, że mimo wszystko został, skupiając na niej wzrok. Słuchał dalej dziwnie zainteresowany. Trudno powiedzieć, czy miał na coś nadzieję, lecz widać było, że na pewno jej następne słowa będzie długo pamiętał, jakiekolwiek by one nie były.
A były... światłem w tunelu, którego potrzebowali. Nabrał powietrza w płuca, krzyżując z nią spojrzenia. Chciał zrobić wiele rzeczy po jej słowach, co sprawiło, że napiął przeróżne mięśnie, by się hamować i podejść do sprawy chłodniej, jednak... Pękł. Nie wytrzymał i złapał ją delikatnie za ramiona, pochylając się do jej ust, by złożyć na nich pocałunek. Dla niego kojący i mówiący zdecydowanie więcej niż słowa, a dla niej? Nie wiedział. Liczył natomiast, że czuła przynajmniej coś podobnego, o ile nie to samo.
— Twe słowa, pani, z pewnością pomogą nam uporać się z tą niedogodnością. Mam nadzieję, że przemyślenia będą owocne. Miłego dnia — odpowiedział kobiecie, dodając na końcu swojej wypowiedzi pożegnanie i racząc ją ciepłym uśmiechem. Po raz kolejny kiwnął jej delikatnie głową i tym razem rzeczywiście odszedł, zostawiając ją za sobą. Coś w nim bardzo chciało się za nią obrócić, ale pozostał nieugięty i nie dopuścił do władzy swoich emocji oraz pragnień, jak to miało przed chwilą. Tym razem udało mu się wyhamować. Co za dużo emocji, to niezdrowo. Uznał w duchu, że dał jej już wystarczający symbol swoich intencji. Wkrótce zniknął za winklem.

zt
Powrót do góry Go down
Ceryse Tyrell
avatar
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Ciotka lorda Tyrella
Miejsce przebywania : Królewska Przystań

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyNie 16 Lut - 17:12

Gdy złapał ją za ramiona, zesztywniała nagle, zdając sobie sprawę, co mężczyzna zamierza zrobić, jednak pocałunek był niewinny, wręcz delikatny i ulotny – jednak nie na tyle ulotny, by nie zdążyła jednak rozluźnić napiętych mięśni, akceptując muśnięcie warg bez protestów. Chociaż w życiu by się nie przyznała na głos, potrzebowała teraz jakiegoś zapewnienia, i to się okazało nim być, nawet jeżeli to było niestosowne, nieodpowiednie, nie na miejscu, za wcześnie, nie jestem gotowa, w zasadzie to nie takie złe i tysiąc innych myśli. Zacisnęła lekko wargi, gdy Taedher się od niej odsunął, a o ile na jej twarzy nie pojawił się uśmiech ani żaden inny wyraz zadowolenia czy nadziei, na którą nie powinna sobie przecież pozwalać, to jednak spojrzała w jego oczy pewnie, jakby bez śladu wcześniejszych emocji i niepewności, gdy czekała na jego słowa. Te zaś przyniosły jej ulgę, jednak dla zachowania godności jedynie kiwnęła głową z lekkim uśmiechem na twarzy. Po pożegnaniu się zniknęła w swojej komnacie.

zt
Powrót do góry Go down
Leana Lannister
Leana Lannister
Wiek postaci : 17 dni imienia
Stanowisko : Dwórka Królowej Matki, Lwica z Casterly Rock, Klejnot Zachodu
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t562-leana-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t671-leana-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1106-towers-of-gold-are-still-too-little

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyPon 16 Mar - 1:59


6 VIII 165 (?)


Nie zamierzała płakać, postanowiła naznaczyć każde przyspieszone uderzenie płochego serca urazą, a różane usta połączyć ze sobą wąską linią, nawet jeśli dolna warga drżała wyraźnie, a szmaragd lśniących oczu szklił się okrutnie. Prościej było się złościć, jasne policzki napełnić powietrzem zniecierpliwienia, a drobne dłonie zacisnąć w piąstki, jednocześnie szczupłymi ramionami otulając podciągnięte pod brodę kolana. Nie była wcale smutna, nie tonęła wcale a wcale w bezradności, nie dygotała w żadnym wypadku, kiedy to wiatr mocniej szarpał za liście pośród gęstych koron drzew, wywołując złudzenie ponurych, z lekka niepokojących szeptów wypełniających przestrzeń między pniami olch, wiązów i topoli. Nie sięgały Królewskiej Przystani tajemnicze głosy Starych Bogów, wzrok krwawy nie docierał do tutejszej kniei, a mimo to poczucie niepewności narastało z każdym, nieśmiałym spojrzeniem rzucanym ku drzewu sercu, majaczącym w oddali. To głupie, myślała w nadąsaniu panienka, tak lękać się rośliny jakiejś. Przecież w domu też jest czardrzewo, sękate i powykręcane, zwiędnięte i niemożliwie brzydkie. Nie jest straszne, po prostu godzi w dobry smak oraz krajobraz, który winien być czymś przyjemnym dla oka. Tylko że dom był bezpieczny, pełen znajomych twarzy oraz uśmiechów ciepłych, dłoni silnych gotowych wesprzeć wiotkie ciało w chwilach słabości i ochronić przed całym światem. Tutaj było inaczej, obco, chłodniej, a przecież temperatura pozostawała taka sama, jeśli nie wyższa. Otoczenie było dziksze, niepewne, bardziej niebezpieczne i niemożliwie też mylące, stąd lady Lannister musiała uważać na każdy wykonany kroczek, coby nie pomyliła się pośród labiryntów korytarzy, nieznajomych lic. Szczerze wierzyła, iż radzi sobie całkiem dobrze, stając się przyjemnym towarzystwem dla jej wysokości Królowej Matki, dumą w oczach pana ojca mogącego odetchnąć z ulgą, iż jego pociechy unikną ośmieszającego losu niektórych osób, znaczących swą obecnością koronację jego wysokości szanownego króla. Swoją obecną sytuację traktowała więc z ogromną wyrozumiałością, nie określając jej jako potknięcia, li miana błędu, a zwykłej niedogodności, losu złośliwości zmuszającej małą lwicę do cierpień potwornych, kiedy tak starała się dzielnie zachować twarz, powstrzymać pąs zawstydzenia gotowego wkraść się na jasne policzki na równi z rzekomo kryształowymi łzami, dla których to miejsca w żadnym razie nie było, albowiem Leana nie płakała. Wszak chciała dobrze, pragnęła nie odstawać od innych dam poruszających się na orbicie istnienia swej pani z zachwycającą płynnością, znać wszelkie ulubione zakamarki otulonej woalem smutku smoczycy, dzięki czemu chociaż trochę odciążyłaby Daenaerę troskającą się o swą rodzinę, niemuszącą poświęcać dodatkowych chwil na przyuczanie, tudzież zlecanie podobnych nauk starszym dziewczętom względem młodziutkiej Lannisterówny. Ofiarowane wolne południe zapragnęła więc wykorzystać na zwiedzanie ogrodów, ciesząc się ostatnimi dniami spędzanymi u boku najdroższej przyjaciółki, drogiej lady Bettley ponownie dobierającej wyjątkowo niekorzystne barwy sukni, acz odznaczającej się na tyle poczciwym i sympatycznym charakterem, iż Lea gotowa była wybaczyć jej wspaniałomyślnie ten brak gustu, poniekąd zadowolona, iż może u jej boku lśnić niczym najwspanialszy klejnot na tle mdłej tkaniny. Czas płynął przyjemnie pośród dziewczęcych śmiechów oraz miarowych kroków strażnika, sunącego w ślad za drepczącymi, rozszczebiotanymi ptaszynami i lwica nigdy nie sądziłaby, iż podobny finał miałby spotkać tak urocze chwile. Wystarczyło, by lady Bettley wyraziła chęć spożycia podwieczorku, co zmuszało ją do podjęcia trudu odnalezienia służącej. Złotowłosą wielce bolałaby myśl, iż musiałaby uczynić to samotnie — ją z kolei bolałyby stópki, gdyby tak musiała się kręcić w ślad za przyjaciółką — więc łaskawie zaoferowała jej opiekę strażnika przydzielonego przez pana ojca, sama zaś zamierzała zaznać nieco odosobnienia w Bożym Gaju, mając pewność, iż nic nieprzyjemnego spotkać jej nie może w podobno miejscu świętym, gdzie mogłaby oczekiwanie spełnić na modłach o dusze poległych (chociaż najpewniej myślałaby o nowych bucikach, jakie pragnęła zamówić z Essos) w tej straszliwej wojnie, chwalmy pokój zawarty przez najjaśniejszego króla. Plany zostały uczynione, cel zaś nader prosty i nie pomyślałaby, że zwykłe szarpnięcie wiatru, jakie to pociągnęło za sobą delikatny materiał trzymanej w dłoni chusteczki, sprawi jej tyle kłopotów. Początkowo wahała się, czy unosić rąbki rubinowej sukni, gnać tak za wyszywanym skrawkiem, kiedy przypomniała sobie ze zgrozą, iż nie było to dzieło jednej z córek podległych papie chorążych, a jej własne, które planowała ofiarować w prezencie, któremuś z członków rodziny, coby nie tęsknił bardzo — albowiem powinien tęsknić za nią prze okrutnie — gdy przyjdzie im się pożegnać. To wymagało zdecydowanie interwencji, a kiedy chusteczka znalazła się na gałęzi jednego z rozłożystych wiązów, nie zastanawiając się wielce, jęła wspinać się, chcąc sięgnąć po utracony podarek. Dopiero kiedy wrażliwe opuszki sięgnęły materiał, uprzytomniła sobie, że przecież średnio w zasadzie się wspina, śliczna spódnica nagle jest za długa, podobnie jak rękawy wyszywane złotą nicią, że buciki się nazbyt ślizgają i w ogóle to nie lubiła wysokości, więc w zasadzie utkwiła. Ostrożnie przycupnęła na gałęzi, rozpaczliwie próbując utrzymać równowagę i nie spaść, zastanawiając się — i nie płacząc, bo ona nie zamierzała płakać — ile jeszcze zajmie nieznośnej Bettley powrót ze strażnikiem, który w swej dyskrecji zdejmie tkwiące na drzewie lwiątko i nie powie o tym jej braciom, przez co nie będą się z niej śmiać zaraz po tym, jak pouczą ją o głupocie i ryzyku, jakie właśnie podjęła. Wrócą zaraz, pocieszała się Leana, więc nie wolno ci płakać, nakazywała, pociągając kształtnym noskiem zdecydowanie za głośno.
Powrót do góry Go down
Gyles Connington
Gyles Connington
Wiek postaci : 23 dni imienia
Stanowisko : dziedzic Gniazda Gryfów, dworzanin króla
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t994-gyles-conningtonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1004-gyles-connington

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyPon 16 Mar - 11:45

Nie byłoby dalekie od prawdy stwierdzenie, że Królewska Przystań oraz znajdująca się w niej Czerwona Twierdza znane były Conningtonowi dalece bardziej niźli jego rodzinne włości. To właśnie w tym miejscu spędził przecież stanowczo więcej czasu niż w Gnieździe Gryfów, tutaj pobierał nauki i wychowywał się wśród członków królewskiego dworu. Miejsce nie było mu więc obce, nie istniała możliwość, by mógł zagubić się w skomplikowanej strukturze dworskich korytarzy, krętych ścieżek w ogrodach, czy nawet na ulicach stolicy, choć z tymi ostatnimi miał prawdopodobnie najmniej styczności. Mimo wszystko, co mogłoby okazać się poniekąd zaskakujące, wydarzenia mające miejsce w ostatnim czasie mogły sprawić, by całe to znajome i pozornie przyjazne otoczenie mogło stać się w pewien sposób obce. Na tyle, by pojawiła się trudność w znalezieniu sobie właściwego miejsca pośród tych wszystkich dobrze znanych murów, komnat i korytarzy. Na tyle, by zacząć poszukiwać jakiejś drogi ucieczki. Jeśli nie tej dosłownej, to przynajmniej pozornej, dającej wytchnienie jedynie na chwilę.
Na szczęście jego obowiązki względem nowego władcy nie wymagały ciągłej obecności przy nim. O ile zaś nie było żadną tajemnicą to, że w towarzystwie wcześniejszego króla Gyles z chęcią spędzał większość czasu, o tyle nie pozostawało tajemnicą również to, że w przypadku Baelora, Connington chętnie korzystał z każdej chwili wolności. Nie zamierzał towarzyszyć Targaryenowi podczas jego wizyty w sepcie, z każdym kolejnym dniem czując, że coraz większą niechęcią napawała go zarówno Wiara, jak i wszelkie kwestie z nią związane. Nigdy nie był człowiekiem szczególnie pobożnym, tą cechą przecząc prawdopodobnie wyidealizowanemu obrazowi rycerstwa Westeros. Nie stanowił jednakże wyjątku w tej materii, jako jeden z wielu przedkładając czyny ponad niewiele wnoszące modły do Siedmiu.
Obcy byli mu również Starzy Bogowie. Przez wzgląd na urodzenie, wychowanie i miejsce, w którym spędził całe swoje życie, nie poszukiwał nigdy oparcia w wierzeniach ludzi z Północy, nie widząc konieczności zapoznawania się z wyznawanymi przez nich bóstwami. Mimo wszystko w tej konkretnej chwili to właśnie Boży Gaj okazywał się miejscem, w którym mógł liczyć na odrobinę spokoju i realną szansę na choćby chwilowe oddalenie się od innych. Nie spodziewał się, by w tej części królewskich ogrodów miał spotkać kogokolwiek. Wiedział wprawdzie, że w stolicy wciąż znajdowali się przedstawiciele Północy, jednakże dalece wątpliwym wydawało się to, by miał natknąć się tutaj na kogokolwiek z nich. Jeśli zaś miałoby być inaczej, nie wydawało się zbytnio prawdopodobnym, by ktokolwiek pogrążony w rozmowie ze Starymi Bogami miał stanowić towarzystwo jakkolwiek męczące.
Tym zaś, czego nie spodziewał się zupełnie, był widok tyleż zaskakujący, co zabawny i zmuszający do podjęcia interwencji jednocześnie. Trudno bowiem było przejść obojętnie obok drzewa, pośród gałęzi którego dostrzegło się już dziewczę nijak do tej scenerii niepasujące. Wnioskując zaś po odgłosach pociągania nosem, które skłoniły Conningtona do skierowania wzroku w górę, z łatwością można było domyślić się, że nawet jeżeli dziewczę wdrapało się na drzewo samodzielnie, zdecydowanie nie znajdowało się teraz w miejscu, w którym chciałoby być.
Lub z którego potrafiłoby się wydostać.
- Lady...? - zmarszczone brwi zdradzały zaskoczenie, zaś nieznaczne drgnięcie kącików ust mogłoby z równą łatwością zdradzić tłumione rozbawienie. Nie co dzień widywało się przecież dziewczęta pośród koron drzew. Zwłaszcza, kiedy dziewczęta te odziane były w suknie, nijak nie mogące ułatwiać wspinaczki i późniejszego powrotu na ziemię. O ile tylko powrót ten nie miałby być nadto szybki i dość bolesny. - Jakim sposobem znalazłaś się w tym miejscu?
Pytanie po prostu musiało zostać zadane na głos, nawet jeżeli Gyles nie liczył na żadną odpowiedź. Musiał również rozejrzeć się pobieżnie dookoła w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby młodej lady towarzyszyć. Choć przecież podświadomie zdawał już sobie sprawę z tego, że nikogo takiego w okolicy być nie mogło. W przeciwnym razie dziewczę nie znalazłoby się przecież w tak fatalnym położeniu.
- Pomogę ci zejść, ale jeszcze przez moment postaraj się nie ruszać - nie znajdowała się wprawdzie zbyt wysoko, jednak wciąż lepiej było zadbać o to, by nie zrobiła sobie krzywdy przez nieostrożne postawienie stopy, czy jakikolwiek ruch, który mógłby w jednej chwili uczynić jej położenie jeszcze bardziej fatalnym. Nie zwlekając więc i nie zastanawiając się niepotrzebnie, pospiesznie odpiął od pasa miecz, który mógłby jedynie wadzić podczas próby ściągania lady z drzewa. Gdy zaś ten wylądował już pod sędziwym konarem, Connington w kilku wprawnych ruchach zdołał wdrapać się dość wysoko, by dziewczę znalazło się w zasięgu jego rąk.
- Teraz chciałbym, żebyś złapała mnie za rękę, lady. Jeżeli postawisz stopę na tej gałęzi, może uda nam się wspólnie stąd zejść - wyciągnąwszy jedną rękę w jej stronę, ruchem głowy wskazał gałąź, na której powinna oprzeć stopę, by bez większego ryzyka, zaś z drobną pomocą zejść wkrótce na ziemię.
Powrót do góry Go down
Leana Lannister
Leana Lannister
Wiek postaci : 17 dni imienia
Stanowisko : Dwórka Królowej Matki, Lwica z Casterly Rock, Klejnot Zachodu
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t562-leana-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t671-leana-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1106-towers-of-gold-are-still-too-little

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj EmptyWto 17 Mar - 19:13

Gdyby zezwoliła tak urazie ustąpić choć trochę, zatroskane lica wciąż nieskalane liniami łez rozpogodzić na chwilę, tak nieśmiało pośród myśli niespokojnych, zagościłaby jakaś niezrozumiała, romantyczna nuta sugerująca, iż zagubić się pośród kniei tajemniczych, brzmiało wielce poetycko. Krążyć wokół niewiadomej, zapisać się w liściach szelestu i niczym mara senna przemykać między sylwetkami drzew, jak ta nieuchwytna zjawa, gotowa zwodzić swym sekretnym jestestwem tego, kogo wzrok przyciągnąć zdoła. I może nawet tenże ktoś, w rosnącym zafascynowaniu, zechciałby zerwać delikatną materię enigmy, cierpliwością tłumić rodzącą się we wrażliwym sercu płochliwość i ująwszy się niespodziewaną aurą, płaszczem wąskie ramiona otoczyłby, zapewniając wieczne bezpieczeństwo? Niczym w pieśniach, wzdychałaby przeciągle, zauroczona podobnymi wyobrażeniami, zapominając o własnych niedogodnościach i lękach, zaciskających sękate palce na łabędziej szyi szlachcianki. Lecz dąsy nie przeminęły równie łatwo, a gałęzie drzew okazywały się wielce niewygodnym siedzeniem, z którego zapragnęłaby zrezygnować czym prędzej, gdyby tak ziemia, na którą spozierała z niepewnością zastygłą w zieleni spojrzenia, przestała krążyć i głosić opowieści o połamanych rączkach oraz nóżkach, zrywie drogocennego materiału i sińcach brzydkich, upadku tak bolesnym, iż nawet trzask cieniutkich kosteczek, nie byłby w stanie zagłuszyć pisku cierpienia. Więc trwa w bezruchu, płonną złością uciszając skubnięcia paniki, kalającej złotą duszę dotąd trwającą w przekonaniu, iż żadne okrucieństwa nie winny się jej trzymać, że swoje wycierpiała wystarczająco podczas koronacji jego wysokości, gdzie fałszywy rycerz ośmielił się wzbudzić w niej trwogę nieprzewidywalnością usposobienia oraz surowością zaklętą w tęczówkach, jakby przyjemność sprawiało mu wielce straszenie młodziutkich panienek. Czas, który dotąd na wzór ziarenek piasku zwykł prędko przesypywać się między smukłymi palcami, płynął przeraźliwie wolno teraz i Leana chyba odrobinę zaczęła walczyć ze sobą, czy gdyby tak przełknęła dumę lwich synów oraz cór Casterly Rock, zawstydzenie skrywając głęboko wewnątrz siebie, to czy ktokolwiek dosłyszałby słodycz jej głosu, wzywającą o pomoc? Tylko kto mógłby się tu pojawić, tu pośród olch, wiązów i topoli, troskała się niezmiennie. Nawet ci, w których żyłach krążył chłód śnieżnej Północy, nie zwykli się tutaj zapuszczać, być może również urażeni dekretami jego wysokości Baelora, który w główce małej lwicy jawił się jako całkiem rozsądna osoba, której wartości ci złaknieni krwi głupcy nie potrafili dostrzec. Pani babka zawsze radziła patrzeć ku przyszłości, każdy krok stawiać tak, by jego konsekwencje były zawsze korzystne i miały znaczenie — co prawda w tym momencie ją odrobinkę zawodziła, lecz próżność zakazywała podobnych niedorzecznych przekonań. Musiała więc czekać cierpliwie na swe dotychczasowe towarzystwo, nawet jeśli podobną cechą nie grzeszyła, albowiem nikt dobrowolnie śladem lady Lannister, nie ośmieliłby się zagubić. Skryć przed łapczywym wzrokiem dworu, teraz gdy każde słowo, każda plotka nader cenną się zdawała. Zaskoczenie weń zadrgało, kiedy szelest ścieżki prowadzącej ku drzewu sercu, głośniejszy był niźli wiatru pieśni i doprawdy nie wiedziała, czy winna skryć w zakłopotaniu twarz w rączkach, czy też pozwolić ciekawości i potrzebie ponownego zatonięcia w miękkości traw, prowadzić ją w tym nieporuszaniu się wcale. Wątpliwości nie trwały nazbyt długo, gdyż rubin sukni oraz siąkanie noskiem, przy wciąż nieobecnym płaczu, musiało mimo wszystko zwrócić uwagę nieznajomego, któremu przyglądała się nieśmiało, okrzyk oburzenia powstrzymując na widok drgnięcia kącików ust, jakby wielce tragiczne, niemożliwie niebezpieczne położenie dwórki było czymś zabawnym. Podłość, zwyczajna podłość, pomyślała żałośnie, ukazując mężczyźnie jedynie drżenie różanych usteczek oraz obawę otulającą śliczną buzię dziewczątka, niby druga skóra.
Wiatr mnie porwał sir, lecz odstawić na miejsce już nie zamierza — odpowiedziała ze smutkiem, z niewinnością zaklętą w tym nieszkodliwym kłamstwie, opatrzonym szmaragdem oczu szeroko otwartym oraz urokliwością, z którą zawsze do twarzy jej było. Nie sądziła, by podobne słowa mogły spotkać się z niechęcią, wszak brzmiały o wiele milej niźli prawda, poprzez którą uznano by ją za głuptasa. A przecież Ana głuptasem w żadnym razie nie była, ona po prostu bardzo lubiła swoją chusteczkę. Obserwowała, jak Gyles przymierza się do powtórzenia wędrówki młódki, ze znacznie większą sprawnością niźli lwiątko się wykazywało, sama posłusznie pozostając w miejscu, nazbyt przejęta, by się ruszyć. Dopiero kiedy znalazł się bliżej, przygryzła wnętrze policzka, początkowo wciągając rękę, by zaraz móc ją cofnąć nieufnie.
Nie pozwolicie mi spaść sir? — pyta, niczym dziecko potrzebujące zapewnienia, iż wszystko przecież będzie dobrze. Po tych słowach decyduje się drobną dłoń ułożyć w tej większej, lekko drżąc pod wpływem obcego ciepła, które z jej postaci nieco uleciało, gdy strach zimnem członki zrosił. Była gotowa słuchać jegomościa, chcąc zejść. Jeśli nie szybko, to chociaż powoli i bezpiecznie.

| rzut. Blef: 53, charyzma: 73,5.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Boży Gaj Empty
Temat: Re: Boży Gaj   Boży Gaj Empty

Powrót do góry Go down
 
Boży Gaj
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Boży Gaj
» Boży Gaj
» Boży Gaj
» Boży Gaj
» Boży Gaj

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Ogrody-
Skocz do: