Share
 

 Ulica Mączna

Go down 
AutorWiadomość
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Ulica Mączna Empty
Temat: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyNie 24 Lis - 15:44



Ulica Mączna

Ulica, przy której mieszczą się w znacznej części lokalne piekarnie. Życie tu zaczyna się na długo przed świtem, by zapewnić świeże wypieki dla wymagających klientów. Powietrze pachnie tu nieco lepiej, niż w innych częściach stolicy. Przed budynkami często można spotkać biednie ubrane dzieci, liczące na litość właścicieli przybytków lub miękkie serce któregoś z kupujących.

Powrót do góry Go down
Lymond Arryn
Lymond Arryn
Wiek postaci : 27
Stanowisko : dworzanin, dziedzic Arrynów z Gulltown
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t561-lymond-arrynhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t641-lymond-arryn#1377

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyNie 22 Gru - 21:58

Królewska Przystań cuchnęła.
Nie było to spostrzeżenie ani szczególnie odkrywcze, ani też nie stanowiło ono jakiejkolwiek tajemnicy. Każdy doskonale wiedział, że Królewska Przystań cuchnęła. Ludzie mówili o tym otwarcie, nikt chyba nie próbował udawać, że mogłoby być inaczej, a jeśli nawet... nie znalazłby się prawdopodobnie nikt, kto mógłby uwierzyć w szczerość zapewnień co do tego, że powietrze w stolicy Siedmiu Królestw nie było przepełnione fetorem.
Trudno byłoby powiedzieć, by smród tego miasta był czymś, do czego można byłoby przywyknąć. To zupełnie tak, jakby uznać, że człowiek od miesięcy żyjący z jątrzącą się raną, ostatecznie przyzwyczaja się do pewnych niedogodności. Można było pogodzić się z faktem istnienia czegoś. Można było pogodzić się również z tym, że nie miało się na to najmniejszego wpływu. Ostatecznie zaś - można było przypominać sobie regularnie, że nieprzyjemne zapachy stolicy mimo wszystko w jakiś sposób tłumione były przez pewne zalety, jakie niósł za sobą pobyt w tym właśnie mieście.
To jak wybór - odciąć kończynę, na której powstała rana, która nie chciała się zagoić, czy może jednak żyć z nią nadal w nadziei, że któregoś dnia sytuacja się jednak odmieni i że kończyna okaże się w pełni sprawna.
Rozsądek prawdopodobnie mógłby pomóc w dokonaniu właściwego wyboru. Najwyraźniej jednak to wciąż nie był czas, by Lymond miał dostrzec tę analogię do jątrzącej się rany i zrozumieć, że zachowywanie niemożliwej do wyleczenia kończyny nie miało najmniejszego sensu. Niewykluczone, że dokładnie w ten sam sposób pozbawione sensu było tkwienie w Królewskiej Przystani - nie zmieniało to przecież niczego. Nawet nie odwlekało w czasie tego, co wciąż zdawało się pozostawać po prostu nieuniknionym.
Gdyby nie przykry zapach Królewskiej Przystani, prawdopodobnie łatwiej byłoby docenić ten pochodzący z wypieków, który w tej właśnie okolicy próbował przebić się ponad woń fekaliów, zgnilizny i brudu. Prawdopodobnie jednak tylko obdarte wygłodzone dzieciaki, które licznie zalegały wzdłuż całej ulicy Mącznej, były w stanie wśród tej mieszaniny zapachów wychwycić ten, który wiązał się z jedzeniem. Nie tym przegniłym, którego nie chciały ruszać już nawet miejskie szczury. Tym, który rzeczywiście w jednej chwili sprawiał, że podświadomie zaczynał się odczuwać coraz bardziej natarczywy głód.
Choć prawdopodobnie okoliczne dzieciaki do tego nie potrzebowały akurat żadnych dodatkowych bodźców...
Zawiesiwszy na dłuższą chwilę spojrzenie na twarzy dziewczynki, której wielkie oczy wpatrywały się w niego z nadzieją, nie zauważył nawet momentu, w którym jeden z dzieciaków postanowił pochwycić z wózka wystawionego przed jednym ze sklepów aromatyczny, wciąż jeszcze ciepły bochen chleba i pognać z nim przed siebie jak najprędzej. Pech chciał, że w pewnym momencie Arryn musiał znaleźć się na jego drodze, chcąc zaś instynktownie uniknąć zderzenia, być może nieco zbyt gwałtownie uskoczył w bok. Tyle zaś wystarczyło, by kolejny wózek z pieczywem przechylił się niebezpiecznie, gdy wpadł na niego Lymond, zaś spora część wystawionych na sprzedaż wypieków wylądowała na ziemi. Nie trzeba było długo czekać, by z piekarni wyłonił się postawny, zdecydowanie niezbyt zadowolony jegomość.
- Nie wydaje mi się, by był w tym choćby cień mojej winy, jednak na pewno będę w stanie... - rozgniewane sapnięcie sprzedawcy było chyba wystarczającą motywacją ku temu, by choćby spróbować nieco załagodzić sytuację. Niestety, nie dane było Arrynowi dokończyć wypowiedzi, kiedy tuż obok dało się słyszeć piskliwy krzyk okradzionej przed momentem sprzedawczyni.
- W dodatku pomógł zwiać temu cholernemu złodziejowi! - również ten zarzut Lymond mógłby uznać za co najmniej absurdalny, jednak biorąc pod uwagę fakt, że wciąż dość mocno niezadowolony sprzedawca pieczywa przerastał go co najmniej o głowę, prawdopodobnie lepiej było zachować pewne uwagi dla siebie.
- Nawet nie mam pojęcia, kim był ten dzieciak! - odparł więc zarzut, jednocześnie zerkając w kierunku, w którym wspomniany dzieciak chwilę wcześniej pognał ze skradzionym chlebem. Może gdyby rzucił się za nim w pogoń, wyszedłby na tym trochę lepiej...? Choć o tym mógł raczej zapomnieć. Chłopak dawno już zniknął z zasięgu wzroku i prawdopodobnie zdążył zaszyć się dość dobrze, by nie dać się złapać.
Powrót do góry Go down
Sivena Redwyne
Sivena Redwyne
Wiek postaci : o 20 za dużo
Stanowisko : Dwórka po przejściach
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t613-sivena-redwynehttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t614-sivena-redwynehttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t698-korespondencja-siveny-redwyne

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyPon 23 Gru - 0:29

8 VII 165

Sivena maszerowała przez miasto ciasno owijając się płaszczem i zastanawiając się dlaczego się na to zdecydowała.
Większość czasu spędzała w Czerwonej Twierdzy i od czasu do czasu lubiła poświęcić chwilę na zwiedzanie miasta, szczególnie kiedy zdarzała się ku temu okazja. Z tego powodu gdy usłyszała, że jej służka zamierza się udać do miasta po kilka sprawunków, zaoferowała swoją pomoc. Maia nie była oczywiście tym faktem zachwycona, ale zanim zdążyła wyrazić sprzeciw Sivena już sięgała po płaszcz uśmiechając się jak kocica.
Teraz jednak obserwując ulice Królewskiej Przystani żałowała swej decyzji. Podczas gdy buszując po zamku i korzystając z rzadko używanych przejść można było spędzić nawet godziny nie napotkawszy żywej duszy, na ulicach stolicy było to niemożliwe. Ludzie nacierali ze wszystkich stron, często przepychając się i starając się wywalczyć dla siebie trochę przestrzeni. Dla mieszkańców stolicy taki stan rzeczy był codziennością. Cały czas otaczali ich inni. Mieszkali często po kilka rodzin w jednym budynku, tłocząc się w mieszkaniach, które zapewne były mniejsze od jej sypialni. Nawet kiedy opuszczali „zacisze” tego co nazywali domem wychodzili na ulicę, na których były korowody ludzi. Tłoczyli się w karczmach i przy kramach handlarzy. Stolica wszakże była najludniejszym z miast, co niestety nie odpowiadało jej wielkości i przestronności. Przez to pierwszym skojarzeniem, które przychodziło Sivenie na myśl, gdy myślała o stolicy był tłok.
Mimo że dla niej ścisk panujący na ulicach był niewątpliwie wadą, wiedziała że w tym gwarze są też osoby, dla których jest to źródło utrzymania. Mieszek z kilkoma monetami trzymała w fałdach sukni, nie byłaby jednak zdziwiona gdyby po powrocie do zamku okazało się, że przybyła bez niego. Przed wyjściem pozostawiła także biżuterię zostawiając na sobie jedynie wisiorek po matce, z którym się nigdy nie rozstawała. Ochronę przez złodziejaszkami miała jej zapewniać głównie peleryna i zarzucony na głowę kaptur. Na nic by zdały się te środki ostrożności gdyby ktoś przyjrzał się jej uważniej, widząc że jest kimś wyższego stanu, a nie zwykłą mieszczką. Dla takich nadgorliwców miała ukryty w rękawie sukni sztylet, którego była gotowa użyć w razie konieczności.
Wracały już do Czerwonej Twierdzy, kiedy uwagę Redwynówny zwróciła awantura przy jednym ze stoisk z chlebem. Maia zgrabnie wyminęła całe to zamieszanie i ruszyła dalej ulicą nie zawracając sobie głowy tym co się działo. Wszakże takie sytuacje na ulicach stolicy zdarzały się na okrągło. Sivena postąpiłaby tak samo jak jej służka, gdyby nie osoba, którą ujrzała wśród awanturników i która wydawała jej się dziwnie znajoma. Przystanęła na chwilę, żeby upewnić się co do swoich podejrzeń.
- Maia! – zawołała do towarzyszącej jej dziewczyny chcąc, aby ta na nią zaczekała. Niestety dla Siv służka już zniknęła w tłumie, a ona została odgrodzona od głównego nurtu na ulicy ludźmi, którzy przystanęli zainteresowani zdarzeniem. Przeklęła się w duchu za nierozwagę i głupie pomysły, które zachęciły ją do wyjścia z bezpiecznych murów Twierdzy.
Z braku innej możliwość odwróciła się do wydarzenia, przypominając sobie co odwróciło jej uwagę. Tym razem dokładnie przyjrzała się winnemu całego zajścia i zaśmiała się na głos uświadamiając sobie kim jest ów jegomość. Lymond wyglądał jakby wiedział o całym zajściu tyle co ona, pomimo faktu że zgromadzona wokół tusza ewidentnie wskazywała jego jako winnego całego zajścia. Starała się szybko rozeznać w sytuacji i widząc jedynie przewrócony wózek z chlebek, krzyczącą niemiłosiernie niewiastę i groźnie wyglądającego piekarza doszła do wniosku, że cała ta sprawa to jedynie nieszczęśliwy wypadek.
- Jestem pewna, że damy radę coś na to zaradzić. Powiedz tylko jak możemy zadośćuczynić Ci za te szkody, panie. – mówiąc to podeszła do Arryna i wzięła go pod ramię. Uśmiechnęła się też słodko do sprzedawcy mając nadzieję rozluźnić atmosferę. Liczyła, że ta sprawa szybko się skończy z jej drobną pomocą, a ona będzie miała kolejną okazję do nabijania się z Lymonda, że w tym wypadku to ona jest dla niego niczym dla niewiasty rycerz w lśniącej zbroi.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptySob 28 Gru - 3:04

MG



Lymond swoją nieuwagą i swego rodzaju roztrzepaniem ściągnął na siebie niemałe kłopoty. W oczach poszkodowanego sprzedawcy był współwinny ucieczki, ba, nawet wręcz pomagał chłopakowi uciec ze świeżym bochenkiem chleba. Dodatkowo straty, do których doprowadził... Och, nikt nie chciałby być teraz w skórze dworzanina z rodu Arrynów. Postawny piekarz, który własnymi rękami trzymał ten przybytek na nogach, spoglądał gniewnie na czarnowłosego, nim do zamieszania dołączyła młoda kobieta, próbując wydostać z opresji Arryna.
- Dawaj pieniądze! Nikt nie będzie chciał za to zapłacić! - huknął do czarnowłosego, kątem oka zerkając czy żaden inny dzieciak nie ostrzy sobie zębów na coś, na czym jeszcze mógłby zarobić. Być może ani jedno, ani drugie nie wiedziało o trudach i znojach niskourodzonych, którzy ledwo wiązali koniec z końcem i walczyli o przetrwanie. Szczególnie tutaj, w tej zatęchłej dziurze, nazywanej pieszczotliwie Królewską Przystanią. Gruba, szorstka dłoń zacisnęła się w pięść, a mężczyzna poczerwieniał na twarzy. Widać było, że jeszcze ma jakieś hamulce. Jeszcze. Pytanie tylko na jak długo?
Poza tym... to nie było wszystko. W tej szamotaninie skoków i chaosu mężczyzna poczuł delikatne otarcie na biodrze, nie zdołał jednak dostrzec nikogo, nawet jeśli pobieżnie się rozejrzał, bowiem konfrontacja z piekarzem nastała wyjątkowo szybko. Lymondowi czegoś brakowało.

/Możliwość rzutu kością i wykonanie testu na Percepcję, aby Lymond zauważył, czego mu brakuje. Zapraszam tutaj: https://ucztadlawron.forumpolish.com/t631-rzuc-koscia
Próg: 40
Powrót do góry Go down
Lymond Arryn
Lymond Arryn
Wiek postaci : 27
Stanowisko : dworzanin, dziedzic Arrynów z Gulltown
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t561-lymond-arrynhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t641-lymond-arryn#1377

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptySob 28 Gru - 20:09

Nie zwrócił uwagi na obecność Siveny w pobliżu, póki ta nie podeszła do niego chwytając go pod ramię. Dopiero wtedy zaskoczone spojrzenie Arryna na moment zatrzymało się na postaci dwórki, zaś w podświadomości Lymonda musiała stoczyć się zacięta walka w kwestii tego, czy bardziej powinien skłaniać się ku wdzięczności za jej chęć pomocy, czy jednak postawić na dumę i utrzymywać, że w zaistniałej sytuacji nie potrzebował żadnej pomocy. A już z pewnością nie od damy. Ostatecznie... to zdecydowanie nie tak powinien prezentować się podział ról. Choć jednak w pewnych sytuacjach unoszenie się honorem stanowiło prawdopodobnie jedynie przejaw zwykłej głupoty i braku rozsądku.
Problem w tym, że trudno było jednoznacznie ocenić, czy to rzeczywiście była jedna z tych sytuacji.
Niewykluczone, że ocena sytuacji byłaby znacznie łatwiejsza, gdyby na pomoc ruszył mu ktokolwiek inny, niekoniecznie zaś Sivena. Choć to akurat zakrawało już na zbytnie teoretyzowanie. Równie dobrze bowiem można było dojść do wniosku, że byłoby to równie trudne, niezależnie od tego, kto zechciałby bawić się w jego wybawcę. Wciąż przecież chodziło jedynie o głupie nieporozumienie, które powinno dać się wyjaśnić w ledwie kilku zdaniach.
Zakładając, że piekarz chciałby tego wyjaśnienia w takim samym stopniu.
- Nie powinnaś się w to mieszać - słowa wypowiedziane w jej kierunku przyciszonym tonem miały prawdopodobnie stanowić kompromis pomiędzy dwiema możliwościami wynikającymi z wewnętrznego dylematu. Ostatecznie bowiem nie odmawiał kategorycznie przyjęcia pomocy z jej strony, ale też nie przyznawał, że rzeczywiście miałaby być ona niezbędna. Zresztą, jeśli rozwiązaniem całej tej farsy miałoby być jedynie pokrycie kosztów rozrzuconego po ziemi pieczywa, prawdopodobnie już teraz można byłoby uznać ją za niebyłą, bez konieczności pomocy z kogokolwiek strony. Promienny uśmiech posłany sprzedawcy najpewniej miał sprzyjać załagodzeniu sytuacji, choć trzeba było przyznać, że podobne zabiegi po stokroć lepiej musiały jednak wypadać w wykonaniu panny Redwyne. Bądź co bądź, Lymond wątpił w to, by piekarza miał ująć akurat jego uśmiech, ale... ostatecznie podobno zawsze było warto próbować przenieść swoje pozytywne nastawienie na kogoś innego.
W najgorszym wypadku następnym razem Arryn będzie musiał po kilkakroć zastanowić się, zanim zdecyduje się uśmiechnąć do kogokolwiek.
- To żaden problem, z radością pokryję wszelkie straty - zapewnił, choć z radością mógł co najwyżej opuścić to miejsce jak najszybciej, zostawiając za sobą piekarza, jego wypieki i wszystkich młodocianych złodziei chleba.
I najwyraźniej nie tylko chleba...
Otarcie w okolicy biodra zwróciło uwagę Arryna, jednak rzeczywiście nie był w stanie dostrzec nikogo, kto miałby być tego przyczyną. Będąc zaś przekonanym, że nie wymyślił sobie tego i że wcale mu się nie zdawało, dla pewności postanowił sięgnąć ręką w okolice pasa, by przekonać się, że wciąż miał przy sobie wszystko, co powinien. Ukłucie niepokoju nie mogło mimo wszystko stłumić pozytywnego nastawienia, które podobno miał w jakiś sposób przenieść na piekarza. W końcu... nawet jeśli lada moment miałoby się okazać, że jednak pokrycie strat poniesionych przez sprzedawcę wcale nie będzie tak proste jak mogłoby się z początku wydawać, jakoś przecież będzie musiał wybrnąć z sytuacji. A jeżeli miał zamiar zrobić to skutecznie, to podstawą powinno być zachowanie wszelkich pozorów i niezdradzanie, że nie wszystko było w porządku.

rzucone
Powrót do góry Go down
Sivena Redwyne
Sivena Redwyne
Wiek postaci : o 20 za dużo
Stanowisko : Dwórka po przejściach
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t613-sivena-redwynehttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t614-sivena-redwynehttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t698-korespondencja-siveny-redwyne

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyNie 29 Gru - 15:12

Nie powinnaś się w to mieszać.
Słowa wypowiedziane przez Lymonda ugodziły w nią o wiele bardziej niż powinny. Znacznie bardziej niż by tego chciała. Szczególnie, że było to jedynym co od niego usłyszała. Nie oczekiwała laurów za swoją działania, ale też nie sadziła że zostanie potraktowana tak oschle. Ostatecznie chciała jedynie pomóc, cóż złego może zdziałać kobiecy uśmiech? Przez chwilę musiała wyglądać na zdumioną, nie wydawało się jednak by jej towarzysz to zauważył odwrócony do sprzedawcy. Złożyła ręce na piersi, od tego momentu postanawiając nie reagować i nie odpowiadać niepytana, jak na grzeczną dziewczynkę przystało.
Musiała jednak przyznać, że spotkanie Arryna było wybawieniem, może nie tyle dla niego co dla niej. Po tym jak zgubiła się w tłumie ze swoją służką, mogła liczyć tylko na siebie, a niestety nie znała drogi powrotnej. Prawdopodobnie mogłaby popytać miejscowych, ale pytanie o drogę do zamku przez samotną, wyraźnie wysokourodzoną brzmiało na narysowanie sobie na plecach znaku celu albo wykrzyczenie „patrzcie, tą warto okraść albo zrobić z nią coś gorszego”.  Dlatego znalezienie przez nią chłopaka w środku miasta, w tej dzielnicy było jak zbawienie. Czekała zatem trochę z boku na rozwiązanie konfliktu.
A ten nie wydawał się tak prosty do zakończenia. Piekarz wyglądał trochę jakby chodziło nie tylko o zniszczony stragan, ale wszystkie krzywdy wyrządzone mu w trakcie całego życia. Miała nadzieję, że nie będzie dodatkowo świadkiem bójki, do której piekarz niewątpliwie się rwał i pieniądze załagodzą sytuację. W końcu to one rządziły tak naprawdę światem i to ich posiadanie często decydowało o pozycji społecznej prawie na równi z pochodzeniem. A Lymond na pewno posiadał przy sobie sakiewkę pełną monet skoro postanowił wybrać się na spacer po tak urodziwej okolicy. Ona na pewno, wciąż urażona jego powitaniem, nie zamierzała sama oferować opłacenia szkód. Nawet nie wiedziała ile całe to zajście było warte, a podanie zbyt małej kwoty mogło jeszcze bardziej rozwścieczyć piekarz.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyWto 31 Gru - 1:53

MG




Lymond nie poskąpił Sivenie Redwyne słów, które niekoniecznie mogły zostać dobrze odebrane. Sęk w tym, że... miał poniekąd rację Przynajmniej na razie tak to właśnie wyglądało. Wściekły piekarz z rękoma naznaczonymi pracą fizyczną, zdecydowanie potężniejszymi od Lymonda Arryna robił wrażenie. Kto wie, może nawet powinni się go bać? Czas pokaże. Widać było, że na pewno nie będzie miał zamiaru odpuścić dworzaninowi. Najstarszy Arryn z Gulltown dostał rykoszetem po młodocianym złodzieju. Kiedy pośpiesznie sięgnął do pasa, nie zauważył żadnych braków, więc mógł poczuć się nieco pewniej. Niestety, nie miał tyle czasu, żeby dokładnie wyczuć i wymacać wszystko z prostego powodu - sytuacja była napięta, a wściekły piekarz wyciągnął ręce i podwinął szarawe rękawy swojego roboczego stroju. Prawdopodobnie lepszego nie miał.
- Chcę złotego smoka! - fuknął do bogacza, który porzucił rodzinny dom, zamieszkując na królewskim dworze. Co jak co, ale Lymond musiał wiedzieć, że to naprawdę wysoka cena, jak na takie zniszczenia. Piekarz wyraźnie chciał go ograbić i wyciągnąć z sytuacji spore zyski. Na dodatek z nawiązką. Prawdopodobnie poczuł się tak pewny dlatego, że parze nie towarzyszyła żadna straż przyboczna, ani nawet słudzy. W końcu służka Siveny zaginęła gdzieś w tłumie. Pytanie tylko, jak mogłaby im pomóc swoją obecnością? Szare oczy błysnęły na czerwonej twarzy.
- Jednego za straty, drugiego za stratę czasu, do kurwy nędzy! - dodał po chwili, podbijając stawkę. Postawny mężczyzna nie szczędził wulgaryzmów, oj nie. Robiło się gorąco. Pewnie zarabiał tyle w ciągu i widząc okazję na zarobek,  postanowił ją jak najmocniej wykorzystać.

/2+10+4=16
16<40 => test na Percepcję nieudany.
Powrót do góry Go down
Lymond Arryn
Lymond Arryn
Wiek postaci : 27
Stanowisko : dworzanin, dziedzic Arrynów z Gulltown
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t561-lymond-arrynhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t641-lymond-arryn#1377

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyWto 31 Gru - 11:50

Obecność Siveny najwyraźniej nie wpływała zbyt pozytywnie na nastrój piekarza, za to w pewnym sensie z pewnością przysparzała Arrynowi przynajmniej jednego dodatkowego zmartwienia. Przez chwilę zatrzymał spojrzenie znów na jej osobie, pobieżnie rozejrzawszy się przy okazji po najbliższej okolicy. Wszystko jednak wskazywało na to, że Redwyne była tutaj bez towarzystwa, to zaś z kolei oznaczało, że odpowiedzialność za jej bezpieczeństwo spadała na Lymonda. Nie mógł jej przecież odesłać stąd samej, natomiast wplątywanie jej w nieporozumienie z piekarzem wcale nie wydawało się być dużo lepszą opcją.
- Postaraj się nie znikać mi z oczu, dobrze? - posławszy jej blady uśmiech, chyba nie musiał już dodawać, że jednocześnie dobrze by było, gdyby mimo wszystko zechciała trzymać się nieco z boku. Jakkolwiek niemożliwym do wykonania wydawało się być jednoczesne baczenie na Sivenę oraz próba przewidzenia dalszych działań rozsierdzonego piekarza.
Już po chwili brwi Arryna powędrowały w górę, kiedy z ust mężczyzny padła kwota, jakiej oczekiwał za rozrzucone po ziemi pieczywo. Owszem, nie była to suma, na którą Lymond nie mógłby sobie pozwolić - prawdopodobnie nawet nie uszczupliłaby zbyt dotkliwie jego finansów - jednak... wciąż wydawała się być co najmniej absurdalna. Orsic Arryn natomiast prawdopodobnie bez chwili zastanowienia zdecydowałby się na wydziedziczenie swojego pierworodnego, gdyby kiedykolwiek dotarły do niego wieści o tym, że ten najzwyczajniej w świecie pozwolił się ograbić byle piekarzowi. Może więc rzeczywiście pozbycie się tych nieszczęsnych dwóch złotych smoków zdawało się być najprostszym i najszybszym rozwiązaniem całej sytuacji, jednak zdecydowanie nie było czymś, na co Arryn mógłby tak po prostu przystać.
Zwłaszcza, że nie miał choćby jednego powodu, by wierzyć w to, że po bezproblemowej zgodzie na zażądaną kwotę, piekarz nie miałby przypomnieć sobie, że jednak należało mu się jeszcze więcej.
- Jeśli dobrze pamiętam, zgodziłem się pokryć straty, nie zaś kupować cały twój przybytek - najwyraźniej wraz z niewątpliwie urokliwą małżonką. W porę ugryzł się w język, by dalszej części swojej wypowiedzi nie wyrazić na głos. Możliwe, że powinien to zrobić jeszcze wcześniej i nieco bardziej dyplomatycznie wyłożyć mężczyźnie, że żądana kwota wydawała się być stanowczo zbyt wysoka. Wobec podobnego absurdu trudno było jednak zachować w pełni dyplomatyczną postawę.
- Dwadzieścia jeleni to nadal stanowczo zbyt wiele, jednak tyle jestem skłonny zapłacić w ramach rekompensaty poniesionych strat - dodał, obrzuciwszy przelotnym spojrzeniem walające się po ziemi wypieki. Oczywistym zdawało się być, że wszystko to warte było o wiele mniej niż zaproponował Arryn. I choć nie była to suma tak absurdalnie zawyżona jak ta zasugerowana przez piekarza, nadal powinna mu ona z nawiązką zrekompensować koszta, jakie mógł ponieść w wyniku całego tego incydentu.
Powrót do góry Go down
Sivena Redwyne
Sivena Redwyne
Wiek postaci : o 20 za dużo
Stanowisko : Dwórka po przejściach
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t613-sivena-redwynehttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t614-sivena-redwynehttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t698-korespondencja-siveny-redwyne

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptySro 1 Sty - 23:45

Stanie z boku i bezczynność nie należały do mocnych stron Siv. Nawet w sytuacji, w której była niczym piąte koło u wozu. Bycie niechcianym. Nie jest to uczucie, którego ktokolwiek lubi doświadczać. Dlatego korzystając z okazji starała się być użyteczna, przynajmniej we własnym mniemaniu, i rozglądała się po okolicy. Miała nadzieję zobaczyć Maię jeśli ta odkryła jej nieobecność, która zabrałaby ją z tego okropnego miejsca, albo przynajmniej straż lub kogoś kompetentnego do rozwiązywania tego typu spraw. Bo żaden z zainteresowanych się takim nie wydawał.
Słysząc propozycję rekompensaty zaproponowaną przez piekarza prychnęła cicho, ale szybko postarała się zamaskować ten fakt chrząknięciem. Sivena nieszczególnie znała się na pieniądzach, przez całe życie po prostu je miała. Wydając je przekazywała tylko monety nie zwracając większej uwagi na kwoty. Ale nawet dla takiej ignorantki jak Redwynówna cena wydawała się wygórowana. Większość ludzi ich otaczająca najpewniej w swoim życiu nawet nie widziała złotych monet, nie wspominając o ich posiadaniu. Kilka bochenków chleba mogło stanowić co najwyżej niewielki ułamek kwoty, nie wspominając nawet o czasie piekarza, który był wart jeszcze miej.  
- Tutaj naprawdę chodzi tylko o przewrócony stragan? – szepnęła z powątpieniem na tyle cicho, żeby jedynie Lymond ją usłyszał. Sytuacja wyraźnie się komplikowała albo w sprawę wchodziły jeszcze inne kwestie, o których Siv nie miała pojęcia. Emocje, które towarzyszyły całemu zdarzeniu były co najmniej nie adekwatne. Do zakończenia sprawy powinny wystarczyć przeprosiny i kilka monet.
- Może po prostu zapłać i miejmy to za sobą dla świętego spokoju. Albo może powinniśmy wezwać strażników, bo ta kwota brzmi jak próba wyłudzenia. – pierwsze zdanie wypowiedziała cicho, drugie z kolei na tyle głośno, żeby doleciało do uszu sprzedawcy. Miała nadzieję, że sama wizja spotkania stróży prawa zadziała jak kubeł zimnej wody i piekarz zejdzie trochę z tonu. Nawet jeśli miałoby dojść do takiego spotkania to Lymond nie powinien ponieść większej kary, a ze strażą łatwiej będzie się dogadać, prawda?
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptySob 4 Sty - 2:32

MG



Piekarz przyglądał się mu uważnie, praktycznie nie zwracając uwagi na dziewczynę, do której się od czasu do czasu zwracał. Mężczyzna był z takich kręgów, że wysoko urodzona dama nie robiła na nim żadnego wrażenia. Ba, nawet można by powiedzieć, że jej obecność dodatkowo go rozsierdzała. Ludzie z niższych warstw społecznych często bywali uprzedzeni, czując się uciśnieni, i wyglądało na to, że piekarz należał do tej grupy ludzi, co tylko dodatkowo komplikowało całe zajście, na nieszczęście Lymonda oraz córki szanowanego lorda z Reach.
- Wy myślicie, że co? Że wszystko wam wolno!? - Zaczął wymachiwać potężną, szorstką ręką. Właściciel straganu był wyraźnie wzburzony odpowiedzią aroganckiego czarnowłosego szlachcica. Krótko mówiąc, Arryn sobie nie pomagał, oj nie.
- Robiłeś coś kiedyś tymi swoimi ręcami, co? Gówno robiłeś! Chcę złotego smoka i koniec! - huknął w końcu gotów przejść do bardziej fizycznego przekonywania do swoich argumentów. Dobrze, że para miała jeszcze okazję się wykazać i jakoś użyć swoich uroków osobistych, bądź merytorycznego podejścia do sprawy, ale przede wszystkim charyzmy, by nakłonić go do uspokojenia się i zejścia z ceny.




Piekarz:
Spoiler:

Pamiętajcie, że sami możecie zainicjować wykonanie rzutów na jakąś umiejętność. W tym wypadku możliwe są rzuty na charyzmę dla was obojga i w takiej sytuacji prosze jeszcze o rzut na siłę woli dla piekarza. Wszystko w tym temacie.

Próg na przekonanie mężczyzny to zestawienie wyników na test umiejętności waszych postaci (osobno) z wynikiem testu piekarza. Jeśli któreś z was będzie miało wyższy, to ta postać zdoła przekonać do swoich słów piekarza. Zastrzegam sobie prawo do dodania lub ujęcia od -10 do 10 punktów z waszych wyników zależnie od tego, co powiedzą postacie.
Powrót do góry Go down
Sivena Redwyne
Sivena Redwyne
Wiek postaci : o 20 za dużo
Stanowisko : Dwórka po przejściach
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t613-sivena-redwynehttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t614-sivena-redwynehttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t698-korespondencja-siveny-redwyne

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyPon 6 Sty - 21:36

Powiedzieć, że sytuacja się komplikowała to jak nie powiedzieć nic. Co prawda Siv miała stać z boku, ale jak mogła tak dalej postępować kiedy sytuacja groziła znacznym pogorszeniem, a nawet rękoczynami? A słowa wypowiadane przez młodzieńca jej towarzyszącemu wydawały się jednie pogarszać sytuacji zamiast ją poprawiać. Dlatego mimo niechybnych protestów Lymonda, wystąpiła krok na przód i stanęła pomiędzy Arrynem a piekarzem. Zanim zwróciła się do rosłego mężczyzny, spojrzała na młodzieńca pragnąc mu bezgłośnie przekazać, by tym razem zostawił to Sivenie i przez chwile siedział cicho, tym samym nie pogarszając napiętej już sytuacji.
- Bądźcie rozsądni, to całe zamieszanie jest całkowicie niepotrzebne. Zapłacimy trzydzieści jeleni i będzie po sprawie. - powiedziała ugodowo łagodnym głosem. Miała nadzieję, że podbicie stawki Lymonda przekona piekarza, a przecież ta kwota i tak nie uszczupli jakoś szczególnie ich sakiewek. Powiedziałaby nawet, że kilka srebrnych monet za uniknięcie większej awantury było przyzwoitą ceną. Dodatkowo, żeby zmotywować piekarza, wyciągnęła z kieszeni ukrytej w fałdach spódnicy sakiewkę. Stukot monet uderzających o siebie rozbrzmiał w powietrzu pomimo gwaru panującego na ulicy. Dziewczyna potrząsnęła woreczkiem pieniędzy ostentacyjnie, licząc że chciwość rosłego mężczyzny stojącego przed nią zagłuszy chęć zemsty. - To jak będzie? Tyle wystarczy? - dodała wyciągając sakiewkę w stronę sprzedawcy. Szczerze mówiąc nawet nie była pewna ile dokładnie pieniędzy znajduje się wewnątrz, ale woreczek był stosunkowo ciężki, a każdy ruch wywoływał brzęczący dźwięk. Liczyła, że wizja otrzymania pełnej sakiewki uśpi trochę czujność mężczyzny i nawet nie policzy jej zawartości, niepewna na czyją korzyść wyjdzie rozliczenie. Jeśli okaże się, że w sakiewce jest mniej srebrnych monet niż sądziła, zawsze Lymond może dorzucić kilka swoich, ostatecznie to wszystko było jego zasługą. A jeśli nie… cóż, zawsze mogli ratować się ucieczką, a przynajmniej taką miała nadzieję.


Sivena (rzut na charyzmę) – 48 + 12 (modyfikator – charyzma) + 4 (modyfikator – inteligencja) + 5 (za rzutu za przedmiot) = 69
Piekarz (rzut na siłę woli) – 25 + 15 (modyfikator – siła woli) + 2 (modyfikator – inteligencja) = 42
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyCzw 9 Sty - 20:37

MG


Sytuacja robiła się gorąca. Dziedzic Arrynów z Gulltown prowadził tę rozmowę na bardzo niebezpieczne tory, najwyraźniej gotów na to, żeby nadstawić policzek w momencie, w którym piekarzowi skończy się cierpliwość. Na skrzyżowaniu ulic zamajaczyły dwa złote płaszcze, które najwyraźniej patrolowały okolicę. Czerwony na twarzy ze złości mężczyzna dostrzegł ich kątem oka i wtedy właśnie do akcji wkroczyła córka Lorda Redwyne'a. Sivena zmieniła trochę taktykę czarnowłosego dworzanina, jednak oparła się na podanych przez niego liczbach. Nie powiedziała niczego o złotych smokach, których piekarz tak bardzo pożądał, być może licząc na to, że naiwnie się złamią, jednak jego niewielkie, wąskie oczy przeniosły się na dwudziestolatkę i spojrzały na sakiewkę, którą wyciągnęła.
W sakiewce Siveny było akurat aż nadto monet, chociaż trzydzieści srebrnych jeleni odczuwalnie ją odciąży. Wizja zbliżających się złotych płaszczy też zapewne była czynnikiem decyzyjnym, bo piekarz w końcu skinął niemrawo głową i rzekł w końcu gdy Lymond milczał. Tak czy siak - czuł się skutecznie przekonany przez Sivenę.
— Niech będzie, m'lady — mruknął, wyciągając rękę po sakiewkę i odliczając odpowiednią ilość moment. Nie da się ukryć, że zarobił trochę mniej, niż liczył, ale w sumie darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Po wszystkim spojrzał jeszcze niechętnie na Lymonda i wrócił do ustawiania straganu, a na sam koniec do budynku, by dalej pracować, zostawiając parę w spokoju. Dopiero teraz, gdy sytuacja się uspokoiła, Lymond mógł się zorientować, że jego sakiewka była nieznacznie rozcięta i brakowało mu paru monet. Na jego szczęście wszystkim zajęła się Sivena.



Wątek z mg zakończony. Sivena dostaje +2 do reputacji wśród pospólstwa za pokrycie strat piekarza.
Powrót do góry Go down
Adreen Stark
Adreen Stark
Wiek postaci : 28
Stanowisko : Siostra lorda Winterfell, wdowa po Reignie Manderly
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t777-adreen-manderly-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t819-adreen-stark

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyPon 20 Sty - 22:09

Poranek, 28 VII 165

Wiadomość poprzedzająca tą, w której Adreen dowiedziała się o tragicznej śmierci brata, uzmysłowiła kobiecie, że wreszcie stanie się wolna. Posiadanie małżonka nie byłoby wcale tak złym doświadczeniem, o ile tej drugiej osobie choć w minimalnym stopniu zależało. Nie oczekiwała pokładów miłości i czułości; cielesnych i duchowych uniesień, poprzedzonych długimi spacerami przy zachodzącym słońcu i świetle księżyca. Trzaskający ogień w kominku kojarzył jej się tylko z długimi nocami w towarzystwie swojego męża - gdy wlepiała zapłakane, czerwone tęczówki w ogniste języki; gdy modliła się do swoich Bogów, by oszczędzili jej cierpienia i poniżenia. Doświadczała tego każdej nocy – przez kilka długich miesięcy; ileż księżyców spoglądało przez małe okno sypialni Manderlych – ile z nich było niemymi świadkami upadku młodej panienki Stark. Na pozór niezłomnej, niezniszczalnej, niebezpiecznej. Odznaczającej się dzikością charakteru, niezależnością i mową, która damie nie przystała. Mimo to napotkała na swojej drodze kogoś, kto stłamsił te wszystkie cechy; zaszczepił w niej strach, ściskał jej gardło i dusił jej wewnętrzną wolność, która pozostała jej jako jedyna, gdy opuszczała rodzinne Winterfell. Odebrał jej wszystko – po kolei, a zaczął od rodziny. Rzadkie wizyty, niemożność wymieniania korespondencji wtedy, kiedy tego chciała. Ograniczał jej wszystko. Groził. Ilekroć groził, że zasztyletuje jej wierzchowca – do tej pory nie może zliczyć. Zanosząc się łzami, potykając o własne szaty, kamiennymi schodami zbiegała z wieży i bosymi stopami brodziła po chłodnym kamieniu – byle jak najszybciej dotrzeć do stajni, ująć w dłonie pysk zwierzęcia i zatopić żeliwne łzy w jego gęstej grzywie. Marzenie by wrócić do domu, do ludzi, którzy ją kochali, w pewnym momencie stało się jej przekleństwem - jedynie powiększającą się dziurą w kruchym sercu.

Czy wiele zmieniło się, gdy świat obiegła wiadomość, że Adreen Manderly została wdową? I – co gorsza – zarządza, by nie utożsamiano jej i jej syna z rodem z Białego Portu? Wiele. Powrót do domu, wpadnięcie w objęcia brata, teraźniejszego lorda Winterfell, okazały się balsamem na jej duszę. Możność pokazania innego świata swojemu synowi; pokazania mu, że jego matka może szczerze uśmiechać się w towarzystwie innych, niż jego. Do tej pory Eriee niejednokrotnie zadawał matce pytanie, dlaczego jest taka smutna, gdy na horyzoncie pojawia się jego ojciec, czy ktokolwiek z jego rodziny – wtedy odpowiadała, że będzie musiała podzielić się nim z innymi, co poniekąd było prawdą. Miłość, wręcz obsesyjna, wobec dziecka skutkowała chęcią posiadania go na wyłączność. By tylko ona mogła kształtować to, na jakiego męża w przyszłości wyrośnie. W jego żyłach nie płynęła jej krew. Ale to nie było żadną przeszkodą.

Podróż do Królewskiej Przystani - choć długa i wyczerpująca - wydawała się być nie tylko obowiązkiem z uwagi na koronację, ale przede wszystkim przyjemnością. Pomijając niedawne wydarzenia, które wstrząsnęły wszystkimi królestwami, Adreen radował fakt, że zasiądzie przy jednym stole ze swoim rodzeństwem. Chociaż do miasta przybyła w towarzystwie dwóch starszych braci, nie mogła powstrzymać się od chodzenia własnymi ścieżkami. Te miały zaprowadzić jej konia do wąskich uliczek, które niekoniecznie zachęcały do eksplorowania miasta; wśród niepewnych spojrzeń pospólstwa, Starkówna cieszyła się, że niewiele wskazywało na to skąd pochodzi postać odziana w ciemną suknię i pasujący do niej płaszcz. Jej ciemne, kręcone włosy wciąż pamiętały wiatr Północy - lekko potargane, gdzieniegdzie z niemal niewidocznymi kołtunami, skryte były pod głębokim kapturem. Ten Adreen ściągnęła dopiero, gdy promienie porannego słońca musnęły jej skórę - wyglądały zza budynków, budząc mieszkańców Królewskiej Przystani do życia. Gwar stawał się coraz wyraźniejszy, a zapachy przyjemniejsze. Reen od razu wyczuła woń świeżych wypieków i poczuła lekki ścisk w żołądku - bochenek prosto od piekarza wydawał się idealny na dobre rozpoczęcie dnia.

Po zbliżeniu do jednego z lokali, z którego zapach był na tyle intensywny, by zmusił Adreen do zatrzymania się, ta dostrzegła kilkoro małych dzieci. Odziane w skromne i podniszczone ubrania, z włosami pozlepianymi od potu i kurzu, zajmowały się sobą, bawiąc w tylko sobie znaną zabawę. Miejsce ich przebywania świadczyło tylko o jednym - były głodne. Wdowa wstrzymała oddech, obserwując dzieci z góry - te w końcu podniosły wzrok na ciemną postać i szeroko rozpostartymi oczyma wpatrywały w kobietę.
Adreen sprawnie zsiadła z konia i chwytając za lejce poprowadziła go bliżej piekarni, do której zamierzała się udać. Kiedy znalazła się bliżej dzieciaków, które niepewnie zrobiły krok w tył, uśmiechnęła się do nich.

Zwie się Skyheart — odezwała się, przekazując skórzane pasy w dłoń chłopca, którego dłoń poszybowała by dotknąć pyska zwierzęcia. — Zostawię go wam na chwilę; zajmijcie się nim należycie, a spotka was nagroda — dodała, prostując swoją sylwetkę i wykorzystując fakt, że dzieci zajęte były głaskaniem wierzchowca, zniknęła w ciemnej piekarni. Tam bez zastanowienia zakupiła odpowiednią ilość produktów, by mieć pewność, że tego dnia dzieci nie będą głodne. Gdyby tylko taki los spotkał jej syna...
Powrót do góry Go down
Maegon Velaryon
Maegon Velaryon
Wiek postaci : 29
Stanowisko : dworzanin [i pajacynka]
Miejsce przebywania : pływam sobie po wodach
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t729-maegon-velaryon#1995https://ucztadlawron.forumpolish.com/t745-maegon-velaryon#2159https://ucztadlawron.forumpolish.com/t746-korespondencja-maegona-velaryona

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyPon 20 Sty - 23:29

Dzień przed koronacją. Większość dworzan od samego świtu już była na nogach, kręciła się po zamkowych korytarzach, dbając o każdy najmniejszy szczegół. Królowa Matka zdecydowanie umordowałaby osobę, która nie dopilnowałaby swojego obowiązku, zwłaszcza że sama była w żałobie. Jak większość osób, w tym gości, którzy jutro zjawią się na jednym z najważniejszych wydarzeń w Westeros. Każdy kogoś stracił na tej wojnie, rany nie będą same w stanie się zasklepić, chyba że modlitwa Baelora zdziała jakieś cuda. Tego dnia Baelorowi inny dworzanin usługiwał, on zaś otrzymał polecenie od władcy, aby pójść i zadbać o osoby potrzebujące w Królewskiej Przystani. Zgarnął nieco drobnych smocznych monet, które umieścił w swojej sakiewce. Nałożył na siebie kaszkiet wyjściowy, który sięgał mu do kostek, oraz płaszcz, który miał w teorii ochronić jego dworski wystrój. Wbrew pozorom, on jedynie ukrywał drobne fakty, jak umieszczenie sakiewki z drobnymi po lewej stronie, jak i schowany sztylet, w razie jakby miał zostać niespodziewanie zaatakowany. Wychodził do ludu, do tych najbardziej potrzebujących, więc spragnionych i zagłodzonych przez los. Musiał liczyć się z tym, iż ktoś może zechcieć jego zaatakować, bo jest bogatszy.
Wyminął straże, które patrolowały przy twierdzy, kierując się szybkim krokiem w stronę piekarni, która wydawała się być oczywistym miejscem. Zaplanował odwiedzenie piekarni i okolicznych żebraków w tej okolicy, sierociniec, któremu patronował Bealor, jak i septon, żeby wspomóc kapłanom Siedmiu w karmieniu. Może nie był jakoś mocno wierzący, jednakże nader wszystko, przewodził obowiązek, który zaciążył mu na sercu.
Im bliżej był ulicy mącznej, tym wyraźniej do jego nozdrzy dochodził zapach świeżego chleba, którego woń mile rozchodziła się po okolicy. Wraz z nim zdołał spostrzec wychodzące zza ścian budynków, dzieci, które obserwowały, kto nowy nadchodzi do piekarni. Maegon próbował zliczyć, ile głodnych głów może się pojawić, lecz po chwili zrezygnował z tego rachunku. Po prostu kupi pięć bochenków, które podzieli na tyle, ile pieczywo pozwoli.
Przychodząc pieszo pod piekarnię, spostrzegł młodą kobietę, ubraną cała na ciemne barwy strój, która schodziła z konia i oddawała zwierzę pod opiekę zbiegniętych głodomorów. Był ciekaw, co sprowadza kobietę, ubraną nawet w miarę porządnie do takiego miejsca. Skierował swoje spojrzenie na gromadkę dzieci, które zaraz ustawiły się przy koniu i najwidoczniej zapragnęły za wszelką cenę strzec rumaka. Maegon wyminął je, aby zaraz wejść do środka piekarni i podejść do lady piekarza, którego znał już z widzenia. Któryś to już raz był, jak zjawiał się tutaj sam, bądź z władcą, po znany im cel? Skierował swoje spojrzenie na piekarza, któremu skinął głową na powitanie, aby zaraz zerknąć na kobietę.
- Pani nie obawia się zostawić tutaj swojego rumaka?- zadał grzecznie pytanie, uśmiechając się życzliwie. Jednocześnie wyjął swoją sakiewkę, odwracając się na moment w stronę lady. Wyłożył kilka drobnych monet, które przysunął do piekarza, wiedząc, że nie potrzebuje mówić nic więcej. Maegon wiedział, że będzie musiał chwilę poczekać, z tego też powodu zaraz odwrócił się w stronę tajemniczej kobiety, która z każdą chwilą wydawała się nie pasować do nędznego krajobrazu. Może to była któraś córka lorda, która chciała zbadać tutejsze piekarnie?
Powrót do góry Go down
Adreen Stark
Adreen Stark
Wiek postaci : 28
Stanowisko : Siostra lorda Winterfell, wdowa po Reignie Manderly
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t777-adreen-manderly-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t819-adreen-stark

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyWto 21 Sty - 21:24

Tym, co jako pierwsze rzuciło się Adreen w oczy był duży, kamienny piec. Stał niemal na samym środku piekarni i oddawał przyjemne ciepło, które owiało twarz zmrożoną północą. Starkówna zmrużyła powieki czując szybką zmianę temperatury – poranek w Królewskiej Przystani również nie należał do najgorętszych, dlatego kobieta mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem na tę przyjemną zmianę. Do tego zapach, który mogła zaklasyfikować jako jeden ze swoich ulubionych. Woń świeżo upieczonego pieczywa kojarzyła jej się z dzieciństwem, gdy zakradała się do kuchni Winterfell i podpatrywała pracujących tam ludzi. Następnie - będąc w pełni, omylnie przekonana o tym, że nikt jej nie widzi - podkradała kawałek pieczywa i czym prędzej wspinała się po schodach, by nikt jej nie nakrył.

Kątem oka spojrzała na wyjście, przed którym stały dzieci, a ich śmiech i rozmowa stały się ulubionym dźwiękiem Adreen tego poranka. Stojącemu przy drewnianej ladzie piekarzowi rzuciła kilka monet - aż nadto, ile powinna, ruchem dłoni i lekkim uśmiechem pokazując, żeby zatrzymał wszystkie. Wtem do małej, lokalnej piekarni wszedł mężczyzna, na którym wdowa zawiesiła krótkie, aczkolwiek przeszywające spojrzenie. Prędko jednak powróciła do tego, by całą swoją uwagę skupić na mężczyźnie, który zniknął w otchłani pomieszczenia, gdzie składował wszystkie zapasy potrzebne do wytworzenia swoich produktów. Gdy wracał, w dłoniach niósł wszystko, o co poprosiła Adreen. I choć kobieta chciała od razu wyjść, nie wdając się w zbędne uprzejmości i rozmowy, to zatrzymał ją głos jegomościa - jego pochodzenie rozszyfrowała niemal od razu, gdy tylko dostrzegła tkaniny z których miał wykonane ubranie. Jego zarost był zadbany, włosy choć długie i kręcone, to schludnie ułożone. Również jego oczy, które tak bacznie jej się przyglądały, zdawały się skrywać pokłady wiedzy i dobrego wychowania, a tego na ulicy, ot tak, ciężko był zdobyć.

Wciąż stojąc do niego tyłem, kobieta przez chwilę wahała się czy odpowiedzieć i czy nie byłoby lepiej, gdyby zignorowała jego pytanie i wyszła. Wiedziona jego sugestią o obawie, zerknęła na swojego wierzchowca, który zdawał się być zadowolony z uwagi, którą otrzymuje od zaaferowanych nim dzieci. Nic nie wskazywało na to, by ktoś miałby Adreen pozbawić konia uprowadzając go, czy wyrządzając krzywdę.
Szczupła postura kobiety północy odwróciła się w stronę mężczyzny - jak wywnioskowała tutejszego mieszkańca, w końcu nie każdy porozumiewał się z lokalnym sprzedawcą bez słów. Jej jasne, szaro-zielone tęczówki wwierciły się w jego błękitne - odcień przywołujący jej na myśl bezchmurne niebo w letnie popołudnie, które kolorem tym zaszczycało nawet chłodne i nieco ponure Winterfell. Kąciki malinowych ust lekko uniosły się, tak samo jak podbródek.  

Cóż mogą zrobić dzieci, panie — odezwała się w końcu tonem charakterystycznym dla siebie – nieco zachrypniętym, tajemniczym. — Nie wyglądają na zgraję złodziejaszków, a jedynie na dziatki spragnione kawałka ciepłego chleba. A mojemu wierzchowcowi przyda się odrobina uwagi. To zwierzę, które... jest jej wyjątkowo spragnione — dodała i skinęła mężczyźnie lekko głową, po czym wycofała się z piekarni.
Promienie słońca nieco ją oślepiły, a do jej uszu dobiegło głośne parsknięcie jej towarzysza, co było reakcją na jej widok. Dzieci, wyraźnie zainteresowane tym, co znajdowało się w rękach ich tajemniczej wybawicielki, natychmiast podbiegły do niej. Te najmniejsze, sięgające jej zaledwie do pasa, pochwyciły w palce skrawki sukni i nie będąc świadomymi, że tak nie wypada, pociągały za nie.

Jak obiecałam, tak jest. W zamian za opiekę nad moim koniem, pyszny i chrupiący chleb dla was — po tych słowach z jej dłoni zniknęło zakupione pieczywo. I to szybciej niż by się tego spodziewała! W prawdzie jedno z dzieci wykrzyknęło coś na wyraz podziękowań, ale wszystkie jakby w moment się rozpłynęły, znikając za rogiem jednego z budynków. Nagle tęsknota za synem zajrzała do serca Adreen - ratowała ją jedynie wiara w to, że pozostawiając go w Winterfell znajdował się pod należytą opieką.

Reen odwróciła się w stronę wejścia do piekarni i dostrzegła, jak mężczyzna, z którym zamieniła kilka słów również zbierał się do wyjścia. Posłała mu uśmiech, gdy upewniła się, że go dostrzeże, po czym odezwała się:

Widzisz, panie? Koń cały, dziatki nakarmione. Czy można lepiej rozpocząć dzień w Królewskim Mieście?
Powrót do góry Go down
Maegon Velaryon
Maegon Velaryon
Wiek postaci : 29
Stanowisko : dworzanin [i pajacynka]
Miejsce przebywania : pływam sobie po wodach
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t729-maegon-velaryon#1995https://ucztadlawron.forumpolish.com/t745-maegon-velaryon#2159https://ucztadlawron.forumpolish.com/t746-korespondencja-maegona-velaryona

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptySro 22 Sty - 10:27

Przyglądając się coraz dłużej nieznajomej, zaczynał mieć coraz większe wątpliwości. Skąd przybyła? Czy jej strój dobrze jemu sugeruje, iż jest w żałobie? Dokąd zmierza? Gdzie chciałaby może opłakać swoją ewentualną stratę? Co jest jej potrzebne, prócz kawałka chleba? Nie chciał być zbyt natarczywy wobec nieznanej kobiety, nie wiedział, czy ta nie uznałaby to za jakieś nieznośne próby poderwania, bądź chęci uprowadzenia jej, mimo iż młody Velaryon nie miał w tym żadnego użytku. Nie w głowie jemu były panny, szczególnie teraz, kiedy powinien wykonać polecenie swojego władcy.
Poczuł nader wyraźnie jej wzrok, kiedy ich spojrzenia się spotkały. Przez chwilę utkwił swój wzrok na szaro-zielonych tęczówkach, badając jej reakcję przy okazji. Na różne sposoby można określić, czy ktoś jest wysoko postawiony, mimo iż mógł posiadać najbardziej zniszczone odzienie.
- Nawet pozornie wyglądające dziatki potrafią zaskoczyć człowieka, pani.- powiedział spokojnym tonem. Zanotował w swoim umyśle, że kobieta miała nieco zachrypnięty głos. Może złapała jakieś przeziębienie? Albo jest nieco zziębnięta po długiej podróży, bez ciepłego napoju. Spostrzegł również, że zabrała ze sobą bochenek chleba. Uśmiechnął się do siebie, kiedy kobieta postanowiła wyjść ze swoim zamówieniem. Tajemnicza, ubrana na czarno kobieta, robiąca sama zakupy i powierzająca opiekę nad swoim koniem małym głodomorom — zdecydowanie była to intrygująca osoba. Za punkt honoru Maegon postawił sobie, że odprowadzi kobietę na bezpieczniejsze ścieżki. Nie chciał ryzykować, aby przez swój upór, kobieta napotkała po drodze jakąś nieprzyjemność. Jak by wtedy spojrzał w oczy władcy? Co jemu powie? Panie, wykonałem swoją powinność, lecz pozwoliłem, aby kobiecie coś się stało. Te słowa w myślach zabrzmiały tak ironicznie, że postanowił czym prędzej wybyć je ze swojego umysłu.
W swoje szaty zawinął pięć bochenków, które dostał od sprzedawcy. - Niechaj Siedmiu błogosławi twoją owocną pracę.- podziękował życzliwie piekarza, po czym wyszedł z piekarni. Ku jemu zdziwieniu, ujrzał ponownie młodą nieznajomą, widząc, jak ta przesyła mu swój uśmiech. Odwzajemnił, nieznanie unosząc swoje kąciki ust i zaraz ciekawski spojrzał na młode dziadki, czy raczej na pustą przestrzeń. Zdumiewające, że nie czekały, tylko zniknęły. Słysząc po chwili jej słowa, cicho zaśmiał się wesoło. Kupiła chleb, aby nakarmić ich, jakże Baelor byłby zachwycony taką osobą. Wrócił do niej swoim wzrokiem, jednocześnie podchodząc do niej. Zachował odległość dwóch łokci odstępu między nimi, żeby zaraz wyjąć z szat jeden bochenek chleba.
- Jakby jeden bochenek był w stanie nakarmić wszystkich głodujących, to niewiele byłoby potrzebne do szczęścia, pani.- oznajmił łagodnym tonem, odwracając się nieco w lewą stronę. Nie musieli czekać długo, aby ujrzeć kolejne ciekawskie małe głowy, które zaczęły spoglądać na smakowity bochenek chleba. - Jeśli pani zechce chwilę poczekać, odprowadzę na bezpieczniejsze ulice. Nawet poranek z pozoru, dla samotnej kobiety może być niebezpieczny w Królewskiej Przystani.- dodał zaraz kolejne słowa. Może nieco jej się narzucał, ale daje jej możliwość odmowy. Nie chciał, aby była na siłę przymuszana do podjęcia decyzji.
Zaraz też wyminął kobietę, aby podejść do drobnego chłopca. Przykucnął i spojrzał na niego łagodnym wzrokiem.
- Nasz nowy władca i król pamięta także o Was. Weź ten chleb i podziel się nim.- wyszeptał, jednocześnie wręczając jemu do ręki chleb. Niepewnie, ale chłopczyk wyciągnął swoje chude rączki i pochwycił jeszcze ciepłe pieczywo, po czym zniknął szybko do zaułka. Maegon chciał już wstać, kiedy usłyszał wokół siebie coraz więcej czyichś oddechów i cichych głosów. Zadziwiające, że takich osób było dosyć sporo, tylko się ukrywały po kątach.
- Mam tylko cztery bochenki, więc będziecie musieli podzielić się między sobą.- oznajmił spokojnym tonem do dzieci. Zaraz wyjął ze swoich szat resztę zakupionych bochenków i oddał w ręce głodnych dzieci. Cicho westchnął, widząc, jak one zaraz w mniejszych grupkach znikają, aby w stosownym miejscu podzielić się ciepłym pieczywem. Uśmiechnął się pod nosem, otrzepując szatę z drobinek po bochenkach i skierował swój wzrok w miejsce, gdzie chwilę wcześniej stała kobieta przy koniu. Czy została i obserwowała? A może wsiadła na koń i odjechała? Był ciekaw, czy ich spojrzenia spotkają się po drodze.
Powrót do góry Go down
Adreen Stark
Adreen Stark
Wiek postaci : 28
Stanowisko : Siostra lorda Winterfell, wdowa po Reignie Manderly
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t777-adreen-manderly-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t819-adreen-stark

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyCzw 23 Sty - 16:22

Obserwacja. W tym Adreen była niemal mistrzynią. Bardzo często bywało tak, że nie poświęcała czasu na rozmowę - wolała w ciszy przyglądać się, analizować i wyciągać własne wnioski. Z wyrazem twarzy wskazującym niekoniecznie zainteresowania - mylącym zamgleniem tęczówek, zupełnie jakby myślami znajdowała się w całkiem innym miejscu. Niezadowolenie, obojętność, dokładnie tak oceniali ją postronni, którym przez myśl nie przeszło to, że kobieta w taki sposób wyrażała między innymi swoje skupienie. Przez rzadko pojawiający się na twarzy uśmiech i raczej jej posępny wyraz, postrzegana była za chłodną, niesympatyczną. Och, gdyby tylko ci śmiałkowie, którzy tak pochopnie ją oceniali, wiedzieli, że pod tą twardą skorupą kryje się istota nad wyraz delikatna i podatna na zranienia; chowająca urazę, wybaczająca, ale niezapominająca, skrycie planująca zemstę.

Dlatego przez dłuższą chwilę, gdy jej dłonie spoczywały na końskiej grzywie, a palce ja gładziły, przyglądała blondynowi, który poszedł w jej ślady i rozdał nabyte pieczywo głodnym dzieciom. Skala wielkości Królewskiej Przystani sprzyjała skrajnej biedocie, czego przeciwniczką była Adreen. Rzecz jasna jej całkowita redukcja nie była w pełni możliwa - jednak kobieta wierzyła, że dzięki dobremu zarządzaniu można byłoby ograniczyć ją do minimum. Sama nie posiadała odpowiedniej wiedzy w tej dziedzinie, a także nigdy nie czuła pociągu do nabycia jej, wolała więc tę kwestię powierzać osobom, które mogły poszczycić się większymi pokładami uwagi w tym temacie, niż ona. Sama Starkówna maczała swoje palce w tematykach, które innym były dalekie, być może nawet zapomniane – od zawsze czuła, że nie tylko wyjątkową smykałką do jeździectwa została obdarzona, ale również darem pochodzącym od Pierwszych Ludzi – zielonymi snami. Jej umysł i serce, w pewnej dużej części oddane magii, od zawsze podpowiadały jej, by wybrała ścieżkę życia, która umożliwi jej zgłębianie tajemnic.

Gdy mężczyzna rozdał ostatnie zakupione bochenki, a dłonie jego oczyściły szaty z okruchów, Adreen powiodła wzrokiem za jego twarzą, gdy ta zwracała się w jej kierunku. Skoro mężczyzna poszukiwał jej wzroku, ta nie miała oporów przed obdarowaniem go wnikliwym i długim spojrzeniem. Zaglądając w głąb jego błękitnych tęczówek, szare oczy północy - w których zieleń była ledwo dostrzegalna - dostrzegły bijące dobro. Doskonale słyszała jego słowa o nowym królu, którego koronacja miała odbyć się jutro, a sama Adreen miała zająć miejsce w Sepcie, a później na uroczystej biesiadzie w Czerwonej Twierdzy. Nie miała jednak zamiaru przyznawać się o swoim pochodzeniu – zdradzenie imienia czy rodu odebrałyby jej całą anonimowość, którą mogła manewrować pośród budynków miasta, które jej twarzy nie pamiętało. Wszakże była dzieckiem, gdy ostatnim razem złożyła wizytę w Królewskiej Przystani. W obliczu śmierci brata, a także zguby męża, nie chciała wystawiać się na światło pytań i drążenia tematu – Reign Manderly zapisał się na kartach historii jako mało przyjemny człowiek, a jego wizerunku nie zdołała ocieplić nawet żona, która pomimo chłodu Północy na licu, była w łaskach ludu zamieszkującego Biały Port.  

Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem — wyznała, łapiąc sztywno za lejce i uspokajając wierzchowca, którego kopyta na przemian niespokojnie tupały w wyłożoną kamieniem uliczkę. — Powinnam skierować się w tamtą stronę — wskazała dłonią na północną uliczkę, co było umówionym miejscem jej i braci, którzy pomimo posiadanego przez Adreen wieku, wciąż traktowali ją z należytą ostrożnością jako młodszą siostrę. — Zechcesz mi towarzyszyć, panie?
Powrót do góry Go down
Maegon Velaryon
Maegon Velaryon
Wiek postaci : 29
Stanowisko : dworzanin [i pajacynka]
Miejsce przebywania : pływam sobie po wodach
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t729-maegon-velaryon#1995https://ucztadlawron.forumpolish.com/t745-maegon-velaryon#2159https://ucztadlawron.forumpolish.com/t746-korespondencja-maegona-velaryona

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptySob 25 Sty - 9:44

Obserwując grupkę biednych dzieci, próbował doszukiwać się powodów, dla których władca właśnie nimi najbardziej się interesuje. Ich samych nie stać na chleb, nieraz są zmuszeni do żebractwa i kradzieży, która nie jest przyjmowana z uśmiechem na ustach. Również fakt, że ostatnio każdy został zmuszony do finansowania działań wojennych, które znacząco wpłynęły na gospodarkę. Kraj potrzebuje odnowy, tylko czy każdy z regionów będzie w stanie wspomóc uboższe rodziny? Czy północ da radę wesprzeć swój lud, który ciągle śpiewa o tym, że zima wkrótce nadejdzie? Czy flota Lannisterów zamarzy kiedyś o odbudowie swojej nikłej potęgi? Bez niej są narażeni na notoryczne wizyty żelaznych, którzy chętnie ograbiają, zamiast zasiać. Te oraz inne pytania pojawiały się, na które Velaryon nie był w stanie odpowiedzieć.
Kiedy głodne dzieci zostały nakarmione, a swoje spojrzenie przeniósł na nieznaną panią, był wdzięczny Siedmiu, że ta zachowała odrobinę rozsądku, jak i nie prawiła uwag. Ku zaskoczeniu, ujrzał, że ta najwidoczniej nie spuszczała jego ze swoich oczu. Szare oczy, które przy mniejszej odległości, ukazywało jarzmo srogiej zimy, wpatrywały się i wpatrywały. Maegon próbował wyczytać z jej spojrzenia, czy to była jej ciekawość, a może coś jeszcze kryło się za tym spojrzeniem. Dodatkowo nie w sposób było określić, który jako pierwszy spuścił swój wzrok i zakończył dosyć długi kontakt wzrokowy. Jakby zdawał sobie sprawę z tego, kim jest nieznajoma, pewnie sam prędko by ukrócił swoje spojrzenie. Skoro jednak tylko on był łatwy do rozpoznania, czego nawet szczególnie nie krył, to zamierzał sobie pozwolić na nieco swobodniejsze wypowiedzi. W końcu nieustannie miał do czynienia z dwórkami, osobami o szlacheckich korzeniach. Taka okazja, jak ta, pozwalała mu na posmakowanie normalnych kontaktów, które są niezobowiązujące i nie będą skupione na tym, aby dobierać nieustannie odpowiednie słownictwo.
- Z przyjemnością, pani.- skinął głową dodatkowo, kiedy ta skończyła mówić. Zerknął na dwie sekundy w stronę konia, który wyglądał na pierwszy rzut oka, niespokojny i zarazem dobrze odżywionego. Nie zamierzał podchodzić bliżej zwierzęcia ani pogłaskać, jedynie to zaraz przystał koło kobiety, odwracając się twarzą do wskazanej wcześniej przez nieznajomą kierunku.
- Czyżby Pani zmierzała na koronację? Zwykle nie widuje się zamożnych osób w tej części miasta.- spróbował zagadać kobietę, nie zamierzając iść w milczeniu. No, chyba że sama postanowi maszerować przy koniu w ciszy. Swoje ręce schował za plecami, splatając sobie dłońmi, które zaraz spokojnie oparły się o okolice między jego nerkami. Jeśli chciała, mogła przyjąć jego ramię, lecz to było całkiem niezobowiązujące. Swobodny uśmiech nieustannie gościł na jego twarzy, nawet nie myśląc o jakichś perwersyjnych sztuczkach wobec kobiety. Stawiał spokojne kroki, chcąc dopasować swój rytm do tempa szarookiej. Szare oczy... coś jemu to mówiło, już nie wspominając, że kojarzą się jemu z szarością i wspominanym śniegiem przez starsze osoby.
Powrót do góry Go down
Adreen Stark
Adreen Stark
Wiek postaci : 28
Stanowisko : Siostra lorda Winterfell, wdowa po Reignie Manderly
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t777-adreen-manderly-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t819-adreen-stark

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyPon 10 Lut - 12:47

Z każdą chwilą w Królewskiej Przystani było coraz cieplej, co widocznie zaczęło Adreen przeszkadzać – płaszcz, który spoczywał na jej ramionach i skrywał pod sobą większość ciemnych włosów był stanowczo za gruby w tych stronach. Idealnie sprawdził się podczas podróży Królewskim Traktem, gdy po wyjeździe z twierdzy w Winterfell chłodne, Północne powietrze okalało ciała zmierzających ku koronacji Starków. Dlatego w tym momencie lady Stark pozwoliła sobie na odpięcie srebrnej broszki, którą miała od matki i która nie zdradzała jej pochodzenia – ta bowiem nie przedstawiała wilkora, a różę. W wielu miejscach była poprzecierana, dotknięta duchem czasu, jednak kobieta nie zwracała na to uwagi, uważając przedmiot za wspaniałą pamiątkę po zmarłej Lynarze Stark, a także jej matce – babce Adreen, do której broszka pierwotnie należała. Takie małe akcenty sprawiały, że delikatność i sentyment, które kobieta głęboko w sobie skrywała, wychodziły na światło zewnętrzne. Ciepło rozgrzewało jej serce, myśli biegły daleko od rzeczywistości – jednak teraz nie był na to czas, nie w towarzystwie nieznajomego jej mężczyzny, który – choć nie wyglądał na takiego, co miałby złe zamiary – musiał pozostać pod jej baczną obserwacją. Ciemny materiał płaszcza zatrzepotał, gdy Adreen zdjęła go z siebie i zwinnym ruchem zawiesiła na siodle. Dzięki temu poczuła się o wiele swobodniej, nie tylko pod względem panującej tu temperatury, ale także ruchu ramion, których nie ograniczała odzież wierzchnia.

Pozwoliła sobie zerknąć na mężczyznę i lekko się uśmiechnąć, gdy ten spytał o koronację. Wolała sobie darować zbędne uprzejmości i narzucone zachowania, gdyby tylko zdradziła swoje pochodzenie. Oprócz charakterystycznych ciemnych włosów, jasnej karnacji i szaro-zielonych tęczówek, nic nie zdradzało jej urodzenia – wszakże samotnie podróżująca kobieta z Północy, nieurodzona w zamożnej rodzinie także mogła skierować kopyta swojego konia do Królewskiej Przystani.

A któż nie chciałby zobaczyć tego wydarzenia? — zapytała dosyć wymijająco, aczkolwiek zgodnie z prawdą. Minione wydarzenia sprawiały, że koronacja nowego króla była momentem wyczekiwanym – niekoniecznie w pozytywnym aspekcie tego słowa, gdyż plotki na temat Baelora dotarły i na Północ. Jednakże Jonnel również nie cieszył się pochlebnym słowem wśród szepczących; ze względu na swoją niepewność, gdy objął pozycję Lorda Winterfell, zaskarbił sobie wiele nieprzychylnych spojrzeń i słów. Być może z nowym królem było tak samo? Być może należało mu dać szansę, poczekać na rozwój wydarzeń? Dla Adreen jednak liczyło się to, że Starkowie znów zasiądą przy jednym stole, że stado znów się zjednoczy i wspólnie będzie przeżywać swoją żałobę i cieszyć swoim towarzystwem – koronacja nowego króla miała być jedynie tłem.

O nowym królu mówi się różne rzeczy. Nawe tam skąd pochodzę, a jest to kraina odległa i zimna — zdradziła co nieco, zapewne potwierdzając jego przypuszczenia, które wysnuł po zlustrowaniu jej błękitnymi tęczówkami. — Aczkolwiek warto przekonać się samemu, nie uważasz, panie? Ciekawość bywa zgubna, ale chyba nie w tym przypadku — dodała, poprawiając zacisk palców na lejcach i pewniej trzymając konia w ryzach.
Królewska Przystań rzeczywiście pozostawiała wiele do życzenia. Choć sama Czerwona Twierdza robiła wrażenie, tak okalające uliczki zdradzały prawdę – panująca bieda, zerkający zza rogów ludzie o wielkich oczach, a także zapach, do którego Adreen nie mogła się przyzwyczaić i który z każdym oddechem drażnił jej nozdrza i gardło. Cóż, gdyby nie Rhiannon, z własnej woli jej stopa z pewnością nie przekroczyłaby miasta królów.
Powrót do góry Go down
Maegon Velaryon
Maegon Velaryon
Wiek postaci : 29
Stanowisko : dworzanin [i pajacynka]
Miejsce przebywania : pływam sobie po wodach
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t729-maegon-velaryon#1995https://ucztadlawron.forumpolish.com/t745-maegon-velaryon#2159https://ucztadlawron.forumpolish.com/t746-korespondencja-maegona-velaryona

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyWto 11 Lut - 20:18

Nic nie komentował, kiedy nieznajoma postanowiła pozbyć się zbyt ciemnych połów materiału, które po chwili wylądowały na siodle. Można z tego wysnuć kolejne wnioski, które doprowadzały do jednego rozwiązania — ma do czynienia z osobą z północy. Tutaj na ziemiach korony jest cieplej, niż na ziemiach północnych, którzy znają smak śniegu i zimy. Wzrok Maegona podążał chwilę wcześniej po jej broszce, której kształt mógłby wskazywać na ród Tyrellów. Tyle że oni nie są z północy, nie chodziliby w tak ciemnych płaszczach na tutejszych terenach. Zaraz pozbył się tej myśli i stwierdził, że najwidoczniej kobieta pochodzi z majętnego domu. Czyżby nie miała męża, aby samotnie zwiedzała takie krańce Korony? Chyba nie wypadało pytać o takie kwestie, szczególnie teraz, przy tak nikłej znajomości między nimi.
- Wie Pani, co osoba, to posiada inne upodobanie. Jednakże to wydarzenie zdecydowanie pochłania większość uwagi.- oznajmił elokwentnie. Skoro pojawiła się na ceremonię, to zdecydowanie czarny płaszcz jej się nie przyda. Tu bywało ciepło, a zapewne za sprawą Baelora, temperatura może jedynie wzrosnąć kilkukrotnie. Znane zwyczaje przyszłego władcy mogą wywołać niekoniecznie chciane spekulacje odnośnie do przyszłej władzy. O tym Maegon zdecydowanie wolał nie rozmawiać, niektóre rzeczy zdecydowanie nie powinny wyjść na światło dzienne. A nieznajoma — skoro przybyła tutaj na koronację, to może też zdoła poznać ciekawe osoby.
- Czyli dobrze myślałem. Pani zjawiła się z krain północnych. Niech się Pani nie obawia — tutaj jest ciepło i także tym samym ciepłem przyszły władca zechce przywitać wszystkich gości. Zarówno tych zamożnych, jak i uboższych.- oznajmił z ciepłym uśmiechem na twarzy. Skoro nie przyjęła jego ramienia, ten spokojnie sobie szedł u jej boku, stawiając spokojne kroki. Wiedział, że powinien dobrze mówić o władcy, że powinien ciepło witać nowych gości i pokazywać im, że Baelor nie zechce wszczynać żadnych konfliktów i zająć się każdą warstwą społeczną.
- Prócz uczestnictwa w koronacji, planuje coś Pani tutaj zwiedzić?- zadał pytanie, na chwilę spoglądając na nieznajomą. Nie chciał proponować od razu wspólnego spaceru, jednakże był ciekaw, czy kobieta planuje tutaj zostać na dłużej, czy jednak po ujrzeniu koronacji, postanowi ta zniknąć z pola widzenia. Może sama kraina królów nie była złota na każdej ulicy, przy każdym zakątku, jednakże były miejsca warte uwagi. Nie licząc septu, w którym głównie można podziwiać posągi Siedmiu. Mógłby jej pokazać ogrodu, boży gaj, czy też widok z daleka na Twierdzę Maegora. Oczywiście, jeśli ta będzie miała czas, jak i chęci na wycieczkę krajoznawczą. Nie pragnął wymuszać na niej żadnej czynności, która mogłaby ją wprawić w zakłopotanie.
Powrót do góry Go down
Adreen Stark
Adreen Stark
Wiek postaci : 28
Stanowisko : Siostra lorda Winterfell, wdowa po Reignie Manderly
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t777-adreen-manderly-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t819-adreen-stark

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptySro 12 Lut - 21:12

Była sceptycznie nastawiona do zbliżającej się koronacji – pierwszym poróżniającym ją czynnikiem z nowym królem była wiara, bowiem Adreen jak na Starka przystało zawierzała swoje modły i myśli Starym Bogom. Tym samym uznawała ich za jedynych i prawowitych, a Siedmiu niepotrzebny wymysł. Oczywiście nie przyznawała się do tego na głos, nie zamierzała wszczynać z kimkolwiek kłótni na temat wyznawanej wiary – uważała powód ten za niepotrzebny. Wszakże każdy posiadał wolną wolę i to ona powodowała, że niektóre aspekty były indywidualne, rozpatrywane wedle własnych upodobań i chęci. Tym, co wzbudzało w lady Stark pewien niepokój był fakt, że król, którego koronacja miała odbyć się w dniu jutrzejszym, aż nadto oddawał się wierze i bogom, spędzając długie godziny w Sepcie. Nie uważała tego za coś dobrego, wręcz przeciwnie – była pewna, że modlitwa zawładnęła jego umysłem na tyle mocno, by przysłonić to, co działo się wokół niego. By przysłonić dobro ludzi, którzy u boku jego rodziny trwali podczas rządów poprzednich monarchów. W imię tego, by ten wyruszył na południową ziemię skalaną krwią wojowników – w tym jej brata, Rickona Starka. Wiedziała, że po Westeros stąpają jednostki, które nie wybaczą królowi ewentualnego sojuszu z wrogami – choć co do tego, jak miała nadzieję, nie dojdzie jutro i nigdy.

Na uliczkach Królewskiej Przystani pojawiało się więcej ludzi - ci z ciekawością zerkali na postać odzianą w czerń, której jedynymi, jaśniejszymi akcentami w wyglądzie były blada twarz, jasne oczy i malinowe wargi pełnych ust. Niektórym Adreen posyłała krótkie, łagodne spojrzenie, od którego nieliczni uciekali, a inni odwzajemniali się tym samym. Większość jednak starała się nie patrzeć na jasnowłosego mężczyznę i towarzysząca mu tajemniczą kobietę – zajęci swoimi sprawami, przygotowaniami do koronacji, zdawali się nie zwracać uwagi na otoczenie, skupiając na swoich obowiązkach. Lady Stark to rozumiała, w końcu niecodziennie ma się do czynienia z tak wyniosłą i ważna uroczystością. Jakikolwiek król miałby nie być – a sądząc po tym, co mówił jej towarzysz, był dobrym człowiekiem – poddani z pewnością odczuwali powagę sytuacji i chcieli przygotować się do wydarzenia jak najlepiej.

- Zgadza się - przyznała mu rację, gdy w pełni pewny siebie wyznał o swoich przypuszczeniach odnośnie jej pochodzenia. Garstka informacji powinna była mu wystarczyć, przynajmniej tak chciała Adreen by było. – Powietrze jest gęstsze, cięższe. To północne przeszywa na wskroś przy głębszych wdechu, przyjemnie drażni podniebienie; odświeża, napawa życiem - dodała, przymykając delikatnie powieki i uzmysławiając sobie, że o wiele lepiej czuła się w śnieżnych, chłodnych warunkach niż tych panujących w stolicy. – Miałeś okazję odwiedzić Północ, panie? - zapytała, ot z czystej ciekawości, czy będzie mógł powrócić wspomnieniami do swojej wyprawy, czy będzie musiał jedynie wyobrazić sobie rześkość powietrza, o którym wspomniała przed chwilą. – Z przyjemnością zwiedziłabym różne zakamarki warte ujrzenia w Królewskiej Przystani. Kolekcjonowanie w myślach obrazów przeróżnych krajobrazów od zawsze mnie fascynowało; gdy oko natknie się na piękno natury czy tego, stworzonego dłońmi człowieka, warto do tego wracać i liczyć, że dane nam będzie nacieszyć się tym widokiem raz jeszcze – wyznała, pozwalając sobie na to, by zawiesić wzrok na mężczyźnie na nieco dłużej niż powinna. Jego twarz była ładna, mogłaby rzecz, że niemal idealnie symetryczna, bowiem teraz miała okazję przypatrywać się jego drugiemu profilowi. Zgrabny nos, okrągłe policzki, na które opadały kosmyki kręconych, jasnych włosów i te błękitne oczy, które swoim odcieniem przywodziły Adreen na myśl głębie dalekich mórz, o których słyszała opowieści. Ciekawa była, czy pytanie odnośnie chęci zobaczenia stolicy, równało się temu, że krótka wycieczka miałaby odbyć się w towarzystwie nowo poznanego.
Powrót do góry Go down
Maegon Velaryon
Maegon Velaryon
Wiek postaci : 29
Stanowisko : dworzanin [i pajacynka]
Miejsce przebywania : pływam sobie po wodach
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t729-maegon-velaryon#1995https://ucztadlawron.forumpolish.com/t745-maegon-velaryon#2159https://ucztadlawron.forumpolish.com/t746-korespondencja-maegona-velaryona

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyPią 14 Lut - 13:20

Można rozmawiać z osobami o innych wierzeniach, jeśli toczy się grzeczną dyskusję, która polega na wymianie poglądów, a nie na pokazaniu, że ta jedyna religia jest właściwa. Łatwo było powiedzieć — zmień wiarę, przejdź na właściwą stronę, czyż nie? Kto chciałby się przyznać, że dane aspekty innowiercy mogą jego zaintrygować? Każdy chętnie rozpocząłby dyskusję, a zakończyłby na podkreśleniu swoich racji. Niechaj krzykną ci, którzy myślą inaczej, to dostaną złowieszcze słowa od swojego adwersarza. Łatwiejszym sposobem było uniknięcie rozmów o tym, można o innych, całkiem przyjemnych rzeczach dyskutować. O florze, faunie, pogodzie, zainteresowaniach czy hobby. Religia i polityka zdecydowanie nie były dobrym tematem na wszelkie luźne konwersacje. Velaryon miał nadzieję, że nie będzie musiał poruszać tych aspektów, szkoda było sobie niszczyć fundament przyszłej znajomości, która nie wiadomo, jak może się zakończyć. Może przynieść pozytywne skutki, nie tylko względem rodzin, ale może też i przyszłości rodziny królewskiej. Nie można było niczego wykluczać, nawet jak pojedyncze jednostki wychodzą ze ścieralnych schematów, jak Baelor. Zawładnięty modlitwami i szacunkiem do Siedmiu, miał dobre chęci względem królestw. Nie chciał toczyć wojen, spoglądać na rozlewającą się krew.
Mieszkańcy, którzy tutaj żyli, mogli więc odetchnąć z ulgą. Przez najbliższe księżyce nie powinny toczyć się żadne wojny ich kosztem. Velaryon zbytnio nie przejmował się osobami, które były w niego wpatrzone. Spokojnym krokiem wymijał, nielicznym posyłając swój subtelny uśmiech. Nie miał ani pieczywa, ani drobnych, żeby im ewentualnie rzucić. W oddali widział sieroty, które ukryte w kącie zajadały się skrawkiem pieczywa, które wcześniej dostały od Maegona. Większość jednak osób była zajętych swoimi sprawa, Maegon zaraz skupił swoje spojrzenie na północnej nieznajomej. - Przyjemniej cieplejsze dni można spędzić na morzu, pani. Wody ciepłe, lecz zapach morza równie potrafi orzeźwić, zwłaszcza o poranku.- powiedział, uśmiechając się przy tym szerzej. Ach, ten zapach bryzy morskiej, było zdecydowanie czymś przyjemniejszym od gorączu, które potrafi tutaj przybrać latem. Jako że Maegon nie zawitał na północy ani razu, to nie był w stanie sobie wyobrazić tego, jak biały, puszysty śnieg może swoim powietrzem odświeżyć drugą osobę. - Nie, pani. Pływałem po wodach, lecz one nie kierowały się na północ od rodzimych stron.- odpowiedział na jej pytanie, czując, jak jedno wspomnienie jemu przychodzi na myśl. To były jedne z pierwszych krótkich wypraw, kiedy się uczył od maestra nawigacji na wodzie. Aż przyjemnie było żeglować nocą, kiedy słońce nie parzyło, a powietrze morskie pełne soli, wchodziło mu w płuca i przyjemnie wywoływały otrzeźwienie. Tęsknił za morzem, pragnął znów wypłynąć, lecz bez własnego statku, to wolał nikogo nie prosić o wypożyczenie. - W takim przypadku mogę do pani kogoś podesłać, aby opowiedział Pani różne ciekawe tajemnice. Chętnie bym nawet to sam zrobił, jeśli pozwolą na to moje obowiązki, rozumie pani. - powiedział, jednocześnie czując, jak jej spojrzenie utkwiło na jego twarzy. Uśmiechnął się szerzej, nie czując poczucia skrępowania, bądź wstydu. Swoją twarz zaraz skierował przed siebie, po czym westchnął pod nosem. Nie chciał jej dawać złudnych nadziei, samemu też nie chciał się angażować wobec nieznajomej, kiedy na oku krążyła pewna tajemnicza niewiasta. Zdecydowanie wolał nic nie robić i ewentualnie wpierw porozmawiać z ojcem o jego planach, jakie mógł przygotować. Z drugiej strony, miło i swobodnie jemu rozmawiało się z nieznajomą. - Jednakże, jeśli pani chciałaby ujrzeć coś nieoczekiwanego, niech dzień przed odjazdem wyśle do mnie kruka z wiadomością, bądź przekaże któremuś ze służby — to postaram się znaleźć chwilę wolnego.- zaproponował po chwili. Przynajmniej jedną rzecz może jej pokazać, co zdecydowanie powinna ujrzeć, jeśli lubi podziwiać krajobrazy.
Powrót do góry Go down
Adreen Stark
Adreen Stark
Wiek postaci : 28
Stanowisko : Siostra lorda Winterfell, wdowa po Reignie Manderly
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t777-adreen-manderly-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t819-adreen-stark

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyCzw 20 Lut - 11:50

Krótkie wspomnienie mężczyzny o wodach, po których pływał rozbudziło w Adreen ciekawość. Prędko więc skończyła przyglądać mu się, zdając sobie sprawę z tego, że swoim spojrzeniem mogła go wprawić w zakłopotanie lub przesłać niepożądany sygnał. Nie w jej zamiarze było romantyczne podziwianie urody blondyna - wszakże jako wdowa winna była zachować należyty szacunek swojemu zmarłemu mężowi, nawet jeśli on za życia nie czynił tego względem niej. Ponadto, nie był to czas, nie była to odpowiednia chwila by mogła pozwolić umysłowi swojemu na wybieganie do myśli zaprzątających jej głowę. Cel jej podróży był jeden, jasno określony jeszcze w Winterfell, gdy w rozmowie z bratem przyznała, że do Królewskiej Przystani nie udaje się na koronację nowego króla, a po to, by zobaczyć siostrę i spędzić z nią jak najwięcej czasu. Nie mogła jednak pohamować się od niewielkiego zboczenia ze obranego kursu - nie byłaby sobą, gdyby nie zapuściła się na krótką przejażdżkę zapoznawczą po krainie, do której przybyła. Faktem jednak było, że to, co oferowały uliczki stolicy, nie napawało do dalszego zwiedzania.
- Wypływałeś w morze? - dopytała wyraźnie zainteresowana. Uwielbiała samej udawać się w podróże, choć te były w swoich rozmiarach skromne i przeważnie konno. A tak naprawdę to tylko konno, bo Adreen - choć ciekawa tego, jak to jest pływać po wodach i udać się gdzieś statkiem - nie wyobrażała sobie porzucić siodła, swojego wiernego towarzysza od lat. Ponadto, perspektywa wypłynięcia przyprawiała ją o delikatną niepewność przed nieznanym, ale zew przygody podpowiadał jej, by w razie okazji, skorzystała z niej.
- Jak to jest? Jak to jest pływać po nieznanym? Bez lądu, z nadzieją, że jakiś ukaże się na horyzoncie? - kontynuowała, wpatrując się w niego i wyczekując niecierpliwie odpowiedzi. - Po lądzie jest prościej - gdzie kopyta poniosą, tam pewność, że coś na nas czeka. Na wodzie tak nie jest, prawda? Jeśli nie zna się kierunku, nie wiemy co nas spotka. Może być tylko woda, a może jakaś nieodkryta ziemia... - zdawała się mówić bardziej do samej siebie, niż do niego, choć słowa rzeczywiście kierowała do towarzysza spaceru. Była narwana, może nieco szalona; często pogrążona w marzeniach, dzika w nich. Wiedziała, że któregoś dnia jej stopa stanie na drewnie jakiejś łodzi. Nie wiedziała jeszcze tylko kiedy to nastąpi. - To takie ekscytujące! Znaczy, musi być. Tak sobie to wyobrażam. Ciekawe jak pachnie woda. Jak smakuje taka podróż... och, opowiedz mi, panie. Choćby pokrótce! - wstrzymała na moment oddech, obdarzając go szerokim, szczerym uśmiechem. Tak bardzo pragnęła by opowiedział jej jakąś swoją historię, by podzielił się z nią tym, co sam zobaczył. By nakarmił ją duchem morskiej podróży i zaszczepił jeszcze większą ciekawość - by podjęła odpowiednie kroki i samej udała się w taką wyprawę. Może gdy Eerie podrośnie. Może udałoby się jej zaszczepić w nim miłość do pływania po nieznanych wodach - może dzięki temu młodzieniec odkryłby swoje powołanie? Nie chciała rzucać go w wir zaślubin, sztywnej etykiety i ram. Pragnęła, by sam któregoś dnia zdecydował kim chciałby być i co chciałby robić w życiu. Jej zadaniem było pokazanie mu różnych ścieżek, by zasmakował w życiu niemal wszystkiego.
Powrót do góry Go down
Maegon Velaryon
Maegon Velaryon
Wiek postaci : 29
Stanowisko : dworzanin [i pajacynka]
Miejsce przebywania : pływam sobie po wodach
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t729-maegon-velaryon#1995https://ucztadlawron.forumpolish.com/t745-maegon-velaryon#2159https://ucztadlawron.forumpolish.com/t746-korespondencja-maegona-velaryona

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna EmptyPią 21 Lut - 16:39

Woda była specyficznym drem natury, która potrafi być równie kapryśna, co ogień czy wiatr. Spokojne fale potrafią uśpić niejednego marynarza, natomiast wzburzone wręcz potrafią wywołać, katastrofalne w skutkach, panikę. Ląd natomiast jest może i stabilny, daje poczucie pewności, jednakże im dalej w głąb się zmierza, tym panuje większa susza. Na morzu może słońce razić swoim majestatycznym blaskiem, lecz jakoś jest to mniej uciążliwe dla Maegona. Tutaj jechał na koniu, bo nie chciał iść na piechotę tyle mil. Jakby jednak ktoś dał mu wybór, między koniem a statkiem, to bez wahania wybrałby morski okręt.
I jak to teraz grzecznie przenieść w słowa dla nieznajomej, która była ciekawa morskiego życia? Od pięciu lat zbytnio nie pływał, tylko podróżował na lądzie. Pozostały wręcz dziecięce morskie wyprawy, kiedy poznawał granice i próbował wymknąć się na dłuższy rejs.
- Wychowywałem się na wyspie, która ze wszystkich stron była otoczona morzem, pani.- grzecznie odpowiedział kobiecie. Była z północy to nie musiała kojarzyć, iż Velaryoni mają siedzibę w Driftmarku, która mieści się na wyspie, między Smoczą Skałą a Królewską Przystanią. Nie wiedział również, czy jakby podał swoje nazwisko, bądź powiedział, kim jest jego ojciec, to że kobieta skojarzy nieco więcej faktów z nim związanych. O ile również jest propagandowana nauka na północy z geografii, jak u nich jest wieczny śnieg. Zdecydowanie wolał iść w bezpieczne tory, aby utrzymać konwersację w miłym tonie.
Nieco zaśmiał się wesoło, słysząc jej kolejne słowa. Nie spodziewał się, aby opowieść o morzu kogoś mogła aż tak podekscytować, zwłaszcza że zdołał jedynie o tym wspomnieć w konwersacji. Dodatkowo jej sugestie nie były dalekie od prawdy, lecz też nie były w pełni rzeczywiste. Może zdoła nieco naprostować jej tok myślenia. - Woda jest zmienna w swojej naturze, lecz odwdzięcza się swoim pięknem o poranku, kiedy po sztormie lub szkwale, przychodzą spokojne fale i czyste niebo. Można łatwo się zagubić, jednakże jeśli posiada się, chociażby kompas, to można wyznaczyć kierunek, w którym się płynie. Jadąc na koniu, też można pędzić w nieznanym kierunku, nie wiedząc, czy natknie się na jakąś małą wioskę, aby napoić konie. Na morzu jedynie nie narzekamy na brak wody.- mówiąc, aż przez chwilę pochłonął się we własnych wspomnieniach. Przyjemna bryza morska, która poruszała porannymi falami, zapach soli, która przenikała ze wszystkich stron i poczucie lekko kołyszącego się statku — to zdecydowanie były jedne z przyjemniejszych wspomnień, które Maegon posiadał. - Trudno jest to ubrać w odpowiednie słowa, gdyż każdy na swój sposób, przeżywa morskie podróże. Część osób jak tylko wypływa na głębsze wody, czuje mdłości i spędza swój wolny czas w kajucie, męcząc się z wrażliwym żołądkiem.- zaczął spokojnym tonem, jednakże jego podświadomość już krążyła wśród morskich fal, a jego zmysły szukały znajomego zapachu soli w otoczeniu. - Wyobrazi sobie słoną wodę wokół siebie, po której pływa. Nawet w powietrzu można ją wyczuć, co po kilku godzinach żeglowania, nie jest niczym nadzwyczajnym. Pamiętam, jak mając szesnaście dni imienia, wziąłem mały galeon, który już był gotowy do wypłynięcia. Jak tylko wypływa się na głębsze wody, widząc oddalające się zarysy wyspy, uśmiech nie potrafił zejść z mojej twarzy. Nie przejmowałem się tym, że płynąłem w znanym sobie kierunku, w strony Smoczej Skały, lecz nie robiłem tam postoju. Spokojnie ominąłem ją, żeby po pół godziny dotrzeć do miejsca, w którym spokojnie zawróciłem i czekałem na zachód słońca. Tak jak na lądzie widać, jak niknie wśród budynków, tak na morzu dodatkowo odbija się, jakby chowało się w lustrze. - aż sobie przywołał wspomnienia z tym widokiem, który nie raz jego zachwycał. Westchnął głęboko z nadzieją, że może jeszcze zdoła ujrzeć taki widok. - Jeśli chce Pani wiedzieć, jak to jest płynąć po statku, to najlepiej znaleźć osobę, z którą wypłynie się na głęboką wodę. Opowieści mogą wiele zdziałać, lecz to nie są te same przeżycia.- dodał po chwili, jak już zdołał nieco powrócić do otaczającej ich rzeczywistości. Morskimi opowieściami można jedynie pobudzić wyobraźnię, jak to teraz zrobił z opisem zachodzącego słońca. Jednakże nie chciał jej okłamywać i wolał wskazać rozwiązanie, które mogłoby ją zadowolić.
Po dłuższej chwili spacerowania Maegon ujrzał, jak już wkraczają w bezpieczniejsze rejony Królewskiej Przystani. Była już tutaj w miarę bezpieczna, a i on powinien czym prędzej wrócić do Czerwonej Twierdzy.
- Myślę, że teraz może być już pani spokojna. Odprowadziłbym niemalże do końca, lecz słońce zawędrowało zbyt wysoko, jak na moje oko..- mówiąc, skierował na chwilę swój wzrok na świecącą gwiazdkę, która mieniła się wysoko hen w chmurach, mówiąc, że zaraz zbliża się południe. Doradził jej, którymi ścieżkami winna się kierować, oraz w jaki sposób może jego zawołać do siebie, jeśli tego będzie pragnęła. Zaraz po tym, pożegnał się z lady Stark i udał się w stronę królewskich komnat.

z.t x2
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Ulica Mączna Empty
Temat: Re: Ulica Mączna   Ulica Mączna Empty

Powrót do góry Go down
 
Ulica Mączna
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Ulica Jedwabna
» Ulica Żelazna

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Dzielnica Targowa-
Skocz do: