Share
 

 o tym, co porusza struny duszy

Go down 
AutorWiadomość
Caster Lannister
Caster Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : złoty chłopiec, lwiątko z Casterly Rock
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t588-caster-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t619-caster-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t634-little-lion-man#1319https://ucztadlawron.forumpolish.com/t983-korespondencja-castera-lannistera#5667

o tym, co porusza struny duszy Empty
Temat: o tym, co porusza struny duszy   o tym, co porusza struny duszy EmptyPią 24 Sty - 18:05


158
ogrody Czerwonej Twierdzy
Rhiannon Stark, Caster Lannister




Ciepły oddech Słońca otulał ciała, a cienkie warstwy ubrań jak druga skóra przylegały do sylwetek rozgrzanych kanikułą. Złote spirale kosmyków przywarły do czoła, na którym perlił się pot, po jego policzkach, natomiast, wspinał się pigment czerwieni. Minęło już tyle czasu, on jednak wciąż nie przywykł do tego, iż zachodnie ciepło w niczym nie przypomina tego na Południu. Nie mógł jednak spędzać każdego takiego dnia w chłodzie murów Czerwonej Twierdzy, złakniony chwili spokoju opuścił więc w końcu swe komnaty, szukając wytchnienia wśród ogrodów.
Drzewo wiło się aż do nieba, rzucając rozłożysty cień, gałęzie światła splatały się z atłasową zielenią trawy, nie dosięgając jednak sylwetki wtulonej plecami w chropowatą korę. Znalazł swoją samotnię w miejscu, w którym trudno było stronić od ludzi.
Pierwsze dźwięki szarpanej wiatrem melodii usłyszał niewiele później, uważne spojrzenie podniosło się znad liter rozsypanych po stronicach księgi; nic nie miał na swoje usprawiedliwienie, pokonała go ciekawość. Nie zamierzał z nią walczyć.
Powolnym krokiem skrócił dystans dzielący go od pochylonego nad instrumentem dziewczęcia, czule muskającego struny drewnianej duszy.
- Wybacz samowolę, pani, nie mogłem dłużej przysłuchiwać się z daleka, pozwól, proszę, bym spoczął nieopodal, lekturę umiliłyby mi twe talenta - przemawiał śmiało, choć z szacunkiem, gotów odejść, jeśli tylko dostrzeże, iż niemiła jest jej jego obecność. Nie przypatrywał się zanadto noszonym przez nią ozdobom, które mogłyby zdradzić, do którego z rodów przynależy; sam, natomiast, na piersi prezentował haftowanego lwa, jeden tylko o złotej grzywie przyjmuje tak butną pozę jak ten lannisterski, nie sposób pomylić go z żadnym innym. - W istocie harfa w ów skwar stać się może ochłodą myśli, poskramiana tak umiejętnie niejedno serce zmiękczyłaby swym głosem - harfa czy może właścicielka? Filuterny uśmiech tylko na chwilę pojawił się na jego twarzy, gdy bez krępacji wciąż wpatrywał się w szare oczy panny, której nigdy jeszcze nie widział pośród twarzy mijanych codziennie w meandrach tajemnic smoczej twierdzy. - Raz jeszcze kornie proszę o wybaczenie, nie rozpoznałem jednak pieśni, którą grasz, moja pani - to Leana łaknęła występów bardów, obyta była ze sztuką, on miał na tym polu wiele do nadrobienia - raczysz zdradzić jej tytuł?
Powrót do góry Go down
Rhiannon Stark
Rhiannon Stark
Wiek postaci : 22
Stanowisko : Dwórka Falyse Targaryen, najmłodsza siostra lorda Starka
Miejsce przebywania : Smocza Skała
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t521-rhiannon-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t525-rhiannon-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t578-i-m-stronger-than-all-my-man-except-for-you

o tym, co porusza struny duszy Empty
Temat: Re: o tym, co porusza struny duszy   o tym, co porusza struny duszy EmptyNie 26 Sty - 21:26

Każdy, kogo ścieżki życiowe znajdowały swój początek w miejscu innym, niż domena bezpośrednio podległa rodowi Targaryen, tęsknił w większym lub mniejszym stopniu za tym, co znał z rodzinnych stron. Niektórzy tęsknili za słońcem, które paliło nieprzyzwyczajone oczy i nadawało skórze ciemniejszej barwy. Inni modlili się o deszcz - jedni w duchu, drudzy wznosząc swe prośby do bóstw. Rhiannon brakowało zimnego wiatru, który smagał policzki, rozwiewał niezaplecione kosmyki włosów. Bieli i szarości krajobrazu, których resztek można było szukać w jej oczach, gdyby dobrze się przyjrzeć. Zapachu leśnych kniei, bo przecież Wilczy Las kończył się całkiem niedaleko od murów Winterfell.
Zamiast tego miała zaszczyt korzystać z szeregu atrakcji, które nie miały prawa bytu w surowym, Północnym klimacie. Ogrody otulone czułym aromatem róż, jaśminu i kończących kwitnienie późnych jabłoni były czymś nie do pomyślenia, miejscem godnym książąt i księżniczek, niedostępnym dla znakomitej większości mieszkańców Westeros, a nawet samej szlachty. Non była niezwykle zaszczycona faktem, iż udało jej się zostać dwórką księżniczki Falyse, nawet jeżeli z pozoru niewiele miały ze sobą wspólnego. Mijający niedługo rok od przyjęcia ją na służbę w Czerwonej Twierdzy umacniał ją tylko w postanowieniu sumiennej pracy. Piętnastoletnia Rhiannon nie mogła pozwolić sobie na żadne potknięcie.
Dlatego też z przerw korzystała ostrożnie. Zazwyczaj, nie mogąc jeszcze wyrosnąć w pełni z nawyków nabytych w rodzinnej twierdzy, gubiła się w szeregach regałów bibliotecznych, chłonąc z nadludzką prawie prędkością kolejne starovalyriańskie zwoje, których znaczenie pozostawało dla niej wpółodkryte. Nie znała jeszcze na tyle dobrze języka, by odszyfrować część starych zapisów, jednak uparta i wytrwała w swym postanowieniu co rusz wracała do starszych pozycji, pozwalając sobie na słodycz satysfakcji, gdy udało się złamać kod. Tym razem jednak to nie miękkie tony języka valyriańskiego miały koić jej duszę, lecz dźwięki harfy. Tej samej harfy, której przywiezienie wymogła na swym starszym bracie, Jonnelu, gdy lord Winterfell, Rickon, wyruszył na wojnę na Południe. Pamiątka po zmarłym ojcu jeszcze nigdy nie była przez nią tak ukochaną, gdyż samymi dźwiękami instrumentu była w stanie znaleźć bezpieczną przystań w tej... Królewskiej.
Wystarczyło delikatne trącenie strun, by instrument odpowiedział jej ochoczo, z radością, ale też z melancholią, podobną jej własnej. W końcu była córką swojej ziemi i pewnych rzeczy wyzbyć się po prostu nie dało. To jak odrzucenie dziedzictwa, wyrwanie korzeni i brak powiązania z jakimkolwiek miejscem na ziemi. Póki żyła, patrzyła w gwiazdy - te same, które co noc zjawiały się nad Winterfell. Chodziła w ten sam sposób jak tam. Przypominała swą babkę od strony ojca, Gilliane Glover w swym usposobieniu i miłości do wiedzy. Była też sobą - dziewczęciem kwitnącym, trochę pospolitym, lecz z sercem czystym niczym kryształ. Sercem, które drżało podobnie jak struny harfy, gdy melodia, którą grała, przypominała jej o domu. Jak zawsze.
Może nawet nie zauważyłaby złotych loków i iskrzącej zieleni oczu, gdyby nie głos, który idealnie wkomponował się w melodię. Kąciki ust Rhiannon drgnęły w nieśmiałym uśmiechu, gdy podniosła na niego swój wzrok. Dumny lew, z pewnością Lannisterski rozwiał wszelkie wątpliwości co do pochodzenia młodzieńca. Nie wyglądał na wiele starszego lub młodszego od niej - przypuszczała więc, że musiał być jednym z giermków, którzy przebywali w Czerwonej Twierdzy. A może dworzaninem?
- Zaszczytem będzie umilać piękne chwile lektury, mój panie - odparła głosem miękkim i cichym w swej nieśmiałości. Zdawało się, że mocniejszy powiew wiatru mógł zebrać jej słowa i porwać w siną dal, nim dotrą do uszu Castera. Lecz taka już była jej natura - nie należała do panien zdolnych do zbierania całej uwagi, do tych odważnych, które nie uciekały spojrzeniem na boki i łapały się każdej okazji, by tylko zostać zapamiętanymi. Brakowało jej dworskiego doświadczenia i ogłady, ale może też dzięki swej niewinnej szczerości mogła zjednywać sobie względy wielu. Tych, którzy w spokojnych obliczeniach nie uznawali jej za zagrożenie. - Próżno szukać tych, co ukojenia szukają w dźwiękach harfy. Dwór królewski oferuje wiele rozrywek porywających bardziej niż struny. Ich drogi szept trafia jedynie do tych, którzy oddadzą jej choć część uwagi.
Uśmiech złotowłosego nie pozostał niezauważony. Ba, na moment został odwzajemniony, wraz z próbą zajrzenia w szmaragd oczu. Nie trwało to długo, może trzy ułamki sekund? Kto by zliczył, ile razy zabiło jej serce w tak krótkim czasie. Nie można było odmówić mu charyzmy, która biła od niego światłem tak jasnym, że zdawała się przyćmiewać nawet promienie słońca. Jakże mogłaby się nań gniewać za nieznajomość melodii, którą grała?
- To nic takiego, mój panie. Melodia, którą gram znana jest bowiem wyłącznie na ziemiach podległych mej rodzinie. Nie ma ona swej nazwy, jest bowiem tak stara, jak pierwsze wzmianki o Dzieciach Lasu, które grały melodie na instrumentach znacznie mniejszych, a ich brzmienie przypominało dźwięki przyrody...
Jeżeli nawet wzmianka o Dzieciach Lasu mogła być zagadkowa, o tyle w zestawieniu ze zdobieniami harfy, które przedstawiały biegnące wilki, jasnoszarej sukni z wyjątkowo długimi, nierozciętymi rękawami i tymi samymi wilkami wyhaftowanymi starannie na spodniej spódnicy, pochodzenie Rhiannon musiało stać się już jasne. W odróżnieniu jednak od zwierzęcia zdobiącego herb jej rodu ona nie odsłaniała kłów. Ba, zdawała się być wręcz zbyt... łagodna. Wilcze szczenię, które zbyt przywykło do miękkiej ręki gładzącej futro.
Powrót do góry Go down
Caster Lannister
Caster Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : złoty chłopiec, lwiątko z Casterly Rock
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t588-caster-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t619-caster-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t634-little-lion-man#1319https://ucztadlawron.forumpolish.com/t983-korespondencja-castera-lannistera#5667

o tym, co porusza struny duszy Empty
Temat: Re: o tym, co porusza struny duszy   o tym, co porusza struny duszy EmptyPią 13 Mar - 11:42

W gruncie rzeczy sprowadzało się to najpewniej do tęsknoty nie za poszczególnymi elementami mozaiki codzienności pozostawionej gdzieś za sobą, lecz za samym przyzwyczajeniem, trudno bowiem o coś bardziej pospolitego dla ludzkiej natury; nieliczni tylko wyruszali na wody nieznanego z uśmiechem na ustach, nienasączonym niepewnością - lecz nawet wtedy - takie miał wrażenie, daleki był od przekonania, iż było ono prawdą objawioną - doszukiwać się w tym można było pewnego schematu. Ci wszyscy szaleńcy tańczący na krawędzi świata rutynę odnajdywali przecież poniekąd w tym chaosie właśnie, przyzwyczajeniem było dla nich to, że jutro rysuje się w niepewnych barwach, że podążali za instynktem. Nawet oni tkwili więc w pułapce umiłowanej przez ludzki gatunek tendencji do przywykania do doskonale sobie znanego stanu.
Tu, na położonym dalece od rodzinnych stron skrawku nowego życia, wciąż czuł się obco, choć spędził na królewskich włościach znacznie więcej czasu niż ta, którą przyszło mu podziwiać w skupieniu dłoni tańczących na strunach harfy; ta, której harmonię okiełznywanej melodii zaburzył, podchodząc zbyt śmiało, jakby rościł sobie prawa do tego przedstawienia - jakby grała nie dla siebie, a dla niego właśnie.
- Zbytkiem kurtuazji nie będzie stwierdzenie, że perspektywa zanurzenia się w lekturze nieco zbielała, gdy umysł pochłonął koloryt melodii tak wyjątkowej, jeszcze nigdy przeze mnie niesłyszanej, i nie mam na myśli samej aranżacji tudzież wykonania, lecz zaszczepiony w niej głęboko pierwiastek opowieści o świecie całkiem mi obcym - tkwił w nim gen odkrywcy - lecz nie tego (jeszcze, nie wiedział, że kiedyś ośmieli się spojrzeć na horyzont w poszukiwaniu marzenia), który odważyć mógłby się na wyruszenie w nieznaną dal; na bezpiecznym siedzisku pochylał się nad skrytymi na połaciach ksiąg opisami odległych krain, w pieśniach słyszał nuty intrygującej odmienności, w rozmowach pozwalał sobie na dalekie wędrówki. Pożądał wiedzy o świecie całym, nie tylko tym mu najbliższym, ograniczał się jednak do zachowawczych eksploracji, które nie miały w sobie ani krzty realności. - Gdy spojrzeć baczniej i posłuchać tak naprawdę, całym sobą, wtedy okryć można, że w gamie muzyki znaleźć można wszystko, i nawet mnie podobni ignoranci, którzy nie potrafią stworzyć jednego, nie niosącego fałszu dźwięku - w jego głosie nie wybrzmiewał on również wcale, choć trudno było z pewnością stwierdzić, czy wierzył w żywo wypowiadane słowa, czy może jedynie chciał przejrzeć się w jej oczach, widząc w nich chwilowo tylko siebie - odkryją w końcu, jak muzyka w samej duszy zagrać potrafi, mamiąc zmysły do tego stopnia, że przysiąc można, iż melodia niesie nawet zapach, woń charakterystyczną dla miejsca, o którym opowiada, a gdy zamknie się na chwilę oczy, nagle dystans nie ma już znaczenia, człowiek przenosi się tam właśnie. Odczuwasz te doznania w podobny sposób, pani? - podchwytuje jej nieśmiałe spojrzenie, stara się przedłużyć moment spotkania z zielenią, lecz szarość wymyka się szybko, ulotna jak dym, z której jest stworzona. Szuka jej jeszcze chwile, lecz nie usilnie - w końcu obejmuje wzrokiem wilcze zdobienia na harfie i te dyskretnie przemykające pośród zimowej zamieci oszczędnych zdobień na sukni. Dziewczęce słowa - dla kogoś innego mogły być zagadką, jemu jednak w końcu wyjaśniły to, nad czym zastanawiał się tak długo.
A więc Północ. A więc Starkówna, dziecię lasu zimy, topiące się w słońcu południa.
- Pieśń Wiecznej Zimy, żywa wciąż, choć Świt już przeminął - teraz to on wplątał w swe słowa zagadki, które pozwolił jej dopasować do odpowiednich terminów historycznych, pewien był, że zrobiła to bez trudu, ma przecież w spojrzeniu całą mądrość wiecznej zimy, która pamięta wszystko - jak Północ - słyszę wyraźnie ich opowieść, pani, to niezwykłe, że melodia ta przetrwała próbę czasu i w czasie wciąż może nas przenieść, do tamtych dni właśnie. Ktoś mówił mi o tym, lecz jeszcze wtedy nie dowierzałem, że jakakolwiek mowa może brzmieć jak pieśń kamieni w potoku, wiatr poruszający drzewami czy niczym deszcz padający na wodę, ale teraz jestem w stanie uwierzyć, że można mówić dźwiękami natury. Myślisz, pani, że ona wciąż do nas przemawia, lecz głusi jesteśmy na to, co chce powiedzieć? Nie rozumiemy jej języka, który po części opanowały dzieci lasu, lecz został on już zapomniany wraz z dniem, gdy przestały zamrażać ogień? A gdyby tak było w istocie - czy każdy kwiat miałby osobną mowę? Czy raczej wszystkie liście porozumiewałyby się ze sobą bez trudu, niezależnie od gatunku, od pochodzenia? Może, w przeciwieństwie do ludzi, one wcale nie szukają w sobie różnic - lecz podobieństw? - jak on teraz, dostrzegając to, co dzieli ich dwójkę, lecz koncentrując się na spajającej ich melodii przeszłości. Kolebce, z której pochodzą. - Jest ci znana Historia nienaturalna, pani? Myślisz, że dzieci lasu naprawdę potrafiły rozmawiać z krukami, jako rzecze septon Barth?
Powrót do góry Go down
Sponsored content

o tym, co porusza struny duszy Empty
Temat: Re: o tym, co porusza struny duszy   o tym, co porusza struny duszy Empty

Powrót do góry Go down
 
o tym, co porusza struny duszy
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Retrospekcje :: Zawieszone-
Skocz do: