Share
 

 Altana

Go down 
AutorWiadomość
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Altana Empty
Temat: Altana   Altana EmptySob 4 Sty - 22:16



Altana

Choć w samych ogrodach Czerwonej Twierdzy znajduje się kilka drewnianych altan, ta konkretna jest najbardziej okazała i znajduje się w samym ich sercu. Jej ściany porastają pnące rośliny, w tym pachnące czerwone róże, w środku zaś znajdują się kamienne ławeczki.


Powrót do góry Go down
Rhiannon Stark
Rhiannon Stark
Wiek postaci : 22
Stanowisko : Dwórka Falyse Targaryen, najmłodsza siostra lorda Starka
Miejsce przebywania : Smocza Skała
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t521-rhiannon-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t525-rhiannon-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t578-i-m-stronger-than-all-my-man-except-for-you

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptyPon 6 Sty - 16:57

26 VII 165


Przygotowania do koronacji weszły już w końcową fazę, a ich długi czas trwania nie pozwalał odpocząć nikomu, kto był choć trochę zamieszany w życie dworu i samego króla. Rhiannon jako dwórka jedynie księżniczki miała odrobinę mniej obowiązków od reszty dworu - w końcu to król i królowa mieli tego dnia błyszczeć i zgarniać wszystkie spojrzenia. Jej rola ograniczyła się do pomocy przy samej organizacji uczty, co zresztą zostało już dawno załatwione i obkupione starganymi nerwami tak dam dworu, jak i królewny, i jej siostry-królowej.
Nic więc dziwnego, że pragnęła niczego innego, jak świętego spokoju i samotności. Dla osoby tak innej od standardu panien z południa, nieprzyzwyczajonej do ciągłego bywania na świeczniku, sytuacja ciągłego przebywania wśród osób niezwykle charyzmatycznych i rozgadanych była... dość problematyczna. Z pewnością zabierała sporą dawkę energii, którą zazwyczaj pożytkowała na sumienne wykonywanie swoich obowiązków. Wraz z rosnącą presją - presją perfekcji, za którą mogła winić oczywiście jedynie siebie - zbliżała się do granicy własnej wytrzymałości. Zakurzone i wilgotne powietrze należało wymienić. Nie tylko w jej komnatach, w których spędzała konsekwentnie coraz mniej czasu, ale także we własnym organizmie.
Pomyślała więc o altanie. Pewnie w normalnej sytuacji wybrałaby boży gaj, jednak gości w Czerwonej Twierdzy przybywało z dnia na dzień. Nie potrzebowała jeszcze kolejnego powodu na "pogawędkę" z przyszłym królem - wiedziała, jaki ma stosunek do innowierców i nie zamierzała irytować zarówno jego, jak i siebie, przed samą ceremonią. Altana wygrywała też przez fakt posiadania niezwykle przyjemnych dla oka ławeczek, na których można było spędzić naprawdę sporo czasu. Rhiannon postąpiła jednak... dość nietypowo. Poprosiła służbę, by znieśli do altany jej ukochaną harfę, prezent od ojca. Jasne drewno ozdobione było na górnej części instrumentu biegnącymi wilkami rodu Stark, podobnie zresztą jak jej suknia uszyta na krój północny, w kolorze alabastrowym i ciemnoniebieskimi wykończeniami.
Gdy zjawiła się na altanie, nie czekała nawet chwili, by oddać się swemu ulubionemu instrumentowi. Trącała struny z uwagą, pokorą i swego rodzaju uwielbieniem. Jak dawno temu oddawała się tej przyjemności! I jak niewiele trzeba było, by wśród zniewalającego zapachu czerwonych róż, otoczonych ciepłymi promieniami letniego słońca marzyć tylko i wyłącznie o murach rodzinnego Winterfell.
Powrót do góry Go down
Taedher Baratheon
Taedher Baratheon
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Dowódca wojsk rodu Baratheon
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t530-taedher-baratheonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t567-taedher-baratheon

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptyPią 10 Sty - 17:55

Do wielkiego wydarzenia, jakim była koronacja Baelora, miało dość wręcz lada chwila; zostało raptem parę wschodów słońca do tego, by młodszy brat Daerona założył na swe skronia koronę. Koronę, której bynajmniej brat nie założył, niestety. Z drugiej strony, czy nie był to znak, że rządy smoków wejdą teraz w nową erę, zostawiając za sobą ambicje pokroju tych, którymi kierował się Daeron, chcąc być taki, jak jego przodek Aegon Zdobywca? Młody Smok orężem próbował przymusić Dorne do posłuszeństwa, zaś jego następca obrał zupełnie inną strategię, która dla wielu była wielkim idiotyzmem okraszonym ogromem naiwności. Do tych ludzi należał Taedher Baratheon, sceptycznie spoglądający na pakt pojednania z Dornijczykami. Szczególnie w sytuacji, w której ciała tak wielu poległych gniły pod Słoneczną Włócznią i ich rodziny nie miały nawet okazji ich godnie pogrzebać. Nie tylko on stracił tam brata - Rhiannon też była tego doskonałym przykładem.
Natomiast, w przeciwieństwie do wilczycy przywiedzionej przez los na południe, Rogacz nie narzekał na wygadane, charyzmatyczne towarzystwo, które grało w swoje szlacheckie, misterne gry, pusząc się i pokazując niczym pawie, byleby tylko któreś choć na moment spoczęło na świeczniku. Sam chętnie brał w tym udział, gdy miał okazję, aczkolwiek dworskie intrygi nie były jego głównym zainteresowaniem, co widać było po potężnej budowie i rozbudowanych mięśniach syna Borrosa Baratheona, które wskazywały, że częściej czas spędza władając bronią czy młotem, niźli tocząc intelektualne zawody, stanowiące domenę ludzi dworu.
Ten sam mężczyzna odziany w modny w Burzy czarno-brązowy skórzany kaftan, sięgający do połowy ud, z futrzanym kołnierzem wykonanym z króliczej skóry, przewiązany skórzanym pasem z klamrą w kształcie jeleniego poroża, mając przy pasie miecz, przechadzał się w samotności przez ogrody, które były jednym z niewielu interesujących oraz przyjemnych punktów Królewskiej Przystani. Zachodził w głowe jak dworzanie mogą tutaj żyć, ba, jak ktokolwiek może. Jasne, mieszkanie w komntatach Czerwonej Twierdzy z pewnością było kuszące, a dostępność do wszelkich luksusów bardzo duża, jednak czy atmosfera kłamstwa, intrygi i niemalże wszechobecny smród były tego warte? On by tak nie mógł, chociaż w tym wszystkim i tak chyba najbardziej przeszkadzał mu smród, do czego doszedł po dłuższej chwili. Nie był wszak żadną ostoją moralności i lubił lawirować pośród ludźmi, ale nie był pewien, czy na dłuższą metę by podołał. Dobrze, że nie był to jeden z jego problemów.  Wtem do jego uszu dotarły ciche, przyjemne dźwięki harfy. Nie od razu rozpoznał ten instrument, jako że nigdy nie był muzycznym geniuszem, co najwyżej przeciętniakiem, jednak już od dziecka lubił słuchać, kiedy kobiety grały, przelewając przeróżne rzeczy na struny. Gra harfistek działała na niego kojąco. Wspomnieniami wrócił najpierw do dnia, w którym Ceryse wyciągnęła od dawna nieużywaną harfę, dając mu koncert, a później do Miny, drogiej kuzynki Rogacza. Obrócił głowę w kierunku, z którego dochodziła gra i eleganckim krokiem ruszyl w kierunku ogrodowej altany. Dotarłszy na miejsce, oparł się o ścianę, przysłuchując się grze Starkówny zupełnie bez słowa. Ciepłe promienie słoneczne ogrzewały jego zarośniętą, bladą twarz, skrząc się w niebieskich oczach mężczyzny. Przyglądał się wpierw widokowi, delektując się chwilą, po czym przeniósł wzrok na przygrywającą młodą kobietę. Szczerze mówiąc, nie był do końca pewny, kim ona była i kompletnie mu ten stan rzeczy nie przeszkadzał. Przynajmniej na razie.
Powrót do góry Go down
Rhiannon Stark
Rhiannon Stark
Wiek postaci : 22
Stanowisko : Dwórka Falyse Targaryen, najmłodsza siostra lorda Starka
Miejsce przebywania : Smocza Skała
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t521-rhiannon-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t525-rhiannon-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t578-i-m-stronger-than-all-my-man-except-for-you

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptySro 15 Sty - 13:51

Jej myśli, wraz z raczej smutną i melancholijną melodią, uciekały coraz dalej od murów Czerwonej Twierdzy. Uciekały wprost do Dorne, kilka lat wstecz. Do osoby Huberta, który musiał żyć w piekle wojny. Na całe szczęście nie sam, miał ze sobą swojego brata, Corwyna. I miał ją, choć daleko. Dobrze, że zestrzeliwanie kruków przez wroga miało miejsce zaskakująco rzadko. A może to Rhiannon miała tyle szczęścia, że jej kruki zawsze dolatywały z wiadomością? Zastanawiała się, co musiał czuć pod dowództwem Daerona. Czy wiedział, że za wierność Koronie przyjdzie mu zapłacić życiem?
Gdyby teraz miała o tym myśleć, pewnie nie chciałaby, by ktokolwiek z jej rodziny brał udział w konflikcie. Wiedziała, że Starkowie robili to z czystej lojalności, nie z własnych pobudek. W końcu, po co mieliby wędrować przez cały kontynent, gdy wszystko, czego potrzebowali, mieli pod ręką? Wychowanie ojca, Cregana Starka, odbiło na całej siódemce jego dzieci wyraźne piętno. Przecież lepiej zginąć, niż zostać zdrajcą.
Odetchnęła głośno, by następnie pozwolić sobie na zaciągnięcie się zapachem czerwonych róż. Było w nim coś kojącego i ciepłego. Właściwie chyba tylko i wyłącznie przez nie Non utrzymywała się na tafli własnego, stoickiego spokoju. Melodia, którą grała zmieniła się nieco, przybierając teraz bardziej dostojny wyraz. Może też bardziej... powściągliwy? Dla niewprawionego ucha brzmiała pewnie dobrze, choć nieznajomo. Rhiannon grała bowiem melodie, których nauczyła się jeszcze w Winterfell i to tam przeniosła się w kolejnej chwili. Grała z zamkniętymi oczami, starając się przywołać do siebie najgłębiej schowane wspomnienia. Dni, w których nie odstępowała Rickona na krok. Kilka przyjemnych chwil spędzonych z Minervą, które jeszcze miała prawo pamiętać, przed jej odesłaniem na nauki na Niedźwiedzią Wyspę. Opiekuńczy Dagon, którego kochała całym sercem. Długie i późne godziny spędzone z Jonnelem w Bożym Gaju. Uśmiechy siostry i brata, za którymi tęskniła tak bardzo, że musiała błagać samą siebie o spokój i opanowanie. Była w końcu samotnym wilkiem, rzuconym w zamęt Czerwonej Twierdzy i choć przyzwyczaiła się już do jej gwarności, dalej pragnęła ciszy, spokoju i zimowego krajobrazu Winterfell.
Ostatnie akordy nadeszły. Opuszki palców przesunęły się po strunach, pozwalając im zawibrować raz jeszcze, zaś echo ostatnich dźwięków prawie odbiło się od drewnianych ścian altany. Rhiannon, dalej nie otwierając oczu, ułożyła ręce na górze instrumentu, zaś policzek oparła o jedną z dłoni tak, że bok twarzy również oparty był o harfę. Dopiero wtedy wydała z siebie kolejne westchnienie, już jakby z większą ulgą. Harfa miała na nią działanie wręcz terapeutyczne, choć... nie była przyzwyczajona do grania w  towarzystwie. Dlatego też chwilę zajęło jej poczucie na sobie czyjegoś wzroku.
Powoli otwierające się powieki mogły sprawić wrażenie rozleniwienia panny Stark. Nic bardziej mylnego - znajdująca się pod osłoną altany i mająca oczy zamknięte już od jakiegoś czasu, musiała przyzwyczaić się do światłości, która rozlewała się zaraz za Taedherem. Jego strój dawał jej oczywistą wskazówkę, co do jego pochodzenia, którą jedynie podkreślił kanon urody rodu Baratheon w postaci ciemnych włosów i jasnych oczu. Nie mogła również pominąć potężnej sylwetki - bądź co bądź nieznajomego - oraz faktu, iż był... bardzo przystojny. Chociaż Non nie wykazywała większego zainteresowania mężczyznami innymi niż jej zmarły narzeczony, dwór dawał jej duże pole do obserwacji. Dlatego też, szczera wobec bogów i siebie samej, mogła przyznać mu właśnie takie miano.
Uniosła się z miejsca, nie chcąc zostać odebrana jako niewychowana. Po samej jej fryzurze - warkoczowi zaplecionemu z połowy włosów i upiętemu tak, by oplatał koronę jej głowy - Taedher mógł poznać, że jest ledwie, bądź aż panną. Zaręczoną, czy nie, nie miało to znaczenia. Pewnie gdyby była mężatką, czekałaby na powitanie z jego strony.
- Mój panie - powiedziała krótko, racząc go wyuczonym wręcz perfekcyjnie dygnięciem, połączonym z opuszczeniem wzroku. Osiem długich lat, które on spędził na wojnie z Dornijczykami, ona spędziła na wojnie o swoje miejsce w Czerwonej Twierdzy. Pozwoliła sobie na szybkie przesunięcie wzorkiem po jego twarzy. Zarost połączony z nieco przydługimi włosami mogły sugerować tylko jedno.
Był tam.
Szybko opuściła wzrok. Nie chciała w żaden sposób naruszyć jego komfortu, w końcu był poniekąd też jej gościem, choć dosadniejszym byłoby powiedzenie, że jemu, jako gościowi rodziny królewskiej, powinna służyć równie dobrze, co swej pani. Zasiadła ponownie na swym miejscu, pozwalając sobie na krótki uśmiech, bez otwierania ust.
- Jeżeli nie macie żadnych nagłych obowiązków, zaszczytem będzie dla mnie wasza dalsza obecność


rzut na grę na harfie: 83+15+5=103, krytyczny sukces
Powrót do góry Go down
Taedher Baratheon
Taedher Baratheon
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Dowódca wojsk rodu Baratheon
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t530-taedher-baratheonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t567-taedher-baratheon

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptyWto 21 Sty - 1:08

Młoda niewinna Rhiannon straciła przyszłego męża w gorącym Dorne, ale nie była w tej stracie sama. Jak tak młoda kobieta mogła mieć w ogóle jakieś pojęcie o Dorne? Nigdy tam nie była, toteż pustynne piaski zapewne były jedynie wizją jej wyobraźni, które po zderzeniu z rzeczywistością okazałyby się pięknym obrazkiem. Taedher był tam i nigdy nie powie, że dobrze wspominał wojnę. Nie chodziło nawet o walki, o rozlew krwi, ale przede wszystkim o skwar palący z nieba oraz straty bliskich osób. Jako że nie było w nim aż tyle empatii, a może nawet i w ogóle, Dornijczykom współczuć nie potrafił. W przeciwieństwie do bliskich młodej wilczycy on brał w udział w Podboju Dorne nie tylko z lojalności względem Korony, lecz również z powodu wiecznego konfliktu z przygranicznymi mieszkańcami Dorne, których twierdze najchętniej zrównałby z ziemią. Cały ten pokój i pielgrzymka Baelora wydawały mu się wielką farsą, lecz zrozumiał podczas wizyty przyszłego króla, że on w to naprawdę wierzy. Naiwnie czy nie - przyszłość pokaże. Jedynym dobrym, co go tam spotkało, prócz zawarcia swego rodzaju przyjaźni, był pustynny rumak, którego zgarnął dla siebie. Piękne kare stworzenie o ognistym charakterze i dzikim spojrzeniu.
Stał oparty o ściankę altany, wsłuchując się w piękną melodię, która po jakimś czasie nabrała chłodnego wyrazu. Nie znał jej, ale w ogóle mu to nie przeszkadzało. W końcu był właśnie idealnym przykładem niewprawionego ucha, dla którego gra Starkówny mogła być cudownym doświadczeniem, o ile miał w sobie wystarczająco dużo wrażliwości na taki poziom sztuki. Całe szczęście dla niego akurat tego mu nie brakowało. Od dziecka wsłuchiwał się w przeróżne melodie grane przez ludzi dookoła niego, lecz nigdy nie wchodził w to głębiej, zbierając jedynie bardziej powierzchowne... doznania. Przyjemne odległe dlań nuty gładziły jego rozdrażnione wnętrze, wprowadzając w mężczyznę dziwny spokój. Od dawna go nie zaznał i zdawał sobie z tego sprawę, chociaż dzięki Ceryse nie było to już wspomnienie sprzed wojny. Przez większość czasu spoglądał przed siebie w stronę słońca, jednak pod koniec melodii opuścił powieki, pozwalając, by dreszcz przeszedł po jego ramionach. Otworzył oczy, dopiero gdy dźwięki instrumentu zamilkły, skupiając wzrok na pannie Stark.
Przyglądał jej się uważnie, mierząc od stóp do głów. Nie była w jego typie. Bardziej przypominała mu kuzynkę, Minę Hightower, aczkolwiek daleko jej było urodą do Miny, którą uważał za wielką piękność. Może gdyby nie pucułowate policzki młodej wilczycy i okrągła twarz zachwyciłby się nią podobnie jak ona nim. Może. Cisza rozbrzmiała dookoła do momentu, w którym Rhiannon się nie odezwała. W odpowiedzi na wyuczone dygnięcie skłonił się delikatnie, posyłając jej pewne swego spojrzenie niebieskich oczu.
— Jak mógłbym odmówić, panno...? — odezwał się w odpowiedzi, sugerując pytanie o tożsamość na sam koniec, co sugerowało jedno - nie wiedział z kim miał do czynienia. Dopiero teraz wszedł całkowicie do wnętrza altany i zajął miejsce na jednej z kamiennych ławeczek, rozsiadając się wygodnie, opierając się plecami o ścianę altany.
— Potraktuję ten wspaniały, prywatny recital jako prezent na nadchodzący dzień imienia — dodał po chwili, nawet nie patrząc na Rhiannon. Biła od niego arogancja, której nie dało się nie zauważyć. Dopiero po paru uderzeniach serca od swoich słów wrócił do dwórki spojrzeniem.
Powrót do góry Go down
Rhiannon Stark
Rhiannon Stark
Wiek postaci : 22
Stanowisko : Dwórka Falyse Targaryen, najmłodsza siostra lorda Starka
Miejsce przebywania : Smocza Skała
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t521-rhiannon-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t525-rhiannon-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t578-i-m-stronger-than-all-my-man-except-for-you

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptySob 25 Sty - 15:02

Oczywiście, że nigdy nie postawiła nogi w Dorne. Ale była tam przy pomocy swych myśli, imaginacji, które tworzyły konkretne wizje przy pomocy wieści z obu stron frontu - tych wyczytanych z listów pełnych miłości Huberta i półprześmiewczych słów wypuszczanych na jej własną prośbę przez Variona. Każdy z nich dawał jej jedynie kilka kropel prawdy, a razem tworzyło to coś na wzór kałuży, w której co prawda mogła się przejrzeć, jednak nie dostrzegłaby głębi piasków pustyni, nie usłyszałaby krzyków o pomoc, nie posmakowałaby słonych łez cieknących z oczu konających. Nie czułaby przykrego zapachu rozgrzanego metalu, promienie słoneczne nie dotknęłyby jej bladej skóry, parząc ją jakby na wylot. Nie zagotowałaby się w pełnej zbroi, czekając, aż wróg się pojawi. Nie mogła swym umysłem dosięgnąć wszystkich doświadczeń, które miał za sobą Taedher. I chyba nigdy nie miała ochoty ich nadganiać.
Bo w jej umyśle działy się jedynie rzeczy piękne. Pozłacane dachy bogatszych domostw - tym więcej, im bliżej było rodowej siedziby Nymeros Martell. Szerokie plaże, kawałek lądu wysuniętego wprost w morze, jakby wyrywany żywiołowi. Wioski rybackie skupione po drodze głównym traktem. Potrójna brama, Miasto Cieni i imponująca rozmiarami Słoneczna Włócznia. Miejsce, które miało pachnieć kwitnącymi drzewami cytrusowymi, owiane lekką bryzą, która zapobiega zachłyśnięciu się ciężkim od upału powietrzem. Miejsce zupełnie inne od rodzinego Winterfell.
Stojący przed nią człowiek, choć posiadał cechy charakterystyczne dla wracających z wojny wojów, o których mowa była już wcześniej, stanowił pewien kontrast względem spotkanego prawie księżyc wcześniej Corwyna Arryna. Już na pierwszy rzut oka ser Baratheon radził sobie znacznie lepiej z powrotem do rzeczywistości niż jej niedoszły szwagier. Na odsłoniętych, wolnych od materiałów ubrań kawałkach skóry nie widać było żadnych blizn. Te często pojawiały się choćby na rycerskich dłoniach, a ich brak stanowił przyczynek do kolejnej obserwacji poczynionej przez dwórkę - musiał odznaczać się wyjątkowymi umiejętnościami walki, skoro udało mu się zachować swe dłonie nietknięte ostrzem. Już samo to wzbudzało dość spory szacunek w oczach Non, pomijając nawet jego posturę - dla wrogów będącą pierwszym, niewerbalnym ostrzeżeniem, dla przyjaciół i bliskich mogącą świadczyć o bezpieczeństwie, które mógłby im zapewnić.
- Stark - dokończyła za niego, ponownie opuszczając wzrok na harfę. Nie odebrała za złe tego, że nie zauważył wilków, zdobiących górę harfy, czy chociażby zdobień jej sukni. Nie każdy przecież musiał być spostrzegawczy czy mieć siłę na zabawę w zgadywanki. Zresztą, było to ich pierwsze spotkanie, więc pytanie mogło być równie dobrze czysto kurtuazyjne - szkoda tylko, że Rhiannon raczej nie domyśli się powodu, dla którego zostało zadane.
Uniosła lekko brwi do góry, słysząc o "nadchodzącym dniu imienia". Cóż za przypadek.
- Cóż, cieszę się, że dane mi będzie choć odrobinę osłodzić ten specjalny dzień - arogancja bijąca od niego była dla Rhiannon czymś zupełnie znanym i nowym jednocześnie. W Czerwonej Twierdzy utarł się inny sposób jej przejawiania, znacznie bardziej zamaskowany. W starciu z tak bezpośrednią postawą Non była na przegranej pozycji od samego początku. Pamiętając o swych obowiązkach jako dwórki i... wywodząc swe motywacje tak naprawdę z czystego, niewieściego serca, nie chciała robić scen o jego zachowanie. Może zyskiwał przy bliższym poznaniu?
- Pan... Baratheon, nie mylę się? - dopytała niedługo po tym, by następnie przejść do ponownej gry na instrumencie. Melodia, którym go raczyła była spokojna, choć z pewnością melancholijna. Policzek Rhiannon przywarł do instrumentu, ona zaś przymknęła oczy, jakby zrozumienie muzyki szło jej lepiej, gdy przyszło jej się skupiać na mniejszej liczbie zmysłów.
Powrót do góry Go down
Taedher Baratheon
Taedher Baratheon
Wiek postaci : 35
Stanowisko : Dowódca wojsk rodu Baratheon
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t530-taedher-baratheonhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t567-taedher-baratheon

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptyWto 28 Sty - 2:47

Blizny, które nosił Taedher, nie były tak widoczne na dłoniach, czy odsłoniętych częściach ciała. Ślady po ostrzach w nielicznych miejscach znalazły swoje miejsce na ramionach, torsie oraz plecach, jednak trzeba było przyznać, że nie było ich aż tyle, ile u innych żołnierzy, którzy wrócili z wojny. Wygrywając za młodu turnieje, nabawił się również paru, jak na przykład zgrubienia na prawym nadgarstku, które skrywało się pod skórzanym rękawem kaftana. Część z nich nosiła jeszcze te mniej fizyczne krzywdy - bruzdy na psychice, które zwykle były głębsze i straszniejsze na ich nosiciela od śladów na skórze ujmujących im urody. Niedoszły szwagier Starkówny miał ich jakby więcej od Rogacza, choć obaj stracili braci pod Słoneczną Włócznią, gdy sami nie brali udziału w tej okropnej bitwie. Ba, zaszlachtowaniu wręcz. Trudno było nazwać to w jakiś inny, łagodniejszy sposób. Być może syn Borrosa był zrobiony z bardziej plastycznej gliny, która nie kruszyła się od mocniejszych ciosów, a jedynie kształtowała, dostosowując Taedhera do sytuacji. Strata Olyvera była bardzo bolesna na Baratheona, jednakże udało mu się przeskoczyć na drugą stronę zawalonego mostu. Corwynowi zaś... cóż.
Usłyszawszy nazwisko dwórki, z którą właśnie przebywał, nie uśmiechnął się radośnie, a jedynie z niesmakiem spojrzał na nią, unosząc lewą brew. W takim razie musiała być córką przeklętego Cregana Starka. Obecnie ich rodów nie łączyła negatywna relacja, aczkolwiek nie przeszkadzało mu to w odnoszeniu się z rezerwą do wilków z Północy, choć patrząc na Rhiannon, nie czuł potrzeby dźgnięcia jej sztyletem w pierś, a to bardzo dobry objaw. Tak zdolna harfistka nie zasługiwała na taki przykry los. Dopiero teraz przypatrzył się zdobieniom instrumentu, na które wcześniej nie zwrócił uwagi. Gdyby był bardziej spostrzegawczy, obeszłoby się bez pytania o ród. Nie wiedział jak ma teraz zareagować, ani w jaki sposób się odezwać, czując ambiwalentne emocje wobec młodej kobiety.
— Osłodzenie to dobre określenie. Zwłaszcza gdy stolica nie ma zbyt wiele do zaoferowania, można przynajmniej miło się zaskoczyć brzmieniami harfy skrywanej w altanie. Zdziwiony jestem jedynie, że tylko ja zwróciłem uwagę na twą grę, panno Stark, aczkolwiek nie zamierzam z tego powodu narzekać. Z drugiej strony... ilość ignorantów w Czerwonej Twierdzy nie powinna mnie szokować — odezwał się, tym razem zdecydowanie treściwiej, niż wcześniej. Trzydziestoparolatek nie darował sobie podzielenia się opinią na temat miejsca, które poniekąd Rhiannon reprezentowała, pełniąc funkcję dwórki na królewskim dworze. Zaczęło go ciekawić, jak właściwie wygląda takie życie z perspektywy kogoś z Północy, gdzie wiatry zimne i śnieg niekiedy zalega.
— Zgadza się. Jesteś bystrzejsza ode mnie. Po czym poznałaś, pani? — przyznał otwarcie. Przypuszczał jeleni pas, który do zdradzał, jak i sam ubiór charakterystyczny dla Ziem Burzy, jednakże nie wiedział, czy dwórka jest na bieżąco z takimi szczegółami mody innych regionów. Zirytował się z tego powodu, jednakże wolał robić dobrą minę do złej gry, odwracając kota ogonem. W końcu Rhiannon Stark była kimś, kogo prawdopodobnie nigdy w życiu więcej nie spotka. No, ewentualnie na swoim własnym ślubie, jednakże z pewnością nie zamienią słowa, prócz oficjalnych życzeń.
Powrót do góry Go down
Rhiannon Stark
Rhiannon Stark
Wiek postaci : 22
Stanowisko : Dwórka Falyse Targaryen, najmłodsza siostra lorda Starka
Miejsce przebywania : Smocza Skała
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t521-rhiannon-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t525-rhiannon-starkhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t578-i-m-stronger-than-all-my-man-except-for-you

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptySro 5 Lut - 15:34

Było coś w bliznach, co pozostawało nieuchwytne. Tysiące historii, które powstały z każdym cięciem. Z każdą bruzdą, która początkowo krwiście czerwona, z dnia na dzień bledła, jednak nigdy nie do tego stopnia, by być zupełnie niezauważoną. Czy właśnie to nie było dobrą metaforą dla straty? Tak samo, jak im przyjdzie uspokoić się, pogodzić z tym, że już nigdy w życiu nie zobaczą swych braci - Rickona i Olyvera - dalej pozostają w ich pamięci. Dalej będzie bolał widok pustego krzesła, zapach, który unosił się w ich komnatach, tak znajomy i tak daleki... będzie niknął z każdym otwarciem wrót. A jednak zostaną po nich ślady, zostaną w rzeczach, które ukochali. W marzeniach, które z nimi dzielili. W swych dzieciach, bo dwóch lordów pozostawiło po sobie potomków.
Jej spojrzeniu nie umknęło uniesienie przez rycerza lewej brwi. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewała się jakiejś wyjątkowo... entuzjastycznej reakcji, jednak tym razem reakcja przywiodła jej na myśl zimne wiatry Północy. Powiedzieć, że nie poczuła się z tym wyjątkowo komfortowo to jak nic nie powiedzieć, jednak nie zamierzała w żadnym stopniu drążyć tematu dalej. Choć nie wyglądał na uzbrojonego - przynajmniej na pierwszy rzut oka - spotkanie z Corwynem potwierdziło jej obawy. Wielu rycerzy wracało z Dorne zmienionych, robili rzeczy, które wcześniej nie przyszłyby im na myśl. Na wszelki wypadek warto było zachować przynajmniej część zdrowego rozsądku i nie prowokować dalszej eskalacji emocji. Dlatego też twarz Rhiannon nawet nie drgnęła. Jedyny gest, który wskazywał na jej zaniepokojenie to usadzenie się wygodniej na miejscu i rozprostowanie palców.
- Stolica daje wiele możliwości rozrywki, jednak warto wiedzieć, gdzie ich szukać. Nie jest miastem pięknym, w żadnym stopniu, mój panie, jednak... Łatwo jest znaleźć w nim piękno. Nieoczywiste - zaczęła cicho, skupiając szarość swych tęczówek ponownie na jego postaci. Była pod wrażeniem tego, z jaką pewnością siebie się prezentował. Czy to wina długoletniej wojny, która zmienia chłopców w mężczyzn? A może naturalna postawa ser Baratheona, kogoś, kto musiał od dzieciństwa stawiać czoła niekoniecznie przyjaznemu klimatowi Ziem Burzy? - Jednakże co do ignorantów, trudno jest oczekiwać od prostych służących słuchu muzycznego. Mają inne problemy niż rozprawianie nad czystością akordów.
Krótki uśmiech zatańczył na jej ustach, lecz w tym samym momencie opuściła wzrok. Ten prosty komplement z jego ust był czymś zupełnie niespodziewany. Nie mogła powstrzymać się od myślenia o szczerości jego słów. Choć chciała wierzyć, z całych swych sił, że Taedher Baratheon nie mydlił jej oczu dla swej własnej rozrywki.
- Twój strój, panie. Krój przywodzi na myśl klimat waszych ziem, zaś zdobienia z motywem jelenia pozbawiają złudzeń. Zresztą, będąc dwórką na królewskim dworze zdobywa się doświadczenie w rozpoznawaniu gości - zdradziła swój sekret, nawet nie czując szczególnego żalu z tego powodu. Nie każdy musiał być przecież wprawiony w dworskie gierki. Nie każdy też musiał pływać w meandrach heraldyki. Miała jedynie nadzieję, że nie brzmiała zbyt protekcjonalnie - wolała przecież skupić się na dźwiękach harfy, które wypełniały altanę spokojem, którego... chyba potrzebowali równie mocno.
Powrót do góry Go down
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptyNie 22 Mar - 15:41

| 6 VIII (?)

Nie miała pojęcia, ile dokładnie minęło dni od koronacji, ile od rozpaczliwej rodzinnej narady, kończącej się okrutną karą, ile od żałosnej próby samobójczej, a ile od turlania się po podłodze pokoju gościnnego Lancela, rosząc łzami miękkie dywany. Czas zdawał się zakrzywiać, to pędził, to zwalniał, a Haerys bardziej niż zwykle odsuwała się od rzeczywistości, błądząc w krainie wyobraźni. Najpierw zmusiło ją do tego ciało, ciężko znoszące pierwsze alkoholowe przedawkowanie, później - umysł, stęskniony, strwożony, oszołomiony bodźcami ostatnich chwil. Królewna uwielbiała, gdy wiele się działo, ale nawet tak ekstrawertyczna, łasa na plotki osoba chwiała się na krawędzi wytrzymałości. Za dużo emocji, za dużo wrażeń, za dużo tragicznych wieści.
Zazwyczaj uciekała przed takim nagromadzeniem przykrości w ramiona Daerona, ale on - nie żył, zostawił ją, samą. I musiała jakoś sobie poradzić. Kielichy pełne wina nie nadawały się do tego zupełnie, próbowała więc znaleźć ukojenie w przyrodzie i muzyce. Już rano rozkazała służkom ostrożne wyniesienie ulubionej harfy do królewskich ogrodów, otaczających mury Czerwonej Twierdzy. Później zjadła pożywny posiłek, pierwszy od kilku dób, po czym, odziana w żałobne i rodowe czernie, ruszyła ku altanie, którą od rana zdołano przystosować już do wymogów królewny, zmieniając ją w salonik muzyczny na świeżym powietrzu. Erys łaskawym gestem odprawiła sługów, strażom poleciła czuwać w oddali, miała przy sobie jedynie dwórki, któr zasiadły na drewnianej ławce naprzeciwko królewny. Targaryenka zajęła miejsce na wygodnym krzesełku przed harfą i delikatnie przesunęła palcami po zasłonie ze strun, próbując dostroić instrument. W końcu: szarpnęła za pierwszych kilka strun, wydając odpowiednie dźwięki, po czym zaczęła odświeżać swą wiedzę na temat tego instrumentu, rozpoczynając grę od prostej melodii. Miała nadzieję, że szybko się rozegra, bo w ogrodzie przebywało sporo osób i chciała, by jej gra wzbudziła podziw, a nie śmiech.

gra na harfie, 77
Powrót do góry Go down
Kaenna Lannister
Kaenna Lannister
Wiek postaci : 30
Stanowisko : siostra Lorda Jasnej Wody, żona syna Tylanda Lannistera
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t938-kaenna-lannister-florenthttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t982-kaena-lannister#5666https://ucztadlawron.forumpolish.com/t986-things-come-apart-so-easily-when-they-have-been-held-together-with-lieshttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t990-korespondencja-lisicy-lannister

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptyPon 23 Mar - 17:22

Pozbawiona oddechu. Wyczerpana. Ogołocona z pełni trzeźwości jej umysłu i ducha, które to nie pozwalały zupełnie się ułożyć i poskładać, uporządkować nagromadzonych w szaleńczym wirze informacji. Rozbita i roztrzęsiona. Skrywane, upychane wciąż i wciąż coraz głębiej w głąb siebie emocje wirowały, rozszarpywały stabilność ducha, zachęcając do odreagowania. W taki, czy inny sposób. Byleby tylko wrócić do samej siebie. Gotowa była poczynić w tym stanie zupełnie coś nieracjonalnego i bezmyślnego. Narazić na gniew. Narazić nawet na śmierć. Swoją, albo czyjąś. Nieważne. Zupełnie sprzeczne sobie zachcianki. Zasnąć za dnia uraczona zbyt wielką dawką wina, a może wyjść ponownie na zewnątrz nie racząc swych ust nawet jego kroplą, pozostając zupełnie trzeźwą w ogarniającym jej umysł mroku? Oddać mężowi, czy może znaleźć kogoś… kogokolwiek, byleby tylko zaznać od swych emocji ukojenia? Wziąć zimną, otrzeźwiającą kąpiel, a może zasnąć w niej, albo przeciąć sobie żyły w ciepłej kąpieli. Bezgranicznie potrzebowała snu. Podłoga stała się jej ostoją, a myśl o tym, że już na niej leży, nie mogąc już dalej spaść, stanowiła absurdalnie racjonalną i wielką pociechę. Poczołgała się z powrotem do łóżka naciągając prześcieradło na głowę. Te jednak przepuszczało światło, wtuliła twarz w poduszkę, żeby stworzyć złudzenie, że jest noc. Wcale nie pomagało. Tak samo, jak poranne spotkanie Galhaera, racząc swój umysł wspomnieniami, które wracają doń w zdwojonej swej sile. Nadzwyczaj czysta jeszcze w swym wyrazie, nieobleczona fałszem dziecięca jeszcze miłość. Kocha go? Nienawiść jest prostsza. Wygląda tak niepozornie. Zasłużył na nią swoją do jej osoby obojętnością.

Wstaje. Spogląda w okno nabierając głębokie hausty dławiącego powietrza. W stolicy zdawało się nie być żadnych kolorów, tylko rdza dnia i szarość zatoki. Gigantyczne miasto nędzy, w którym element ludzki miesza się gdzieniegdzie z roślinnym, ciało miesza się z korą drzew ogrodowych alejek, kiedy postanawia w końcu wyjść. Ogród pulsował od słońca i ptasich śpiewów i każdy, komu pozwolono przejść przez bramę, wiedział, że takie jest życie u swoich narodzin. Przemierzając alejki starała się jednak nie myśleć, tylko cicho kontemplować otoczenie. Zająć czymś umysł. Oddychać. Mogła swobodnie napawać wzrok owym cichym pięknem, zatopionym w zieleni jego krajobrazu nie próbując go sobie zawłaszczyć. Mijając drewniane altany przystanęła na dłuższy moment przy tej jednej, najbardziej okazałej ze wszystkich, podziwiając nie sam jej wygląd ale płynącą ze środka, rozbrzmiewającą dźwiękiem harfy muzykę. Stała tak dłuższy czas lustrując uważnie wzrokiem samą dzierżącą harfę postać. Nie znała jej zbytecznie dobrze… a może raczej wcale nie znała, bo nigdy nie zamieniła z nią słów większych niźli należyte na królewskim dworze uprzejmości i ukłony. Nakazując dwójce podążających za nią strażników pozostać na miejscu, na przekór zapewne tym strzegącym Haerys weszła w głąb altany, ówcześnie racząc młode dziewczę słabym pokłonem. Może nawet ją zatrzymano, ale kto by się przejmował tymi służalczymi psami.

- Lady Haerys. Dźwięk harfy w twoich dłoniach nakazał mi podejść bliżej. Tym bardziej, że dzierżąca nią tak młoda ptaszyna zaszczyciła ogród nie tylko swoją obecnością, ale poza tym wszystkim niewybrednym talentem. Tym bardziej rada jestem z możliwości jej bliższego poznania.
Powrót do góry Go down
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptySro 25 Mar - 15:38

Delikatne palce królewny szarpały kolejne struny coraz pewniej, przypominała sobie, jak grywala przed tym wszystkim, przed koronacją i przed dniem, w którym otrzymała wieści o śmierci Daerona. To wtedy ostatni raz poleciła przygotować instrument, nie wiedząc, że przed nią długie księżyce rozłąki ze wszystkim, co pokochała. Żałoba odebrała wraz z resztkami zdrowego rozsądku jakąkolwiek muzyczną pasję - ale teraz Haerys potrzebowała ucieczki od zbyt intensywnych emocji, które zaczęła przemieniać w sztukę. W prostą, ale niepokojącą melodię, wygrywaną coraz wprawniej na harfie. Czasem się potykała, lecz dźwięki ulatywały w przestrzeń ogrodu, rozsiewając piękno - podbite w końcu i melodyjnym, sopranowym głosem Erys. Nie śpiewała żadnej konkretnej piosenki, zresztą, gra na harfie wymagała skupienia, lecz nuciła coraz głośniej, odpowiednio modulując głos, by wpisywał się w wybierane oktawy. Śpiew i grę przerwało nadejście niespodziewanego gościa, ale w pierwszym momencie srebrzystowłosa dziewczyna nie podniosła głowy znad strun, którym przyglądała się spod półprzymkniętych powiek, zupełnie zanurzona w świecie muzyki. Dopiero po odezwaniu się miłym, kobiecym głosem, otworzyła oczy, urywając w pół piękną melodię, zarówno tą wyszarpywaną na strunach imponującej, ozdobionej złoceniami harfy, jak i tą wyśpiewaną przez zaróżowione pomadą sprowadzaną z Essos usta.
Zmierzyła stojącą przed nią damę uważnym spojrzeniem, mało eleganckim, ale przecież nie miała do czynienia z Targaryenką, to wiedziała na pewno, ani z nikim dla kapryśnej królewny istotnym. Przez chwilę w milczeniu mierzyła urodziwą - to musiała przyznać z lekką zazdrością - brunetkę wyniosłym spojrzeniem, po czym, wspaniałomyślnie postanowiła nie wyprosić jej z altany. Gdy ciemnowłosa podeszła bliżej, w końcu powiązała rysy z nazwiskiem; nazwiskiem niezwykle jej bliskim, przeznaczonym, choć budzącym sprzeciw. - Pani z Lannisportu, czyż się nie mylę? Krewna sir Lancela? - powitała w końcu kobietę, zbierając ochłapy heraldycznej wiedzy i licząc, że ta jej nie zawiodła, odpowiednio umiejscowiając znajomą fizjonomię na mapie politycznych powiązań. Nie pamiętała imienia brunetki, ale na pewno była jakąś krewną Lancela oraz sir Loreona. - Dziękuję za miłe słowa. Są dla mnie niezwykle ważne - muszę wyznać, że żałoba przez długi czas przykryła mój talent muzyczny ciężkim całunem - westchnęła smutno, nie tyle umniejszając swe umiejętności, co oczekując nagłego zaprzeczenia. - Wolę być nazywana smoczycą niż ptaszyną, pani - zwróciła lekko uwagę, znów delikatnie zaczynając grać na harfie, ciszej i mniej spektakularnie niż przed momentem, melodię prostą, ale przyjemną dla ucha. Patrzyła przy tym na Kaennę w zastanowieniu. - A niektórzy już pozwalają sobie nazywać mnie lwicą - dodała ciszej, jakby do siebie, gestem głowy nakazując dwórkom, by przyjęły brunetkę odpowiednio. Od razu wskazały jej miejsce na wygodniejszej, drewnianej ławnie nieopodal grającej Haerys, stawiając na niewysokim postumencie misę z świeżymi owocami oraz kryształową karafkę z malinowym sokiem, w którym lubowała się ich pani. Czy i w Casterly Rock będzie miała tak wdzięczne służki i piękne ogrody? Miała nadzieję, że rozmowa z krewną Lannisterów sprawi, że pozna nieco ten dziwny, kamienny świat - a nigdy nie było zbyt wcześnie na zyskiwanie sojuszników w obcym domu.


rzuty: gra na harfie 65, śpiew 90
Powrót do góry Go down
Kaenna Lannister
Kaenna Lannister
Wiek postaci : 30
Stanowisko : siostra Lorda Jasnej Wody, żona syna Tylanda Lannistera
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t938-kaenna-lannister-florenthttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t982-kaena-lannister#5666https://ucztadlawron.forumpolish.com/t986-things-come-apart-so-easily-when-they-have-been-held-together-with-lieshttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t990-korespondencja-lisicy-lannister

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptySro 25 Mar - 21:17

Zatopiona w przepływającym przez nią niemal fizycznie dźwięku harfy. Wsłuchana w samą melodię, która z każdym wydawanym taktem stawała się nie tylko coraz bardziej przejrzysta i umiejętnie przez owe młode dziewczę grana, ale przybierała wręcz czegoś metafizycznego, czegoś, co mogłyby zdaje się dostrzec jedynie osoby o wrażliwszej niźli cała reszta duszy. Do tych myślących i czujących o wiele głębiej, sięgających po samo dno głębin świata, w którym przyszło im trwać nadzwyczaj często zupełnie przez innych niezrozumianymi. Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić słowami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego innego kształtu, osiadał on cicho na dnie serca niczym śnieg w trakcie bezwietrznej nocy. Rozumiała go dobrze. Odnajdywała w płynących dźwiękach, albo po prostu chciała go odnaleźć. W gruncie rzeczy przynosił jej w tym momencie spokój. Obserwowała młode dziewczę przeznaczone Lancelowi w niemym skupieniu, wodząc wzrokiem po delikatnych dłoniach dotykających harfy, badając równie delikatną twarzyczkę, próbując zgadnąć przepływające przez nią emocje. Może nawet odnajdywała, starała się odnaleźć w niej samą siebie. Zbyt wrażliwą kiedy była w wieku dziewczyny. Zbyt wrażliwą na otaczający ją świat, który z każdym przesuwającym się kolejnym latem ją zmieniał, malując jej postać cechami, których nabyć przecież musiała. Fałszem. Obłudą. Kłamliwą dwulicowością. Cechami, które musi skrzętnie hodować i pielęgnować, by nigdy nie wyszły na jaw. Dlatego grała. Zawsze. I wszędzie.

Zupełnie nie reagowała na chłodne, pełne niezmiernej wyniosłości być może całego nawet charakteru, pełne oceny spojrzenie dziewczęcia. Przywykła do zazdrości kobiecych spojrzeń, tym bardziej tych wyżej urodzonych od niej samej. W swojej wewnętrznej bucie i ogromnej arogancji wnętrza, wiedziała, że i tak góruje ona nad całą swą płcią. Może nawet w pewien sposób w swojej głębi czarnego jak noc umysłu pomiatała całą ich większością, nie odnajdując w nich nic godnego podziwu. Co więcej - czyniąc to z lubością naturalnie wręcz budowała tym samym własną w swoich oczach wielkość. Nie była masochistką, by odnajdywać w nich coś, czego by zazdrościła.

- Wybacz mi, Lady. Nie przedstawiłam się- skłoniła lekko głowę w geście swego rodzaju przeprosin - Moim domem od jakiegoś czasu jest Casterly Rock, ale moje pochodzenie sięga Jasnej Wody i regionu, który zwą Reach. Kaenna Lannister, z ojca Florent. Bynajmniej jej ciemne rysy mogły być dla dziewczęcia czymś zastanawiającym w przyporządkowaniu jej rodowi Lannisterów, acz kojarzyła nadzwyczaj dobrze jej twarz przypisując znajomości z Lancelem. Poza tym samo wyeksponowanie wdzięków jej ciała sugerowało znacząco odmienne pochodzenie. Raczy dziewczę skromnym w swej prostocie życzliwym uśmiechem, strząsając niewidoczny pył z nad wyraz wydekoltowanej, mieniącej barwami brudnego złota i jasnej zieleni zwiewnej sukni- Swoje życie związałam z synem Tylanda Lannistera, więc tak przyrzeczony ci Lancel jest w jakimś stopniu moją rodziną.  Stwierdziłam, więc że w dobrym tonie byłoby się w końcu przedstawić a tym bardziej poznać cię bliżej, skoro wbrew zapewne tobie zostałaś oddana w jego ręce. Chciała ją wyczuć? O tak, z całą tegoż pewnością. Wnikliwie przeczesywała wzrokiem młodą twarzyczkę, usiłując dostrzec każdą najmniejszą, przepływającą przez nią emocję. Czyniła to jednak ze zręczną dyskrecją, nie chcąc wzbudzić w niej najmniejszej nawet niechęci ku sobie. Skłania głowę delikatnie nisko, kiedy Haerys zupełnie niepotrzebnie dziękuje za zawieszony pomiędzy nimi komplement.

- Uważam, że żałoba, wszystkie bolesne emocje, które w niej przeżywamy poza tym całym spustoszeniem potrafi wiele rzeczy w nas pogłębić. Stajemy się dojrzalsi i silniejsi. Tym bardziej, im bardziej dotyka nas czyjaś strata. Zechcesz mi zdradzić czyja strata tak cię dotknęła? Uśmiechnęła się delikatnie i jeśli tylko dziewczyna jej na to zezwoliła, w swego rodzaju trosce, by dodać jej otuchy ułożyła delikatnie dłoń na jej ramieniu. Charyzmatyczni ludzie tak czynią. Słuchała więc nad wyraz uważnie zaszczycając dziewczę delikatnym uśmiechem pełnym zrozumienia, może zagranym, a może wcale nie. Może połowicznie i takim i takim. Budowała nie tylko swoją charyzmę, ale i postrzeganie swojej osoby. - Dlatego domyślam się, że tak jest z twoją grą. Talent, jeśli jest wystarczająco mocny zawsze w nas pozostanie. O ile chcemy ponownie go na wierzch wyciągnąć- wypowiada owe prawdy nad wyraz wyraźnie, głosząc niczym najtwardsze twierdzenia, których podważyć nie sposób, tym samym dając jej zaprzeczenie, którego młoda smoczyca przecież oczekuje.

Nienagannie wyprostowana z pewną dozą własnego nad wyraz wysokiego o sobie poczucia wodzi wzrokiem za siedziskiem nad wyraz szczerym uśmiechem kwitując zwrócenie swojej osobie uwagi. Wyczuwała od dziewczęcia pewien szacunek, czy jawiły się tylko jej dobre maniery, a ona sama jedynie grała? Można ufać naturze, ale nigdy człowiekowi. Poprawiając sukno okalającego jej postać materiału zasiada na wskazanym przez dwórki miejscu, głową z pełną dozą wyniosłości nakazując im napełnienie szkła sokiem. - Pytanie kim ty sama wolałabyś być- wypuszcza zza pełnych warg owe słowa racząc dziewczę owym pełnym swego rodzaju podchwytliwości pytaniem, w których z pewnością całą można by się doszukać drugiego ich dna.  


Charyzma, co by się pokazać jak najkorzystniej.(102)
Percepcja, co by wyczuć emocje Smoczycy. (68)
Czy liczę dobrze, nie wiem.
Powrót do góry Go down
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptyNie 29 Mar - 19:34

Towarzystwo urodziwej, pewnej siebie kobiety nieco utrudniło Haerys skupienie się na grze. Ta nie szła już tak wspaniale jak wtedy, gdy nikt nie patrzył na delikatne dłonie królewny, szarpiące raz po raz za strunę. W melodię wdało się kilka fałszywych dźwięków, ale srebrzystowłosa zdawała się tym nie przejmować - albo ukrywać speszenie napędzające frustrację. Lubiła poklask, widownię, rzeszę ludzi zachwyconych jej występami, nie tylko muzycznymi; podskórnie tęskniła za tym, za podziwem dostrzegalnym w oczach bliskich, kiedy to występowała przed nimi jako dziecię, śpiewając pieśń pochwalną do Siedmiu. Od dawna tego nie robiła, od dawna też nikt nie obdarzał ją pełnym rozmiłowania spojrzeniem. Traktowano ją litościwie, z współczuciem i niepokojem. Przebywający wokół niej ludzie najpierw byli zbyt przerażeni nagłym pogorszeniem stanu zdrowia zbolałej żałobą królewny, później zaś z podobnie intensywnymi uczuciami odbierali chwiejny charakter, zdający się jedynie zaostrzyć przez okres katatonii. A Erys, mimo bólu i cierpienia, pragnęła uwagi - i ją właśnie otrzymywała, gdy śpiewała z całych sił nieco smętną, melancholijną, ale piękną melodię, zmianami tembru głosu przykrywając drobne potknięcia w grze na wymagającym instrumencie. Powoli ściszała głos, pozwalając kolejnym dźwiękom, modulowanym przez wprawne usta, przenikać się i w końcu zawibrować szeptem, gdy ostatni raz szarpnęła struny harfy.
Delikatnie pogładziła instrument, przyglądając się niespodziewanej towarzyszce. - Wasza Książęca Wysokość - poprawiła brunetkę ze spokojem przypominając swą tytulaturę; wzbogaciła słowa także lekką wyniosłością, jak zwykle dbając o odpowiednie tytułowanie siostry króla. Było to dla niej czymś naturalnym, ale odrobinę irytującym; odkąd do Królewskiej Przystani zjechali się przedstawiciele wszystkich królestw, zbyt często musiała dbać o przestrzeganie etykiety. Dziwiło ją to - naiwnie sądziła, że każdy powinien znać Haerys Targaryen choć z opowieści; ciągle żyła bowiem w baśniach i marzeniach, gdzie nawet na Misiowej Wyspie znano dzień imienin, barwę oczu i ulubiony napój siostry Młodego Smoka. - Poznanie cię, pani, jest dla mnie przyjemnością - powiedziała gładko, zgodnie z zasadami uprzejmości oraz dworskiej etykiety. - Ach, tak. To tłumaczy wygląd, który raczej nie kojarzy się z mieszkańcami ziem Zachodu - zauważyła bystrze na głos, ponownie przesuwając oceniającym wzrokiem po całej sylwetce Kaenny. Pięknej, zmysłowej kobiety, w pełni dojrzałej, roztaczającej wokół siebie niezaprzeczalny urok. Erys nagle poczuła się zbyt szczupła, zbyt wysoka i zbyt młoda, o przesadnie długich kończynach i wiotkich udach, ale szybko stłumiła niechętne myśli, równoważąc je wewnętrzną krytyką. Kaenna była stara, do tego te brązowe włosy...wcale nie były takie ładne, o nie, nie ma piękniejszych włosów niż srebrzyste, valyriańskie pukle. Irracjonalne myśli pomogły królewnie zachować względnie pogodną twarz. - Od niedawna? Jak tam jest - tam, w Casterly Rock? - powtórzyła powoli, zastanawiając się, jak długo Kaenna przebywała w Casterly Rock. Ostatnio nie była na bieżąco z wydarzeniami w Królestwie, zamknięta w czterech ścianach smutku i postępującego szaleństwa. - Niedługo Casterly Rock stanie się i mym domem - wyznała, starając się, by w jej słowach nie zabrzmiało niezadowolenie lub lęk. Westchnęła cicho ponownie delikatnie przesuwając palcami po strunach harfy. - Dlaczego wbrew mej woli? - spytała nagle, zdziwiona posiadanymi przez Lannisterównę informacjami. Podniosła wzrok znad instrumentu, marszcząc jasne brwi. Czyżby plotki o jej rozmowach z Lancelem obiegły już Czerwoną Twierdzę? Poczuła lekki niepokój, zacisnęła usta, nagle nabierając podejrzliwości co do towarzyszki ogrodowego występu. Wysłano ją na przeszpiegi? Indygowe oczy Haerys zmniejszyły się do rozmiaru smoczych szparek, gdy spoglądała na nonszalancką i pewną siebie brunetkę, tak beztrosko podchodzącą do królewny, by wesprzeć ją dotykiem dłoni. Ledwie powstrzymała odruch strącenia obcej ręki z siebie, ale stłumiła go, z trudem; nienawidziła dotyku, stroniła od niego od kilku lat, przejęta zadaną przez Lancela traumą. - Naprawdę o to pytasz, pani? - spytała nagle sucho, trzeszcząco i wyniośle; na bogów, była siostrą brutalnie zabitego Króla, Młodego Smoka. To nic, że od haniebnego królobójstwa minęło już wiele księżyców, to nic, że świat ruszył do przodu, a tron po utraconym najstarszym bracie zajął drugi w kolejności Targaryen, Baelor. Dla Haerys to Daeron był jedynym prawowitym władcą, którego utratę przeżywała z każdym dniem tak samo mocno. - Cały kraj dopiero niedawno podniósł się z żałoby. Wierzę że i ty, pani, spędziłaś na kolanach długie noce, modląc się o to, by nasz umiłowany król Daeron odnalazł spokój i miejsce wśród Siedmiu - wygłosiła z powagą, unosząc brodę i spoglądając z bliska na Kaennę, ostro, prawie wyzywająco. Z tej odległości twarz brunetki okazała się jeszcze piękniejsza, co wcale nie sprawiło, że Erys złagodniała, wręcz przeciwnie, instynktownie wyczuwając rywalkę, spięła się jeszcze bardziej. - O tak, bez wątpienia zadbam o mój talent - tak, by moja gra i pieśni radowały serce mojego męża oraz innych mieszkańców Casterly Rock - wygłosiła gładko, niczym wyuczoną na pamięć litanię, obserwując zasiadającą na ławie ciemnowłosą z wyraźną podejrzliwością. Teraz nie miała już prawie wątpliwości: wysłano ją na przeszpiegi, by sprawdzić zachowanie królewny. Targaryenka najeżyła się wewnętrznie, zapominając, że zaciska dłonie na strunach harfy - tak, jakby przytrzymywała się jej przed poddaniem się kaprysom oszalałego charakteru. - Oczywiście, że smoczycą. Zawsze nią będę. Zawsze w moich żyłach będzie wrzał śpiew tych wspaniałych stworzeń, które niedługo pononownie znajdą się na nieboskłonie z rozpostartymi skrzydłami - odpowiedziała hardo, potrząsając głową, by dodać sobie animuszu i nieco rozluźnić spięte barki.

harfa 24, śpiew 67
Powrót do góry Go down
Kaenna Lannister
Kaenna Lannister
Wiek postaci : 30
Stanowisko : siostra Lorda Jasnej Wody, żona syna Tylanda Lannistera
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t938-kaenna-lannister-florenthttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t982-kaena-lannister#5666https://ucztadlawron.forumpolish.com/t986-things-come-apart-so-easily-when-they-have-been-held-together-with-lieshttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t990-korespondencja-lisicy-lannister

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptyNie 29 Mar - 22:16

Rzuty:
Charyzma (1)
Blef (84)


Wyniosłość słów upominającej ją o należytej tytulaturze skwitowała lekkim uniżeniem głowy. Gdyby była mężczyzną, zapewne musiałaby powstrzymywać splunięcie prosto pod nogi wyszczekanej księżniczki. Ale nie była. Tak samo, jak osobą, którą łatwo z równowagi ducha wyprowadzić, poddając emocjonalnemu napięciu, kiedy już siłę ów pozoru wewnętrznej harmonii zdać by się mogło owego dnia odnalazła. W tym momencie zdała sobie jednak sprawę, w jakim to kierunku potoczą się ich przyszłe relacje i bynajmniej nie miała zamiaru stawać tu na pojednawczej pozycji. Naprawdę nie masz ochoty dziecinko przekonać się, do czego jestem zdolna, kiedy się mnie poniży i kiedy się mnie przyprze do muru.

- Proszę mi wybaczyć mój brak należytej znajomości etykiety. Zbyt wiele czasu spędziłam w Wolnych Miastach, nasiąknąwszy nieco ich nieobyczajnością -  bez najmniejszego śladu zastanowienia wytłumaczeń wypuszcza zza pełnych warg tak lekkie, mijające się z prawdziwością poczucia skruchy chwyty. Eterycznie zmrużonymi oczyma spoglądała na księżniczkę, którą wcześniej może i nawet chciała otoczyć pewną dozą opiekuńczości, kiedy ta trafi już do Casterly Rock, acz dobre chęci nadzwyczaj często bywają kamieniami dróg ciemnych krain. W zupełnej świadomości z kryjącej się w umyśle księżniczki zazdrości, tak łatwo dostrzegalnej w jej pełnym oceny wzroku, emocjach odbijających się na młodziutkiej jeszcze twarzyczce ale przede wszystkim tej krążącej wokół niej wyniosłości z niezwykłą zmysłowością ruchów swych delikatnych rąk odgarnia włosy do tyłu, przetaczając spojrzeniem po jej dwórkach, by w końcu na nowo utkwić wzrok w Haerys. Bynajmniej darowuje sobie ciągnięcie dalej tematu własnego pochodzenia, które mogłoby stanowić dla dziewczyny kolejny pretekst do budowania własnej niezachwianej wyższości. Takie, jak ty najczęściej kończą na kolanach, ptaszyno. Wiem to, bo byłam kiedyś taka sama. I wiedz mi, że się postaram, byś z podłogi pod nimi nie wstała. Mimo krążących po ciemnej toni wnętrza własnych myśli, uśmiecha się lekko, jakoby pełna sympatii skierowanej ku towarzyszce swej rozmowy, jakoby jakieś niewidzialne dłonie unosiły kąciki ust do góry, tworząc wyraz, który musiały przybrać w owej chwili, uwiarygadniając graną z wprawą rolę.

- Kilka wiosen- rzuca krótko, nie ciągnąc dalej tematu, zastanawiając się bardziej co odpowiedzieć na rzucone pytanie o Casterly Rock. Milczy dłuższą więc chwilę, racząc usta nalanym do szkła sokiem, ledwie je nim zwilżając.

- Widoki rozciągające się wokół skały, na której wyrasta twierdza robią wrażenie, mamiąc swoim pięknem a jednocześnie dając te poczucie, jak maleńcy jesteśmy wobec obrazu naszych światów i wobec Siedmiu. Tak samo zresztą, jak i samo wnętrze twierdzy pozbawione jakiejkolwiek skromności- jak zwykle podwójnego znaczenia słowa przelatują z lekkością przez jej usta - Z całą pewnością ci się spodoba - urywa na chwilę, by pochylając swe ciało nieznacznie w kierunku Haerys ściszyć nieznacznie głos, wyodrębniając go w ten sposób i podkreślając zawarte stwierdzenie - Już same płaskorzeźby na wieży bramnej są naprawdę piękne. Ich widok niezawodnie zmusza mnie do płaczu. Wydrążone w nich oczy robią wrażenie. Kiedy człowiek przejeżdża pod kratą zdaje mu się nawet, że ich spojrzenia podążają za nim.- O tak, moja wielka królewno. Z całą pewnością będą cię bacznie obserwować. - Jednak sama wiesz dobrze, że nigdzie nie jest idealnie.  W tych mrocznych czasach wszędzie pełno jest wyjętych spod prawa ludzi, którzy noszą zimną stal, a serca mają jeszcze zimniejsze, więc trzeba naprawdę mocno na siebie uważać, nigdy nie wychodząc samotnie. Ja przyjdę do ciebie, nawiedzę zupełnie sama, bez broni, ale wierz mi, że inni mogą wedrzeć się do twierdzy razem z nią, by poderżnąć ci gardło, kiedy tylko odpowiednio im za to zapłacę.

- Chcesz mi powiedzieć, że nie stanęłaś jeszcze jako dziecko przed wyborem dokonanym, kiedy przyrzeczono cię Lancelowi, moja Książęca Wysokość? - unosi lekko brwi w niemym zapytaniu, dodatkowo mocno naznaczając spływające wyjątkowo dobitnie pytanie. Tym samym podkreślając słuszność własnego twierdzenia. Doskonale wręcz dostrzega burzące się w środku dziewczęcia emocje. Co więcej w głębi swego ducha, z niewysłowioną próżnością swego serca, kpi z chybotliwych jej nastrojów. Czyżby zadała jej ranę swym słowem i dłonią, lądującą na jej ramieniu?

Utrata członka rodziny z całą pewnością była dla Haerys wyjątkowo bolesna. Kae rzuciła owe pytanie zupełnie się zdawać mogło bezmyślnie, myśląc raczej o najbliższym ukochanym. A może sam Daeron, jak to u nich w zwyczaju zaszczycał dziewczę nie tylko samą braterską miłością? - Wybacz mi, moja pani. Po prostu ośmieliłam się sądzić, iż to utrata ukochanego naznaczyła struny twej harfy tak niewyobrażalnym bólem. Jeśli cię uraziłam… - urywa swoje słowa wychwytując rozeźlone, wyzywające spojrzenie dziewczyny, która w żaden sposób nie potrafi nad sobą panować, stając się przy tym nadzwyczaj łatwym celem. Jeśli tylko można zmusić kogoś, by coś poczuł, ma się nad nim władzę. Słowa były nadzwyczaj nieprzewidywalnymi istotami. Żaden król czy armia nigdy nie będą tak potężne, jak one a najwyższą władzę mieli ci, którzy potrafili nimi bezwzględnie władać. Z tym wszystkim było dla Kae nadzwyczaj dobrze, choć w żaden sposób nie zdradziła się najmniejszym nawet poruszeniem zwycięskiego uśmiechu, który rysował się w jej wnętrzu. -  Miesiącami modliłam się o jego życie, a kiedy nadzieja umarła modliłam się, by Siedmiu przyjęło go do siebie- rzuca krótko głosem tak naprawdę pozbawionym jakiegokolwiek wyrazu, jak gdyby cała gra przez zaledwie moment runęła gdzieś w jego intonacji. Jej twarz mimo wszystko stała się napięta i czujna.

- Mam nadzieję, że nigdy nie stracisz ognia, który w tobie rozpalają.
Powrót do góry Go down
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptyPon 30 Mar - 15:23

Gdyby tylko wiedziała, jakie myśli krążą w głowie Kaenny, na pewno znacznie dosadniej okazałaby swą irytację. Szczęśliwie dla obydwu stron nie posiadała mocy odczytywania wizji kreowanych w cudzych umysłach, a spostrzegawczość królewny ograniczała się raczej do surowej oceny stroju, doboru materiałów i barw niźli do obserwowania drobnych przesłanek świadczących o prawdziwych intencjach rozmówców. Haerys była wszak przekonana, że każdy chce jej dobra, że każdy jest gotów jej służyć i że każdy oddałby za siostrę króla własne życie. Pomimo upływu lat te skrajne niedorzeczne poglądy wcale nie słabły i choć odrobinę zwiększyła swą podejrzliwość w stronę innych, to uprzedzenie było podyktowane szaleństwem, a nie racjonalnością. Dlatego też traktowała Kaennę z pewnym, widocznym dystansem, także dlatego, że ta należała do rodziny Lwów - a ci nasłali ją, by zaprezentowała pazury oraz imponującą czuprynę, mającą zastraszyć młodą smoczycę.
I zarazem ją...zaintrygować. - Przebywałaś w Wolnych Miastach? - spytała, szczerze zdziwiona, lecz i zainteresowana. Słyszała wiele opowieści o tych tajemniczych, egzotycznych miejscach. - Czy takie podróże przystoją młodej pannie z dobrego domu? - dodała od razu, zatroskana o dobrą renomę. Sama nie lubiła podróżować, nie wyobrażała sobie też zwiedzania świata bez całego orszaku strażników, dwórek, służek i wojska. - Nieobyczajność nie jest powodem do dumy, wręcz przeciwnie - skwitowała szczerze, prostolinijnie i z serca, jeszcze baczniej obserwując pewną swej kobiecości brunetkę. Z jednej strony chciałaby, by ta opuściła altanę, budziła przecież w niej niepokój, z drugiej zaś...kiedy otrzyma drugą szansę na poznanie Casterly Rock z innej strony? Kaenna opisywała to miejsce jako przyjezdna, nie wychowała się tam, nie dorastała, Erys wierzyła więc, że opowiada o twierdzy obiektywniej, pozwalając puścić wodze fantazji. - A czy z okien Casterly Rock widać morze? - spytała, przejęta, na moment tracąc podejrzliwą aurę, chcąc po prostu jak najwięcej dowiedzieć się o miejscu, które niedługo będzie musiała nazywać domem. - Jakie są widoki z wież? Nie chcę patrzeć na wioski i biedaków, pracujących na polach - dodała grymaśnie, zafrasowana. Z okien jej komnat nie było widać biedoty Królewskiej Przystani, nie czuć było oparów portu i rynsztoków. - I czy są tam ogrody? Fontanny? Strumienie? Sale balowe i saloniki muzyczne?- kontynuowała zasypywanie pytaniami, przekręcając się nieco na krzesełku przy harfie, by przyjrzeć się spożywającej napój brunetce. Uspokoiło ją zapewnienie o braku skromności - tylko tego brakowało, by żyła jak septa w kamiennym, brzydkim zamku na krańcu świata, gdzieś na Zachodzie. Nieco niepokojąca opowieść o uważnych rzeźbach, obserwujących każdy ruch, nie wzbudziła pożądanego efektu - głównie z powodu niefrasobliwości Erys. - Och, ja nigdy nie wychodzę samotnie. Mam zaufane dwórki, służbę, strażników i Gwardzistów. Niczego się nie boję - zaćwierkała naiwnie, machając lekceważąco delikatną dłonią, nieświadoma, że taka przesadna pewność siebie przyniesie jej w życiu znacznie więcej problemów niż mogłaby przypuszczać. W Czerwonej Twierdzy czuła się bezpiecznie, a jedyne przerażenie wywoływały koszmary lub pojawiający się na horyzoncie Lancel, jako jedyny obdzierający ją z poczucia komfortu.
Poruszyła się niespokojnie, zirytowana skierowaniem tematu na personę złotowłosego rycerza. Wyjaśnienie Kaenny brzmiało sensownie, królewna jak zwykle podążała za chaotycznym instynktem, obnażając się ze swoimi emocjami. Odkaszlnęła elegancko w wyciągniętą zza poły sukni chusteczkę, chcąc zyskać na czasie. Pamiętała surowe spojrzenie sir Loreona Lannistera, lorda Casterly Rock, niezbyt zachwyconego przyszłą córką - i była już pewna, że wysłał on ciemnowłosą piękność, by wybadała nastroje królewskiej siostry. I w zależności od tego: podejmie decyzje o obsypaniu skarbców Korony złotem. - To bogowie połączyli nas wieczną miłością, przeznaczoną ją nam już za młodu. A król oraz Mała Rada, napełnieni rozsądkiem Ojca oraz troską Matki, przenieśli te przedwieczne więzi na pergamin, łącząc mnie i sir Lancela narzeczeństwem - odparła w miarę gładko, próbując charyzmą podkreślić te okrągłe słówka. Potrafiła przemawiać, czyniła to z wprawą, brzmiąc nieco egzaltowanie.
- Kochałam go - tak jak kochał go każdy, kto kiedykolwiek miał szansę z nim porozmawiać, posłuchać jego opowieści, przeczytać nakreślone przez niego słowa. Świat nie znał do tej pory króla tak wyjątkowego, jakim był Młody Smok - przemówiła z dumą, wręcz megalomanią, ciągle zapatrzona w idealny - lub idealnie zakłamany - obraz Daerona, ślepa na fakty, opisujące go raczej jako pochopnego, rozwiązłego i zbyt pewnego siebie władcę, który sam przynił się do własnej zguby, topiąc w piaskach Dorne nie tylko krew wojowników, ale i setki złotych smoków, które mogłyby wspomóc Królestwo gospodarczo. Łza zakręciła się w indygowym oku królewny, rozżalonej, a w smutku i tęsknocie za ukochanym rozpuściła się rosnąca irytacja. Otarła wilgoć wierzchem dłoni, nie wstydząc się swej miłości do władcy, którego powinien miłować każdy poddany. Także i pani Lannister. Erys uwierzyła w jej zapewnienia, nie wyczuwając fałszu. - Takich poddanych potrzebuje każdy władca - pozwoliła sobie na komplement, ocierając oczy ostatni raz, po czym wyprostowała się, nie chcąc prezentować się żałośnie i smutno. O nie, miała w sobie ogień i zamierzała go podtrzymywać, niezależnie od wichur, burz i deszczy. - Skoro jesteś, pani, krewną Lancela...Chciałabym się dowiedzieć o nim czegoś więcej. Jaki jest? Co sądzisz, pani, o swym krewniaku? - spytała wprost, zamierzając wykorzystać okazję do zwiększenia swych wieści o...wrogu? Musiała się przygotować, przestać biernie oddawać się życiu, szarpiącemu ją z kąta w kąt; zacząć myśleć, przewidywać, planować, by mieć w sobie tyle pewności siebie, co siedząca nieopodal ciemnowłosa piękność.

rzut na charyzmę, 36
Powrót do góry Go down
Kaenna Lannister
Kaenna Lannister
Wiek postaci : 30
Stanowisko : siostra Lorda Jasnej Wody, żona syna Tylanda Lannistera
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t938-kaenna-lannister-florenthttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t982-kaena-lannister#5666https://ucztadlawron.forumpolish.com/t986-things-come-apart-so-easily-when-they-have-been-held-together-with-lieshttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t990-korespondencja-lisicy-lannister

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptyWto 31 Mar - 23:01

Rzuty:
Percepcja (77)
Blef (90)


Szczerość będąca przeciwieństwem rozsądku. W końcu aby osiągnąć harmonię między sobą a innymi należy z niezwykłą umiejętnością analizować własne, napływające zaciekle myśli, przesiewać je dogłębnie i z racją filtrować. Niektóre z nich odrzucać, dozując zawartą w nich prawdę, która chciałaby wypłynąć. Za dużo nie wyjaśniać, czasem dorzucić jakiś mocno wyrazisty szczegół, by zakryć kłamstwa - jak ten, który zdał się mocno intrygować siedzące przed Kae dziewczę. Zdawała się tak bezkrytycznie naiwna, wsłuchana z swoistą lubością i zaciekawieniem w każde zawieszone słowo, jakoby wcale nie bacząc na to, że na dworach zbyt wielu prawd się doszukać nie da. Mimowolnie chłonąc być może cały czar Lisicy.

- Nie tylko przebywałam, ale żyłam mamiącym ich pięknem. Od wielkich wypełnionych słońcem ogrodów dawnych valyriańskich kolonii nad którymi wisiał lazur nieba, po piramidy Mereen. Grałam w cyvasse. Widziałam Czerwonych Kapłanów. Obserwowałam walki niewolników na arenach w Dołach Walki. - uśmiecha się lekko na owe wspomnienia, które z każdym słowem wypuszczanym zza warg przywołują minione dawno czasy. Czasy, kiedy była zupełnie wolna, jednocześnie będąc wręcz częścią ukochanego mężczyzny, który rozłożył jej strzaskaną duszę na pojedyncze elementy składając na nowo tylko dla siebie. Czasy, kiedy  pełni entuzjazmu spędzali wspólnie każdą chwilę, kierowani nienasyconą ciekawością. Radośni, niespokojni i odważni. Złączeni jednym oddechem. Z lekkomyślnością i beztroską bawiąc się w końcu życiem otaczających ludzi. Po dłuższej chwili milczenia, mruży kilkakrotnie oczy, jak gdyby czernią firan rzęs chciała odgonić owe wspomnienia, które jakoby poczęły ciążyć zbyt mocno.

- Za bardzo zdajesz się przejmować tym, co myślą o tobie inni, Moja Królewska Mość. - rzuca owe słowa z niemal przyjacielskim, łagodnym w swym tonie uśmiechem a przecież nie da się nie odczuć w nich swego rodzaju krytyki. - Któż z nas nie marzy o wolności, o czynieniu tego, co pragniemy my sami, a nie ci, którzy swoje zdanie pragną nam za cenę naszego szczęścia narzucić.Czyż nie układała sobie gruntu do manipulacji owymi rzucanymi uwagami, umiejętnie tłocząc w podświadomość młodej Smoczycy chęć zerwania się z więzów tego, co wypada jej czynić w imię dobra Królestwa, bo przecież pobudzała nimi ambicje wyjątkowości jej osoby? Haerys w końcu ową własną wyjątkowość i wyższość nad innymi tak silnie zdawała się odczuwać. Uwagę dziewczęcia odnośnie nieobyczajności zbywa lekkim, fałszywym uśmiechem, poczynając baczniej rozglądać po wnętrzu altany, jakoby chcąc wywrzeć na niej wrażenie braku zainteresowania prowadzoną rozmową, co zapewne godziło w jakiś sposób w chęć Haerys do bycia w centrum uwagi. - Widać z nich Morze Zachodzącego Słońca, odbijające piękne, czyste niebo zawieszone nad połaciami lasów. Nadbrzeżne polany i skaliste plaże.Zbywa całą resztę natrętnych pytań dziewczęcia, które wylatują z jej ust z szaleńczą wręcz prędkością, w których Kae odnajduje równie szaleńczą ekscytację. Cokolwiek by nie powiedziała, ta w swym rozemocjonowaniu zapewne uwierzyłaby we wszystko.

Niczego się nie boję. Brak bojaźni służy bezmyślności. Kolejny lekki uśmiech wyłania się na licu Kae, która z niewysłowionym wręcz skupieniem wysłuchuje każdego wypuszczanego z ust młodej Smoczycy słowa, roztrząsając je w duchu, rozkładając na czynniki pierwsze i porządkując ostrożnie do cech, które owe dziewczę bez jakiegokolwiek skrycia przed nią wyłania. W tym całym jej rozemocjonowaniu nie dało się nie dostrzec swoistego napięcia, jakie wywołało wspomnienie Lancela. Kiwa jedynie głową na wysypujące się z jej ust tłumaczenia i zapewnienia o przecudnej miłości, jaka ich połączyła dzięki Siedmiu z całej wręcz siły ducha powstrzymując się od śmiechu, asekurując chłodzącym sokiem. Jakkolwiek ładnie by owe słowa nie brzmiały, bo rzeczywiście cały kunszt owej sztuki w głębi doceniła, to nie sposób im przecież było wierzyć. Z całą pewnością będzie musiała odbyć z Lancelem podobnego rodzaju rozmowę.

- Miejmy nadzieję, że obecny król dorówna mądrości i braku bojaźni poprzedniemu. Choć Daeronowi nie sposób będzie z całą pewnością dorównać - rzuca krótko i nadzwyczaj sucho, dla prawdziwości swych słów lekko potrząsając głową, racząc bardziej jej skinieniem. Wbrew wszystkiemu uważała młodego Smoka za całkiem przyzwoitego władcę, który bynajmniej nie bał się sięgać po to, czego pragnął. Zauważywszy łzę zawisłą na policzku dziewczęcia, której widok podbiła wręcz jej otarciem. Szczerze mówiąc to gdzieś w głębi czarnej toni własnej duszy nawet trochę jej współczuła.

- Straciłam swego poprzedniego męża. Wiem, co znaczy ból i cierpienie. Nie musisz ukrywać przede mną łez, ptaszyno - uparcie nazwała ją na powrót owym bezbronnym zwierzęciem, tym razem nie mając może nic złego na celu, ale aby podkreślić bardziej wyczuwalną w głosie fałszywą troskę. Równie fałszywą jak i zawieszone przecież słowa. O tak, moja droga cierpiałam niewyobrażalnie, dopóty nie zdechł na kamiennej podłodze, kiedy jego oczy i twarz zalewała się żółcią i purpurą jego krwi a ja wpatrywałam się zwycięsko prosto w jego oczy.

- Lancel. Lancel jest przede wszystkim lwem, który dba o swoje stado, który zawsze osłoni cię własnym ramieniem.
Powrót do góry Go down
Haerys Targaryen
Haerys Targaryen
Wiek postaci : 17
Stanowisko : siostra króla, królewna kaprysów
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t615-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t650-haerys-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t651-fire-walk-with-me#1479

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptyWto 7 Kwi - 12:42

Słuchała barwnej opowieści Kaenny z większą uwagą niźli chciałaby okazać. Uwielbiała wszak historie, zwłaszcza te obce, egzotyczne, opowiadające o dalekich krainach, zadziwiających zwyczajach, pięknych strojach i przystojnych rycerzach ratujących z opałów damy oraz nadobne panienki. Mniej interesowały ją krwawe podboje i surowa rzeczywistość biedniejszych, zupełnie odmiennych moralnie krain. Drgnęła lekko, słysząc o walkach wojowników - taka rozrywka zdecydowanie nie trafiała w wyrafinowany gust wydelikaconej królewny - wspaniałomyślnie postanawiając skupić się na reszcie detali, znacznie przyjemniejszych do wyobrażenia. - Widziałaś ogrody piękniejsze od tego, królewskiego? - spytała nieco podejrzliwie, bo zawsze uważała to, co jej, Targaryeńskie, za najcudowniejsze na świecie, nawet jeśli prastare valyriańskie korzenie sięgały innych miejsc na świecie. - Spędziłaś tam młodość, pani? Pobierałaś tam nauki, czy może towarzyszyłaś małżonkowi? - dopytała, zastanaiając się na dziejami urodziwej brunetki, odrobinę wypominając przy tym jej wiek. Dokładnej liczby dni imienia nie znała, nie dało się także Kaennie odmówić dojrzałego piękna, lecz bez wątpienia młodość miała już za sobą. - Jestem królewną, żyję na widoku, moim powołaniem jest zachwycać ludzi dookoła. To oczywiste, że przejmuję się ich opiniami - odparła beztrosko, owszem, wyczuwając nieco sarkazmu w miękkim tonie kobiety z Lannisterów, ale zamierzała bronić swych poglądów do upadłego, nawet jeśli nie do końca pojmowała ich sens. - Opiniami możnych i wpływowych, bo pospólstwo i tak mnie uwielbia. A jeśli nie, nie są warci pojawienia się w mych myślach - uściśliła po chwili, machając lekceważąco ręką, przekonana, że biedota ma jakiekolwiek pojęcie o ślicznej, środkowej siostrze króla, która nigdy nie uczyniła dla nich nic dobrego. W odróżnieniu od Królowej, która nędzarzy i biedaków miała pod swą opieką.
I w odróżnienu od Kaenny? Erys zmrużyła oczy, przyglądając się kobiecie uważniej. Ta wyślizgiwała się z silnych objęć pytań, unikała odpowiedzi, krążyła wokół interesujących królewnę kwestii, a to - podobało się jej coraz mniej. I choć najchętniej dalej naciskałaby na szczegóły, dopytując nie tylko o kwestie niemoralności, ale i detale widoku z Casterly Rock, to postanowiła uczyć się od mistrzyni i również zamilkła, jakby od niechcenia szarpiąc za kilka strun harfy, wprowadzając je w melodyjne drżenie. Smutne, chwila wyciszenia i poruszenie tematu Daerona wpłynęły na chwiejny nastrój królewny, wprowadzając ją w melancholię. - Był sobie król, był sobie paź i była też królewna... - zaintonowała cichutko, ze smutkiem wprowadzając do rozmowy krótki przerywnik. Harfa słuchała ją, głos także, choć urozmaiciła znaną wszędzie pieśń, skupiając się na postaci króla i królewny. - I nikt nie zdoła zastąpić króla, żal bliskim pierś rozpala; serce złamane, diamenty łez, królewna płacze sama - Ostatnie słowa wybrzmiały z prawdziwym smutkiem, żałobą, pozbawioną jednak widowiskowej rozpaczy. - Nikt nie będzie w stanie mu dorównać - szepnęła tylko chwilę później, podnosząc wzrok znad harfy na Kaennę, nie kryjąc zdziwienia jej wyznaniem. Współczującym, szczerym, które nie budziło w królewnie żadnych podejrzeń. - A więc lord Lannister jest twoim drugim mężem? - spytała głupiutko, zdziwiona, że ktoś z wyższego stanu postanowił ożenić się z wdową. W brunetce musiało być coś wyjątkowego, kuszącego; coś, co pozwoliło jej przetrwać w Casterly Rock. I...zaprzyjaźnić się z Lancelem? Targaryenka zmarszczyła lekko brwi, przyglądając się ciemnowłosej jeszcze uważniej. - Przykro mi, pani. Oby Los był na tyle łaskawy, bym nigdy nie musiała nosić czerni wdowy i opłakiwać mego małżonka - dodała bardziej oficjalnym tonem, wbrew sercu, które wiele razy biło w rytm modlitw o to, by Nieznajomy zabrał Lancela do siebie, uwalniając ją z narzeczeńskich więzów. - Dba o rodzinę? O ciebie - też dba, moja pani? - spytała wprost, zastanawiając się, czy coś mogło łączyć tę dwójkę. Podejrzenie było jednak na tyle irracjonalne, że nawet paranoiczna Haerys nie mogła obrazić się na zapas. - Myślisz, że będzie dla mnie dobry? - dorzuciła kolejne, naiwne, dziecięce wręcz pytanie.

już dobre rzuty k50, śpiew:33 harfa:24

| ztx2
Powrót do góry Go down
Francis Arryn
Francis Arryn
Wiek postaci : 25
Stanowisko : Lady Arryn, Czarna Owca
Miejsce przebywania : Dolina Arrynów
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1072-francis-arrynhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t1074-francis-arryn#7622https://ucztadlawron.forumpolish.com/t1073-be-my-friend-or-enemy#7607

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptySro 13 Maj - 0:10

3 VIII, południe



Zmrużenie oczu po uczcie stało się rzeczą niemożliwą. Nie dane było dziewczynie skupić się na gościach, jedzeniu i piciu gdy tragedia wydarzyła się w trakcie całej biesiady. Joffrey był surowy wobec niej i pojawiały się chwile awantur w przeciągu życia jego młodej córki, aczkolwiek to nadal był rodzic. Francis nie potrafiła tak po prostu udawać, że wszystko jest w porządku jakby wówczas była to śmierć naturalna, starcza. Zawały się zdarzały, a szczególnie w wieku jakim był Namiestnik Wschodu.
Otrzymała wieści od królewskiej służki, iż królowa Sheana Targaryen prosiła o spotkanie w ogrodach bogatych w kwiaty, nadzwyczaj pachnące i malownicze, zupełnie tak dobrze opisane jak w księgach, które zawczasu miała okazję przeczytać. W tej chwili była tutaj, jeszcze wcześniej nie mając okazji pozwiedzać Twierdzy, tak też dzisiaj był ten dzień, aby w pełni go wykorzystać. Z pomocą służek odziała się w błękitną suknię z rozciętymi do pasa rękawami, z nagimi ramionami. Na materiale widnieją majestatyczne, srebrne wzory, a wokół smukłej talii owinięty jest skórzany pasek. Włosy miała upięte w jeden dobierany warkocz wokół całego tyłu głowy, a na szyi widniał wisiorek z herbem Arrynów, który zawsze ma przy sobie. Traktowała go jak talizman szczęścia... o ile faktycznie nim był, bowiem skoro Joffreya spotkała taka tragedia w obecności Wielkich Rodów nie mogło nim być.
W ździebko melancholijnym nastroju podążyła do altanki, gdzie czekała na nią królowa. Zgięła się w pół, aż poczuła ból w kolanach i płynnym ruchem się wyprostowała.
Wasza Królewska Mość — powiedziała wdzięcznym głosem okazując tym samym bezdyskusyjny szacunek. Sheana wydawała się taką osobą, której nie można było zlekceważyć, a co dopiero minąć obojętnie na korytarzach zamku. I to nie ze względu na tytuł, etykietę, ale głównie z powodu sympatii jaką wzbudzała wśród ludu. W tym i samą Francis.
Jest mi niezmiernie miło, że mogę umilić czas w Twojej obecności. — Uśmiechnęła się do niej czule.
Francis potrafiła promiennie się uśmiechać; robiła to często, gdy jeszcze udawała chłopca. Aż dziwne, że nikt jej nie rozpoznał, tych delikatnych rysów twarzy, tego dziewczęcego uroku... niegdyś i ona nie widziała w sobie niczego wyjątkowego. Nie jej to oceniać. Postanowiła więc się więcej nie wychylać. Dla dobra Joffreya i swego rodu musiała zachować się jak lady Arryn.
Służący raczył przepuścić ją, odchylając nieco ramię do tyłu, zrobił krok, a tymczasem Francis miała okazję przejść obok i usiąść tuż obok królowej. Miała wtedy wgląd na jej urodę. Kobiety z rodu Targaryen miały nietypową, acz wyrazistą urodę, której nie sposób nie docenić. Wiele kobiet w Westeros chciałyby taką posiadać, a Francis mogła jedynie pozazdrościć. Umiejętność dopasowania się do sytuacji wyglądała na godną Arrynówny. Dłońmi starganymi poprzednimi bitwami przejechała wzdłuż jedwabnego materiału błękitnej sukni.
Wtem jak przez mgłę do głowy zdziwił ją fakt, że Sheana Targaryen życzyła sobie towarzystwa Francis po tym co się wydarzyło na uczcie. Co prawda mogła robić dosłownie wszystko, podczas gdy król nadal sprawował pieczę nad najważniejszymi sprawami w Siedmiu Królestwach, ale po tym jak stanęła w obronie Joffreya nie mogła tak po prostu pić wino w swojej altance, prawda? Może po prostu Francis była taką prostaczką, że najchętniej siedziałaby przy łożu ojca i czuwała nad nim niby strażnik.
Powrót do góry Go down
Shaena Targaryen
Shaena Targaryen
Wiek postaci : 20 dni imienia
Stanowisko : Królowa, żona Baelora, Patronka Nędzarzy
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t621-shaena-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t653-shaena-targaryen

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana EmptyPią 15 Maj - 17:46

Decyzje o spotkaniach towarzyskich podejmowała w sposób nieracjonalny i nieznacznie głupi, wszakże po ostatniej naradzie – nie miała siły do oglądania kogokolwiek. Serce podpowiadało, iż jest to najlepszy czas, by rozniecić w ludziach pozór ognia i pasji, a zarazem zjednać sobie resztki lojalistów.
Czyżby sądzili, że wszyscy Targaryeni są aż tak głupi i naiwni?
Zawdzięczali żałosny pokaz tym, którzy powinni stać na straży moralności, fundując ludom Westeros teatrzyk, na którego czele stali niektórzy potomkowie smoczej krwi. Cóż za ironia, że jeszcze nikt nie wydał na zeń wyroku. Nagrody sypiące się na głowy kuzynostwa były jak cierń wbijany do trumny, zwłaszcza że tylko jeden w rzeczywistość na tytuł królewski zasługiwał. Rozmyślania te nie były jednakże warte powrotu do wspominków; wiedziała, że Galhaelar w swym męstwie – spełni wolę Baelora godnie i to była jedyna mrzonka Shaeny, która pragnęła widzieć go szczęśliwego. Musiał stanąć więc na wysokości zadania, choć wiatr po prawicy nie wiał zgodnie z rytmem zaszczytnego życia.
Czerwona suknia włóczyła się, zbierając nieznaczny brud i piasek, który spoczywał na materiale. Łańcuszek z podobizną smoka ozdabiał łabędzią szyję, zaś włosy spięte w gruby warkocz wysmuklały jeszcze bardziej drobną sylwetkę. Do tej pory potrafiła skryć się za kurtyną gęstych pukli, lecz odkąd Daenaera wymuszała na niej fryzury godne królowej – ulegała. Nie miała sił do walki, podobnie jak do stawiania czoła przeciwnościom losu. Czuła się wyzuta z uczuć, które żywić mogła do ludzi, jacy niegdyś byli jej bliscy. Potrzebowała zatem samotności lub godnego rozmówcy, a przecież wciąż wracały obrazy z koronacji, kiedy to Corwyn dopuścił się haniebnego czynu, zaś Joffrey… Cóż, nikt nie opowiadał młodemu dziewczęciu, że egzystencja pod ciężarem korony będzie aż tak trudna i ciężka.
- Panienko Arryn… – skinęła jej głową, tuż po tym, gdy kielich z winem zostawiał odstawiony od warg. Wcześniej – jak zawsze – sprawdzały je służki, które wyręczały w tej czynności nawet dwórki, przynajmniej w obecnym czasie. Nie mogłaby zaryzykować życiem Morigan czy Siveny, wszakże obie były dla niej istotne.
Uniosła nieznacznie dłoń, by strażnik przepuścił Francis, zaraz potem wskazując tę samą ręką miejsce przy stole. Druga zdawała się być skryta w połach materiału sukni; rana na niej zadana była nader świeża.
- Wina? Niesamowite, arborskie – zaproponowała, mając nadzieję, że to przełamie pierwszy dystans, który nie był im potrzebny. Przed córą Aegona każdy otwierał się niczym księga, a ona w ten sposób mogła wziąć niemalże każdego pod swoją protekcję. Dzisiaj przyszła kolej córy Arrynów.
- Jak minęła ci noc? Wierzę, że stolica sprzyjała twemu snu albo chociaż… Nie utrudniała go w nadmiarze- to był oczywisty fakt, że Królewska Przystań wadziła większości gości, stąd Targaryenka nawet się nie łudziła, że ktokolwiek czuł się tutaj dobrze.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Altana Empty
Temat: Re: Altana   Altana Empty

Powrót do góry Go down
 
Altana
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Ogrody-
Skocz do: