Share
 

 Zacieniony ogród

Go down 
AutorWiadomość
Nieznajomy
Nieznajomy
Wiek postaci : Przedwieczny
Stanowisko : Gospodarz na Uczcie
Miejsce przebywania : Szczyt stołu

Zacieniony ogród Empty
Temat: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród EmptySob 4 Sty - 21:14



Zacieniony ogród

Mało atrakcyjny, zacieniony przez większość dnia niewielki fragment ogrodów Czerwonej Twierdzy. Rosnące tu rośliny nie są ani tak urodziwe, ani choćby wypielęgnowane, jak w pozostałej części królewskich ogrodów, ale przynajmniej jest tu cicho i spokojnie, a nawet znajdą się dwie ławki, na których można wypocząć.

Powrót do góry Go down
Rhaegon Targaryen
Rhaegon Targaryen
Wiek postaci : 12
Stanowisko : dziedzic Smoczej Skały
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t730-rhaegon-targaryen#2003https://ucztadlawron.forumpolish.com/t742-rhaegon-targaryen#2142

Zacieniony ogród Empty
Temat: Re: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród EmptyNie 5 Sty - 22:17

20 dzień VII księżyca


O ile ostatnio Rhaegon nie miał zbyt wiele powodów do radości, nie licząc powrotu ojca do smoczej przystani oczywiście, to dzisiaj zapowiadało się całkiem przyjemne popołudnie. Udało mu się namówić wuja Aediona na lekcję miecza. Trochę zdziwił go fakt, że wcale nie musiał go zbyt długo namawiać. W zasadzie to wcale nie musiał go namawiać. Może nawet on potrzebował odskoczni od obowiązków, jakie zapewne w związku ze zbliżającą się koronacją na niego spadły. Młody Targaryen postanowił się zbytnio nad tym nie zastanawiać tylko korzystać z okazji.
Podekscytowany Rhaegon nie był w stanie usiedzieć w miejscu i dlatego dużo przed czasem przebrał się w strój odpowiedni do ćwiczeń, przygotował miecz ćwiczebny oraz ten który dostał swego czasu od ojca i przez dobre dwa kwadranse krążył po swoich komnatach nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Próbował czytać, po raz kolejny zresztą, Podbój Dorne, dla zabicia czasu. Nie mógł się jednak skupić na tym zajęciu, więc wreszcie postanowił udać się w umówione miejsce i poczekać na wuja. Nawet jeśli miałby być o wiele za wcześnie. Może Aedion też zjawi się przed czasem i będą mogli w ogóle wcześniej zacząć? Nie zastanawiając się długo, zgarnął przygotowaną wcześniej broń i prawie przebiegł przez korytarze twierdzy po to by wreszcie dotrzeć do ogrodu, a za nim jak cień podążał sługa, który przezornie wziął ze sobą bukłak z wodą.
Dlaczego akurat tam? Nie potrzebowali publiczności, a do tego w tej zacienionej części ogrodu było znacznie chłodniej niż na placu. Do tego nie była to jego najładniejsza strona, więc nie powinni się natknąć na żadnych koneserów pięknej przyrody.
Oczekując na przybycie wuja, Rhaegon sięgnął po miecz z głownią w kształcie paszczy smoka i dla próby wyprowadził parę zamaszystych cięć. Ładu w tym zbyt wiele nie było, ale cieszyło go jak miecz leży w dłoni i jak się zachowuje podczas wyprowadzania ataku. Uwielbiał to ostrze, dbał o nie i pilnował jak oka w głowie.
Powrót do góry Go down
Aediion Targaryen
Aediion Targaryen
Wiek postaci : 27
Stanowisko : Starszy nad Prawami
Miejsce przebywania : Stolica
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t659-aedion-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t667-aedion-targaryen

Zacieniony ogród Empty
Temat: Re: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród EmptyNie 5 Sty - 23:32

Rhaegon przypominał mu czasem jego samego, choć w rzeczywistości wiele ich różniło. Niegdyś Aedion także marzył o zostaniu rycerzem. W jego wypadku to ojciec pokrzyżował mu plany, w wypadku siostrzeńca, być może i sam los. Ten miał zresztą jeszcze mnóstwo czasu by spełnić swoje marzenie – starszy Targaryen wiedział, że zarówno Falyse, jak i Viserys byli uparci, znał ich w końcu bardzo dobrze. Wiedział też jednak, że były słowa, która potrafiłby ich przekonać. Słowa i przede wszystkim czas. Kiedy więc został zapytany o lekcję szermierki, zgodził się bez dalszych przekonywań. Być może zbyt szybko. Ale przecież był synem Falyse. Niegdyś bolało go to, że nie jego własnym, ale rzadko kiedy potrafił mu odmówić.
Przyszedł nieco wcześniej, dlatego też zdziwił go widok młodzika wymachującego mieczem, który rzucił mu się w oczy z daleka. Nie należał do ludzi niezwykle ekspresywnych, dlatego jedna uniesiona brew malowała i tak niezwykle wylewny obraz szoku na jego twarzy. Szybko jednak powróciła na swoje miejsce – zaszedł siostrzeńca od tyłu, stawiając kroki miękko, a zanim jeszcze zbliżył się do niego wystarczająco już zdążył otworzyć usta.
Próbujesz zabić powietrze, Rhaegonie? Cóż zrobiło Ci tym razem? – zapytał beznamiętnym, pozbawionym wyrazu głosem.
Za chwilę jednak na jego twarzy zagościł wyraz zadowolenia, powściągliwy, lecz i tak nie należący do najczęstszych zjawisk. Wygiął nawet usta w niewielkim uśmiechu.
Zjawiłeś się wcześnie, to dobry zwyczaj – dorzucił, cieplejszym tonem.
Nie cierpiał ludzi, którzy się spóźniali, choć jemu samemu zdarzyło się to zrobić. Potrafił spóźniać się zwłaszcza na niezwykle nudne lekcje i niechciane spotkania. Sam mówił wówczas, że robił to celowo, by wywrzeć odpowiednie wrażenie. Przy jego wisiał długi miecz, z którym nie rozstawał się w ogóle, jeśli miał tylko taką możliwość. Także i on przyniósł ćwiczebną, nieostrą broń, siostra nie dałaby mu przecież spokoju, gdyby z głowy jej dziecka spadł choć jeden włos. Sam pamiętał dobrze ból łamanych kości i siniaków jaki towarzyszył mu przy lekcjach lorda Alyna. Szczerze mówiąc, wspominał je bardzo dobrze.
Słyszałem, że nauka idzie Ci dobrze, ale brak Ci ogłady. Szermierka to nie tylko sztuka ciągłego wymachiwania mieczem, z tego nie przyjdzie nic dobrego. Właściwa technika to podstawa. Jeden z Twoich nauczycieli mówił, że nie możesz czasem powstrzymać się od ataku? – Aedion przekrzywił głowę, w jego głosie słychać było powagę, która z czasem jednak ustąpiła delikatnemu rozbawieniu. – W Twoim wieku też czasem się tak zachowywałem. Lord Velaryon był jednak dla mnie o wiele surowszy. Mówił, że jak dalej będę się tak zachowywać, to nie mam szans z morskimi potworami.
Być może kłamał, mówiąc to. Być może nie. Swój wzrok zwrócił ku mieczowi Rhaegona, rzeźbionemu i połyskującemu. Był to inny typ broni od tego, który sam używał – z pewnością bardziej odpowiedni do jego wieku i wzrostu. Dobrze jednak używać znajomego ostrza.
To Twój miecz, prawda? Wielu z pewnością już Ci to mówiło, ale dorośli już tak mają, dlatego powiem Ci jeszcze raz. Twój miecz powinien być przedłużeniem Twojej ręki.
Minęło nieco czasu od momentu w którym młody Targaryen wykonał swoje cięcia, a jego wuj musiał jeszcze dojść do miejsca spotkania. Zamierzał jednak od razu przejść do konkretów.
Ustaw się, jakbyś był gotowy do walki i popraw swój chwyt – polecił.
Powrót do góry Go down
Rhaegon Targaryen
Rhaegon Targaryen
Wiek postaci : 12
Stanowisko : dziedzic Smoczej Skały
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t730-rhaegon-targaryen#2003https://ucztadlawron.forumpolish.com/t742-rhaegon-targaryen#2142

Zacieniony ogród Empty
Temat: Re: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród EmptyPon 6 Sty - 12:31

Och, wszystko jednak wskazywało na to, że Rhaegon podobnie jak jego wuj będzie musiał się pogodzić z tym, że nie będzie mu dane zostać rycerzem. Młody Targaryen po prostu urodził się w złym czasie by móc spełnić to marzenie. Na razie jednak nie zamierzał się poddawać, był jeszcze zbyt młody by porzucić dziecięce mrzonki i pogodzić się z rzeczywistością.
Rhaegon prawie podskoczył w miejscu i zgubił rytm, potykając się o własne nogi, gdy usłyszał głos wuja. I tak dobrze, że się nie wywrócił. Zaskoczony obrócił się w kierunku starszego Targaryena. Jakim cudem go nie usłyszał?
-Uhm… nic mi nie zrobiło- odpowiedział po prostu, może trochę zmieszany. Na uwagę o tym, że miał dobry zwyczaj w pojawianiu się wcześniej kiwnął tylko głową. Tak naprawdę wcale nie był jakiś bardzo punktualny. Można było powiedzieć, że Rhaegon poszedł o krok dalej, bo na zajęcia z maestrami potrafił nawet w ogóle nie przychodzić, jeśli nie miał ochoty. Nie zdarzało się to zbyt często, bo wizja gniewu rodzicieli skutecznie go powstrzymywała przed takimi wyskokami, ale jednak parę razy coś takiego mało miejsce.
Zmieszał się jeszcze bardziej słysząc uwagę Aediona odnośnie jego techniki. Chociaż nie był nią zaskoczony. Przebywając w Czerwonej Twierdzy przyzwyczaił się, że wszyscy wszystko wiedzą.
-To prawda… czasem nie mogę- przyznał tylko nie widząc sensu by się tłumaczyć. Chociaż sam osobiście nie uważał tego za jakąś dużą wadę. W zasadzie dzięki temu jego rówieśnicy trochę się go obawiali. Młody smok jeszcze się nie zorientował, że taka taktyka nie miała szans powodzenia z dużo silniejszym przeciwnikiem.
-Dlaczego akurat z morskimi potworami? - zainteresował się tematem.
-Mój!- odpowiedział z dumą w głosie. Może i miecz był krótki jak dla dorosłego to w rękach chłopca mógł uchodzić za miecz jednoręczny. Widać było, że broń była porządna, dobrze dopasowana i wyważona po to by jego młody właściciel mógł efektywnie ćwiczyć swoje umiejętności w walce mieczem.
Zaraz potem Aedion wydał polecenie, do którego Młody Targaryen od razu się dostosował. Stanął w odpowiedniej pozycji z uniesionym mieczem, tak by być w stanie swobodnie wykonać atak jak i paradę. W zależności od tego co będzie potrzebne.
Powrót do góry Go down
Aediion Targaryen
Aediion Targaryen
Wiek postaci : 27
Stanowisko : Starszy nad Prawami
Miejsce przebywania : Stolica
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t659-aedion-targaryenhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t667-aedion-targaryen

Zacieniony ogród Empty
Temat: Re: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród EmptyPią 10 Sty - 1:57

Nikomu nie życzył rezygnacji ze swoich marzeń – cóż zrobiło to z nim? Niektórzy uważaliby, że wyszło mu to na dobre. Aedionowi wydawało się jednak, że byłby szczęśliwszy gdyby nie musiał przejmować się tym wszystkim. Gdyby nie urodził się Targaryenem. Nie, tego jednego nie żałował. Rodzinne nazwisko, smocza krew płynąca w żyłach, te rzeczy były dla niego zbyt ważne. Starszy książę ponownie uniósł tylko jedną brew i pokiwał głową. Coś mówiło mu, że młodzieniec nie miał takiego zapału do wszystkiego. On sam w jego wieku zachowywał się bardzo podobnie.
Agresywne wymachiwanie mieczem to nieskuteczna technika. Rozumiesz, że jest nieskuteczna? – zadał pytanie nieco ostrzejszym tonem, choć nie było w nim słychać żadnej niechęci.
Jak na człowieka, który bardzo często kłamał, potrafił być też bardzo bezpośredni. Zbyt bezpośredni być może. Kątem oka spojrzał na służącego kręcącego się w oddali. Tutaj wszyscy mieli uszy i oczy z każdej strony. Wolałby żeby siostra nie dręczyła go nocami za to, że straszy jej syna.
Wiesz do czego prowadzi nieskuteczna technika? Do to śmierci. Powiedz mi Rhaegonie, boisz się śmierci? – zapytał całkiem poważnie, choć zapewne dość niespodziewanie.
Czuł, że młodemu należało wybić podobne praktyki z głowy. Z takim podejściem na polu bitwy stałby się jedynie łatwym celem. Być może inni młodzi chłopcy nie potrafili się obronić, dla doświadczonych szermierzy nie stanowiłby zagrożenia. Synowi Namiestnika nie raz obiły się także o uszy narzekania na ten temat. Rhaegon miał rację: w stolicy wszyscy wiedzieli niemal o wszystkim. Ciężko było mieć sekrety.
Driftmark jest otoczony wodą. Morskie potwory wydają się tam nader groźne.
Książę wziął głęboki oddech. Darzył siostrzeńca ogromną sympatią, ale nie był najcierpliwszym z nauczycieli. Dlatego też ucieszył się, dostrzegając, że ten od razu wykonał polecenie. Wyglądało na to, że treningi traktował w miarę poważnie. Z zadowoleniem dostrzegł też, że chwyt Rhaegona jest bardzo dobry. Prawidłowa postawa była podstawą – starszy Targaryen dostrzegał nieco drobnych błędów, które zamierzał skorygować.
Walka na miecze to nie tylko brutalna siła. Liczą się wszystkie detale – powiedział, odchodząc od chłopca na kilka kroków.
Taką sztukę miecza wyznawał Aedion – precyzja, umiejętności, ciężka praca. Siła fizyczna miała oczywiście spore znaczenie. Sama w sobie nie była jednak wystarczająca. Uważał, że jeśli ktoś chciał rąbać i ciąć na oślep powinien używać siekiery, nie miecza.
A teraz zaatakuj powietrze tak jakby coś Ci zrobiło. Ale z pomyślunkiem!
Sam odsunął się na odpowiednią odległość, mając nadzieję, że i służący nie wpadnie na pomysł zbliżania się do nastolatka z prawdziwym, ostrym mieczem. Na samą myśl o tym na twarzy Targaryena pojawił się ironiczny uśmiech – głupota ludzka nie znała granic. Także, a może nawet wśród osób zamieszkujących Królewską Przystań.
Powrót do góry Go down
Rhaegon Targaryen
Rhaegon Targaryen
Wiek postaci : 12
Stanowisko : dziedzic Smoczej Skały
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t730-rhaegon-targaryen#2003https://ucztadlawron.forumpolish.com/t742-rhaegon-targaryen#2142

Zacieniony ogród Empty
Temat: Re: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród EmptySob 11 Sty - 20:19

Taki chyba był los wszystkich wysoko urodzonych dzieci. Nie mogły być tym kim chciały. Życie prostych ludzi wcale nie było łatwe i przyjemne, ale czy mimo wszystko nie mogli bardziej decydować o swoim życiu? Pewnie to duże uproszczenie, ale potomkowie wielkich rodów zwykle mieli już wytyczoną przyszłość. Często nawet zanim narodzili się na dobre.
Domysły Aediona były całkiem słuszne. Rhaegon potrafił być pilnym uczniem, jeśli tylko zechciał. Niestety większość nauk wymagających ślęczenia nad pulpitem nie potrafiła wzbudzić w nim większego entuzjazmu do zdobywania wiedzy.
-No… tak..- przyznał nieco niechętnie. Bo faktycznie machanie mieczem jak cepem nie miało zbyt dużego sensu. -Uhm… a jak jest w bitwie? Tam chyba technika nie ma aż takiego znaczenia, prawda? - nie negował stwierdzenia Aediona ale był po prostu ciekaw czy te wszystkie parady, cięcia i zastawy mają wykorzystanie poza pojedynkami. Gdyby tak było to faktycznie siekiera, a raczej bojowy topór miałyby więcej sensu. Nie żeby Rhaegon miał zamiar zacząć karierę jako topornik, całkiem lubił walkę na miecze. Trzeba przyznać, że dawała dużo satysfakcji.

Nie dopytywał za to więcej o morskie potwory widząc, że wuj ma chyba dosyć jego pytań. Zamiast tego zabrał się do ćwiczenia. Nie bardzo wiedział, jak zaatakować powietrze tak jakby mu coś zrobiło. Zwykle właśnie wtedy rąbał mieczem jak popadnie, ale chyba nie o to chodziło starszemu Targaryenowi.
Młody książę zawahał się na moment, po czym wyprowadził kilka następujących po sobie cięć. Starał się, żeby jedno przechodziło płynnie w drugie. Nie wychodziło mu to jakoś źle, mimo że ze dwa razy zgubił całkiem rytm. Niepotrzebnie wziął się za bardziej finezyjne ruchy. Cóż zrobić. Młody smok chciał się trochę popisać przed Aedionem, tyle że nie wyszło. W pewnym momencie zaczął już powtarzać sekwencje nie będąc pewnym czy ma przestać, czy ma kontynuować. Co ciekawe chłopiec przez cały czas nie wykonał żadnego ruchu związanego z obroną. Wszystkie cięcia były typowo ofensywne.

//zt przeniesione do retro
Powrót do góry Go down
Mina Hightower
Mina Hightower
Wiek postaci : 34 lata
Stanowisko : Lady Hightower
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t740-mina-hightower-nee-caronhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t772-mina-hightower#2528

Zacieniony ogród Empty
Temat: Re: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród EmptyCzw 13 Lut - 12:00

//po ustaleniu z graczami, wcześniejsza rozgrywka przeniesiona do retrospekcji

28 VII 165


Koronacja zbliżała się wielkimi krokami. Napięcie wiszące nad Czerwoną Twierdzą byłoby wyczuwalne nawet dla dziecka. Nie mogła powiedzieć, że się nie martwiła. Nigdy nic, co powstało w chaosie i pośpiechu, nie mogło świadczyć o tym, że nie skończy się w podobny sposób. Choć Maxwell robił wszystko, co w swojej mocy, by uspokajać wszystkich członków swej rodziny - Mina dalej nie mogła zrzucić z siebie uczucia niepokoju. Nie był on duży, w żaden sposób. Przypominał bardziej małego ptaszka, który postanowił zasiąść na jej barku i śpiewać słodkie pieśni do ucha. A może to przejazd przez Ziemie Burzy, między innymi przez podległe Caronom tereny, obudziły w niej duchy przeszłości, o których chciała zapomnieć?
Gdy mąż poświęcał czas starszej ze swych sióstr, Mina chciała zapewnić towarzystwo tej młodszej. Może dlatego, że mieszkały od siedemnastu lat w jednym miejscu, czuła, że jest bliżej związana z Lynesse niż z Meredith. Pamiętała ją, gdy miała jeszcze ledwie osiem lat. Pierwszy raz spotkały się dopiero na jej ślubie, w Gwieździstym Sepcie, bo lord Morgan uznał, że do czasu zaślubin przyszła panna młoda nie powinna opuszczać komnat. Ale to chyba też wtedy postanowiła o otoczeniu opieką rodzeństwa swego męża. Sama była najstarszą siostrą i przez wyjazd do Końca Burzy często miewała wyrzuty sumienia, że nie mogła spędzić więcej czasu ze swoimi krewniakami. Jak im się żyło? Czy byli szczęśliwi w Nocnej Pieśni? Bała się pytać. Mogła za to obserwować dorastanie szwagierki, jednocześnie przygotowując się do przeżywania podobnych perypetii z własnymi dziećmi. Czasami zastanawiała się, czy traktowała Lynesse bardziej jak siostrę, czy może już jak córkę? Wątpliwości nie miała jednak w tym, że zrobiłaby wszystko w swej mocy, by dojrzeć na jej twarzy prawdziwy, szczery uśmiech.
Dlatego też zjawiła się w jednej z komnat, którą przeznaczono dla gości z rodu Hightower jeszcze przed południem. Chciała wyciągnąć ją na spacer po ogrodach - spokojnie porozmawiać, pewnie pierwszy raz od chaotycznych przygotowań do wyjazdu. W cztery oczy, bez udziału czy to Maxwella, czy Meredith, czy dzieci lordowskiej pary. Przyjęte zaproszenie było miodem na jej serce, zwłaszcza że spytała wcześniej królewską służbę o najlepsze miejsce do spędzenia czasu na świeżym powietrzu. W Królewskiej Przystani nic nie wydawało się takie, jakie być powinno. Nawet powietrze, teoretycznie świeże, nie zawsze mogło przywodzić na myśl słone wody Morza Zachodzącego Słońca, czy słodki zapach, który niosła ze swoimi wodami Miodowina. Miały jednak szczęście. Słońce nie wdawało się szczególnie we znaki, zwłaszcza w tej części ogrodu, do której podążyły.
- Najdroższa Lynesse - szeroki uśmiech zagościł na twarzy Miny i nic nie wskazywało na to, by miało się to zmienić w najbliższym czasie. - Koronacja już jutro. Masz jakieś przypuszczenia, co za niespodzianki przygotował nam nasz dobrotliwy król?
Pytanie zawisło między nimi, choć na próżno było doszukiwać się w nim czegokolwiek podchwytliwego. Mina ciekawa była jedynie przypuszczeń swej szwagierki. Zawsze lubiła dzielić się spostrzeżeniami na wszelkie tematy - poznawanie punktu widzenia innych dawało możliwość lepszego zrozumienia problemu. To z kolei było jednym z celów Pani Starego Miasta, szczególnie w bieżącym pomaganiu mężowi przy zarządzaniu terenami ich domeny. Niećwiczone mięśnie zanikają, czyż nie? Nikt jednak nie chciał, by zanikł akurat rozum.
Powrót do góry Go down
Caster Lannister
Caster Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : złoty chłopiec, lwiątko z Casterly Rock
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t588-caster-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t619-caster-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t634-little-lion-man#1319https://ucztadlawron.forumpolish.com/t983-korespondencja-castera-lannistera#5667

Zacieniony ogród Empty
Temat: Re: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród EmptyNie 28 Cze - 19:21

23 VIII

Nie wierzył w to, że ojciec wybrał się do ogrodu, by chłonąć wzrokiem piękno pnącej się zielenią natury - faktem jednak było, że to właśnie tutaj skierowano ich, gdy zapytali o to, gdzie mogą go znaleźć.
Komplet najcieplejszych ubrań, które zabrał ze sobą do Królewskiej Przystani Caster, nie wystarczył, by ochronić go przed ciężką wilgocią i sączącym się z nieba zimnym deszczem, zdającym się z dnia na dzień zacinać coraz żarliwiej. Jednak w tym fragmencie ogrodu naturalny baldachim stanowił osłonę przed niesprzyjającymi warunkami, a ławka, na której spoczął Loreon, zdawała się być sucha.
Wiedział, że w trakcie rozmowy nie mogą zawahać się ni razu - jeśli Namiestnik Zachodu zwietrzy niepewność bądź fakt, iż przemilczą istotny fragment swojej wyprawy, będą mogli zapomnieć o podróży.
Może winien był zachować się inaczej - zacząć od rozmowy z ojcem, by upewnić się, że ma jego przyzwolenie na kontakt z Lordem Pływów. Lecz przecież lew przewodzący ich stadem nigdy nie lubił tracić czasu; dlatego też Caster uznał, że rozmowę, którą muszą przeprowadzić, winni zacząć od zarysowania konkretów - by to na nich, a nie na domysłach, bazowali, ustalając szczegóły.
- Lordzie Lannister - nigdy nie zapominał, że nim właśnie był w pierwszej kolejności; że pełnił ważniejszą funkcję w ich życiu niż bycie wyłącznie ich rodzicielem; z szacunkiem skinął mu głową i zbliżył się, starając się brzmieć pewnie - panie ojcze, czy znajdziesz chwilę, by z nami pomówić?
Właściwie nie wiedział, od czego zacząć, ale po chwili namysłu po prostu pozwolił, by słowa popłynęły same, wierząc w to, że ubierze swe myśli w te najwłaściwsze.
- Pozwoliliśmy sobie wysłać zapytanie do Lorda Pływów w sprawie floty Zachodu, albowiem jak już wiemy, choć nasze stocznie hartują się trudem pracy każdego dnia, statki zostaną zwodowane dopiero za wiele długich księżyców. Rychło przyszła odpowiedź, a w niej słowa aprobaty zainteresowaniem tym tematem. Nie miał jednak dla nas dobrych wieści, Korona nie jest w stanie wspomóc nas finansowo - a raczej nie chce tego zrobić, skoro pieniądze na sakralne budynki znajdują się bez trudu - choć Starszy nad Statkami określił sprawę bezpieczeństwa wód okalających Zachód jako priorytetową. Zaoferował jednak, iż do dyspozycji Zachodu mogą zostać oddani najlepsi specjaliści ze stoczni w Hull i z Miasta Przypraw. Ponadto zobowiązał się, aby wysłać z poselstwem swego syna, sir Maegona Velaryona, który miałby ocenić stan naszych stoczni oraz wspomóc planowanie odbudowy floty. Jego znajomości pomogłyby nam także w nawiązaniu odpowiednich kontaktów z przedstawicielami Wolnych Miast, gdybyś zechciał, ojcze, zdecydować się na zakup choć części statków już teraz. Jeśliby do takiej transakcji miało dojść, za sugestią Lorda Pływów należałoby wysłać pierwej poselstwo do Wolnych Miast, ażeby upewnić się o przydatności bojowej jednostek, którymi dysponują stocznie za wodą - urwał, przenosząc wzrok na Lancela, by brat podjął temat, przedstawiając propozycję ich podróży. Do której, po cichu, zaczęli już przygotowania, robiąc rozeznanie w statkach możliwych do wynajęcia i najemnikach gotowych do podróży właściwie z dnia na dzień.
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

Zacieniony ogród Empty
Temat: Re: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród EmptyNie 28 Cze - 21:06

- Lordzie Lannister - powitanie zeszło z ust bliźniąt w tym samym czasie, jednym tonem i podobną barwą, jednym rykiem, skinal głową też w tym samym momencie i tak samo głęboko; Lancel obawiał się tego spotkania, tkany misternie od tygodni plan zdawał się kształtować i nabierać kształtów, ale wciąż pozostawał planem szalonym - pełną marzeń gonitwą za skarbem, który zaginął przed wiekami. Nie byle jakim, bo nie o pieniądze tutaj chodziło a o przedmiot, oręż, który był im cenniejszy niż korona Króla Lwa. Valyriańskie ostrza pełniły przede wszystkim symboliczną rolę dla ich rodzin, a Jasny Ryk niósł pieśni przeszłości, o których większość już zapomniała. Chwała królów Skały była wielka, ten miecz dawał tego świadectwo. Dalej - milczał jednak, wbijając spojrzenie w brata, gdy ten zabrał głos. To on kierował pracami związanymi z lordem Valeryonem, to on z nim korespondował, to on zyskał jego odpowiedź, to on obmyślił sprytny plan, wiedział, że przedstawi to najlepszym słowem. Wieści, jakie mieli do przekazania, były wieściami dobrymi. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że czem prędzej należało wzmocnić wysiłku ku odbudowaniu floty. Baelor był słabym władcą, nie utrzyma pokoju: a Greyjoyowie długo nie utrzymają się z dala od ich ziem. Nie mogli pozwolić na to, by Tarcza Lannisportu raz jeszcze zawiodła - tytuł przynależał ich ojcu, ale wszyscy troje czuli się za nią zapewne odpowiedzialni równie mocno; pewien był, że o konieczności zajęcia się kwestią floty przekonywać ojca nie musieli. Czuł, kiedy jego brat kończył swoją mowę - wszedł mu w słowo naturalnie, ich ojciec przyzwyczajony był bez wątpienia do jednomyślności swoich synów - jak i do tego, że przemawiali dwoma głosy, ale jedną myślą. Zdarzało im się kończyć wzajemnie swoje myśli w sposób niepojęty dla tych, którzy nie byli nimi.
- Nikt z kolei nie zadba o nasze interesy lepiej, niżeli my sami. Nie ma wśród naszych najbardziej zaufanych ludzi człowieka, który bystrością umysłu dorównuje memu bratu, nie ma też takiego, który poznałby tak wiele ksiąg, ile przyszło przeczytać jemu - gdyby miał okazję uczestniczyć w transakcji, nie zmyliłby go żaden kupiecki fortel. Doskonale zna wartość pieniądza i z pewnością zadbałby, by cena, którą zapłacimy, adekwatna była do tego, co ostatecznie otrzymamy. Pozwól nam, panie nasz, ojcze, zabrać najemniczy statek i wyruszyć w tę podróż. Zawitamy do Wolnych Miast i rozprawimy się z wątpliwościami, Caster zadba o bezpieczeństwo skarbca - a ja o bezpieczeństwo wyprawy, wspólnie zaś osiągniemy bezpieczeństwo Lannisportu. - Od lat patrolował wszakże zachodnie ziemie i strzegł ich przed bandytami z pomocą oddziału ojcowskich żołnierzy. Był nie tylko doskonałym wojownikiem, miał też dar dowódcy. Na tak dalekiej wyprawie jeszcze nie był, ni on, ni jego brat, ale przez dwie dekady życia zdążyli chyba ojca zapewnić o swojej zaradności. Dbał, by się nie zająknąć, ojcu patrzył w oczy, z przekonaniem, wiedząc, że nie mogli dać mu powodów do zwątpienia - ani też (tym bardziej może nawet) do wyczucia, że za ich słowami czaiła się myśl, którą woleli przemilczeć.
- Po drodze zawiniemy do Słonecznej Włóczni, nasi żołnierze nie uczynili w Dorne wielu szkód, zatem Martellowie nie powinni powitać nas z wrogością. Potrzebują zaś teraz jak nigdy ekonomicznego wsparcia i może będzie to sposobność do zyskania dodatkowych szlaków handlowych, z których skorzystają nasze przyszłe galery. Czasu mamy dość, by powrócić akurat przed uroczystością moich zaślubin z królewną Haerys. Jeśli nam się powiedzie, zdobędziemy więcej powodów do świętowania w trakcie turnieju - nasi chorąży dostrzegą pierwsze efekty odbudowy floty, co obok nawiązania przyjaźni z królewską rodzinną winno im przedstawić pełen obraz twojego, panie ojcze, panowania - Zakończył swoje słowa, nie odejmując spojrzenia od hardego ojcowskiego lica.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Zacieniony ogród Empty
Temat: Re: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród EmptyPią 3 Lip - 7:26

NPC Loreon Lannister


Dumny Namiestnik Zachodu nie pasował swą prezencją do delikatnych królewskich ogrodów. Znacznie lepiej odnajdywałby się między mapami taktycznymi czy też pośród ksiąg nadzorujących obrót pieniędzy, jednakże gorąca i wilgotna pogoda jaka nawiedziła znienacka Królewską Przystań, nie pozwalał mu dzisiaj na szczególne skupienie. Szukając miejsca, w którym mógłby pozbierać swe rozbiegane wszędzie myśli udał się właśnie do jednego z ogrodów, które przy obecnej pogodzie nie były zbyt zaludnione. Zajmując jedną z ławek schowanych pod kwiatowym baldachimem od czasu do czasu sięgał po kielich wina, które zostało mu przyniesione przez jedną ze służek. Zielone oczy obserwowały uważnie wszystkie wydarzenia jakie rozgrywały się przed nim bez względu czy był to powolny spacer dwórek, rozmowa dostojnych szlachciców czy zabawa ptaków na kamiennej ścieżce. W tejże właśnie chwili jego spokój został zakłócony przez zbliżające się za jego plecami osoby. Odgłosy i liczba stawianych kroków wskazywały na nadejście dwóch mężczyzn, którzy okazali się być jego własnymi synami.
Choć twarz Lorda pozostała niewzruszona, ucieszył się on na widok bliźniaków. Nie mógł jednak powiedzieć aby spodziewał się ich wizyty, a zwłaszcza obu na raz, co od razu dało mu do myślenia. Lwy z pewnością nie przyszły do niego na pogawędki o pogodzie, a za ich oczami musiał kryć się jakiś cel.
- Caster, Lancel. - Zaadresował każdego z nich po imieniu, w kolejności przesuwając spojrzenie zielonych oczu z jednego na drugiego. - Co za niespodzianka. W czym mogę wam pomóc? - spytał zainteresowany, mówiąc swoim normalnym tonem, póki co jeszcze wyzbytym od wszelkiej podejrzliwości czy irytacji jaka ostatnio dość szybko go ogarniała ilekroć musiał zajmować się czymś mało istotnym. Ufał jednak swoim synom, że nie zawracaliby mu głowy gdyby sami mogli poradzić sobie z naglącą sprawą.
Kierując swoje przenikliwe spojrzenie zielonych oczu na Castera, pochylił się do przodu by móc podeprzeć się łokciem o kolano. Następnie wsparł podbródek na dłoni i zaczął słuchać co takiego mieli mu do powiedzenia bliźniacy. Gdy już skończyli dzielić się swoimi wiadomościami i uwagami, ich ojciec wyprostował się i przetrzymał synów w kilkuminutowej ciszy.
- To bardzo mądre i dobre posunięcie. - Odezwał się, chwaląc Castera za jego postępowanie względem Lorda Pływów. Nie oczekiwał od bliźniaków niczego mniej, nie bez powodu nazywani byli Lwami Zachodu aby obawiać się brania spraw we własne ręce. - Oczywiście, że korona nie ma funduszy, aby wspomóc naszą flotę - prychnął z niezadowoleniem mężczyzna - wszakże budowa nowego septu jest znacznie bardziej nagląca aniżeli bezpieczeństwo wód i ziem, które zasponsorowały wojnę. - Dalsze zdegustowanie było wciąż słyszalne w głosie najstarszego Lannistera, jednak nie podnosił on głosu, który mógłby zaalarmować bądź zainteresować podsłuchujące ich ptaszki. Odchrząkując, zaciągnął się wilgotnym lecz gorącym powietrzem stolicy, po czym sięgnął po kielich wina. Upijając kilka mniejszych łyków, odstawił puchar na ławkę i wznowił ich rozmowę.
- Gdy tylko dowiesz się czegoś wartościowego chętnie wysłucham co będziesz mieć do przekazania. Jestem ciekaw jak poradzisz sobie z tą sytuacją i jakich kroków się podejmiesz. - Z uznaniem skinął głową do jednego z bliźniaków, by zaraz przenieść spojrzenie i pełną uwagę na Lancela.
- Widzę, że poświęciliście wiele czasu i wysiłku, aby doprowadzić ten plan do tego punktu - odrzekł i wstał z ławki, nie odwracając wzroku od syna. - Nie sądzicie chyba jednak, że pozwolę wam obu wyruszyć w taką podróż. Twój brat z pewnością jest godzien każdego pochlebnego słowa jakie padło z twoich ust - wskazując ręką na Castera, Loreon wciąż przeszywał drugiego z braci wzrokiem. - Nie wątpię również w twoje wybitne umiejętności zadbania o własne i czyjeś bezpieczeństwo. Jednakże nie zapominajcie, że jesteście moimi jedynymi synami. Zwłaszcza ty Lancelu, jesteś moim dziedzicem, który pewnego dnia przejmie władzę nad Casterly Rock. Nie mogę zgodzić się aby moich dwóch - jedynych - synów wyruszyło razem w taką podróż. Wojna z Dorne mogła zostać zakończona, ale sami widzieliście zachowanie innych rodów w trakcie koronacji. Widziałeś zachowanie swojej własnej królewny... - podkreślił gorzko. - Naprawdę myślicie, że zostaniecie powitani w Słonecznej Włóczni z otwartymi rękoma? Wolne miasta nie są ani trochę bezpieczniejsze dla takich osób jak wy. - Odwracając się plecami do obu braci, dumny Lannister zwrócił się w stronę ogrodów i oddał się chwili zadumy. - Doszły mnie słuchy, że maestrzy przewidują zbliżające się długotrwałe ulewy nad stolicą. Nie wiem jak wyczytali to z czystego nieba jednakże takie ulewy nie są normalne dla tego regionu. To z pewnością nie wróży dobrze dla nikogo. Chcecie ryzykować swoje zdrowie, a może nawet i życie dla na wyprawę do zobaczenia kilku statków?
- Lancelu, wybierz z pomocą swego brata załogę, która wybierze się do Wolnych Miast w waszym imieniu. Wśród naszych ludzi nie brakuje tych uzdolnionych, a jeśli zajdzie taka potrzeba, przeszkolcie ich na co mają być wyczuleni. Z pewnością jesteście do tego zdolni? - Spytał, spoglądając na nich przez ramię. - Zastanawia mnie... skąd w was takie nagłe zainteresowanie aby osobiście nadzorować tego rodzaju konsultacje, gdy nie osiągnęły one jeszcze ważniejszego obrotu. Zwłaszcza teraz, gdy twoje zaślubiny z królewną Haerys zbliżają się wielkimi krokami? - krzyżując za plecami dłonie, stanął przodem do obu braci przeszywając ich obu spojrzeniem intensywnych, zielonych oczu.
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

Zacieniony ogród Empty
Temat: Re: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród EmptyPią 3 Lip - 11:29

charyzma: (25+71)/2 + 15 (umka) + 3 (int) + 5 (atut - ulubieniec) = 71

Przedłużające się chwile milczenia, okrutnej ciszy, piszczały w uszach niby świergot wyimaginowanych świerszczy; Lancel czuł, że jego serce łopotało jak zamknięta w potrzasku mucha, by ojciec chwilę później brutalnie obdarł ich z marzeń. Pochwały jego brata rokowały dobrze, niestety krótko. Przez lico młodego rycerza przemknął gniewny grymas, zawsze łatwo poddawał się emocjom - przed ojcem musiał je jednak powściągnąć. Stary lew nie zechce wyjść naprzeciw butnie rzucanym żądaniom, o tym przecież wiedział. Tak jak wiedział, że podejmie się obaw, o których oboje myśleli od początku - widać dobrze znali Namiestnika Zachodu.
- Mój panie, panie ojcze - zaczął, po części po to, by emocje uszły z jego głosu nim sięgnie po dalsze słowa. Pozory były ważne, nigdy nie wypowiedziałby ich w obecności obcych - ale naprzeciw ojca nie musiał udawać siły, której nie miał. Był jego ojcem, nie oszuka go w tym względzie. A siła Lancela winna być dla jego ojca najważniejszym orężem. Słaba dynastia nie przetrwa, złamią ją wewnętrzne rozłamy lub wojna domowa. - Dziedziczę po tobie naszą schedę i pewnego dnia przyjmę tytuł Lorda Casterly Rock, Namiestnika Zachodu - podjął jego własne słowa, bo były prawdziwe - Lancel nie wypierał się tego nigdy, tak jak nigdy wcześniej nie kwestionował ojcowskiej decyzji. Wykonywał jego polecenia posłusznie, dając z siebie tyle, ile potrafił: a wrodzona tak po nim, jak dawniejszych lwach, ambicja, pozwalała mu na wiele. Nie było dla niego nic ważniejszego od rodziny - i nic ważniejszego od Zachodu i Skały. Od domu. - Lecz kim dzisiaj jestem? Siedem Królestw kpi ze mnie, że mój miecz nie splamił się krwią w Dorne, od Północy, po Koronę, najmocniej rechocząc nad Doliną - Jego ojciec dostrzegł z pewnością zachowanie młodego Arryna w sepcie - gotowego rzucić się nawet i na ich młodszą siostrę, tak mocno gardząc rzekomym tchórzostwem zachodnich lwów. Lancel tchórzem nigdy nie był, miał dwanaście lat, kiedy zaczęła się wojna. A prowadzący ją król - ledwie rok więcej. Arryn nie był jedynym, od Północy aż po Koronę, w Królewskiej Przystani co raz napotykał ludzi chlubiących się swoimi dokonaniami i z pobłażliwością spoglądając na niego - rycerza bez chwały. Słyszał to od nieomal każdego, z kim w Królewskiej Przystani krzyżował ćwiczebne ostrze - w Casterly Rock nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Tak jak zresztą z wielu innych rzeczy. - Od kiedy miejsce lorda jest tam, gdzie jest bezpiecznie? - Nie to było zadaniem dowódcy, dowódca prowadził swoich ludzi - a nie mógł ich poprowadzić bez odpowiedniego autorytetu. Tego zaś Lancel nie miał - bo i skąd miałby go wziąć, ojcowskie oko nie poświęcało mu nigdy wiele uwagi. Ojcowskie oko nie pomogło mu nigdy tego autorytetu zdobyć. - Podołam zagrożeniu. Nie pozwól mi wiecznie trwać w twoim cieniu - poprosił, tonem ocierającym się o błagalne żądanie - bo wierzył, bo wiedział, że miał rację, bo wiedział, że tak właśnie powinno się stać. Nie bez powodu dobrał też słowa w ten sposób - ludzie wciąż wspominają imię ich babki, nie imię jego ojca i nie jego imię. Nostalgia nie była dobrym doradcą, stare odeszło już dawno: a nowe rządy nie powinny budzić wątpliwości. Wierzył, że tłumaczyć tego ojcu nie musiał, sam doskonale zdawał sobie z tego sprawę. - Lannisport potrzebuje floty, nie jakiekolwiek, a takiej, która zdoła ochronić go przed grabieżcami. Pewnego dnia przejmę po tobie też tytuł Tarczy tego miasta, zgódź się, bym już teraz zrobił coś dla jego mieszkańców. Byśmy zrobili to razem - sami, nie cudzymi rękami, okazując i swoją siłę. Żelaźni Ludzie nie pojawią się na naszej ceremonii, ale wykluczenie ich z grona gości królewskiego wesela jest dla nich jawną potwarzą. Gdyby tylko potrzebowali solidnego powodu do kolejnego ataku, właśnie im go daliśmy. Ale oni powodu nie potrzebują - starczy im wymówka, lichy podmuch wiatru, zachęcający szept. Nudzą się, gdy zbyt długo nie grabią. Nie mamy czasu na zwłokę, nie możemy podjąć decyzji, gdy będzie już zbyt późno. - Przecież doskonale o tym wiedzieli. Prędzej czy później - zaatakują i musieli być gotowi, by odepchnąć atak tych szczurów skutecznie. W Lancelu zaś ogień płonął szczerze: nie chciał być bezimiennym lordem, którego imię przykryte zostanie kurzem starych ksiąg, chciał zostać zapamiętanym. Chciał ojcowską schedę ponieść dumnie i godnie, nie dając zachodnim chorążym ni chwili na zwątpienie. - To ja uciszyłem wybuch królewny Haerys. Pewien jestem, że Martellowie to dostrzegli, a ciężar charakterów Targaryenów mieli też okazję poczuć na własnych barkach - Czy to po księciu, który cisnął w jednego z nich ciastkiem, czy po jego mace, która zamiast być najrozsądniejszą, została królową tej tragikomedii. - Nie będą nas winić za jej słowa. - Czy przyjęli by ich na dwór, nie był pewien, ale kątem oka spojrzawszy na Castera pozostawił tę kwestię do rozwinięcia jemu. Tak naprawdę Martellowie dzisiaj za złe mieli im najmniej: jako jedyni nie kpili z ich nieobecności na dornijskich ziemiach. Bezczynnością - może pomogli im zwyciężyć.
- Cóż po mnie w trakcie przygotowań? Panie ojcze, nie będę zdobił ślubnej sali razem z kobietami, nie będę tygodniami wybierać materiałów na swój strój, stolnik tez nie potrzebuje mojej rady. Zdążyliśmy omówić najważniejsze kwestie. Po ceremonii zaś chwały nie zdobędę, teraz jest ku temu najlepsza chwila. - Będzie musiał uczynić ją brzemienną, młoda królewska krew w Casterly Rock była konieczna, by uszczelnić sojusz, ojciec przecież zdawał sobie z tego sprawę. - Ale chwila ta pozostanie dogodną tylko tak długo, jak długo na naszych wybrzeżach nie pojawiły się jeszcze pirackie statki Żelaznych. - Nie skłamał ni razu, chwały pragnął przynieść Zachodowi więcej - Jasny Ryk nie był tylko mieczem, był symbolem i pamiątką po Lwich Królach. Namacalnym dowodem ich potęgi. Ale myśl o tym, że miecz wciąż gdzieś może istnieć, zagubiony na dnie oceanu, była zbyt szalona, by ośmielił się przedstawić ją ojcu - podróż do Wolnych Miast w celach handlowych to jedyne, co na ten moment był w stanie zaoferować tak jemu, jak swoim przyszłym poddanym. I nie było to wcale wiele w stosunku do tego, ile był im winien. Spojrzał na brata, wiedząc, że o cenach i koniecznych wyposażeniach statków powiedzieć może więcej. Wszyscy troje wiedzieli, że Lancel go potrzebował. Że był na tej wyprawie równie niezbędny, co on sam, bo tylko we dwoje stanowili siłę. Mógł poprowadzić wyprawę, ludzie za nim pójdą, ale nie przeprowadzi transakcji, w której niezbędny był jego brat.
Powrót do góry Go down
Caster Lannister
Caster Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : złoty chłopiec, lwiątko z Casterly Rock
Miejsce przebywania : Królewska Przystań
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t588-caster-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t619-caster-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t634-little-lion-man#1319https://ucztadlawron.forumpolish.com/t983-korespondencja-castera-lannistera#5667

Zacieniony ogród Empty
Temat: Re: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród EmptyNie 5 Lip - 14:58

charyzma - wyszło mi z obliczeń 61 (?)

W ciszy myśli rezonowały niemalże krzykliwym jazgotem, a Caster trwał w milczeniu, nie chciał przerwać tego interwału - czekał, aż zrobi to przewodzący im lew, którego jedno tylko słowo mogło pogrzebać ich nadzieje, obrócić w nieważność dotychczasowe starania bliźniąt. Jednak Lannister wciąż liczył na to, iż ojciec jedynie umieszcza właśnie na złotej wadze każdy gram słuszności podniesionych kwestii, konfrontując go z tym, co było na ich niekorzyść. Ileż razy Caster robił to samo, doszukując się wszystkiego, co tylko może lorda zaniepokoić - a to po to, by zawczasu przygotować się na odparcie przeciwnych wyprawie argumentów.
Skinął ojcu głową, z szacunkiem - rad, że nie uraził go, wysyłając list bez jego wiedzy. To jednak nie był koniec, musiał wspomnieć i o rozmowie w kruczarni, a padło tam wiele słów, które Namiestnik Zachodu powinien usłyszeć.
- Z sir Maegonem natknęliśmy się na siebie w Twierdzy i naturalnie wywiązała się dyskusja związana z tematem, który poruszyłem epistolarnie z Lordem Pływów. Musisz wiedzieć, lordzie, iż Velaryon gotów jest, by przed uroczystością zaślubin przyjrzeć się naszym stoczniom, mógłby takoż zasugerować, jak toczyć winny się dalsze prace, ażeby jak najszybciej ukończyć budowę statków. Wspominał, iż w niektórych stoczniach pracuje się i przy świetle księżyca, lecz brak mi pewności, czy mamy wystarczające fundusze na to, by opłacać także nocne prace - należałoby pochylić się nad kosztorysami, wykonać pełne obliczenia, bazując na konkretach, a nie jedynie przypuszczeniach - ponadto specjaliści, o których wspominał w liście Lord Pływów, ponoć cenią sobie najróżniejsze formy zapłaty - niekoniecznie w złocie, a w towarach, ziemiach czy niewolnicach - dworzanin podkreślał to dwukrotnie, o ile pamięć Castera nie myli - odbiegające w niektórych przypadkach od zachodniej normy sposoby zapłaty za usługę musiały być więc w istocie powszechną formą uiszczania należności w dalekich portach. - Sir zaoferował się popłynąć wraz z delegacją z Zachodu, gdyby do wyprawy do Wolnych Miast w ogóle doszło - jest także w stanie pomóc przy negocjacjach handlowych, zna bowiem kulturę i obyczaje mieszkańców Essos - jest także świetnym żeglarzem, o czym wspominać Caster już nie musiał - poświadczało to samo nazwisko. Bez wątpienia z kimś tak obytym w żegludze łatwiej byłoby odnaleźć właściwą drogę przez morskie bezkresy. - Natomiast pomny na me słowa dotyczące czyhających na zachodnim wybrzeżu niebezpieczeństw oznajmił, iż Lord Pływów miałby możliwość wysłać część swej floty, by w trakcie zaślubin królewny z Lancelem zagwarantowane zostało nam i wszystkim naszym zacnym gościom bezpieczeństwo. To byłby zapewne jedynie straszak, demonstracja siły, ale nie można całkowicie wykluczyć, iż nie zechcą nas odwiedzić... nieproszeni goście - tylko Żelaźni nie dostąpią zaszczytu celebrowania wielkiego dnia wraz z resztą najznamienitszych rodów, nie musiał dosadniej dookreślać, o kogo mu chodziło. - Gdybyś na to przystał, lordzie, należałoby zapewnić tymże ludziom strawę, a także nocleg; w karczmach w Lannisporcie powinno się znaleźć wystarczająco dużo miejsc, by podjąć ich jako gości - a część z członków załóg zapewne wybrałaby nocleg na swych statkach, w gruncie rzeczy rozchodziło się więc przede wszystkim o żywność.
Zamilknął ponownie, czując, jak w bracie wzbierają emocje, które okute w słowa znajdą zaraz upust. I tak też się stało, a gdy Lancel przemawiał, wierzyło się we wszystko, co zrodziło się w nim, poruszonym do żywego.
- Panie ojcze, proszę cię, byś wsłuchał się w to, o czym mówi Lancel. Może nigdy już nie będzie tak dogodnej okazji, żebyśmy wyruszyli dalej niż wiedzie bezpieczny trakt ze Skały do Królewskiej Przystani. Mym orężem nie jest miecz, lecz wiedza, a ta, w papierowej formie, zakurzona, spisana przed laty w księgach, które mówią wiele, lecz nie widzą już nic z tego, co dzieje się tu i teraz, ona właśnie nigdy nie będzie najlepszym doradcą. Jestem, by służyć. Tobie, panie ojcze, a później memu bratu - to moja powinność, pragnę spełnić ją najlepiej, jak tylko potrafię. Jeśli mamy oddać swe życia Zachodowi i zmieniać ten świat, nasz świat, to czy nie winniśmy lepiej zrozumieć trybików jego funkcjonowania? Nie planujemy wyprawy do Krainy Cieni, nie zamierzamy pływać po Dymiącym Morzu - już; z trudem powstrzymał drżenie kącika ust, lecz zapał nie okrzepł, rana świeżo rozdrapana podobnym wyznaniem z ust Lancela jątrzyła się boleśnie; zamknięci w bezpiecznych komnatach niczego nie zmienią, nie zasłużą na szacunek ludzi, wciąż spotykać się będą z pełnymi wyższości spojrzeniami, choć to oni przecież z samego szczytu Skały mają spozierać w dół - chcemy przybić do wybrzeży Dorne, a także podjąć rozmowy handlowe w Wolnych Miastach, pozwól nam się sprawdzić, już dawno przestaliśmy być dziećmi - błagał o zrozumienie. O szansę. O możliwość rozwoju. - Razem. Obaj. Bo nie ma żadnego z nas bez tego drugiego - rozłączyć ich nie sposób.
- Wtedy, na uczcie, Lancel zareagował błyskawicznie - na oczach wszystkich, Martellowie musieli zauważyć, że stanął po ich stronie, że nie w smak mu są słowa królewny - powtórzył za bratem - wierzę, panie ojcze, iż jeśli tylko zgodziłbyś się posłać do Księcia list, podejmie nas chętnie na swym dworze, zdaje się wszak prawdziwie pragnąć pokoju. Okazana przez nas gotowość do współpracy handlowej i fakt, iż bylibyśmy pierwszym rodem, również przez Targaryenami, który odwiedziłby Słoneczną Włócznię po koronacji, to wyciągnięcie ręki w stronę Dorne - powitanie ich pośród Siedmiu Królestw. Nie wszystkim taka postawa może się spodobać - Tyrellom czy Baratheonom w szczególności - lecz szpiedzy ze Słonecznej Włóczni mają długą drogę do przebycia, nikogo nie drażnilibyśmy bezpośrednim okazaniem sympatii Martellom - co miałoby miejsce, gdyby do podobnego spotkania doszło w Królewskiej Przystani. - Pomimo pokoju nie wszyscy będą pewnie chętni, by pertraktować z Dornijczykami, rany zadane w walkach są jeszcze zbyt świeże, to dla nas okazja, by wynegocjować lepsze ceny i warunki - a po wyniszczających dla gospodarki latach Dorne bez wątpienia będzie próbowało ją uratować.
- Jeśli zaś chodzi o przewidywania maestrów... nie twierdzę, iż rozmijają się one z prawdą, lecz skoro to prognostyk dotyczący tegoż regionu, to nie można zakładać, że ulewy nadciągną za Góry Czerwone. Mogę zasięgnąć w tej kwestii opinii, aby upewnić się, czy podróż na południe byłaby w tym okresie bezpieczna, i zrobię to jak najszybciej, odwiedzając komnaty maestra. Gdybym miał oszacować ryzyko już teraz, powiedziałbym, iż podróż statkiem na Północ nosiłaby znamiona szaleństwa, lecz obranie kursu na Słoneczną Włócznię równoznaczne jest ze znalezieniem się w obszarze zimnych prądów i suchego klimatu. Nie można mówić o potężnych ulewach w miejscu, gdzie zimne prądy osuszają oraz ochładzają znajdujące się nad nimi powietrze. Natomiast za sprawą suchego klimatu opady pojawiają się w Dorne jedynie sporadycznie, są takie miejsca na piaskach, gdzie kropla deszczu nie spadła już wiele lat. Jeśli nad Królewską Przystań nadciągną potężne chmury, my powinniśmy umknąć przed nimi, oddalając się od ziem Korony - zdawało mu się, że to, co mówi, nie odbiega od prawdy - lecz gdyby się mylił, konsultacja z uczonym bez wątpienia naprostuje błędy w jego rozumowaniu.
Powrót do góry Go down
Los
Los
Wiek postaci : Stary jak rodzaj ludzki
Stanowisko : Wichrzyciel
Miejsce przebywania : Wszędzie i nigdzie

Zacieniony ogród Empty
Temat: Re: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród EmptyWto 7 Lip - 6:18

NPC Loreon Lannister


siła woli: 81+55/2=68+12+3=83
L71 C61 vs L83

Ojciec słuchał uważnie co mieli mu do powiedzenia jego synowie. Bardzo cenił sobie umiejętność kulturalnej rozmowy, bez wchodzenia sobie w słowo i przekrzykiwania się jeden przez drugiego. Tak bowiem powinni zachowywać się prawdziwi szlachcice, a nie jak jakieś dzikusy nie potrafiące utrzymać języka za zębami. Przenosił więc w milczeniu spojrzenie to na jednego, to na drugiego Lannistera - nie dając im jednak żadnej wskazówki odnośnie tego co kryło się w jego myślach i czy zgadzał się z ich słowami, choć jednym z nich. A może wręcz przeciwnie, nie uznawał żadnej z ich opinii mając je za całkowicie błędne. Wzburzył się jednak nieco, gdy Lancel wspomniał o mieszkańcach Doliny i to zdecydowanie odbiło się na twarzy lorda.
- Doliniarze - splunął niemal, wymawiając to jedno słowo. - Czyżby Ser Arryn był twoim wzorem do naśladowania, że bierzesz sobie ich opinię do serca? Jego miecz nie raz i nie dwa splamiła krew, zakończył żywot niejednego człowieka, a mimo to nie uczyniło to z niego żadnego bohatera. Gnije zamknięty w królewskich lochach, a jego zaledwie jeden występek przyniósł hańbę każdemu żyjącemu Arrynowi. - Odwracając się do obu lwów plecami, utkwił wzrok w wyjątkowo ładnym krzewie i nabrał kilka oddechów, aby się uspokoić. Nie był ślepy, potrafił zauważyć kiedy jego dzieci - a zwłaszcza bliźniacy - były zdeterminowane, aby coś osiągnąć. Jednakże zastanawiał się czasami czy odwaga nie szła w parze z głupotą, choć uważał swoje dzieci za mądre i rozważne i pragnąłby, aby tacy właśnie byli teraz i zawsze.
- Miejsce lorda jest tam gdzie jego ludzie. Jaki pożytek z lorda, który nie żyje? - zapytał znacznie spokojniej, ale wcale nie oczekiwał odpowiedzi. Skierował to pytanie do obu chłopców zaledwie po to, by ich samych nakłonić do zastanowienia się nad tym co powiedział, do obrania nieco innej perspektywy. - Spójrzcie na rodzinę waszej matki, los całego rodu spadł w ręce dziecka przez decyzję jaką podjął wasz wuj Olyver. Któż zająłby wasze miejsce?
Gdy Lancel zaczął kontynuować ojciec uniósł lekko jedną z dłoni i tylko przytaknął cicho w geście, że słyszy co się do niego mówiło. Jednocześnie sam zapadł w głębokie milczenie, a jego twarz przybrała surowego wyrazu. Wcale nie spierał się ze słowami bliźniaka, doskonale zdawał sobie sprawę, że z Żelaznymi nigdy nie można było być niczego pewnym, a zwłaszcza spokoju. Mimo to wciąż nie był pewien dlaczego oboje tak mocno naciskali na wspólną podróż właśnie teraz.
- Masz rację Lancelu, znacznie bezpieczniej byłoby gdyby w trakcie wesela choć część floty pilnowała porządku. Jednakże nie podejrzewam również, że atak ze strony Żelaznych jest czymś czego powinniśmy się spodziewać tego dnia. Nie sądzę, aby odważyli się nas zaatakować w okolicy dnia zaślubin. To jak wypowiadanie wojny koronie. - Rozmyślał na głos, bo co trzy głowy to nie jedna i być może wspólnymi siłami wymyślą coś na co jeden z nich sam by nie wpadł. Natomiast, gdy Caster aktywniej dołączył się do brata, ich ojciec westchnął ciężko. Że też synowie musieli odziedziczyć po nim swój opór. To nie zapowiadało łatwego spotkania, ani krótkiego chyba, że któraś strona postanowi ulec drugiej.
- Ach, ten bardziej cywilizowany Velaryon, dworzanin króla. - Burknął pod nosem Loreon, słuchając z zaciekawieniem. Nagle jakby stary Lew zrobił się bardziej przychylny całemu pomysłowi z podróżą. - Chętnie powitamy pana Velaryona na naszych ziemiach, jeśli miałoby to przynieść jakieś korzyści dla naszej floty rzecz jasna. Jego opinia może okazać się pomocna, zważając na strony z jakich się wywodzi. W kwestii funduszy, na pewno będziemy musieli zajrzeć do ksiąg. Niestety nawet nasze skarbce nie są bezdenne. - Odpowiedział z kwaśną miną, wspominając wszystkie inwestycje wojenne, które nie zapowiadały żadnego zwrotu a raczej jeszcze większe koszta.
Marszcząc brwi zwrócił się twarzą do Castera jakby się przesłyszał. - Niewolnice? - powtórzył za nim. Nie był pewien czy powinien czuć się właśnie urażony za porównanie go do jakiegoś barbarzyńcy, czy zupełnie to zignorować. - Jeśli nadejdzie czas do zapłaty, wtedy będziemy się zastanawiać ile i w czym zapłacimy. - Zadecydował. - Jednakże co sir Maegon chcę otrzymać w zamian za towarzyszenie wam w podróży? Wątpię aby robił to z dobroci serca, bądź z braku lepszych obowiązków.
- Skoro już tak daleko zaprowadziłeś tę sprawę zechciałbyś zaaranżować to o czym mówisz? Widzę, że masz już rozeznanie w liczbie gości oraz karczmach Lannisportu. Zajmij się tym i powiedz jaką podjąłeś decyzję, zostawiam to w twoich rękach Caster. - Przydzielając go do zadania, powrócił na moment do ławki i sięgnął po kielich wina. Gorące powietrze i długa rozmowa niesamowicie wysuszała mu usta.
- Prędzej najadłbym się dornijskiego piachu niż pozwolił wam pływać po Dymiącym Morzu! - Odpowiedział tak ogniście, że niemal zaryczał ze złości. Co ci bliźniacy mieli w głowach, na Siedmiu! - Dobrze, dobrze! - Zaczął po kilku minutach, opierając jedną z dłoni na czole. Chodził pod kwiecistym sklepieniem w tę i z powrotem, próbując pozbierać swoje myśli i ubrać je w słowa. Po rozmowie wnioskował, ze należało zgodzić się wcześniej zanim przyjdzie im do głowy znacznie gorszy pomysł i cała rozmowa zakończy się ognistą kłótnią i krzykami. Aż bał się pomyśleć co jeszcze po Dymiącym Morzu(!) mogło zawitać im do głowy. - Skontaktuje się z księciem Morsem i zapowiem waszą podróż. Powiem, że przyjeżdżacie w celu nawiązania współpracy i nie macie złych intencji. A niech tylko coś pójdzie nie tak w Słoneczniej Włóczni czy w Wolnych Miastach to sam dopilnuję żebyście do końca życia nie zobaczyli nic więcej poza murami Casterly Rock. - Zagroził poważnie z wysuniętym palcem. Był surowy, ale tylko dlatego, że martwił się o swoich jedynych synów. - Chcieliście szansę to ją macie, liczę, że wykażecie się tak samo dobrze jak mnie dzisiaj zaskoczyliście. Jeśli wszystko odbędzie się zgodnie z planem... - westchnął i pokręcił głową. - Po prostu bądźcie bezpieczni i wróćcie cało. Mam nadzieję, że ten Velaryon ma trochę oleju w głowie i powstrzyma was przed głupotą jeśli zajdzie taka potrzeba... - Rzucił, kręcąc głową i opróżniając kielich z winem. Gdy matka chłopców dowie się o tym szalonym planie, będzie potrzebował znacznie więcej niż jednego kielicha.
Powrót do góry Go down
Lancel Lannister
Lancel Lannister
Wiek postaci : 21
Stanowisko : rycerz, złoty lew, dziedzic Casterly Rock
Miejsce przebywania : Casterly Rock
https://ucztadlawron.forumpolish.com/t585-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t629-lancel-lannisterhttps://ucztadlawron.forumpolish.com/t980-and-mine-are-long-and-sharp#5623

Zacieniony ogród Empty
Temat: Re: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród EmptySro 8 Lip - 2:18

charyzma, tato nie bój się: (42+71)/2 + 15 (umka) + 3 (int) + 5 (atut - ulubieniec) = 80

Słuchał każdego słowa wypowiedzianego przez brata, badawczo przyglądając się przy tym ojcowskim rysom i zmianom na lordowskiej fizjonomii, w nadziei, że choć słowa bliźniaka zostaną przyjęte lepiej; ojciec zdawał się całkiem niewzruszony - a z tym wpierw nie potrafił się pogodzić, nadto poddany nadziejom, marzeniom o przygodzie i legendom o złotym mieczu, by zrezygnować od tak; gniew nie zszedł z jego twarzy, a buntownicze iskry w oczach rozjaśniły się mocniej  - wysłuchał jednak wpierw ojcowskiej myśli do końca, nie wchodząc mu w słowo ani innym gestem nie okazując nietaktu.
- Moim nie jest, hańbi rycerskie miano - stwierdził z przekonaniem. - Czy widziałeś, panie ojcze, jakim spojrzeniem raczył Leanę? - Podczas uczty nie był okazji o tym pomówić, nie był pewien, czy lord Skały dostrzegał te agresywne podchody. Zawsze otaczali młodszą siostrę opieką, jaką byli jej winni jako bracia. - Biedna nie mogła otrząsnąć się przez większość ceremonii, strwożona jego natarczywym wzrokiem - aż brzydzi mnie sama myśl o haniebnych wizjach, jakie ułożyć się wtedy musiały w jego głowie, oby nasza siostra była tutaj bezpieczna. Nie zmienia to wcale faktu, że gdy straż odprowadzała go do lochów, Siedem Królestw podjęło jego żałobny śpiew zgodnie - Nie oni, nie lord Casterly Rock, nawet nie jego królewna, ale większość sali - tak. Od żelaznych po królewski stół, jeśli porwał ich tym słowem, porwie każdym innym: nawet i takim, które będzie miało podważać autorytet Lancela. Nie był zresztą jedynym, od którego słyszał podobne słowa - ale podnosić tego już teraz nie miało większego sensu. - To, że nie jest bohaterem w naszych oczach, nie znaczy, że nie stał się nim w cudzych - Czego przebieg koronacji dał przecież jasny wyraz, zjednoczeni w lamencie Arrynów goście - ku zrezygnowaniu władcy - podjęli jego pieśń. I tak samo podjąć mogli jego rechot. Jego występek wcale nie skreślił go w niczyich oczach - wybaczono mu, być może dlatego, że uznano go za bohatera.
- Nasz wuj zrobił to, co zrobić musiał  - odparł zaraz butnie. Wpajano mu wszak nauki od dziecka, sączono do uszu opowieści o wielkich władcach, po to, by w odpowiednim momencie nie popełnił błędu. I aby zrobił to, co będzie do niego zależało, kiedy stanie przed taką decyzją. Nawet, a może zwłaszcza wtedy, kiedy nie będzie ona łatwa. - Ziemie Burzy od dawna toczą zajadłe spory z Dorne, na Pograniczu, skoordynowane działania były dla nich szansą. Gdy wybrzmiało królewskie wezwanie, musiał stanąć do boju - i poprowadzić weń swoich ludzi. Nawet gdyby wuj nie był tak wyrywny, w końcu stanąłby przed wyborem: dowodzić i zginąć lub okryć się hańbą i żyć. Sztandar jelenia jest zbyt dumny, by mógł wahać się choć przez chwilę - taka słabość zostałaby wykorzystana. Czasem trzeba podjąć ryzyko, bo strach prowadzi tylko do stagnacji. Zachodowi po martwym lordzie przyjdzie więcej, niż po złym lordzie. - Brawura rzeczywiście była przeważnie cechą ludzi martwych, ale bez niej nie dało się zrobić większego kroku w przód. Odwaga Lancela nie była ślepa, nie wtedy, kiedy miał przy sobie Castera. Ale wiedział, że nikt nie szanowałby dzisiaj wuja Olyvera, gdyby nie potrafił poprowadzić własnych żołnierzy. Z ich ojcem było inaczej, wojna w Dorne nie była ich wojną.
- Nasze wybrzeże jest długie, a usiane wzdłuż niego wioski bezbronne. Nim dołączyliśmy do twego orszaku, zwiedziliśmy przecież okolice Zachodniego Kamienia splądrowanego przez piratów, u których zupełnym przypadkiem odnalazł się nóż jednego z żelaznych klanów - Spojrzał na brata, to on rozpoznał dom, do którego oręż należał. - To barbarzyńcy, ale pozwalając na barbarzyńskie ataki - my też okazujemy słabość. - A przecież lew słabym być nie mógł. Palącą kwestię należało rozwiązać jak najszybciej. Spojrzał z ukosa na brata, przysłuchując się rozmowie o Velaryonie i jego wpływach; poczuł pewne ukłucie zawodu, że dopiero to nazwisko zdołało przekonać ojca. Zupełnie jakby rzeczywiście bardziej wierzył w obcych, niż we własnych synów - czy zawiódł go choć raz? Wymagania piętrzyły się jedno po drugim, lecz każde kolejne - traktował jak wyzwanie, starego lwa trudno było zadowolić. Nie odezwał się, bo wiedział: że jeszcze mu pokaże, że warci byli więcej, niż mu się zdawało. Zadarł lekko brodę, gdy nie do końca ironiczne słowa Castera trafiły na podatny grunt; nie miało dla niego większego znaczenia, co się właśnie wydarzyło. Usłyszał zgodę - i liczyła się tylko ona.
- Nie pożałujesz tej decyzji, panie ojcze. Podołamy i wrócimy na czas - oznajmił tylko krótko, niemal żołniersko, spoglądając przy tym wpierw na ojca, potem na brata. Czuł, że powinni zniknąć ojcu z oczu, nim stary lew zmieni zdanie. Nadzieja zakwitła ponownie, Wolne Miasta - i Stopnie - znajdowały się już na wyciągnięcie ręki. - Do jutra zbierzemy załogę - zapowiedział, szukając u brata potwierdzenia; nie mieli wcale dużo czasu, jeśli musieli zdążyć przed ślubem, musieli wypłynąć najpóźniej za kilka dni.
Przemilczał obecność przybysza z Essos, łatwo wtopi się w najemniczą drużynę. Rozmowy dobiegały końca, wraz z bratem skłonił się przed ojcem - i odeszli, by zająć się przygotowaniami.

/zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Zacieniony ogród Empty
Temat: Re: Zacieniony ogród   Zacieniony ogród Empty

Powrót do góry Go down
 
Zacieniony ogród
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Niewielki ogród
» Kamienny Ogród
» Ogród Aegona
» Niewielki ogród

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Uczta dla Wron :: Ogrody-
Skocz do: